Skocz do zawartości
Forum

Yonka1717

Użytkownik
  • Postów

    1 521
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Treść opublikowana przez Yonka1717

  1. Proponuję przeczytać: https://magazyn.wp.pl/artykul/incel-czyli-przegryw
  2. Zgadza się, ale koszty, to nie tylko finanse. Teraz dopiero widać, jakim ogromnym nieporozumieniem jest obecność w jednym budynku dzieci w wieku od 6 - 15 lat, szczególnie, że większość szkół nie ma na tyle komfortowych warunków, żeby oddzielić strefę dla młodszych i starszych dzieci. Rekrutacja do szkół ponadpodstawowych w roku 2019 to już totalny skandal i taka sytuacja będzie trwała jeszcze przez kolejne dwa lata, a co później? Później znowu całe mnóstwo nauczycieli wyląduje na bruku. Za parę lat w szkolnictwie będzie podobna sytuacja jak z pielęgniarkami, gdzie średnia wieku dzisiejszej pielęgniarki to ponad 50 lat. Dziewczyny wreszcie poszły po rozum do głowy i nie chcą kształcić się w zawodzie, który wymaga ciężkiej pracy i odpowiedzialności za psie pieniądze. Podobnie będzie z nauczycielami. Jeśli młody człowiek decyduje się na studia, to jednak z nadzieją na godziwe życie w przyszłości. Zawód nauczyciela ciągle tego godziwego życia nie gwarantuje, a wymagania, papierologia, odpowiedzialność rosną.
  3. Trochę po czasie, ale myślę, że jeśli jesteś tak nieśmiała, to właśnie powinnaś (jak to się mówi) wychodzić do ludzi. Np. zapisać się na jakieś zajęcia do domu kultury, lub zajęcia sportowe, czy może jakaś wspólnota przy kościele, wolontariat, po to, żeby mieć kontakt z nowymi ludźmi. Na początku można obserwować, zacząć krótkie rozmowy itd To byłby taki swoisty trening w celu pokonania nieśmiałości, a jak wiadomo trening czyni mistrza. W kwestii dni otwartych; nie tworzą się tam żadne grupki, każdy przychodzi gdy ma czas, oczywiście w wyznaczonych godzinach. Wyznaczeni przez szkołę uczniowie (pojedynczo, albo w parach) oprowadzają po szkole, odpowiadają na pytania zainteresowanych. Rozmieszczenia klas są w tym momencie nieistotne. Ważne są fakultety, zajęcia dodatkowe, życie kulturalne szkoły, warunki takie jak; bufet, sala gimnastyczna, wyposażenie gabinetów. Po za tym, żeby dostać się do wymarzonej szkoły, trzeba mieć wystarczającą ilość punktów rekrutacyjnych. Większość ludzi przeżywa stres znajdując się w nowym otoczeniu, ale nie nakręcaj się już przed czasem, przynajmniej nadrabiaj miną. nie Ty pierwsza pójdziesz do nowej szkoły. I tu nasuwa się refleksja nad bezsensem ostatniej reformy edukacji. Likwidacja gimnazjów, to kolosalny błąd. 16- letnia młodzież już miałaby doświadczenie ze zmianą szkoły po 6--letniej podstawówce, a i była o rok starsza idąc do szkół ponadpodstawowych.
  4. Yonka1717

    Glupieje.

