Skocz do zawartości
Forum

Fobia szkolna, nerwica, depresja ?


Gość grocha

Rekomendowane odpowiedzi

Witam! Mam 18 lat, od kilku miesięcy jestem w strasznym psychicznym stanie. Zaczęło się to w zimę, kiedy nie miałam na nic siły, ochoty, motywacji, przesypiałam całe dnie - zupełna odwrotność "normalnej" mnie, aktywnej, z dniem wypełnionym po brzegi i uśmiechem na twarzy przez cały dzień, bez względu na wszystko. Zawsze zarażam otoczenie pozytywnym nastawieniem i gotowością stawiania czoła przeciwnościom. W zimę był taki skrajny okres, że tego zupełnie nie było, nie miałam siły nawet na swoje pasje, uciekałam od ludzi z małymi wyjątkami, bo co drugie słowo, ruch innych, mnie denerwowało i tak też reagowałam. Później była przerwa świąteczna, trochę odpoczęłam i zaczęłam się naprostowywać, czekać na wiosnę. Walczyłam, żeby znów otworzyć się na ludzi, spełniać się w dziedzinach, które zawsze mnie motywowały i były wybawieniem. Dla otoczenia znów stałam się zapasem optymizmu, ale wewnętrznie wcale nie jest lepiej. Owszem, mam swoje odskocznie, które dają mi satysfakcje, cieszą, którym mogłabym poświęcić każdą wolną chwilę, ale szkoła jest moim okropnym problemem.
Może zacznę od tego, że jestem w typowo "kujońskiej" szkole, a niekoniecznie tego chciałam. Lubię się uczyć, ale jestem typem, który sam sobie organizuje życie, który sam się ze sobą rozlicza, który robi wszystko dla siebie, dlatego nagonka na oceny nie jest dla mnie przyjemną atmosferą i chociaż chciałabym z całą mocą odpowiedzieć, że nie wywiera to na mnie wpływu, bo "wiem swoje", to jednak zdaję sobie sprawę, że ma to jakiś na mnie wpływ.
Wszystko jest ze mną dobrze, do momentu, kiedy pomyślę o szkole. Od razu kołacze mi serce, boli brzuch, nienaturalnie oddycham (szybko, ale jakby "podduszam" się na wysokości gardła), odczuwam okropny niepokój, łzy cisną się do oczu. To nie jest konkretna reakcja na klasówkę czy jeden przedmiot, na sam fakt.
Nie potrafię się uczyć. Nie potrafię się skupić, na co dzień robię minimum, które zajmuje mi więcej, niż jak kiedyś, kiedy robiłam wszystko. Czytam i nie przyswajam. Czytam i nie rozumiem. Nie mogę się zabrać za naukę. Nawet kiedy mam wspaniały dzień, taki, jaki lubię: aktywny, i siadam do biurka zmotywowana, bo naprawdę MAM OCHOTĘ się uczyć, zaraz dopada mnie to samo. Jak budzę się rano, płaczę, jak już uda mi się wstać, jeszcze milion razy walczę z pokusą powrotu do łóżka. Idąc do szkoły, mam łzy w oczach. O ile uda mi się faktycznie wyjść z domu. Jak już w niej jestem, jest lepiej, ale jak pojawia się temat stricte nauki, to pojawia się to samo. Na zmianę - cierpię na bezsenność, a kiedy indziej śpię kilkanaście godzin dziennie (reakcja obronna - już nie chce mi się spać, ale boję się wstać i stawić czoła światu).
Czuję się beznadziejna, czuję się jakby ktoś mnie wymienił na kogoś innego. Nie mieszkam z rodzicami, wynajmuje pokój - w zeszłym roku prawie nie było mnie w domu, bo nie miałam takiej potrzeby. Teraz minęło kilkanaście godzin odkąd wróciłam z domu po świętach i już marzę głównie o tym, żeby tam wrócić, bo jest spokój i bezpiecznie.
Nie radzę sobie ze sobą, od 4 godzin próbuję przeczytać kilka stron podręcznika - na więcej nie liczę - ale kończy się kilkoma słowami, płaczem. Jutro rano zrobię wszystko, żeby pójść do szkoły, pomimo nieprzygotowania, bo wiem, że jeśli nie pójdę, będzie jeszcze gorzej (poza tym już mam trochę do nadrobienia ), ale wiem że to będzie walka.Z drugiej strony nie potrafię zasnąć, żeby chociaż się wyspać, ze świadomością, że nie próbowałam do ostatniej chwili czegoś zrobić.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...