Skocz do zawartości
Forum

kikunia55

Użytkownik
  • Postów

    72
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez kikunia55

  1. Autorka świetnie stosuje antyafirmację. Wmawia sobie i jak widac skutecznie, ze jest beznadziejna. Stań od rana przed lustrem i patrząc sobie glęboko w oczy powtarzaj sobie, ze jestes interesującą dziewczyną i jestes zdolna dac sobie radę ze wszyskimi problemami, ktore przyniesie Ci życie. To dużo lepsze i korzystniejsze dla Ciebie niż wmawaianie sobie, ze jestes beznadziejna. Tyle, ze te podnoszące Cie na duchu przemowy stosuj często i z glęboką wiarą. Do tego nie rozpaczaj, tylko przysiądz faldów przed klasowką i bedzie to samospelniająca się przepowiednia.
  2. Ile masz lat? Masz juz ustabilizowaną psychikę, masz 20-25 lat czy dopiero np 15?
  3. Ciekawie w dawnych czasach rozegralas sprawę odmowy dla Ciebie seksu w wykonaniu Twojego męza. Niestety tak się nieraz zdarza, bo facet miał zły dzień w pracy, bo jest bardzo zmęczony, bo caly dzień go irytowalas i tylko z grzeczności Ci nic na ten temat nie powiedział, bo nie wie jak Ci wtłumaczyć, ze uważal iz zakladając z Tobą rodzinę kiedyś dorobi się z Tobą dzieci, bo.... Ogólnie zdarzyło się, ze odmówil. Podejrzewam, ze wiele kobiet w malżeństwie kiedyś taką pigulkę musiało przelknąc. Tyle, ze odmówil raz czy dwa a za trzecim razem sam się pchal z łapami do Ciebie. I co wtedy robisz? Zastanawiasz się czy chcesz seksu, czy może tez mu gwaltownie odmówić, niech wie jak porażki smakują. Myslę, ze mozna dawac zupelnie mocno po lapach i niby się obrażac a przy tym śmiac się perliście lub może tylko chichotliwie. Facet wtedy wie, ze stroisz fochy, bo masz taki humor, bo pamiętasz poprzednią odmowę ale ogólnie go chcesz, bo zachowujesz się podwójnie. Z jednej strony dajesz po łapach i odwracasz się pupą a z drugiej strony robisz to tak, ze on wie iz Ciebie to bawi. Czyli on jako facet zdobywca nie odpuszcza i tyle wokół Ciebie zabiega, ze w koncu do stosunku dochodzi. To tak w sprawie tych odmów, ktore zamykają Ci drogę do wlasnego zainicjowania tematu, wtedy gdy to Ty masz ochotę. Ciekawe tez masz myslenie. Mamy malo seksu, bo jakoś do siebie nie umiemy trafić, to wezmę sobie kochanka. Jestem pewna, ze i on tak sobie mysli a może juz nawet robil skoki w bok, skoro bylo 2 lata calkowitej abstynencji. Logiczne ,seksu jest mało i masz zal do życia, ze wtedy gdy jestes sprawna i do rzeczy w te klocki to jakos z mezem sie do siebie nie palicie.To czas najwyższy to wyartykulowac, może wykrzyczeć, ze nie jestes krolikiem i ciągle od rana do wieczora tego nie musisz robić, ale potrzebujesz go zdecydowanie częsciej niż wtedy gdy tak rzadko się spotykacie w tej kwestii. Może on tez dokładnie tak samo mysli o sobie. Tyle, ze Wy to nawet na terapię biegaliście tylko takich waznych dla siebie spraw nie poruszaliście. Może Ci byc trudno osiągnąc orgazm, bo się masturbujesz, czyli sama dla siebie jestes najlepszym kochankiem. U niego może być dokladnie tak samo. Zanimruszysz sprawę kochanka to walcz ze swoim męzem, o swojego męza, bo po to go poślubilas, aby on mial z Ciebie pożytek a Ty z niego w tych kwestiach. Jak juz zmontujesz sobie kochanka, to przeciez nie masz czego w tym malżeństwie szukac. Dzieci Was nie łączą,seks tez. To co powiesz, ze wspólne zainteresowania czy tez majątek. Majątek można podzielic a zainteresowania mozna rozwijac z rozwiedzioną czy niezamęzną psipsiółką. Ani Ty temu męzowi do niczego potrzebna jestes, ani on Tobie jesli nie uzupelniacie się, nie spełniacie się w seksie. Nie mówiąc o tym, ze udane malżenstwa poprzez potomstwo są bardziej spajane- docenia się czyjąs zapobiegliwość, cierpliwośc w stosunku do dziecka, widzi się cechy kochanego partnera w dziecku. Ponadto z dzieckiem jest po prostu ciekawie. Czasem az za ciekawie, ale to tez wyzwanie jak to zrobić aby zapanowac nad sytuacją skoro inni umieją to i my musimy się postarać. Jesli uważasz, ze w Waszym związku nie ma osób trzecich i kochasz swojego męza to walcz o swoje malżeństwo i rozwijaj je równiez może poprzez posiadanie potomstwa.
  4. Jestes od niego mlodsza dużo to tylko pisal, ze chcialby Cię przytulić czy pocalować. Jakby napisal, ze chcialby z Tobą spędzić upojną noc, to moglabyś się przestraszyć i nie chciec się z nim spotkac. Czyli pisał SMSy aby rozbudzic Twoją erotyczną wyobrażnię. jak już się spotkaliście w realu to może uznal po Twoim sposobie bycia, ze Ty nie jestes taka szybka i do przytulan, calusow czy tez do upojnej nocy. Skoro poszukuje szybkiej i gorącej rozrywki a Ty na taką nie wyglądasz to zamilkł. A może w realu mu się az tak nie spodobalas, nie zaiskrzyło między Wami? Skoro się nie odzywa to spokojnie odstaw go do działu historii.