    Dokładnie, cały czas o tym piszę. Rozumiem, że Magda nie chce być samotna, jak większość ludzi, ale mogłaby, być może ułożyć sobie w miarę poprawne relacje z facetem (nie wiem, czy akurat z tym), gdyby była mądrzejsza i mniej zdesperowana, a przede wszystkim przestała wierzyć w bajki. Jest dorosła, więc niech nie oczekuje, że ktoś będzie się nią opiekował. Opieka należy się dzieciom, a od partnera można oczekiwać wsparcia. Tymczasem jej facet sprzedaje jej puste słowa, w zamian ona wspiera go czynem i gotówką. Mogłaby osiągnąć jakąś pozycję, gdyby: 1. ustaliła sprawiedliwy podział finansów w tym związku 2. przestała walczyć o ślub, który w jej sytuacji niczego nie zmieni 3. przestała męczyć i wierzyć, że on przepisze jej część swego majątku 4. uwierzyła, że jest samodzielna i samowystarczalna, bo jest 5. zajęła się bardziej sobą i dziećmi, sprawiała sobie jakieś przyjemności 6. była pogodna, nie wykłócała się z tym chłopem, nie oczekiwała od niego, tego, co jej się nie należy, bo sama może sobie to zorganizować, pokazała, że jest samodzielna i zelży jej na związku, a nie na chwyceniu chłopa, który będzie ją holował przez życie i obdarowywał.
  5. Gdybyś był kobietą, też byś marudził i był obciążony psychicznie. To samo dotyczy dziewcząt, Generalnie ludzie słabi psychicznie mają w życiu pod górkę. Wszystko zależy od nastawienia. W dzisiejszych czasach jest pęd ku młodości i urodzie (jak zwał, tak zwał). Media narzucają jakieś normy urodowe i jeśli ktoś ślepo wierzy w to, co widzi na okładkach, czy insta, to większość ludzi powinno wpaść w kompleksy, a wystarczy przyjrzeć się ludziom na ulicy. W większości przeciętni, podobnie ubrani, żadne wow. He, he, a co Ty być chciał, żeby panny, które Cię odrzuciły kamienować? To jak w tej sytuacji karać facetów, którzy mamią dziewczyny pięknymi słówkami, wykorzystują i porzucają, jak karać mężów pijaków, którzy niszczą swoje rodziny, jak karać ojców, mężów, którzy porzucają swoje rodziny dla kochanek, którzy nie płaca alimentów??? Kto tu jest bezkarny? Moim zdanie,. biorąc pod uwagę ogół społeczeństwa, to jednak kobiety mają cięższe życie z wielu powodów. Życie kobiety (idąc za Twoim przykładem), to ciągła rywalizacja, walka o samca, dbania o urodę, odchudzanie się, casting w oczach facetów itd. Jednocześnie w dorosłym życiu zasuwanie na 3 etaty (praca, dziecko, dom). Kto wymyślił określenia dla mniej atrakcyjnych kobiet; pasztet, locha, foczka, kaszalot? Tzn bicia? Trudno, żeby kobiety naparzały się na ulicy, czy gdziekolwiek indziej. Zdarza się to w skrajnej patologii. Może nie większość kobiet, ale wiele doświadcza przemocy domowej o czym powszechnie wiadomo. ? Ja??? Chyba żartujesz? Bandziorów oglądam czasami w telewizji, nie mój target, nie moje środowisko. Nic nie zmieni się w Twoim życiu, bo jesteś marudzącym, pełnym kompleksów człowiekiem. Nienawiść do kobiet w niczym Ci nie pomoże. Widzisz tylko to, co chcesz widzieć. wszystkie dziewczyny śmiały się z Twojej obitej twarzy? Nie sądzę, tylko Ty widziałeś te, które się śmiały, a po za tym, świadczy to też o środowisku w którym przebywasz. Nie zdajesz sobie sprawy, że jest też inne życie, bez względu na wzrost, urodę, posturę, majątek. Wielu facetów odczuwa frustrację, bo nie mogą mieć kobiet, o których marzą. Wszyscy chcieliby te atrakcyjne w ich mniemaniu. Też głównym kryterium nie jest charakter. Wiele kobiet ma podobnie. Cóż, nie dla psa kiełbasa. Tak to już w życiu bywa. Może trzeba obniżyć wymagania, zmienić oczekiwania i poszukać wśród sobie podobnych.
  6. Yonka1717

    Glupieje.

