Skocz do zawartości
Forum

problem z podjęciem decyzji


Gość Malinaaa87

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Malinaaa87

witam Państwa serdecznie już nie wiem co robić jestem pod ścianą a trwa to już 7 lat odkąd wyszłam za mąż..... pochodzę z biednej rodziny ojciec nadużywał alkoholu a ja poznałam chłopaka... kilka lat starszego był moją przepustką do normalnego świata po kilku latach wspólnego chodzenia wzieliśmy ślub miałam wtedy 21 lat postanowiliśmy zamieszkać u jego rodziców w podwórku i wiecie jak to jest się młodym to wszystko wydaję się piękne łatwe kolorowe urodził się pierwszy syn , więc wyremontowaliśmy budynek gospodarczy sami za własne pieniądze a raczej przekształciliśmy go w mieszkalny kuchnia 2 pokoje i łazienka trwało to wszystko 5 lat po tym czasie urodził się drugi synek, sęk w tym że tu nic nie jest nasze wszystko jest teściów a ja zrozumiałam że zrobiłam wielki błąd że inwestowałam pieniądze w coś co nie jest moje, kiedyś teście mówili że odpiszą to mężowi bo ma wykształcenie rolnicze i bardzo kocha rolnictwo oprócz męża teściowie mają jeszcze 3 córki dorosłe jedna wyszła za mąż i się wyprowadziła to druga mężatka się sprowadziła z dzieckiem i mężem jest jeszcze trzecia ''wieczna studentka'' 27-letnia, na którą jak to mówią rodzice muszą pracować w tym gospodarstwie i wszyscy mieszkają w jednym mieszkaniu natomiast my z mężem w osobnym budynku na przeciw jednak podwórko icała reszta jest wspólna. Minęło już 7 lat a tu nadal nic się nie zmienia każdy dzień tu to dla mnie katorga... nie ma tu sklepu najbliższy jest 6km. nie ma autobusu do najbliższego 10km. tu czas stoi w miejscu nie ma gdzie wyjść z dziećmi na plac zabaw, mąż zabiera samochód do pracy a ja choć mam prawo jazdy siedzę tu i patrze na tyrających teściów ktorzy się oglądają żebym wzieła dzieci i przyszła do pomocy. Coraz częsciej się kłócimy ja chcę się stąd wyprowadzić jest mieszkanie po mojej babci i ogólnie działka cała tylko to mieszkanie do remontu kapitalnego tam jest szkoła sklep autobus 5 minut drogi pieszo ja stamtąd pochodzę znam ludzi nie to co tu tyle że mąż mój nie chce stąd odchodzić po części go rozumie bo tu mamy te plantacje truskawe i ojciec da mu ciągnik i sprzęty żeby sobie zrobił w weekend a tam nie ma nic jednak ja już naprawde na poważnie o tym myśle tu nie mam na nic ochoty siły ciągle sama z tymi dziećmi. Ja wiem że ludzie mają gorsze problemy i nawet chodziłam na terapie do psychologa i tam dziękowałam za wszystko co mam i za zdrowie i wgl ale w tym miejscu nie potrafie funkcjonować zreszta nie przepadam za rodziną męża wszystko przez siebie robie teściowie rządzą wszystkim gdzie co ma być traktują nas jak dzieci nie potrafią wyjść z roli wszystko uprawiają sami nam nie dają tu szans nawet nie ma mowy o pilnowaniu dzieci przez teściowa ale swojej córci pilnowała 3 lata ale trudno nie ważne to całkiem inny temat..... co ja mam robić mąż mówi że nie widzi problemu a ja go kocham nie chce odejść sama bo sobie nie poradze z dwójką dzieci sama.... wmawiam sobie że będzie lepiej ale nie jest :(

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie!