  5. "że przykładowo osoba X ma lepszy samochód, a ja mam gorszy. " A to w Polsce juz taki raj, ze 16 letnie dzieci mają lepszy lub gorszy samochod? A może trzeba się nauczyć precyzować, ze moi rodzice dzieki Bogu mają samochod, ktory jest używany w miarę potrzeb a w rodzinie X jest nowszy czy droższy samochód. Może lepiej nie mylić żadnych zasług swoich i X z ciężką pracą i umiejętnoscią oszczędzania swoich rodziców? Zjawisko zazdrosci nie jest niestety obce wielu ludziom. Tylko wogóle nie rozumiem dlaczego nie piszesz, ze tak wlasciwie to zazdroscisz jakiejś Y, ze dośc biegle mówi po angielsku a Ty się starasz ale efekty masz gorsze. Czemu nie piszesz, ze i podziwiasz i zazdroscisz jakiemus Z, ktory czuje się w wodzie jak ryba i jest nawet w reprezentacji regionu wystawiany do zawodów w stylu klasycznym. Czemu nie piszesz, ze ostanio wpadlas na wystawę plac plastycznych okręgowego ośrodka kultury i okazalo się, ze koleżanka z równoleglej klasy namalowala bardzo interesujące obrazy. Ty np. zastanawiałas się czy isc na architekturę, ale jesli tam będzie więcej takich kandydatów jak ona to możesz nie miec szans. Jakbyś pisała o takiej zazdrości, to można byłoby zrozumiec i zacząc się zastanawiać, czy jakoś można temu zaradzić i Ci pomóc na uspokojenie Twoich mysli. Wiadomo, jestesmy różni i to jest Ciekawe, to nas pociąga w innych ludziach. Pytanie jakie Ty nasz lub możesz w sobie rozwinąc zainteresowania abyś mogła na tym świecie czuć się równie dobrze jak inni. Pragniesz przykladowo tej architektury to obejrzyj się za lekcjami rysunku, gdzie nauczą Cie planowania przestrzeni, perspektywy,aksonomertii i choć może malarsko nie jestes tak zdolna jak owa koleżanka z rownoleglej klasy to jednak będziesz miala nie gorsze szanse niz ona, bo bardzo rozwinięta artystycznie moze isc na architekturę ale i na akademię sztuk pięknych. Tyle ze na owej architekturze jeszcze trzeba znac trochę matmę w której ona mo że jest gorsza, Czyli Ty mże będziesz lepsza na architekturę a ona na akademię sztuk pięknych. Podoba Ci się , wręcz zazdroscisz osiągnięć sportowych koleżance czy koledze. Zastanów się, ktora dziedzina sportu Tobie się podoba lib może Ci się podobać. Zacznij to trenować. Może nawet nie będziesz miala tak spektakularnych efektów jak oni w swojej galezi sportu, ale biegając na treningi odkryjesz, ze one rozlużniają Twoje mysli, odstresowują Cię i jest to wartośc dodana Twojej decyzji o podjęciu treningow. A może zainteresuje Cię np karate? Po piersze uczy bardzo koncentracji a po drugie tam chodzi wielu chlopaków i może warto miec takie fajne znajomości wsród milych mlodych ludzi? Ty jakos wszystko sprowadzasz do problemów kasy. A ani Ty ani Twoi rowiesnicy tej kasy sami nie zarabiają. Czyli Ty im zazdroscisz, ze pochodzą z bogatszego domu. Jaki wplyw kazde z Was ma na sytuację materialną rodziców. Zaden. To tak jakbys miala rozpaczac, ze jestes brunetką a koleżanka blondynką. Lub, ze jestes wysoka i dośc dobrze zbudowana a ona jest mikra. Masz np maly biuscik a koleżance sąsiadce wylewa się on ze stanika.Wiadomo coś się retuszuje kolorem farby, stanikiem pusch up, czy drakońską dietą, ale ogólnie przyszliśmy rózni na swiat i trzeba umiec w sobie znalesc atuty urody (mam bardzo regularne rysy twarzy, piękne duże i piwne oczy, długie i zgrabne nogi do samego sufitu) i je podkreslac i eksponować umiejętnie. I to samo z zainteresowaniami, cechami charakteru. Trzeba je umiejętnie rozwijac, dbac o nie, bo z czasem można będzie je przeksztalcić po ukończeniu stosownych szkól na swój zawod i z tego zawodu czerpac profity rownież materialne. A Ty widzisz u innych i u siebie to co wogóle nie jest Waszą zaslugą i to mnie ogromnie dziwi. Ludzie zawsze rozpatrują innych i czasem im zazdroszczą. Tyle, ze ta zazdrość musi być motywująca. Opanowal ktoś perfect jakis język. To co mi szkodzi przysiąść i poprawić swój obcy język? Kolezanka, grubaska zrzucila 10 kg a mnie drażnią moje 2 kg nadwagi. Ona mogla i to dużo się musiala napracować, to i ja mogę troszkę bardziej zacząc zwracac uwagę na to co jem na kolację i tez będe miala efekt mnie zadowalający. Zazdrośc konstruktywna to nic zlego. Zazdrośc dla samej zazdrości, to nic nikomu nie wnoszące zaburzenia spokoju, wręcz wypaczanie swojego charakteru. Ponieważ od takiej zazdrości to juz niedaleko do cieszenia się w myśli jak komus nózka się powinie. W stylu " a dobrze Ci tak".I wtedy juz nawet nie wyciągnie się do tej osoby pomocnej dloni, bo może znów wyplynie tak, ze będzie mnie denerwować. Przemyśl i popracuj nad sobą. Zazdrośc konstruktywna może człowieka motywować i mobilizowac do pracy . I to jest efekt pożadany.