    To prawda, obieca jej cokolwiek, żeby mieć wikt i opierunek. Jednak, czy Magda nie ma siły? Ma, tylko wykorzystuje ją nie tam gdzie trzeba. Zwróć uwagę z jaką konsekwencją, uporem i zajadłością walczy z wiatrakami, domaga się ślubu i męczy w sprawie domu i z siłą godną atlety trzyma się tego gościa i nadziei na cud.
  7. Jestem dokładnie tego samego zdania. Jesteś młoda, nie marnuj życia na nieodpowiedzialnego chłopaka. On z pewnością ma rodzinę, nich mu pomagają. Często bywa tak, że narkoman musi sięgnąć dna, zanim powie sobie wprost, że jest uzależniony. Większość biorących, przez długi czas wypiera fakty i twierdzi, tak, jak ten Twój, że nie mają problemu i w każdej chwili mogą przestać. Nieprawda, sama widzisz, że nie może i oszukuje Ciebie i samego siebie. Po co Ci facet, który świadomie niszczy sobie zdrowie, traci pieniądze (pewnie niemałe) na używki, a będąc pod wpływem jest nieobliczalny. Nigdy nie wiesz co zrobi, jak się zachowa, czy będzie agresywny, czy spowoduje jakiś wypadek, czy dopuści się jakiegoś przestępstwa, czy może bzyknie chętną panienkę, a potem będzie się tłumaczył, że niczego nie pamięta. Nie bądź matką Teresą, zadbaj o siebie, Twój facet jest dorosły i nich odpowiada sam za siebie.
  8. Upss, to już totalna zniewaga. Naprawdę dziwię się, że tyle czasu zmarnowałaś. Dziwię się też, że mimo jego lekceważącej wobec Ciebie postawy, Ty zawsze się starałaś. Mogłaś sobie chociaż prezenty dla niego podarować. 37 lat, to jeszcze żadna starość, jednak trudno Ci będzie znaleźć faceta nieuwikłanego w przeszłość, ale nie poddawaj się. Wiele zależy od Twojego charakteru, znajomości, pasji itd. Odejdź od tego kiepa, bo szkoda każdego dnia. Tylko nie daj się nabrać na jego chwilową przemianę, gdy zakomunikujesz mu, że odchodzisz. Jest bardzo prawdopodobne, że wpadnie w panikę, zacznie prosić o kolejną szanse i postara się na... miesiąc, może dwa,a potem wróci do dawnych nawyków. On Cię nie kocha i nie szanuje. Jesteś, bo jesteś, jest mu wygodnie, ale sam nie ma ochoty się wysilać.
  9. Zalatuje toksykiem - uciekaj. Piszesz, że jesteście w luźnym związku, a tymczasem zobacz do czego on już zdążył doprowadzić swoją krytyką. Ty, dziewczyna wartościowa, zaczynasz zastanawiać się, czy wszystko z Tobą w porządku. Już zdążył podkopać Twoją wiarę w siebie, jeśli tłumaczysz się przed sobą i nami. Wstrętny facet, który albo sam ma niskie poczucie wartości i drażnią go Twoje sukcesy, ewentualnie nie lubi się wysilać i oczekuje, że Ty będziesz przy nim skakać, zwłaszcza, gdy poczujesz się gorsza. Szczyt bezczelności. Ja bym mu powiedziała wprost, że owszem, nie mam czasu na związek z nim, a o moją przyszłość niech się nie martwi i poszuka sobie bardziej dyspozycyjnej dziewczyny, takiej, która pozwoli sobie ciosać kołki na głowie. Nie trać czasu na tego typa.
  10. Raczej nie przestałaś kochać z dnia na dzień, tylko Twoja miłość i zapał gasły już od dłuższego czasu. Po prostu teraz uświadomiłaś sobie, że od lat bijesz głową w mur. Szkoda, że zmarnowałaś tyle czasu, pogrzebałaś szanse na macierzyństwo. Dziwię się Twojej rodzinie, że namawia Cię na trwanie w tym związku, z którego od dawna nie masz żadnej satysfakcji. Piszesz, że od lat Ty wszystko inicjowałaś, ale czy kiedykolwiek porozmawiałaś z nim o tym czego Ci brakuje, dlaczego on tak się zachowuje, czy powiedziałaś mu wprost, że jest Ci przykro, gdy nie pamięta o rocznicach, że czujesz się samotna, gdy on zamyka się w pokoju??? Może on, biedaczek nie zdaje sobie z tego sprawy? Czy próbowałaś zwrócić na siebie uwagę z innej strony np wychodzić gdzieś sama, lub ze znajomymi, umówić się na jakiś wyjazd z koleżankami, zapomnieć mu ugotować, lub wyprasować? Twojego faceta zeżarła rutyna, być może uzależnił się od przesiadywania przed komputerem, w domu ma obsługę, seks i niczego mu więcej do szczęścia nie potrzeba. Jeśli jednak przestałaś go kochać, to nie ma sensu męczyć się z nim nadal. Szukać zawsze możesz, jednak w tym wieku każdy ma już jakąś przeszłość, więc w 80% będą to rozwodnicy w większości z dziećmi, a reszta, to zatwardziali starzy kawalerowie nie nadający się już do życia w związku, no i jakiś procencik totalnych nieudaczników. Czas na wolnych, fajnych kawalerów niestety już Ci minął. Jestem prawie pewna, że Twój nieudaczny partner znajdzie sobie znacznie prędzej Twoją następczynię, niż Ty konkretnego faceta, bo w pewnym wieku wiele pań jest tak zdesperowanych, że biorą co leci. On stanie się gorącym towarem na rynku wtórnym ?
  11. Yonka1717

    Glupieje.

