Skocz do zawartości
Forum

Yonka1717

Użytkownik
  • Postów

    1 521
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Treść opublikowana przez Yonka1717

  1. Andżelika, może założysz osobny wątek? Uważam, że w swoim problemie jesteś bardzo naiwna i oszukujesz samą siebie. Nadajesz na tę babę (faktycznie jest wyjątkowo zdesperowana), a męża bronisz, jak niepodległości. Niestety, ale odwracasz głowę od prawdy i całą złość skupiłaś na rywalce. Tak, rywalce, bo gdybyś nie czuła się zagrożona, nie miotałabyś się tak. Całej sytuacji winny jest Twój mąż, nie ona, to on nawiązał z nią kontakt, nawet, jeśli ona pierwsza się odezwała. Zrobił to, bo chciał i robi to nadal wciskając Ci kit, że taki bezbronny i osaczony. Jesteś tak przerażona sytuacją, że na pocieszenie łykasz kit, jaki Ci mąż wciska. Myślę, że Twój mąż dopuścił się zdrady, przynajmniej emocjonalnej, nieźle z nią flirtował, a nawet wpuścił do domu (że niby do wc ?), baba myśli, że pana boga za nogi złapała i dlatego nie odpuszcza. Wobec Ciebie nie ma żadnych skrupułów, bo Twój mąż rozbudził w niej nadzieję, a przed Tobą udaje biednego, bezbronnego żuczka. Weź sobie tego chłopa na rozmowę, poproś, żeby pokazał Ci całą ich korespondencję (jeśli będzie miał pousuwane, tzn, że mam rację, ukrywa prawdę). Nie rób awantur, tylko porozmawiaj o jakości Waszego małżeństwa i czego mu brakuje, że wpuścił w Wasze życie tę babę. Przede wszystkim nie bądź taka naiwna i zaślepiona. Gdyby on naprawdę chciał, to dawno pogoniłby ją, zablokował, usunął jej kontakt, w ogóle nie reagował na zaczepki, a w ostateczności zagroził zgłoszeniem na policję stalikngu. Tylko, że on tego nie zrobi, bo flirtuje z nią, a nawet jeśli już przestał, to ona z pewnością ma dowody na ich romansik, przynajmniej wirtualny. Przestań się oszukiwać.
  2. Yonka1717

    Problem z mężem

    Niestety, ale chyba ją język świerzbi, rzeczywiście, niepotrzebnie. Lepszy efekt uzyskałaby, nie odzywając się w ogóle. To prawda. Martyna prowadzi swoistą grę, widzi, że jej dystans działa o tyle, że facet co prawda ciągle się miota, a nawet postara się trochę w tym, czy tamtym, ale w gruncie rzeczy ona nie ma zamiaru niczego zmieniać. To jej kolejna próba w nadziei, że mąż się zmieni. Do Martyny nie dociera, że on się nie zmieni. On także nie bierze pod uwagę rozstania, zbyt wygodnie mu przy żonie. Jest przekonany o swojej silnej pozycji w tym związku, inaczej nie nadawałby ciągle o tej babie, wiedząc, że jest to główny punkt zapalny w ich związku (zakupy jej nosi - padnę, myślę, że też wozi ją tu i tam). On jeszcze nie jest wystarczająco przestraszony o swój byt u boku ustawionej żony. Gdyby Martyna, w momencie, gdy on wspomina o rozwodzie (myśli, że ją nastraszy) skwitowała całkiem poważnie; że przynajmniej w tej jednej kwestii się zgadzamy, ja też chcę się rozwieść, więc kiedy się wyprowadzasz? ...i tyle, jedno zdanie, bo z pijakiem nie ma sensu dyskutować On może zmienić się na chwilę, gdy dotrze do niego, że żona faktycznie poczyniła już jakieś prawne kroki w kierunku rozwodu, dopiero wtedy dostanie sraczki i sąsiadka pójdzie w odstawkę (też na chwilę, lub będzie się bardzo czaił, bo ta pani bardzo go kręci) i Martyna odpuści, a za miesiąc, czy dwa znowu będzie wysłuchiwać tych samych ataków i gróźb, że on ma prawo przyjaźnić się, że zona chorobliwie zazdrosna itd.
  3. Yonka1717

    Problem z mężem

    Wyjątkowo prymitywny z niego typ, monotematyczny, jakby płyta mu się zacięła; baby i jego powodzenie, wymachiwanie szabelką, bo on może wszystko i dawanie upustu swojemu największemu kompleksowi - finanse żony. Do tego wiecznie "napity". Martyna, kup sobie zmywarkę, nie będziesz musiała wysłuchiwać jego ataków. Odważ się i spytaj spokojnie; kiedy się wyprowadza? Przy okazji; jak on te baby poznaje, tę z naprzeciwka na przykład? Zaczepia je na ulicy?
  4. Rozwiedź się z mężem i rozpoczynaj nowe życie z NIM, pod warunkiem oczywiście, że on także się rozwiedzie - proste.
  5. Może i tak jest, może niektóre kobiety faktycznie zachowują się wobec mężów, jak mamuśki nieletnich, ale też niektórzy mężowie zachowują się jak gówniarze, Alkohol jest dla ludzi, ale należy znać umiar, tymczasem wielu panów nie zna granic. Jeśli facet idzie na imprezę ze swoją kobietą, to jednak powinien być jej towarzyszem, czy do tańca, czy rozmów, nawet w większym towarzystwie. Jaki jest pożytek z pijanego faceta, który ledwo trzyma się na nogach, bełkocze, albo zwala się pod stół? Nie mówiąc już o wstydzie jaki przynosi, lub nieprzewidywalnych zachowaniach. Zgoda, są też kobiety, które z zasady usiłują kontrolować swoich mężów, nawet, jeśli ci piją z umiarem, ale cóż; widziały gały, co brały ? Powracając do autorki wątku, powyższy cytat niestety nie świadczy o niej najlepiej. To, że ona cierpi, nie oznacza, że cierpieć mają wszyscy dookoła. To, że ona nie może, nie oznacza, że jej mąż nie może wypić toastu za zdrowie dziecka. Nie mam na myśli oczywiście hucznego pijaństwa w otoczeniu licznej rodziny, w tych czasach.
  6. Yonka1717

