Skocz do zawartości
Forum

Javiolla

Użytkownik
  • Postów

    3 628
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    43

Treść opublikowana przez Javiolla

  1. Rodziny nie zakłada sie celem szkolenia czy testu. A co jeśli sie nie sprawdzisz w tej roli? To dzieci ze świata nie odwołasz, a może zmarnujesz im życie swoją niedojrzałością. Serio? A gdyby trafił Ci sie mąż alkoholik, który by lał Ciebie i dzieci to będzie Twój sukces życiowy? Bo masz męża i dzieci i nic więcej sie nie liczy? W takim razie nie mozesz mieć pretensji i żalu do innych, że Cie traktują tak jak Ty sama siebie traktujesz. Ja miałam pełną rodzinę bo mama sie upierała, że ma tak być, a błagałam z płaczem by nas oddała do domu dziecka. Bo wolałam nie mieć rodziny. Tak więc zapewniam, że mieć rodzinne nie oznacza bycia szczęśliwym. Szczęście jest w Tobie, nie w innych osobach. Kobiecie tez wolno, ale skoro Ty sama tak twierdzisz jak piszesz, to o czym my tu mówimy? A poza tym Luukas ma racje.
  2. To nie jest teoria. Wiem, bo sama to przechodziłam. Rzeczywistość jest taka, że jeśli wyglądasz i zachowujesz sie jak przestraszony kot to będą Ci dokuczać. Pokaż im sie jako dumny i pełen taktu kot ? a zobaczysz jak zaczną Cię traktować. Z tym kotem to tylko porównanie, mam nadzieję, że rozumiesz przesłanie. Można Cie zbić tym kijem bo sama się nim bijesz. To Tobie najbardziej przeszkadza brak męża i dzieci, a inni to widzą i jedynie powielają. Dopóki sama nie zmienisz zdania wobec siebie samej, dopóty inni Cie będą tak traktować. W takim razie nie mozesz mieć pretensji do innych, że Cie tak traktują. Oni tylko robią to co Ty im pokazujesz, by robili gdyż sama nie chcesz tego zaakceptować. Sens nadajemy sobie sami, a Ty go siebie pozbawiasz. Po co Ci rodzina dla szpanu, by sie pochwalić, że jesteś taka cool, bo masz męża i dzieci? Żyj dla siebie a nie na pokaz. Dopiero wtedy będziesz prawdziwie szczęśliwa.
  3. A może naprawde można się dobrze czuć z samym sobą? Ja np. lubię być sama. A jakie masz? Jak często? Moim zdaniem problemem jest, że chcesz by to kogoś interesowało. Tymczasem pasja sama w sobie wychodzi z serca i jest się nią tak pochłoniętym, że inne sprawy schodzą na drugi tor. Poza tym ludzi łączy właśnie pasja. Weźmy np rower. Zapisanie sie do klubu rowerowego spowoduje, że poznajemy inne osoby z tą sama pasją. Podobnie pasjonaci wędrówek górskich łączą sie w tej samej pasji. Tu nie chodzi o to, by pochwalić sie ilością zainteresowań, ale aby nimi żyć wraz z innymi. I zapewniam, że to zainteresuje te osoby, które interesują sie tym samym. To nie pozwól. Sama ze sobą poczuj sie dobrze bez męża i dzieci. Sama przed sobą uznaj sie kimś lepszym od innych, a wtenczas z tą pewnością siebie i sympatią do siebie ruszysz do nich. Gdy zobaczą, ze tobie to nie przeszkadza to przestaną sie czepiać. Dopóki widzą, że Ciebie to dotyka, że sama faktycznie źle sie z tym czujesz.... to będą dokuczać. Ludzie nas tak traktują jak im na to pozwalamy. Mam dokładnie takie same odczucia. I to jest jedna z cech gwarantująca brak poczucia samotności. Ta osoba jest prawdopodobnie na tyle pewna siebie, że bez problemu zawiera znajomości, jest otwarta i pozytywna. Poczucie samotności to pustka w nas samych, którą chcemy by zapełnił nam ktoś inny. Tzn, że sie nikt nie odezwał, czy odzywali sie ale nic potem z tego nie wyszło?
