Skocz do zawartości
Forum

Prawdopodobna depresja. Co z tym zrobić.


Gość InnyOdWszystkich

Rekomendowane odpowiedzi

Gość InnyOdWszystkich

Mam 21 lat. Miałem jak każdy wiele problemów różnej maści. Od 3 około lat czuję się fatalnie. Mam dach nad głową, mam co jeść, mam jakieś tam pieniądze. Chodzę wciąż do szkoły, niestety. Stwierdzam, że mam wszystkiego dość, po prostu. Idąc gdziekolwiek zataczam się jak pijany. Ledwo mogę ustać na nogach. Co wieczór, czasem też rano, wpadam w pewien cykl. Są trzy poziomy tego 'upadku'. Pierwszy etap to nieokreślony i niemożliwy do wytrzymania smutek, bez żadnego powodu. Następnym etapem jest całkowita utrata emocji, uczuć. Bezwzględna nieskończona pustka. Nie do powstrzymania. Ostatnim etapem jest myślenie mimowolnie o swojej śmierci, powoduje to niesamowite uczucie ulgi. Nie do opisania dobre uczucie. Wyrywam z siebie resztki sił, by napisać tą wiadomość, obiektywnie. Cały cykl trwa około 3-4 godzin, w zależności od tego, jaki jest po prostu dzień. Pół roku temu byłem w poradni zdrowia psych. w szpitalu psychiatrycznym. Rozmawiałem z psychiatrą. Dostałem leki na receptę, biorę ale nie pomagają. Czekam na telefon od nich, kiedy będzie wolne, czekam w kolejce. Z dnia na dzień jest gorzej. Męczy mnie nawet nic nie robienie i wydaje mi się, że dopiero gdybym całkowicie przestał istnieć, dopiero zaznałbym odpoczynku. Ostatnio zauważyłem także, że jestem w sytuacji bez wyjścia. Wciąż czekam w kolejce, niedawno byłem pytać. Pytanie co ja mam zrobić. Nie dam rady tak dłużej.

Odnośnik do komentarza

Byłam kiedyś u neurologa, dostałam leki, takie typowe, jakie zwykle przepisują.
Zataczałam się po nich, szłam wężykiem, jak pijana.
Może i ty tak reagujesz na leki?
Ja swoje odstawiłam, znormalniało.
Nie potrafię także iść wolnym krokiem - prosto. Zawsze lekko zbaczam, leciutko się zataczam. Podejrzewam, że to coś z błędnikiem - nie sprawdzałam.
Szybki marsz sprawia, że idę prosto przed siebie.
Zauważyłam też, że gdy tym się przejmowałam, szło mi się gorzej. Usuwałam te myśli. Dziś o tym nie myślę, automatycznie przyspieszam krok.

Ledwo możesz ustać na nogach...- zacznij sprawdzać ciśnienie, może ci spada?
Zacznij ćwiczyć jogę, medytację, tai chi. Te ćwiczenia powinny ci pomóc.
Zamiast zapadać się w pustkę, usiądź i medytuj.
Tam też nie musisz myśleć, koncentruj się na oddechu. Wolny wdech i wolny wydech - myśl o tym.
Niby też masz pustkę, ale robisz to świadomie. To ty panujesz nad sobą.
I nie myślisz o pustce, tylko o oddechu.

Możesz pójść na kurs, możesz kupić płytkę z instrukcjami, możesz poszukać w internecie. I ćwicz.

Odnośnik do komentarza
Gość InnyOdWszystkich

Niestety to nie jest reakcja na leki. Leki przez chwilę krótką pomagały, ale przestały. Zgodnie z zaleceniami lekarza doszedłem do maksymalnej dziennej dawki i i tak wszystko wróciło do tego samego, a nawet jest gorzej.
To nie jest kwestia ciśnienia.. Wygląda to w ten sposób, że idę i .. po prostu nie mam siły psychicznej, by iść dalej, a moje nogi aż się proszą, by się ugiąć, bym upadł na kolana gdziekolwiek, walnąć zwłokami na chodnik twarzą do ziemi i zniknąć. Medytację próbowałem. Niestety niemożliwością jest dla mnie skupić się. Kolejną sprawą jest.. nie wszystko jest świadome. Ja swoje uczucia sobie uświadamiam, ale nie mam na nie wpływu. To się dzieje samo. Nawet nie mam siły myśleć..

