Skocz do zawartości
Forum

O tym Klubie

Pytamy i odpowiadamy na pytania dotyczące relacji w małżeństwie.
  1. Co nowego w tym klubie
  2. To taki typ człowieka i mu nie przemówisz. Też znam takką osobę. Najłatwiej zganiać winne na innych za swoje nie powodzenia.
  3. Teoretycznie powinna pomóc rozmowa, ale w tym wypadku chyba nie pomoże, ma ciężki charakter
  4. Najlepiej zostaw go i ułóż sobie życie z nowym facetem. Aczkolwiek zdaje sobie sprawę, że łatwo nie będzie.
  5. moim zdaniem powinieneś postawić na swoim i powiedzieć żonie że ma się wyprowadzić
  6. Powiedz niech się wyprowadza, po rozwodzie być może i stosunki z córką by się poprawiły. Dajesz sobą pomiatać to tak masz, jak żona Cię nie szanuje, to i córce daje przykład. Musisz być bardziej stanowczy, ale jak się wszystkiego boisz, to nic się nie zmieni. Jeśli więcej zarabia od Ciebie, to sąd nie przydzieli dużych alimentów. Masz szansę ułożyć sobie życie z inną kobietą, ale jak chcesz tkwić przy tej, to chociaż stawiaj na swoim, pokaż, że jesteś facetem. Ona Cię tylko straszy tą wyprowadzką, szantażuje, a Ty to łapiesz, bo gdzie znajdzie takiego chłopca do bicia ja Ty. Dlatego nie obawiaj się niczego, jak powie, że się wyprowadza, mów proszę bardzo, droga wolna. A tymczasem wyjedź sobie sam, gdzie chcesz, mówiąc wprost, że musisz odpocząć od niej. Koniec niewolnictwa, powiedz. Ja to się dziwię, że tacy faceci, jak Ty chodzą po ziemi, jak można dać tak się podporządkować...,ja takich nie znam. Powinieneś korzystać z terapii, żeby podnieść poczucie własnej wartości i nabrać odwagi.
  7. Mam zdecydowany problem i to wielopłaszczyznowy. Żona od wielu lat stara mi się pokazać jaką wielką łaskę mi zrobiła,że ze mną jest; w ogóle nie uznaje żadnego kompromisu. Odkąd zarabia lepiej ode mnie, to traktuje mnie wręcz jak niewolnika,mądrzy się na wszystkie tematy. Córka jest nastolatką; kiedyś moja ukochana córeczka,dziś pyskująca,wrogo do mnie nastawiona nastolatka,dodatkowo skutecznie zbuntowana przez matkę. Ostatnio doszło do tego,że przebywanie z nimi w domu stało się dla mnie niesamowicie męczące i stresujące: ciągłe ataki,grożby żony że się wyprowadzi,bo nic jej tu nie trzyma,obie czepiają się dosłownie o wszystko. Czuję się bardzo zmęczony i wyczerpany nerwowo; stan największego odprężenia (jak na obecną rzeczywistość) odczuwam kiedy obie są poza domem. Teraz muszę zrobić ileś robót domowych (odmalowanie kilku pomieszczeń,kaloryfery,naprawa szafek) i nawet bym spokojnie sobie z tym poradził,ale młoda siedzi w domu jak szerszeń i tak też na mnie działa. To przerażające,że czuję że muszę od nich trochę odpocząć. Za kilka dni mamy zaplanowany wyjazd urlopowy (opłacony przez zonę); żona kilka dni temu powiedziała,że nie zabierze mnie na ten urlop,a potem się wyprowadza (ma gdzie); teraz wrzuciła mi kupę roboty i mówi,że jak ją wykonam i znajdę sobie pociąg (na samolot do Warszawy trzeba dojechać pociągiem),to mogę z nimi jechać,a jak nie pojadę,to na pewno się wyprowadzi. Wiem,to brzmi jak jeden wielki chaos,ale tak wygląda moje życie z nimi. Czuję się bardzo zmęczony,nie odczuwam już z niczego przyjemności. Córka,kiedyś oczko w głowie,dziś jest wręcz wrogiem,od którego muszę odpocząć; tak samo żona.