Na początku znajomości podjęliście z mężem wspólną decyzję, że zamieszkają Państwo blisko Pani teściów, niemalże z teściami. Jak słusznie Pani zauważyła, na początku nie widziała Pani żadnych problemów, z czasem jednak było coraz gorzej. Zaczęła Pani odczuwać potrzebę zmian. Podejrzewam jednak, że Pani mąż tych zmian nie chce, że wyszedł z założenia, że skoro zgodziła się Pani na początku na takie rozwiązanie, to już będzie tak zawsze. Istnieje jednak potrzeba weryfikacji raz podjętej decyzji. Musicie Państwo ze sobą szczerze porozmawiać i wynegocjować pewne sprawy. Na jakie ustępstwa może pójść mąż, na jakie Pani, jakie są plusy i minusy mieszkania z teściami czy w mieszkaniu po Pani babci. Nie napiszę Pani, co powinna Pani zrobić, bo to Pani życie i wyłącznie Pani wybory. Zachęcam jednak do spokojnej i rzeczowej rozmowy z mężem, by był świadomy Pani uczuć i potrzeb. Wierzę, że uda się Państwu dojść do porozumienia. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Gość Malinaaa87

Witam ponownie i dziękuje za poradę. Jedno co mogę powiedzieć to że mieszkając tu coraz bardziej usycham dziczeje?! boję się ludzi.... tłumów...będąc np. w markecie bądź w mieście nie wiem gdzie iść jak się zachować :( rozmowa z mężem niewiele dała czy to spokojnie czy bardziej stanowczo to na nic bo on i jego siostry są mocno zrośnięci pępowiną z matką, która ich niańczy tak jak by to były małe dzieci nadal i mój mąż tak się zachowuje jak małe dziecko obraża się na mnie i mówi że on stąd nigdzie nie pójdzie no dobrze więc nadal wszyscy tu mieszkajmy na kupe i najlepiej róbmy tak żeby rodzice byli zadowoleni... wczoraj byłam na tej działce po mojej babci i mogłabym tam zostać nawet w tym niewyremontowanym mieszkaniu gdyby nie dzieci.... to dla nich tu jestem staram się być silna ale już dłużej nie moge. Zaproponowałam mężowi że możemy tam mieszkać a tu moze przyjeżdżać do rodziców i jeśli nam pozwolą to możemy dalej te truskawki uprawiać tylko czasem do tego zaglądać opielic oberwać ale potem wrócić do swojej "oazy spokoju'' zresztą i tak pracuje w delegacji więc go nie ma cały tydzień a mi było by tam łatwiej żyć bliżej mojej rodziny tam są autobusy sklepy szkoła i przedszkole pod nosem więc? mąż kręci nosem kryzys przechodzimy to napewno ja nie mam na nic ochoty z nim wręcz go unikam już mam żal że nie szanuje moich uczuć. 7 lat tu wytrzymałam sama z wiecznie chorującym dzieckiem ciągle szpital inhalacje dieta bezmleczna bezjajek ciągłe proszenie teścia żeby mnie zawiózł do lekarza z dzieckiem 30km to żeby mi coś kupili po drodze jak gdzieś będą jechać a wyglądając przez okno widziałam jak teściowa stoi codziennie o 7rano odbiera wnusie całuje córeczke w czólko i zajmują się nią we dwoje cały dzień do tego oczywiście mnóstwo zajęć w gospodarstwie ale dali rade a ja sama cały dzień w domu nikt nie zajrzał nie lubie tych ludzi obiecywali zupełnie co innego żebyśmy zostali że nam będą pomagać a oni co/ nawet wesela mężowi nie zrobili bo stwierdzili że chłopakowi się nie robi ale córciom oczywiście a jakże i mieszkanko córci wyremontowali we dwoje a my sami wszystko zrobiliśmy jaka ja byłam głupia że tu tyle rzeczy tyle pieniędzy w tę oborę wpakowaliśmy żeby przypominała dom ale trudno patrzę z nadzieją w przyszłość że mi się uda stąd odejść albo z nim albo samej najważniejsze to żeby było zdrowie a wtedy będzie dobrze...chociaż wypisałam to wszystko co duszę w sobie będzie lżej

Odnośnik do komentarza
Gość Malinaaa87

dodam jeszcze ze już zaliczyłam terapie u psychologa bo miałam okropne natrętne myśli względem dzieci i wgóle czarnowidztwo , katasrofizacja itp. poszłabym znowu do tej pani psycholog bo mi dużo pomogła bardzo ale niestety nie mam już pieniędzy zwyczajnie mnie nie stac

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...