Skocz do zawartości
Forum

Yonka1717

Użytkownik
  • Postów

    1 521
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Treść opublikowana przez Yonka1717

  1. Yonka1717

    Smutna rozkmina

    Twoje rozterki są typowe dla wielu emigrantów. Nawet, jeśli nie tęsknota za krajem, to właśnie samotność jest problemem. Oczywiście, w dzisiejszych czasach nie dotyczy to wszystkich, którzy zdecydowali się żyć za granicą. Wiele zależy też od układów, środowiska, w jakim emigrant żyje, a także od charakteru człowieka. Od dawna wiadomo, że szansę na normalna integrację ma dopiero drugie pokolenie.
  2. O ho ho, ale się rozpędziłaś/eś. Z większością tych złych cech nie mogę się zgodzić. Owszem, występują, tak, jak w innych społeczeństwach. Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. Cwaniactwo? niska inteligencja?!? brak ambicji i zainteresowań?? Pokaż mi naród, gdzie wszystkie te wady nie występują? Przerośnięte ego? Wręcz przeciwnie, wielu Polaków ma kompleksy, stąd zawiść. Zresztą nasz charakter narodowy (co oczywiście nie dotyczy wszystkich) wynika z uwarunkowań historycznych. Są to całe wieki, które ukształtowały naszą świadomość narodową. Przez prawie tysiąc lat większość narodu polskiego była niewolnikami, a przez prawie 200 lat byliśmy kolonią (zabory). Największy procent społeczeństwa stanowili chłopi, którzy przez setki lat pozbawieni byli jakichkolwiek praw. Jedynym ich prawem i obowiązkiem była ciężka praca dla szlachcica. Ten ostatni żył w dostatku i bogactwie, a chłop walczył o przetrwanie, nie posiadał zgodnie z prawem żadnej własności, nie miał żadnych praw. Pańszczyzna w Polsce była bez porównania cięższa, niż w innych krajach Europy. Niestety, dopiero zaborcy znieśli ten stan i to dopiero na przełomie XVIII i XIX wieku. Nie da się w ciągu kilku pokoleń odrobić tego, co zostało zniszczone przez wieki. Za dużo by tu pisać, dlaczego Polska jest ciągle słabym, biednym krajem. Teraz już nie szlachta, a rządzący próbują traktować naród niczym chłopów pańszczyźnianych. Nie można tak na pstryknięcie zmienić charakteru narodowego.
  3. Nie kojarzę poprzednich wątków, ale problem jest standardowy: "W tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz." Autorko, ty chcesz, ale on nie i zakończ na tym swoje rozterki. On nie jest zainteresowany bliższą i głębszą relacją z Tobą i nawet tego nie ukrywa. Tymczasem Ty bez sensu czekasz na cud, bo może mu się odmieni? Męczysz się w tej relacji już 3 lata i po co? Jeśli przez 3 lata on nie wykazał żadnej inicjatywy, po za propozycją seksu (przy okazji; sypiasz z nim?) , to dlaczego nagle miałby zmienić swoje nastawienie? On nie widzi Cię w roli partnerki na poważnie, rolę jaką Ci wyznaczył, to pogotowie seksualne, taka prawda. Jeśli męczysz się w tym układzie, cierpisz, to faktycznie należałoby definitywnie zakończyć tę znajomość, dla własnego dobra. To nie jest nawet relacja przyjacielska, jeśli głównym tematem, na który on kieruje Wasze rozmowy, to seks. Gdyby nie Twój afekt do niego, mogłabyś ciągnąć tę znajomość, ale na swoich warunkach. Pogadałabyś sobie z nim, w miarę wolnego czasu i humoru, porobiłabyś sobie trochę z niego jaja, niech sobie gada o seksie, niech się nakręca, a potem doradziłabyś mu, żeby w tej sytuacji ruszał do boju. Musiałabyś trzymać zdrowy dystans, żeby tych jego mrzonek nie odnosić do siebie. Jeśli padłaby z jego strony propozycja pod Twoim adresem, pękasz ze śmiechu i sprowadzasz go z obłoków na ziemię; misiu, z kumplami nie sypiam, jak w ogóle mogłeś o mnie pomyśleć ? Ty jednak od trzech lat bawisz się z nim w jakieś słowne gierki, męczysz, biadolisz i usiłujesz wycisnąć z niego deklarację, że traktuje Cię na poważnie. Przynajmniej facet jest na tyle uczciwy, że nie ukrywa swoich prawdziwych oczekiwań. Odpuść, albo zmień nastawienie.