Żona jest mściwa,kiedyś już mnie zostawiła; jeśli mnie zostawi,to weźmie ponownię tę drogą prawniczkę którą kiedyś wzięła i będzie się starała zabić mnie alimentami (mimo że teraz zarabia znacznie więcej ode mnie),córka została tak przekabacona że jej pomoże. Co robić? Nie chcę ich zupełnie tracić,po prostu muszę od nich odpocząć,ale nie chcę też żeby żona przy ewentualnym rozwodzie wykorzystała to wyczerpanie do pozbawienia mnie całej lub prawie całej opieki i do wykończenia mnie alimentami.Jakby tego było mało,żona kilka lat temu zainwestowała pieniądze w remonty zrobione w moim mieszkaniu (to były remonty wymuszone przez nią,na które nie miałem środków; przystawiła mi nóż do szyi,że "abo natychmiast te remonty zostaną wykonane albo mnie zostawi"). Mieszkanie to wszystko co mam (ona ma swoje dwa,odziedziczone po rodzicach),boję się że z zajadłości nie dość że mnie zostawi,to postara się posłać mnie pod most,a ja po prostu nie mam sił już spełniać jej żądań; gnojenie mnie jest na porządku dziennym,ze dwa razy w tygodniu grozi wyprowadzką. Kwartał temu byłem u psychologa z podejrzeniem wypalenia zawodowego; psycholożka powiedziała,że być może jest wypalenie,ale jeszcze wyraźniej widzi oznaki depresji. Nie wiem co robić :(
  8. W moim przypadku pomogło zastosowanmie IQman i już bez probnlemu dogadzam za każdym razem zonie
  9. Mój miał problemy z erekcja i jemu bardzo pomogło zastosowanie IQman
  10. W moim małżeństwie jest źle. Jesteśmy razem 8 lat, 1,5 roku jako małżeństwo. Mąż jest coraz bardziej agresywny. Przykład z dziś : sobota, miałam kilka spraw do załatwienia, fryzjer (pracuję do późnych godzin), zrobiłam paznokcie mamie, zakupy, teściowa prosiła, żebym wpadła do niej na obiad w drodze powrotnej i pogadać bo dawno do nich nie zajrzałam. Wróciłam do domu o 16.30. Mąż z aferą, że podłogi nieumyte, że gdzie ja tyle czasu byłam. Tłumaczę, że kilka przypadków losowych, u fryzjera czekałam na swoją kolej 40min., kolejki, torba, gdzie mam rzeczy do paznokci była w bagażniku samochodu, który wziął mój brat i nieświadom pojechał zatankowac, no ogólnie kiepsko. Ale ta awantura... Sprzątam gruntownie co tydzień, pierwszy raz mi się przeciagnelo, chciałam posprzątać popołudniu, mąż miał iść z moim bratem na piwo, to akurat ogarnęlabym dom. A on, że plany się zmieniły, że on chciał iść na spacer, że wiecznie w domu siedzimy, że teraz to będę sprzątać do 22... Zamurowalo mnie. Nie dzwonił, że ma plany, nie pytał, jak stoję z załatwianiem spraw, nic. Po awanturę wyszłam z domu i poszłam zapalić. Jak wróciłam, krzyki, że go oklamuje, pytam w czym go oklamalam, on, że gówno. I tak cały czas. Ze jak jeszcze raz go oklamie, to mnie wypierdoli z domu (często to słyszę w trakcie kłótni, dom, w którym mieszkam wybudowal teść na długo przed tym, jak się poznaliśmy). I cały czas wrzeszczal, że mam wypierdalac, że mnie wyrzuci z chałupy, non stop to samo... Emocjonalnie już tego nie wytrzymałam, wyszłam i zaplakana zadzwoniłam do siostry męża, która mieszka na tym samym osiedlu, podobnie jak moi teściowie. Powiedziałam, co się stało, że już nie mam siły... Bardzo się zdenerwowała i zadzwoniła do swojej mamy, żeby przyszła. Po wysłuchaniu pojechała do męża, usłyszała jedynie, że ma się nie wtrącać. Potem pojechałam ja ze szwagierka... Ona na niego wsiada, że jak może tak mówić do mnie, to na nią odważył się nawrzeszczec, że wielki obrońca się znalazł i że ma się wynosić. Zobaczyla na własne oczy, jaki mąż potrafi być. Wyprowadziła mnie z domu i zadzwoniła po rodziców. Przyjechali, ale mąż przy nich odwrócił kota ogonem, mówiac, że prosił, żebym nie paliła, dlatego się wkurzył i kazał mi wypierdalac. Ze nie sprzątam po dwa tygodnie, że w domu jest syf. Co oczywiście jest kłamstwem, każdy