    Fakt, nie widzi innej drogi, bo wierzy, że manna sama spadnie jej z nieba, ale możliwości ma. Przecież ona chyba pracuje, ma jakieś alimenty, 500+. Skoro stać ją na opłacanie dużego mieszkania i utrzymywanie darmozjada, to możliwości ma, tylko nie chce sama stanąć na nogi, bo wierzy w tę bajkę. On się nie określi, bo jemu się to po prostu nie opłaca. Do mamuśki nie wróci, bo nie sądzę, że rodzice zechcieli by utrzymywać dorosłego chłopa, a tu ma za darmo, za czczą obietnicę. Podobnie jak obietnica, że on rzekomo będzie jej pomagał, gdyby ona straciła pracę ?, akurat, już to widzę. Zwykła manipulacja i rzucanie słów bez pokrycia, bo trzeba naiwnej namącić w głowie, żeby "zajmowała się finansami", czyli utrzymywała. Podejrzewam, że te zaręczyny były tylko przynętą po to, żeby narobić jej nadziei, a głównym celem jest utrzymanie status quo, czyli dojenie jej z kasy. Myślę, że ten pierścioneczek jaki od niego otrzymała (o ile w ogóle jakiś dostała), nie przekracza wartości jej miesięcznego sponsoringu. Przynajmniej jest uczciwy w kwestii przepisania jej części domu, tutaj od początku mówi NIE! O ślubie nie rozmawia, bo po prostu nie ma go w planach. Zresztą on zdaje sobie sprawę z tego, że to co wypracował przed ślubem (dom) będzie jego odrębną własnością, dlatego zupełnie mu się nie spieszy. Obawiam się, że nawet, jeśli kiedyś Magda dostąpi łaski zamieszkania w JEGO domu, to i tak będzie musiała płacić haracz za tę możliwość i zawsze usłyszy, że wziął ją z dziećmi. Gdy będzie się stawiała i nadal wierciła mu dziurę w brzuchu, żeby zapisał jej część domu, to po prostu zostanie wyrzucona. Tak skończy się ta historia.
  12. Yonka1717

    Glupieje.

    Główny problem Magdy, to ten, że nie wierzy w siebie, za to wierzy w bajki. Wierzy, że przybędzie książę na białym koniu, wyrwie ją z jej szarej rzeczywistości i zapewni bajeczne życie. Zamiast inwestować w siebie i dzieci, ona opłaca typa, bo widzi w nim nadzieję na spełnienie tej bajki. Tu już nie chodzi o tego konkretnego faceta, bo przecież on ciągle ją zawodzi, jego rodzina jej nie akceptuje i poniża, ale Magda zniesie wiele, bo celem jest bajka, czyli ślub i dom, nie ma znaczenia z kim. Magda przez swojego "księcia" i jego rodzinkę traktowana jest jak odpad "bo wziął ją z dziećmi", ale sama traktuje się w taki sposób. Ma tak ograniczone horyzonty, że nie bierze nawet pod uwagę tego, że mogłaby sama poradzić sobie w życiu i ewentualnie znaleźć partnera, który by ją szanował i nie wykorzystywał. Jednak, żeby ktoś taki się znalazł, Magda musiałaby być niezależną kobietą, która wie, że jeśli chcesz na kogoś liczyć, to licz na siebie. Tymczasem ona wierzy, że ktoś od tak, odpali jej kawał swojego majątku, bo przecież "ona ma prawo" żyć, jak człowiek.
  13. Yonka1717

    Glupieje.

    Magda, on Ci nie powie, że ślubu nie będzie, bo nie zamierza brać Cię z dziećmi do swojego nowego domu, bo matka z ojcem żyć nie dadzą. Nie powie Ci tego, bo obawia się, że wreszcie przejrzysz na oczy i wyrzucisz go z domu i kto będzie go utrzymywał? W końcu te 800, czy 1000 zł miesięcznie piechotą nie chodzi. Po co ma rezygnować z darmowego utrzymania naiwnej kobiety? On Cie trzyma jak na smyczy, ta smycz, to jego płonna obietnica o ślubie i wspólnym zamieszkaniu w JEGO domu, a gdy już ten dom będzie gotowy, to zobaczysz środkowy palec. "Przecież nie będzie Cię brał z dzieciakami". Kawaler z własnym domem, będzie wybierał, jak w ulęgałkach, może mu nawet mamusia z tatusiem, znajdą odpowiednią pannę. Szkoda, że jesteś tak naiwna, zaślepiona i głucha na wszelkie rady. A być może mogłabyś się ustawić, gdybyś nie uderzała tam, gdzie nie ma sensu.
  14. Yonka1717

    Glupieje.

