Moje dzieciństwo było dalekie od szczęśliwego i udanego jednak pomimo tego czułam się kochana i to co zawsze uważałam, że jako jedne z nielicznych wartości jakie wyniosłam z domu to właśnie te poczucie własnej wartości. Widzę pewna zaleznosc/powód wyniosiony z domu przez który mogę być w obecnej sytuacji, jednak nie będę go omawiała na publicznym forum.
Nie wiem czy jestem podatna na emocje innych ludzi, właściwie to wielokrotnie słyszałam, że jestem wręcz zimna emocjonalnie oraz nonkonformistyczna. Kiedys też rozmawiałam ze swoją bardzo bliska koleżanka, która wręcz mi zarzuciła (niby w żartach) że mogę być właśnie narcyzem i dodatkowo psychopatka.
Poza tym w pracy zwykle pracuje solo, wiec nie do końca mam od kogo czerpać ? Domatorem chyba byłam zawsze. Nawet jako dziecko uwielbiałam przebywać sama w domu. Poza tym mój partner jest bardzo aktywny. Na codzień angażuje sie w wiele aktywności. Kiedy bywają lepsze dni to zawsze próbuje mnie gdzies wyciągnąć. Nieraz mi zarzuca, że moje problemy z nim nie wynikająz tego, że jestem niezadowolona z tego związku, tylko że jestem pracoholiczka, która po pracy nie ma żadnych ciekawych zajęć i swoje frustracje przelewam na niego i ten związek.
Jestem ciekawa skąd pomysł, że żyję innymi?
Mój partner jest starszy ode mnie o 6 lat. Jest też najstarszy wśród swojego ridzenstwa do którego ma podobne zachowanie jak do mnie. To samo ze swoją matka. Pamiętam sytuację kiedy miała wypadek samochodowy. Pojechaliśmy na miejsce. Mój partner zaczął na nią krzyczeć za to, że nie uważała na drodze, że w ogóle po co wyjeżdżała z domu w taka pogodę, że on mógł ją zawieźć itd, itp. W domu jeszcze przez długi czas to przeżywał a potem kiedy przyszedł czas zakupu nowego samochodu to znowu była awantura, że ona już w ogóle nie powinna wsiadać za kółko. Poza tym czesto do niej jeździ żeby jej pomóc w jakichś pracach ogrodowych itp różnica jednak między jego matka a mną jest taka, że ona nie widzi absolutnie nic złego w jego zachowaniu czy sposobie mówienia, totalnie to ignoruje. W moim przypadku jest tak, że od razu wybucha kłótnia. Nie życzę sobie jakiegoś debilnego karcenia a on zupełnie nie rozumie w czym jest problem, uważa że tkwi we mnie skoro nie akceptuje czegoś co w jego mniemaniu jest zupełnie normalne. Ze wzgledu na to, że jego relacja z matką jest bardzo bliska tej ze mną wykluczam opcje przebiegłej manipulacji. On po prostu taki jest i zgadzam się, że jest zaburzony, wiem o tym od dawna, kiedyś nawet mi to przyznał. Nie wiem czy to wynika z poczucia niskiej wartości, nigdy nie odnosiłam takiego wrażenia, zawsze wydawał mi się, że ma obojętny stosunek do samego siebie.
Poza tym zauważyłam też jeszcze jedna zaleznosc w jego rodzinie. Wszyscy mężczyźni w jego rodzinie są wyjątkowo wierni jednej kobiecy, i nie mam tu na myśli spraw seksualnych bo o tym nie wiem, mam na myśli związki. Np jego brat jest święcie przekonany, że w całym życiu można się zakochać tylko w jednej kobiecie. Jego wujek po rozstaniu z kobietą przeszedł załamanie i nigdy więcej już się z nikim nie związał. Jego dziadek zawsze powtarzał, że babcia była jego ta jedyna. Kuzyn rozstał się ze swoją dziewczyną, która wyjechała i poznala innego,z którym zamieszkała. On mimo to na nią czekał, czy też nadal nie odpuszczał. Po jakimś roku znowu się zeszli i teraz są już po ślubie i mają dziecko. Właśnie ta sprawa z kuzynem zwróciła mi uwagę na podejście mężczyzn w ich rodzinie.