Skocz do zawartości
Forum

Yonka1717

Użytkownik
  • Postów

    1 521
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Treść opublikowana przez Yonka1717

  1. A podobno to domena kobiet. Już to widzę ? ...albo Cie nie chcą, albo same biedne wokół Ciebie. Niekoniecznie. Atrakcyjny i zamożny, do tego nie pierwszej młodości, jeśli nie za bardzo interesuje go intelekt partnerki, poszuka młodej atrakcyjnej, uległej i miłej (choćby z pozoru ?). Młody, atrakcyjny i bogaty - na dwoje babka wróżyła, zależy od poziomu i oczekiwań. Bardzo podobnie jest w przypadku bogatych kobiet. Jeśli już nie młoda i mało atrakcyjna, weźmie jakiegoś chętnego ogiera na utrzymanie. Desperatki liczą na miłość, a potem cierpią, gdy okaże się, że był z nią tylko dla pieniędzy. Jednak zdecydowanie więcej bogatych facetów kupuje sobie miłość młodej kobiety, niż analogicznie bogate niemłode kobiety zadają się z utrzymankami. Młoda, atrakcyjna , bogata dziewczyna, lub mająca dobrze poukładane w głowie nigdy nie zwiąże się z byle typem lecącym na jej kasę. No chyba, że jest brzydka jak noc. Jednak uroda nie jest wyznacznikiem rozsądku.
  2. Naprawdę uważasz, że Twoje dobre imię jest zagrożone z powodu jakiejś hejterki? Dobre imię mógłbyś stracić, tylko i wyłącznie na skutek własnych działań, a nie opinii osoby która w ogóle Cię nie zna, a tylko atakuje zza monitora. "mordobicie" też nie jest sposobem na rozwiązywanie konfliktów. Tym bardziej, jedyny sposób, to ignorowanie takich internetowych agresorów, którzy szukają ofiary, żeby poprawić sobie nastrój i podbudować swoje nędzne ego.
  3. Yonka1717

    Kolejna szansa

    Uważam, że jesteś zbyt spolegliwa. Jesteś pewna, że on ma na tyle "niestabilny grafik", że nie pojawia się u dziecka przez kolejne 8 dni? Nie rozumiem też dlaczego, gdy on już łaskawie przyjedzie do Was, wyręczasz go w opiece nad dzieckiem. Obowiązek rodzicielski, to nie tylko sama obecność, przyglądanie się dziecku i ewentualnie zabawa z nim. Domyślam się, że dziecko jest jeszcze niemowlęciem, więc naucz go co trzeba robić. Nie musisz cały czas ślęczeć nad nim, zwłaszcza, że przebywacie w jednym mieszkaniu. Niech przewija, kąpie, nosi na rekach, wiesza pranie, a Ty w tym czasie zajmij się sobą. Dlaczego też robisz zakupy dla niego? Powiedz mu wprost, żeby przyjeżdżając przywiózł jakieś produkty, a nawet zrób mu listę. Obchodzisz się z nim jak z jajkiem, a przecież nie masz takiego obowiązku. Nic nie piszesz, czy on płaci Ci na dziecko, ale w Twojej sytuacji najlepszym wyjściem byłoby załatwienie sprawy formalnie (alimenty + widzenia z dzieckiem) tzn przez sąd. Możliwe, że okazałoby się, że tatuś Twojego dziecka ma znacznie więcej czasu i pieniędzy niż oficjalnie deklaruje. Obawiam się, że ułatwiasz mu życie, bo cały czas masz nadzieje, że on jednak wybierze Was i stworzycie rodzinę. Gdyby on naprawdę tego chciał, byłby z Wami.
  4. Yonka1717

