Skocz do zawartości
Forum

Yonka1717

Użytkownik
  • Postów

    1 521
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Treść opublikowana przez Yonka1717

  1. Zgadzam się, ale... Jaką energię, chyba negatywną? Jeżeli ktoś rozpoczyna nową znajomość od wylewania swoich żali i zwierzeń, jak to był w życiu nieszczęśliwy, to jaka to energia? W przypadku autorki prawdopodobnie, tak własnie było. ...czyli zaczęła od zwierzeń bynajmniej nie pozytywnych. Tak, jak napisałam; oczekiwała wsparcia od samego początku i tego, że on będzie jej osobistym terapeutą. Ja absolutnie nie miałam na myśli sfery intymnej, bo jeśli ludzie dopiero poznają się, to temat intymności, czyt. seksu w ogóle powinien zostać pominięty. Autorka napisała, że kazała czekać tym facetom na to, aż ona się otworzy. Czyli, jak zrozumiałam będzie wesoła, kontaktowa, będą się spotykać, mile spędzać czas itd, po to, żeby po prostu poznać się. Seks? Powinien pojawić się wtedy, gdy ludzie znają się dobrze, ufają sobie, są w związku, a związek to bliska relacja, której nie można nawiązać po kilku spotkaniach. Jeżeli owi absztyfikanci autorki od razu nawiązywali do seksu, to powinni być z gruntu skreśleni. Związek, to nie podpisanie cyrografu po np drugim, czy trzecim spotkaniu "od teraz jesteśmy w związku, z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli z seksem w komplecie" ? To tak nie działa. Nawet osioł ze Shreka powiedział napalonej smoczycy "nie tak od razu do intymnego pożycia" ? Ja zrozumiałam, że w przypadku autorki, faceci byli nią zainteresowani, tymczasem ona zaczynała od swoich kompleksów i stanów depresyjnych, była mało aktywna, nie wychodziła z inicjatywą, wręcz trzymała ich na dystans, ze względu na zakodowany brak otwartości, do tego oczekiwała cierpliwości i tego czekania, bo ona taka biedna i wrażliwa. I nadal nie rozumie dlaczego oni uciekają.
  2. Nie dramatyzuj. Skąd wiesz, że Twojego faceta tak bardzo zabolałoby, gdyby dowiedział się, że byłaś w związku? Jeśli tak byłoby naprawdę, tzn, że nie jest on tak fantastyczny, jak go postrzegasz. Fakt, że on jest prawiczkiem, nie oznacza, że Ty obowiązkowo musisz być dziewicą. Masz prawo do przeszłości, do związków przed nim. Każdy ma swoje życie i nie widzę powodu, żeby się porównywać. Nie musisz kłamać, ale też nie masz obowiązku opowiadać mu wszystkiego ze szczegółami. Wydaje mi się, że wystarczy, że powiesz mu, że byłaś w związku, który był pomyłką, byłaś młoda, przeżywałaś traumę po śmierci rodziców i dałaś się zmanipulować znacznie starszemu od Ciebie i żonatemu facetowi. (tego bym nie ukrywała, żeby za jakiś czas, gdy ktoś mu doniesie, nie był zaskoczony). To tyle, żałujesz, że w to weszłaś, ale byłaś młoda, naiwna i w trudnej życiowej sytuacji, jednak jest to dla Ciebie zamknięty temat. Nie musisz mu mówić kto to był, ani odpowiadać na dociekliwe pytania. Jeśli będzie miał jakiekolwiek pretensje, robił Ci wyrzuty, wypominał, lub co gorsze, dręczył z tego powodu, tzn, że trafiłaś na dupka. Absolutnie nie pozwól, żeby wpędził Cie w poczucie winy, a przede wszystkim Ty musisz pozbyć się wyrzutów z powodu przeszłości.
