Skocz do zawartości
Forum

kikunia55

Użytkownik
  • Postów

    72
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez kikunia55

  1. Rozumiem,ze pracę masz dobrą i pewnie niezle platną, bo piszesz " skoro mam studia pracę dom samochód". Rodzice jak piszesz Tobą sie nie przejmują, to Cię pewnie nie wywianowali, mąż Cię opuścił, to niezbyt pewnie za bardzo zadbal o Twoją i dziecka przyszłośc. Czyli z tej pracy starasz się zaspokoić potrzeby swoje i dziecka.Do tego dochodza alimenty i dopiero od przed chwili 500+. I przyszly na Ciebie nerwy. Pracujesz tam 7 lat. Szło wszystko lepiej lub gorzej, ale jakos stabilnie. W pokoju z Tobą jest 4 osoby plus szefowa. Nad tą szefową jest inny szef, który jest od niedawna. I pewnego pieknego dnia dowiedziałas się od szefowej, ze jestes nielubiana a inni potwierdzili, ze mają Cie dosyć. Po czym (pewnie,żeby Cię dłużej nie dreczyc) szybko temat został zmieniony, na lzejszy i nie dotyczący Ciebie. Poniewaz przez moment cały Twoj pokój na czele z szefową dał Ci do zrozumienia, ze cięzko im jest z Tobą, to zrobiło Ci się bardzo przykro i jestes rozżalona. Po dalszej chwili zaczęłas jeszcze myslec, ze złe zdanie o Tobie, Twoja bezposrednia szefowa jest w stanie na jakims słuzbowym spotkaniu wyniesc do szefa Twojego wyzszego a to juz moze byc dla Ciebie niebezpieczne (w sensie Twojej kariery zawodowej, Twoich nagród, Twoich podwyżek itp). Poniewaz sama wychowujesz swoje dziecko to Twoje poczucie odpowiedzialnosci za dziecko tez zostało zachwiane. Stąd ten żal i Twoja złosc. Nie czujesz potrzeby analizowania dlaczego oni tak powiedzieli, w czym jestem im niewygodna, kiedy uwazają mnie za nieuprzejmą czy niepomocną. Czujesz się pokrzywdzona, ze w pracy starasz się jak umiesz, czasem może bys i była bardziej ciskająca sie (my juz wiemy, ze potafisz) ale się hamujesz, chcesz byc doceniana i niezbędna w zespole i często bierzesz na swoje barki robotę zespolową, co wiadomo, ze innym jest na rękę. I Ty się tak starasz a oni Ci i tak mają duzo za złe. Jak się trochę uspokoisz to zastanów się sama z siebie, jakie ostanimi czasy były sytuacje, ze tak 4-ka ludzi Ci powiedziała. Jesli jednak nic nie znajdujesz na ich usprawiedliwienie a dalej będzie Ciebie to dręczyło, ze tak się do Ciebie odezwali- szefowa pierwsza a oni jej przytaknęli (chcieli jej się podlizac, czy moze tez tak uważali?) to wez się na odwagę i popros tylko szefową o rozmowę w 4 oczy. Powiedz, ze trudno Ci do pracy chodzić jak nie wiesz o co jej chodzi. W pracy takie lubie, nie lubie powinno miec uzasadnienie zawodowe- czy ona ma zastrzeżenie do wykonywania przez Ciebie Twoich obowiązków, do komunikacji miedzy wami pracownikami, koniecznej do ciągłosci waszej pracy, czy ten ewentualny brak komunikacji wg niej wynika z tego, ze Ty czegos nie przekazujesz, o czasie nie raporujesz, nie ostrzegasz np przed jakims trefnym kontrahentem? Co ona konkretnie rozumiala i miala na mysli w swoim wystąpieniu, może Ty będziesz umiala to naprawić lub czegos się wystrzegac na przyszłosc. Ogólnie rozumiem, ze teraz w pracy wyprowadzili Cię z równowagi, ale bardzo szybko wpadasz w okropne myslenie, ze jest żle a może być tylko jeszcze gorzej. Wiemy, ze jesteś brzydka, masz niekobiecy glos, nie lubisz ludzi, nie masz potrzeby niczym więcej się interesować, nikt Cie nie chce, mąz Cie rzucił i widoków na jego zastępcę wg Ciebie nie ma, rodzice się Tobą nie interesują,rodzeństwa nie masz i przyjaciól nie masz. A może trzeba zacząc myslec o sobie inaczej.Wyglądasz przeciez na zupelnie ogarniętą osobę. Bez pomocy rodzicow dajesz radę z samotnym macierzyństwem, umiesz godzic studia i pracę. Moze to i dobrze, ze nie masz rodzeństwa.Wszyscy mówią, ze rodzeństwem mniej lub bardziej kochanym sie jest, jak się jest w domu u rodzicow. Jak się zaczyna dorosle życie, zaklada swoje rodziny, to raczej jest rywalizacja między tymi rodzinami, próba kto więcej wyszarpie od rodziców i jeszcze ciągle żale, ze ja jemu pomoglam jak potrzebowal a on nawet nie pomysli jak teraz gdy mnie jest cięzko to w czym pomóc., itd, itp. Czyli jestes zaradna i pracowita.Do tego masz dziecko. Związek okazal się niewypalem, ale dziecko pewnie jest miloscią Twojego życia. Ludzie czasem myslą, po to na mojej drodze pojawil się mój (wtedy) luby abym mogla zostac obdarowana takim cudem natury jak moje dziecko.Dziecko jest potem wyznacznikiem życia na dlugie lata. Czyli patrząc z boku masz naprawdę duzo atutów. Kazdy czlowiek powinien miec w swoich zasobach, wsród wszystkich ludzi, ktorzy go otaczają 3 gatunki ludzi- obojętnych, wrogów i życzliwych sobie. Uparcie twierdzę, ze tych obojętnych większośc z nas ma nadmiar. Kardynał Richelieu podobno mawial "Od przyjaciól. Boże strzeż, z wrogami sobie poradzę". Co oznaczało, co wymysli i w czym mi może zaszkodzić wróg, to ja dam radę. A Ci, ktorzy mienią się być moimi przyjaciólmi mogą wykręcić mi takie problemy, ze mogą mnie unicestwić. Niemniej ja uważam, ze jednak powinnismy umiec wokól siebie gromadzić życzliwe nam osoby tez. Jestes jeszcze mlodą osobą, to naucz się tej trudnej sztuki, bo Twoje dziecko ma tylko Ciebie i od kogos musi móc się uczyć spolecznego zachowania. Tutaj na forum (jak podkreslasz, ze za darmo to i porady funta klaków nie warte) niektórzy pisząc cos do Ciebie, powinni zmienic choc na chwile, Twoj tok myslenia. I w tym momencie, moze coś Ciebie, która czyta te odpowiedzi oswieci ,jakas mysl pomoże uporać się z problemem. Jesli jednak Ci nikt w żaden sposób nie pomógl, to zorientuj się na miescie kto jest dobrym psychologiem, za odpowiednio dobre pieniądze i zasięgnij jednak opinii specjalistow, bo cięzko Tobie samej żyć z tak niekorzystnym nastawieniem do ludzi.Ty sobie tym złym nastawieniem do świata ,sama odbierasz frajdę z życia. Jestes gleboko przeswiadczona, ze swiat stworzono tylko po to aby rzucal Ci kłody pod nogi- Ty się takim mysleniem zamęczysz. .