  6. A może kuzyn się zadurzyl i ma kłopot z relacją z Tobą?
  7. A może pytanie trzeba sobie zadać: jak będę funkcjonowala przez całe życie, jak sobie będę z nim radzila jeśli w wieku 14 lat uważam,że mam zaburzenia emocjonalne, które trzeba leczyć pastylkami. Dlaczego nie umiem zrozumieć,że jestem tak młoda i uczę się jeszcze swoich emocji i radzenia sobie z nimi za pomocą własnych myśli, za pomocą rozladowania fizycznego poprzez ruch, gimnastykę czy taniec. Albo tez z emocjami radzę sobie dzięki rozmowie z zaufaną koleżanką z którą wymieniam poglądy na otaczający mnie świat, na codziennośc, na zmartwienia z którymi sobie muszę dac radę. Siebie i swoją emocjonalnośc trzeba budować a nie zabijać pastylkami lub sztucznie ją wzmacniać.Przemyśl temat, bo jesteś jeszcze zbyt młoda aby tak bezmyslnie się truć. Dlaczego w mediach, w magazynach dietetycy i lekarze biją na alarm aby jeść żywnosć mniej przetworzoną aby nie nałykać się zbyt dużo konserwantów, wspomagaczy, aby sie po prostu nie truć. A dlaczego nikt nie tłumaczy,że różne psychotropy to tez trucizna dla organizmu? Owszem, dobrze,że sa , bo bywają ludzie tak chorzy,że inaczej może musieliby funkcjonować na oddzialach zamkniętych. Ale dlaczego młodzież tak się rozgląda wokól siebie aby wmocnić swoje doznania jakimiś dopalaczami jakby życie samo z siebie nie było dosc fascynujące ciekawe. Najpierw młodzież często mysli jak sie sztucznie pobudzić a potem jak się sztucznie uspokoić, znormalizować. Dlaczego wydaje im się ,że takie sztuczne życie to lepsze życie. Czy nasze domy są tak ubogie w zainteresowanie się młodymi ludzmi, ze one szukają wokól sztuczności i to ich nakręca?
  8. Przypomnij sobie sprzed jakiegoś czasu swój wątek jak w nim opisywalas, ze macocha jest dla Ciebie nieprzyjemna a Ty w nagrodę jestes nieuprzejma dla swojego taty, z ktorym dzielisz pokój. Jesli Ty nieraz bywasz dla niego niemila to dlaczego wtedy gdy on widzi Twoją niezgrabnośc w smażeniu nugetsów ma Ci udzielać instrukcji uprzejmie, miło, sympatycznie czy zabawnie? To, ze stoi i się przyglada i poucza w krórym momencie lepiej abyś przekręcila nugetsa to chyba nic złego jesli jeszcze nie jestes mistrzynią w robieniu go. Bardziej Ciebie boli chyba, to że komentarz jest nieżyczliwy. Tyle, ze jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie- zawsze mówią.
  9. Chyba, ze ta 1 roczna policealna szkola medyczna ksztalci na salową czyli osobę, która sprząta korytarze,toalety w szpitalu, roznosi chorym jedzenie. Tyle, ze kiedyś to wystarczyla jakakolwiek szkola zasadnicza, aby to wykonywać.
  10. Może mniej trzeba się porównywac do innych a więcej myślec o sobie w tych aspektach o których się da . "Nie ukrywam ze w planach mam isc jeszcze do policealnej zaocznej szkoly medycznej 1rocznej.". Nie studiowalam w opisie parametrow tej szkoly ale, tak na logikę jest to szkoła, która przuczy Ciebie do pomocy medycznej. Czyli pewnie będziesz mogła być po niej pielegniarką. Znane mi pielęgniarki robią zastrzyki, pobierają krew, zakladają choremu kroplówkę, podają lekarstwa, podają basen, obmywają chorego, zmieniają mu pampersy. Jesli względnie silna jestes to ostanie czynności wykonasz po przuczeniu względnie dobrze. Natomiast zawsze piszesz, ze jestes bardzo wolna w ruchach i taka jakby nieprecyzyjna. Pomycie talerzy i garnków po 4 osobowej rodzinie zabiera Ci bardzo duzo czasu, bo jestes wolna i masz jakby " niezgrabne" ręce. Jesli to jest Twoją naturalną wadą to jak dasz radę wykonac szybko i sprawnie pobranie krwi, zastrzyk czy domięsniowy, czy dożylny? Jesli Twoja glowa pracuje względnie dobrze, a po czytaniu Twoich postów sklanialabym się ku temu, to czemu te pomaturalne nie idą w kierunku pracownika administracyjne, księgowości? A dlaczego nie masz odwagi choć przystąpić do matury w zakresie podstawowym. Rozumiem, ze uczysz sie w systemie zaocznym i co wszyscy tam jestescie tak słabi, ze matura to postrach i nikt do niej nie przystępuje?
  11. kikunia55

    Potrzebuje pomocy

    "dlaczego nie potrafię odejść?" "jestem w ciągłym strachu" "Jestem jak zamknięta w klatce " Wszystko sama opisałas i zdiagnozowałas. W ciągu 7 lat znajomości Twoj partner zdolał dla Ciebie wybudować psychiczna klatkę z której nie możesz wyściubić nosa, bo wiesz, ze dostaniesz, i to ostro ,po łapach. On to wybudował przy Twoim cichym przyzwoleniu. Nie protestowałas na początku, nawet jak Cię coś uwieralo, lub protestowalas zbyt delikatnie i miękko a teraz masz juz wokol siebie twierdzę wewnatrz, której on Cię ustawia jak chce. Po siedmiu latach jakby nie czujesz juz miłosci i oddania wobec swojego partnera tylko zwierzęcy strach przed surowym treserem. Usiądz i pomyśl co będzie w całym Twoim życiu. On Ci to życie marnuje, ale Ty na to pozwolilas zadając się z takim jak on. Zgoda, na poczatku na pewno byl mily i zabiegal o Ciebie ale potem to się rozroslo w karykaturę związku. Jak się nie ogarniesz i od niego nie uciekniesz to jako zgrzybiala staruszka stwierdzisz, ze Twoje życie było tylko karykaturą życia. Twoje życie w Twoich rękach. On jest tylko dodatkiem do Twojego życia? Dlaczego pozwalasz aby dodatek dyktowal Ci warunki jak masz żyć.Czy Ty jestes w stanie choć fragmentem jego życia zarządzić? Nie. To dlaczego on ma i swoje i Twoje życie w swoich rękach. Gorzej ,siebie ceni i buduje wartośc swojego ego ,minimalizowaniem Ciebie, udawadnianiem, ze Ty jestes nic nie wartą szm..tą. Wyobrażasz sobie w takich warunkach dziecko z nim? Wyobrażasz sobie jak on tłamsil by Was dwoje? Ratuj się i uciekaj od niego. Jesli mieszkacie wspólnie to zrob to pod jego nieobecność w domu. I szybko wykup sobie jakies sesje u dobrego terapeuty, bo facet Ci tak poprzestawial w glowie, ze bez niego może juz nie wiesz jak życ, bez niego może będziesz się czuła nic nie warta i nic nie znacząca i bojąca się iść w pojedynkę przez życie. Uwolnij się od drania, tylko nie wpadaj zaraz w nowy związek zanim nie przerobisz tej krzywdy, jak Cię spotkała od aktualnego partnera.