    Nic nie dociera, żadna refleksja, tylko jeden cel i wiara niczym nie poparta, że wreszcie nie będzie wynajmu, tylko dom, ślub, mąż i samo szczęście. A to, że smutne fakty walą po oczach, uszach i niczym bejsbolem po głowie, to Madzia zakłada kask, ciemne okulary i zatyczki do uszu i marzy o...domu, mężu i szczęściu i słono płaci za te marzenia, dosłownie i w przenośni. Oto dowód: Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub? Kiedy ślub?
  15. Yonka1717

    Glupieje.

    W którymś momencie napisałaś, że umowa najmu jest na niego, coś gubisz się w zeznaniach. Zresztą nie ma to większego znaczenia, on mieszka, korzysta, zużywa gaz, energię, wodę, produkuje śmieci, powinien płacić za siebie, to oczywiste. Czy wszystko, co on powie jest dla Ciebie wyrocznią? "jesteś odpowiedzialna za finanse" - dobre. Jak stracisz pracę, to zostaniesz na lodzie, a jego pomoc, to obiecanki cacanki, tak, jak i ślub i ten jego dom. Niech on Ci nie obiecuje, tylko płaci za siebie za to, co tu i teraz. Policzyłaś już na ile Cię skroił przez te lata?
  16. Yonka1717

    Glupieje.

    Od ilu lat to robisz? Wchodzisz mu do tyłka, a i tak jest źle, a co z Twoim szczęściem? Może policz, ile on na Tobie zaoszczędził przez ten cały czas. To chyba już kilka lat, o ile sobie przypominam Twój poprzedni, identyczny wątek. On doi Ciebie na lekko licząc 800 zł m-cznie. Policz więc ile mogłaś zaoszczędzić, na jaką sumę dałaś się zrobić i dajesz nadal w nadziei na darowiznę, której nie doczekasz się NIGDY.
  17. Yonka1717

    Glupieje.

