Skocz do zawartości
Forum

nie czuję się bezpiecznie


Gość nijakiczlowiek

Rekomendowane odpowiedzi

Gość nijakiczlowiek

Witam wszystkich

Chciałabym opisać tu swoją sytuację, bo to mnie powoli przerasta.
Mój problem jest taki,że boję się dosłownie wszystkiego.. Tzn. nie chodzi mi tutaj o jakieś ataki paniki czy fobie, bo czegoś takiego nie mam ale o taki ogólny strach przed ludźmi, podejrzewanie ich o złe zamiary.
Może zacznę tak:
Otóż żyje mi się na co dzień normalnie. Wychodzę z domu na uczelnie i nie unikam swoich obowiązków. Mam coś załatwić, załatwiam, mam do kogoś zagadać/zadzwonić robię to i jestem,że tak to nazwę przyzwyczajona, nie myślę wtedy o tym strachu, bo skupiam się na czymś innym. Także życie to uczelniane mam w miarę poukładane. Z nauką problemów nie mam żadnych.
Więc o co chodzi.
Mianowicie, boję się ludzi w ten sposób, że mogą mi wyrządzić krzywdę psychiczną i fizyczną. Wszyscy wiemy, że gwałty i morderstwa się zdarzają ale ja się tego serio boję. Tym bardziej, ze moja sytuacja nie przedstawia się za ciekawie. Mam ubogie życie towarzyskie, jednocześnie prowadzę trochę nocny tryb życia, wychodzę często nocą do sklepu itp. oczywiście za każdym razem sama.
Raz zdarzyło mi się,że niedaleko domu zostałam pobita przez dwóch wyrostków. Może trochę przesadzam, nikt mnie nie uszkodził, nie mniej jednak zostałam zaczepiona i zmuszona do fizycznej obrony, tak to nazwę. Ta sytuacja jest jednak bez znaczenia bo ja mam takie schizy od dziecka i tu się może cofnę.
Nie pochodzę z patologicznej rodziny. Nikt w domu nie pił ani mnie nie bił, moi rodzice to spokojni, zrównoważeni ludzie, osoby o takich bardziej flegmatycznych temperamentach, w każdym razie nie ma w moim domu nawet większej spontaniczności czy "emocjonalności". Co nie znaczy,że rodzice są zimni, nie, po prostu lubią ciszę i spokój.
Jednak ja od dziecka zawsze miałam problem z zaufaniem, nawet im. Np. kiedyś zginął nam kot w nocy i mama wzięła latarkę i poszła do lasu go poszukać. Spytała się mnie czy chcę z nią iść to ja poważnie byłam przerażona,że ona mnie w tym lesie zabije. Oczywiście nie poszłam.
Nigdy też nie lubiłam się przytulać, zawsze się wyrywam, bo mam wrażenie, że dana osoba chce mnie udusić. To samo tyczy się chodzenia do lekarzy czy fryzjera (z fryzjerem tylko za dzieciaka miałam problem, teraz minęło). Powinnam iść się zbadać do ginekologa, bo nigdy nie byłam no i do dentysty iść z chorym zębem ale odkładam to już parę lat, bo nie lubię sytuacji,w których jestem krępowana, bez możliwości ruchu i zdana na jedną, konkretną osobę. Mam wrażenie,że jestem całkowicie zależna od kaprysów tego człowieka.
Zawsze też sztywniałam na widok np. pracujących ludzi z niebezpiecznymi przyrządami, np. piłą mechaniczną czy siekierą albo jak szłam w lesie i obok mnie przechodził jakiś facet to się poważnie bałam,że mnie tam zabije.
Dodam,że nie oglądam i nie oglądałam horrorów, więc te lęki nie są stąd.
Teraz np. moje poczucie braku bezpieczeństwa objawia się tym, że nie mogę nikomu zaufać i ludzie nawet bliscy nie sprawiają,że czuję się bezpiecznie. Podam jakiś przykład...Kiedyś wyzywał mnie jeden chłopak z mojego miasta (swoją drogą znęcano się nade mną od czasów przedszkola do liceum ale tylko psychicznie) no to poprosiłam kuzyna,żeby coś z tym zrobił. Kuzyn postanowił go trochę postraszyć i poszedł ze mną i dość sporą grupką swoich kumpli bo wtedy był z nimi akurat na mieście, do domu tego chłopaka. No, sprawa została załatwiona, wszystko ładnie pięknie ale ja do teraz mam wątpliwości