Skocz do zawartości
Forum

zbyt duże nadzieje


Gość Kasia

Rekomendowane odpowiedzi

Hej wszystkim!

Chyba potrzebuję poprostu opowiedzieć moją historie, żeby poczuć się lepiej i w ten sposób coś zakończyć. 

Zacznę od początku. Na samym początku grudnia, na imprezie poznałam faceta, byliśmy na niej w 4, ja, moja przyjaciółka jej facet i on jako ich kumpel. Ja w tym czasie bylam w związku z facetem lecz juz od dluzszego czasu nam sie nie ukladalo(moje uczucia wobec niego wygasly, zastanawialam sie nad rozstaniem) Na następny dzień po imprezie odezwał sie do mnie sam, od razu zaczelo nam sie ze soba super rozmawiac,  pisalismy ze soba codziennie, raz nawet spotkalismy sie na piwo, po kolezensku, jednak juz wtedy podejrzewalam ze cos moze byc na rzeczy, wiec dyskretnie mu powiedzialam ze mam faceta (nie wiem dlaczego, facet mojej przyjaciolki powiedzial mu ze jestem wolna). Z moim obecnym wtedy facetem zaraz po nowym roku juz totalnie sie popsulo, zdecydowalismy sie na "przerwe" po czym po 2 tyg ja zerwalam, bo nie chcialam go dalej oszukiwac i do dzis mam wyrzuty sumienia ze tak go potraktowalam jednak zyjemy z w zgodzie i wzajemnym zrozumieniu. W tym czasie  spotkalam sie pare razy z tym chlopakiem, kino, zwykle wyjscie cos zjesc i sie zaczelo. Na pozegnanie zaczelo sie pojawiac buzi, mile wiadomosci po spotkaniu. Ktoregos dnia, przedstawil mnie tez swoim znajomym, gdy pojechalismy ogladac pokaz driftu. Jednak po tym wszystkim, na chwile sie wycofal, tlumaczac mi ze to wszystko sie za szybko dzieje, ze on chce sie spotykac dalej, ale co do zwiazkow jest ostrozny i potrzebuje wiecej czasu i nie chce zebym po dluzszym czasie miala pretensje ze zwiazku nie ma. Przyjelam to do wiadomosci i szczerze powiem ze odpuscilam i stwierdzilam ze trudno, ale bede go traktowac jako kolege bez perspektywy na cos wiecej. Dalej pisalismy codziennie, coraz wiecej wiedzialam o jego zyciu, zwierzal mi sie, zabieral ze swoimi znajomymi na rozne spotkania, bywalam u niego w pracy na kawie. Nie nalegalam na spotkania. Sam zapraszal mnie do restauracji czy nawet wlasnie na glupia kawe w wolnej chwili. Podkresle ze jest to czlowiek ktorego cechuje pracoholizm, w spolce z kolegami maja firme zajmujaca sie blacharka i widac ze to caly jego swiat, ogolnie praca od rana do nocy. Po dwóch tygodniach od jego "przyhamowania mnie" nawinal sie temat o samotnosci, o tym ze chcialby miec do kogo sie przytulic itd, na to ja odpowiedzialam ze napewno znajdzie kogos (moze troche uszczypliwie), wtedy dostalam od niego kontre, ze chyba sie nie rozumiemy, bo on traktuje nasza znajomosc powaznie i ze chcial zebym troche ochlonela ale bez przesady zebym odpuszczala i niech to wszystko miedzy nami sie poprostu dzieje. Dalej pisalismy codzinnie, widywalismy sie, wszystko szlo w dobrym kierunku, duzo czulosci, milych zwrotw do siebie. Razem z nim bylam na 18 jego brata i jego znajomymi. Na walntynki, przyszedl do mnie do domu z wielkim bukietem roz, ja upieklam ciasto, posiedzielismy, poprzytulalismy (nic wiecej niz calowanie i przytulanie). Jednak w miedzy czasie, bardzo denerwowal mnie jego brak czasu, zazwyczaj widzielismy sie raz lub dwa w tygodniu na 2-3 godziny. On jest tez czlowiekiem, ktory chce zeby szanowano to ze on tyle pracuje. Pod wplywem emocji gdy okazywalo sie ze kolejny raz go nie zobacze, robilam awanture, ze nie ma czasu, ze jak mamy sie poznawac skoro sie rzadko widujemy itd. On zawsze smial sie z dziewczyny swojego kumpla, ze robi mu afery co chwile ze nie ma czasu i ze on z taka dziewczyna by nie chcial byc i ze dobrze ze taka nie jestem, dzis wiem ze bylo to chyba takie ostrzezenie w moja strone i oznajmienie mi ze jezeli tak bedzie u nas to bedzie koniec. Jednak jak to kobieta pod wplywem emocji dwa razy zrobilam afere o ten czas, jednak wyciagal do mnie reke, mielismy rozmowy o tym, tlumaczyl mi, obiecywal poprawe, ale pamietam tez ze na drugiej takiej rozmowie, gdy temat zszedl glebiej na nasza relacje to oznajmilam ze ja nie szukam kumpla, ze kolegow mam, ale jezeli on szuka dziewczyny tylko do spotkania sie czasem to ja w taki uklad nie ide i wole ta znajomosc zakonczyc niz potem cierpiec ze troche