mówi, że mamy bardzo czysciutko. Mąż powiedział, że zwolalam nad nim sąd kapturowy, że jak on w oczach swoich rodziców wygląda, że szkoda, że jeszcze swoich rodziców nie zwolalam... Potem się popłakał, że on zapierdala na górze (piętro dopiero przygotowujemy pod zamieszkanie, stać nas było tylko na wykończenie i umeblowanie domu), że ja nic nie robię... Dramat, łzy mi same leciały. Czy jestem z siebie dumna, że ciagam jego starego schorowanego ojca... I poleciał do piwnicy, matka za nim... A mi teść zaczął mówić, że ja dolewam oliwy do ognia, że też krzyczę na niego (nie wiem, kto by spokojnie mógł wytrzymać słysząc te kłamstwa), że jak był tu pomóc wczoraj to faktycznie w kątach były 'koty'. Mieszkamy przy otwartych polach, ale naprawdę sprzątam regularnie, to logicznie, że po tygodniu się nabiera... Ze nie może być rekoczynow (mąż do mnie doskoczyl i szarpnal za ramiona, a ja jak zamknal mi drzwi przed nosem przy awanturze z hukiem je otworzyłam i szarpnelam go za koszulkę, bo całkiem mnie lekceważyl jak próbowałam się wytłumaczyć i dojść do słowa). Potem usłyszałam od teścia, że sobota o 17 to czas na oddech i pobycie razem, że mogłam zadzwonić... Próbowałam mu tłumaczyć, że mi się przeciagnelo, że to pierwszy raz tak późno wracam, że mąż miał iść na piwo z moim bratem... Ale machnął ręką i dalej swoje. Ogólnie mi nie uwierzył. Ojciec to największy autorytet dla męża, a on zamiast go doprowadzić do pionu, że do żony się tak nie mówi, że jest agresywny, to traktował go jak małego chłopca, który zepsuł samochodzik. Mąż się często wyżywa na mnie, jak coś na górze nie idzie po jego myśli, jak w pracy ma stres... Mało że soba też sypiamy, może raz na dwa tygodnie, mąż wiecznie zmęczony, albo zestresowany i nie ma ochoty... Tylko moja szwagierka mi uwierzyła, bo widziała to na własne oczy... Mało tego, powiedziała, że ich ojca z dzieciństwa takiego samego pamięta, też robił afery, krzyczał, że cały dom jest za jego pieniądze, że tylko on na to zarabia... Moja teściowa jest kochana, ale bardzo zastraszona, mało się odzywa... Wyszłam na najgorsza, mąż się nie odzywa, wziął rzeczy i poszedł na kanapę, szwagierka mi pisze, że mam nie czuć się winna, teściowie milczą... Wydaje mi się, że tylko pogorszyłam sytuację, że teraz będzie piekło. Co robić, przecież to się powtarzalo, a co, jak przyjdą dzieci, mają widzieć takie sceny... Doradźcie, co mam robić proszę...
  11. Witam Mam 32 lata. Przez lata pracowałam jako kasjerka ok rok temu awansowałam na kierownika. Nie dałam rady psychicznie (nerwica, depresja) ani fizycznie (kontuzja przeciążeniowa stopy, przemęczenie) i po pół roku pracy postanowiłam złożyć wypowiedzenie. Po wyleczeniu stopy i złagodzeniu zszarpanych nerwów postanowiłam wrócić do pracy. Mąż jednak dostaje białej gorączki na myśl, że miałabym wrócić za kasę. Mi taka praca odpowiada, znam ją, sprawdzam się w niej. Oczekuje, że podejmę pracę biurową/bankową jednak nie bierze pod uwagę, że nie mam kwalifikacji doświadczenia więc mimo wysyłania CV, nikt się nie odzywa. Pokazałam mu czarno na białym statystyki które otrzymałam od pośrednika pracy, że mają wielu dużo lepszych kandydatów na to stanowisko i nie mam realnych szans na zdobycie jego wymarzonego stanowiska. Jestem sfrustrowana, gniję w domu, nie mam tu znajomych, nie mam nawet do kogo pyska otworzyć. Czuję się upokorzona swoją zależnością finansową od męża i częstych docinków że to on napełnia lodówkę. Co mam zrobić, żeby dał mi żyć po swojemu?