  4. Z pewnością też, ale problem w jaki przeżywasz to rozstanie wynika z Twojego charakteru, Twoich kompleksów i niedoborów (że się tak wyrażę) emocjonalnych. Obawiam się, że nie potrafisz się wziąć w garść NIE przez rozstanie, tylko z powodów j.w. Nie wierzysz w siebie, nie doceniasz, okopałaś się w tym swoim "nieciekawym" z Twojego punktu widzenia, życiu i uwierzyłaś, że jedyną drogą do szczęścia był ten chłopak. I w tym tkwi problem, że nie chcesz dostrzec tego, że można żyć inaczej, zmienić coś w sobie i w swoim życiu, zamykasz się na wszelkie możliwości. Po co ciągle wracasz do przeszłości, co Ci to da, po za rozdrapywaniem rany? Rozstałaś się z nim, bo jednak pewna istotna kwestia Cię skutecznie blokowała i miałaś do tego prawo, podjęłaś decyzję, którą wtedy uważałaś za najlepszą. Nie masz żadnej gwarancji, że byłabyś z nim szczęśliwa. Jest tu podobny wątek faceta, który też ma partnerkę cudowną prawie pod każdym względem, ale jego odrzuca jej budowa ciała i zamiast pełni szczęścia miotają nim rozterki, bo stracił pożądanie. Z Tobą mogłoby być podobnie. Wydaje mi się, że trochę jesteś niczym pies ogrodnika (bez urazy) i chyba zazdrościsz jego nowej partnerce, że jednak go "wzięła" z całym dobrodziejstwem inwentarza i są teraz szczęśliwi. Oddałaś nieco "felerny towar" (sorki) nawet nie próbujesz sięgnąć po inny. Nie żyjesz przecież na bezludnej wyspie. Werka, terapia z pewnością pomaga, ale główną pracę musisz wykonać sama. Nikt za Ciebie tego nie zrobi. Terapeuta z pewnością poszuka przyczyn takiego stanu rzeczy, ukaże możliwości, pomoże zrozumieć, ukierunkować na pewne działania, ale czy i w jaki sposób z tego skorzystasz zależeć będzie tylko od Ciebie. Tymczasem możesz zacząć już teraz.
  5. Wera, nie chcę powtarzać tego, co napisali inni, ale porównanie Twojego związku do respiratora - idealne. Ja także uważam, że terapia jest Ci niezbędna i bynajmniej nie po to, żebyś uporała się z rozstaniem, tylko przede wszystkim popracowała na poczuciem własnej wartości. Zanim tę terapię rozpoczniesz, spróbuj może nie oglądać się za siebie. Co było, nie wróci i nie ma sensu analizować wiecznie przyczyn rozstania oraz idealizować tego faceta. To już przeszłość. Jesteś dorosła i czas nauczyć się żyć o własnych siłach, a nie uwieszać się na partnerze. Rozumiem samotność, ale można być samym, ale nie samotnym. Ty czujesz się źle sama z sobą i nad tym powinnaś popracować. Tymczasem postaraj się zająć sobie czas, gdy nachodzą Cię wspomnienia.
  6. Czegoś tutaj nie rozumiem; on mówi, że trudno jest mu się umówić z kobietą, a jednocześnie piszesz, że spełnia Twoje zachcianki? W jaki sposób on spełnia Twoje zachcianki, jeśli nie spotykacie się?
