Skocz do zawartości
Forum

Brak sensu, motywacji. Niechec do wszystkiego.


Jdm606

Rekomendowane odpowiedzi

Ciezko mi w ogole zaczac ten temat...ale czuje ze moj stan sie pogarsza i zdaje sobie sprawe ze musze temu jakos zapobiec i poradzic sobie z tym. Mam 21 lat. Od ok 3-4 lat powoli zaczalem tracic motywacje do jakiejkolwiek czynnosci. Spedzalem bardzo duzo czasu przed komputerem grajac w gry i produkujac muzyke (to chyba jedyna rzecz ktora lubie lecz i do tego powoli trace chcec i motywacje). Zaczelo sie od tego ze nie chcialo mi sie uczyc juz w szkole. Nie bardzo widzialem w tym sens po co mam ja w ogole konczyc. Zaczalem coraz mniej wychodzic z domu. Gdy znajomi zapraszali mnie na imprezy ja odmawialem wymyslajac dziwne wymowki. Zwyczajnie nie chcialo mi sie do nich jechac. Nie widzialem w tym sensu. Wracajac do czasu sprzedzanego przed komputerem... Myslalem ze to uzaleznienie i moze i nim jest lecz nigdy nie mialem skrajnych przypadkow ze musialem usiasc przed komputerem. Bez problemu moglem sie od niego oderwac inp w tym czasie ogladalem film w telewizji czy zwyczajnie spalem. Tak ostatnio na spanie spedzilem duzo czasu. Cale wakacje przed 2 rokiem studiow spalem cale dnie nie mialem checi wstawqc ani potrzeby. Spalem zazwyczaj do 15-18 by nastepnie wstac i zjesc cos a nastepnie usiasc przed komputerem pograc lub obejrzec jakis film. Lecz ostatnio od jakos pol roku i do tego powoli trace checi. Nudza mnie juz gry. Nie chce mi sie tworzyc muzyki co kiedys bardzo lubilem i z czym wiazalem maja przyszlosc. Siedzenie przed komputerem bylo ostatnia rzecza na ktora mialem chcec do dnia dzisiejszego. Na codzien studiuje. Kierunek wybrany chyba z przymusu bo nie bardzo mnie interesuje ale uczescxam na niego zeby jak najdluzej przeciagnac "wolne" od koniecznosci podjecia pracy. Mimo ze zdaje sobie sprawe ze moglbym za ta prace dostac pieniadze lecz nie widze sensu bo i tak nie wiem na co je mialbym wydac. Mieszkam z mama bo ojciec znalazl sobie kochanke i od 2 lat sie rozwodza. Zyje z utrzymania mamy i alimentow ojca. Zdaje sobie sprawe ze to nie bedzie trwalo wiecznie ale nie mam chceci ani motywacji by cos z tym zrobic. Zyje chwila nie mysle o konsekwencach jutro. Wiem ze np za 3-4 lata jezeli skoncze te studia to i tak nie bede wiedzial co ze soba zrobic. Od paru miesiecy zaczalem miec problemy ze snem. Chodze jak zombie. Kladac sie do lozka o 1-2 zasypiam ok 4-5 gdzie o 7-9 wstaje na zajecia na uczelnie. Kladzenie sie o 22-24 nie pomaga wcale. Ostatnio zaczalem sobie zdawac sprawe ze wlasciwie nic moja egzystencja nie wnosi nic do swiata czy zycia moich bliskich. Jestem dla nich ciezarem. Wszyscy znajomi wokol zaczynaja zakladac rodziny, podejmuja prace pelno etatowe staja sie samodzielni gdy ja nie mam checi ani motywacji by zrobic to samo. Cierpie na prokrastynacje o ktorej wyczytalem w internecie. Odkladam wszystko na ostatnia chwile. Majac sesje w 1 roku studiow uczylem sie do egzaminow kilka godzin przed bo nie chcialo mi sie tego robic wczesniej. Wolalem obejrzec film czy pograc czy pospac do poludnia w niedziele przed poniedzialkowym egzaminem. Ze znajomymi spotykam sie bardzo rzadko bo zazwyczaj nie mam checi. Nie mam dziewczyny, drugiej polowy dla ktorej moze znalazl bym jakis sens by cos zrobic ze swoim zyciem. Zdaje sobie z tego sprawe ze musze cos zrobic teraz bo pozniej bedzie za pozno ale jednak nie znajduje na to motywacji ani checi. Nie mowie nic o moim problemie mamie nie chce by sie martwila bo eystarczy jej emocji ze spraw rozwodowych od 2 lat. A takze ciezkiego stanu zdrowia babci -jej mamy. Czuje ze moj problem nie jest tu priorytetem. Ze bezemnie i tak by sobie poradzili a nawet moze byloby latwiej w koncu to 1 darmozjad mniej. Boje sie tez isc do lekarza z tym. Bylem wychowywany w rodzinie gdzie nie zbyt otwarcie mowilo sie o emocjach i uczuciach przez co teraz mam obawy o moich przemysleniach z ostatnich paru tygodni mojej wlasnej mamie. Najblizszej osobie w moim zyciu ;/ A co dopiero jakbym mial z tym pojsc do specjalisty. Wiem ze moglby mi pomoc jednak to nie zmienia faktu ze krepowalbym sie mowic o tym obcej osobie...siedze teraz w lozku i pisze ten temat z telefonu z lzami w oczach bo wlasnie zdalem sobie jeszcze bardziej sprawe jak zepsulem sobie zycie i jak dalej bedzie to mialo miejsce...Nie widze sensu w niczym. Wstaje jade na zajecia wracam gram lub ogladam filmy albo ide spac do dnia kolejnego i tak przez caly miesiace, lata. Juz nawet sam fakt ze ciagle dzien w dzien dzieje sie to samo ze moj dzien wyglada tak sprawia ze zaczynam dostrzegac brak sensu w tym. Czuje znudzenie i zmeczenie tym. Najchetniej to byl caly czas spal. Lubie gdy snie bo jestem wtedy w innym lepszym swiecie. Czesto rano gdy przerywam sen szybko staram sie zasnac by znow do niego powrocic. Co do mojego stanu fizycznego i zdrowotnego... Nie mam problemow z waga mimo ze ciagle jem duzo a mam 0 ruchu. Doslownie brak jakiegokolwiek wysilku fizycznego poza poruszaniem sie. Od pewnego czasu zaczalem miec czeste bole glowy. Ale nie takie jakie mialem kiedys od czasu do czasu. Teraz jest to inny bol jakby w calej czaszce. Ciezko to wyrazic slowami... Mam takze dziwne manie jezeli chodzi o "zle wydarzenia" czesto wyobrazam sobie ze cos mi sie moze stac lub moim bliskim i czuje sie wtedy bardzo zle. Np boje sie ze podczas snu moge w jakis malo fortunny sposob skrecic kark lub cos w tym stylu. Czuje ze powinienem konczyc ta wypowiedz juz dawno lecz...jest tyle jeszcze do opowiedzenia ;/ Naprawde pogubilem sie i nie wiem co mam robic i jak na to znalesc checi i motywacje...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...