  4. Ale to wcale nie musi oznaczać samotności. Samotność to stan naszego ducha. Możemy być samotni w tłumie i niesamotni na bezludnej wyspie. Na ten przykład moja mama... 3 dzieci, mąż a i tak została sama w dużym mieszkaniu i czuje sie samotna. A znam osobę samą, bez rodziny,. a jest tak aktywna społecznie, pozytywna i twierdzi, że lubi takie życie. Czyli wstydzisz sie dziewictwa, tego, że jesteś sama, a pośmiewiskiem niby jesteś dlatego, że właśnie nie masz partnera/męża? Tylko, że to Ty kreujesz wizerunek siebie w oczach innych ludzi. Jeśli pokazujesz innym, że Ciebie samą to krępuje, wstydzi, przeszkadza... to oni tylko ten model powielają. Gdyby zobaczyli, że świetnie Ci samej, że masz sporo pasji i wigoru, to gwarantuję że nikt by sie nie śmiał. A nawet byliby tacy, którzy by tobie zazdrościli ? Za dziwaka mamy kogoś nie dlatego, że nie ma partnera/dzieci, ale z innych powodów. Znam kilka osób bez dzieci/partnera ale nikt ich tak nie nazwie, bo zachowują się normalnie. Co to znaczy "normalnie"? Rozmawiają, uczestniczą w życiu społecznym, mają zainteresowania, uśmiechają sie, nie mają zaburzeń lękowych -tym samym nie boją sie ludzi, rozmowy, relacji międzyludzkich. Skoro Ciebie mają za dziwaka to zapewne stronisz od ludzi, unikasz rozmowy i kontaktu wzrokowego, a gdy musisz odpowiedzieć to robisz to niechętnie/krępująco/wymijająco/zdawkowo. Być moze masz postawę ciała zgarbioną, głowę opuszczoną, wzrok nieobecny/wystraszony.
  5. Podpisuje sie pod tym. Dokładnie to samo chciałąm zaproponować.
  6. Jesli chcesz o tym porozmawiać to zapraszam na pw. To moze być ważny wątek. Pracoholizm jak każdy holizm, każde uzależnianie ma swoje powody. A jak sie ustosunkujesz do tego co powiedział? Faktycznie zanadto pracujesz, uciekasz w pracę, nie masz zajęć po pracy? Napisałam: jeśli jesteś podatna na emocje innych, to z automatu przyjmujesz to co się dzieje w otoczeniu. A czy tak jest to sama musisz zaobserwować. Twierdzisz wręcz, że w ogóle nie jesteś emocjonalna, ale to sie gryzie z tym co napisałaś wcześniej, że z byle powodu możesz wpaść w szał. Robisz awanturę o to, ze jest względem Ciebie nadopiekuńczy. Czyli masz w sobie emocje, tylko nie umiesz nimi kierować, nie umiesz nad nimi zapanować. Każde zaburzenie ma jakiś związek z poczuciem wartości. To, że się Tobie wydaje obojętny względem siebie, to po 1.może sie właśnie wydawać, bo on takie stwarza pozory. A po 2. obojętność to efekt niskiego poczucia wartości. Najpierw siebie nienawidzimy, ale aby przeżyć, mniej cierpieć robimy sie obojętni wobec siebie i udajemy, że nas nie ma, poświęcając sie innym w 200%. To takie zagłuszanie samych siebie. To moze być pewnego rodzaju nawyk rodzinny, jeśli nie zapis w genach, ale moze być zwyczajnym zbiegiem okoliczności. wszak mężczyzn w rodzinie jest z pewnością wiecej i nie sądzę, że dosłownie każdy ma takie podejście. Trochę teraz zeszliśmy z tematu, bo to Ty boisz sie samotności na starość, to Ty tkwisz w związku braterskim zamiast partnerskim, to Ty czujesz się z tym źle. A więc powinniśmy raczej rozmawiać o Tobie.