    Eda

    Dzięki, ale faktycznie nie pomyślałam, że w przypadku gospodarstw rolnych obowiązuje inne prawo. Jednak w kwestii wydziedziczenia, spadkodawca musi mieć chyba konkretne powody i są one ujęte w przepisach prawa. Wiem, że nie można ot tak sobie kogoś wydziedziczyć, bo np jedno dziecko lubi się bardziej od drugiego. Chyba zapisanie domu za opiekę pozbawia do niego prawa pozostałe rodzeństwo? Jeśli chodzi o wątek autorki, to zrozumiałam, że nie ma ona lepszego pomysłu na życie. Uzależniła swój los i swojej rodziny od rodziców. Zamiast pójść do pracy, to usprawiedliwia się kołataniem serca i nerwicą, a tymczasem najwięcej stresu przysparza jej ojciec. Dziwne, że w domu nie ma kołatania. Sądzi, że zajmując się krową i kozą (razem z mężem), sprzątając dom, zasłuży sobie na prawo do mieszkania w nim, dlatego tak boi się powrotu brata i decyzji ojca. Brat, jeśli jest mądry, to wybuduje się i będzie trzymał z dala od ojca alkoholika, więc Edyta ma raczej zagwarantowany dach nad głową i użeranie się z tatusiem do końca jego dni. Szkoda tylko w tym wszystkim dziecka.
  5. Sądząc po Twoim słownictwie, niedaleko padło jabłko od jabłoni. Obawiam się, że Twoje poczucie wyższości nad rodziną jest nieco na wyrost. Jako studentka medycyny ? powinnaś wiedzieć, że "gena nie wyskrobiesz" ? Jeśli "lepsze" towarzystwo z którym aktualnie się zadajesz, jest faktycznie takie "lepsze", to powinny spływać po nich jakieś zaczepki ze strony Twojej rodziny. Jeżeli naprawdę chcesz się od nich całkowicie odciąć, to zbierz te wszystkie donosy i porozmawiaj z dzielnicowym, tam, gdzie mieszka Twoja rodzina. Tymczasem nie składaj oficjalnego doniesienia, ale może dzielnicowy pofatyguje się do nich i pouczy co grozi za stalking, czy pomówienia. Licz się jednak z tym, że rodzinę stracisz ostatecznie.
  6. Czym się przejmujesz? Prawdę mówiąc, bardzo wysokie kobiety, takie od 180 w górę, mają znacznie większe problemy ze znalezieniem faceta, niż mężczyźni średniego wzrostu. Po za tym, jeśli wymieniasz z kimś poglądy wirtualnie, to jeśli trafiasz na osobę pozbawioną kultury, wręcz agresywną, która Cię poniża, czy wyśmiewa, to po jakie licho utrzymujesz taki kontakt?
  7. Odpuścić i żyć własnym życiem. Gorzej, gdy problem dotyczy osób najbliższych, tak, jak w mojej sytuacji.
  8. Yonka1717

    Eda

    Jak się okazuje, nawet od darowizny, po śmierci darczyńcy, prawny spadkobierca może dochodzić prawa do zachowku. Może w przypadku darowizny nazywa się to inaczej, ale pominięty spadkobierca ma jednak prawo i spore szanse na wyrwanie czegoś od jedynego obdarowanego.
  9. Yonka1717