    Zdrada i powrót

    NIE!!! uciekaj! Właściwie można uznać to za zdradę, ewentualnie totalne oszustwo od samego początku Waszego związku. Od początku jesteś opcją, drugim wyborem, a on okłamywał Cię udając miłość. Gdy tylko nadarzyła się okazja czmychnął do swojej "miłości". To, że im nie wyszło, to nie Twój problem. Sama wyczuwasz, że to pic na wodę. Jemu potrzebna jakaś d**a (sorki) na teraz, stały dostęp do seksu i obsługa. Ty będziesz tylko z braku laku. To nie jest miłość i nie była nią od samego początku. ...i dlatego Twoja wola i racjonalne myślenie są osłabione, ale nie daj się, nie marnuj kolejnych lat życia na takiego dupka. Ryzykujesz tym, że albo znowu pojawi się tamta, ewentualnie jakaś nowa, wielka i "prawdziwa" miłość, a Ty bez skrupułów zostaniesz odstawiona, bo on Cię nie kocha. Zawalcz o siebie, wyprowadź się, albo pogoń jego, bo mieszkając z nim będzie Ci bardzo ciężko, a tym czasem po prostu każ mu spadać.
  7. Najwyraźniej stan twojego umysłu zatrzymał się 40 lat emu. Magda, niech sobie opijają, nie masz czego zazdrościć, ale ponieważ teść bez Waszej konsultacji naspraszał gości, zażądaj, żeby impreza odbywała się w jego mieszkaniu, przy wydatnym udziale jego zaopatrzenia. Zaproszeni przez niego goście także powinni tam nocować. Właściwie mąż już na wstępie powinien zwrócić ojcu uwagę na aktualne zagrożenie i po prostu nie wyrazić zgody, To jest bardzo rzeczowy argument. Absolutnie nie wyrażaj zgody na imprezę w Waszym mieszkaniu, do którego Ty na drugi, czy trzeci dzień będziesz wracała z noworodkiem. Ze względu na pandemię nie pozwól też, żeby przez Wasz dom przetoczyły się gromady krewnych i znajomych, w celu obejrzenia nowego członka rodziny. Bądźcie stanowczy, bo chodzi nie tylko o zdrowie i bezpieczeństwo Waszego dziecka, ale także Wasze. ? dobre, każdy powód jest dobry, żeby się nachlać. Ciekawe, że żadne kobiety nie zostały uwzględnione, a przecież to podobno w interesie dziecka. Jeśli Twój mąż będzie pił ze zgrają swojej rodziny, to też będzie narażony na zakażenie. Tradycja, tradycją, ale teść jest po prostu niepoważny i niereformowalny. Wszystko w Waszych rękach, na ile jesteście asertywni? Macie jeden sztandarowy argument: PANDEMIA!!! ...i możecie powiedzieć NIE!
  8. Masz zdecydowanie życzeniowe oczekiwania. Skończyłaś studia, przychodzisz do pracy i masz sobie radzić. Po to się kształciłaś. Zostałaś zatrudniona na podstawie dyplomu ukończenia studiów, czyli w swoim zawodzie. Jedyne doświadczenie młodego nauczyciela, to praktyki pedagogiczne w czasie studiów i ewentualnie zajęcia w szkole w ramach metodyki. Nie wiem czy każda uczelnia organizuje te drugie. Każdy młody nauczyciel (i nie tylko n-el) przychodząc pierwszy raz do pracy zostaje rzucony na głęboką wodę - jesteś dorosła i musisz sobie radzić. Każdy nowy jest zestresowany. Grupę poznajesz w trakcie prowadzonych zajęć, a hospitacje służą na ogół do oceny pracy, a nie po to, żeby Cię uczyć. Ty już masz być wyuczona. Oczywiście praktyka, to zupełnie inna historia, na to potrzeba czasu, ale też wyczucia, a Tobie najwyraźniej tego brakuje. Jeśli chodzi o rolę opiekuna stażu, to zajmuje się on na ogół procedurami związanym z awansem, czyli pilnowaniem, żeby stażysta miał zebrane dokumenty w wyznaczonym czasie. Nie oczekuj, że w nowej pracy ktoś będzie prowadził Cię za rękę. To tak nie działa. Dziwne, że przed podjęciem pracy nie porozmawiałaś z jakąś znajomą n-lką, z dłuższym stażem i nie wypytałaś o szczegóły. Po za tym będąc już zatrudniona, mogłaś także prosić o rady koleżanki z pracy, a nawet poprosić o możliwość obserwowania lekcji prowadzonej przez doświadczonego n-la. Są różne możliwości. Z problemami wychowawczymi możesz zgłosić się do pedagoga szkolnego, czy wręcz poprosić o rozmowę z danym uczniem, osobiście, lub poprzez dziennik. Zawsze masz dowód na to, że zwróciłaś się o pomoc. Wydajesz się jednak mało elastyczna. Cóż, niektórzy mają dar, a inni musza się dopiero nauczyć. Prawdopodobnie, jako nowej wciśnięto Ci "gniota", przed którym inni uciekli. Współczuję, ale są takie klasy i tacy uczniowie, którzy rozwalą każdą lekcję. Wiem, że to koszmar, ale do tej pory nie wynaleziono złotego środka, przynajmniej w Polsce. Uczeń ma większe prawa od n-la. Niestety, taki urok pracy w szkole. W dzisiejszych czasach, mało która klasa siedzi cicho i słucha n-la. Fakt, są n-le z charyzmą, którzy wchodzą do klasy i wszyscy zamykają paszczę, ale na ogół w klasie jest szum. Są też niestety przypadki takie, jakie opisujesz, że uczeń biega po klasie i wrzeszczy. Zgłaszaj to do pedagoga, ale nie częściej niż raz w tygodniu, natomiast w przypadku krnąbrnego, bezczelnego ucznia, wpisuj naganę, ale też nie za często i zgłoś problem dyrekcji. Mimo, że dyrekcja problem zna, masz prawo prosić o wsparcie. Chamskie odnoszenie się do n-la może skutkować komisją wychowawczą, ale patoli to i tak nie rusza. Chyba, że mówisz o klasach 1-3, tam nie stosuje się k.w. Jest tez taką opcja, że w czasie lekcji (sama nie możesz opuścić klasy), wysyłasz jakieś normalne dziecko do sekretariatu z prośbą o przysłanie pedagoga do gabinetu nr..., po czym gdy ten przychodzi prosisz, żeby zabrał tego i tamtego ucznia na rozmowę, ponieważ uniemożliwiają prowadzenie lekcji, przeszkadzają innym i sami niczego nie wynoszą. Możesz też na następnej lekcji wziąć delikwenta do odpowiedzi z tematu w czasie którego biegał po klasie (nie wiem w jakim wieku sa dzieci o których piszesz?)
  9. Yonka1717