zaczelam sie nastawiac, on wtedy powiedzial ze zdaje sobie z tego sprawe, pogodzilismy sie i wszystko bylo wporzadku. Staral sie, przyjezdzal po mnie do pracy, zabieral do swojej pracy, zebym "wesza w to glebiej" i moze bardziej zrozumiala jego brak czasu. Ogolnie bardzo mily czas. Zaczelismy planowac razem wakacje, mimo tego ze byl dobiero koniec lutego. On proponowal wyjazd z jego kolega i zona zagranicę lub wyjazd z paczka jego znajomych na tydzien nad morze. Bylam zaskoczona ze ma takie dalekie plany i mnie w nich uwzglednia. Wykupilismy nawet noclegi i bilety na koncert. W ktoras sobote, poszlismy do kina, z kolega i jego dziewczyna, trzymal mnie za reke, przytulalismy sie, jak para. Po kinie poszlismy do innych znajomych do brau, potem potanczyc do klubu. Oboje upilismy sie i to byl moment pierwszego seksu ( podkresle ze nigdy w jego zachowaniu nie zauwazylam parcia na seks, nie chcial nigdy o tym nawet rozmawiac, nie unikal bliskosci ale widac ze nie chcial do seksu doprowadzac i sam mowil i dawal mi znaki ze to jeszcze nie ten moment i ze nie chce zebym pomyslala ze spotyka sie ze mna tylko po to zeby zaliczyc, bo ma szacunek do kobiet i tak bylo). Po tym zdarzeniu, na drugi dzien byl troche inny, po paru dniach wyznal ze ma "moralniaka" i ze to nie powinno bylo sie stac, ale co bylo to sie juz nieodstanie. Dalej bylo normalnie, codzinne rozmowy, mowienie ze teskni, ze jak bede miec czas to zebym przyjechala. On jest na etapie kupna mieszkania, w tych planach tez mnie uwzglednial, ze bede mu pomagac urzadzac itd. W pewna niedziele mielismy jechac na jeden dzien na wycieczke. W piatek jeszcze sam pisal jak to sie nie cieszy ze jedziemy itd. W sobote pojechalismy do jego znajomych posiedziec, ja zle sie czulam. Jego kumpel wpadl na pomysl zeby szli na impreze, ja nie chcialam, liczylam na to ze on tez powie ze nie idziemy i wrocimy normalnie do domu, jednak przezylam szok, bo on poszedl z nimi, olewajac to ze na drugi dzien mielismy zaplanowana ta wycieczke, bo przeciez jak stwierdzil mozemy jechac na nia za tydzien. Wrocilam sama do domu, czulam jakby peklo mi serce, pod wplywem emocji napisalam mu niemila wiadomosc, ze mam dosc takiego traktowania, zeby bawili sie dobrze itd. Rano on odpisal ze okej, ze za wakacje sie jakos rozliczmy, ja zaczelam drazyc temat bo oczywiscie nie chcialam zakonzenia znajomosci. Chcialam sie dogadac, on rozgniewany pisal, ze to ja to chce zakonczyc, ze nie pasujemy do siebie, ze jak on ma miec co chwile awanture o to samo to nic z tego nie bedzie, kazal mi ochlonac i nie rozmawialismy do wieczora nastepnego dnia. Wlasnie wieczorem nastepnego dnia, przyznal sie do bledu, ze zle sie zachowal, tlumaczyl sie ze on taki jest ze w swojej obronie zawsze udaje ze mu nie zalezy bo on nie jest tym typem ktory bedzie przepraszal na kolanach i mimo ze mu zalezy to on bedzie brnal w to zeby nie stracic twarzy i ze na przyszlosc prosi mnie zebym jasno stawiala sprawe i to czego oczekuje zeby on mogl sie do tego dostosowac. Koniec koncow pogodzilismy sie. 4 dni pozniej, wieczorem zaczal sie rozpisywac, ze od dwoch tyg ysli o tym, ze mam w sobie wiele cech ktorych szukal w kobiecie, zebym zrozumiala ze nie jest typowym gosciem ktory po 8h pracy moze isc do domu bo robi na zwyklym etacie, ze on daje z siebie 100% bo chce sie w zyciu ustawic, musi spalacic to mieszkanie i ze jednoczesnie cieszy sie ze jestem, ze nie czuje sie samotny mimo ze mi o tym nie mowi, ze o mnie mysli i ze bedzie dobrze, ze wie ze trafilismy na siebie w okresie kiedy on duzo dogrywal w pracy i ze mi za to dziekuje, ze wie ze popelnil blad( to wyjscie na impreze  i zostawienie mnie) i ze chcialby mi to wynagrodzic i mnie gdzies zabrac. Bylo mi bardzo milo. Na nastepny dzien, planowal ze znajomymi ze zrobia sobie impreze u nich w pracy, powiedzial zebym przyszla. Potem sie nie odzywal, gdy o 21 napisal zebym wpadala jak chce. Nie ukrywam ze bylam zla ze najpierw zaprasza, potem sie nie odzywa, a potem znowu zaprasza tylko ze juz troche pozno bo bylam zmeczona. W sobote znowu sie odezwal, ja bylam zla, cos tam mi dokuczyl w takim temacie ktory mnie drazni i mu przygadalam, powiedzialam