    Eda

    Moja droga, nie widzę usprawiedliwienia gdy dorosła osoba nie pracuje i usprawiedliwia ten fakt przede wszystkim przed samą sobą. Jesteś dorosła, masz dziecko za które razem z mężem jesteście odpowiedzialni. Obydwoje musicie pracować, bo żeby żyć - trzeba pracować! Jak wyobrażasz sobie Wasze życie, przecież do życia potrzebne są pieniądze??? Radzą Ci tutaj psychoterapię, ale po 1. z NFZ czeka się miesiącami, a po 2. na prywatną Cię nie stać. Piszesz, że koleżanki nie chcą słuchać o Twoich problemach i trochę się nie dziwię, jeśli ciągle narzekasz. Nie wiem, czy Twój mąż pracuje, a nawet jeśli tak, to raczej trudno wyżyć z jednej pensji i jeszcze odłożyć na budowę domu. Ten dom, to raczej jest w marzeniach. Dlatego z taką obawą słuchasz tego, co mówi ojciec o przekazaniu gospodarstwa bratu. Podejrzewam, że Waszym jedynym, realnym planem jest symbioza z Twoimi rodzicami w ich domu. Uważasz, że skoro pomagacie, to należy Wam się. Jeżeli wreszcie nie zrozumiesz, że jeśli chcesz na kogoś liczyć, to licz na siebie, to jeszcze przez długie lata będziesz mieszkała kątem u rodziców i była narażona na ataki pijanego ojca. Podpowiem Ci co zrobić, tylko trzeba chcieć, bo od biadolenia nic się nie zmieni: 1. Idź do lekarza rodzinnego, lub psychiatry, niech zrobią Ci podstawowe badania, EKG, czy faktycznie masz to kołatanie i niech zapiszą Ci leki. 2. Poszukaj pracy i zacznij wreszcie pracować i zarabiać jakieś pieniądze, a nie rozczulać się nad sobą (chociaż w czasie pandemii może być trudno). 3. Nie wdawaj się w dyskusje z ojcem. Sprawę opieki nad dzieckiem załatw z matką, lub oddaj dziecko do przedszkola. Matka jest dorosła i sama podejmuje decyzje. Jeśli chce opiekować się wnukiem, to jej sprawa. 4. Nie macie obowiązku pracy w gospodarstwie ojca, zwłaszcza, że najwyraźniej on tego nie docenia, ale obowiązkowo powinniście płacić swoją część za media, wywóz śmieci itd. Jeśli mieszkacie tam w 5 osób, to Wasza część to 3/5 tych wydatków. Nie wiem, jak to u Was wygląda, ale jeśli w tej kwestii żyjecie na koszt rodziców, to wcale się nie dziwię, że ojciec jest wkurzony. mało tego, te pieniądze powinniście przelewać na konto, lub wysyłać przekazem pocztowym, żeby mieć dowód, że nie żerujecie na rodzicach. W takiej sytuacji będzie trudno Was wyrzucić z domu, jeśli to Twój dom rodzinny i jesteś tam zameldowana. 5. Stój po stronie męża, wspierajcie się nawzajem, nie wchodźcie w konflikt z ojcem, w ogóle schodźcie mu z oczu, ale musicie mieć realny plan na to, żeby wyprowadzić się stamtąd. Nie pracując nie osiągniecie nic. Cały czas będziecie znosić ataki pijanego ojca, drżeć o dach nad głowa, gdy brat wróci, bo bez pracy nie ma kołaczy.
  10. Uważam, że jeśli panna wali prosto z mostu "jesteś za niski" tzn, że brakuje jej taktu. Brak chęci na bliższą znajomość, do której każdy ma prawo (tzn do braku chęci) nie trzeba jakoś specjalnie ukrywać i szukać pretekstu, zwłaszcza dotyczącego wzrostu. Zgadzam się, że nie jest to przyjemna sytuacja dla wielu osób (bo niektórzy mają satysfakcję), gdy na wyraźne sygnały czyjegoś zainteresowania trzeba powiedzieć STOP, ale można zrobić to delikatnie, a jednocześnie jasno. Jest oczywiste, że nie tylko wzrost może być powodem braku chęci strony przeciwnej do zawierania bliższej znajomości.
