Skocz do zawartości
Forum

Cześć, trochę boję się o siebie. To może być coś poważnego?


Gość pulp

Rekomendowane odpowiedzi

A więc, z moich obserwacji samej siebie wynika, że zawsze byłam osobą, która miała problem z określeniem siebie. Nie wiedziałam, jaki mam charakter, jak mogę opisać swoją osobowość. Często było tak, że zawsze pytałam innych o to, jaka jestem. I to był poniekąd powód do wstydu dla mnie, bo nie mogłam poznać kompletnie samej siebie. Nie wiem czemu. Zawsze, gdy mówiłam o sobie - mówiłam, o osobie, którą chcę być, a nie o tym, jaka byłam/jestem naprawdę. Doszłam do tego niedawno i trochę mnie to zaciekawiło. Jednak mogę powiedzieć, że zawsze sobie jakoś radziłam. Byłam kiedyś osobą, która chętniej wychodziła do ludzi. Może nie byłam towarzyska, bo to nigdy nie leżało w moim charakterze, ale czasami lubiłam gdzieś wyjść.
Ale do rzeczy, od mniej więcej czterech lat duszę w sobie pewien problem. W tym roku kończę 18 lat. No i jakoś niecałe cztery lata temu naszła mnie myśl, od której wszystko się zaczęło. Zaczęłam się przejmować nią dzień w dzień. Widać było po mnie, że coś mnie gryzło. Że nie mogę dać sobie z czymś rady. Mianowicie, ta myśl dotyczyła tego, że rzekomo zakochałam się w swojej przyjaciółce. Nigdy nie miałam nic przeciwko temu, aby określić siebie jako biseksualną. Mogłabym się zakochać w dziewczynie. Ale wtedy ta myśl wywołała we mnie tak ogromny i intensywny stres, że cała ta sytuacja była dla mnie okropnie męcząca. Nie chciałam mieć z nią nic wspólnego. I z sytuacją, i z przyjaciółką. Gdyby to skończyło się na jednej tego typu myśli, to byłoby w porządku, jednak nie - myśl zaczęła się powtarzać. Nie dawała mi spokoju. Była cały czas obecna. Nie wiedziałam jak sobie z nią poradzić. Przesypiałam całe dnie, aby nie myśleć o tym. Zaczęłam coraz bardziej wchodzić w swoje dość specyficzne zainteresowania: czytałam coraz więcej guro mang (głównym tematem tych mang jest groteskowo wyolbrzymiona przemoc, a także wszelkiego typu makabryczne zjawiska), malowałam coraz więcej groteskowych dzieł, potrafiłam całe dnie spędzać w swoich surrealistycznych i wyimaginowanych światach. Hmm, czasami w swoich pracach wychodziłam z brzydotą, aby oprawiać ją w kolorowe ramki. Często to nie wyglądało „zdrowo” wg innych. Unikałam też znajomych, aby nie musieć z nimi rozmawiać, aby niczego nie podejrzewali. I po prostu nie chciałam z nimi rozmawiać. Poza tym, doszło do tego, że nawet nie analizowałam tego, co mówili. Absolutnie nic do mnie nie dochodziło. Patrzyłam i patrzę na wszystko pustymi oczyma. Pełniłam funkcję lalki. Zauważyłam w tamtym okresie też swoją ogromną niechęć do zmian. (Zawsze każdy mi powtarzał, że nigdy się nie zmieniam, ale sama nigdy tego nie zauważałam.) Moja pamięć się pogorszyła. W szkole przestało mi dobrze iść, ponieważ nie mogłam się skupić na zadaniach, a poza tym, dosłownie każda rzecz mnie stresowała. Stres był/jest tak silny, że chce mi się wymiotować, że chcę uciekać. Nic z tym jednak nie robiłam przez cały rok. Dlaczego? Bo nie istniałam dla siebie. Nic nie pamiętam z tamtego okresu. Żadnych wydarzeń, jedynie to złe samopoczucie. Następnie, coś się we mnie ruszyło. Zaczęłam dużo czytać o tym. Trafiłam na artykuły o natrętnych myślach i nerwicy natręctw, o paranoi i schizofrenii, jednak mimo wszystko, nie umiem się zaklasyfikować do czegokolwiek. Nie umiem spojrzeć na to racjonalnie. Szukałam metod, które poprawiają pamięć oraz koncentrację. I z miesiąca na miesiąc trochę się to poprawiało. Potrafiłam w ogóle myśleć i choć trochę analizować to, co ludzie do mnie mówili. Jednak nadal czułam jakiś ucisk w głowie. Jakby coś blokowało moje myśli, moje uczucia. Jakby coś mnie trzymało.
Przez jakiś okres czasu było w miarę w porządku. Dręczyły mnie tylko delikatne myśli antyreligijne. (Należę do rodziny katolików, którzy niechętnie przyjmują moje poglądy, które przedstawiają całą wiarę trochę inaczej.)
Poszłam do liceum, gdzie trafiłam na osobę, z którą mogłam na te tematy porozmawiać. Cieszyło mnie to, bo mogłam dowiedzieć się, jak ona to widzi. Jednak po pierwszym roku i po wakacjach kontakt nam się urwał. Nie było to dla mnie wstrząsającym przeżyciem, ponieważ od pewnego momentu zaczęłam specyficznie obchodzić się z relacjami międzyludzkimi. Precyzując, unikałam tych głębszych. I nadal unikam. Okropnie boję się wchodzenia w związki. Boję się poznawać nowych ludzi. W sumie, z poznawaniem nowych ludzi zaczęłam sobie trochę radzić, bo zaczęłam swoje uspołecznianie się wspomagać rozmowami na portalach społecznościowych.
To wszystko dojrzewało i spało sobie mniej więcej do teraz. Mam wrażenie, że teraz przyszło trochę w innej formie. Dla przykładu, najbardziej niepokojące rzeczy zauważam, gdy przechodzę w stan snu lub gdy jestem wyczerpana. Mam wtedy wrażenie, że uaktywnia się jakaś inna cząstka mnie. Generalnie, to dziwne, bo zauważam u siebie dość różne zachowania, które nie współgrają ze sobą. Raz jestem dziecinna, raz bardzo poważna, raz czuję się lepiej w „umyśle dziewczyny”, a raz w „umyśle chłopaka”. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Ale wiem, że jest coś w rodzaju samokontroli, która pozwala mi to wszystko trzymać. Zawsze sobie myślę, że przecież ludzie nie mogą się niczego dowiedzieć ani nie powinnam zwracać na siebie uwagi.
W ogóle, dzisiejszej nocy moje myśli krążyły wokół tego, że jestem kimś ważnym dla świata. Że żyję po COŚ. Z reguły mam tendencję do przefilozofowania swojego życia.
Tworzę też pełno teorii spiskowych w swoim umyśle. Że jestem inwigilowana przez cały czas, etc.
Także w nocy powróciły moje lęki o charakterze religijnym.
Generalnie, cały czas się rozglądam. Tak nawykowo. Patrzę w okna.
Jest tego dużo, nie wiem czy skupiłam się na wszystkim.
Ciekawi mnie to, jak to widać z boku. Z Waszej strony.