  12. Jasne, ze normalne. W końcu od czegoś się ma brata. Tyle, ze kiedyś moż brat podrośnie, albo się znudzi Twoim dokuczaniem i może napisze tu na forum- czy to normalne, ze lubię co jakiś czas obić trochę moją siostrę? I pewnie wtedy tez uznamy, ze to raczej normalne. Po coś w końcu ma się siostrę. A słyszałas o takiej międzyludzkiej zasadzie "Nie rób drugiemu co Tobie nie miłe"? I powinien kiedys Twój brat zacząc stosować zasadę "Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie".
  13. Nie bardzo mi się chce az tak nadwyrężac i dzwonić po kuratoriach, ponadto nie mam dokładnie wiedzy w ktorym roku zdałas maturę ale wydaje mi się niemożliwe aby nie można było chociazby zapisac się na ostani rok do liceum i podejsc do matury jeszcze raz. "daj mi indeks a naprawde bede najszczesliwsza osoba pod słońcem. "- przeciez to Twoja glowa musi pracowac jak dojsc do zadowalającej Ciebie i daną uczelnię matury. Zdanie "daj mi indeks" wobec wszystkich, którzy zawsze musieli ostro do matury pracowac aby była ona wstępem do studiów na dobrej uczelni, lub wobec tych co drzewiej musieli zdawac i maturę i egzaminy wstępne na uczelnie jest znów bardzo roszczeniowe. Sama piszesz, ze podeszłas do matury z łapanki a potem przebąblowałas cały rok w domu. Moglas wtedy poprawiac liceum i znów maturę pisac- byłaby najmniejsza strata w latach i w Twoich zawiedzionych nadziejach.Tyle ze w wieku 25 lat to nie jest tak, ze wszysto juz stało się na całe życie i nie ma drogi naprawczej. "Mam taki i nie inny model atrakcyjności gdzie kobieta jest niezależna, realizujaca sie a facet wykształcony, zaradny, inteligentny". Ladnie piszesz tylko głowkuj jak do tego dochodzić a nie uruchamiasz swoje myslenie w kierunku głodowa renta, zebractwo czy przestepstwo.
  14. "Nie chce takiego życia, renta może bedzie trudna do zdobycia ale napewno sie nie poddam, ewentualnie wkroczę na ścieszke żebractwa/przestepczości ale nie dam sie wciagnąć w ten chory ustrój." Masz 25 lat i co do tej pory zrobiłas aby zmieniać, reformować ten ustrój? Kto jak nie mlodzi powinni dla siebie , dla swojego pokolenia i następcow zmieniać ten swiat? Jestes pełna sprzeczności. Niby jestes wyksztalcona, bo po studiach, ale jakis pewnie słabiutkich i latwiutkich skoro, zeby miec pracę potrzebujesz pośrednictwa agencji, której oddajesz miesiąc w miesiąc 1/4 poborow. Może jednak warto pomyslec o tej polibudzie i zrobić choć jakiegoś inżyniera ( to tylko 3,5 roku pracy) a mialabys jakis szacunek do siebie i nadzieję na pracę lepiej platną a nie droga przestępstwa lub żebractwa jak nie wyjdzie ta renta od państwa. Może choć umiesz być miła i empatyczna z pewną dozą urody- wtedy może sobie przyholubisz jakiegoś fajnego chłopaka i razem stworzycie rodzinę bez takich deficytow jak dom z ktorego się wywodzisz. Szukaj w swojej glowie sposobów na godne i normalne życie, na motywację do takiego życia, na motywację aby miec sily do walki o siebie. Nie usprawiedliwiaj się ze przyszłas na świat w biednej rodzinie to juz jestes skazana na rente za 850 czy 1000 zl. Bieda wg Ciebie jest dziedziczna. Uważam, ze zle , slabe myslenie o sobie jest bardziej dziedziczne, brak odpornosci na trudy, myslenie jak bez pracy wyciągac ręke do MOPSów, fundacji, organizacji charytatywnych.Wyuczona bezradnośc jest bardziej dziedziczna niz bieda. Jak nie naplodzilas jeszcze dzieci i masz dwie zdrowe ręce i dwie zdrowe nogi to postaraj się miec do tego pasującą glowę abyś umiala brac się za bary z zyciem a nie patrzyla gdzie i u kogo co wyżebrac.
  15. Punkt nr 2 tej wypowiedzi godzien aby go tłustymi literami wydrukowac i powiesić nad łożkiem. Wtedy może juz nie będzie potrzebny punkt nr 1. "Tego kwiatu pól światu" mawiali starsi i madrzejsi- nie ma co sie zaplakiwac tylko otrząsnąc piórka i iść przez życie z podniesioną głową do przodu.