  11. Ja także uważam, że nie wzrost jest powodem samotności, tylko cechy charakteru, niezaradność życiowa. Te panny, które uważają, że facet zaczyna się od 180 cm, to pustaki bez wyobraźni. Wypada im tylko współczuć jeśli w wyborze partnera kierują się tylko tym kryterium, a po za tym wiele z nich może sobie tylko pomarzyć. Nadal twierdzę, że mężczyźni średniego wzrostu, generalnie nie mają problemu ze znalezieniem partnerki. Problem stanowią kompleksy i inne zahamowania. Rozumiem jednak, że ludzie bardzo niscy i niepełnosprawni taki problem mają. Nie, Ty masz przeciętny wzrost, który odziedziczyłeś po rodzicach. Oni pewnie też są średniego, lub niskiego wzrostu, więc nie dziw się, że endokrynolog nie chciał Ciebie, zdrowego chłopaka faszerować hormonem wzrostu. Ja dla odmiany pochodzę z wysokiej rodziny. Sześciu moich bliskich krewnych- mężczyzn mają grubo ponad 190 cm, ale jeden np prawie dwumetrowiec też jest sam, ma ZA, ale raczej nie narzeka na samotność. Ja, moje kuzynki mają ponad 170, córka kuzynki 183 ?. Takie mamy geny, ale to nie oznacza, że sam wzrost czyni nas szczęśliwymi. Np. moja córka ma "tylko 168", widocznie zaplątały się geny ze strony rodziny mojego męża, gdzie wszyscy byli średniego wzrostu, tylko mój mąż wybujał do 182. Też w pewnym momencie, patrząc na wyrośniętych krewnych próbowała marudzić, że nie wyrosła, ale szybko ją przekonałam, że taki wzrost jest dla kobiety idealny i chętnie bym się z nią zamieniła ?
  12. ...no właśnie Gdy moja mam była już na łożu śmierci, powiedziałam jej: wybaczam ci i ty wybacz mi, jeśli zrobiłam coś złego. Ja po prostu chciałam, żeby mogła spokojnie odejść, ale tak do końca nie byłam szczera, bo to przebaczenie nie nastąpiło. Ona wtedy powiedziała: ty też mi wybacz, nie wiem, jak mogłam być tak głupia. Na drugi dzień już nie żyła. Do tej pory nie wiem, czy faktycznie zdawała sobie wtedy sprawę z ogromu krzywd jakie wyrządziła mi i bratu, ale bardziej mi. Nigdy też jeszcze za jej życia, już jako dorosła, nie miałam odwagi, żeby wygarnąć jej wszystko, chociaż nie jestem zdeptaną, zalęknioną osobą. Jeśli chodzi o nienawiść, to zdecydowanie jej nie odczuwam. Mimo wszystko kochałam rodziców. Tato odszedł zbyt wcześnie, a mam dożyła sędziwego wieku, opiekowaliśmy się nią z bratem jak tylko mogliśmy najlepiej. Jednak ten ból przeszłości i powracająca złość ciągle we mnie tkwi. Czasami zastanawiam się nad terapią, bo jak napisałam wcześniej ma wyrzuty sumienia i jestem zła sama na siebie.
  13. Adelbe, pięknie to wszystko opisałaś i absolutnie się z Tobą zgadzam, jednak rozumiem też Małą-miki. Niestety mam podobnie - jestem pamiętliwa. Jeśli doznałam krzywdy od jakiejś znajomej osoby, z którą jednak nie łączyła mnie żadna więź emocjonalna, to po jakimś czasie odkładam tę sprawę ad acta. Trudno mi stwierdzić, czy wybaczyłam, ale mimo, że pamiętam, to historia nie budzi już we mnie żadnych emocji. Jednak zawsze już do takiej osoby mam dystans i nigdy nie mogłabym zaufać. Na szczęście dotyczy to po prostu niektórych znajomych, a nie bliższych przyjaciół. Mam jednak problem z rodzicami, którzy od dawna nie żyją, a których bez wątpienia kochałam, jednak w dzieciństwie doznałam z ich strony dużo krzywdy. Trudno może sobie wyobrazić rodzinę, gdzie rodzice są małżeństwem kochającym się, właściwie idealnym. Żadnych nałogów, awantur, wulgaryzmów, zdrad. Zadbany, czysty dom, zadbane dzieci, a jednak...przemoc psychiczna i fizyczna wobec dzieci, przedmiotowe traktowanie w poczuciu władzy absolutnej i całkowitej bezkarności. Mniejsza o szczegóły, ale tkwi to we mnie tak głęboko, że nie mogę o tym zapomnieć i co gorsze - wybaczyć. Te obrazy, sytuacje, wracają do mnie i czasami kłócę się z nimi w myślach, wygarniam im to, czego nie mogłam zrobić będąc dzieckiem. Te emocje wracają czasem z taką siłą, że czasami płaczę z bezsilności. Męczy mnie to, mam wyrzuty sumienia wobec siebie i wobec nich. Staram się ich w jakiś sposób tłumaczyć, ale nie znajduję argumentów. Jestem wierząca, choć nie praktykująca i czasem mam wrażenie, że moja złość i brak wybaczenia nie pozwala im spokojnie przebywać w zaświatach. Chciałabym to zmienić, ale nie potrafię. Zgadzam się, że wybaczamy przede wszystkim dla siebie, ale ta sztuka zależna jest chyba od charakteru człowieka, który trudno zmienić, ale także od kategorii wyrządzonej krzywdy. Naprawdę zazdroszczę ludziom, którzy szczerze potrafią wybaczyć.
  14. Yonka1717