  7. Zdecyduj się; rozwaliłeś jej nowy związek, czy wystąpiłeś w roli swatki? He, he masz dziwne poglądy w kwestii dbania o partnerkę, no i zdecydowanie nie zawsze czułeś potrzebę dbania o nią, bo chyba wyrzucanie z domu nie było objawem troski? Ekhm, jeśli Twoja miłość objawia się j.w., to może zrób jej przysługę i przestań ją "kochać". Racja, nawet, jeśli zaprzeczasz. Zgadzam się z tym, że autor myśli przede wszystkim o sobie, szkoda, że jednak nie zepsuł nieodwracalnie, bo dziewczyna jednak nadal utrzymuje z nim kontakt. Szkoda jej, najwyraźniej jest współuzależniona od przemocy psychicznej i poniewierania, niczym żony alkoholików. Nieprawda, nie każdy. Po za tym, o jakiej drugiej szansie mówisz? Przecież ona wracając do Ciebie po każdej Twojej zdradzie dawała Ci szansę na poprawę. Z pewnością na nią liczyła i nie wierzę, że nie denerwowała się nie płakała, nie oczekiwała Twojej zmiany. Dawała Ci szanse, gdy wracała po tym, jak ją wyrzucałeś z domu, więc o jakiej drugiej szansie mówisz? Ja z kolei mam nadzieję, że ta nieszczęsna dziewczyna, wreszcie przejrzy na oczy i zacznie nowe życie jak najdalej od Ciebie, a Ty jak najbardziej, idź do terapeuty, bo masz poważny problem, nie tylko z psem ogrodnika, ale w ogóle.
  8. Nie bądź niemądra, po co utrzymujesz kontakt z jakimś psycholem? Po prostu przestań z nim pisać i zablokuj go. Nie ponosisz żadnej odpowiedzialności za jakiegoś popaprańca, kryjącego się za monitorem, nie wiadomo gdzie. Tak ciężko wpaść na ten pomysł?
  9. Zawsze jestem zdania, że najlepiej zmienić towarzystwo. Gorzej, jeśli to ludzie z którymi się pracuje, ale pracę też można zmienić. Zastanów się, czy dokładnie tylko ci ludzie których opisujesz zachowują się w taki sposób? Jeśli tak, to trzeba uciekać, bo nie warto bezustannie walczyć i udowadniać, że nie jest się wielbłądem. Jeśli jednak większa ilość osób i to w różnych sytuacjach ma krytyczny stosunek do Twojego zachowania, to należałoby się nad sobą zastanowić. Mimo wszystko sposób j.w. okazywania dezaprobaty jest po prostu podły.
  10. Nie wiadomo, czy nic się nie zmieni. Uważam, że autor powinien próbować i właśnie wprost wyrażać swój sprzeciw, naświetlając podłe zachowanie rodziców. Mówić wprost, co mu robią i jak się z tym czuje. On nie ma nic do stracenia, bo co mu zrobią? W czasach mojego dzieciństwa nikt nie mówił głośno o prawach dziecka, nie było niebieskich linii, czy telefonów zaufania, nie było nawet pedagogów szkolnych, a tym bardziej internetu i portali na których można się przynajmniej wyżalić. Taki dzieciak jak ja, był pozostawiony sam sobie z własnym nieszczęściem i wstydem. Gdybym ja zaczęła się stawiać, byłabym bita jeszcze bardziej i nie miałabym dokąd uciec (też miałam myśli samobójcze w młodości). Autor nie jest ofiarą przemocy fizycznej, po za jednym incydentem, więc nie ma nic do stracenia.
  11. Dokładnie na to zwróciłam uwagę. "Ciepłe kluchy" to nie to samo, co osoba uczuciowa. Ja uważam, że osoba uczuciowa jest przede wszystkim osobą empatyczną. Sama jest wrażliwa, ale też uwrażliwiona na uczucia innych. Hmm, opisujesz raczej osobę niestabilną i tu zgodzę się, że trudno z taką wytrzymać. Myślę, że można być osobą uczuciową, czy bardziej wrażliwą na pewne kwestie, ale to nie oznacza jeszcze, że taki ktoś musi przekraczać granice, być egoistą skupionym na sobie i wymagającym od otoczenia szczególnego traktowania, ze względu na swoją uczuciowość. Nie mylmy pojęć. można być uczuciowym, wrażliwym, czy romantycznym, a jednocześnie nie być niestabilnym, czy toksycznym.