  12. Przyda się terapia, on ma toksyczną matkę, psycholog powinien to mu to uświadomić.
  13. Gość

    Zdrada, poczucie winy, lęk

    Witam, Piszę z problemem natury osobistej oraz długotrwałej. Jestem ze swoim narzeczonym od ponad 5 lat. Poznaliśmy się jeszcze jako "dzieciaki" na studiach. Związek był naprawdę udany, zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia w sobie. Na początku na studiach układało Nam się bardzo dobrze. Problemy pojawiły się wtedy, kiedy skończyliśmy studia. Rodzice wtedy już narzeczonego mocno naciskali na finanse - wyjechaliśmy do Anglii, gdzie obydwoje nie chcieliśmy być. On zrobił to z uległości wobec rodziców, ja z miłości do niego. Wtedy pojawiły się pierwsze problemy. Po pół roku wróciliśmy i obiecaliśmy sobie, ze sami będziemy podejmować wszystkie decyzje i kierować swoimi karierami. Na początku wprowadziliśmy się do jego rodziców aby ustabilizować finanse. Wtedy zaczęło się maksymalne wtrącanie jego rodziców, zwłaszcza matki, która wymuszała na nim podejmowanie decyzji zgodnie z jej oczekiwaniami chorobą i nerwicą. On jej słuchał, ja zeszłam na dalszy plan. Wyprosiłam abyśmy wyprowadzili się od nich, ale po roku stwierdził, że wracamy tam ze względu na finanse (obydwoje wtedy średnio zarabialiśmy), ale on wtedy miał na horyzoncie rozpoczęcie dobrze płatnej pracy w zawodzie. Ukończyliśmy te same studia i to co mnie zabolało najbardziej to to, że praca była z polecenia to dla mnie nie było tam miejsca pracy "bo nie". Po wielu przemyśleniach rozpoczęłam staż - wiemy jak są płatne. I wtedy rozpoczęły się docinki pod moim adresem ze strony jego rodziny. Chyba najbardziej "miłym" było usłyszenie, że jestem toksyczna, leniem i kariery już nie zrobię, więc powinnam iść na kasę do marketu. Na koniec skwitowali, że moja rodzina to biedacy. Ich nie zmienię, ale najbardziej mnie bolało to, że on mnie nie obronił i stwierdził, że oni chcą dobrze, a ja wszystko "demonizuję". Nie miałam gdzie iść - ,moi rodzice są daleko, budżet mi na to nie pozwalał do końca, zerwałam pod jego wpływem stosunki ze znajomymi byłam sama. Po kilku miesiącach znów go wybłagałam i wyprowadzilismy się - na dobre. Tak myślałam dopóki nie wracał do domu po pracy - spędzał każdy wolny czas u rodziców i mnie okłamywał, że korki były. Jego mama była takim rzepem, że wymuszała na nim telefony i sms codziennie (bo ma nerwicę i się denerwuję). Pytała się go czy ja mu gotuję, sprzątam itp. Było mi przykro i żal. Jego znowu nie było w domu, zaczął zarabiać potężne pieniądze do których ja nie miałam w ogóle dostępu. Wszystkie oszczędności lądowały u jego mamy. Ja już miałam swoją pracę, ale w porównaniu do jego pensji to były grosze. Mimo to, cieszyłam się. Bardzo się od siebie oddaliliśmy. Wszystko kończyło się krzykami i moją "demonizacją". Proponowałam psychologa, terapię dla par. Cokolwiek. Nic nie działało.W pewnym momencie dostrzegłam, że on nie ma znajomych, jest tylko z mamą, która doradza jak ustawić przyszłą żonę. I ma mnie, którą potrzebuje nawet do podjęcia decyzji w sprawie zakupu majtek i skarpetek. Zero bliskości, seksu. Nie miałam w domu partnera. Wracał do domu wiecznie zmęczony i po całym dniu w domu rodzinnym. A ja czekałam, czekałam i przeżywałam. W końcu "pozbierałam się". I chciałam odejść byłam już gotowa. I wtedy rozpoczęło się coś, o czym nawet nigdy bym nie pomyślała. Zdradziłam go z młodszym. Było to tylko raz. Wcześniej z nim chodziłam jako z kolegą porozmawiać o wspólnych pasjach. Powiedziałam to narzeczonemu. Obwinil mnie za wszystko. Za "wyrafinowane" zranienie i odebranie męskości. Teraz chcemy iść na terapię po tylu krzykach, tylu obwinieniach. Nie wiem jak to będzie. Zobaczymy.
