Skocz do zawartości
Forum

żyję przeszłoscią


Rekomendowane odpowiedzi

Nie potrafię sobie poradzić z przeszłoscią . Dlaczego ? Ponieważ bardzo chcę aby przeszłość stała sie terazniejszoscią ....Chcę żeby wróciło dawne życie . Od lat borykam się z tym co się stało, a stało się z mojej winy , przynajmiej tak mi wpajano ... aż w koncu w to uwierzyłam. Chodzi o to ,że wciąż myślę o swoim byłym mężu , o swojej pierwszej miłosci. Wszystko zaczęło się na przełomie 99/2000 r. Trwa to już jak dla mnie bardzo długo.Wiadomo na początku kazdego związku jest pięknie i kolorowo , u nas tak było cały czas i nic sie nie zmieniało , wiadomo młodziencza milosc , pierwsza miłosc w wieku 15 lat ma sie fiu bzdziu w głowie i jestesmy ciekawi swiata oraz nowych znajomosci. W sumie to nie wiem dlaczego się rozeszlismy no ale tak wyszło. Po rozstaniu , ktore trwało prawie 3 lata nie potrafiłam sobie znależć partneta, bo wciąż mysłałam o swoim byłym . Głupie , wiem ... ale widocznie juz wtedy go bardzo kochałam a sama sobie nie zdawałam z tego sprawy. Po 3 latach zeszlismy się :) Bardzo miło wspominam ten czas bo lata ,które spedzilismy wspolnie zaliczam do fajnych. Trwalismy ze sobą mozna powiedziec na dobre i na złe , różne przygody nas spotykały , doswiadczenia ciekawe ,miłe ale tez i rodzinne tragedie. Postanowilismy po tym wszystkim się pobrać , dalej nic sie nie zmieniło w trakcie trwania małżenstwa, dalej było ok. Bez zwad, kłótni, sztucznych problemów żyło nam się dobrze. Wiadomo oboje mielismy wady , ale zalety również. W pewnym momencie zaczęło mi bardziej niż zwykle przeszkadzac ,że mój mąż jest na NIE ... we wszystkim. Wypad na wczasy -NIE ; zakupienie działki pod budowe domu -NIE; pójscie na kursy doszkalające i ułatwiające zdobycie pracy - NIE ; wypad ze znajomymi , do znajomych -NIE .Ogólnie był na nie . Zaczęło sie miedzy nami psuć , wiadomo zaistniały jeszcze inne " okolicznosci " w miedzy czasie sprzyjające naszemu rozstaniu , ale ja walczyłam , chciałam walczyć , zależało mi , starałam sie , prosiłam , błagałam o terapie małżenskie , co usłyszałam? - NIE !!! W koncu po długiej walce z wiatrakami odpusciłam , powiedziałam o rozstaniu , uprzedziłam o rozwodzie , dałam czas na zastanowienie sie , ale odpowiedz dalej brzmiała NIE. Tak wiec po 4 latach małżeństwa złożyłam pozew rozwodowy napisany bez wiekszego problemu przez moją przyjaciółkę, po czym uprzedzilam swojego męża , że niedługo dostanie wezwanie do sądu na sprawe rozwodową .Usmiechnął się , powiedział że jestem głupia, że mi nie wierzy i dalej nic z tym całym bałaganem ,który narobilismy nic nie zrobił. Przez moją przyjaciółkę jak wtedy się mi wydawało , że nią była , zostałam wyciągnieta na impreze, opierałam się , nie chciałam bo to nie mój rocznik, nie moje towarzystwo, nie znane przeze mnie tematy, ale dałam się wyciągnąc , na moje ogromne nieszczęscie poznałam tam faceta , spodobał mi sie , ja jemu i tak miesiąc przed rozwodem można powiedzieć ,że wpadłam po uszy. . . pisalismy sms, dzwonilismy do siebie i dwa lub trzy razy się spotkalismy.Mąz zainteresował się z kim tak ciągle piszę , ale zbytnio sie nie przejął, najpierw bałam się przyznac ,ze kogos poznałam , ale potem zagrałam w otwarte karty , powiedziałam mu wszystko , nie uwierzył , powiedziałam mu wtedy ze to prawda i ze ma czas jeszcze cos zrobic ale mnie wysmiał i powiedział ,ze nikogo nie poznałam. ... Nowa znajomosc zawróciła mi w głowie, czułe słówka, obiecanki cacanki , wspolna przyszlosc i życie usłane różami. Zamydlone oczy całkowicie . . . Mojemu mężowi otworzyły się szeroko oczy jak przyszedł listonosz, dopiero wtedy uwierzył , że wystapilam o rozwod i nasze małżenstwo dobiega konca... Dopiero wtedy usłyszałam ... no dobra to pójdziemy do poradni małżenskiej... Tym razem to moja odpowiedz brzmiała -NIE !!! Machina ruszłyła.... On załamany , ja hmmm głupia , naiwna , zauroczona ,nową znajomoscią . Jakbym wtedy wiedziała , ze dla nowego znajomego jestem tylko " czasoumilaczem" przed wyjazdem za granice i że jestem dla niego atrakcyjna jako męzatka, moze dałabym męzowi szansę , choć juz wtedy cos zaczeło sie dziac z moja psychiką....niedobrego.
Niestety ta przygoda , nie wniosła niczego dobrego, zepsuła wszystko, ja zepsulam wszystko...
Po rozwodzie każde z nas poszlo w swoja stronę , ale zycie toczylo sie dalej raz kolorowo raz nie bardzo, w sumie to czesciej " nie bardzo" Rozwódka z wlasnej woli ,skrzywdzona i odrzucona przez nowego znajomego, teskniąca za tym co by mogło byc ,ale jeszcze bardziej za męzem. Wspolni znajomi , odwrocili sie ode mnie , oskarżając mnie o całe zło , które wyrzadziłam męzowi , oraz " przyjaciółka , która zamiast wspierac dołowała .To od niej wiecznie słyszałam , on cie nienawidzi, zajdz mu z drogi , odczep sie , sama tak wybrałas , to twoja decyzja , musisz juz ode mnie isc bo twoj ex przychodzi, idz juz teraz zebyscie sie nie spotkali na klatce schodowej, nic cie tu nie trzyma , wyjedz z polski , zapomnij , ułóż sobie zycie i tak szpileczka po szpileczce zostawała wbijana . Odczepiłam sie , nie wchodziłam w droge , posłuchałam i odeszlam w cien, wykonywalam jej polecenia .... az ktoregos dnia powiedziala mi ze moj ex ma dziewczyne .... poczułam zazdrosc , smutek , rozpacz, tak samo jak w momencie kiedy zdawalam sobie sprawe z tego , ze wszyscy swobodnie moga sie z nim spotykac tylko nie ja , bo juz wybralam, zadecydowalam o rozwodzie .Nie wtracalam sie , bolało ale dałam spokoj , próbowalam ułożyc sobie zycie , poznawalam facetow , z ktorymi i tak nie wychodzilo bo porownywalam do meza, bylam w 3 zwiazkach w tym samym czasie co on w jednym , nie udalo sie , przez to , ze rozpamietywalam i rozpamietuje do dzis, tesknie za nim . On teraz jest sam , ja jestem sama , próbuję nawiazac kontakt od dłuzszego czasu ,ale słabo mi to idzie , choc kilka dni temu odpisal na moja wiadomosc , nie zignorował jej jak wszystkie ktore mu wysłałam , dla mnie to jest swiatelko w tunelu . Raz wierze ,ze uda nam sie stworzyc normalne relacje a za moment mowie sobie ,ze sie nie uda, nie z jego charakterem i wszystkimi ludzmi ktorzy mu "dobrze " doradzaja. Mam straszne wahania nastroju, od kilku lat mysle o samobójstwie, powstrzymują mnie rodzice bo nie chce zeby cierpieli, bo żaden rodzic nie chce odprawiac pogrzebu swojemu dziecku, zniszczylam sobie zycie i jemu. Żyje sama sobie , nie mam nikogo z kim moglabym tak calkowicie szczerze porozmawiac, wygadac sie i powiedziec co mnie boli, czego sie boje a za czym tęsknie. Uważam , że juz poniosłam kare za to ,ze odeszlam od męza , straciłam dziecko dwa lata temu , wiem , ze to kara za wyrzadzoną krzywde .

