Skocz do zawartości
Forum

kikunia55

Użytkownik
  • Postów

    72
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez kikunia55

  1. A może praca jest dla Ciebie, tylko zacząłeś istotną dla siebie pracę w trudnym okresie. Z jednej strony stres pisania dyplomu pracy magisterskiej i możliwe przemęczenie. Z drugiej stres, że może jesteś wg rankingów w dobrej firmie, ale pracy dużo, ogarnąc wszystko nowicjuszowi jest trudno. Ktoś coś wytłumaczy, Ty nie złapiesz i to Cie dołuje i paraliżuje i znow będąc spiętym następnej kwestii nie lapiesz i już budujesz w sobie obraz- ja się do tego nie nadaję. Weż może niezbyt popularnie, ale uznaj, że jesteś upartym osłem, który wlaśnie sobie wytłumaczyl, że niezależnie od swoich postępów, on dobrowolnie nie da się z tej pracy wywalić. Trudno, jedni bywają lotni, Ty jesteś może ciężki, ale jak już załapiesz ,to będziesz szedl nauczoną, utartą drogą jak pracowity bawól. Czyli niezależnie czy łatwo, czy trudno, czy z rumieńcem wstydu, że po pierwszym razie nie załapaleś, ale uparcie dązysz do celu wykonywania w miarę poprawnie swojej należnej pracy. Jak nie zawsze pojmujesz, to jednak po pracy przychodząc trzeba do przepisów księgowych sięgać, aby starać się zapamietać w jakich przypadkach co księgujemy, jakie możemy stosować odliczenia, amortyzacje. Jakie są terminy rozliczeń czy do ZUSu czy do Urzędu Skarbowego. Jak bedziesz w temacie i w pracy i bedziesz uzupelnial wiedze po pracy, to bardziej sie otrzaskasz i z terminami i z językiem i szybciej nową tłumaczona kwestię załapiesz. Nie dawaj sie tak łatwo. Siedzisz tam dopiero 3 miesiące. Jak posiedzisz pól roku lub dłużej to może ustalisz sam ze sobą, czy Ci to na pewno nie leży, czy można do tego przywyknąć. Ponadto trzeba przez ten etap przejść, mieć w CV, że ileś tam na takim stanowisku przepracowałeś. Skończysz magisterkę, rozejrzysz się co jeszcze pokrewnego po Twoich studiach można robić, jakie może kursy ukończyć, ale nie zarzucaj tej pracy tylko, to rób z czasem w weekendy- może będą wtedy dla Ciebie nowe, bardziej Ciebie interesujące Cię horyzonty.
  2. Intrygując, trzeba wiedzieć jak i z kim. Rozumiem, że zorientowałaś się, że dziewczyna nie jest w porządku i wzięła górę lojalność rodzinna. Zanim przedstawilaś mu jakieś druzgoczące dowody, trzeba było go z lekka przygotować. Po pierwsze poprosić o dyskrecję- tzn, że nie będzie ujawniał skąd czerpie swoją wiedzę. Po drugie lojalnie uprzedzić, że może trochę zaboleć, ale prosisz aby przyjął to ze zrozumieniem na klatę i niech da sobie parę dni na przemyślenie jak mądrze zareagować aby na przyszlość nie dać się wpuścić w maliny. Bylaby może jakas nadzieja, że uporządkuje lub zerwie relację ze swoją dziewczyną, ale niekoniecznie Cię wkopie. Przeprosiny dla bylej dziewczyny o ile nie obmawialaś jej, nie podawałaś wyssanych z palca faktów, było jednak błędem wg mnie. Trzeba i wobec niej i wobec nagabujących Cię jej koleżanek prowadzić twardą politykę- sorry, lojalnośc rodzinna jest u nas ważna, trzeba było w mojej obecności nie prowadzić rozmów ,z których wynikałoby, że dziewczyna jest nielojalna wobec swojego chlopaka a mojego kuzyna. Rozumiesz też, że każda z nich zrobilaby tak samo wobec