Skocz do zawartości
Forum

lektorka


Gość Problem w szkole

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Problem w szkole

Witam, chciałabym podzielić się swoim problemem, który pojawił się jakieś 2 miesiące temu i trwa nadal w mojej pracy. Otóż po krótce: pracuję od 2 lat jako lektorka języka obcego w niedużym mieście. Jestem po zupełnie innych studiach, ale dodatkowo zrobiłam certyfikat CAE i uczyłam też od kilku lat na korepetycjach. Gdy był nabór do jednej ze szkół wysłałam CV i przeszłam pozytywnie rozmowę kwalifikacyjną. Chciałam uczyć dzieci w klasach 4-6 ale dostałam grupy z młodszymi dziećmi. Nigdy nie miałam doświadczenia w nauce takich małych dzieci, ale poradzilam sobie. Po wstępnym szkoleniu i czytaniu książek nauczyciela udawało mi się przygotowywać lekcje. Rodzice raczej byli zadowoleni, grupy utrzymywały się i dzieci też raczej chętnie przychodziły na lekcje. Po roku czasu zaproponowano mi też dodatkowe stanowisko. Trochę obawiałam się, że sobie nie poradzę, ale raczej wszystko było w porządku. Obsługiwałam sekretariat szkoły. Nie miałam pisemnie ustalonych obowiązków, gdyż nie dostałam (przez długi czas) umowy na piśmie, jednak pytałam w trakcie rozmowy związanej z tym drugim stanowiskiem jakie będą moje obowiązki i właściciele przekazali mi sprawy typowo biurowe. Dodatkowo myłam kubki po gościach, uzupełniałam nasz "barek" i na prośbę właścicielki robiłam zakupy zaopatrzeniowe i wyrzucałam śmieci z kubełków w klasach. Później jeszcze doszło mi nauczanie osoby dorosłej na wyższym poziomie, czułam, że jest to trochę narzucone, później pytała się mnie właścicielka czy chcę zrezygnować, ale nie chciałam pokazywać, że nie dam sobie rady. Nie dano mi umowy o pracę, mimo iż tak powiedziano na wstępnej rozmowie i później jeszcze przypominałam się i była zgoda, a potem zwlekanie. Parokrotnie właścicielka poprosiła mnie, abym zamiotła w korytarzu (pierwszy raz przed świętami). Wogóle była tam pani która sprzątała, ale rzadko przychodziła. Pozamiatałam wtedy, ale tylko tam gdzie mi mówiła, gdyż nie chciałam ją przyzwyczajać do tego, że będę teraz regularnie zamiatać. Któregoś razu po moich lekcjach szefowa powiedziała, że trzeba było pozamiatać. Ja już miałam dosyć i powiedziałam jej, że w trakcie rozmowy o pracę nie było mowy o tym, że będę tu sprzątać. Na co ona, uniosła sie od razu, że "wypadło jej to z głowy" i zaczęła mówić, "ale ja nie każę pani wszystkiego zamiatać, ja pani pokażę, " i wyszła z klasy na schody bo chciała mi pokazać co ja mam zamiatać........szkoda komentować to. Powiedziałam, że nie zgadzam się na te obowiązki. Ona wtedy zaczęła mówić, że poznała się na mnie . Zakończyłam tę rozmowę mówiąc, że zastanowię się nad tym. Ona poszła z płaczem wręcz do domu.

Następnego dnia chciałam trochę załagodzić tę sytuację i powiedziałam, że przepraszam ją, że ta rozmowa nie powinna tak nerwowo przebiegać.  Ona nic się nie odezwała (ale wcześniej normalnie się do mnie odzywała). Później jednak zawołała mnie, że jutro porozmawiamy we trójkę, czyli ona z mężem i ja.  Rozmowa następnego dnia zaczęła się znów...(ehhh)" Czy pomyślała Pani co zrobić z tymi paprochami na schodach"? Żenujące to było dla mnie, bo ciągle byla nierozwiązana sprawa mojej umowy o pracę, na kt,orą zgodę szef wyraził, ale nie realizował tego. Myślę, że po tym co zrobiłam dobrego w tej firmie powinien mi się należeć większy szacunek, a potraktowano mnie jak zwykłą szmatę. Próbował szef w trakcie rozmowy przekonać mnie do tego sprzątania mówiąc np. a Pani X to też miała skończone dwa fakultety i też sprzątała....Ja przygotowałam sobie wcześniej kartkę na której wypisałam obowiązki które mogę robić (typowe sekretarki). W trakcie rozmowy od szefowej usłyszałam jeszcze, że jestem kłótliwa, że ona nigdy na nikogo się tak nie uniosła jak na mnie.