  16. "Pomyślcie czy w socjaliźmie komukolwiek były potrzebne terapie? Psycholodzy zostaliby wyśmiani, bo relacje z ludźmi były tak oczywiste że płacenie za rozmowe byłoby po prostu śmieszne." Nie żyłas w socjaliżmie, bo masz dopiero 25 i nie wiesz,że taki zawód tez drzewiej bywał, tyle,że nie w formie prywatnej usługi, bo wtedy, może lecznictwo jeszcze nie znało takich cudów jak teraz zna, ale terapeutów kształcono i byli zatrudniani. A teraz są sami na swoim garnuszku i otwieraja prywatne czyli drogie gabinety z poradami.Zęby kiedys zazwyczaj leczyło się u dentysty, który przyjmował dzieci w szkole a dorosłych w przychodniach np. przyzakładowych. Czasami niektórzy mieli prywatnych lekarzy dentystów. A teraz niektórzy tylko łapią sie na państwowe usługi zębologa. Nic te wywody nie wnosza do tematu. Zazwyczaj jak sie jest dosc leniwym i nie chce sie pracować, to sie krzyczy,że nie lubi się byc wykorzystywanym. Rozumiem,że Ty nie masz zwyczaju nikogo wykorzystywać i np ten rok gdy nie chodzilas do pracy po szkole sredniej to ptaszki Cie karmily i nie żyłas na r-k rodziców wykorzystując waszą zależnosć rodzice- dziecko. Ale jako osoba inteligentna nie pozwolisz sobie aby ktoś Cie wykorzystał poprzez zatrudnienie Ciebie do pracy. To Ty wykorzystasz nas jako społeczeństwo i dosc skutecznie zawalczysz o rentę. Jak Ci się uda i będziesz miała podniesione czoło, ze młoda, silna i zdolna żyje na koszt spoleczeństwa to wypada Ci życzyć dlugich lat życia w nieróbstwie. Kazdy jest kowalem swojego losu.Ty masz uważanie ze wszystko albo nic. Albo jestem lekarzem ( w gadce, bo pracowitoscią i samozaparciem nie pachniesz) albo programowo nie uczę sie w innych szkolach, bo one nie są nic warte. Zazwyczaj o wykształceniu pogardliwie wypowiadają się osoby niewykształcone.I sprawdza się to jak widac w Twoich opiniach.
  17. Słusznie- to Tylko Tobie się wydaje, ze renta jest w zasięgu ręki. Mimo, ze masz papiery i to "na głowkę", bo się regularnie leczysz ,to niestety nasze Panstwo stara się wyraznie ograniczyć rozdawnictwo pieniędzy i nie za bardzo rozpatruje pozytywnie takie wnioski. Ponadto nawet przyznana renta zazwyczaj nie jest dożywotnia tylko na rok czy dwa a potem znów na komisję. A następna komisja może juz nie podzielac poglądu tej sprzed roku czy dwoch. I co rozleniwiony człowiek jak ma się znalesc w nowych realiach zawodowych? Ty pracujesz szacuję od 5 lat (19 jak zkonczylas srednią i jeden rok bąblowałaś) i juz jestes tak życiem zmęczona, ze na rentę, czyli na pieniądze wypracowane przez Ciebie i ogól spoleczeństwa chcesz iść. Tyle, ze ile Ty przez te 5 lat zdolałas wypracować dla wszystkich tych pieniędzy, ze juz patrzysz jak z nich brać? Masz dopiero 25 lat czyli jeszcze całe dorosle życie przed Tobą. To jest Twoje życie i lezy w Twoich rekach a nie w rękach państwa, od ktorego bys juz oczekiwala renty. Jak zawod/ zawody w których pracowałas nie przynoszą satysfakcji to trzeba się obejrzec za czyms innym tak jak radzą ludzie odpisujący powyżej. Z terapeutki, ktorą lubisz a jest praktycznie jedyną osobą z którą tak serdecznie rozmawiasz nie radziłabym tak pochopnie rezygnować. Zawsze dobrze jest miec życzliwego słuchacza. Zadna przyjaciólka ,znajoma czy terapeutka nie przeżyje za nas życia. Niemniej mając możnośc głosno wypowiadać się do drugiej osoby my sami porządkujemy swoje myśli i łatwiej nam wysnuć poprawne wnioski. Lzej jest życ jak ma sie komu wygadac. Słuchający nie zmieni naszej rzeczywistości. To należy do nas samych. Ale móc do kogoś mówić i czuć sie uważnie wysluchanym jest bezcenne. A Ty swiadomie byś chciała się zakopac w domu i miec po czasie jeszcze więcej pretensji do życia. Inni to żyją a ja wegetuję. Tyle, ze co prawda nierealnie ale juz planujesz. Stawie się na komisję na rentę, otrzymam ją czyli będę miała za co kupić chlebek i mogę cały świat zamknąc na klucz mojego domu. Nawet pójscie do tarapeutki to zbyt duży wyczyn będzie to zrezygnuję z jej usług. W kwestii renty to raczej nierealne. Po co nam piszesz jak to chciałas być np lekarzem, czyli osobą, która podejmuje długotrwale (6 lat) studia, potem doucza się pracując całe życie, powinna być empatyczna i życzliwa aby zauważyć co dzieje sie u chorego, powinna się tym chorym na tyle przejąc aby uruchomić swoją wiedzę jak mu pomóc, ulżyć. Czyli piszesz. ze jeszcze 6 lat temu marzylas o tak aktywnym życiu. A po tych 6 latach, może niezbyt Cię interesujących pracach, ktore wykonywałas tez głęboko marzysz abyś miała za co zamknąc się w czterech scianach, bo wizyta u terapeutki to nadmiar Twojej ruchliwości. Zobacz jak na przestrzeni 6 lat masz rozne marzenia o przyszłosci. Czy mam rozumiec, ze jako 19 letnia dziewczyna nie znałas jeszcze się na tyle, ze nie wiedziałas, ze masz wycofujący się charakter i byle niepowodzenia zapędzają Cię w kozi róg, ze marzylas o zawodzie wymagającym od człowieka dużego zaangażowania, dużej pracy, ogromnej samodyscypliny. To może teraz jako 25 latka tez jeszcze za bardzo nie umiesz się okreslić skoro tak chętnie spisałabys się na staraty? Może leki, które przyjmujesz tak prosto odbierają Ci wolę walki o swoje życie. Nie wiem ,zastanów się. Jedyne co wiem to to, ze to niemoralne w wieku 25 lat obciązac swoją osobą państwo jak rączki i nózki masz jeszcze dośc silne i młode aby mogły pracować. A i głowka o ile nie będzie sobie wyznaczała nierealnych marzeń to chyba do pracy tez się nadaje. Zmieniaj swoje życie, jesli Cię nie satysfakcjonuje, ale w sensownym kierunku a nie tak dziwacznie.