  3. Yonka1717

    Sen

    Zgadzam się z powyższymi radami. Przestawiłeś się na takie, a nie inne godziny snu. Po za tym, jako dorosłemu facetowi, 10, czy 12 godz snu nie jest Ci potrzebne, bez przesady. Nie wierzę, że np po 7 godz snu nie słyszysz budzika. Oprócz telefonów, które mają dość delikatny sygnał, kup sobie budzik, który umarłego na nogi postawi. Radiobudziki też mają sygnał po byku i koniecznie ustaw te budzili daleko od łóżka, nastawiając je np co 15 min. Loraine napisała o ćwiczeniach, ok, ale jeśli przez cały czas, gdy nie spisz przesiadujesz przed komputerem, to same ćwiczeni, to jednak za mało. Powinieneś zacząć kłaść się spać wcześniej, a żeby zasnąć zmęcz się trochę fizycznie. wyjdź np o 20. lub 21 na intensywny spacer, lub marszobieg, weź prysznic, odpocznij, wypij herbatkę uspokajającą, pogaś wszystkie światła i spróbuj zasnąć. Ewentualnie planuj sobie intensywny dzień, tak, żebyś poczuł się zmęczony fizycznie. Bądź cierpliwy, bo zmiana szybko nie nastąpi, ale w końcu nastąpi, potrzeba tylko konsekwencji.
  4. Przecież on już zdefiniował i robi to za każdym razem, gdy zwalnia się z pracy, lub go wyrzucają: Winny jest zawsze pracodawca, lub współpracownicy, nigdy on sam. Oto jego definicja i jednocześnie usprawiedliwienie faktu, że żyje na koszt żony.
  5. Uporaj się najpierw ze swoją depresją, zawalcz z kompleksami, a dopiero później szukaj faceta. Nie oczekuj, że nowo poznany facet zamieni się w Twojego prywatnego i osobistego terapeutę. Zdradzę Ci tajemnicę; nikt na dłuższą metę nie wytrzyma w związku z osobą, która jest wiecznie nieszczęśliwa, ma humory, oczekuje ciągle wyrozumiałości i wsparcia i jest święcie przekonana o tym, że jej się to należy, bo przecież już na wstępie uprzedziła, że; ma depresję, jest bardzo wrażliwa i trzeba obchodzić się z nią jak z jajkiem ? Założę się, że tak właśnie rozpoczynałaś nowe znajomości i do tego kazałaś im czekać, aż Twój stan się poprawi, do tego odgrywając niedostępną. Dziwisz się, że uciekli? Ja się nie dziwię. Osoby, które tak się zachowują nazywane są wampirami energetycznymi. Ciągle biadoląc, obarczając drugiego człowieka swoimi problemami, zachowując się w męczący i irytujący sposób, a jednocześnie oczekując zrozumienia i usprawiedliwienia swojego egoistycznego zachowania - wysysają siły witalne, pozbawiając radości życia drugą stronę. Gdyby to był Twój mąż z 30-letnim stażem, to może w imię dawnej przysięgi "w zdrowiu i w chorobie" tkwiłby przy Tobie i mimo własnej udręki, wspierał, ale nowy, młody chłopak? Po co on ma się męczyć i znosić fochy jakiejś neurotycznej panienki (którą był przez chwilę zainteresowany, zanim nie okazało się, że trudno z nią wytrzymać), jeśli może poszukać innej, radosnej, wesołej, interesującej? Nie wszyscy mają zadatki na matkę Teresę, faceci raczej nie mają. Nie wiem, czy zrozumiałaś? Po prostu zmień się, nie zaczynaj nowych znajomości z pozycji bidulki z problemami i nie oczekuj zrozumienia oraz wiecznej cierpliwości.