  2. A jak dlugo pracujesz w tym miejscu pracy? Skoro tylko 2 dni Cię lubią a potem wszyscy na czele z szefem i szefową Ci dokuczają to co do Ciebie mówią oprocz tego, ze jestes niemila, skoro piszesz, ze Cię wyzywają- jakie są to slowa? I kiedy zdązylas tę pracę polubić skoro po dwoch dniach innym się nie podobasz, bardzo to przeżywasz to logiczne, ze i Tobie praca się nie podoba, skoro zadajesz pytanie jak Ty tam teraz masz chodzić? Dziwię się trochę, ze tak łatwo w rzeczywistosci dajesz sobie w kaszę dmuchać, skoro tu na forum tak zawzięcie umiesz wszystko negować, wszystko odrzucac, jakby kłocic się prawie jak przekupka"Jak sobie to wyobrażasz ,mam siedzieć aby zarabiac z osobami które mnie wyzywają i mówią wprost jak mnie nie lubią? Jak długo mam tak siedzieć jak sobie to wyobrażasz? Jak długo szefowa mówiąca jak mnie nie lubi bedzie i płacić i ile jak myślisz?". Tutaj jestes stanowcza: -psycholog, psychiatra, nie , zaliczylam 7 miu juz -zajęcia dodatkowe, nie bo nic mnie nie interesuje i szkoda pieniędzy -zmiana pracy, nie bo lubie tę -nagrywac, nie bo osmieszę się, nie zdąze wyjąc aparatu, będę donosicielką -do tej pracy chodzić , nie bo mnie nie lubią Stworzylas sobie kwadraturę kola. Chcesz życ jak do tej pory a jednocześnie stwierdzasz, ze masz same porazki i co najważniejsze wierzysz, ze juz tylko porazki Cię spotkają w przyszlosci. Czyli nic nie musisz zmienic w swoim podejsciu do życia a juz nie masz wizji jakie masz mozliwosci np w pracy:"Co mam dalej siedzieć i robić jakby nigdy nic tak na pewno bez problemu odstanę urlop, awans, podwyżkę, wyjście cokolwiek na pewno jak sie pomylę albo coś to nic sie nie stanie tak wiesz, na pwno mogę udawać ze nic się ni e stało i nie przejmować się tym.."
  3. "słyszę jestem niemiła i niefajna i jak mam teraz do pracy chodzić i siedzieć z ludźmi co mi powiedzieli jestem niefajna i mamy cię dosyć? " Pytanie, a czy Ty chodzisz do pracy, aby wykonac swoją robotę i wziąć za nią wypłatę i mieć za co żyć? Czy Ty chodzisz do pracy w celach towarzyskich? Oczywiście fajnie jest jak robi się swoje i jeszcze w pracy panuje mila atmosfera, lubi się towarzystwo a i szef Cię nie szykanuje i zwolnieniem nie straszy. Tyle, ze nieczęsto bywają takie cieplarniane warunki. W pracy jestes czasem za otwarta, bo odpowiadasz grzecznie i uczciwie, gdzie spędzasz weekend lub wakacje. A praca to zbiorowisko ludzi. Dla większosci jest im doskonale obojętne co robisz poza pracą, zadają takie pytania, bo widać macie dosc duzo czasu wolnego poza obowiązkami i mozna lużno gadac. Zawsze znajdzie się w grupie ludzi jakis cwaniak, ktory wyłapuje psychicznie slabą jednostkę i robi sobie podsmiewywania z czegokolwiek, co może jej dotyczyć- tak po prostu dla zabicia czasu, dla wlasnego treningu jak ze zwyklej sytuacji można zrobic sytuację osmieszającą, czy jak po prostu odwrocic uwagę od siebie lub na tle innych slabszych, cichszych osob wykazac się swoją erudycją, uszczypliwoscią i wątpliwym poczuciem humoru. Do tego dochodzi jeszcze Twoje nadmierne liczenie się ze zdaniem innych, chęc wręcz nadskakiwania innym, aby tylko być lubianą, przydatną. Ludziom są wygodni nadskakiwalscy, ale tylko do czasu, potem robi się to nudne i denerwujące. Jakiegos pięknego dnia nadskakiwalskiego na ten dzien, czy na jakis okres czasu strąca, zdmuchuje jak niechcianą i uprzykrzoną muchę co krązy i krązy nad nami. Potem znów się ją łaskawie przyjmuje jak może byc przydatna lub jak juz bez niej jest jeszcze bardziej nudno. Po to Ci ludzie na forum piszą o zajęciach pozapracowych (spiew, języki, gitara, zajęcia sportowe, kulturalne...) tam wybierasz się sama i tam poznajesz innych, z ktorymi lączą Cie wspólne zainteresowania i jest to Twoja mentalna odskocznia od Tych, z ktorymi się jest z koniecznosci (praca, uczelnia). A nawet jak nie zawiązesz nowych nie wiadomo jak silnych relacji, to spędzasz interesująco czas na tym, co lubisz lub będzie Ci w życiu przydatne i nie zajmujesz glupio glowy a dlaczego ja się komus podobam lub nie podobam. Po prostu żyjesz swoim życiem i czerpiesz z tego przyjemność. Jak zaglębisz się w to co lubisz i co Tobie się podoba, to nie musisz juz tak sledzić swoich notowań towarzyskich w pracy, bo to juz się robi nie az tak wazne jak do tej pory. Ponadto jak ludziom nadskakujesz, to sama bardzo mentalnie się wyszerpujesz i potem z psychicznego juz zmęczenia cala tą sytuacją w ktorej Ty ogromnie się starasz i jestes wyczerpana ,faktycznie moze zdażyc sie dzień lub chwila, gdzie juz nie wyrabiasz i nie jestes taka nadprogramowo milusińska i to wtedy ludzi dziwi i ktos moze i z realnym zdziwieniem zauważy, ze Ty nie jestes jednak tak mila i fajna na jaką sie kreujesz. A masz trochę asertywnosci? Jak ktos prosto w oczy Ci mówi, ze jestes niefajna i nielubiana to co ,przyjmujesz to pokornie i cierpisz? A nie pytasz a to Twoje zdanie osobiste, czy przeprowadziles ankietę w calym zespole i podkopujesz prace szefa zespolu takim swoim zachowaniem? Ja w odrożnieniu do Ciebie ,staram się miec pewien sposob empatycznego zachowania, bo choć nie darzę tez Ciebie nadmiarem sympatii, to nie staram Cie się tego okazywać wprost, Rozumiem, ze dalej musimy pracowac i nie staram się wnosić do zespolu niepotrzebnych napięć.Może i ty czegos próbowal byś się nauczyć ode mnie.I trzeba to umiec powiedziec dosc glosno, wyraznie i spokojnie, patrząc osobnikowi dlugo i prosto w oczy a potem spokojnie odejśc. A Ty idziesz do domku i rozkminiasz prace, zachowanie w niej ludzi jakbys byla na jakims party towarzyskim z ludzmi, ktorym Ty nie przypadlas do gustu i ktorzy w Tobie tez nie wzbudzili sympatii. Praca to miejsce, gdzie robi się swoją robotę i bardzo się dba aby inni pod Tobą dolkow nie wykopali. To miejsce