  12. Autorka też jest zapewne heteroseksualna, więc dlaczego ona miałaby się godzić? Jednak, jak sądzę w trójkącie, jaki wymyślił sobie partner autorki nie chodzi raczej o seks jej z ową zaproszoną kobietą, tylko jego na dwa fronty (o ile podoła), albo w ogóle tylko z nową babką w obecności żony/partnerki. Aż trudno uwierzyć, że ten facet oczekuje akceptacji takiego układu. Analogicznie w przypadku dwóch facetów i jednej kobiety, oni nie muszą nic ze sobą ten teges, tylko z tą jedną babką i tutaj też dochodzi sytuacja, gdy facet patrzy, jak inny pos*wa jego żonę. Niektórych to kręci, ale ten wyżej opisany patrzy na problem jednostronnie; jemu wolno, żonie już nie.
  13. Ja po prostu nie wierzę, że jakaś osoba spotyka na swojej drodze tylko i wyłącznie samych cwaniaków. Zgadzam się, może jest mało atrakcyjna, ale wtedy nie proponowaliby jej seksu, może nudna, kto wie? Znowu powracam do środowiska, być może autorka obraca się w określonym środowisku, towarzystwie, gdzie faceci zaliczają na ilość? Dobrze, że autorka nie daje się wkręcać i nie leci z pierwszym lepszym, ale fakt, że rzekomo spotyka tylko takich, jest dla mnie podejrzany.
  14. ...i żałośnie Sama się skreślasz już na wstępie Żałosne, szczególnie, że robisz to często. Niedługo nikt nie będzie chciał tego słuchać i zaczną od Ciebie stronić. Ludzie uciekają od wiecznie biadolących i nieszczęśliwych. Na początku, chcą pomagać, tak, jak Tobie, a później mają dosyć. Nie wiadomo więc, czy teraz mówią prawdę, że niby jesteś taka fajna, czy już po prostu pocieszają Cię na odczepnego? Sama jesteś sobie winna. Naprawdę wierzysz, że "ten, czy inny" działa pod przymusem, ktoś go zmusza, żeby zainteresował się Tobą? Przecież to nielogiczne, wierzysz, bo chcesz w to wierzyć i zniechęcasz potencjalnych kandydatów. Jeśli ciągle biadolisz i przedstawiasz się mało ciekawie, to zawsze znajdzie się złośliwiec, który to wykorzysta, a inni zapewne mają już dosyć Twojego marudzenia. Jesteś wieczną malkontentką i być może niektórzy litują się nad Tobą, prawiąc komplementy na pocieszenie, ale nie wyobrażam sobie, żeby jakikolwiek facet poświęcał się i z litości umawiał z nieciekawą dziewczyną. Jeszcze raz : sama sobie gotujesz ten los! Poszukaj innego towarzystwa, bo albo coś nie w porządku jest z tym, w którym się obracasz, albo Ty swoim zachowaniem przyciągasz same menty, które szukają tylko seksu. Przestań odgrywać rolę pokrzywdzonej przez los sieroty, bo "nikt mnie nie kocha ?" . Poszukaj może innych atrakcji w życiu, pasji, zainteresowań, przestań marudzić i użalać się nad sobą i nie stawiaj sobie za cel znalezienie miłości i kochającego faceta, który z całym poświęceniem i miłością będzie wysłuchiwał Twoich utyskiwań. Najpierw zmień się sama i zmień swoje podejście do życia, a z pewnością trafi się ktoś normalny.