    Kolejna szansa

    Całkowicie zgadzam się z Laurette. Byłaś tylko odskocznią i być może plasterkiem na pocieszenie po tamtej. Także zwróciłam uwagę na jego puste słowa, a przecież liczą się czyny. To, co Was łączyło, trudno nazwać związkiem, była to co najwyżej namiastka. Nie chcę wnikać w to, co w tej chwili łączy go z byłą, ale stały kontakt po 11 latach związku, pod płaszczykiem "przyjaźni" nie wygląda dobrze. Z mojej perspektywy wygląda to tak; facet nie zakończył emocjonalnie tamtego związku, zabawił się z Tobą i niestety zaliczył wpadkę i nie ma zamiaru wiązać się z Tobą na poważnie. Dobrze, że przynajmniej przyjeżdża i odwiedza dziecko, ale na tym powinnaś poprzestać. Żadnego seksu (skąd wiesz, że równolegle nie sypia z byłą?), obsługiwania go i nadziei na przyszłość. Na Twoim miejscu załatwiłabym formalnie sprawę alimentów i jego spotkań z dzieckiem, przestała suszyć u głowę "co z nami?" i nie łudziła się, że jemu się odmieni. Gdyby naprawdę Cię kochał, nie musiałabyś o niego walczyć.
  15. Nie widzę sensu takiej konfrontacji. Facet tam na miejscu świetnie się bawi, w pewnym sensie oszukał autorkę dając jej nadzieję, okazał się zwykłym dupkiem. Po co więc jakieś konfrontacje, teatralne sceny? Najlepiej zakończyć tę znajomość z klasą. Już po tym, jak u niego była, a on ją zlekceważył powinna zastanowić się nad sensem kontynuowania tej znajomości, ale gdy usłyszała, że on traktuje ją jak przygodę, powinna zakończyć to od razu. Wystarczy, że napisze mu, że nie jest zainteresowana taką formą przygody i urwie z nim kontakt.
  16. Ja np mam 173 cm. Jestem z pewnością dużo starsza od autora i gdy byłam młoda należałam do nielicznej grupy wysokich dziewczyn. Jako nastolatka miałam też ogromne kompleksy, że jestem za wysoka. Przeszło mi na studiach.
  17. Gdybyś nie był taki zakompleksiony, potrafiłbyś oddzielić fakty od swoich urojeń. Polacy nie są wysokim narodem. Średni wzrost współczesnego Polaka, to 180 cm, a Polki 165/6 cm. Masz TYLKO 3 cm poniżej średniej. Weź pod uwagę, że na tę średnią składa się wzrost tych bardzo niskich i tych bardzo wysokich. Twój wzrost jest po prostu średni, tzn, że WIĘKSZOŚĆ współczesnych facetów ma podobny wzrost do Twojego. Nie wierzę, że gdziekolwiek nie pojawisz, tam jesteś najniższy. Tylko Ty tak odbierasz rzeczywistość, bo patrzysz przez swoje kompleksy. Wystarczy popatrzeć na ludzi na ulicy. Większość facetów jest Twojego wzrostu, lub niżsi. Ci wysocy należą do mniejszości. Gdybyś nie był taki zakompleksiony, dostrzegłbyś też pary, gdzie faceci wcale nie powalają wzrostem, a jednak maja partnerki. Wzrost nie jest najważniejszy, choć wierzę, że młodzi mężczyźni mający wzrost poniżej 170 cm, mogą mieć problemy ze znalezieniem partnerki. Ty jesteś w znacznie lepszej sytuacji, ale wszystko zależy od tego, co sobą prezentujesz. Tymczasem Ty pozwalasz na to, żeby kompleks wzrostu pozbawiał Cie pewności siebie.
  18. O miłość się nie walczy, a po za tym o jakiej "Waszej" miłości piszesz. Najpierw Cię zdradzał, potem uwierzył bez problemu w bezpodstawne oskarżenia i ochoczo cię dręczył, a teraz Twierdzi, że ma Cię dość. Miłości z jego strony od dawna nie widać. Ty nie chcesz ze strachu, przyzwyczajenia i sentymentu, a on być może z wygody, lub nie wie jak rozwinie się sytuacja być może z kochanką. Niestety, ja także podejrzewam, że mogła pojawić się jakaś baba. Jego zachowania są niemal schematyczne; nagła dbałość o siebie, siłownia, wychodzenie z domu(z kumplami?) i krytyka żony. Z jednej strony racja, ale nie wszyscy faceci wychowani są na bezdusznych egoistów. Zgadzam się ze smerfem, że mąż mógł być zmęczony traumą