  18. "Jak pokazalismy im jeszcze nie zdatna do mieszkania góre to nie byli zainteresowani." Proste. Tamci rodzice umożliwiają Wam mieszkanie na górze, jest ono jeszcze niezdatne do użytku, czyli może Twoi powinni pomóc w adaptacji góry. A Twoi nawet jakby mieli na to fundusze, to wcale by z nich nie wyskakiwali, bo wkładali by swój grosz nie we własnośc syna i synowej tylko obcych sobie ludzi, którzy może na zawsze a może tylko czasowo udostepnią tam mieszkanie młodym. I dalej jesli Twoi tesciowie wykończyli górę, to chwała im za to, ze swój dom doprowadzają w całości do stanu używalności. I pięknie, ze Wam tam pozwolą mieszkac, ale im przykro, ze oni tacy niezasobni jak Twoi tesciowie. Jesli to Ty wkładałes swój czas, swoje pieniądze i swoje umiejętności w adaptację góry to wewnętrzne zdziwienie, ze jestes dopiero narzeczonym a juz tyle inwestujesz nie w swoje. Gdyby coś poszło nie tak to nigdy tego nie odzyskasz. Sytuacja jest dla Ciebie trudnawa, ale nie trudniejsza niz w innych rodzinach. Jest duza dysproporcja między jednymi a drugimi rodzicami co do zamożności i to zawsze jakoś będzie wychodziło. A Twoi są ambitni i cierpią. Sa tez mało przewidujący. Jesli zwyczajowe spotkanie u przyszlych rodziców przyszłej Twojej żony ich deprymuje i po czasie określają, ze woleliby jednak na neutralnym gruncie tzn, ze psychicznie ciągle im trudno do tej sytuacji dorosnąc. Byłoby na gruncie netralnym to dziwiliby się, ze zgodnie z tradycją nie mieli okazji poznac gniazda ,z ktorego wywodzi się narzeczona ich syna. Wigilia w wielu domach jest bardzo wazna i rodzice dopóki dziecko samo nie założy swojej rodziny nie chcą przyjąc do wiadomości, ze ono może opuscić tę najważniejszą w roku kolację a i jak młodzi juz się pobiorą to pragną z młodą rodziną spędzić ten czas. Stąd czasem te kolacje wigilijne są kuriozalne. Przygotowań do nich mnóstwo a jesli wspólne miejsce zamieszkania dla wszystkich (jedno miasto lub te same okolice) to młodzi wpadają do jednych rodziców na wczesniejsza i szybką wieczerzę, bo przeciez trzeba i do drugich jeszcze zdązyc. Pierwsi rodzice niby się cieszą, ale mama jest cala spocona aby na tę wczesniejszą porę zdązyc i gospodarzom smutno jak juz młodzi wychodzą. Drudzy rodzice czekają z Wigilią az młodzi skończą swoją pierwszą kolacje coraz bardziej głodni i żli, ze tam tak długo to trwa. Potem druga mama jeszcze popatruje, ze tyle się napracowała a goscie juz najedzeni, nie dośc ochoczo rzucają sie na potrawy.Samo życie. Twój tata pewnie nigdy nie przypuszczał, ze możesz nie zasiąsc z nimi do wspólnego stołu wigilijnego zanim się nie ożenisz i dlatego tak nieprzemyslanie się wyraził. Ogólnie wygląda na to, ze Twoi rodzice nie są zachwyceni Twoim wyborem narzeczonej. I pewnie nakladają sie tu te dysproporcje majątkowe i może sposób bycia Twojej panny nie jest im zbyt miły. Jesli mają jeszcze córkę a i ona zajmie się układaniem swojego życia to się skupią na jej wyborach życiowych. Pewnie tez dużo będzie na "nie", bo chyba mają taki charakter, ze duzo im czasu potrzeba aby przywyknąc do zastałej sytuacji. Jest taki dowcip. Spotykają sie kumochy na ulicy i sobie opowiadają ,co u ktorej słychac. Jedna jest mamą dwójki doroslych juz dzieci i opowiada co u nich słychać." Wiesz ,ten mój przystojny ,dobrze zarabiający syn to trafil okropnie. Ta jego żona to taka leniwa i cwana baba. Wyobrażasz ty sobie jak on ma cięzko? On musi w nocy wstac do dziecka,robi zakupy, pierze, sprząta i z dzieckiem na spacer wychodzi." "Oj to straszne. A Twoja córka jak sobie ulożyla życie?" " A nie, tu jest świetnie. Ona wspaniale sobie wybrała partnera na męza. Chłop umie i zarobić i bardzo jej pomaga. We wszystkim. Jak trzeba ,to nocą do wnuka wstanie, wraca z pracy to zakupy zrobi, wieczorem jak jest rozgardiasz to posprząta. Nie ma dwóch zdań. Moja córka trafiła świetnie". A Ty jestes młody , zakochany i wierzysz, ze wszystko się dobrze ułoży dlatego tez cierpisz, ze na razie rodzice Ci trochę stają okoniem. I zawsze będzie tak w życiu. Jak oni juz w końcu przywykną do Twojego życia, to Twoja żona lub jej rodzice coś beda mieli na uwadze z czym trzeba bedzie sobie dac radę, co nie do końca będziesz rozumiał. Jedyne co, to nie pozwalaj tak jak dotychczas aby oni zle mówili do Twojej narzeczonej czy żony, ale i jej nie pozwalaj nawet między Wami na krytykę Twoich rodziców, bo bedziesz bezpotrzebnie cierpial. Ona sobie pogada, nie zmieni w żaden sposób sytuacji a Ty bedziesz cierpial i żle się usposabiał do swoich, którzy Cię wychowali. Niby się zle usposobisz i jej przyznasz moze rację a w duszy jeszcze bardziej bedziesz cierpiał, bo to są Twoi rodzice, może ulomni, ale ich tez przeciez kochasz.Dlatego młodzi malżonkowie powinni uczyć się nie krytykować, nie komentować tesciów, bo to do małżeństwa nic oprócz bólu i cierpienia dziecka tych aktualnie krytykowanych nie wnosi. Rodzice z obojga stron sa zbyt starzy aby ich zmienic i takimi jak sa trzeba umiec ich znosić.I z czasem widziec nie tylko ich wady, ale patrzeć na jakich polach mozna się od nich uczyć podejścia do życia. Przyszła Twoja żona Cię pokochała, ale Ty jestes zarówno genetycznie produktem swoich rodziców jak i oni Cię wychowali, czyli wpoili Ci wartości zasady, które jej się podobają na tyle, ze chce Cię za męza. Czyli może Twoi rodzice w niektórych sprawach mają wg niej głupią postawę czy zachowanie ale ogólnie muszą być nieglupimi ludzmi, ze doszli do takich rezultatów jak Twoja osoba. Ta sama zasada obowiązuje Ciebie gdybys chciał krytkowac głosno i bolesnie dla swojej przyszłej żony swoich tesciów.