skąd przynosi się pieniądze, to miejsce gdzie zdobywasz doswiadczenie na dalsze swoje zawodowe życie, to miejsce, gdzie możesz dalej awansować, gdy praca będzie Ci szła dobrze. Skoro Ty zostaniesz doceniona, to nie muszą Cie inni za to co Ci się udalo polubic, to raczej wzbudzi ich zawisc i niechęc. Takie są prawa pracy. To nie przedszkole, to miejsce gdzie walczy się o swój zawodowy i finansowy byt. Czasem bywa bardziej przyjazne, czasem mniej a czasem jest to wręcz męcząca walka. Gdy jest juz dłuższy czas bardzo żle, to ocenia się swoje mozliwosci w tej pracy, nadzieję na podwyżki, swoje pobory, sposob dojazdu i czasem się okazuje, ze prosciej zmienic pracę. Nie obwieszcza się tego glosno nikomu w pracy, tylko po cichutku się poszukuje czegos nowego i zgodnie z kodeksem pracy robi się przeskok. Zacznij życ innym życiem niz pracowe. uwierz, ze jesli ktos jest dla Ciebie mily ,to niestety czasem tylko z dobrego wychowania, jakie wyniósl z domu ,a tak to jestes mu obojętna. I jesli ktos jest dla Ciebie niemily, to tez tak wlasciwie jestes mu obojętna, tylko jest bardziej prostacki w okazywaniu swoich humorków, bo to on dzis rano poklocil się z dziewczyną lub odczul, ze szef jest z niego niezadowolony. Tak naprawdę jestes ludziom dosc obojętna. i naucz się tez spokojnie myslec o ludziach z pracy, niech i oni Ci zobojętnieją, to nie będziesz przeżywała wzlotow i upadków gdy jednego dnia ktos Cie pozornie lubi a drugiego dnia nie jestes pozornie w jego typie. Swiat pracowy wcale się Tobą tak bardzo nie przejmuje jak Ty probujesz się nim przejmować!
  4. Wytrzymać!!! Niektorzy ojcowie przyznają, ze ich dziecko zaczęlo być dla nich dzieckiem dopiero wtedy, gdy nauczyło sie mówić. Wtedy ze zdziwieniem stwierdzili, ze jest to naprawdę odrębna istotka, ktora na dodatek zaskakująco myśli, skojarza, czuje i wtedy, aby jakos przekabacić je na swoje, przechytrzyc zaczyna im sie podobac zabawa w ojcostwo. Niektóre dzieci bardziej uspokajają sie na widok, zapach, dotyk matki niz ojca lub kogokolwiek, kto je obsprawia (pewnie dlatego, ze 9 miesięcy w niej rosły). Płaczące w nieskończonosc dziecko to może kolki po jedzeniu (czy pokarm jest produkcji mamy, naturalny z wlasnych zasobów i mama odżywia się delikatnie, czy sztuczne mleczko?). Może dziecko ma ustawione łożeczko na żyle wodnej? A najprawdopodobniej ma niedobory z grupy witamin B. Ja bylam niemowlaczkiem, który wyl w nieskończonośc do pól roku swojego życia, rodzice mieszkali u swojej rodziny z piątką dzieci a ja wylam w nieskończonośc (wyobraz sobie ile osób naraz wkurzalam- i jesli juz spalam trochę to dniem a nocą uprawialam koncerty). Taki pewien mądry doktor kazal mojej mamie aplikować mi witaminy z grupy B (przepisal stosowne dla mnie) i stalam się grzeczniutkim bobaskiem. Jak dziecko płacze to czasem uspokaja je szum suszarki do włosów, a czasem jazda po miescie samochodem .Skąds te pomysly zafrasowani i zmęczeni rodzice jednak odkrywają- czyli problem tyczy większej ilosci ludzi niz tylko Ciebie/Was. Nic nie robisz żle. Ale wychowywanie dziecka to dlugotrwaly proces, ktory daje chwile upojnej radosci ale tez po wielokroć wsciekłosc, czasem upokorzenie i gdyby nie to, ze ta istota krew z naszej krwi to niejednokroć byśmy golymi rękami udusili (szczegolnie w okresie dorastania). Wytrwałosci, zrozumienia dla dziewczyny i nie zalamuj się, bo nie ma powodu. Przeżyc trzeba i już.
  5. On jako facet wcale nie jest pewien siebie i jego trudne zachowania - podejrzewanie Ciebie o potencjalny seks czy z fachowcem od naprawiania kranu, czy z kuzynem- niestety raczej będą narastać. Dojdą podejrzenia o romanse w pracy ( jesli są w twojej pracy jacys męzczyżni), o romans z sasiadem, który uprzejmie Ci powie dzień dobry na klatce schodowej. To wygląda na zespól Otella. Takie zachowania narastaja po ślubie, jak mąż juz jest pewien, ze żona jest jego własnoscią. Narastają tez po urodzeniu dziecka, gdy kobieta chce wrócić do pracy. To powinno się leczyć u terapeutów. Poczytaj w internecie o zespole Otella.
  6. Z tym dziedziczeniem po męzu jest inaczej jak są wspólne dzieci a zupelnie inaczej jak ich jeszcze nie ma. Ale żeby cos dziedziczyć, to mąz musialby być włascicielem czegoś a jak na razie tesciowie dobrze się trzymają i nic mu nie przepisują. Niewiele wiemy o kondycji finansowej tesciów w przyszłosci. Bywają małżeństwa, które mają na bieżace życie zupełnie pokazne pieniądze (np praca za granicą jednego z nich, ale bez odprowadzania tam pieniędzy od całego czasu pracy na podatki i na zabezpieczenia socjalne)- czyli dzis mamy i budujemy na tyle obszerny dom, ze na kazdym piętrze pomiesci się rodzina. Tyle, ze jak przyjdą lata emeryckie, to emeryturka prawie żadna i np oni chętnie ten dom sprzedadzą aby zamieszkac w czymś mniejszym a z reszty pieniędzy miec na swoje potrzeby, chociazby zdrowotne- czyli nie powinni nigdy tego domu przepisywać.A młodzi przez czas swojego tam mieszkania mogą sobie odkladac pieniądze na swoją przyszłosc. Może jesli wszystko na tej górze wymaga tak rozleglego remontu jak pisze autorka, to dom jest własnoscią rodziców, albo wybudowało go jeszcze poprzednie pokolenie / pokolenia i rodzice swoje pietro sobie zagospodarowali z czasem zupełnie niezle, ale wyższe pietro jest do modernizacji. Tyle, ze rodzice jak w powyzszych rozważaniach nie będą mieli szansy po przejsciu na emeryture wiązac końca z końcem i może będą chcieli cały dom sprzedac? A może łatwiej im będzie dom z kimś dzielic, aby koszta jego utrzymania tez spadały?Przy mlodych to i oni utrzymają swoją część? Autorka i słusznie rozważa swoją pozycję, ale jakby nie bierze pod uwagę myslenia przyszlosciowego tesciów, bo może wcale ani jej przyszły mąż ani ona nie są w te niuanse wprowadzani.