ze chce pogadac i ze jak znajdzie czas to zeby powiedzial i sie zobaczymy, na to on odpisal ze okej spotkajmy sie i konczmy ta znajomosc bo to bez sensu. Zglupialam.... W niedziele od rana wysylal mi zdjecia, jak gdzies jezdzi z kolegami samochodem ktory wypozyczyli, pytal o ktorej po mnie przyjechac, ze pojedziemy sie przejechac za miasto, byl normalny. Jak juz sie spotkalismy to kolejny raz zaczelam sluchac o tym jak on to nie ma czasu bo praca, te same tlumaczenia ale powiedzialam ze o tym chcialam rozmawiac, poruszylam temat tego, jak on wkoncu widzi ta nasza znajomosc, ze ja sie juz troche gubie. Na to wszystko on mi powiedzial ze, mnie przeprasza, ale ze on traktuje mnie jak kolezanke, ze niebyłby w stanie poznac teraz moich rodzicow bo nie wie co mialby im powiedziec i ze wlasnie jedyne co w tej sytuacji moze zrobic to przeprosic mnie za wszystko, ze wie ze nie powinien w to brnac skoro nie byl pewien. Mowil ze bil sie z myslami 2 tyg bo jest mu ze mna dobrze,bo jestem taka kobieta jaka on chcial, wyksztalcona, z dobra praca, zaradna, ladna, taka ktora umie zadbac o dom, ma poczucie humoru, ogolnie no takie rzeczy ktore on chcial, ale ze od poczatku znajomosci nie poczul tego czegos i ze nie chce mnie ranic...Ja wyznalam ze cos do niego czuje, wypytywalam, o to czemu dawal mi takie nadzieje, po co walentynki, po co godzenie sie po klotniach, po co planowanie wakacji razem itd, na to on odpowiadal mi wkolko ze jeszcze wtedy myslal ze cos z tego bedzie. Czyli obstawiam ze zaczal sie wahac po 3 klotni o to jego wyjscie na impreze. Zaproponowal mi kolezenstwo, ze on nie chce urywac kontaktu, ze na wakacje dalej mozemy jechac razem, ale nie jako para tylko koledzy, nie zgodzilam sie. Tego samego dnia rozliczylismy sie za wakacje. Na nastepny dzien napisalam mu dlugo wiadomosc, zeby jeszcze przemyslal swoja decyzje, ze ja nie bede sie umiala kolegowac gdy on stawia taka sciane miedzy nami, nie da sie zejsc poziom nizej, z czulosci do braku tego, z codziennych rozmow do kontaktu co jakis czas, ale on tak jakby to olal, pisal do mnie normalnie, czy wrocilam juz z pracy, co on bedzie robil, gdzie jedzie, itd i tak trwalo to tydzien. Bylam zrozpaczona, powiem szczerze ze swiat mi sie zawalil bo pokladalam w nim duze nadzieje i w chwili przyplywu emocji napisalam list, dlugi opisujacy wszystko co sie dzialo miedzy nami, troche okazujacy skruche co do tych moich afer, ogolnie jak ja ta znajomosc widzialam. Jedyne co na ten list mi odpisal to to ze bylo dokladnie tak jak to odpisalam i ze szanuje moje uczucia. Potem kontakt sie urwal na pare dni. Ja probujac ratujac sytuacje poprosilam jego najlepszego kumpla zeby jakos mi pomogl. Bylam zaskoczona bo ten przyjaciel sam nie mial pojecia o tym czemu tak sie stalo i raczej byl pewny ze sobie to wyjasnimy ale ze probuje sie cos podpytac bo szkoda nas. Jednak podpytac sie nie udalo, bo z tego co mowil, nie spotykali sie w takim gronie zeby ten moj mogl sie otworzyc i powiedziec wiecej. Jego przyjaciel jeszcze przez dwa tyg podpytywal mnie czy sie dogadalismy, radzil mi zeby z nim pogadac jeszcze raz, sprobowac cos ustalic, jakis kompromis i ze jakos to bedzie. Po dwoch tygodniach od tej powaznej rozmowy konczacej nasza relacje spotkalismy sie po moich namowach na rozmowe, jednak nic z tego nie wyniklo, on dalej upieral sie ze mozemy sie kolegowac, ale bez zadnej czulosci i niczego wiecej. Tego samego dnia napisal mi ze nie bedzie skreslal naszej znajomosci, bo poprosilam o ta szanse, ze oboje wiemy co bylo zle i zeby jeszcze sprobowac. Kolejna trzy dni sam sie odzywal, pisalismy codzinne, a potem powoli zaczal sie wycofywac, jeden dzien pisal, potem dzien przerwy i tak dalej. Wytrzymalam w tym rollercostrze dwa tyg po czym oznajmilam ze ja tak nie dam rady, ze on bedzie sie do mnie odzywal, ja bede sobie robic nadzieje, po czym bedzie znikal i tak wkolko, ze chcialam to naprawic ale nie dam juz rady bo mnie od siebie odsunal i ze nie rozumiem jak w pare dni z czulosci mozna postawic taka sciane miedzy nami i ze daje mu spokoj i odcinam sie, bo nie wylecze sie z tego nigdy gdy bedziemy mieli caly czas kontakt i od tej pory nie rozmawiamy.