    Nie, to on wykorzystuje Ciebie, a pozwalasz na to, bo liczysz na coś. co Ci się nie należy. Traktują Cię, jak gorszy sort, bo masz dzieci, ale przede wszystkim traktują Cię tak, bo im na to pozwalasz. Sama się tak traktujesz, a prawda jest taka, że spokojnie poradziłabyś sobie bez tego chłopa. Tego by jeszcze brakowało, żebyś dokładała do budowy. Nie daj się nabrać, ten dom nigdy nie będzie Twój, zrozum to wreszcie. Ureguluj wreszcie sprawiedliwy podział opłat za wynajem i życie. Nie robisz tego, bo nie chcesz się narażać, bo cały czas wierzysz, że on zapisze Ci cokolwiek i...koło się zamyka. Nie rozumiem, jak można przez tyle lat żyć złudzeniami i pozwalać sobą pomiatać. Rozumiem, że swojej matce - maminsynek, ale żrzeciez nikt Cie nie zmusza, żeby z nim żyć. Może przyjechać, tylko Ty jej nie zapraszasz, bo pozwoliłaś się zdominować, w imię czego? Nadziei na jego majątek, którego nigdy nie dostaniesz. Płacisz za wynajem mieszkania w którym on mieszka za darmochę i jeszcze pozwalasz mu na to żeby się tam rządził. Podkładasz się na własne życzenie, więc zaczynam nie dziwić się, że czujesz się jak "szmata". Masz prawo do marzeń, ale sama sobie je spełniaj. Do jego majątku osobistego nigdy nie będziesz miała żadnych praw, nawet, gdyby jakimś cudem ożenił się z Tobą, to czego dorobił się przed ślubem zawsze będzie TYLKO JEGO własnością. Sama godzisz się na rolę "tej gorszej, bo z dziećmi". Nikt Cię nie atakuje, tylko po raz kolejny usiłuje uświadomić Ci, że jesteś na przegranej pozycji. Jeśli jesteś z tym facetem tylko w nadziei na jego majątek, to straciłaś wiele lat życia, a "zyskałaś" lata upokorzeń, a dodatkowo straciłaś kupę szmalu na utrzymywanie typa, a i tak niczego od niego nie dostaniesz. "dlaczego ja moge pokrywac wszystko ", A KTO CI KAŻE???????????? Robisz to na własne życzenie, bo łudzisz się, że on z wdzięczności przepisze Ci połowę domu. On nie jest i nie będzie ci za nic wdzięczny, cieszy się zapewne, że na taka frajerkę trafił. On dzięki temu zaoszczędza, a Ty tracisz, a jednocześnie odbierasz własnym dzieciom, a i tak niczego od niego nie dostaniesz. Tak, zgadza się, on będzie miał swój dom, bo buduje go ze swoich pieniędzy, bo być może pomagają mu rodzice, dali mu działkę, czyli swój majątek, a Ty w tym wszystkim nie masz żadnego udziału. Fakt, że za niego płacisz jest Twoim wyborem, za który nikt Ci nie podziękuje.Tak już bywa, jednego stać na dom, a innego tylko na wynajem. Policz sobie ile kasy straciłaś na niego przez te wszystkie lata, ile sama mogłabyś zaoszczędzić. Może mogłabyś zaoszczędzić wkład na mieszkanie w TBS i miałabyś coś prawie swojego, bez jego łaski. Ty tymczasem uczepiłaś się jednej nadziei, bez żadnych podstaw, chociaż on i jego rodzice jasno pokazują Ci Twoje miejsce w szeregu i jasno mówią, że po ich trupie - niczego nie dostaniesz. Wejdź kobieto pod zimny prysznic i spójrz wreszcie prawdzie w oczy.
  18. Zakończ ten związek bez względu na jego reakcję. Jeśli zostały w Tobie jakieś resztki szacunku i sympatii dla niego, wytłumacz mu, że rozstanie jest dla Was jedynym rozsądnym wyjściem i leży w interesie Was obojga. Trudno mi uwierzyć, że facet godzi się na takie życie i traktowanie. Być może jest wyjątkowym słabeuszem, więc w połączeniu z Twoim cholerycznym usposobieniem tworzycie toksyczny związek przemocowiec - ofiara. Jeśli Ty jesteś silniejsza, porozmawiaj, odejdź i zerwij z nim wszelki kontakt, dla jego dobra. Moim zdaniem, na ten moment nie nadajesz się do żadnego związku, więc zrób porządek z sobą, idź na jakąś terapię, która być może pomoże Ci w panowaniu nad emocjami.
  19. Yonka1717

    Glupieje.

    Najpierw bądź szczera sama z sobą. Dążysz po trupach do małżeństwa, bo wymyśliłaś sobie, że jako jego żona będziesz miała prawa do domu, który on buduje. Wydaje Ci się, że zabezpieczysz w ten sposób siebie i dzieci. Problem z "teściową" polega głównie na tym, że wkurza Cię to, że jego matka odwodzi go od tego pomysłu i wcale jej się nie dziwię. O innych problemach z nim nie wspominasz; nie pije, nie bije, nie zdradza, tylko się nie angażuje, bo może zajęty jest budową, a po za tym on nie ma obowiązku zajmować się Twoimi dziećmi, wystarczy, że je toleruje. Tak bardzo wbiłaś sobie do głowy ślub i ten dom, że mimo iż czujesz się jak "szmata" (właściwie to dlaczego?), utrzymujesz faceta, żeby go zachęcić do swojego pomysłu i nie wyciągasz żadnych wniosków, mimo, że sytuacja ciągnie się od lat! To TY generujesz problemy w Waszym związku, z powodu niedorzecznych żądań. Myślę, że zupełnie inaczej ułożyłoby się Twoje życie, gdybyś swoją uwagę skierowała w zupełnie inną stronę. Odpuściła ten absurdalny pęd do małżeństwa z nim, bo po co? Ślub z nim zupełnie NIC Ci nie daje po za symboliczną obrączką na palcu. Przestała łudzić się i dążyć, męczyć go (bo myślę, że główne Wasze kłótnie to temat tego domu i jego matki) o przepisanie części jego majątku na Ciebie. Kobieto, zrozum wreszcie, że nic Ci się z jego majątku nie należy, więc nie zaprzeczaj, że nie o to chodzi. Mieszkacie osobno, więc problem jego matki też mogłabyś zminimalizować. Ta kobieta po prostu nie chce, żeby jej syn został wykorzystany i gdy Wam nie wyjdzie musiał spłacać Cię z majątku w którym nie miałaś żadnego udziału. Mogłabyś wieść spokojne życie, zając się sobą, dziećmi, swoja pracą, swoim rozwojem, ustalić sprawiedliwy podział opłat między nim, a Tobą, cieszyć się związkiem, być miła dla "teściowej", tak mogłabyś, gdybyś od lat nie toczyła wojny o coś, co Ci się zupełnie nie należy. Dziwię się, że ten facet jeszcze z Tobą jest, albo naprawdę Cię kocha, albo po prostu jest mu wygodnie, bo go utrzymujesz, a gdy wreszcie dokończy budowę, to kto wie, być może powie Ci - żegnaj.
  20. Yonka1717