    Problem z mężem

    Myślę, że on długo nie wytrzyma tej napiętej atmosfery. Nie wiem, czy Martyna kiedykolwiek zafundowała mu taki dystans, ale podejrzewam, że on za jakiś czas wybuchnie. Ważne, żeby Martyna nie dała się sprowokować i zlała go ciepłym moczem. Uważam też, że po jakimkolwiek jego ataku na nią, powinna to przetrzymać, a następnie spytać spokojnie; kiedy się wyprowadzi? Byłby to kolejny akt pokazania swojej siły. W końcu odgrażał się rozwodem i ewentualną wyprowadzką w bliżej nieokreślonym czasie. Uświadomiłaby mu, że każdy kij ma dwa końce.
  10. Yonka1717

    Problem z mężem

    I tak trzymaj, nie złam się. Nie wdawaj się w żadne dłuższe dyskusje, zbywaj go jednym słowem, jednym zdaniem, a przy tym staraj się być pogodna, szczególnie do dzieci. Niech widzi, że jego foch po Tobie spływa. Naprawdę postaraj się wprowadzać 34 kroki. No nie ?, może palcem? Nie wyręczaj go w niczym, nawet jeśli zapomniał co służy do pisania. Nie prasuj mu też ciuchów i nie sprzątaj po nim. W końcu obydwoje pracujecie (Ty chyba nawet dłużej), więc podział obowiązków powinien po połowie. Teraz macie próbę sił. On chodzi wściekły, bo pokazujesz siłę, więc nie odpuszczaj. Nie mów mu, że idziesz do psychologa, gdy spyta dokąd wychodzisz, odpowiedz chłodno, że masz sprawę do załatwienia. Nie okłamiesz go, tak, jak on Ciebie, ale przynajmniej będzie miał zagwozdkę.
  11. Yonka1717

    Problem z mężem

    Trzymam kciuki za to, żebyś się nie rozmyśliła i nie poprzestała na jednej wizycie, a "atrakcyjnego" trzymaj na dystans.
  12. Yonka1717

    Problem z mężem

    Niekoniecznie. Dowody potrzebne są, gdy jedna ze stron wnosi o rozwód z orzekaniem winy. Tylko, że jak wcześniej napisałam, Martyna nic na tym nie zyskałaby po za satysfakcją i tym, że po jego stronie byłyby koszty rozwodu. Rozwód zawsze trwa dłużej, gdy jest dziecko, a jeszcze dłużej, gdy chodzi o orzeczenie winy. Bez orzekania można się rozwieść podając jako powód niezgodność charakterów, lub wygasłe uczucia. W przypadku Martyny, niezgodność charakterów jest oczywista, dodatkowo mogłaby podać przemoc psychiczną, agresję słowną i brak zaangażowania w życie rodziny (o ile tak faktycznie jest) na rzecz zaangażowania w liczne relacje z innymi kobietami. Nawet bez dowodów mogłaby się rozwieść, bo nikt jej nie zmusi do życia z mężem, jeśli ona nie chciałaby tego. Z pewnością byłyby przydatne jakieś dowody, choćby z poprzedniej zdrady i chociaż jedno nagranie jego pijackiego bełkotu, ale to nie jest konieczność. Nie użyłam takich słów, pisałam wielokrotnie, że jej mąż nie zmieni się. Po za tym odradzałam sugestie typu; wyprowadź się do tamtej, ale myślę, że kubłem zimnej wody na jego łeb byłaby sytuacja, gdyby Martyna zupełnie spokojnie, acz stanowczo, bez dramatycznego tonu i płaczu na końcu nosa powiedziała mu, żeby się wyprowadził. Jestem pewna, że szczęka by mu opadła, bo na ten moment wydaje mu się, że to on rozdaje karty, a Martyna będzie trzymać się go rękami i nogami...tylko chyba niestety, tak jest w istocie.
  13. Yonka1717