  7. Wg mnie to jest kluczowe. Dlatego wszystko co ma związek z tym co sie nie podoba, powoduje odebranie chęci. W pewnym sensie sama wyszukujesz powody (np. burczenie w brzuchu) by sie nie rozebrać, nie pokazać ciała, którego nie lubisz. Zastanowić sie czy sama jesteś w stanie pracować nad sobą w kwestii podniesienia samooceny i polubienia siebie. Jeśli uznasz, że dasz radę sama to niezwłocznie trzeba zacząć działać sumiennie, rzetelnie i cierpliwie, aż do skutku. A jeśli uznasz, że sama jednak nie dasz rady to pozostaje zapisać sie na terapie. Jeśli ktoś nie ma ochoty na seks to zabawki erotyczne przyniosą odwrotny skutek. Wiem z własnego doświadczania. To nie pomaga na brak libido, tylko na znudzenie seksem, a to coś innego. A pozostałe komentarze to brak słów. Naprawdę nie możecie wymyśleć innej metody reklamy, niz zakładanie fikcyjnych wątków celem ukrytej reklamy? I naprawde sądzicie, że ludzie nie wiedzą że to celowe działanie ? ? Tragedia ?
  8. To wszyskto powinnaś bezwzględnie omawiać na terapii. Ignorujesz wszystkie informacje na temat terapii i przerabianie tematu matki, szkoda... to jedyna droga by było Ci lepiej.
  9. Ok w takim razie źródłem moze być po prostu jakieś zaburzenie lub ogólne problemy emocjonalne. Wspomniałam wcześniej o uzupełnianiu deficytów z dzieciństwa i twierdziłaś, że miałaś kochających rodziców i udane dzieciństwo. Tylko czy na pewno? Często nie zdajemy sobie sprawy, że cos było niewłaściwe. Ja bym jednak pogrzebała w tym temacie ? bo to tez jeden z powodów tkwienia w takim związku. Jeśli jesteś podatna na emocje innych, to z automatu przyjmujesz to co się dzieje w otoczeniu. Np. w pracy wszyscy są nakręceni, zapracowani, żywiołowi więc i Ty przejmujesz ich emocje. W domu masz partnera spokojnego, zagorzałego domownika więc i Ty przejmujesz ten model zachowania. Jeśli nie znasz siebie dostatecznie dobrze, jeśli nie żyjesz sobą lecz innymi to tak się może dziać. To jest charakterystyczne dla osób, które nie potrafią panować nad swoimi emocjami, a które dają sie im ponieść. Tak więc punktem zaczepienia moze być jakiś problem emocjonalny. Ten opis nie pasuje do narcyzmu o jakim wcześniej wspominałaś. Czy Twój partner jest dużo starszy od Ciebie? Z ciekawości pytam, bo tak wygląda z jego ojcowania. Zdarza się bowiem, że dużo starszy partner czuje potrzebę opieki, czuje taki jakby instynkt ojcowski, który musi jakoś zaspokoić. Skoro weszłaś w taki związek gdzie Ty lubisz by Ci ojcowano, to musiałaś mieć jakieś deficyty. Dobrze się nad tym zastanów. Jesli faktycznie wykluczasz niskie poczucie wartości, które byłoby drugim powodem, bo takie ojcowanie by Cie dowartościowywało. A czy on zdaje sobie sprawę z tego jak Ty sie czujesz, że to chory związek, że Ci ojcuje zamiast mieć w Tobie partnerkę? Sądzę, że nie bo jak sama napisałaś, brak jest rozmów. Moze czas to zmienić? To co napisałaś trochę zmienia postać rzeczy. Nie myślałaś nigdy, że on swoim ojcowaniem, troską/opieką jaka Ci sie podoba po prostu Cię manipuluje? Facet prawdopodobnie wie, że w ten sposób gdy będziesz chciała odejść to on poudaje zatroskanego, da Ci to co chcesz (złudzenie tej bezwarunkowej "miłości") i Ty zmiękniesz i znów z nim zostaniesz. Podejrzewam, że on też jest zaburzony, a moze to on ma bardzo niskie poczucie wartości i panicznie boi sie samotności więc stosuje techniki manipulacyjne by zatrzymać Ciebie przy sobie. Oczywiście, że nic sobie z tego nie robi bo wie, że nie odjedziesz ? Coś czuję, że zna Cię lepiej niż Ty sama siebie, a podobno siebie lubisz. Hmmm moze lubisz wyobrażenie o sobie, a nie prawdziwą siebie? Wiesz, że osoba która siebie lubi dostatecznie mocno, jest na tyle pewna siebie i silna, że nie miałaby problemu z odejściem? Coś więc jest nie tak z tym lubieniem siebie...