żony, a nawet szukać odstresowania np na siłowni, ale zbyt dużo tutaj negatywnych zachowań z jego strony. Obawiam się, że gdyby autorka trochę poszperała i lepiej przyjrzała się temu co mąż robił niedawno, albo nadal robi, to mogłaby doszukać się nieprzyjemnej niespodzianki. Nie wiemy, czy on teraz wychodzi z domu, ale z pewnością utrzymuje kontakt wirtualny z różnymi znajomymi. Lola, bez względu na to, czy Twój mąż znowu wdał się w romans, z tego, co opisujesz jest kiepskim mężem nie od dzisiaj. To, co możesz zrobić na dziś, to zdystansować się do niego. Nie chodź po domu z miną zbolałej nieszczęśnicy, z płaczem na końcu nosa. Wręcz przeciwnie, bądź pogodna w kontaktach z dzieckiem, wyjdź z synem na spacer, zajmuj się dzieckiem i domem (nie wiem, czy pracujesz), ale męża olewaj. Nie zagaduj pierwsza, odpowiadaj lakonicznie, nie usługuj mu i nie proponuj już żadnej terapii. Zachowuj się tak, jakbyś położyła krzyżyk na Waszym małżeństwie. Nie przyjmuj go do łoża, gdyby mu się zachciało! Biorąc pod uwagę całokształt zachowań Twojego męża, to faktycznie rozwód byłby najlepszym wyjściem. Teraz w czasie pandemii niewiele zdziałasz, ale zacznij przygotowywać się mentalnie do tego kroku. Nie okazuj mężowi słabości, nie kłóć się z nim, o nic nie proś - olewaj go. Zobaczysz, że za jakiś czas zacznie się przymilać, ale nie to powinno być Twoim celem. Twój mąż Cię nie szanuje i nie kocha, bo tak nie zachowuje się odpowiedzialny, kochający mężczyzna. Moim zdaniem nie ma o kogo walczyć.
  19. Między "chcieć", a "móc" jest ogromna różnica. Jeśli komuś zależy i naprawdę chce, to zmienia swoje zachowanie. Problem w tym, że nie można zmienić się w innego człowieka. Ktoś dorosły ma już ukształtowany charakter i zmiana nie zawsze jest możliwa. Może po prostu nie pasowaliście do siebie?
  20. Na razie nie ma żadnych informacji, czy i kiedy odbędzie się egzamin ósmoklasisty. Nie ma żadnego konkursu świadectw. W całym kraju, od zawsze liczą się punkty rekrutacyjne. Do tej pory uczeń otrzymywał pkt za wyniki egzaminów i oceny bdb i db, ale tylko z przedmiotów najważniejszych (ewentualnie za wysoka średnia ocen, tak było w gimnazjach). Np. oceny z religii, wf, czy plastyki nie są brane pod uwagę. Dodatkowo uczeń otrzymuje pkt, za: 1.wolontariat, lub ocenę wz z zachowania, lub pracę w samorządzie szkolnym 2. za wysokie miejsce w konkursach wiedzy 3. plastycznych, 4. zawodach sportowych. Musisz wejść na stronę kuratorium i poszukać rekrutacji do szkół ponadpodstawowych z ubiegłego roku. Tam powinnaś znaleźć wykaz szkół i wymagania do poszczególnych klas i szkół. Wymagania co roku są mniej więcej podobne, więc już teraz możesz sobie pi x oko policzyć jakie masz szanse. Nie wiem w jak dużym mieście mieszkasz i jak wygląda to w mniejszych miastach, gdzie jest np tylko jedno liceum, ale w dużych miastach dobre licea stawiają bardzo wysokie wymagania, a słabsi uczniowie musza szukać miejsc w II, czy III naborze i często muszą zadowolić się miernymi , lub słabymi szkołami, często na drugim końcu miasta. Generalnie, jak ma się przeciętne świadectwo, to lepiej nie rzucać się z motyką na słońce, tylko logować się z I wyboru do szkoły i klasy gdzie ma się autentyczne szanse na dostanie się.
  21. Skąd wiesz i w jaki sposób on Cię kontroluje? Raczej nie z powodu miłości jest rozkojarzony. Owszem, mógłby być, ale nie w Twojej obecności, zakładając, że to Ty jesteś obiektem westchnień. Jeśli on nie pamięta o czym mówiłaś, to: 1. słucha jednym uchem, bo nie jest dla niego istotne, to, co mówisz 2. za dużo gadasz i on nie ogarnia 3. w ogóle jest roztargniony i ma słaba pamięć ?
  22. Yonka1717