Odnośnik do komentarza

Niecałe 18 lat to przełomowy czas ,zakończenie dojrzewania płciowego, stopniowe dojrzewanie społeczne... To dość trudny czas. Nie doszukiwałabym się na siłę różnych zaburzeń czy schorzeń, każdy człowiek jest w jakimś stopniu "odchylony" od normy. Może po prostu za dużo rozmyślasz, za dużo drążysz ten temat. Ja to tak widzę z mojej perspektywy, wiedząc o Tobie tylko tyle, ile napisałaś, trudno trafnie zdiagnozować kogoś na odległość, a nawet specjaliści piszący na forum są w stanie dać tylko ogólne rady, nakierować kogoś na dalsze poszukiwania w rozwiązaniu swojego problemu. Dlatego jeśli naprawdę jest to wszystko dla Ciebie uciążliwe, to może najlepszym wyjściem byłoby udanie się do psychologa (w pierwszej kolejności), do psychiatry (w drugiej kolejności), choć ja nie widzę tu jakichś szczególnych zaburzeń. Ale to tak, jak pisałam.

Odnośnik do komentarza
Gość powodzenia

"Trafiłam na artykuły o natrętnych myślach i nerwicy natręctw, o paranoi i schizofrenii, jednak mimo wszystko, nie umiem się zaklasyfikować do czegokolwiek."
Osobowośc typu Borderline. Nic rzadkiego w wieku kilkunstu lat. Jednak kompulsje u Ciebie bardzo widać. Trudno powiedzieć, czy to ma charakter nerwicy. Tu potrzeba pracy z dobrym psychologiem. Psychiatra dopiero, kiedy psycholog wyraźnie to powie, psychiatra tak naprawdę nie pomoże Ci inaczej, jak tylko przez farmakoterapię, a nie wiadomo, czy jest ona konieczna.

Nie zamykaj się w domu i po prostu idź na spacer. Wyjdź do ludzi. Zacznij ich słuchać. Zacznij z nimi naprawdę rozmawiać. Zechciej tego. Nie jesteś na świecie tylko Ty i pójście do pracy będzie szokiem, jeśli tego teraz nie przyswoisz.

Odnośnik do komentarza

Pierwsza moja myśl, to rusz tyłek, wyjdź gdzieś, zmęcz się fizycznie i to nie jeden raz, ale regularnie gdzieś ćwicz. Cokolwiek , czym się zmęczysz.
Człowiek musi rozwijać się całościowo, dbając o formę fizyczną i umysłową.
Ty tą stronę fizyczną, wyraźnie zaniedbałaś.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...