  7. Jeszcze raz przeczytałam swoje odpowiedzi do Si i nigdzie nie znalazłam niczego ,o czym można byłoby powiedziec, ze autorce dowalam. Stwierdzenie, ze lepiej było ten związek hodować na swoim gruncie nie jest żadnym dowalaniem, tylko chyba jedyną receptą na to, ze ten związek mial szansę jeszcze trwac w normalnej atmosferze. Wygląda na to, ze rozsierdzilam do białosci autorkę stwierdzeniem, ze kobieta z dzieckiem /z dziecmi jest dla męzczyzny gorszą partią niz bez tego typu zobowiązań. Tak uważam. Tak jak uważam, ze dla kobiety facet, ktory nie ma dzieci z poprzednich związków jest lepszą partią niz facet z dziecmi w tle. Przykro mi, ze córka Si jest pólsierotą, ale to przeciez nie zmienia faktu, ze jesli jakis facet zaakceptuje i autorkę i jej dziecko to automatycznie uszczęliwi tym cała swoją rodzinę. Natomiast ocenianie mnie po odpowiedzi do innej uczestniczki forum, która pisze tu juz nie pierwszy raz, ma dwójkę czy trójkę dzieci z innych związków (chyba trójkę), jest z facetem o którym trudno powiedziec, czy nawet ją akceptuje, matka tego męza nie cierpi jej organicznie, mieszkają w bardzo zlych warunkach lokalowych, ona biega po zapomogi, on sie gdzies, chyba na gruncie przepisanym od rodziców buduje i w zaleznosci od postu można wnioskować, ze ona czasem od niego uszczknie jakies pieniądza, ale w większości postow to ona uważa, ze on tę budowę przeprowadza kosztem jej wszystkich świadczeń na dziecii ją samą i ona ciągle się miota czy z nim być czy tez nie, czy lepiej życ na zapomogach czy juz ruszyć do pracy, czy zmienic warunki mieszkaniowe (bo grzyb, bo wilgoc) na trochę lepsze. I tej osobie Ci, którym chce się odpisac od dawna radzą, aby sobie z dziecmi poszła w zdrowsze dla nich miejsce, a facet albo za nią podązy albo nie, ale to nie on powinien być dla niej najważniejszy, tylko jej dzieci. A dom do ktorego pewnie on z czasem dojdzie i tak pewnie moze nie byc dla niej i jej dzieci, bo o to zadba juz mama faceta. I co jakis czas są posty z których ewidentnie wynika, ze dzieci są wazne ale nie tak bardzo, bo facet nie uważa, ze powinny iśc pieniądze np na jakies dodatkowe zajęcia dla tego dziecka, lub na przedszkole dla innego, aby ona wyruszyła do pracy.On chyba jednak wciąz jest najwazniejszy,a mamusia faceta jest calym zlem tego swiata. Pisze, aby się wyżalić, ale niewiele zmienia w swoim życiu. I odpowiedz do innej uczestniczki forum jest wyznacznikiem oceny mojej osoby- nie uważasz Si, ze jest to dla mnie z lekka krzywdzące? Zyję trochę na tym świecie i rozumiem, ze teraz w wielkich emocjach jestes. ale zarzucanie komus, ze Ci dowala jest chyba nieporozumieniem. Natomiast walczącą osobą wybitnie jestes, bo gdy uznalas, ze ja Ci dowalam, to próbujesz mi dowalić (a to zaloz kobieto wątek pt jak uchronic się przed synową z przychówkiem lub uznanie mnie, ze wypisz, wymaluj podobna jestem do twojej nielubianej tesciowej). Jak tak w złosci i emocjach próbujesz dowalić komus, kto w żaden sposób nie próbował Ci dowalic, to jak juz z czasem emocje opadną zastanów się, jakie emocje za szybko uruchomiłas w ostanim związku, z czym niepotrzebnie walczylas. Bylas chyba zbyt szybka ( a co mi tam przeprowadzę sie do niego i jego rodziny, są przeciez tacy mili) , byłas może za szybka w pokazywaniu, ze masz duzy zsób energii i możesz na równi z męzczyznami robic roboty remontowe, byłas tez może za szybka w nadmiernej eksploatacji siebie ( ja tu mamusi pomaluję pokój a mamusia do kosciólka sobie z synkiem pójdzie). Zastanów się w czym jeszcze byłas za szybka, ze masz takie ogromne poczucie porazki. To nie po to aby Ci dowalić, tylko dlatego, ze pelna energii jestes i z czasem będziesz szukala pewnie jeszcze męzczyzny- i na przyszłosc może nie bądz taka za szybka.
  8. Miła Si troszkę lat na tym swiecie żyjesz, bo z jednego związku masz corkę, z innym partnerem 7 lat bylas, aż stwierdzilas, ze Cię zdradzal i teraz zauroczylas się tym ostatnim. Rozumiem, ze on się musial umiejętnie starać i powiedzmy nie wpadlas na to, ze zaniedlugo będzie Cię "szmacil". To jest dla mnie zrozumiale. Niemniej jednak tyle lat na tym świecie powinno juz Cię uczulic na dobre zachowania tzw tesciowych. Fajnie jak są życzliwe nowej parze, nie wtrącają się nie buntują, w kontaktach towarzyskich są poprawne z pewną dozą życzliwosci. Niemniej takie tesciowe to nie wlasne mamy. Może ta wyglądala na te nieliczne i wyjątkowo oddane swoim synowym, tyle, że sprawdzanie tego na wlasnej skórze na terytorium owej tesciowej to najwyższe ryzyko i dla Ciebie i dla Twojej córki. ".Facet powinien byc facetem jesli wybiera kobirte z dzieckiem to jego zasr.. obowiazkiem jest o nie dbac"- święte słowa, tyle ze w prawie niezmienionej formie :"Facet powinien byc facetem to jego zasr.. obowiazkiem jest o nie dbac".powinny się tyczyć ojca tego dziecka. Natomiast czula i przewidująca matka owszem przygląda się z uwagą kandytatowi na ojczyma i jego kontaktom ze swoim potomstwem. I nigdy nie przewidzi do końca jakie one będą. Taki porządny ojczym identyfikuje się z obowiązkami nieobecnego ojca a przyszywane dziecko najczęsciej w dobie burzy hormonów, w dobie dorastania walczy z nim (jak pewnie z kazdym doroslym na drodze do swojej niezależnosci) i spokojnie wykrzykuje nic mi zakazywal nie będziesz, nie jest nawet moim ojcem i nic Ci do mnie. Lubisz studiowac inne posty to poczytajtez tutaj rozżalonych mlodych chłopaczków i ich opinii o ojczymach i ich świętym oburzeniu, ze taki co to się do rodziny przypałetał chcialby się rządzić. Lub posty nastolatkowych panienek, ktore z jednej strony chcialyby konkurowac o względy nowego faceta na horyzoncie a z drugiej strony (odrzucone jako konkurencja matki przez onego) czynią wszystkie złosliwosci aby takiego wykurzyć z domu. Tak, ze dzieci nie swoje są jednak problemem i to w kazdą stronę. Najpierw rodzina męza ledwo trawi, ze facet będzie chowal nie swoje dziecko/dzieci a potem te milusińskie i zachwycone nowym członkiem rodziny dzieci skutecznie w fazie dorastania utrudniają życie w szczególnosci ojczymom ale i matka wtedy jest między młotem a kowadlem. Problem dzieci i nie swojego ojca jest dosc trudny, ale taka matka im ma więcej dzieci, powinna to rozumiec. A może, jesli jestes osobą majętną