  6. Mam podobne refleksje. Autorka związała się z wróblem, a po ślubie nagle z żalem i pretensją stwierdza, że mąż nie okazał się orłem. Różnie w życiu bywa i wiadomo, że szczęście niekoniecznie jest dane na zawsze. Bywa, że partnerzy, którzy naprawdę dobrze rokują - zawodzą, ale w w/w przypadku wszystko wołało na "nie". Myślę, że ona już przed ślubem wiedziała, że zamieszkają u teściowej i zgodziła się na to, bo zapewne nie widziała innej opcji - pierwszy błąd. Zgodziła się na to widząc, że narzeczony nie odciął pępowiny i mamusia jest na pierwszym miejscu - drugi błąd. Do tego facet pije, nie wierzę, że przed ślubem tego nie robił, ale ona zlekceważyła problem, mimo, że miała ojca alkoholika i znała problem od podszewki- kolejny błąd. A teraz roni krokodyle łzy. Wydaje mi się, że dla bardzo wielu kobiet, zamążpójście jest głównym celem, bo już wiek odpowiedni, bo koleżanki już mają rodziny i dzieci, bo nie mają lepszego pomysłu na życie, więc wiążą się i trzymają byle jakich chłopów, byle tylko do ołtarza zaciągnąć, a potem dramat. Logicznym rozwiązaniem byłaby wyprowadzka z dzieckiem, wniesienie o separację z w/w powodów, ustalenie alimentów na dziecko i postawienie mężowi twardych warunków; terapia AA, oddzielne mieszkanie, terapia par, a co za tym idzie uświadomienie mężowi, że rodzina tzn żona i dziecko są na pierwszym miejscu, ustalenie współdecydowania o wspólnych finansach. Jeżeli mąż kocha ja i dziecko powinien zawalczyć, jeśli nie, to po prostu nie ma o kogo walczyć (o takiego męża). Dlatego wcześniej napisałam, że męża powinien spotkać jakiś wstrząs, żeby ewentualnie opamiętał się, wziął w garść i postawił na rodzinę.
  7. Nie wierzę, że w każdej pracy istnieją takie układy, ale być może często trafi się ktoś, kto próbuje wykorzystać nowo zatrudnioną osobę, zwłaszcza młodą, gdy sądzi po pozorach. Uważam, że potrzeba dużej dozy zdrowego rozsądku, tzn nie być drobiazgowym i czasami machnąć ręką, ustąpić nie wchodząc w konflikt, ale jeżeli takie sytuacje się powtarzają, szczególnie w istotnych kwestiach, to nie odpuszczać. Grzecznie, ale stanowczo. Jeżeli jednak czytam, gdy ktoś żali się, że generalnie ludzie go nie lubią, to podejrzewam, że problem tkwi jednak w nim samym. Ktoś pisze, że jest miły i wesoły, kontaktowy i rozmowny, a za jakiś czas ludzie zaczynają go/ją lekceważyć. Wiem, że trudno w takich sytuacjach o samokrytykę, ale może taka osoba jest infantylna? Co z tego, że jest rozmowna, jeśli gada głupoty, albo śmieje się jak głupi do sera. Tylko, że taka osoba najczęściej nie zdaje sobie z tego sprawy. Jeżeli ktoś ma podobne problemy od zawsze, np w szkole był samotnikiem, nie ma przyjaciół, zawsze miał problemy z nawiązywaniem znajomości, to można przypuszczać, że problem tkwi w nim samym. Jeżeli jednak nic takiego nie miało miejsca, a nowej pracy jest problem, to trzeba albo szukać innej pracy, lub jakoś znaleźć sposób, żeby przetrwać, bez większego uszczerbku na psychice i nie przejmować się zanadto.