  10. Czyli żyjesz dla kogoś, poświęcasz sie komuś, a gdzie Ty jesteś w tym wszystkim? Przecież dzieci nawet gdy założą rodzinę i wyprowadzą sie to nadal będą kochać ? Wyczuwam tendencje do uzależniania emocjonalnego od innych osób. Prawdopodobnie spowodowane jest to niskim poczuciem wartości. Nie znasz siebie na tyle by uwierzyć, że mozesz czuć sie dobrze sama ze sobą, że Twoje własne emocje/uczucia są ważne. Czyli ponownie widzę zależność niskiego poczucia wartości, braku sympatii do siebie, z tym jak żyjesz i jakich ludzi wybierasz. A jakie znaczenie masz sama dla siebie? I to jest najważniejsze w życiu, czyli jaki mamy stosunek do siebie, jak ważni jesteśmy sami dla siebie. Czyli trzeci przykład drastycznie niskiego poczucia wartości ? Wnioskuję, że jesteś z nim z lęku przed tym co napisałaś wyżej. A w jaki sposób czujesz tę miłość do siebie? Faktycznie nie pasuje do tego co wcześniej napisałaś. Gdybyś kochała samą siebie to nie czułabyś lęku przed samotnością, nie byłabyś z kimś tylko dlatego, że jest lepszy dla Ciebie niż Ty sama dla siebie, nie pakowałabyś sie w toksyczne relacje. Czym więc sie objawia ta miłość do siebie? A moze jest to miłość bardziej przyjacielska, może partner bardziej Ci ojcuje niż powinien to robić? Możliwe, że właśnie to Ci doskwiera, bo wolałabyś miłość typowo damsko-męską, typu mąż-żona, kochanek-kochanka. Byłaś adorowana na początku co dawało Ci poczucie wyjątkowości, a teraz tego nie masz. A zastanawia mnie co w Twoim związku warczy, kąsa i sieje destrukcję? On na Ciebie warczy, on kąsa? W jaki sposób działa na Ciebie destrukcyjnie i czy częściej niż objawia sie ta jego "miłość"? Jesteś w związku, który nie ma żadnych znamion normalnego związku. Piszesz, że brak porozumienia, wspólnego języka, zwykłych rozmów, brak wspólnych żartów, wspólnego spędzania czasu, czułości namiętności i wreszcie seksu. To jest związek -jak domniemam- oparty jedynie na tym, że on sie Toba opiekuje na swój sposób, czuje sie za Ciebie odpowiedzialny, zatroskany jak o niewinną biedną istotkę, a Ty takową dla niego jesteś. To jest wg mnie chory układ a nie miłość. Gdybyś miała zrobić bilans: wypisać na kartce wszystkie plusy i minusy, ale tak uczciwie i szczerze, bez próby oszukiwania/ukrywania przed sobą czegokolwiek, to czego wyszłoby więcej?