    Problem z mężem

    W większości, to dom Martyny i dziwne byłoby, gdyby to ona z dzieckiem wyprowadzała się. Po za tym, dla jej męża byłaby to woda na młyn, mógłby bez ograniczenia zacieśniać znajomość z sąsiadką, a nawet gościć ją w ich domu. Nie zdziwiłabym się, gdyby woził ją gdzieś ich nowym samochodem, podczas, gdy Martyna jeździ jakimś starym. Martyna i tak zaraz wróciłaby z powrotem, więc takie "przedstawienie" na nic by się nie zdało. Tylko by się skompromitowała. To właśnie Martyna trzyma się tej nadziei, że może coś się zmieni? Widmo rozwodu, owszem, zmieni go...na chwilę. Przecież już udowodnił jaki jest naprawdę, czego oczekuje i jak bardzo ma w nosie żonę. Oczywiście, że potrzeba jej czasu na podjęcie decyzji, tylko, że dla niej ta sytuacja nie jest nowością.
  14. Nie wierzę, to wbrew jakimkolwiek zasadom. Rodzic powinien znać nie tylko postępy dziecka, ale także trudności, jakie dziecko sprawia. Jeżeli doszłoby do jakiegoś wypadku, czy np dziecko nie robi żadnego postępu, to rodzic oskarży Cię o to, że nie miał żadnej informacji. NIE PISZ TYLKO, ŻE W GRUPIE SĄ DZIECI USTOSUNKOWANYCH RODZICÓW, KTÓRYM DYREKCJA PRZEDSZKOLA WCHODZI W TYŁEK, BO TAKI WĄTEK JUŻ BYŁ. Naucz się dystansu. Twoim obowiązkiem jest utrzymanie dyscypliny i realizacja programu. Wiadomo, że niezdyscyplinowane dzieci przeszkadzają w prowadzeniu zajęć, ale niestety tak jest wszędzie i trzeba z tym walczyć na tyle, na ile to możliwe. Ty koncentruj się na tych, którzy chcą pracować. Nie ma też sensu codziennie skarżyć na te same osoby, bo faktycznie rodzice pomyślą, że uwzięłaś się na ich dzieci, lub jesteś niewydolna wychowawczo. Kiedy już nazbiera się przewinień, informujesz rodzica z prośbą, żeby zwrócił uwagę i porozmawiał z dzieckiem, to wszystko, co możesz zrobić. Nie musisz nawet robić tego osobiści, możesz napisać wiadomość w dzienniku elektronicznym, przynajmniej będziesz miała dowód na to, że informacja została przekazana. Na koniec dnia, czyli w świetlicy...a niech się gonią, ma być tylko bezpiecznie. Uważam, że przesadzasz. Tiaa, celowo rodzic nastawia dziecko przeciw Tobie (skacz sobie synku po ławkach, dowal pani, bo jest wredna) ?. Bzdury piszesz. Zwróć też uwagę na to jakim tonem przekazujesz taką informację. Jeśli jesteś poirytowana i widzisz w dziecku same wady, to nie dziw się temu, że rodzic się nastroszy.
  15. Yonka1717

    Problem z mężem

    On nie wraca do starych nawyków, on niezmiennie jest taki sam i nie ma się co łudzić, że cokolwiek się zmieni. Z czasem tylko pozwala sobie na coraz więcej, tzn nie ukrywa się już za bardzo, bezustannie dręczy żonę opowieściami o problemach różnych bab, wyświadcza im przysługi olewając żonę, spotyka się na wieczorne pogawędki przy śmietniku pod nosem żony itd. Wszelkie hamulce mu puszczają, bo wie, że ona pokrzyczy, a i tak go nie zostawi. Problem w tym, że jego "koleżeńskie" kontakty nie będą podstawą do rozwodu, ona nie ma dowodów na zdradę, to on udowodni, że żona jest zazdrosna i go dręczy. Przecież każdy może mieć znajomych. Jakie ona argumenty przedstawi sądowi? ...że komuś samochód naprawił, czy pogadał przy śmietniku? W tej kwestii, ona faktycznie wyjdzie na zazdrośnicę. Będzie słowo, przeciw słowu. Jedyną szansą na zawalczenie o rozwód z orzekaniem winy, byłoby przedstawienie dowodów (nie jednego) na jego awanturnictwo, poniżanie żony i nadużywanie alkoholu. Musiałaby mieć twarde dowody. Tyle, że takie rozprawy ciągną się długo, a ona po za satysfakcją niczego nie osiągnęłaby. Mąż musiałby tylko zapłacić koszty rozprawy, bo przecież sąd nie przyzna jej alimentów na nią, za dobrze zarabia. ...ale to już było, żadne groźby tutaj nic nie pomogą, tylko oddalą w czasie rozstanie, które prędzej, czy później nastąpi. Wiadomo, że gdy ona złoży pozew, on dostanie sraczki ze strachu i na jakiś czas będzie święty, a potem wszystko wróci na dawne tory. Cały problem polega na tym, że jemu wcale nie chodzi o żonę i rodzinę, tylko wygodne życie, możliwość flirtowania i przyzwolenie żony na to. Nic się nie zmieni, a Martyna zmarnuje kolejne lata życia. Sugerowałam konsultacje u prawnika, bo żeby w ogóle myśleć o rozwodzie, należy udowodnić całkowity rozkład pożycia małżeńskiego. Trudno będzie to udowodnić, gdy mieszka się pod jednym dachem, śpi w jednym łóżku i wspólnie prowadzi gospodarstwo domowe. Gdyby Martyna działała racjonalnie, to przynamniej w 2 i 3 kwestii zaczęłaby działać, bo siłą go z domu nie wyrzuci, jeśli on nie będzie chciał się wyprowadzić, a raczej nie zechce.
  16. Yonka1717