  8. Kiepsko widzę przyszłość tego małżeństwa. Obawiam się, że tak długo, jak mąż będzie holowany przez żonę, będzie miał w niej oparcie finansowe i bytowe , nic się nie zmieni. Wygodny, rozpieszczony z wysokim mniemaniem o sobie i z równie wysokimi oczekiwaniami wobec pracodawcy, a w efekcie leń pozbawiony ambicji ze skrywanymi kompleksami. Do tego wszystkiego, ciągnie żonę w dół, jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że gdyby ona poszła w jego ślady, to rodzina zaliczy finansowy upadek. Trudno Ci cokolwiek doradzić, autorko. Z mężem rozmawiałaś delikatnie, myślę, że należałby porozmawiać bardziej konkretnie i stanowczo, i wyłożyć mu bez ogródek kawę na ławę, choć nie wiadomo, jaka będzie jego reakcja. Na ten moment jednak radziłabym wstrzymać się z robieniem burzy, ze względu ma sytuacje w kraju, która nie będzie lepsza po ustąpieniu pandemii, bo już w tej chwili wiadomo, że gospodarka przeżywa kryzys. Zastanawiam się, czy gdyby sytuacja była odwrotna, tzn, Ty bujałabyś się zmieniając pracę i żyjąc na jego koszt, czy on wykazałby taką wyrozumiałość i cierpliwość wobec Ciebie? Na ten moment, można mu już sugerować, żeby zaczął rozglądać się za nową pracą, ale bez presji, a na przyszłość... Widzę dwa rozwiązania: 1. Nie cackanie się z nim, nie owijanie w bawełnę, tylko wyłożenie mu wprost na czym polega praca i naświetlenie mu błędów jakie popełnia. Można mu też zasugerować terapię, bo jego problem nie jest łatwy, tkwi w jego charakterze, a być może wychowaniu. W ostateczności można zagrozić, a wręcz przeprowadzić rozdzielność majątkową, ze wszystkimi konsekwencjami. Tzn z wyznaczeniem jego wkładu w utrzymanie dzieci, domu i jego samego. To już byłby bardzo stanowczy krok, rzucający pana męża na głęboką wodę, ale jednocześnie zagrożenie dla trwania małżeństwa. 2. Nie dokonywanie żadnych radykalnych zmian, tylko dalsze holowanie męża, delikatne rozmowy i sugestie itd. Jednak wiadomo, że efekt będzie taki,jak zawsze. Na jedną kwestię zwróciłabym uwagę. Nie czepiałabym się o jego wysokość zarobków, bo nie wiemy, jaka by Cię satysfakcjonowała. Wiadomo, Ty osiągnęłaś sukces zawodowy, który ma przełożenie na zarobki, jednak nie wszyscy mają ku temu predyspozycje. Nie wiem też jakie zarobki uważasz za marne? Zgadzam się jednak z Tobą, że głównym dążeniem jest jego ciągłość pracy z jednoczesną świadomością jego braków emocjonalnych.
  9. Nie, to nie jest Wasz dom, tylko teściowej, dlatego masz tam niewiele do powiedzenia. Niestety mieszkanie na kupie najczęściej nie służy dobrym stosunkom w małżeństwie. Powinnaś o tym wiedzieć, podobnie jak o tym, że ludzie się nie zmieniają, a zwłaszcza ślub ich nie zmienia. Wiedziałaś o jego uzależnieniu od matki i od alkoholu, więc teraz albo pogodzisz się z tym faktem, albo wyprowadzisz. Możesz ewentualnie poprawić jakość swojego życia znajdując sposób dostosowania się do sytuacji, lub namawiać go na wyprowadzkę i wynajęcie jakiegoś mieszkania, lub wzięcie kredytu na własne. W kwestii remontów on nie pyta Ciebie o radę, bo to nie Twój dom, dlatego ustala szczegóły z matką. Problem w tym, że jak się domyślam on inwestuje w ten dom Wasze wspólne pieniądze, czyli nie myśli w ogóle o wyprowadzce. Przede wszystkim przestań się przejmować, że mamusia robi mu śniadanie do pracy, czy gotuje obiadki, tym lepiej dla Ciebie. Rozumiem, że jako młoda żona chciałabyś się wykazać, ale olej to, mniej pracy dla Ciebie. Przestań narzekać i się uskarżać, zwłaszcza, że wiesz, że on powtarza to im. Znajdź sobie jakieś fajne zajęcia dla siebie i dziecka, może mąż dołączy do Was. Angażuj go w zajmowanie się dzieckiem. Najlepszym wyjściem byłoby, żebyście w czwórkę tzn Ty, Twój mąż, jego matka i siostra wspólnie ustalili zakres obowiązków w domu, wtedy nie byłoby nieporozumień i pretensji, że coś jest nie zrobione. Niestety, żyjąc w takiej gromadzie trzeba iść na kompromisy. Rozumiem, że nie bierzesz pod uwagę wyprowadzki z dzieckiem i będziesz narzekała jeszcze długo. Jeżeli Twój mąż wypija codziennie 6 piw i jeszcze poprawia wódką tzn, że jest alkoholikiem, więc nie łudź się, że sam się zmieni. To już poważny problem, który nie zniknie, dopóki coś nim nie wstrząśnie. nie zazdroszczę Ci, ale sama wmanewrowałaś się w tę sytuację. Na Twoim miejscu nie decydowałabym się na kolejne dziecko.