Odnośnik do komentarza

coffee2015, sama zdecydowałeś o rozstaniu, więc nic dziwnego, że Twój były mąż może bać się Ci zaufać i nie chcieć odnawiać z Tobą kontaktu. Napisałaś o swoim cierpieniu, ale on też zapewne cierpiał. Chciał przecież ratować Wasze małżeństwo, ale Ty nie dałaś się przekonać. Co będzie dalej? Nie wiem. Nikt tego wiedzieć nie może. Nie możesz jednak całe życie się zadręczać. Musisz sobie samej przebaczyć, bo w przeciwnym razie nigdy nie będziesz szczęśliwa. Czy korzystałaś z pomocy psychoterapeuty? Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Gość oj maldita

jesteś idiotką, jeśli obwiniasz się o to jakie kto ma życie i przez kogo. każdy z nas jest dorosły i sam zapracowuje na to, co go w życiu spotyka, każdy ma wybór. już dawno skończyłam z byciem Matką Teresą. koło pizdy też mi lata czy ktoś sobie rzuca na mnie klątwy. Ja mam siłę sprawczą i tylko ja mogę wpłynąć na to jak moje życie bedzie wyglądać. Ja, mój styl życia i jedzenie jakie spożywam odbija się na moim stanie zdrowia. Każdy jest panem swojego życia, na boga.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...