  14. Wybierzcie się na terapię dla par albo się rozejdźcie, nie ma recepty na takie nieporozumienia.
  15. Trudna sprawa, wiele kobiet szczególnie po porodzie traci ochotę na seks i ma gdzieś potrzeby męża, tak jak mąż ma gdzieś to, że żona nie ma ochoty. Myślę, że duże znaczenia ma tu orgazm, a właściwie jego brak, jeśli potrafiłbyś doprowadzić żonę do orgazmu, nie unikała by zbiżeń. A tak, rodzą się nieporozumienia, często wymuszania czy zdrady. Najlepszym rozwiązaniem byłaby wizyta u seksuologa.
  16. Jestem 24 letnią matką dwóch chłopców (2latka, 4msce). . Początek naszego związku był wspaniały, partner był cudowny, opiekuńczy, kochający.. Zakochałam się w nim, ale okazało się, że to tylko kamuflaż.Mieszkam u męża(ślub cywilny) w rodzinnym domu.. Nasze problemy zaczęły się gdy zaszłam w pierwszą ciążę. Zaczęły się kłótnie z powodu braku pieniędzy. Mieszkalismy za granica, mąż kiepsko zarabiał, olewał sobie pracę, żadna praca mu nie odpowiadała.. zaczęły się pierwsze wyzwiska i tak jest do dziś.. Mąż wyzywa mnie od najgorszych, poniża, często powtarza żebym się wyprowadziła.. Nasz związek jest tylko na pokaz, przy znajomych, przy rodzinie mąż jest cudowny, a w domu piekło. Mąż mnie nie bije.. Ale zdarza się , że mną szarpie, czy wykręca ręce. Częstym powodem do kłótni jest brak seksu, partner tego oczekuje ode mnie, ale jak ja mam się z nim kochać jak dzień wczesniej zostałam wyzywana?? Co mam robic? Jak dalej żyć? Całe życie przede mną, ale jak to życie ma wyglądać jak do tej pory to co to za zycie? Myślę, że nie kocham już męża. Starszy synek bardzo kocha tatę, ale ciągle słucha naszych kłótni i wyzwisk..Proszę mi pomóc. Proszę o poradę. Dziękuję
  17. Cóż powiedzieć, nie dobraliście się pod względem libido, a to nie rokuje dobrze dla jedności Waszego małżeństwa.
  18. Być może mąż się zmieni, jest taka szansa, nawet jeśli nie podejmie terapii! Może to nastąpić jednak tylko wtedy, kiedy Pani uda się do Poradni Leczenia Uzależnień i Współuzależnienia oraz zacznie stosować się do otrzymanych tam zaleceń. Można jeszcze te starania wzmocnić Pani udziałem w mityngach Al-Anon, gdzie otrzyma Pani dodatkowe wsparcie. To jest czas próby dla Pani miłości do męża, proszę posłuchać tej rady.
  19. Jeśli Twoja żona podjęła decyzję o rozstaniu, to pozostaje Ci należycie się do tego odnieść, czyli zadbać tutaj o zabezpieczenie własnych życiowych interesów, czytaj spraw majątkowych. Nie daj się wykorzystać. Trzeba żebyś pilnie porozumiał się z adwokatem specjalizującym się w rozwodach i podziale majątku.
  20. Moze warto wypróbować jakies metody aby znów uwieźć męża - może trochę pokazac w sobie kobiece wdzięki - niech sobie przypomni z kim mieszka kogo ma - na facetów bodzce wzrokowe dobrze działają, duży dekolt, wystające sutki i zacznie odrazu myslec inaczej :) Np Co działa na facetów? Jak pobudzić jego wyobraźnię i chęć działania. Spróbuj, jak nie pomoże to wtedy inna taktyke sie obierze.
  21. Poprawa może być zawsze. Wazne aby szczeze porozmawiac i wyjasnic sobie czego sie oczekuje - kawa na ławę - wiem ze to nie takie łatwe jak sie mowi co sie komu nie podoba w drugiej osobie - ale szczera rozmowa to podstawa - no i chęć naprawy - bo albo sie spróbuje albo trzeba sie rozstac. Poczytaj sobie Problemy w związku to naturalna rzecz. A jak je rozwiązać? A jak nie bedzie chciał naprawiac to nic nie poradzisz bo na siłe nikogo nie zmienisz.
