Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Czy mogę się skontaktować z terapeutą mojego partnera?


Gość m-ajka34

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem już bezsilna. Mój partner sprawia same problemy. Od około roku ma niezdiagnozowane bóle, chodzi cały czas po lekarzach, mówią mu że nic nie mogą znaleźć, mówię mu, że to wszystko płynie z psychiki, że to tu jest źródło problemu, że ma nerwicę. Od 8 m-cy chodzi na terapię, ale uważam, że ona nic mu nie pomaga. Nic nie zmienia w jego myśleniu. Każdą moją poradę, pomoc odrzuca, mówi, że jest osaczony. Dziś dzwoni i mówi, że miał kolejny napad lęku. Mówi, że pojedzie z tym na izbę przyjęć do szpitala. Każę mu najpierw jechać do domu, wziąć coś na uspokojenie. Dzwonię później, fakt - jestem zła i to słychać w głosie, ale to już jest ponad moje siły. Lata po tych lekarzach, próbuje tam znaleźć w sobie chorobę, chodzi na terapię, łyka jakieś leki na uspokojenie i to jest błędne koło. Nie da się z nim dogadać, nic zaplanować, bo mnie odtrąca, odrzuca, ja się wtedy wkurzam, bo to nie jest normalne. I żeby nie było: ja go nie osaczam! On to tak odbiera! Traktuje mnie jak wroga. Nawet teraz odrzucił słuchawkę, a jutro ma iść na 3 dni na kolejne badania do szpitala. Jak on mnie traktuje. Uważa, że nikt go nie rozumie, że wmawiam mu chorobę psychiczną. I wracając do tematu. Ja nie wiem co oni tam robią na tej terapii. W ogóle nie widać, że on zmienia swoje schematy postępowania. Dziś był i z tego nic nie wynika. Ja rozumiem, że to jest proces, ale ten facet prawdopodobnie nie jest w stanie do niego dotrzeć, a mój partner nigdy się na tę terapię nie otworzył. Czy ja mogę się skontaktować z tym terapeutą i powiedzieć, że z nim już jest naprawdę zle i ja nie wiem co mam robić. Żeby tak jak mówił mu wcześniej: namawiał go na jakąś hospitalizację i pójście do psychiatry. To jest takie błędne koło, że ja nie jestem w stanie mu pomóc, a on sam sobie. Jak się postępuje z takimi ludzmi?

Odnośnik do komentarza

Jakie to bóle? Kłocie w klatce piersiowej i pod sercem, silne napięcie mięśniowe, napady przeszywającego lęku, tak, że mówi, że boi się że zaraz umrze. Od roku chodzi od lekarza do lekarza i na samym końcu zawsze ktoś mu powie: powinien się pan przejść to psychoterapeuty. Były testy wydolnościowe, pełna diagnostyka wątroby, kolonoskopia, gastroskopia, pogłębione analizy krwi. Teraz je mnóstwo magnezu, bo miał robiony test tężyczkowy i wykryto tam silne napięcie mięsniowe. I jak tylko znajdą coś, np. podwyższony poziom cholesterolu, powiększony węzeł chłonny, od razu jest to dla niego dowód na to, że coś jest nie tak (w sensie, że na pewno to trop do choroby). Nie wiem, może ja nie nadaję się na jego partnerkę. Może wyobrażam sobie wspólne życie, jako wspólne problemy do załatwienia, konsultowanie tego razem, postanowienie: robimy tak i tak, raczej niż odrzucanie mojej pomocy, odcinanie mnie od informacji, brak rozmów, albo mina, że znowu coś chcesz. Może mam być tylko w roli opiekunki, być i milczeć? On o mnie nie dba, bo jest skupiony tylko na sobie. Może w tym szpitalu coś mu konkretnego wykryją, wtedy przecież będzie miał dowód na to, że miał racje.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...