bałas się ze facet leci na Twoj dom i dlatego wolalas dom wynając i sprowadzić się do niego, gdzie wlasciwie dla Ciebie wszyscy obcy- tesc, tesciowa, brat faceta i niestety pokazali swoją prawdziwą twarz na swoim gruncie. Nie, nie mam wnuka, czy przyszywanej wnuczki. Niezmiennie się dziwię mlodym kobietom, które uważają ze ich mąz ogromnie kocha swoje dzieci ale jako mąz wg nich jest do kitu i one bardzo szybko się rozwodzą ( bo on ten mąz taki okropny jest) i wierzą, ze skoro oni jako para się odkochali to jednak ten byly mąz bedzie dalej wspanialym ojcem dla ich dzieci. Czasem tak jest, ale częsciej tez byly mąz, ma potem jeszcze inne dzieci z nową kobietą i jakos to jego pierwotne uwielbienie dla pierwszych dzieci się rozmywa. Tyle, ze w czasie podejmowania decyzji o rozwodzie zadna znana mi młoda kobieta nie rozumiala dlaczego jej za chwile byly mąz mialby z czasem się niejako odkochac w swoich dzieciach. I być może po czasie zaczynają miec poglądy takie jak Ty:"Facet powinien byc facetem jesli wybiera kobirte z dzieckiem to jego zasr.. obowiazkiem jest o nie dbac". To kobiety obowiązkiem jest wybrac sobie partnera, ktory akceptuje jej dzieci, rokuje na zgodne wspólne życie.Ale ten zasr.. obowiązek i finansowy i czasowy i kazdy inny ciązy tak naprawdę na biologicznym ojcu dziecka i nie ma co tu odwracac kota ogonem.Przypominam, ze tak rowniez stanowi prawo, nie tylko zwyczajowe poglądy.
  9. No cóż, trudno powiedzieć czy chcialas za duzo. Raczej mimo swoich przeżyć byłas mało życiowo rozsądna. Do domu tesciów się sprowadziłas z nie ich wnuczką i się zdziwiłas, ze nie jestes tam najważniejsza. Jak kobieta ma przychówek w postaci dziecka z innego związku to pewnie powinna się cieszyc jak rodzina jej nowego męza nie wydziwia za duzo, ze jej mąz będzie chował nie swoje dziecko. A z tym dzieckiem pchac się do nich na mieszkanie to zawsze mogą być konflikty.Nie moglas z facetem mieszkac tam gdzie do tej pory mieszkalas? Poszłas na cudze, nie miałas tam pracy. musiałas obejsc się zasiłkami i dopiero wtedy się zdziwilas, ze słowa mamusi to świętośc. Może trzeba było wczesniej wyczaić, ze jest bardzo podatny na wplywy mamusi. Gdyby mieszkał bardziej z dala od niej , na Twoim miejscu zamieszkania, to Ty miałabys wiekszą niezaleznośc, bo miałabys zachowaną dotychczasową pracę a mamusia miałaby dużo mniejsze wpływy na jego poglądy. Corce nie fundowałabys zmiany szkoły.
  10. Powinnaas byc pod opieką lekarza. Tak duży guz jak się rozpada moze tez zrobic choremu krzywdę, poniewaz organizm nie radzi sobie z unieszkodliwieniem produktów rozpadu tego guza, Wszystkie naturalne metody stosuj raczej jako wspomagacze.
  11. Dla autorki pomysl kawy aby autorka przed ślubem wzięla kredyt i kupila 1/4 domu po to aby byc partnerką dla męza o ile i jemu przepiszą te 1/4 jest znakomity ,poniewaz za chwilę wezmą slub i tę wartosc kredytu na 1/4 domu oboje we dwoje będa spłacac. Ona w papierach będzie miala, ze jest wlascicielką 1/2 gory domu a syn wlascicieli będzie z nią wspolnie splacal to zobowiązanie. Tylko, zeby narzeczony zechcial się zgodzić.
  12. "TakaJakaś7" Stwierdzam, ze wspólczesne mlode pokolenie jest duzo bogatsze niz poprzednie (bo dostali pewne dobra od rodziców, bo podjęli lukratywną prace np w innym kraju i cos zakupili w Polsce, bo stworzyli mala, pręzną firmę, ktora została wchłonięta przez giganta za zupelnie niezłe pieniądze itp) i uważnie slucha jak ich prawie rówiesnicy przeżyli juz swoją miłosc i własnie się rozstają i jak te rozstania czasem niesprawiedliwie (finansowo) bardzo przebiegają. Nie mają oni nawet jeszcze swoich powaznych partnerow, jak juz postanawiają, ze intercyza lub inne zapisy to zupelnie niegłupi wymysl- czyli nie chce Twojego ale i na moje nie licz, jakbysmy mieli sie rozstac. Takie czasy. I para przedstawiona przez autorkę, chyba niezbyt bogata, ale juz jakby finansowo wyćwiczona wyraznie mówi co moje to moje. Przez 2 lata zamieszkiwania (chyba u przyszłych tesciow ) doszli jak na razie tylko do pewnych oszczędnosci. Zadne z nich niczego nie ma. Oboje mają nadzieję mieszkac, w niezbyt malutkich metrażach, co do ktorych nie mają sami żadnych zasług. Chłopak uważa, ze mu rodzce górę przepiszą (tak go może chca zachęcić do inwestowania) a on się cieszy, probuje dziewczynie powiedziec, ze będziemy oboje tam mieszkac wygodnie. Poniewaz on np może się zastanawiac do jakiego stopnia to on jest dla niej wazny a do jakiego stopnia ona uważa, ze wsrod roznych kandydatow na jej chlopaka, on wygrywa, bo z nim szybko się ustatkuje na tych metrach ,z ktorymi dosc dobrze się juz identyfikuje "Nasza Góra wymaga totalnego remontu(kuchnia i salon) na to zbieramy pieniądze a poza tym na elewacje domu, tarasu, balkonu czy okien. To chyba nie mogę mówić, że skoro dom jest przypisany na mojego to ja nie mam do niego praw. Skoro też coś wnoszę."Może chlopak chce powiedziec, ze jesli nie liczysz na mnie tylko na metraz moich rodzicow, to pamietaj, ze jakby co to się przeliczysz. Powyższe zdania są bardzo zastanawiające, bo raz jest napisane, ze chłopak dopiero moze po slubie cos dostanie:"Dom nie jest na niego przepisany I przypuszczam że dopiero po ślubie będzie."a innym razem, ze to juz jest jego. A zdanie" tez cos wnoszę "do czego sie tyczy - do tych oszczędnosci, ktore są odlożone z myslą o remoncie i o meblach? Czyli są pieniądze, do których ona się przyczyniła, bo razem ze swoich pensji odkladali, ale tez przyczynili się Ci co nie brali dodatkowych pieniędzy za wynajem? Może Ty masz intuicję i nosa do spraw swoich ale czy na pewno do innych tez? Ja jedynie uważam, ze mlodzi oboje choc jak na razie biedni, to bardzo umieją liczyć i mają charakterki, ze chcą powiedziec, ze nikt mi w kaszę nie nadmucha. Z takimi charakterkami to chyba lepiej się dorabiac na uboczu, z dala od tesciów, ktorzy tez przeciez w kazdej chwili na cos mogą miec swoje uważanie. Wtedy bardziej będą sie nawzajem cenic za swoje zaangażowanie w sprawę rozwoju ekonomicznego swojej przyszłej rodziny . A przyklad z wujem "2. ,,Jego wuja miał żonę z którą był długo, nie pamiętam już ile a koniec końców poznała kogoś i zażądała potwornej kwoty pieniędzy. Oni też nie wiedzieli że byłaby zdolna do takiego czynu". Z pewnością