Skocz do zawartości
Forum

Ludzie nigdy mnie nie lubili, nie wiem dlaczego


Gość smutno mi bardzo

Rekomendowane odpowiedzi

Gość smutno mi bardzo

Nigdy nie mialam prawdziwych przyjaciol, paczke znajomych, jak podejrzewam dlatego ze nasi rodzice sie przyjaznili, potem doszlo pare osob. Kolezanki byly takie ze odbijaly mi chlopakow ktorzy mi sie podobali a ja glupia bylam im wierna jak pies i pomagalam im podrywac ich chlopakow, a gdy ktorys chcial ze mną cos, to informowalam kolezanke o niewiernym idiocie i co, nic nie mialam z tego.Cieszyly sie gdy cos zlego mnie spotykalo.Tylko kilka razy w zyciu bylam zaproszona na impreze, chlopaka oczywiscie nie mialam (jedynie kilka zaaranzowanych randek),kuzyn powiedzial mi w twarz ze mnie nie lubi,zapytany dlaczego,powiedzial ze jestem zamknieta w sobie.Ten sam kuzyn wczesniej byl dla mnie bardzo mily,potem wydało sie ze zrobił to bo nie chcial zeby w rodzinie byl kwas (sam tak powiedzial). A to nie jest prawda,moze dopiero kilka lat zaczelam sie troche izolowac od ludzi i byc smutna,ale jak widze ze ktos chce ze mna porozmawiac i okazuje akceptacje to staje sie radosna.Wciaz jestem zyczliwa,nie zgorzknialam na tyle by komus podkladac klody pod nogi czy nawet w myslach zle zyczyc.Nie wyzywam nikogo, nie mam uprzedzen, z kazdym chcialabym sie zaprzyjaznic ale widze jakis opor...nawet jesli pozornie ktos jest mily to nigdy naprawde i to nie sa moje urojenia, wielokrotnie sie o tym przekonalam.Boje sie krytyki jak ognia i unikam ludzi,nie podejmuje dzialan.Jak bylam mlodsza to zawsze mialam mnostwo pomyslow, wymyslalam rozne rzeczy i zabawy na podworku dla dzieci, i w szkole pomysly na rozne przedstawienia itp.Wydaje mi sie ze nie jestem glupia.Jeszcze zachowalam godnosc by nie zmuszac sie do niczego.Lubilam zartowac.Staje sie cyniczna ale walcze z tym jeszcze.. mam 26lat i ostatnio zaczelam myslec o samobojstwie, kiedys jeszcze mialam nadzieje ze mam zycie przed soba i bedzie lepiej ale 3 lata temu zmarl moj przyjaciel ktory byl bardzo podobny do mnie.Ciezko chorowal ale z usmiechem do tego podszedł,byl silny, traktowal chorobe jak przygode, cos przejsciowego, sam doktor mu powiedział,ze to niemozliwe przy takich wynikach zeby zyc i nie miec wiekszych objawow.On sam gleboko wierzyl ze to przejsciowe,mial takie piekne podejscie i...zmarł.Dosłownie z dnia na dzien, nie bylo gorszych wynikow, nic. Stracilam wtedy wiare w Boga calkowicie, bo nie moge pojąć jak ktos z tak silna wiara,komu udawalo sie wszystko dzieki tej wierze jak dziecko, wlasnie, mogl odejsc.To jednak prawda,ze czlowiek niekochany szybciej umiera.

Odnośnik do komentarza

No co mogę powiedzieć. Jak byłem dzieckiem matka oblewała mnie wrzątkiem. Brata doprowadziła do samobójstwa. Po wielu latach jedyna rzecz która mogła mnie uratować to kontakt z miłą dziewczyną. Pisała do mnie taka dziewięć miesięcy. Dużo mi pomogła. Jednak spacery po mieście uznała za zagrożenie dla niej z powodu jakichś zaburzeń które ona ma. Mnie to załamało tak bardzo że postanowiłem popełnić samobójstwo do dwóch lat od tej chwili, jeszcze tylko trochę wytrzymam. Już nie dam rady ponownie się zaangażować. Chciałem z nią tylko raz na kilka tygodni pochodzić po mieście i to by mnie całkiem wyleczyło.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...