  10. I finito! Nad czym tu dywagować? Nie, nie jesteś głupia, bo wymyślasz, tylko dlatego, że chcesz na siłę zmienić dorosłego faceta, bo trzymasz się go, chociaż nie akceptujesz, bo masz śmieszne wymagania: Jest, jaki jest, to z Tobą jest problem, że tego nie rozumiesz. A w ogóle co to znaczy, żeby był bardziej "charakterny" od Ciebie? Myślisz, że ktoś lepszy od Ciebie chciałby z Tobą być?
  11. Znowu Ty z tym samym, zaczynanym w kolejnym wątku problemem? Zaczynasz być męcząca. Zaczynasz wątek, ludzie Ci odpowiadają, a Ty olewasz, po czym za kilka dni piszesz nowy wątek na ten sam temat. Pominę już to, że problem jest wydumany i nikt normalny nie zawracałby sobie głowy jakimś dziwnym typem (o ile historia w ogóle jest prawdziwa). https://forum.abczdrowie.pl/topic/2369737-nie-wiem-co-mam-o-tym-sadzic/
  12. Wydaje mi się, że Twój problem na ten moment nie polega na wybaczeniu, tylko na niemożności poradzenia sobie z sytuacjami, które ciągle mają miejsce. O próbie wybaczenia można mówić, gdy wydarzenie dla nas przykre, krzywdzące odeszło do przeszłości i w różny sposób próbujemy poradzić sobie z traumą jaka nas w związku z tym spotkała. Z tego, co piszesz zrozumiałam, że jest ktoś, lub grupa osób, które systematycznie Cię ranią, a Ty z jakiś względów (praca, rodzina) nie możesz się od nich odseparować. To zupełnie inna sytuacja. Jeśli są to obcy, to jednak warto poszukać innego środowiska, gorzej z rodziną. Jak sądzę jesteś już dorosła i jeżeli ranią Cię osoby z rodziny, to myślę, że możesz spróbować uświadomić im, jak bardzo Cię ranią. Jeśli chodzi o obcych, to może obrałaś złą metodę. Piszesz, że najpierw nie reagujesz, a w końcu, gdy miara się przebiera - wybuchasz. Wiem, że trudno opanować emocje w takim przypadku, ale może nie dopuszczaj do tego, żeby ta krzywda kumulowała się w Tobie. Reaguj od razu, lecz nie wybuchaj, Postaraj się krótko i stanowczo, ale za każdym razem, gdy ktoś Cie źle traktuje. Opracuj sobie w myślach kilka ripost i za każdym razem zareaguj, bo najwyraźniej brak reakcji z Twojej strony, te osoby odbierają jako przyzwolenie na ciosanie Ci kołków na głowie, Twoją słabość. To samo zresztą dotyczy rodziny. Nie masz też obowiązku wybaczać takim osobom, jeśli to dzieje się cały czas, a Ty z nimi przebywasz. Najpierw musisz zadbać o siebie, poprawić wiarę we własne siły i poczucie własnej wartości.
  13. Ja zrozumiałam, że mimo wszystko autorka jakiś tam kontakt z ojcem ma.
  14. Nie tylko pójcie na piwo, ale też do łóżka, jest pewna różnica, nie uważasz? Zataiłaś przed nim fakt posiadania męża (co z tego, że w separacji), nie każdemu odpowiada rola kochanka i chyba tyle w temacie.