wiedzieli tyle że ich interes był ważniejszy. Przedłożyli finanse nad inne i tyle." Wydaje mi się, ze kobieta w tym przypadku przeprowadzila swoje żądania i jak to sie ma do "Z pewnością wiedzieli tyle że ich interes był ważniejszy. Przedłożyli finanse nad inne i tyle"Przeciez rozumiem, ze to członek ich rodu byl stratny finasowo- czyli czyj interes był ważniejszy?. Wizyta u prawnika bardzo wskazana, bo dziewczyna na razie niewiele posiada, przyzwyczaja sie do mysli, ze moze mieszkac w metrazu tesciow, ale cierpi, ze to nie jej majątek. Jesli cierpi bardzo, to to cierpienie moze byc podlozem przyszłych konfliktów, równiez z jej strony. Przeciez o ile dobrze rozumiem, jej przyszli tesciowie tylko młodym się przysłuzyli, jesli ich kasowali tylko za bieżace rki a nie brali pieniędzy za wynajem mertażu. Młodzi mają oszczędnosci, ktore mogą np wydac na zaczątek zakupu ich wspólnego mieszkania. A w odczuciu autorki jest to wstęp do jej krzywdy.
  13. TakaJakaś7 jestem niemal że pewna że autorka już wniosła jakiś wkład i to zapewne niemały i został on zlekceważony. a ja bym pomyslala, ze własnie sobie oszczędzaja oboje pieniądze i one mialyby pójśc "na zmarnowanie" czyli na podwyższenie komfortu życia na piętrze- należacym do rodziców chlopaka. Dobrze byłoby sie przyjrzec w jakim tempie jakie kwoty sa w stanie odkladać i ile np w okolicy kosztują mieszkania lub ile kosztuje działka, plany architektoniczne pozwolenia na budowę i budowa nowego domu. Bedzie wtedy miala jakies rozeznanie jak bardzo dużo pieniedzy zarabiaja i jacy sa kozacy, jak szybko mogą sie dorobic na swoj wlasny r-k. A może dopiero wtedy zrozumie, ze nawet remont czesci juz wybudowanego domu to naprawde niewielkie koszta wobec wobec nowej inwestycji (oczywiscie wszystko zalezy od zakresu robót). Ponadto tez jest pytanie ile z takich oszczędności jest ona sama "wyprodukować"a ile to jednak kasa chlopaka, bo jej własna pensja jest niezbyt znacząca, lub własnie te oszczędnosci to lwia czesc jej zarobkow. TakaJakaś7 Ten tzw. związek rozpadnie się prędzej czy później. A może własnie nie. Ludzi w dzisiejszych czasach łaczy rzekomo głebokie uczucie, które jak blednie, przysycha , czasowo zanika to jakos nic ich nie lączy, wydaje się. Jak oboje są tacy liczący ,to może zanim rozbiją cos co zaczęli budować z 10 razy się zastanowią, bo dojdą do tego koszty finansowe, ktorych obojgu będzie żal i jakas ogromna kłotnia,która mogłaby moze nimi zachwiac pięknie sie rozmyje, bo będą sobie oboje cenic co do tej pory osiągnęli?
  14. Jakbym Ci napisała tak: Są upały, mam ochotę na 3 rożne kulki lodów, wyglądają tak apetycznie. No tak, ale wydam na nie 12 zł i jeszcze podwyższę poziom kalorii w organiżmie a za szczupla nie jestem. No cos mi mówi, ze to będą pieniądze wyrzucone w błoto. Co powinnam zrobić? Chyba jakbys to czytał, to zabilbys mnie smiechem. Jak Cie stac i masz naprawdę ochotę, to zjedz marudo te lody a odmów sobie kolacji i nie rozkminiaj wszystkiego na 10 sposobów, bo to smieszne. Jak z kolei bardzo pragniesz się zdrowo odżywiac i uważasz, ze kazda porcja cukru to biała smierć to odmów sobie tych lodow i nie zawiadamiaj całego świata jaką jestes bohaterką, ze odmówilas sobie drobnej przyjemnosci. Bardzo przepraszam, ze problemy miłosne smiałam porównac do konsumpcji lodów. Jestes młodym chlopakiem, hormony w Tobie się odzywają i będziesz juz od teraz widział zawsze płec przeciwną i od czasu do czasu jakas dziewczyna zrobi na Tobie naprawdę duże wrazenie. Taka jest nasza natura, tak jestesmy skonstruowani, po to by dązyć do pewnego zjednoczenia i przedłużenia gatunku. Natomiast aby nie wpasc głupio przy tym przedlużaniu wlasnego gatunku, z czasem musimy powoli ,krok po kroczku uczyć się płci przeciwnej a i kontaktując się z płcią przeciwną sami z czasem uczymy się weryfikować nasze oczekiwania wobec tej odmiennej płci ( wiadomo one tez trochę będą sie zmieniac z wiekiem). I teraz, jesli dziewczyna naprawdę na ten czas, który przeżywasz wpadła Ci w oko, to mimo tego, ze obawiasz się od samego początku porazki chyba powinienes próbowac utrzymywac z nią kontakt. Zawsze wobec kobiety, która wpadnie Ci w oko będziesz czuł jakąs zazdrośc. I jak mówią " nie ma miłosci bez zadrosci", to jednak ona musi byc wyważona. Iles zazdrości utrzymuje z czasem temperaturę w związku a iles zazdrosci to po prostu zaborczosc i chęc wyeliminowania całego swiata z otoczenia wybranki a to juz zachowanie destrukcyjne, osaczające. Zastanów się czego się obawiasz, ze tak szybko stwierdzasz, ze cos mi mówi, ze nie powinienem juz sie w to angażować... Owszem, w jakis relacjach damsko męskich zawsze kiedys jest porazka- najczęsciej wtedy, gdy my jeszcze jestesmy zauroczeni, zaangazowani a druga strona juz daje znac swoim zachowaniem, ze "było miło, ale się skończyło". Boli nas to wtedy, ale musimy się nauczyć to przeżyć. Oczywiście gdy to my pierwsi zauważamy, ze jednak ta osoba nie jest tak fajna jak nam się podobała, to prawie nie zauważamy rozstania, samo jakby sie wszystko rozmywa a my usmiechnięci biegniemy dalej przez życie. Kiedy jednak my jeszcze chcielibysmy byc w związku a to jednak z nas zrezygnowano, to nas to boli, to nam jest przykro. I co z tego powodu, wogóle nie mamy się zadawać z płcią przeciwną? Mamy się nie uczyć chodzić, bo jak upadamy to pupa trochę boli? Chyba musisz porozmawiac sam ze sobą. Natura powoduje, ze zauroczasz się dziewczynami. Nie ma sposobu uczyć się swiata dziewczyn, jak nie próbując z nimi jakos obcowac i umiec sobie radzic z uczuciami jak widac bardzo poruszającymi, wręcz wyprowadzającymi Cie z równowagi.Po to człowiek uprawia sport, ma kumpli kolegów, ze nawet jak go spotkają cięzsze dni, to jakos jego psychika wytrzyma, ze zawiódl się w najglębszych swoich oczekiwaniach. Ale zanim nastąpią te "zawiedzenia" to trzeba umiec cieszyć sie chwilą i cieszyć się jesli dziewczyna jest Ci przychylna. Do bywania wsród kobiet, uwodzenia ich, potem bycia ich przyjacielem tez trzeba odwagi życiowej. I kiedys trzeba sie tego uczyc i nie oczekiwac, ze po kazdym zrobionym kroczku, ktos ma dac Ci "kopa". Twój wlasny rozwój wewnętrzny powinien pchać Cie do nowych zachowań.,nawet jak są one oblożone ryzykiem. Czyż życie wogóle nie jest ryzykiem?