    Glupieje.

    ...a po za tym 1500 zł za wynajem 3-pokojowego mieszkania na strzeżonym osiedlu, to kolejna ściema.
  21. Yonka1717

    Glupieje.

    Mam deja vu, przecież ten wątek pojawił się na tym forum już kilka lat temu, dokładnie ten sam z identycznymi problemami. Magdaleno, od jak dawna tkwisz w tym szambie? Przyznaj, że pisałaś już tutaj wcześniej, bo przecież nawet szczegóły się zgadzają. O wtrącającej się "teściowej", o zagrzybionym mieszkaniu, budowaniu domu itd. Odpowiedz proszę szczerze; po jakie licho trzymasz się tego faceta. Nie wiem ile masz dzieci, ale jeśli stać Cię na to, żeby wynająć 3-pokojowe mieszkanie na strzeżonym osiedlu, płacić za wynajem (co z tego, że to on podpisał wynajem, jeśli Ty płacisz), utrzymywać siebie, dzieci i jeszcze jego, to jaką masz korzyść z tego układu? Przecież pieniądze, które wydajesz na tego faceta, mogłabyś przeznaczyć dla siebie, swoich dzieci, lub po prostu je zaoszczędzić. Wychodzi na to, że płacisz mu za to, że z Tobą był, a on raz na jakiś czas kupi Twoim dzieciom batona. Naprawdę jesteś tak zaślepiona, czy cały ten wątek, to ściema? Piszesz, że nie oczekujesz od niego żadnego majątku. Ja jednak odnoszę inne wrażenie; całe Twoje poświęcenie, trzymanie się tego faceta niczym tonący brzytwy, łożenie na niego ma na celu wprowadzenie się do tego budowanego od lat domu z nadzieją, że on część własności przepisze na Ciebie. Zastanów się dlaczego on miałby oddawać Ci część swojego majątku, z jakiej racji? Jeśli od lat suszysz mu o to głowę, a z drugiej strony jego matka pilnuje, żeby głupoty nie zrobił, to trudno się dziwić, że między Wami jest, jak jest.
  22. Yonka1717

    Glupieje.