  11. Hmmm, zastanawia mnie jak możesz mieć poczucia bycia kochaną skoro masz to: Przecież to sie wyklucza. Gdzie tu widzisz miłość o Ciebie? To nie jest bezwarunkowa miłość wg mnie. Nie wiem o czym marzyłaś, ale to co opisujesz to troska, opieka. I wcale nie musi oznaczać miłość, a moze być np. uzależnieniem emocjonalnym. Miłość nas uskrzydla, a skoro mimo tych oznak troski czujesz sie w związku źle, to nie jest miłość. Moze marzyłaś o czymś czego nie miałaś w dzieciństwie? Nie otrzymywałaś wtenczas dostatecznie dużo uwagi, opieki, troski, wsparcia.... a więc marzyłaś by związek uzupełnił Ci deficyty z dzieciństwa? Tylko, że tego nie możesz nazywać miłością, ale po prostu łataniem dziur z dzieciństwa. Fakt, mogło tak być, że otrzymałaś uzupełnienie braków z dzieciństwa, ale tym samym zafundowałaś sobie nowy brak. To nie los sprawił Ci figla, to Ty sama go sobie sprawiłaś, a los tylko posłusznie wypełnił Twoje figlarne życzenie ? Pisałabym "miłość" w cudzysłowiu, bo nie mam przekonania, że nią właśnie jest. Za mało szczegółów by to stwierdzić. Tak naprawdę zachowujesz sie jakby tonący brzytwy sie chwytał, toniesz, ale mimo pokaleczenia jakiego doznasz chwytając sie brzytwy, robisz to. Możliwe, że nie umiesz poznać czym jest prawdziwa miłość. Czy miałaś ją kiedyś do samej siebie? A co ma tytuł wątku do jego treści? Z jakiego powodu, mimo iż czujesz sie zaopiekowana i zadbana, to masz lęk przed samotnością? I czym jest ta samotność wg Ciebie? Czego konkretnie sie boisz?
  12. Takiego leku nie ma. Bezsenność leczy się terapią, a leki jedynie usuwają objaw. Jeśli jednak przyczyna problemu nie jest wyeliminowana to objaw zawsze wróci. Gdy boli Cię ząb to możesz brać w nieskończoność leki zamiast iść do dentysty, ale z czasem żaden lek Ci nie pomoże gdyż ząb trzeba wyleczyć: wywiercić, oczyścić, zaplombować. Sam lek działa przeciwbólowo, ale nie leczy problemu. To samo z bezsennością. Jesteś już na etapie, że żaden lek nie pomoże Ci zasnąć. Dopóki nie uleczysz przyczyny bezsenności.
  13. Cóż, miałam w rodzinie schizofrenika i dokładnie takie miał objawy. Prosze poszukać dobrego psychiatrę celem poprawnej diagnozy.
  14. Ponawiam pytanie: dlaczego na terapiach unikasz rozmów o matce skoro to ona jest główną, jeśli nie jedyną, przyczyną Twoich kłopotów ze wszystkim.... z pracą, kontaktami, brakiem poczucia wartości. Droga zeroczuynie> wróć na terapie i przepracuj solidnie relacje z matką. Gwarantuję, że wtenczas poradzisz sobie z nią i znajdziesz porządniejszą prace.
  15. Dlaczego dublujesz wątki? Teraz w którym mamy odpowiadać hmmm? Ja dałam odpowiedz w tamtym wątku i zamiast kontynuować, dać mi odp na moje pytania, zakładasz drugi wątek. Jaki jest cel?