  15. "Ja jestem pewna że gdyby nam nie wyszło nie chciałabym nic, raz ze po co a dwa wszystko przypominałoby mi o nim" Zapewniam Ciebie, ze z czasem Twoje myslenie, gdyby nastąpił rozpad Waszego związku się zmieni. Zmieni, bo po ilus latach spędzonych z facetem, od którego odchodzisz z bólem stwierdzasz, ze na rynku małzeńskim juz jestes "nadmiernie dojrzała", że facet absorbując Cie sobą spowodował, ze teraz czujesz sie jakbys zmarnowała kawałek swojego życia i w sposób naturalny chętnie stwierdzisz, ze jakies zadosćuczynienie materialne, Cie się nalezy. A gdybys miała dzieci to zawzięcie będziesz uważala, ze masz obowiązek o cos walczyc w imieniu swoich dzieci, bo on zaraz zajmie się inną babą i może z nią będzie mial inne dzieci i o Was zapomni i będzie się staral udowadniac, ze ma niskie dochody, aby placić jak najniższe alimenty, wiec co wywalczysz przy rozstaniu to Twoje i Twoich dzieci. To tak Ci piszę abys za bardzo nie wierzyła sama sobie, ze będziesz się bezproblemowo rozstawać, bo nawet bezproblemowo (czyli jestem ponad materialne sprawy) nie umiesz się związać (on oczywiście tez). Co do kwestii remontów i Twojego ewentualnego bólu, ze to Wasze przyszłe wspólne pieniądze będa na to szły. To chyba musisz rozważyc jakie są szanse i możliwości aby z Waszych poborow, ewentualnie kredytow dojść do czegoś niezaleznego i np nie wsadzac Waszych wspólnych pieniędzy w dom jak na razie jego rodziców. Przeciez jakby odpukac, dzis cos któremus rodzicowi się stało, to Twój przyszly mąz (pod warunkiem, ze jest jedynakiem i nie ma do tego domu innych łakomie patrzących jego braci czy sióstr)- zostaje włascicielem 1/4 domu. A wdowiec czy wdowa (któres z Twoich przyszłych tesciów) może poznac kogos następnego i zechciec te 3/4 domu sprzedac , zeby pójsc gdzies indziej mieszkać, może z kims innym a moze w samotnosci, ale aby syn nie podglądal jego nowego życia z następcą mamy czy taty.Czyli Wy remontujecie pól domu a ten osierocony rodzic sprzedaje 3/4 domu ( w tym to, co remontujecie).To taka mala kontra dla obmyslającego wszystko co złe, Twojego przyszłego męza. Jakbys jednak chciała za niego wychodzić za mąz, nie miała żadnego wplywu na to czy ktos jemu lub Wam przepisuje kawałek domu, uważalibyscie, ze nowe mieszkanie i kredyty na nową inwestycje nie bardzo są w zasięgu Waszej ręki i w koncu mieszkalibyscie jednak na górze domu tesciów i remontowali to wszystko oraz meblowali zgodnie z Waszym gustem, to w swojej głowie, aby lżej Ci było to zniesc mozesz sobie zrobic rk typu- no tak gdzies mieszkac musze, skoro nie mam swojego mieszkania, to musze jakies wynajmowac. Ile np wynajem takiego lokum przez 4 lata by mnie kosztowal (oddalabym te pieniądze obcej osobie ,od której wynajmowałabym tylko jej lokal)- czy z takich "utraconych" pieniędzy moglabym mentalnie się zgodzic, ze idą one na potrzeby domu przyszłych tesciów a nie moje.Piszę utraconych, bo tylko część z nich pokrywa rki konieczne do utrzymania mieszkania część jest zyskiem własciciela a Twoją stratą. Rozumiem, ze mieszkasz tam juz 2 lata (i pewnie na codzień dokładasz się do rachunków) tyle, ze nie płacisz extra za wynajem. A na początku zanim człowiek sie wykształci, znajdzie dobrze platną pracę, to nie pcha się w kredyty na swoje własne mieszkanie(nawet brak zdolnosci kredytowej) tylko mieszka jeszcze u rodziców lub idzie na wynajmowane, aby byc dorosłym lub za studiami czy dobrą pracą. Czyli zawsze prawie na początku życia dorosłego płaci się przez jakis czas "frycowe" wynajmu przez parę lat obcym ludziom. To może Ty pomysl, ze takie Twoje frycowe pójdzie na "uzdatnianie" częsci domu Twoich przyszlych tesciów. Gdyby jednak rodzice zdecydowali się przepisac pól domu synowi , bo nie sądze, ze równiez synowej- nic nie wnosi, to dlaczego ma dostac taki prezent w postaci dorobku częsci ich życia ( rozumiesz to doskonale, bo cięzko Ci myslec, ze swoje pieniądze mialabys dokładć do ich domu, choć przeciez jakos będziesz korzystała, czy korzystasz, skoro juz 2 lata z narzeczonym mieszkasz) to wydaje się, urodzenie dzieci dopiero spowoduje, ze one będą z czasem do tego majątku miały jakies prawo. Porada u prawnika, jak pisze Yonka bardzo wskazana. Na teraz nic nie jest Twoje, ani nawet jego, ale latwo uczysz się, ze wraz z nabyciem męza wszystko powinno byc Wasze a gdy Wam się odwidzi, to niby bez słowa obrócisz się na pięcie i sobie pójdziesz. Niemozliwe, ze sobie tak pójdziesz, bo juz teraz wstrząsasz się na mysl, ze jakas część Twoich zarobionych pieniędzy, mogłaby utknąc w tym domu, choć to tylko plany.