  19. Tak to jest jak dziecko rodzi dziecko. Może w metryce masz juz dośc lat, ale mentalnie jestes na poziomie małej dziewczynki, która zawsze i wszędzie dla wszystkich chce być piękną księzniczką. Skoro mentalnie nie doroslas, to po co brałas się za tak dorosłe sprawy jak seks? I teraz zmartwienie ,jestem w niechcianej ciązy- i żeby lepiej brzmiało, faceta mam kochanego, akceptuje mnie i nasze przyszłe dziecko a ja rozpaczam. Natura dała nam 9 miesięcy nie po to, aby rozpatrywac jak czasowo nam się zmienia figura, tylko po to ,aby mentalnie dorosnąc do nowej roli życiowej, nawet jesli jest ona dla nas chwilowo zaskoczeniem.
  20. Bardzo to jest ciekawe, ze on dom sprzedaje lub nie sprzedaje a to Ty na ten temat masz zasięgnąc języka u adwokata. Jeśli on się tak bardzo denerwuje na temat tego domu , jego sprzedaży i ewentualnych pretensji byłej żony, której nic się nie nalezy , bo to nie jej dom, to bym się zrobiła podejrzliwa. Jesli dom jest tylko jego, to rozumiem, że w zamierzchłych czasach dostał go od swoich rodzicow, dziadków czy innych krewnych. I dom ten nie byl ruderą, która wymagala bardzo kosztownych remontów, jak juz zamieszkał tam z była żoną.A może Twoj partner tez był tak bogaty, ze przed ślubem z ex sobie go wybudował i wprowadził do niego młodą ex żonę. A może i wszem żonkę sobie wprowadził, ale dom kupił lub wybudował na kredyt i przez wiele lat oboje spłacali ow kredyt, lub jeszcze rodzina ex żony cos dołożyła aby kredyt był mniejszy lub szybciej splacony. Jesli pił to może ta była żona nieżle głowkowała nieraz ,aby bylo z czego splacac raty comiesięczne, Nic dziwnego, ze była żona, mimo iż w papierach wszystko jest na niego, uważa, ze z ewentualnej sprzedazy on powinien się z nia rozliczyć. Jego rodzice jak to rodzice uważają, ze jak najwięcej pieniędzy powinno być przy synu, ale oni na co dzień ze swoim synem w małżeństwie nie żyli i nie wiedzą ile może ex wkładała trudu, ile było wyrzeczeń aby bankowi na czas pieniedzy dostarczyć. A Ty ani tego domu nie budowałas, ani go nie sprzedajesz a jestes proszona o konsultacje u prawnika. Prawnik może więcej szczególowych pytan zadawać niż ja tu gdybam a to Ty jestes ta kumata i wysyłana na rozmowy. Cos tu nie wygląda czysto.
  21. Rodzice Twoi podkreslają, ze dali Ci możliwośc wykształcenia a jednocześnie są jakby niezadowoleni, zdołowani, ze nie są tak bogaci jak Twoi przyszli tesciowie, którzy młodej parze mogą oferowac do osobistego użytku pól domu czyli ok 100 m. kw do niezaleznego mieszkania. Ponieważ tych 100 m. kw nie wybudowałes Ty sam, ani to Ty nie wziąłes tego na kredyt z narzeczoną, to wg nich oni słusznie mówią, ze oni nie jadą w odwiedziny do Ciebie, tylko w jakimś sensie do rodziców Twojej narzeczonej. I choć początkowo chcieli przyjechać, może choćby z ciekawości, to potem wzięli na wstrzymanie, bo jesliby im przyszło spotkac się z Twoimi tesciami, to może byłyby rozmowy jak to mlodej przyszłej rodzinie mozna na starcie pomóc. A Twoi rodzice nie mają może juz jakis rezerw finansowych z których mogliby wyskakiwac na Twoje potrzeby. Piszesz, ze masz siostrę i oni może jeszcze muszą mysleć o niej lub o swojej starości aby być niezaleznym od dzieci. Ponadto piszesz, ze przygotowania do slubu idą pełną parą a oni jakby jeszcze tego nie zauważyli. Oznacza to, ze przygotowania są prowadzone w taki sposób i na takim poziomie jaki sobie życzy Twoja narzeczona i jej rodzice. W podtekscie można rozumiec, ze Twoi powinni się tylko dolożyć. Poniewaz ich nikt nie informuje o zasięgu weseliska lub informuje, ale wg nich jest planowana uroczystosc szeroko i bogato to oni się denerwują, ze ich nie będzie stac na tę wystawnośc w zakresie kosztów . Klasyczny przyklad lączenia rodzin o innym zakresie finansowym. Teoretycznie gdybyscie się pobierali , to po Twoich oswiadczynach rodzice narzeczonej zapraszają do siebie Twoich rodziców celem omówienia planowanej uroczystosci zaslubin . Do takiego spotkania dochodzi i wtedy sa negocjacje trzech stron: mlodych i obojga rodzicow- jak sobie wszyscy wyobrażają uroczystośc i jakie mają ku temu zasoby finansowe. Wydaje mi się, ze Twoi rodzice są przerażeni zasobnoscią Twoich przyszłych tesciów, niewiele mogą Ci pomóc na starcie i wydaje im się, ze wplączesz się w kosztowne wesele, którego oni nie będą w stanie tak finansować jak ktoś może oczekiwać. Dlatego ciągle podkreslają, ze masz swój dom i przyjeżdzaj tam jak najczęsciej a oni Ciebie nie zamierzają odwiedzac , bo po prostu nie jestes u siebie. Z rodzicami nie masz co urywac kontaktu, bo raczej wyglądałoby na to, ze wpasowałes się do zasobnych ludzi i juz zapomniałes o swoich korzeniach. A pamiętaj, ze u teściów będziesz tylko tak dlugo mile widziany jak Twoja narzeczona będzie się czuła szczęsliwa. Ponadto rodzice panny chcą juz ją wydac za mąz, zeby rodzila dzieci i teraz dyplomatycznie nie mówią o dysproporcjach finansowych rodzin. A po slubie mogą być mniej dyplomatyczni i nieraz możesz być traktowany pogardliwie, ze jestes w stosunku do nich gołodupcem i z takiego ubogiego rodu się wywodzisz.