  16. Hmmm ale wiesz, że terapeuta nie jest od pisania pism? Od tego jest bezpłatna pomoc prawna w każdym mieście, przy urzędach miasta/gmin. Czyli psycholog miał dobry trop. Warto omówić temat relacji z matką. Tu prawdopodobnie są podstawy. Dlaczego tego tematu tak bardzo unikasz? Czyli uciekając/unikając dajesz jej przyzwolenie na takie traktowanie. Mówisz do niej językiem logiki, psychologii czego mama nie tylko nie rozumie, ale wręcz ją to rozjusza, jak byka czerwony kolor. Omawiając z psychologiem temat Waszej relacji nauczyłabyś sie jej postawić w taki sposób, że z czasem zrozumiałaby że jesteś tak samo silna jak ona. Póki co stale pokazujesz, że moze po Tobie jeździć jak po szmacie, bo ona nadal silna, a Ty nadal słaba. Myślę, że gdy powyzywa Cię to skulasz sie w sobie, spuszczasz głowę, robisz smutną minę i uciekasz.... czyli wyglądasz jak siedem nieszczęść (przepraszam ale musiałam to zobrazować byś zrozumiała). Nakręca sie każdym słowem sprzeciwu, a więc sie nie sprzeciwiaj lecz zacznij ją traktować tak samo. Spójrz jej prosto w oczy, miej postawę pewną siebie, załóż ręce na piersi, powiedz głosem spokojnym, że skoro jesteś ku**ą to widocznie tak Cię matka wychowała... albo jaka matka taka córka. A poza tym warto nagrywać matkę, a gdy zgromadzisz już pewną ilość filmików, nagrań to udaj sie po pomoc do prawnika i zapytaj co możesz zrobić by matkę zgłosić do sądu, albo gdziekolwiek... co w ogóle można z tym zrobić. Pamiętaj, że dopóki pozwolisz sobie na takie traktowanie przez matkę to będą Cie tak traktować w pracy. To jest ściśle ze sobą powiązane.
  17. Czy to było uzgodnione z nimi? Czy wyrazili wtenczas zgodę albo samo o to prosili? Moze być tak, że on wolał mieszkać w swoim domu i teraz wymyśla wymówki by tam wrócić. Starsi nie lubią się wyprowadzać, nawet jeśli mają mieszkać w gorszych warunkach. Wiem po swojej mamie, która nie jest jeszcze taka stara, a 3 lata temu nie było mowy o wyprowadzce.... było mnóstwo wymówek, czasem tak głupich, że szkoda pisać ? A mogła mieć lepiej i nie chciała. Jesli zaczęłaś uszczęśliwianie na siłę to lepiej z tym skończyć i niech wracają do siebie. Inna sprawa, że to Twoje mieszkanie i masz prawo mieć urządzone jak sobie życzysz. Przestawić meble to nie kłopot, ale już zmiana paneli na płytki to spory koszt. W jaki sposób rozwiązać sytuacje zalezy właśnie od tego jak sie to wszyskto zaczęło? Czy sami prosili o tego typu pomoc? Czy może trochę im narzuciłaś to mieszkanie myśląc, że wiesz lepiej co dla nich dobre? Czy maicie jakiś układ? Co na to wszystko mama? Czy tata był zawsze taki zaborczy czy dopiero teraz coś wymyśla? Jakie są Wasze relacje?
  18. Hmmm. Skoro masz już świadomość co robisz "nie tak" to zacznij nad tym panować. Wiesz już, że masz zdolności wczuwania sie w swoje wizje, marzenia, wyobrażenia. W takim razie wykorzystaj to i używaj TYLKO do dobrych/pozytywnych celów. Możesz panować nad sobą, nie jesteś przecież istotą bezmózgową ? Czujesz sie wymęczony swoim wczuwaniem sie w wymyślone sytuacje i role. Podejrzewam, że jest więcej tych przykrych, które są wycieńczające dla ciała i ducha. Zacznij sie relaksować w ten sposób i działaj na siebie orzeźwiająco, uspokajająco. Przypominam, że to Ty masz kontrole nad swoim mózgiem!!! Nie poddawaj sie temu lecz kieruj tym. A jakie są tego przyczyny, ze tak postępujesz.... to już głębsza sprawa. Zastanów sie od kiedy konkretnie sie to zaczęło? Od jakiegoś zdarzenia, sytuacji w Twoim życiu? Jakie masz relacje z innymi ludźmi ( w pracy, w domu)? Czy masz jakieś zainteresowania, pasje, uprawiasz sport?