  16. Zawsze o ile to nie sa dzieci tego faceta, to kobiecie łatwiej będzie jeśli jest samofinansująca się. Natomiast niby czemu to ona ma go opierac, czy we wszystkim uslugiwać? Jak się tworzy rodzinę to jest duzo codziennych obowiązków, ktore się dzieli między siebie. Jesli on gania z jej dziecmi do przedszkola czy szkoly to jak ona gotuje wszystkim obiad, to chyba jej korona z głowy nie spadnie jesli i on ma ugotowane. A co do łożka to chyba sobie oboje są nawzajem potrzebni. Natomiast zawsze jak się ma dzieci z innym/ innymi facetami, to rodzina tego aktualnego (ktory nie jest ojcem żadnego dziecka) bedzie nosem kreciła, bo on nie buduje sobie swojego królestwa ze swoimi nastepcami (dziedzicami)- takie jest po prostu życie. Kiedyś tylko potomek męski mógl objąc królestwo. Pózniej męzczyzna bardziej się cieszył, ze urodził mu się syn, bo on niesie w swiat ojcowe nazwisko a teraz rodzina faceta nie jest szczęsliwa jak on wiąze się z kobietą obdarzoną potomstwem przez innego faceta.
  17. Niestety jak dzieci nie są faceta z którym idzie się / chce się iśc przez życie to powinno się być samowystaczjącą (własna pensja, alimenty na dzieci, te 500+) aby rodzina chłopaka i jego znajomi nie nabijali się z niego, ze wziął sobie duzy i wieloletni kłopot na głowę, że jest idiotą, ze chowa innym męzczyznom dzieci.
  18. Rozstał się przez papierosa zapalonego to nawet bardziej oryginalne niz przez przesoloną zupę. Rozumiem, ze dziecko/ dzieci nie są jego?
  19. Kup lub wypożycz ksiązkę Marii Treben " Apteka Pana Boga"i tam otwórz rozdzial o klączach tataraku i raku jelita grubego. Jest ten korzeń cięty dostępny u nas w sklepach zielarskich i stosuj sie wg receptury tam zawartej. Wg autorki wyleczy- nie wiem, ale na pewno przyniesie ulgę.
  20. Myslę,że nie. To tylko trochę brak oleju w głowie.
  21. Od ciazy to najczęsciej boli kregoslup lędzwiowy, wiec tego masowanego szyjnego nie dopisuj do swoich ciąż. Fizykoterapeuta najczęsciej teraz jest po studiach, ale do uprawnien lekarza to mu raczej daleko, bo to nie ten typ wyksztalcenia. "jeśli facet jest dojrzały to dla niego kobieta z dzieckiem nie będzie przeszkodą."- tyle, ze dzieci jest dwoje. A skoro znasz tylu, co tak chowają nie swoje dzieci to naprawdę serdecznie Ci życzę abys takiego znalazła. Tyle, ze nie zabieraj sie do tego tak jak teraz, czyli poprzez probę rozbicia innego malzeństwa. Ponadto kieruj sie rozsądkiem, rozumem a nie zauroczeniem, zakochaniem. Skoro ojciec Twoich dzieci nie okazal się typem na tyle rozsądnym abys z nim przez życie chciała iśc tzn, ze juz kiedys się zle zauroczylas i dalas przystęp do siebie nic nie wartemu czlowiekowi- teraz postępuj rozważniej. Dwójka dzieci na utrzymaniu do wychowania, to nie czas na bezrozumne wzdychania do jakiegos masażysty, ktory niczym się wobec Ciebie nie wykazal tylko zaobrączkowaniem z inną kobietą i może długimi spojrzeniami w Twoją stronę.
  22. I co wykazało zdjęcie- może to jak prawdopodobnie przypuszcza lekarz uciski kręgów na nerwy?
  23. "A sorry chciałam zapytać to że mam dzieci to oznacza że nikt mnie nie będzie chciał tak?" Chcial a chcial, to może byc ogromna różnica. Nikt nie wątpi, ze 24 letnia kobieta, na dokładkę chętna do zabawy w te klocki ,miałaby nie kusić męzczyzn i to w kazdym wieku.Tyle, ze my mowimy o ułożeniu sobie życia. Ułożeniu życia sobie i Twojej dwójce dzieci tak aby miec męzczyznę, który i Tobie się podoba, Ty mu się podobasz a on będąc z Tobą na stałe, staje się poniekąd zastępcą ojca Twoich dzieci i martwi sie zarówno o Ciebie jak i zauważa potrzeby Twoich dzieci. A to jest juz wyższa szkoła jazdy. I chyba coś o tym wiesz, bo rozumiemy, ze trudnosci w poznawaniu męzczyzn, nie masz ,skoro masz juz dwoje dzieci. Bardziej można rozumiec, ze nie umiesz przy sobie zatrzymac ojca/ojców swoich dzieci. Przy załozeniu, ze takiemu facetowi sie spodobałas, on Tobie, skoro są dzieci, okazało się nie byc takie proste wytrzymac z tym mężczyzną/ męzczyznami lub utrzymac go przy sobie. Stąd rozsądek nakazuje jak się ma dwójkę dzieci, wiedziec do czego się dązy, aby nie fundowac dzieciom zbyt często przygodnych wujków .I dlatego tak duzo osób tutaj dziwi się, ze wogole pozwalasz sobie na marzenia o facecie będącym w zwiazku z inną kobietą. Raczej potrzebujesz wolnego faceta i pewnie nie kawalera, bo raczej go obowiązki wynikająze z Twoich zobowiązań mogą sparaliżować. Jakis rozwodnik, ktoremu może inny facet posrednio wychowuje jego dzieci, bardziej będzie umial wpasować sie w ten, wcale nie tak prosty uklad.
  24. Złota rada, udzielona tak po ponad trzech latach- niezle.
  25. Masz dwójkę dzieci, to może trzeba miec czas i mysli zajęte swoim zdrowiem, aby jak najdlużej służyło i Tobie i Twoim dzieciom. A chyba nie czas sprawdzać, czy da się rozbic komus rodzinę- czy Tobie jakas inna, wredna baba rozbiła rodzinę, ze chcesz to oddać? Czy bardzo łatwo się zauroczasz i po tych zauroczeniach zostają Ci dzieci a brak obok Ciebie tatusia/ tatusiów tych dzieci? Musisz byc odpowiedzialna za siebie i za swoje dzieci- to się ma nijak do zauroczeń żonatym (czyli aktualnie będącym w związku facetem). Kawalerowie pewnie juz tak bardzo się Tobą, osobą z zobowiązaniami nie interesują.Niemniej w dzisiejszych czasach to wsrod 30-letnich rozwodników juz dosc biega po tym swiecie. Raczej tam szukaj dla siebie partnera
×
×
  • Dodaj nową pozycję...