Moi drodzy, przyznam ze jest mi bardzo ciezko, ciezko jest byc odrzuconym, czuc sie oszukanym. Gdzies w glebi łudze sie ze przez to ze tak go naciskalam o nastepna szanse, ze skakalam kolo niego, ze dawalam mu utrzymywac ze mna dalej kontakt to go odstraszalam jeszcze bardziej, a ze gdy urwe kontakt to moze zateskni, moze zrozumie, sam powiedzial ze moze bedzie tej decyzji zalowal, ale ze sie juz o tym nie dowiem. Gdzie po cichu licze ze jeszcze sie odzwie chcociaz to ja doprowadzilam do ostatecznego zakonczenia jakiegokolwiek kontaktu dla swojego dobra bo on ten kontakt chcial miec, ale wiem ze to takie pocieszanie siebie. Nie moge tylko zrozumiec tego jak nagle, z czegos fajnego mozna zrezygnowac, jak mozna oszukiwac samego siebie i przy okazji mnie przez 4 misiace ze cos z tego bedzie po czym w 3 dni zmienic zdanie. Tez zastanawia mnie to, ze chcial pozostac w kumpelstwie, co dziwilo wszystkich moich znajomych bo raczej powinien sam urwac kontakt zeby nie dawac mi zadnej nadziei i skrocic czas mojego cierpienia i nie zwazac na to czy ze ja prosze o jakies kolejne szanse, poprostu brzydko mowiac, olac mnie. Nie rozumiem jak mozna twierdzic ze nic sie nie czulo skoro i ta czulosc, plany, moje poznanie jego najbliszczego otoczenia wskazywaly inaczej. Przez ten brak odpowiedzi na pytania, dzis miesiac po jego decyzji ja nie moge sie pozbierac.