i miałam wątpliwości jak z nim tam szłam. Teoretycznie każda normalna osoba powinna czuć się bezpiecznie wśród większej ilości ludzi (to pewnie dlatego nastolatki w nocy chodzą w grupach lub popełniają przestępstwa grupowo) ale ja idąc do tego chłopaka czułam się tak jakbym szła tam sama. Rownie dobrze mojego kuzyna mogłoby tam nie być. Tak samo serce mi waliło na myśl o spotkaniu tego gnojka no i byłam przekonana,że on jak sobie zachce to i tak będzie mnie przezywał dalej. Wiadomo, że tak logicznie to mało prawdopodobne, bo ten chłopak to nie żaden twardziel ale kozaczek,który sapie do słabszych,a silniejszych się boi, niemniej jednak tak się właśnie czułam.
Jeśli chodzi o związki z ludźmi to tu leże i kwiczę. O facetach nie wspomnę, w związku nigdy nie byłam ale nie odczuwam takiej potrzeby,również unikam towarzystwa mężczyzn jak ognia. Poznałam w życiu kilku sympatycznych gości ale nie odczuwałam potrzeby podtrzymywania tej znajomości jak sądzę głównie ze względu na płeć. Nie lubię rozmów zabarwionych seksualnie, mam wrażenie od razu,że taki typ to zboczeniec i po sprytnym podejściu mnie tak czy siak kiedyś mnie wykorzysta jak mu nie dam z własnej woli. Ale ten temat omińmy, bo za facetami naprawdę nie tęsknię, to chyba jedna z nielicznych dziedzin życia,która mi nie przeszkadza.
Wolę kobiety, bo tu jak któraś coś mi zrobi to zawsze mam szansę oddać, nie jestem bezbronna.
W związkach z ludźmi nie ufam nikomu i dla mnie każda relacja to taka jakby gra.. W sensie, jestem czujna i wyłapuję sygnały jak ktoś zachowa się nie tak, wtedy się mszczę. Wiem, że to okropne ale ja tak się boję i jednocześnie jestem tak wściekła,że nie toleruję żadnych najmniejszych konfliktów, od razu to się przeradza w wojnę. Jak ktoś zrobi coś nie tak, chamsko się odezwie, czy obrazi mnie to oddaję z nawiązką. Wiem,ze to zabrzmi jak przesada ale czuję,że w takich momentach byłabym w stanie zabić, totalnie mnie mnie napada takie uczucie, że myślę sobie "a co mi tam, ukradnę jej coś na złość, pobiję go, wiem,że mogę mieć problemy ale jeśli dam sie zdominować to ta osoba poczuje,ż ma władzę nade mną i spieprzy mi życie, muszę więc wygrać każdym kosztem".
Raz koleżankę dusiłam na imprezie sznurowadłem. Ona coś powiedziała, przedrzeźniała mnie, mi się ta paranoja włączyła i zaczęłam ją oskarżać,że coś do mnie ma, ona chyba nie załapała,że ja nie żartuję tylko serio tak myślę i dalej mi dokuczała. Pamiętam,że wpadłam w ten szał, przed oczami miałam tylko to,żeby się obronić i ją uciszyć. Nie interesowało mnie nawet gdie jestem, że jest mnóstwo ludzi w pobliżu, że mogę mieć kłopoty, dosłownie nie widziałam tego, mój umysł był skoncentrowany na niej. Wzięłam sznurowadło z butów i zaczęłam ją dusić. Nic się nie stało, bo mnie odepchnęła i pozostali znajomi zaczęli też reagować ale miała potem siny ślad na szyi. Dosłownie bym ją chyba udusiła, to było mega dziwne uczucie.
Pomijając takie skrajne sytuacje to np. jestem osobą,która wszystko robi sama. Nie potrafię kogoś poprosić,żeby np. wpisał mnie na listę na wykładzie kiedy akurat nie mogę iść, bo coś mi wypadło, tylko dlatego,że wiem, że ta osoba tego nie zrobi i mnie nie wpisze. Nigdy nie pożyczam ludziom pieniędzy ani swoich przedmiotów np. książek, bo wiem,że nie oddadzą.
Skąd się u mnie takie coś wzięło? Jest to uciążliwe dla mnie, boję się,że umrę z takim strachem albo mnie gdzieś wsadzą, bo coś odwalę ;/
Myślę nad wizytą u psychologa.. ten lekarz przynajmniej nie dotyka.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...