  15. Miałam kiedyś takiego znajomego, bez lepszego wykształcenia (średnie, w mało płatnej dziedzinie), zawsze marzyły mu się wielkie pieniądze, których sam nie potrafił zarobić. Ożenił się z dziewczyną z bardzo bogatego domu i sądził, że spłynie na niego złoty deszcz. Zwolnił się z mało płatnej pracy, zatrudnili go teściowie i pierwszy zonk! Nie uczynili go kierownikiem, na co liczył, z racji braku wykształcenia pracował ciężko fizycznie za pieniądze jakie zarabiali w firmie teściów inni pracownicy, jednak lepsze niż w poprzedniej pracy. Mieszkali w mieszkaniu należącym do rodziny żony, urodziły się dzieci, żona rozpieszczona nie pracowała, a teściowie nie byli skłonni do utrzymywania ich, w końcu się rozwidli i ten biedny nieudacznik został bez pracy i dachu nad głową. Do normalnej pracy się nie kwapił, bo ciągle marzyły mu się wielkie pieniądze, do mamusi w małym miasteczku też nie chciał wracać i zaczął szukać przytuliska. Najpierw były młode kobiety, ale z bogatych rodzin, jednak już po przejściach, bo z dzieckiem, więc brały, bo był chętny. Jednak po jakimś czasie wszystko się rozpadało, bo on niewiele potrafił, nie szedł też do normalnej pracy, bo ciągle liczył, że ktoś (rodzice dziewczyny) wciągnie go do biznesu. I tu przechodzę do sedna; przerzucił się na dojrzałe babki i faktycznie miał ich kilka, ale po jakimś czasie każda z nich dawała mu kopa w tyłek, bo miały dość nieudacznika. On po prostu szukał dachu nad głową i wygodnego lądowania, licząc, że skoro młody (miał wtedy około 30-33), to będzie miał branie. Z czasem zniknął gdzieś z pola widzenia, podobno wyjechał za granicę szukać szczęścia. Nigdy też nie kwapił się, żeby płacić alimenty na własne dzieci.
  16. ? Jak wyobrażasz sobie związek z kobietą, bez względu na wiek, jeśli mieszkasz z mamą? To oczywiste, że na początku musielibyście się poznać, spotykać , zanim padnie decyzja o wspólnym zamieszkaniu. Zastanawiam się jednak na ile naprawdę wolisz kobiety dojrzałe, czy masz już z nimi jakieś doświadczenia? Czy może w ogóle nie masz większych doświadczeń, a Twoje rówieśnice po prostu Cię z jakiś względów odrzucały i całą nadzieję pokładasz teraz w starszych od Ciebie kobietach, licząc na to, że będą mniej wymagające? Zastanów się czym możesz zaimponować kobiecie, bo jeżeli masz parcie na związek, bo nie masz dostępu do seksu i szukasz przytuliska pod dachem starszej kobiety, licząc, że Cię przygarnie i będzie niczym mamusia, to możesz bardzo się zawieść. Nawet bardzo zdesperowane, nie młode już i samotne kobiety po czasie zmęczą się związkiem z niedojrzałym, żerującym na nich partnerze. Co możesz kobiecie zaoferować?
  17. Domyślam się, że oczekujesz potwierdzenia, że on jest o Ciebie zazdrosny. Jednak jakie ma to znaczenie, jeśli masz chłopaka, a facet o którym piszesz Cię irytuje? Po co męczysz się, a tym bardziej przejmujesz kimś, kto nie wyraża jasno swojego zdania, tylko bawi się w jakieś gierki, czy półsłówka? Nie rozumiem też o co chodzi z tym urlopem. Jeżeli on wie, że masz chłopaka, to chyba nie planował urlopu z Tobą, a tym bardziej Ty z nim, więc dlaczego miałoby mu przepaść?