    Problem z mężem

    Napisałam już wcześniej, że ta terapia była tylko po to, żeby zamydlić Ci oczy i utrzymać status quo, czyli wygodne życie. Płakał na pokaz, a przyrzekłby Ci cokolwiek, żebyś go tylko nie wyrzuciła z domu. Udowodnił to 2 dni temu, gdy wykrzyczał Ci, że ta terapia "nic Ci nie dała!". W jego przeświadczeniu, to Ty miałaś się zmienić i po prostu akceptować jego podwójne życie. Tak, teraz masz powtórkę i będziesz ją miała co jakiś czas, bo on nie ceni Ciebie i rodzinnego życia, tylko siebie w roli tego "atrakcyjnego dla innych pań". No przecież on nic nie może na to poradzić, że taki jest fajny i ma powodzenie ?. Dokładnie tak będzie, przynajmniej masz tego świadomość. Mało tego, masz ogromną "szansę" zostać porzucona, gdy w pewnym momencie pojawi się pani na tyle atrakcyjna i zamożna, że on postanowi zmienić swoje życie...i tyle będziesz go widziała. Do biednej nie pójdzie, jest zbyt wygodny, ale póki co, poflirtować, poromansowć, napompować sobie ego...czemu nie? Wydajesz się być bardzo odporna na upokorzenia z jego strony, bo przecież aktualna sytuacja nie jest pierwsza. Nie męczysz, po to jest forum. Oczywiście, to Twoje życie i to Ty tkwisz w tym piekiełku i fakt, każdy ma swoje tempo. Gorzej, gdy nad kolejnymi awanturami przechodzisz do porządku dziennego, po czym cieszysz się z chwili "normalności", do następnego razu, a tych następnych chyba sama nie potrafisz zliczyć. Najgorsze jest oszukiwanie samej siebie, czekanie na cud "bo może on wreszcie zrozumie i zmieni się", zakłamywanie rzeczywistości i strata upływającego czasu. No i oczywiście narażanie dziecka na życie w takim stresie.
  17. Yonka1717

    Problem z mężem

    Problem w tym, że Martyna nawet nie myśli o rozstaniu. Ona lubi taplać się w tym bagienku. Od kłótni, do kłótni, kilka dni focha z jej, albo z jego strony, potem jakiś czas "normalności" i życie toczy się dalej. A "normalność" wygląda tak, że Martyna pracuje, obsługuje rodzinę, jak sądzę ma większy udział w finansach, z czego ochoczo korzysta mąż, zdana jest tylko na własne siły, ewentualnie pomoc rodziny, a mąż co prawda pracuje, ale nie przemęcza się za bardzo, udziela się towarzysko olewając żonę, popija sobie codziennie i agresywnie atakuje żonę, gdy ta wyczai jego kolejną aktywność na rzecz "koleżanek". Martyna kieruje się zasadą "choćby pił, choćby bił, byleby był" ☹️. Wybacz Martyna, ale jesteś niereformowalna. Może nie masz w życiu innych atrakcji, dlatego to bicie piany z mężem, to dla Ciebie urozmaicenie, adrenalina. Cały czas kręcisz się w kółko i nic z tego nie wynika. Jak długo będziesz jeszcze powtarzała i dziwiła się - "stawiałam warunki, tłumaczyłam, a on dalej swoje". Kiedy dotrze do Ciebie, że ten facet się nie zmieni? Ka-wa słusznie zauważyła, że to on powinien mieć zagwozdkę, a nie Ty, to on powinien się martwić; co teraz będzie?...bo to on po raz kolejny przegiął. Tymczasem on nadal Cię tresuje swoim fochem i odnosi zwycięstwo, bo Ciebie to boli. Nie widać w Tobie "siły walki", no chyba, że nadal walczysz o małżeństwo, a nie o siebie. Zrobił sobie parówki - bohater, a o Was pomyślał? Skoro zrobienie sobie parówek jest taki wydarzeniem tzn, że cała obsługa jaśnie pana jest po Twojej stronie. Nawet tego nie potrafisz, czy nie chcesz zmienić. Jak to "tak nie jest"? Przecież sama pisałaś, że dokładnie tak było. Nie jest istotne, czy Ty go uważasz za frajera, on jest frajerem, który ma w d***e własną rodzinę, a Ty wychodzisz na frajerkę tolerując taki stan rzeczy. Czyli jakby pasujecie do siebie poziomem, chociaż macie inne priorytety. Przykre, ale prawdziwe. Martyna, miotasz się, ale do tej pory nie zrobiłaś niczego sensownego. Zastanów się, jakie życie fundujesz własnemu dziecku? Ono już jest świadkiem Waszych kłótni, będzie coraz więcej rozumieć, będzie patrzyło i słuchało, jak pijany tatuś wrzeszczy i poniża matkę. Módl się, żeby Twoje dziecko, gdy dorośnie nie potraktowało Cię podobnie, albo weszło w dorosłe życie z traumą, której Wam nie wybaczy.
  18. Yonka1717