    Problem z mężem

    Zawsze zastanawiam się, co skłania kobiety tkwiące w tak toksycznych związkach do powoływania na świat kolejnego dziecka? Autorko, nawet, gdybyś, po głębszym zastanowieniu wynalazła jakiś pozytyw u swojego męża, to cała reszta całkowicie dyskwalifikuje go jako partnera i ojca. Po tym, co napisałaś, nie dostrzegam żadnego sensu, żeby nadal tkwić w tym koszmarze. Jeśli już nie dla własnego, to dla dobra dzieci. W stosunku do innych kobiet, które wmanewrowały się w takie bagno, Ty jesteś w dość dobrej sytuacji; jesteś niezależna finansowo, masz swoje mieszkanie. No Twoim miejscu nawet bym się nie zastanawiała. Zdobyłabym tylko jakieś dowody przeciw niemu, typu nagrania, a nawet wezwała policję w przypadku pobicia, po czym wywaliła go z domu. Nie wiem na co czekasz, bo chyba nie wierzysz, że on nagle zmieni się o 180 stopni?
  23. Niezbyt mądre te Twoje koleżanki, albo niezbyt szczere, bo chciały Cię pocieszyć, wyświadczając Ci jednocześnie niedźwiedzią przysługę. Facet wprost Ci oświadcza, że jesteś zabawką, a Ty szukasz sposobu, żeby nie przyjąć do wiadomości. Oszukiwać można się na różne sposoby, ale chyba najlepiej spojrzeć prawdzie w oczy - ta znajomość nie rokuje, a po tym, co usłyszałaś, każda szanująca się kobieta dałaby sobie spokój. Naiwne, albo desperatki znajdą sto argumentów na to, żeby odwracać głowę od prawdy i walczyć o dupka. Po za tym , moim zdaniem ogromną naiwnością jest angażowanie się emocjonalne, w jakiś dziwny układ, bo żaden związek to nie jest, z kimś mało znanym, do tego mieszkającym za granicą. To zaledwie substytut związku, namiastka, jak lizanie cukierka przez szybkę. Ekscytowanie się czymś mało realnym. Wchodzą w to najczęściej osoby zdesperowane z powodu samotności, naiwnie wierzące w romantyczne bajki.
  24. Yonka1717

    Problem z mężem

    Odpowiadasz sama sobie?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...