Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Wyprany z ambicji i nadziei


Gość Aeh

Rekomendowane odpowiedzi

Moim problemem jest to, że nie mam już nadziei na lepsze jutro. Obecnie tylko egzystuję, czasem mam poważne spadki nastroju i o ile na codzień mam myśli o nienawidzeniu swojego życia lub o chęci śmierci, tak okazjonalnie zdarza się, że bierze mnie na rozpacz. Już raz wisiałem na telefonie zaufania, bezskutecznie próbując się dodzwonić przez ponad godzinę.

Ja od zawsze byłem nienormalny. Nie bawiłem się z innymi dziećmi, bo pierwsze 7-8 lat życia to była walka u logopedy z wadą wymowy, bym nie wylądował w szkole specjalnej.
Potem przez kolejne lata byłem zmuszony do życia jako outsider - nikt nie chciał ze mną trzymać, ponieważ byłem prześladowany w szkole. Najczęściej za bycie grubym, potem już tylko dla zabawy, bo ja i tak nie miałem jak się bronić i nie miałem wsparcia.
Miałem przez to zakrzywiony obraz siebie - 16 lat później odkryłem po zdjęciach rodzinnych, że wcale nie miałem problemu z nadwagą wtedy. Do prawie 100 kg doprowadziłem się sam z biegiem następnych lat i nie mam nic - siły, chęci, woli, by coś z tym zrobić, tylko czasem mam myśl, że przydałoby się zrzucić kilka kg.
W podstawówce i gimnazjum jeszcze próbowałem coś z tym walczyć, ale szkoła widziała problem we mnie, więc mama prowadziła mnie do psychologa, gdzie pracowano nad wyciszeniem mojego temperamentu i nerwów na ile się da. Bym był grzecznym, wzorowym dzieckiem. "Biją Cię w policzek? Nadstaw drugi".

W efekcie tego wszystkiego, jak wyjechałem na studia do innego miasta to dopiero wtedy czułem się "dojrzały na poziom początkującego licealisty".
Pierwsze studia były błędem, na które poszedłem zachęcany przez rodziców, sam nie wiedziałem co chcę w życiu robić (przez lata zamykałem się w pokoju, moim światem był internet i gry, bo to było moim azylem od świata). Zmusiłem się do ukończenia licencjatu straszony, że inaczej będę musiał wracać do rodzinnych stron. W międzyczasie moje życie diametralnie się zmieniło, zacząłem odżywać, rozwijać się i uderzyła mnie młodzieńcza głupota - poszedłem na drugi licencjat, na kierunek, gdzie się odnajdywałem, ale po nim mam papier, który nic nie znaczy na rynku pracy. Dopiero teraz myślę i czuję się dojrzały na tyle, na ile powinienem być przed rozpoczęciem studiów...

Tak więc aktualnie jestem nikim, dorabiam w kawiarni razem z innymi studentami i bez pomocy finansowej rodziców wiem, że w przyszłości wyląduję na ulicy.
Robię kurs zawodowy zaocznie, ale mam przeczucie, że nic to nie da, że i tak już będę do końca życia zerem i nieudacznikiem. Tym bardziej to boli, bo w końcu znalazłem miłość życia, a nie mogę myśleć o zamieszkaniu razem i założeniu rodziny plus bardzo możliwe, że ona za kilka miesięcy wyjedzie zagranicę za pracą.

A ja nadal, pomimo lat odkrywania siebie nie wiem jaka jest moja pasja, co bym chciał w życiu robić. Nie mam pomysłu na siebie, biznes. Czuję się jakbym się już poddał.

Tak po prawdzie mam tylko 2 powody, dla których nie targnąłem jeszcze na swoje życie.
1. Moja dziewczyna. Wiem, że moje samobójstwo zaowocowałoby i jej samobójstwem. Jestem jej pierwszym facetem, kochamy siebie wzajemnie i ona sama panicznie się boi momentu, gdy nadejdzie wybór, czy wyjeżdża ona szukać pracy w zawodzie zagranicą, czy zostaje ze mną tutaj - niestety, nie mam szans na żadną pracę na Zachodzie, bo nie mam wartościowych kwalifikacji, do biura imigranta nie wezmą, a od strony fizycznej leżę totalnie.
2. Moi rodzice. Wiem, że oni, a zwłaszcza matka, nie wytrzymaliby tego, że się zabiłem. Bo owszem, przez lata szkolne nie potrafili mi pomóc, ale potem oboje robili co mogli, by mi pomóc zacząć nowe życie i się ustawić.
Zawiodłem ich...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...