Odnośnik do komentarza

Patrząc na Twój Nick myślę, że cała sytuacja z Twoim zdrowiem psychicznym, sprawiła, że czujesz się wyjątkowo wyalienowany. Sądzę, że niesłusznie. Miliony ludzi na świecie tak jak Ty boryka się z problemem depresji. Nie możesz się poddać chorobie i czym prędzej udaj się na terapię do psychoterapeuty. Leki są ważną częścią leczenia, ale psychoterapia jest nieoceniona. Wgląd we własne wnętrze sprawia, że choroba nie jest już taka straszna, a życie nabiera sensu. Własne emocje stają się bardziej zrozumiałe, przez co człowiek integruje się ze swoimi uczuciami i myślami.

Odnośnik do komentarza

Piszę teraz do wszystkich cierpiących z powodu dolegliwości psychicznych, którzy szukają pomocy w internecie:
Kochani!
Nie wstydźcie się pójść do psychologa, nie bójcie się poprosić o pomoc drugiego człowieka. Większość problemów można rozwiązać dzięki terapii. Podobnie, gdy mamy zapalenie wyrostka robaczkowego - udajemy się do szpitala na operację, którą wykonuje chirurg. Trudno byłoby samemu otworzyć jamę otrzewną i usunąć ognisko zapalne. Tak samo jest np. z depresją. SAMI SOBIE Z TYM NIE PORADZIMY!!! Tutaj niezbędna jest pomoc fachowca - PSYCHOTERAPEUTY.

Odnośnik do komentarza

InnyOdWszystkich, zbyt długo czekasz na psychoterapię, dlatego Twoja depresja się pogłębia. Owszem, leki mogą pomóc, np. w złagodzeniu objawów choroby, ale nie wyeliminują źródła depresji. To może jedynie terapia. Uważam, że powinieneś udać się do swojego psychiatry i powiedzieć mu o swoim nieustannie pogarszającym się samopoczuciu. Być może konieczna jest hospitalizacja. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Gość InnyOdWszystkich

W sensie takim, bym był zamknięty na oddziale? Niestety nie mogę. Bylem kilkakrotnie u psychiatry, jestem ponoć pierwszy w kolejce z dopiskiem pilne, ale nadal czekam..
Jestem też w sytuacji bez wyjścia, realnego wyjścia. Wydaje mi się, że to całkowita samotność jest jednym z głównych powodów depresji. Niestety nie mam nikogo kto mógłby mnie wesprzeć. Realnie. W tym przypadku, moim osobistym, brak takiej bliskiej osoby, np. dziewczyny, po prostu powala na kolana. Nawet nie chodzi o to by ktoś mnie wspierał, głupio to zabrzmi, ale jestem na odwrót w tej kwestii - mam niemożliwe wręcz pragnienie, nie tyle być przez kogoś kochanym, co właśnie kochać kogoś. Desperacko szukam takiej osoby, a to, że desperacko, dowiaduję się od innych osób. Porażka za porażką, każda kolejna powoduje kolejny upadek. Jeśli tak dalej pójdzie, trafię przymusem na oddział. To pierwsza droga. Druga natomiast - jak to mówią 'nic na siłę', 'jak będziesz szukał to nie znajdziesz' - to bierne czekanie na cud, który nie wydarzy się nigdy. Czekanie doprowadzi, doprowadza mnie do tego samego - zaczyna się od nieświadomej desperacji, a skończy się na jakiejś nerwicy, lub psychozie - czyli do zamknięcia mnie na oddział.
Podsumowując, jeden, albo zero. Tak, albo nie. Robić coś, albo nie robić nic - obydwa wyjścia w tej sytuacji prowadzą do tego samego, czyli do przymusowej hospitalizacji, a wybór pośredni po prostu nie istnieje. Ja po prostu mam już żywnie dość życia takiego, jakie mam, a naprawdę niestety nic nie wskazuje na to, by mogło być inaczej.

Odnośnik do komentarza

Cześć ,
Jestem Patrycja czytając Twoją wypowiedz pomyślałam o jednej rzeczy ,w sumie to myślę o tym od kąt nie jestem już sama (mam kogoś), ale czuje się dalej samotna i niezrozumiana. Czy w takim razie gorzej jest być samym dosłownie czy mieć kogoś kogo się kocha a dalej czuć się samotnym. Jestem w toksycznym związku od 4 lat i im dłużej jesteśmy ze sobą jest gorzej, ale nie umiem żyć bez niego ani z nim, nie wiem czy jest to pocieszające ,ale czy w takim razie nie lepiej jest nie kochać ?!.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...