Skocz do zawartości
Forum

Jak odpuscic. Moze to toksyczny?


Gość Isuniaplla

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Isuniaplla

Mam ze sobą problem. Mam chłopaka , ale on za bardzo się mną nie interesuje. Ciągle się ostatnio klocimy bo ja chcę więcej zainteresowania a on uważa że n je potrafi mi tego okazać chociaż mnie kocha. Ja reaguje bardzo emocjonalnie i wykanczam się nerwowo przez niego a on luz. Rzadko się spotykamy, rzadko rozmawiamy. Z jednej strony chciałabym zerwać, z drugiej strony nie umiem, nie potrafię nie ludze się ze bedzie lepiej. Ma ktoś radę co zrobić?

Odnośnik do komentarza

Moja droga,
Do szafowania pojęciem toksyczności, trzeba znać jej zależności. A tu nie tyle Jej nie ma, co problem leży zupełnie gdzie indziej w Waszej "raczkującej" relacji:

Różne są nasze cechy osobowości. Jedni z nas są bardziej emocjonalni, inni mniej. Ci pierwsi bardziej przeżywają konflikt na płaszczyźnie uczuć, drudzy – faktów i logiki argumentów. Bardziej emocjonalni często podsycają, „żywią” emocje i budują na nich oceny, oskarżenia, pretensje i wymówki. Słynne: ty znowu, ty zawsze, ty nigdy powstają najczęściej na bazie emocji. Na emocjonalność może nakładać się szybkość reagowania. Jedni z nas reagują szybko i gwałtownie, ale już po chwili im „przechodzi” i nie pamiętają urazy, natomiast u innych poczucie krzywdy, przykre uczucia i żale, zalegają długo. W poważnych sytuacjach, nawet latami. Jedni z nas są bardziej wojowniczy, drudzy – ugodowi. Jedni bardziej towarzyscy, inni – separatywni. Wszystko są to cechy naszej osobowości, których predyspozycje przynosimy ze sobą na świat w genach.

Kobiety są z Marsa...
Widzisz w tym Was i sposób co w tej sytuacji zrobić?
Może zamiast koty drzeć o tą kwestię, to pomimo tego, że rzadko się spotykacie i rzadko rozmawiacie przy okazjonalnych spotkaniach, to może faktycznie warto odwrócić tego sławetnego kota ogonem i zacząć konstruktywną rozmowę od podstaw?
Zapalnikiem w tym wszystkim u Was jest zapewne Twój werbalno - niewerbalny zwrot "domyśl się", którym nie tyle torpedują, co bezwzględnie sabotują właśnie kobiety nawet najlepiej zapowiadający się związek, już na samym jego początku.
Niewątpliwie Ty tak czynisz...
Płeć męska też, nie mniej jednak w znacznie mniejszym stopniu, bo faktycznie tak jest, że faceci potrafią ze sporym wyprzedzeniem znać finał przebiegu zaistniałych zdarzeń.
On wie o co kaman...
Wracam tu do tego, co już pisałem, czyli że trzeba rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać, a nie wysyłać sygnały morsem lub brailem, czy też po indiańsku będąc na dymku z papierosa "domyśl się!".
Powiesz, że to nie takie proste. A i owszem, nie jest proste, ale często zaczynając rozmowę zapominamy o rzeczy, której uczą się przedszkolanki na pierwszych swoich zajęciach, a bez której nie ma mowy o jakiejkolwiek rozmowie.
Czy partner/ka w ogóle nas uważnie słucha!!!!!!!
Reasumując, na podstawie opisu Twojej wypowiedzi, ciśnie mi się chyba najważniejsza z tego wszystkiego konkluzja - że z Twoim partnerem nadajesz na zupełnie innych falach. Nie tylko nie potrafiąc znaleźć wspólnego języka, i nie chodzi tu o dobór słów, ale o to, że rozmawiacie o kompletnie odmiennych i skrajnych rzeczach, nie próbując słuchać w ogóle siebie. Każde ciągnie w swoją stronę. Wygląda to tak, jakbyście się okopali na swoich stanowiskach i stojąc plecami do siebie obrzucali, po obwodzie Globu, argumentami, bo on ma się domyślić i basta!
Tak jak nie masz żadnych szans zmienić kogoś poza TYLKO sobą, tak się ma kwestia dialogu we dwoje.
I stawanie tu okoniem i tupanie nóżką nic nie da.
Trzymanie się z uporem maniaka wizji idealnego partnera niczym bohatera z kreskówek, to już w ogóle totalna paranoja.

Wcinanie się w słowo, wyrywanie zdań/wyrazów z kontekstu, a co gorsza wywlekanie brudów z przeszłości, by partnerowi dowalić po żebrach, to jest przejaw kuriozalnej by nie powiedzieć kretyńskiej dziecinady u dorosłego osobnika, bez względu na płeć, gdzie temat z wojny pod Grunwaldem nie został wyjaśniony za życia Generała Piłsudskiego, przy okrągłym stole jak nie na bramie Stoczni.
Ale co się dziwić skoro to Nasza o zgrozo przodująca myśl techniczna w relacjach międzyludzkich.

To nie toksyczność moja droga, to niedojrzałość do pewnych fundamentalnych kwestii w relacjach międzyludzkich... co zresztą mówi sam Jerzy Grzybowski w "nieporadniku małżeńskim"
"dlatego, że na ogół jesteśmy bardzo nieporadni w naszym codziennym życiu małżeńskim. Nie potrafimy kochać, nie potrafimy rozmawiać ze sobą, nie rozumiemy siebie nawzajem, jesteśmy nieprzygotowani do..."
każdej relacji społecznej i we dwoje włącznie, jeśli tych podstawowych i zarazem, fundamentalnych kwestii nie potrafimy przeskoczyć; razem i z osobna.

Odnośnik do komentarza

Też bym nie nazywała tego związkiem.W jakim celu jesteś z nim jeśli nie jesteś szczęsliwa.
Co tu zrywać jak razem mało rozmawiacie i mało ze sobą przebywacie.Szukaj taką osobę, która będzie odpowiednia dla Ciebie.Nie będziesz nic podpowiadała on sam będzie wiedział jak Cię uszczęśliwić.
I to jest miłość.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...