Z gory dzieki za wasze odpowiedzi, pocieszajace czy tez krytykujace mnie. 

Odnośnik do komentarza

Oj, dziewczyno, sama wkręcałaś w tę relację, a chyba wiesz, że facet to zdobywca. 

Choć akurat trafiłaś na takiego, co nie wie czego chce, do tego pracoholik, nie nadający się w sumie do związku. 

Nie masz czego żałować, bo z tej mąki nie było by chleba, więc definitywnie musisz o nim zapomnieć. 

Nie szukaj odpowiedzi na zadawane przez siebie pytania,  po co gdybać dlaczego tak czy inaczej mówił, nie ma to żadnego znaczenia. 

Odnośnik do komentarza

No tak , facet powie wszystko, każda bajkę. Ale mnie uderza co innego. Miałaś faceta, byliście na rozdrożu i wtedy poznałaś tego pracoholika. Ze swoim byłym daliście sobie czas, a wtedy już myślałaś o tym drugim. Może i nie poważnie, ale wiedzialaś że może być inny. Miałaś czas żeby rozwazyć czy nudzi ci się w tamtym zwiazku z byłym, czy teraz sytuacja jest taka ciekawa że może coś się zadzieje. Tym bardziej że ten drugi pracoholik jest taki  nieśmiały. Tak niedopuszcza do siebie, tak trzyma na dystans. Ale po alkoholu już wszystko mu puściło. Zrezygnowałaś ze związku z byłym z którym jak piszesz masz dobry kontakt i go utrzymujecie. A z tym pracoholikiem... cóż przeminęło z wiatrem na wichrowych wzgórzach. Facet nie dość że pracoholik, buduje dom czy mieszkanie wykańcza wszystko jedno. Chce cos osiągnąć w życiu przez pracę. No i fajnie. Ale...sama widziałas że w jego życiu nie było dla ciebie miejsca poza spotkaniami "na kawę na godziny". To bardzo miłe że chodził z tobą za rączkę, i nawet pocałował, przedstawił znajomym. Ale co z tego skoro facet jest skupiony na sobie i tylko sobie. Na pracy, pieniądzach. Podejście przyszłościowe, gdyby jeszcze na tyle dorośle i serio podchodził do ciebie. Bo jeżeli facet woli się odprężyć i wyszaleć na driftingu, czy na imprezie z kolegami zamiast poświęcić tobie ten czas, to jednak żaden materiał na partera, ale kolegę. Spotkac się na pogadanie, kawę, pójście na imprezę. I tyle. Takie wyproszone spotkania są poniżające tak samo jak wypytywanie i proszenie jego i jego znajomych żeby zminił zdanie i jednak żeby coś z tobą spróbował. Ostatecznie pod koniec twojej opowieści widziałm oczami wyobraźni jak facet odchodzi a ty za nim na kolanach lecisz jak na Jasną Górę ze złożonymi rękoma. Facet sam ci powiedział że nie był pewien i tak cie przetrzymał bo już wcześniej widział że nic z tego nie będzie. A ty mu się narzucasz najnormalniej. W zasadzie bym zrozumiała gdybyście byli nie wiem ile lat w związku, i znali swoje rodziny, mieszkali razem. A to to ciężko nawet nazwać związkiem. Ty chciał żeby to był zwiazek. Ten pracoholik cię zaliczył po pijaku i stwierdził że nie chce gadania nad uchem i pretensji o to że ma takie priorytety w życiu jak praca i imprezy z kolegami. Pzdr.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...