W końcu szef powiedział, że on rozumie, że nie chcę sprzątać, to w takim razie może zostawić ten sekretariat i skupić się tylko na nauczaniu, on może mi zaproponować dodatkowe godziny. Co miałam wtedy zrobić? Zgodziłam się na to. Nie wprost, ale dano mi do zrozumienia, że jak nie chcę sprzątać, to nie będę pracować. Żałosne, po tym jak wszystkiego przypilnowywałam. Zresztą szef sam powiedział, że był zadowolony z mojej pracy. Później zauważyłam, że szefowa była bardziej cięta na mnie. W końcu przyszła na lekcję, na którą już kilka miesięcy temu miała przyjść, gdyż sama ją prosiłam, bo do tej grupy chodziło dziecko, które bardzo przeszkadzało i chciałam aby ona oceniła tę sytuację ( a tak naprawdę chciałam, aby zobaczyła jak ona bardzo zakłóca zajęcia i podjęła decyzję, żeby on nie chodził do tej grupy). Więc przez dobre pół roku mówiłam z 3-5 razy o tym, a szefowa przyszła zaraz na pierwszą lekcję po tej rozmowie. Coż było po- pytam się, jak ona ocenia tę sytuację, a ona ...zaczęła od oceny mojej pracy, mówiła chłodno, ale pozytywnie mnie oceniła. Później przyszła na jeszcze jedną lekcję, ale..i tak nic nie zmieniło się, mimo iż powiedziała, że na pewno ma ADHD.  Po prostu chcięli aby chłopak przychodził, bo dodatkowe pieniądze.

Jeszcze większe problemy zaczęły się tuż z nauczaniem online. Ponieważ ja mam najmłodsze grupy, najbardziej szefostwo bało się, że te grupy nie utrzymają się. W związku z tym musiałam i do tej pory muszę przygotowywać i przesyłać przed lekcjami plany do szefowej. Ona je sprawdza i koryguje, z tym, że ja nasiedzę się nad takim planem, przygotuję go, i na prawdę uważam, że jest w porządku, a ona odsyła mi komentarz, że "nad tym to jeszcze porozmawiamy bo ona tez ma pomysł jak to zrobić". Teraz jestem zniechęcona, bo ja myślę, piszę, a potem to jest odrzucane, więc nie chce mi się wkładać wysiłku, żeby obmyślać te lekcje. A zapomniałam dodać, że wcześniej tuż przed lekcjami online wytknęła mi, że ja nie mam pedagogiki, że mam potencjał, ale ona mnie musi wszystkiego nauczyć! (ja rozumiem, nigdy nie ukrywałam przecież że nie jestem po pedagogice ani po filologii, ale mam i swoich stałych uczniów i też były różne sukcesy z tym związane i tutaj od 2 lat też dużo się w zasadzie sama nauczyłam) Od rodziców słyszę pozytywne komentarze, a dzieci też mnie lubią raczej. Te młodsze to same podchodziły i przytulały się, a to laurkę dostałam. Przez tą całą sytuację, odkąd tylko były te problemy pogorszyło mi się zdrowie. Wtedy rozchorowałam się i chyba jakieś z tym związane problemy ciągną się do tej pory- często boli mnie głowa, chyba to zatoki. Mało co zarabiam w stosunku do czasu włożonego w te przygotowania a do tego tyle nerwów. Od dobrego miesiąca szefowa wysyła mi sms, że czeka na plany ( przeciez już ku....a wiem!) że mam jej to dosłać. Z tego wszystkiego plusem jest to, że dzieci ani rodzice raczej nie sprawiają problemów. Tak jak wspomniałam dzieci chyba lubią mnie, chcą się uczyć. Ale zastanawiam się czy w kolejnym roku tam iść (jesli oczywiście będzie tam dla mnie wakat...)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...