Skocz do zawartości
Forum

Nie odnajduję się w dorosłym życiu


Gość depresyjnazosia

Rekomendowane odpowiedzi

Gość depresyjnazosia

Witam
Na imię mi Zosia i piszę tutaj tak po prostu,żeby się wygadać. Rady nie szukam, bo na mój problem,żadnego sensownego rozwiązania nie widzę.
Od kilku lat nie najlepiej się czuję. Przestałam odczuwać pozytywne emocje, bardzo łatwo reaguję złością i ciągle jestem smutna. Problemem jest dorosłe życie, w które powolutku wchodzę i już widzę same wady. W tym roku będę kończyła studia, zamierzam iść potem do szkoły policealnej, pouczyć się do matury z biologii i rozpocząć inny kierunek,który bardziej mnie interesuje. Jednak po tych 3 latach studiowania wrobiłam sobie bardzo negatywną (a raczej smutną) opinie na temat dorosłości i ogólnie studiowania.
Zacznę może od tego,że nie jestem osobą niesamodzielną. Doskonale daje sobie radę z różnymi sprawami do załatwienia, gotować i zadbać o siebie też potrafię, więc to nie jest dla mnie problem, a wręcz cieszę się,że w załatwianiu własnych spraw nikt mnie nie wyręcza. Z nauką też nie mam problemów, uczę się dobrze i otrzymuję stypendia naukowe.
Problemem są dla mnie kontakty międzyludzkie. Po 3 latach na studiach nadal nie mam z kim wyjść na piwo, czy porozmawiać podczas przerw. Całe dnie spędzam w akademiku nudząc się. To nie jest tak,że nic z tym nie robiłam. Próbowałam zagadywać do tych ludzi, wkręcić się w rozmowę ale oni mają mnie totalnie gdzieś. Nikogo tutaj nie obchodzę, dosłownie. Mam wrażenie,że tak już będzie zawsze. Bardzo brakuje mi tej typowo szkolnej atmosfery, gdzie każdy w klasie był ważny, nawet jak ktoś odstawał to i tak znalazły się dobre duszyczki,które z taką osobą czasem porozmawiały, brakuje mi nauczycieli,których interesuje co się z nami dzieje, brakuje mi nawet tych sytuacji, kiedy kłótnie, bójki, czy dziwne zdarzenia nie umykały pedagogom. Brakuje mi luzu na lekcjach, rozmów z nauczycielami i partnerskich relacji. I wreszcie, brakuje mi normalnych, wyluzowanych rówieśników z poczuciem humoru. Brakuje mi tych wieczornych wyjść raz na miesiąc pod wiadukt z tanim winiaczem, rozmów o głupotach i ciekawych przygód, jak zaczepianie ludzi (w sensie pozytywnym) i poznawanie w ten sposób nowych osób. Na studiach boleśnie przekonałam się, że nic dla nikogo nie znaczę i że mojej nieobecności nikt by nie zauważył. To potwornie boli.
Nikt się nie interesuje,czy istniejesz i co się z tobą dzieje. Masz zaliczać. Tylko to się liczy. Lub siedzieć bezczynnie na wykładach, gdzie wykładowca gada przez 1,5 godziny, nie nawiązuje prawie żadnego kontaktu ze studentami i tak dzień w dzień. Studenci wcale nie lepsi, nie jest tak jak ludzie opowiadają, że imprezy, fajni ludzie, nic z tych rzeczy! Ci ludzie nawet nie są zainteresowani rozmową ze mną. Kiedy zagaduję do kogoś, to ta osoba wydaje się nie słuchać, potakuje tylko i tyle. Moje kontakty opierają się tutaj na zasadzie przysług, czysto przedmiotowe są, bo nikt nie jest zainteresowany niczym więcej. Próbowałam wkręcić się w towarzystwo kilku osób, to bez wzajemności. Owszem, kiedy zagadywałam to z łaski swojej odpowiadali ale to za każdym razem ja musiałam zaczynać rozmowę, gdy tego nie robiłam to mogłam sobie stać bezczynnie przed salą i nikt sam nie podszedł. Nie jestem typem desperatki, nie daję się wykorzystywać, więc odpuściłam, bo nie mam zamiaru się prosić o łaskę tych ludzi. Mam specyficzny charakter ogólnie. Jestem osobą bardzo spontaniczną, trochę nadpobudliwą. W szkole zawsze przyjmowałam rolę błazna klasowego,która mi odpowiadała, bo mam duże poczucie humoru i lubię się śmiać. Na studiach jednak trafiłam na samych sztywniaków. Nikogo nie śmieszą moje żarty, nie potrafię się totalnie zestroić z tymi ludźmi, atmosfery nie mogę rozluźniać, bo to "już nie wypada". Wykładowcy traktują nas jak dorosłych 40 latków, skrajnie odpowiedzialnych i poważnych i odnoszę wrażenie,że niektórym naprawdę do tego niedaleko. Tematów ze studentami też nie mam. Brakuje mi w tych rozmowach luzu, swojskiej atmosfery i gadania na ciekawe tematy. Zamiast tego jak już raz na rok do kogoś zagadam, to dostaję 10 minutową rozmowę o drodze na Śląsk, korkach i krzywej jezdni, albo ładowarkach do telefonu, różnych typach tych ładowarek i w kółko takie nudne tematy i to wszystko w takim naukowym, elokwentnym języku, że normalnie wolę się wycofać z tej rozmowy, bo czuję się jak debil. Każdy z was pewnie pamięta sytuacje, za dzieciaka,kiedy to siadało się przy stole i dorośli gadali. O takich nudnych rzeczach,że rzygać się chciało. Dokładnie tak się czuje wśród studentów. Porażka...
I ten wszechobecny egocentryzm. Owszem, każdy jest trochę egoistą, to nawet w sumie dobrze ale to co się tutaj odprawia przekracza wszelkie granice dobrego smaku. W liceum mieszkałam przez pewien czas w internacie i atmosfera była nieziemska. Już w pierwszy dzień po wprowadzeniu się, zapukali do mnie ludzie z chęcią integracji. Każdy był ze sobą na "cześć", bywały wspólne wypady na miasto, a i współlokatorkę miałam ciepłą, miłą i życzliwą. Teraz mieszkam w akademiku i jest totalnie na odwrót. Ludzie się unikają, imprezy są tylko w zamkniętym gronie, zamiast normalnego, ludzkiego kontaktu panoszy się donosicielstwo, a moje współlokatorki to takie egoistki, że szok. Pokój mamy malutki, ledwo się mieścimy we dwójkę ale ze sprzątaniem jest problem. Dzisiaj się wkurzyłam, wysprzątałam cały pokój i mówię o tym swojej współlokatorce, gdy przyszła z zajęć i uprzedziłam ją,że teraz będzie jej kolej,żeby posprzątać, to dowiedziałam się, że ona ostatnio sprzątała ale "swoją część". No w szoku byłam... Te pokoje są tak malutkie, że ona chyba musiała linijką te śmieci rozdzielać, żeby nie daj boże nie posprzątać czegoś po mojej stronie... Nie wspomnę już o tym,że z nią również nie mam kontaktu,bo siedzi zajęta sobą i przez całe dnie poza "cześć" i "pa", albo "mogę pożyczyć.." nie zamieniamy ani jednego słowa. Próbowałam zagadywać ale kiedy okazało się,że laska potrafi rozmawiać tylko o sobie to zrezygnowałam.....
Czuje się tutaj niechciana. To duży problem dla mnie. Jestem totalnie samotna na studiach, nie mam do kogo gęby otworzyć. Pozostaje też świadomość tego, że tak będzie chyba zawsze... Próbowałam integrować się w innych miejscach w mieście,w którym studiuje ale ludzie są dosłownie wszędzie tacy sami. Wszędzie ten sam schemat komunikacji, czyli płytka,egoistyczna towarzyskość na zewnątrz,a w środku bezgraniczne poczucie odpowiedzialności i niezdolność do wyluzowania.
Tak to odbieram. Czy tak będzie już zawsze? Wydaje mi się,że jestem niedojrzała przy tych ludziach, że nie osiągnęłam tego poziomu dorosłości i dlatego ich nie rozumiem -__- Już trzy lata po liceum,a ja wciąż myślami jestem w tamtym okresie, z tamtymi ludźmi i tamtą atmosferą....
Nastrój na tych studiach mam fatalny. Częste wahania nastroju, brak pozytywnych uczuć, ciągła nuda, dodatkowo zaczęłam objadać się słodyczami, jem mniej więcej reklamówkę słodyczy dziennie, za każdym razem jak trochę posmutnieję... Mam w sobie ogromne pokłady, niewyładowanej energii, ciągle mnie nosi, żeby dodać jakiś śmieszny komentarz na zajęciach, albo rozluźnić atmosferę, albo po pierwsze i tak nikogo to nie śmieszy, po drugie "nie wypada",a po trzecie mam tak słabe kontakty z tymi ludźmi i tak rzadko się odzywam, że i tak wyszłabym teraz na dziwaczkę. Mam wrażenie,że nie wolno mi być sobą.
Porażka..