  22. Witam mam 29 lat i leczenie się na zaburzenia depresyjne-lekowe i zaburzenia osobowości mam problem ze sobą mam męża i córkę których kocham nad życie ale moja psychika wysiada mieszkam z teściową pod jednym dachem i nie mogę nawet na nią patrzeć bo jej nie lubię wtrąca się do wszystkiego a mój mąż twierdzi że przy mamusi dobrze dawałam już mu znaki że chce się wyprowadzić ale nie ma rozmowy co mam robić już z tego wszystkiego zaczęłam się ciąć pomocy chodzę po lekarzach i biorę leki tak jak każe mu brać psychiatra
  23. Witam Z mężem jesteśmy młodym małżeństwem i mamy 1,5roczna córkę.Zamieszkalismy u mojej babci z którą do chwili urodzenia córki się dogadywał.Po narodzinach babcia zaczęła go drażnic czego nie ukrywał.W naszym małżeństwie dominowały kłótnie głównie z powodu alkoholu-uwazam że ma z nim problem.Robi się wtedy drażliwy,wybuchowy.Przez stosunek do mojej rodziny musiał się wyprowadzić,ja zostałam z córką u babci bo miałam dość kłótni i miałam nadzieję że strach przed utratą nad coś w nim zmieni.Juz kilkukrotnie powtórzył że nie chce ze mną być... był wulgarny, wyzywał.Wszystko po pijaku.pozniej przepraszał.Juz kilkukrotnie dawałam mu kolejne szanse.Teraz chcę by wspólnie zamieszkać a ja się boję że on się nie zmieni.Jest egocentrykiem.Nie zważa na to że rano innych.ostatnio opowiada l mi o swoim dzieciństwie gdzie nie miał wsparcia głównie ze strony ojca który też lubił wypić.Zawsze dostawał lanie gdy był winny czy też nie.Czy dzieciństwo mogło mieć wpływ na jego teraźniejsze postępowanie? Odejść czy jest szansa że się zmieni? Podkreślam że na terapię się nie zgodzi. Pozdrawiam
  24. Zwracam się z ogromną prośbą do wszystkich Pań będących w ciąży o wypełnienie ankiety dotyczącej oceny świadomości żywieniowej kobiet ciężarnych oraz ich wiedzy na temat wpływu nieprawidłowego żywienia na rozwój płodu. Ankieta ta posłuży mi jako materiał badawczy do napisania pracy magisterskiej;-) Link do ankiety: https://goo.gl/forms/6x1CiIPwcNgHqDgk2
  25. Jestem 26lat po slybie zawsze byla roznica charakterów z nezem on ciagle gardzi ludzmi poniza nie moge yego zniesc cicho siedziec.dzisiaj wstrząsnęło mna gdy sie sprzeciwiłam powuedzial ze będę w grobie się przewracac i z3 życzy mi bym cierpiala gdy bede umierać. Szok zal ponizenie .po tylu latach.mamy 26lat syna i 14 lat cirje a on tak.co ja mam robic.jestem bezsilna obrzydza mi zycie.Ja siedze w domu zajmuje sie dbam o wdzystko nawet gdy są spotkania o drinki on odemnie tego wymaga.Co robic nie mam sił
  26. Żona zapewnia mnie że nic złego się nie dzieję.mieszkamy ze sobą od siedmiu lat,mamy dwójkę dzieci i dogadujemy się na wszystkich płaszczyznach, oproczsexu.ja gm to robił kilka razy w tygodniu a moja żona najlepiej wcale.nigdy nic nie inicjuje(chyba że wróci wypisy z wypadu z kolezankami)ogólnie jej libido wciąż spada,ale ona twierdzi że to nie jest wielki problem i jest głucha na moje wołanie.spada mi pewność siebie,nie czuję się zdrowo ani psychicznie a i fizycznie zaczynam mieć wątpliwości, co do mojej atrakcyjności.próbowałem podejmować rozmowy, proponowałem pójście do specjalisty,ale dostałem jeden numerek i problem wciąż narasta.co ze zrozumieniem partnera, jakiś kompromis?? do tej pory to ja się wstrzymywalem i starałem się być wyrozumiały,zaś moja partnerka nigdy po trzezwemu nie zaczęła tematu . Proszę o radę, bo mam często straszne rozwiązania problemu.
  27.  
×
×
  • Dodaj nową pozycję...