Mam zdecydowany problem i to wielopłaszczyznowy. Żona od wielu lat stara mi się pokazać jaką wielką łaskę mi zrobiła,że ze mną jest; w ogóle nie uznaje żadnego kompromisu. Odkąd zarabia lepiej ode mnie, to traktuje mnie wręcz jak niewolnika,mądrzy się na wszystkie tematy. Córka jest nastolatką; kiedyś moja ukochana córeczka,dziś pyskująca,wrogo do mnie nastawiona nastolatka,dodatkowo skutecznie zbuntowana przez matkę. Ostatnio doszło do tego,że przebywanie z nimi w domu stało się dla mnie niesamowicie męczące i stresujące: ciągłe ataki,grożby żony że się wyprowadzi,bo nic jej tu nie trzyma,obie czepiają się dosłownie o wszystko. Czuję się bardzo zmęczony i wyczerpany nerwowo; stan największego odprężenia (jak na obecną rzeczywistość) odczuwam kiedy obie są poza domem. Teraz muszę zrobić ileś robót domowych (odmalowanie kilku pomieszczeń,kaloryfery,naprawa szafek) i nawet bym spokojnie sobie z tym poradził,ale młoda siedzi w domu jak szerszeń i tak też na mnie działa. To przerażające,że czuję że muszę od nich trochę odpocząć. Za kilka dni mamy zaplanowany wyjazd urlopowy (opłacony przez zonę); żona kilka dni temu powiedziała,że nie zabierze mnie na ten urlop,a potem się wyprowadza (ma gdzie); teraz wrzuciła mi kupę roboty i mówi,że jak ją wykonam i znajdę sobie pociąg (na samolot do Warszawy trzeba dojechać pociągiem),to mogę z nimi jechać,a jak nie pojadę,to na pewno się wyprowadzi. Wiem,to brzmi jak jeden wielki chaos,ale tak wygląda moje życie z nimi. Czuję się bardzo zmęczony,nie odczuwam już z niczego przyjemności. Córka,kiedyś oczko w głowie,dziś jest wręcz wrogiem,od którego muszę odpocząć; tak samo żona.Żona jest mściwa,kiedyś już mnie zostawiła; jeśli mnie zostawi,to weźmie ponownię tę drogą prawniczkę którą kiedyś wzięła i będzie się starała zabić mnie alimentami (mimo że teraz zarabia znacznie więcej ode mnie),córka została tak przekabacona że jej pomoże. Co robić? Nie chcę ich zupełnie tracić,po prostu muszę od nich odpocząć,ale nie chcę też żeby żona przy ewentualnym rozwodzie wykorzystała to wyczerpanie do pozbawienia mnie całej lub prawie całej opieki i do wykończenia mnie alimentami.Jakby tego było mało,żona kilka lat temu zainwestowała pieniądze w remonty zrobione w moim mieszkaniu (to były remonty wymuszone przez nią,na które nie miałem środków; przystawiła mi nóż do szyi,że "abo natychmiast te remonty zostaną wykonane albo mnie zostawi"). Mieszkanie to wszystko co mam (ona ma swoje dwa,odziedziczone po rodzicach),boję się że z zajadłości nie dość że mnie zostawi,to postara się posłać mnie pod most,a ja po prostu nie mam sił już spełniać jej żądań; gnojenie mnie jest na porządku dziennym,ze dwa razy w tygodniu grozi wyprowadzką. Kwartał temu byłem u psychologa z podejrzeniem wypalenia zawodowego; psycholożka powiedziała,że być może jest wypalenie,ale jeszcze wyraźniej widzi oznaki depresji. Nie wiem co robić :(