    Ja także nie wierzę, że on kiedykolwiek dopisze autorkę do współwłasności domu, bo niby z jakiej racji? Przecież ona nie ma żadnego wkładu w jego majątek, nie mają też wspólnych dzieci. Myślę, że jego matka, jest tylko jednym z problemów, bo jeśli głównym, to można ją zignorować, zwłaszcza, że oni mieszkają sami. Podejrzewam jednak, że tych problemów jest wiele i dlatego autorka nie czuje się szczęśliwa, tylko po jakie licho tak uparcie dąży do tego małżeństwa? Przecież małżeństwo niczego nie gwarantuje, ani nie zmieni, nie sprawi też, że facet się zmieni, a ona poczuje się szczęśliwa, bezpieczna i spełniona. Nic z tych rzeczy. Niektórym kobietom wydaje się, że małżeństwo w jakiś sposób je nobilituje, że mają przysądzonego im chłopa już na zawsze, bo bez chłopa czują się bezwartościowe , więc jaki by był, byle by był. Tymczasem nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością.
  23. Wilczka, mogłabyś przytoczyć jeszcze ze 100 argumentów, ale malkontenta i mizogina i tak nie przekonasz.
  24. Doskonale Cię rozumiem, chociaż nigdy nie byłam w podobnej sytuacji. Jak najbardziej masz prawo porozmawiać z matką i wyrazić swoją opinię, dlatego, że jesteś dorosła, bo problem dotyczy Waszej rodziny. Masz prawo okazać złość i niezadowolenie, bo zraniła ojca, Ciebie, zniszczyła Waszą rodzinę. Nie wiadomo jeszcze jaką decyzję podejmie Twój tato. Wyrażenie krytycznej opinii, to nie jest mieszanie się w jej życie, to nie są nakazy, ani zakazy, tylko własne zdanie n/t jej żenującego czynu. Nie chodzi o to, żebyś kłóciła się z nią. Powiedz jej to raz, ale stanowczo i konkretnie jak bardzo Was zraniła, a sama skompromitowała się. Zgadzam się z Javiollą, że matka nie ma prawa grzebać Ci w telefonie, powiedz jej to i zablokuj go. Twoja matka zachowuje się w bezczelny sposób, bo do tej pory nie poniosła żadnych konsekwencji, nie wyraziła żalu, nikogo nie przeprosiła, nie ma żadnych skrupułów. Być może jej pewność siebie opuści ją, gdy Twój ojciec złoży pozew rozwodowy, a Ty będziesz traktowała ją z dystansem. Jeśli chodzi o Twoje zamieszkanie, to powiedz jej wprost, że nie ma prawa Cię wyrzucać, bo to Twój dom rodzinny, jesteś tam zameldowana, a mieszkanie, jak sądzę, jest także własnością ojca. Jednak, jeśli jesteś dorosła i pracujesz, to powinnaś dokładać się do rachunków, bo w przeciwnym razie matka miałaby podstawę do wyeksmitowania Cię, chociaż trudno mi uwierzyć, że posunęłaby się do takiego czynu. Tymczasem zdystansuj się do niej. Nie o to chodzi, żebyś w ogóle się nie odzywała, ale traktuj ją oficjalnie i z dystansem. Nie odzywaj się pierwsza, odpowiadaj krótko, ale spokojnie (tak, nie, być może, jak uważasz), nie przebywaj z nią w tym samym pokoju, izoluj się od niej. Niech nie wydaje jej się, że swoją arogancką i bezczelną postawą udało jej się zamieść problem pod dywan. Poczekaj, aż pęknie i zacznie rozmawiać jak człowiek.
  25. Yonka1717

    Dziwne spotkanie

    No to raczej się nie nachodził z tamtą dziewczyną ?. Maja, nic o nim nie wiesz ponad to, co on sam Ci powiedział. Nie mieszkasz obok niego, nie spotykasz się z nim w realu, więc nie masz szansy zweryfikować tego, co mówi. Kiedyś mówiło się, że papier przyjmie wszystko, a teraz można odnieść to do klawiatury, czy ekranu. To, że Ty jesteś szczera i masz szczere zamiary, nie znaczy, że wirtualny znajomy postępuje tak samo. Przecież wizyta u lekarza była głównym celem Twojej wizyty w jego mieście, więc skąd ten zawód co do spotkania z nim? Jeszcze raz; on niczego Ci nie obiecał. Inna sprawa, to gdyby nie ten lekarz, to chyba nie zamierzałaś jechać sama 200km na pierwsze spotkanie z nieznajomym facetem??? Dziewczyno, tyle mówi się teraz o internetowych oszustach, często zboczeńcach i gwałcicielach, a jednak ciągle naiwne dziewczyny potrafią jechać w ciemno kilkaset kilometrów, licząc na spotkanie miłości. Mało, że ryzykujesz, to jeszcze zdradzasz się ze swoją lekkomyślnością i desperacją. To facet pierwszy powinien się pofatygować do dziewczyny, oczywiście, jeśli mu zależy, a później można spotykać się w połowie drogi, oczywiście w miejscach publicznych, zanim nie poznasz dobrze osobnika (zresztą dobrze, to chyba nikogo nie można poznać). Szanuj się n inie ryzykuj. Weź też pod uwagę, że związek na odległość, to żaden związek. Bo co to za związek, gdy nie można przebywać obok siebie, przytulać się, poznawać swoich bliskich? Związek polegający tylko na pisaniu, czy rozmowach online, patrząc na ekran z "ukochanym", to jak lizanie cukierka przez papierek. Kiedyś mówiło się, że ludzie "chodzili ze sobą". I to miało sens, najpierw chodzili, poznawali się itd, a później przechodzili na wyższy stopień relacji. A teraz "wielka wirtualna miłość" to jakaś utopia. Nie twierdzę, że Ty już się zakochałaś, to tylko takie moje dywagacje na tematy ogólne, ale jednak trudno ukryć, że wkręciłaś się i poczułaś zawiedziona.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...