  15. Yonka1717

    Co to oznacza??

    On obserwuje ją, Ty jego i nic z tego nie wynika. Z nią chciał, a z Tobą nie i co z tego? Nie miał wobec Ciebie żadnych zobowiązań, byłaś tylko wakacyjną przygodą na jeden raz i koniec historii. A co tutaj można sądzić? Chłopak ma prawo żyć jak chce, tylko dlaczego Ty go oceniasz? Nic do niego nie masz, a tym bardziej on do Ciebie. Pewnie już zapomniał o Twoim istnieniu, a Ty bez sensu ekscytujesz się jego życiem.
  16. Zerwałaś z nim i to załatwia wszystko. Nieistotne jest więc, że zmieniłaś zdanie, że zaczęło Ci zależeć, że teraz cierpisz itd. Wtedy on cierpiał, uraziłaś jego ego, być może na początku jeszcze tęsknił, stąd te spotkania, ale uczucie w nim wygasło. Patrzysz tylko przez pryzmat własnych odczuć i oczekiwań. Zerwałaś i teraz ponosisz tego konsekwencje, a że zmieniłaś zdanie, to jego nie musi interesować. Świat nie kręci się wokół Ciebie. Dlaczego na koniec zachował się niefajnie? Myślę, że zaczął zachowywać się tak wtedy, gdy Ty zaczęłaś się narzucać widząc, że on się odsuwa. On ma prawo układać sobie teraz życie z kim chce, a Tobie niestety, nic do tego. Już wcześniej napisałam Ci, że nie ma przyjaźni między dawnymi partnerami, gdy jedno porzuca drugiego. To tylko Ty chciałaś tak widzieć Waszą relację po zerwaniu, w nadziei na ponowny związek. Nie narzucaj mu się więcej, bo usłyszysz jeszcze więcej nieprzyjemnych słów. Dostałaś nauczkę i wyciągnij z niej wnioski. Pewnych decyzji nie da się odkręcić, zwłaszcza, gdy w grę wchodzą uczucia innych osób.
  17. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam - "żona", czyli Twoja mama? Tzn, że Twój ojciec mieszka sam, stoczył się i nadal pije. Ja nie uważam, żeby Twój problem był błahy. Myślę, że już teraz możesz mentalnie przygotować się na to, że ojca na ślub nie zaprosisz. Powodem nie musi być tylko aktualna sytuacja, ale też przeszłość i to wszystko, co z powodu ojca przeżyliście. Każdy chce, żeby jego ślub i wesele były piękne, te chwile nie powtórzą się już, więc nie ma sensu podejmować ryzyka zapraszając ojca, który na 100% upije się i narobi wstydu. Szczególnie ze względu na przeszłość właśnie. Chłopaka i jego rodzinę powinnaś jednak uprzedzić jakiego masz ojca, nie wnikając w szczegóły. Sytuacja nie jest łatwa. Musiałabyś ukryć przed nim fakt, że wychodzisz za mąż, natomiast nie pozwól szantażować się groźbą samobójstwa, tak robi wielu alkoholików.