  22. Nie przesadzalabym tak bardzo z tą straszną sytuacją. Reakcje na "przewinienia" dzieci wygłaszane przez rodzicow są chyba dosc typowe dla ludzi zmęczonych codziennoscią i swoimi obowiązkami. Rodzice zaczynają patrzec na swoje juz powoli wyrośnięte dzieci jak na taki balast. Duze są, ale jakoś nie chcą pomyślec jak tu działac dla dobra wspólnego same z siebie. Trzeba im do prostych posunięc domowych dostarczac ciągle instrukcji. Niby rodzice mieli chwilę rozrywki, ale zabrala ona im czas, wejscie do domu to znów rzut oka i obowiązki wychodzące z kazdego kąta nawet tak proste jak pozmywanie naczyń. I wtedy żal, ze wzięło się "urlop" na kino a tu młodsze pokolenie w domu mysli tylko o sobie. Oczywiście żal rodziców to również złosc na siebie, ze wybiegli do kina a nie wydali poleceń, czyli jakby ich wina, ze byli zapominalscy. I się Tobie dostalo. Mama zmęczona się nagotuje i nie jest ta potrawa w smak wszystkim, to rodziców to zaczyna zloscić. To są takie zwykłe utarczki. Rozumiem jednak, ze one bardzo Cię męczą. Powinnas jednak miec odskocznię od domowego piekiełka. Czyli najlepiej zacząć częsciej wychodzić z domu na popołudniowe zajęcia sportowe, czy naukę języków. Swoje mysli będziesz miala zajęte czym innym niż pretensje tatusia. Jak po szkole będziesz musiala wykroic czas na dodatkowe zajęcia, odrobienie lekcji, pomoc w domu to zaręczam, ze nie będziesz miala za duzo czasu aby w sobie rozpatrywac i przeżywac gadki taty. Jak się uprzesz to nabedziesz zyczliwej obojętności na jego występy, będziesz nieznacząco je pomijała i dalej szła do swoich obowiązków, leciała na swoje zajęcia. A na tych zajęciach poznasz nowych interesujących swoich rowiesników, ktorzy będa mieli podobne do Twoich zainteresowania. Jeszcze parę ładnych lat musisz mieszkac w domu i musisz sobie wypracowac skuteczną dla siebie politykę. Nie ma co przejmowac się tym co opowiada tata, bo albo zawsze był bardziej gburowaty i nieprzyjemny, albo teraz ma więcej stresu w pracy i slabo sobie radzi z sytuacją, wyżywając się na domownikach.Ty go nie zmienisz a siebie musisz chronic i na spokojnie niektore jego występy ignorowac. Byle nie nadzbyt wyraznie, bo się zdenerwuje, ze masz go w nosie. Jako dorosła osoba tez nieraz będziesz musiala stosowac rózne wybiegi, zeby siebie chronić a wprost nie będzie mozliwości protestowania w myśl zasady, ze "szef ma zawsze rację".
  23. " Ta opinia o dostosowaniu mało da u niej w szkole co mogę zrobić żeby przyznali jej inną opinie ?" A na jakiej opinii o córce Ci zależy? W ciągu 4 lat tak znacznie obniżylo się IQ? Teraz córka nic nie rozumie w szkole a w poprzednich latach? A teraz jeszcze jest gimnazjum? Czy corka, a szczególnie jej glowa doznala jakiś urazów mechanicznych? Czy jest w domu lub w szkole jakoś zastraszana, gnębiona, wyśmiewana? Może faktycznie możesz starac się o indywidualny tryb nauczania z nadzieją, ze choć trochę wiedzy przy indywidualnej pracy nauczyciel jej wtloczy do glowy?
  24. To tylko znaczy, ze masz charakter męczennicy i fajterki. Nie chce mnie? To nic, ja zawalczę i udowodnię mu, że mnie potrzebuje. Ma straszny charakter, pije, używa? To nic ,ja go wyprowadzę na dobrą drogę, ja mu pokaże, ze miłosc może wszystko. Masz dopiero 22 lata, sporo juz niedobrych rzeczy w życiu przerobilas. To nie możesz na dluższy czas dac sobie spokoju z facetami? Nie umiesz bez nich istniec? Nie możesz zając się nauką, pracą, pasjami i nie spotykac się tylko dlatego, ze wpadlas w oko jakiemus fajnemu i on na randkę nalega?Daj sobie spokój z facetami, to jest może nadzieja, ze psychika Ci się zregeneruje i z czasem zatęsknisz za plcią przeciwną i równomiernie spożytkujesz zarowno zauroczenie jak i rozsądek w myśleniu jakie cechy charakteru powinien miec Twoj wybranek . I te cechy nie będą Cię nudzic ,tylko docenisz je. Teraz masz wbudowane w psychikę, ze związek to huśtawka uczuciowa (czy facet nie zapil, czy o mnie pamięta, czy mu wogole na mnie jeszcze zależy). I te uczucia niepewności są takie dające Ci barwy życia i emocji. Jak sobie wogóle glowę od facetow uwolnisz, nabierzesz do siebie i do życia dystansu, to dzięki temu, ze jestes jeszcze tak młoda, to możesz jeszcze w sobie znalesc za jakis dużo dluższy czas sily i wolę na normalny "nudny" związek. A ty w rok po rozstaniu juz probowalas się przypasować do 4 kolesi. Wg mnie nie tedy droga. Odstaw chlopaków to jest szansa na znormalnienie Twojej psychiki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...