  18. avava, znajdujesz się w bardzo trudnej sytuacji i doskonale Cię rozumiem, bo sama pochodzę z podobnej rodziny. Jak to się mówi; porządna rodzina, bez alkoholu, awantur, wulgaryzmów, nigdy na bakier z prawem itd. Jednak przemoc fizyczna i psychiczna była permanentnie stosowana wobec nas dzieci. Awantury, owszem, wszczynała matka wywrzaskując godzinne kazania do nas dzieci. Nakręcała się przy tym tak, że często kończyła biciem. Teraz z perspektywy czasu wiem, że najczęściej chodziło o drobiazgi, które można było zwyczajnie dziecku wytłumaczyć, a nie robić mu koszmar z życia. Znam więc Twój problem z autopsji, a cechy wspólne dostrzegam w poniżaniu dziecka. Zamiast wzmocnienia pozytywnego, czyli wychwytywaniu i chwalenie za nawet najmniejsze sukcesy, pomoc w trudnościach, tłumaczenie, co złe, a co nie i ewentualne kary za faktyczne przewinienia, jednak kary w granicach rozsądku, współmierne do wieku dziecka i okoliczności. Tymczasem w/w rodzice potępiają dziecko za całokształt, nie biorą pod uwagę jego wieku, rozwoju i możliwości. Robią to, bo po prostu dziecka nie tolerują, nie pasuje do ich wyobrażeń, często odbijają na dziecku swoje niespełnione pragnienia, czy traumy z przeszłości.Tacy rodzice, kryjąc się za fasadą tzw porządnej rodziny, czują się całkowicie bezkarni. Co możesz zrobić? Przestań się bać i rozczulać nad sobą, bo oprócz tego, co masz w domu, jesteś dodatkowo osobą wycofaną, nietolerowaną w śród rówieśników, a to już odrębny problem. Nie kłóć się z rodzicami, nie płacz!, ale reaguj na każdy ich objaw dręczenia Cię. Zobacz jak poradziłeś sobie z matką. Gdy Cię krytykują, poniżają, mów im wprost, że Cię poniżają, że niszczą Twoje poczucie wartości, że niszczą Cię od lat, jako człowieka. Jeśli zaczną wypominać ci ile Ci dają (dach nad głową, utrzymanie i inne materialne rzeczy) powiedz im, że to ich obowiązek, jako rodziców, bo żadne dziecko na świat się nie prosi. Odważ się i powiedz im, że nie odczuwasz ich miłości, bo jej nie ma i masz wątpliwości co do swoich uczuć wobec nich, a to zawdzięczają sobie. Powiedz im, że kiedyś będą starzy i słabi, czy chcą, żebyś Ty, dorosły syn traktował ich wtedy tak, jak oni dzisiaj Ciebie??? Powiedz to, odważ się, co Ci za to zrobią, wyrzucą z domu, nie kupią zabawki? Czego się boisz, gorzej już być nie może. Co do przemocy fizycznej, postrasz ich, że jeszcze raz Cie tkną, to zgłosisz przemoc na policji, albo w opiece społecznej. Zacznij o siebie walczyć, bo nie masz nic do stracenia.
  19. Twój partner/mąż zdecydowanie nie jest w porządku. Trudno się dziwić Twoim odczuciom. Są pary, które tworzą tzw związek otwarty i godzą się na seks z innymi partnerami, czy np trójkąty. Jednak obydwoje mają taki, a nie inny stosunek do seksu, a przede wszystkim obydwoje wyrażają zgodę na takie zachowania i czerpią z tego przyjemność i nie odczuwają zagrożenia dla swojego związku...do czasu. Taki sposób na życie, to jak poruszanie się nad przepaścią. Seks to nie tylko akt fizyczny, seks zbliża ludzi i ktoś, kto prowadzi takie życie, musi liczyć się z tym, że jego partner, czy on sam zauroczy się w innej osobie z którą uprawia seks i niestety związek się kończy. Musisz liczyć się z tym, że Twojemu partnerowi zaczęło czegoś brakować w Waszym związku, co nie musi być Twoją winą. Może też od dawna miał takie marzenia? Jednak już na pierwszy rzut oka widać, że jest hipokrytą stosującym podwójne standardy, tzn oz z drugą kobietą - ok, ale w drugą stronę - nie! Jeśli odpycha Cię taka forma seksu, to absolutnie nie wyrażaj na to zgody, nie pozwól się szantażować, ani sobą manipulować. Nie podlizuj mu się teraz, ani nie staraj się spełniać jego życzeń, bo polegniesz. Będzie miał Cię w garści i wpędzi w poczucie winy. Bądź twarda i powiedz mu, że jeśli brakuje mu czegoś w Tobie, to powinien powiedzieć Ci o tym, a jeśli do szczęścia potrzeba mu trójkątów, to nie z Tobą, tylko niech najpierw spakuje się i wyprowadzi. Jeśli nie jesteście małżeństwem i nie macie dzieci, będziesz miała ułatwione zadanie. Tak, czy owak licz się z tym, że Wasz związek właśnie znalazł się na równi pochyłej w dół i jeśli jemu chodzą po głowie takie zabawy, to zrobi to prędzej, czy później, jak nie z Tobą, to w innym układzie.