    Problem z mężem

    Oczywiście, że zmieni front, gdy grunt zacznie mu się palić pod nogami, tak jak poprzednim razem. Tylko, że nic z tego nie wyniknie, zmiana będzie krótkotrwała i on szybko powróci do dawnych przyzwyczajeń. Ten typ się nie zmieni, bo jest pełen kompleksów. Do szczęścia potrzebna mu bezustanna adoracja i zachwyt w oczach innych kobiet. Żona natomiast zapewnia mu wygodne życie, tyle tylko, że jej status majątkowy gryzie go i złości, dlatego bezustannie niszczy jej poczucie własnej wartości. Jej słabość jest jego siłą. Jej siła byłaby jego słabością, gdyby tylko Martyna postępowała rozsądnie. Jednak we wspólnym życiu nie chodzi o to, żeby się wzajemnie niszczyć. Obawiam się, że w tym małżeństwie nigdy nie będzie zgody, równowagi, porozumienia i miłości, ponieważ obydwoje mają zupełnie inne oczekiwania, które nawzajem się wykluczają. Zapewniam Cię, że teraz robi dokładnie to samo. Sama widzisz, że nadal nic nie daje i to się nigdy nie zmieni. Zwróć uwagę na to, że w tamtej aferze zupełnie nie brał pod uwagę Twoich uczuć, tak, jak teraz. Świetnie bawił się z "koleżanką" kpiąc z Ciebie, a gdy się wydało, martwił się przede wszystkim o swój tyłek. Twój żal, ból i upokorzenie miał głęboko w tyle, bo ten facet nie kocha Cię i nie szanuje. Chciał na terapię, żeby nie stracić wygodnego życia, które mu zapewniasz, ponieważ naprawdę przestraszył się groźby rozwodu. Terapia miała być przede wszystkim dla niego, to on niczego nie zrozumiał, bo też nie z takim zamiarem tam poszedł. Terapia była po to, żeby zamydlić Ci oczy i nadal wieść wygodne życie korzystając z Twoich zasobów. Udało się, żona dała się nabrać, a on zyskał pewność, że i tak go nie zostawisz. ...i jeszcze to Wykorzystaj tę sytuację, panuj nad sobą, gryź się w język i olewaj go totalnie, "uprzejmie" i spokojnie. Próby rozmowy z jego strony skwituj krótko, że co miał Ci do powiedzenia, już powiedział (nie pierwszy raz zresztą). Przyjęłaś do wiadomości i czekasz na to, aż się wyprowadzi i złoży pozew, jak obiecywał. Nie pozwól wciągnąć się w dłuższą rozmowę, panuj nad sobą. Gdy zacznie zaprzeczać, tłumaczyć się alkoholem, czy zdenerwowaniem i prawdopodobnie przerzucać na Ciebie winę - nie reaguj. Daj sobie czas na ochłonięcie, zdystansowanie się do całej sytuacji i do niego. Niestety, wszystko to, co Ci powiedział jest prawdą, tyle dla niego znaczysz.
  19. Yonka1717

