Skocz do zawartości
Forum

Już nie wiem...


Rekomendowane odpowiedzi

Na imię mi Jacek. Mam 19, no prawie 20 lat, długie włosy i niebieskie oczy schowane za okularami. Od ponad roku mam piękną, mądrą wrażliwą dziewczynę, którą kocham ponad wszystko. Ale zacznę od początku. Byłem takim sobie, niewysokim, otyłym chłopakiem - BMI dobijało do 38, kompleksy chowałem za zasłoną z "żartobliwego" wyzłośliwiania się na własny temat. Nie dopuszczałem innych do swoich słabości będąc po prostu antyspołecznym, alienując się całkowicie. Tak, jestem introwertykiem i nie lubię tłumów, ale kiedyś to była masakra. Po niezdaniu egzaminu na prawo jazdy po raz pierwszy ujawnił się jeden z moich problemów: wściekły wszedłem do pokoju i zacząłem bić głową o ścianę, a potem pięściami okładać się po głowie. Dwa tygodnie później ciągle było mi niedobrze i kręciło się w głowie po tamtym epizodzie. Później zostałem obdarzony największym szczęściem na świecie, moją ukochaną dziewczyną. Niestety każde spięcie kończyło się bardzo długo z mojej strony straszliwymi atakami na siebie, właśnie takimi. Potem doszedł jeszcze płacz, mechanizmy obronne typu powtarzanie jednego i tego samego niczym mantrę. Dziewczyna w pewnym momencie była tak przerażona że związek zawisł na włosku. Bardzo długo trwało naprawienie wszystkiego. Teraz znowu mam problem. Brak rozgarnięcia, umiejętności odpowiedniego zachowania się w odpowiednim momencie. Po wielu miesiącach trudnych, po którym nastąpił naprawdę piękny czas, tym razem moją bezmyślnością i idiotyzmem znowu wszystko niszczę. W mojej głowie zawsze pojawiały się myśli pełne nienawiści do mnie, często również takie żeby ze sobą skończyć. Potrafiłem iść na spacer w tatrach i układać w głowie testament. Wiem że jeśli moja ukochana mnie zostawi to będzie cios po którym się nie podniosę. Pragnę być dla niej idealny, pragnę być dla niej podporą i nigdy więcej w życiu jej nie zawieść. Potrzebuję siły i motywacji bo tkwię w marazmie, który trwa od bardzo dawna, w którym jeżeli moja ukochana odejdzie, stracę chęć do jakiegokolwiek działania, znowu się roztyję, stracę wszystko co dzięki Niej osiągnąłem... Pragnę wyzbyć się moich idiotycznych, obrzydliwych wad, które ją do mnie zniechęcają. Tylko przy niej nie czuję się jak bezużyteczny i bezwartościowy śmieć, po stracie którego byłoby tylko lepiej...

Odnośnik do komentarza

Bez złośliwości - ustaw się w kolejce do psychologa.
Spytam z ciekawości;
czy jesteś pracowity, czy raczej nie, czy robisz wiele rzeczy na ostatnią chwilę, czy szybko tracisz zapał i robisz coś byle jak?
Może Twoje niepowodzenia wynikają właśnie z takiej postawy.
Wiedz, że nie ma takich ludzi, którym wszystko się udaje, każdego spotykają jakieś niepowodzenia, z tym, że niektórzy sami do nich przykładają rękę.
Pomyśl o tym, gdy coś Ci się nie uda i zaczynasz się denerwować, przeanalizuj, dlaczego tak się stało.
Postaraj się działać systematycznie, ale do tego potrzeba silnej woli, jeśli do tej pory nie miałeś takiego nawyku.
Wykrzesaj z siebie trochę cierpliwości i zdrowego rozsądku.
Walenie głową w mur nie pomoże.

Odnośnik do komentarza

Witaj Jacek!

Masz bardzo zaniżoną samoocenę i mnóstwo kompleksów. U Ciebie jest to aż tak widoczne, że wyłazi na wierzch w postaci autoagresji i nienawiści do samego siebie. Dobrze, że jest w Tobie chęć i potrzeba zmiany. Idź do psychologa i zacznij nad sobą pracować - przede wszystkim dla siebie. Nie dla dziewczyny, nie dla kogokolwiek innego, bo ludzie w naszym życiu przychodzą i odchodzą. Ale przede wszystkim dla siebie. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...