  20. Rozumiem, że mogło być Ci przyjemnie, gdy byłaś komplementowana, ale żeby od razu uwielbiać? Smutne jest to, że niektórym kobietom wystarczy spojrzenie mężczyzny w ich stronę, a one potrafią wymyślić całą resztę tzn historię wielkiej miłości, która nigdy nie miała miejsca. Przy okazji; w jaki sposób on Cię kusił? Masz jakieś kompleksy, że tak szybko odpływasz?
  21. Z tą opinią się zgodzę - nie ma zasady, ale... Niby tak i fakt, wiele kobiet tak ma, ale nie wszystkie, by nie rzec, że należą one do mniejszości. Częściej zdarza się jednak, że kobiety z upływem wieku stają się mniej wybredne. Na pewno mniej wybredne, jeśli chodzi o wygląd faceta (co akurat jest logiczne, a tej logiki często brakuje młodym i pewnym siebie dziewczynom), bo zdają sobie sprawę z tego, że najlepsze lata mają już za sobą. Kobiety dobrze po 30-tce, na ogół są już po jakiś przykrych przejściach związkowych, często są samotnymi matkami i wiele z nich odczuwa silną presję do złapania jakiegoś faceta. Zgodzę się, że część z nich, szczególnie ze względu na dzieci rezygnuje z poszukiwania partnera, ale jednak jest mnóstwo samotnych, bardzo zdesperowanych kobiet, które niestety, beż chłopa u boku czują się niepełnowartościowe. Bywają tak zdesperowane na wyrwanie jakiegoś samca, że gdy nadarzy się okazja, wezmą prawie każdego zainteresowanego ich osobą. Takie kobiety, często stają się kochankami żonatych facetów w nadziei, że ten zostawi rodzinę i zwiąże się z nią, często też bywają ofiarami oszustów matrymonialnych. Zdarza się też, że wiążą się z facetami grubo poniżej swojego poziomu, przyjmują pod swój dach, pozwalają wykorzystywać się finansowo itd.
  22. Twój problem jest pozbawiony logiki. Jeśli coś, czy ktoś jest mi obojętny, to czym mam się przejmować? Mam oczywiście na myśli brak kontaktu, bo jednak w innych przypadkach normalny człowiek nie pozbawiony empatii przejmuje się np nieszczęściem nawet nieznanych osób.
  23. Loraine, ona nie może wybrać sobie innego przedmiotu, bo konsultacje będą odbywać się z przedmiotów egzaminacyjnych, czyli właśnie z matematyki, j. polskiego i j. obcego. Na razie nie podano żadnych szczegółów, jak mają być zorganizowane, nie mniej chodzi o konsultacje w szkole. Rozumiem, że dziewczyna ma uraz do nauczycielki (podarcie zeszytu, to niedopuszczalne, szkoda, że rodzice nie interweniowali), choć nie do końca wierzę, że wszystkie jej problemy są z tego powodu. Dlatego radziłam, zacisnąć zęby i jednak skorzystać z tych konsultacji. W końcu od 25.05, do czasu egzaminów (chyba 17 -19.06), to zaledwie 3 tygodnie. Za chwilę Joli nie będzie już w tej szkole, ale chyba zależy jej na dobrych wynikach egzaminów, bo od tego zależy dostanie się do dobrej szkoły.
  24. Właśnie przeczytałam, że od 25.05 mają też odbywać się konsultacje dla 8-klasistów. Niestety, nie ma na razie żadnych instrukcji, jak miałoby się to odbywać. W przypadku klas młodszych, dzieci mogą, ale nie muszą przyjść do szkoły, ale o tym decydują rodzice. W Twoim przypadku konsultacje z matematyki z pewnością są bardzo ważne, zwłaszcza, że pozostał miesiąc do egzaminów. Myślę więc że warto pohamować swoje uprzedzenie do nauczycielki i skorzystać z okazji. W końcu niedługo ukończysz tę szkołę i nie będziesz miała już z nią kontaktu. Może warto przemęczyć te 3 tygodnie? Obawiam się, że tylko rodzice mogą Cię zwolnić, jednak zastanów się, czy nie za dużo stracisz...no chyba, że jesteś świetna z matematyki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...