    Problem z mężem

    Martyna, to oczywiste, że oni umówili się przy tym śmietniku (fajna miejscówka ?), wysłał jej sygnał, a ona wyszła. Tak, jak oczywiste jest to, że on obrabia Ci tyłek i ona doskonale wie, że wkurza Cię ich zażyła znajomość. Pamiętaj jednak, że głównym winowajcą jest Twój mąż. Chociaż nie usprawiedliwiam jej, bo znając fakty powinna wycofać się. Osobiście obchodziłabym takiego znajomego szerokim łukiem, bo nie chciałabym być przyczyną małżeńskich konfliktów, obawiałabym się plotek i konfrontacji ze wściekłą żoną. Cóż, ludzie są różni. Nie rozumiem natomiast, dlaczego tak obawiasz się konfrontacji z nią? Gdyby doszło do sytuacji, że mąż na siłę będzie próbował Was zapoznać, to całkowicie ją ignorując powiedz mu, że nie jesteś zainteresowana, wystarczy, że on pełni rolę osiedlowego terapeuty, dla skrzywdzonych przez los pań. Absolutnie nie mów czegoś takiego, o czym pomyślałaś "nie mam czasu dla Caritasu". To nie jest śmieszne, bo bez względu na postawę tej baby, wyśmiewanie czyjegoś ubóstwa jest paskudne. Pamiętaj, fortuna kołem się toczy, dzisiaj masz kasę, jutro może być różnie, więc nie kuś losu. Martyna, uważam, że czas najwyższy, żebyś zweryfikowała swoje zachowanie wobec niego. Zachowujesz się nieracjonalnie. Gdy powinnaś go zgasić, Ty siedzisz jak mysz pod miotłą, a wykłócasz się, gdy nie ma sensu robić awantury. Wczoraj miałaś doskonałą okazję, żeby pociągnąć z niego przysłowiowego łacha, po tym, gdy widziałaś ich przy tym śmietniku ?. Mogłaś spytać, od kiedy stacja benzynowa znajduje się na śmietniku i czy może coś ciekawego wygrzebali? A gdy on piał hymny pochwalne na swoją cześć, mogłaś zasugerować, żeby może rozwiesił ogłoszenia na osiedlu "Atrakcyjny pozna chętną panią, najlepiej w okolicy śmietnika". Tymczasem Ty siedziałaś bezradna i po raz kolejny pozwoliłaś wylewać na siebie pomyje. Pozwalasz, żeby Cię zastraszał, bo trzymasz się uporczywie tego faceta. Popatrz, to on w tej sytuacji Ciebie straszy rozwodem, bo dobrze Ciebie zna. Gdybyś naprawdę chciała się rozwieść, to na ten moment nie masz żadnych dowodów i zdrady raczej mu nie udowodnisz. On zawsze może powiedzieć, że to tylko koleżanki, a rozmowa z koleżanką nie jest żadnym przestępstwem, że to Ty faktycznie jesteś chorobliwie zazdrosna. Na jego niekorzyść działają nie te znajomości, tylko sposób w jaki on Ciebie traktuje, jego agresja wobec Ciebie, dlatego zacznij go nagrywać, tylko dyskretnie. Do tego odnoszę wrażenie, że on dość często jest pod wpływem alkoholu, czy on pije codziennie? To zabrzmiało nie tyle, jak dowód wierności, tylko raczej jego sprytu. Smutne. Czy możesz napisać coś więcej n/t jego poprzedniej zdrady, jakie miałaś miałaś konkretne dowody? A w ogóle jak długo jesteście małżeństwem, czy on od początku był takim babiarzem? Martyna odważ się wreszcie i daj mu do zrozumienia, że masz dość i myślisz o rozwodzie i jak wszyscy Ci tu piszą zacznij go ignorować, nie sypiaj z nim i naprawdę przemyśl wizytę u prawnika, nawet przed terapeutą. Wytrąć go z tego przekonania, że to on rozdaje karty, a Ty bez względu na wszystko będziesz się go trzymać.
  20. Yonka1717

    Problem z mężem

    Jeszcze jedno, bardzo istotne. Nagrywaj go. Może wybiegam do przodu, ale żebyś w razie rozstania nie miała wrzoda na tyłku, a raczej w domu. Powinnaś mieć jakieś dowody na to co on wygaduje i jak Cię traktuje. Jesteś w o tyle dobrej sytuacji, że połowa domu jest tylko Twoja, a druga połowa jeszcze nie spłacona, więc raczej on będzie musiał się wynieść. Mam nadzieję, że masz jakieś dowody z tej jego poprzedniej zdrady. Czy on często pije, jesteś pewna, że teraz był trzeźwy, czy po %, bo nieźle bredził? Dobrze, że w ogóle nie odzywałaś się, bo to żadna dyskusja z głupcem. Alimenty przyznaje sąd i niech spróbuje nie płacić, a przy tak licznych znajomościach przytulisko zawsze znajdzie u chętnej, pokrzywdzonej pani. Straszy Cię jakbyś była głupia. Pisałaś, że nic nie wspomniałaś mu o tym spotkaniu z sąsiadką, więc skąd jego atak na Ciebie i ponowne oskarżanie o zazdrość? Co za palant, czyli wychodzi na spotkanie z sąsiadka i właściwie nie wie dlaczego? Martyna, o kogo walczysz? Wyłożył Ci kawę na ławę, na co jeszcze czekasz. Nie pozwól wpędzać się w poczucie winy, bądź od niego mądrzejsza, przecież ten Twój mąż, to kompletny buc. Zazdrość? Pisałam już wcześniej, że jest skutek i jest przyczyna. Powiedz mu przy najbliższej okazji, że on nie jest wart Twojej zazdrości i Twojego uczucia. Na tyle Cię obrażą, na ile sobie pozwolisz. Dlaczego czujesz się zmieszana z błotem, przecież to on daje plamę, nie Ty? Nie użalaj się nad sobą, bo to Ty masz w ręce wszystkie atuty; dom, dobra praca, wsparcie rodziny. Ty nie masz siedzieć jak mysz pod miotłą, tylko chodzić z podniesioną głową, olewać go totalnie i zacząć działać.
  21. Yonka1717

    Problem z mężem

    Po raz kolejny twierdzę, że człowiek po alkoholu powie to, czego nie powiedziałby na trzeźwo. Ile Ci jeszcze trzeba? Nie po raz pierwszy jak na dłoni wyłożył Ci, że nie ma zamiaru rezygnować z podwójnego życia. Jest przekonany, że dopóki nie przeleci jakiejś koleżanki, to jest niewinny. Walczysz z wiatrakami. Czyli niczego nie zrozumiał, nie żałuje, a cała terapia była dla świętego spokoju. Wkurzasz go, nie szanuje Cię, mało tego, przekracza wszelkie granice szantażując Cię skompromitowaniem, "nie będzie płacił alimentów". Cham. Dziwię się, ż w ogóle słuchałaś jego wywodów. Szkoda, że go nie nagrałaś. Następnym razem bądź sprytniejsza. Masz jeszcze jakieś wątpliwości, że ten facet Cię kocha? Masz teraz doskonałą okazję, żeby po 1. wyprosić go z sypialni (gdy będzie udawał zdziwionego, przypomnij mu, że wczoraj odkrył wszystkie karty i nie ma już o czym rozmawiać - i nie rozmawiaj), po 2. zacznij go naprawdę ignorować, o nic nie pytaj, nie proś, rozmawiaj tylko n/t dziecka, staraj się nie przebywać z nim w jednym pomieszczeniu, unikaj jego obecności, a przede wszystkim bądź spokojna i obojętna. Nie słuchaj tez jego wywodów. Utnij krótko, że co miał do powiedzenia, powiedział i nie masz zamiaru słuchać więcej jego bełkotu, po 3 idź do prawnika po poradę, naprawdę. Stać Cię. Spytaj o możliwość rozwodu w sytuacji, gdy ciągle mieszkacie razem, wspomnij o jego aktualnym zachowaniu i zdradzie emocjonalnej, dowiedz się o podział majątku i naprawdę za jakiś czas złóż pozew. Przecież jemu na Tobie kompletnie nie zależy. Nie uprawiaj z nim seksu, bo w tych okolicznościach, to tak, jakbyś napluła sobie w twarz. Zacznij działac.
  22. Yonka1717