Odnośnik do komentarza

Wydaje mi się, że pesymizm to twój największy problem. Powinnaś zacząć myśleć pozytywnie. Piszesz że studiujesz i niezbyt ci się to podoba? Ogólnie dorosłe życie ci się nie podoba? Niestety. Życie dorosłe nie jest usłane różami. Piszesz że czujesz się strasznie osamotniona. Piszesz że wszyscy ludzie mają cię gdzieś. Nie sądzę że wszyscy. Przestań się tak nastawiać. Czy przypadkiem nie jest tak, że chcesz być za wszelką cenę w centrum uwagi? Ciągle potrzebujesz żeby ktoś się tobą opiekował i ci pomagał? Jeżeli czujesz się samotna jedno co ci mogę doradzić. Poszukaj na studiach kogoś, kto będzie siedział/a samotnie. Podejdź i zapytaj coś w stylu czego się uczy, pogadaj coś o egzaminach. Może się zakumplujecie. A może masz jakiś znajomych z czasów szkolnych? Jeżeli sobie nie radzisz możesz zawsze zgłosić się do psychologa.

Odnośnik do komentarza

słuchaj, nikt nie każe Ci siedzieć z ludźmi, którzy się tobą nie interesują, spróbuj zaangażować się w projekty, zabawy, eventy, grupy wydziałowe, ogólnouczelniane, w coś co Ty sama wybierzesz

owszem, dorosłość nie jest kolorowa
jednak plusem jest to, że w większości to Ty wybierasz znajomych, kierunek, motywacje

problem jest wtedy, kiedy nie jesteś w stanie pokierowac swym życiem

u Ciebie z tego co widze, to tego problemu nie ma :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...