  19. Czyli przedtem nie było takich objawów? A ile czasu znaliście sie przed ślubem, zanim sie to zaczęło dziać? I na czym polegał Wasz związek, czy aby był na tyle otwarty i szczery by się dobrze poznać? Proponuję zacząć to dokumentować wizytami u lekarza i psychologa dziecięcego. Moze sie przydać na przyszłość. Nie trzeba być psychologiem by to wiedzieć. Ona za wszelką cenę chce Cie zniewolić. Od tego zaczyna manipulator by odizolować od wszystkich, a gdy już nie będzie nikogo to moze znęcać sie nad ofiarą. To prawda, że nie można nikogo zmusić, ale można go całkowicie olać i zająć sie sobą i dziećmi. Nie ma takiego sposobu. Jeśli jest mocno zaburzona i nie chce tego dostrzec to nie ma innego sposobu jak albo starać sie o ubezwłasnowolnienie jej, albo rozwód z orzeczeniem o winie i opieka dzieci dla ojca. Twoje życie juz jest przedsionkiem piekła, a gdy uda jej sie odizolować Ciebie i dzieci i dopiero wtedy pokaże swoją prawdziwą twarz (na spółkę z jej rodzinką) to dopiero będziesz miał piekło i to razem z dziećmi. Zaczęłabym od poszukania fundacji, która pomaga ojcom walczyć o dzieci. Z pewnością jest niejedna w naszym kraju. Mają profesjonalistów, którzy posiadają niezbędną wiedzę, by Tobie i dzieciom pomóc. Koniecznie doradź sie dobrego w tych sprawach adwokata. Zbieraj dowody nawet w postaci filmików z dziećmi ( mam tu na myśli np. tę porwaną koszulkę do której myślami wraca dziecko). Działaj jak najszybciej, zanim ona zabierze Ci telefon, zmieni zamki w drzwiach, hasła, zabierze kluczyki do auta itp. Taki paranoik zdolny jest do wszystkiego. Póki jeszcze masz możliwość gdzieś zadzwonić samodzielnie, napisać, pojechać....
  20. Javiolla

    Problemy

    To zasugeruję byś nie walczył, a zaprzyjaźnił się. Walka zawsze kojarzy sie negatywnie, z wyrzeczeniami, ofiarami, cierpieniem. Tymczasem lęk można oswoić. Zauważ, że jest różnica między strachem a lękiem. Strach jest nam potrzebny, to nas sprzymierzeniec. Ostrzega np. przed wejściem na czerwonym świetle lub jeździe pod prąd. Jednak gdy strach zaczyna wymykać się spod kontroli, to staje się lękiem. I tutaj potrzebne jest odpowiednie podejście do lęku, aby go oswoić, uspokoić, wytłumaczyć, że jako strach jest Twoim przyjacielem, ale gdy zaczyna panoszyć sie za bardzo to przekracza swoje kompetencje. Polega to na tym, że gdy tracisz kontrole nad swoim życiem, tracisz ten kontrolę nad strachem i zaczyna rosnąć on do wymiarów lęku. Tak więc nie walcz, ale staraj się po dobroci, z czułością jaką chciałbyś sam otrzymać od innych. Pracuj z lękiem jak z najlepszym przyjacielem, który ma chwilowe problemy, a nie jak z wrogiem. Jeśli chodzi o metody relaksacyjne polecam oddechowy sposób. Nie każdy umie tę metodę stosować prawidłowo, ale gdy się już nauczy, to jest rewelacyjna. W kilkanaście sekund potrafi wyciszyć panikę.