  18. Uważam, że problem z d**y wzięty. He, he, niżej, to już bez wykształcenia. Po za tym fakt, że ktoś ma zawodowe wykształcenie, nie oznacza, że musi być nieudacznikiem. Czy żadnych zainteresowań, tego nie wiesz, więc nie wrzucaj wszystkich do jednego worka, jednak na jakiej podstawie piszesz, że "niezbyt lubiani"? To, że Ty ich nie lubisz, to nie znaczy, że dotyczy to ogółu. Wykształcenie, czy ogólny poziom życia nie ma wpływu na zawieranie przyjaźni i posiadanie swojego towarzystwa, ale fakt, ludzie dobierają się najczęściej na podstawie podobieństw. Nie sądzę, żeby obchodziło ich to, jakie miałaś oceny. Nie wierzę też, że byłaś taka miła, skoro Cię nie lubili. Widocznie wynosiłaś się ponad nich i dlatego Cię nie lubili. Kim jesteś, żeby kategoryzować ludzi na "lepszych", czy gorszych? To już wiem dlaczego w swoim środowisku jesteś nieakceptowana, choć nie sądzę, że przez wszystkich. No i dobrze, więc co Cię nadal uwiera? Napiszę coś, czym Cię nie pocieszę. Uważasz zapewne, że urodziłaś się w niewłaściwym środowisku, na które nie zasłużyłaś, ale niestety pochodzisz, skąd pochodzisz i tego nie zmienisz. Nie zmienisz też wszystkich nawyków i kultury w której zostałaś wychowana. Słoma prędzej czy później wyjdzie Ci z butów (nie dotyczy to tylko ludzi ze wsi). Mogą to być zupełnie nieuchwytne dla Ciebie rzeczy. Z jednej strony dobrze, że zdobyłaś lepsze wykształcenie, znalazłaś znajomych, którzy Ci odpowiadają, ale jednak kompleksy z Ciebie wychodzą. Twoja sytuacja podobna jest do przypadku ludzi z przeszczepem cudzego narządu. Oni do końca życia muszą brać leki, żeby organizm nie odrzucił przeszczepu. Podobnie Ty, mając świadomość skąd pochodzisz, zawsze będziesz musiała być na baczność, żeby nie popełnić gafy, żeby Twoje pochodzenie nie wyszło na jaw. Gdybyś naprawdę była usatysfakcjonowana ze swojego aktualnego życia, nie byłoby tego tematu. J.w, więc co nadal Cię uwiera? Jeśli nic, to jak napisałam na wstępie - problem z d**y wzięty.
  19. Załóżmy, że tak pi X oko 20% kobiet chętnie bzyka się bez zobowiązań, jednak te 80% oczekuje związku i zaangażowania ze strony faceta. Analogicznie 80% facetów chętnie bzyka bez zobowiązań, co nie oznacza, że kiedyś nie chcieliby mieć udanego związku, a te 20% ma sztywne zasady i jeśli już ma dojść do seksu to chcą tego z osobą z którą łączy ich uczucie. Oczywiście te dane procentowe są subiektywne i nie wynikają z jakiś badań, tylko z obserwacji. Ty i ten facet znajdujecie się w tej mniejszości dotyczącej swojej płci, czyli trafiła kosa na kamień w jednym i drugim przypadku. Obydwoje zresztą macie to szczęście, że każe z Was ma znacznie większe od przeciętnej szanse na znalezienie partnera zgodnie z oczekiwaniami. Pozostaje się tylko cieszyć. Jaki masz z tym problem? Przecież na jego miejsce znajdziesz całą zgraję chętnych, którzy chętnie przelecą Cię bez zobowiązań. Nie dogadaliście się, więc niech każdy idzie w swoją stronę. Co Cię obchodzi, co on robi? Może spodobałaś mu się z wyglądu, ale nie akceptuje Twoich upodobań, dlatego szuka innej.
  20. To, że Ty tymczasem nikogo nie szukasz, nie oznacza, że on powinien postępować tak samo. W końcu rozstaliście się między innymi dlatego, że nie dogadywaliście się. Chłopak może chce zrobić Ci na złość, albo po prostu przeszedł nad tym rozstaniem do porządku dziennego i faktycznie szuka nowych znajomości. Jednakże Ciebie, od której wyszła inicjatywa rozstania, nie powinno już interesować to, co on robi.