    Problem z mężem

    Myślę, że nie rozumie, bo jest tak skoncentrowany na sobie i swoich potrzebach. Jeśli rozumie, tym gorzej dla niego, bo to oznacza, że ma totalnie w tyle Ciebie i Twój komfort psychiczny, poczucie bezpieczeństwa Waszej rodziny. Biorąc pod uwagę jego zaangażowanie, przejmowanie się jej problemami, pomocy jakiej jej udziela, przy jednoczesnym lekceważeniu Ciebie, agresji słownej, to tak - leci na nią. Tyle, że jak wielu facetów uważa, że dopóki jej jeszcze nie przeleciał, to się nie liczy. On rozwodzić się nie zamierza? Odważyłaś się i powiedziałaś mu, że nie tylko on podejmuje decyzje, a Ty dla odmiany myślisz o rozwodzie z przyczyn o których wielokrotnie wspominałaś (o ile wspominałaś)? Liczą się czyny, a nie słowa. Bosko ? ten to ma wysokie mniemanie o sobie. Śmiechem mogłabyś go zabić. "Normalny dom" to nie taki, gdzie żona stoi w kolejce, bo przed nią jest cała zgraja potrzebujących wsparcia, pokrzywdzonych przez los babiszonów. Normalne małżeństwo składa się z męża i żony, a nie jakiś trójkątów emocjonalnych, czworokątów, czy innych wielokątów. Jeśli Twój mąż ma takie "wielkie serce", to niech zapisze się na wolontariat do jakiegoś hospicjum, albo domu spokojnej starości. Tam znajdzie bardziej potrzebujących. Koniecznie i nie zwlekaj. Nie musisz mu nawet o tym mówić.
  23. Nie no, są przypadki, gdzie nawet byli małżonkowie się przyjaźnią. Niezbyt często się to zdarza, ale zdarza się.
  24. Yonka1717

    Problem z mężem

    Męża nie zmieni, bo on sam tego nie chce, ale siebie może jak najbardziej. Każdy ma swój czas do podjęcia decyzji. Gorzej, gdy zmarnuje się całe życie czekając na zmiany. Z pewnością indywidualna terapia pomogłaby Martynie we wzmocnieniu siebie, odnalezieniu własnej wartości i pozbycia się lęku o utratę męża i strachu przed nim samym. Zresztą życie z babiarzem, to jak życie na beczce prochu. Jest bardzo prawdopodobne, że jeśli nie ona jego, to kiedyś on ją zostawi dla jakiejś "tylko koleżanki". Niestety, tak się właśnie zaczyna; rozmowy, zwierzenia, zacieśnianie relacji, coraz większa bliskość, zachwyt nad tą drugą przy jednoczesnym deprecjonowaniu żony. Oni już to przerabiali. Jeśli poszli na terapię, tzn, że mąż Martyny musiał przekroczyć granice zwykłej znajomości. Teraz też to robi. Sam fakt, że kasuje ich korespondencję świadczy, że ma nieczyste sumienie. Jak ktoś nie ma czego ukrywać, to nie ukrywa. Ktoś nieuczciwy zachowuje się właśnie tak, jak mąż Martyny. Przecież nie ukrywa korespondencji z "koleżanką", ze względu na jej osobiste wynurzenia, bo o jej problemach systematycznie informuje żonę (choć ona tego nie chce), więc jakie treści ukrywa? Zgadza się, Martynie potrzebny jest czas i wsparcie, żeby wreszcie przestała się oszukiwać i zrzuciła różowe okulary. Martyna, co właściwie trzyma Cię przy tym człowieku?
  25. Yonka1717

    Problem z mężem

    Z pewnością, bo to ona w tym tkwi. Jednak nie uważam, że Martyna nie jest w stanie wprowadzić tej metody. To tylko kwestia mobilizacji, a przede wszystkim chęci. Oczywiście nie jest łatwo wprowadzić wszystkie kroki na raz. Z niektórych wręcz można zrezygnować np "nie szukaj wsparcia". Chyba, że chodzi o samego męża, z tym się zgodzę, ale wsparcie bliskich jest bardzo ważne. Sam fakt, że Martyna przyszła tutaj z problemem, oznacza, że jest już tak zmęczona tą sytuację, że zaczyna mieć dosyć. Każdemu potrzebny jest czas, żeby przystąpić do działania. Ważne, żeby nie zmarnować sobie większości życia na brak decyzji, wieczne rozterki i cierpienie, na pogrążanie się w nieszczęściu, a co najważniejsze, na czekanie na cud przemiany.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...