  21. Uważam, że nie powinieneś cierpieć z powodu rozstania, bez względu na to czy pójdziesz czy nie pójdziesz na imprezę. Zostanie w domu to symbol cierpienia? Przecież będąc w domu można spędzić czas normalnie bez cierpienia ? Np. można przemyśleć swoje życie, pomedytować, poczytać mądre artykuły w internecie, zaplanować na nowo swoje życie ? Przecież jeśli chcesz cierpieć, to będziesz cierpiał na imprezie oszukując sie, że tak nie jest i zapijać cierpienie. Pytanie raczej zadałabym: dlaczego chcesz cierpieć? Często ludzie mylą uzależnienie emocjonalne od miłości. Jaką masz pewność co z tego przeżywasz? Na Twoim miejscu nikt nie jest więc każda rada będzie nieadekwatna do rzeczywistości. Nie znamy bowiem szczegółów np. dlaczego ona uważała Cię za niedojrzałego, czym ją konkretnie krzywdziłeś, czego od Ciebie oczekuje że nie jesteś w stanie tego spełnić, ile czasu jesteście razem, jak wyglądał Wasz związek?
  22. Chętnie porozmawiam ? A dlaczego jesteś pośmiewiskiem i czego się wstydzisz? Skąd wiesz... skąd pewność, że sie nie zmieni? I czym wg Ciebie jest samotność?
  23. Mogłabyś mi odpowiedzieć na to pytanie? Bo nie było retoryczne ? Co Ty myślisz na ten temat? Przykre... bardzo smutne ? A jak sie zachowujesz, co robisz/mówisz gdy ona Ciebie tak obraża?
  24. Brak znaków interpunkcyjnych sprawia, że trudno się czyta i nie jestem pewna czy dobrze zrozumiałam. Podejrzewam, że pisałaś w emocjach, postaraj się więc na drugi raz nieco bardziej skupić sie na przekazie byśmy dobrze Cię zrozumieli. A co do tego mają Twoi rodzice? Mieszkacie razem i szantażują, że Cie wyrzucą? Bo nie rozumiem jakie to szantaże mogą aż tak blokować? Proponuję zapisać sie na NFZ do psychiatry po jakieś leki uspokajające a moze nawet przeciwdepresyjne, a jednocześnie poprosić psychiatrę o skierowanie na terapie. Musisz sie wzmocnić psychicznie by nabrać wiary w siebie, pewności siebie by pozbyć sie dziada. I pamiętaj, że NIKT nie musi wiedzieć do jakiego lekarza chodzisz.... ani dzieci, rodzice- dosłownie nikt! To Twoja sprawa i Twoja tajemnica. W jakim wieku są Twoje dzieci? Ja namawiałam mamę jako nastolatka by sie z ojcem rozwiodła, ale nie słuchała mnie niestety, a my musieliśmy dorastać w tym piekle. Skoro dzieci widzą jego prawdziwe oblicze, to powinny zebrać sie rodzinnie i powiedzieć "mamo, rozwiedź sie, my ci pomożemy, będziemy z tobą cały czas, jest nas więcej więc będziemy silniejsi od jego jednego". Powinny pomóc Ci wypełniać wnioski czy co tam trzeba do rozwodu i uciszać szantażujących dziadków. To jest tylko jeden krzykliwy wnerwiający dziad! Dacie sobie z nim radę!
  25. W takim razie zmieniłabym lekarzy. Z tego co czytałam to po operacji można żyć normalnie, wprawdzie choroba moze nawracać, ale czytałam, że często po operacji żyje sie kilka lat bez problemów. Dlatego o to pytałam. Wracając do lekarzy.... to za wszelką cenę domagałabym sie większej reakcji lekarzy. M.in. wysyłania na rehabilitacje, zabiegi fizjoterapeutyczne. W ten sposób pokażesz przyszłej komisji, że sie leczysz, bo oni sądzą, że skoro nic nie robisz tylko bierzesz leki, tzn że czujesz sie dobrze i zdrowa jesteś. A aby coś robić to nie licz na lekarzy, ale tylko na siebie. Proś, nalegaj, działaj na wszelkie sposoby. Czytaj dużo w internecie o metodach leczenia i rozmawiaj o tym z lekarzami. Abyś dostała stopień umiarkowany lub rentę, musisz mieć ku temu podstawy i o nie musisz niestety zawalczyć sama. Nie wolno Ci sie poddawać!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...