  21. Nie jestem psychologiem i taki tutaj raczej Ci nie odpowie. Co do Twojego problemu, trudno stwierdzić, co spowodowało zmianę jego stosunku do Ciebie? Może faktycznie spotkał kogoś i znajomość z Tobą zaczęła mu ciążyć, po prostu przeszkadzać. Jednak sposób w jaki próbuje pozbyć się Ciebie, niestety świadczy o nim nie najlepiej. Z tego co piszesz wynika, że to on z Tobą zerwał, a Ty do końca nie pogodziłaś się z tym faktem. Nie oszukuj się, nie ma prawdziwej przyjaźni po długoletnim związku zakończonym rozstaniem z inicjatywy jednej strony. Po za tym przyjaciele nie mają relacji intymnej , tak jak Wy. Pozwoliłaś się wykorzystywać w nadziei na jego powrót, bo jak sądzę nie pogodziłaś się z tym rozstaniem. On nie jest Twoim przyjacielem. Najlepszym wyjściem dla Ciebie byłoby definitywne zamknięcie tego rozdziału, zerwanie kontaktu z nim i zajęcie się sobą i nowymi znajomościami. Utrzymując tą pseudo przyjaźń, niestety dreptałaś w miejscu, a na koniec dostałaś jeszcze wiadro pomyj. Odpuść, nie kontaktuj się z nim, nie reaguj, gdy on znowu, z nudów przypomni sobie o Tobie. Nie masz wobec niego żadnych zobowiązań.
  22. Tylko co ma piernik do wiatraka. Jeśli szukasz tam faceta, to chyba jesteś już spalona. Myślę, że Twój wygląd, w tym wypadku nie ma większego znaczenia. Obawiam się, że piszesz tam głupoty, z czego nie zdajesz sobie sprawy i dlatego stałaś się obiektem żartów.
  23. ? Z pewnością, jak każdy facet. dobrze, że Ci tego nie powiedział. Co do reszty - odpuść trochę, daj facetowi odetchnąć. To, że odbyliście jedno fajne spotkanie, nie oznacza, żeby go od razu osaczać i oczekiwać, że każdego dnia będzie prowadził z Tobą kilkugodzinne rozmowy. Mało tego, jeśli będzie go bezustannie atakowała różnymi fotkami i oczekiwała zachwytów, facet po prostu ucieknie. Fakt, że Ty uważasz to za fajne, nie oznacza, że tak własnie jest. Nie wiem skąd taka ocena, jeśli spotkałaś się z nim tylko raz, ale ja nie widzę związku z niechęcią do rozprawiania na zdjęciem ciasta, które mu przesłałaś. Nie sądzę, że to nieśmiałość. Facet pewnie myśli; o co tej lasce chodzi? ? Przyjaciółką tez raczej nie jesteś, bo to zdecydowanie za wcześnie. Ani przyjaciółka, ani dziewczyna, tylko zwykła znajoma z netu po jednym spotkaniu. Jeśli zależy Ci na kontynuowaniu znajomości nie narzucaj się.
  24. Niedawno umieściłaś ten sam wątek, tyle, że teraz dodałaś Francuza. Jeśli masz naprawdę problem, kontynuuj w jednym wątku. Po co rozpoczynasz kilka na ten sam temat? Nie sądzę, że chodzi o rywalizację, myślę, że po prostu robią sobie z Ciebie jaja. Logujesz się na jakimś forum, czy czacie, wchodzisz w jakieś osobiste pogawędki z każdym, który Cię zaczepia, zwierzasz się, trochę kłamiesz, krótko mówiąc nie pokazujesz się z najlepszej strony. Nie dziw się więc, że traktują Cię niepoważnie.
  25. Zawsze powtarzam, że Twoje poczucie własnej wartości zależy tylko od Ciebie. Rozumiem jeszcze zdradzone kobiety, dobijające 40-tki i starsze, gdy ich mąż/partner wymienia je na młodszy egzemplarz. One faktycznie mogą mieć spadek własnej wartości, bo młodość już nie wróci, a zdradzający mąż bardzo często kieruje się tym kryterium, ale Ty? Twój chłopak okazał się dupkiem, hipokrytą kierującym się podwójnymi standardami. Jemu wolno, Tobie nie? Niech spada. Ciekawe, czy znajdzie chętną do związku, która zgodzi się na takie zabawy? Przynajmniej wiesz z kim masz do czynienia, lepiej teraz niż np za 10 lat. Daj sobie z nim spokój.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...