spraw tyczących ich kochanego kuzyna. Na przyszłość wtrącanie sie w sprawy pary jest bardzo sliskie, bo mogłoby być,że kuzyn jednak jest bardzo w dziewczynie zakochany i nawet najtwardsze dowody jej nielojalności powodowałyby tylko jego niechęc do Ciebie, bo milośc bywa slepa. Zwierzyłby sie z Twoich ostrzeżeń swojej dziewczynie i mialabyś i ją i jego przeciwko sobie. Nieraz w takiej sytuacji próbuje sie delikatnie i lekko podac niesympatyczne fakty, jak opór uprzedzanego do faktów jest duży, to sie po prostu odpuszcza, ponieważ uklady między kochankami mogą być zadziwiające i bardzo silne, zaslepienie jest duże i okazuje się, że nikt nie chce aby na siłę mu klapki z oczu sciagano. On żyje w uczuciu błogiej szczęsliwości i chce aby to trwało jak najdłużej.Samo życie.
  3. Hmm..zacznij panować nad soba, bo jest nadzieja,że piekny związek sam sobie slicznie zniszczysz. Jak dziewczyna ma 28 lat, to sam mówisz, że mogła mieć wcześniej partnerów i jak ona mówi, to miała mieć prawo poznając ich, zaczynając z nimi znajomośc ,myśleć,że to będzie ten jeden jedyny. Twoje uwagi,że na Erasmusie Hiszpan miałby nie być tym jedynym, tylko sugestia,że tak postępują lekkie dziewczyny, jest obrażliwa. Dlaczego inteligentna, ładna dziewczyna , nie ma wierzyć,że ona i jej intelekt może podobać się takiemu obcemu chłopakowi na całe życie . Polki są postrzegane na świecie, że sa łatwe i na kazdy lep lecą? Chyba nie tylko. W dawnych czasach jeszcze w liceum moja koleżanka w rejsie dalekomorskim zakochała się w Hiszpanie, Hiszpanii i sie zaręczyla z owym Hiszpanem. Zaręczyny jakos się rozwiały, ona jeszcze jako narzeczona skończyla w Polsce medycynę , narzeczeństwo sie rozwialo a ona i tak znalazla sobie innego hiszpańskiego męza i tam sobie szczęsliwie od wielu lat mieszka. A w dawnych czasach nie mieliśmy tak otwartych granic. Róznie to z tymi mieszanymi związkami bywa i Twoja dziewczyna mogła mieć nadzieję na związek życia w tym momencie. Jak nie opanujesz zazdrości o jej byłych, to ją do siebie zniechęcisz. Próbując o nich z nią rozmawiac, przywołujesz ich duchy do Waszego związku. Samo prowokowanie takich rozmów może przynosić jakieś porównania Ciebie i innych. Jak nie prowokujesz porównań jakimiś rozmowami, to ona ma co najwyżej wspomnienia a nie musi mieć porównań. Inni wcześniejsi Cie denerwuja samym faktem,że byli. Jesli jest z Tobą to znaczy, że Ty masz nad nimi przewagę w wielu sprawach musisz być dla niej bardziej interesujący, stanowczy , rzetelny, godzien zaufania, bardziej....tylko ona wie czym ich przewyższasz. Jak ma w sobie ,wewnatrz, krytykować partnera, to nie musi wspominac bylych, wystarczy,że spotka sie z koleżanką i zobaczy jak np. szarmancki jest jej partner i jak tego w Tobie jej brakuje, to może godzinami mysleć w sobie, w środku, dlaczego Ty taki nie jesteś. Wiesz, że to głupie. Tak mysląc ciagle możemy się dołować i być ciągle zazdrośni o wszystkich: bylych, sąsiadów, kolegow z pracy, przyjaciół z dzieciństwa... Jeśli myslisz, że bedziesz szedł z nia przez życie, to uwierz i w siebie i w nią. Uwierz,że uczucie między Wami jest i bedzie tak silne iż mimo, że wokól jest dużo interesujących ludzi ,to my i tak jesteśmy dla siebie najwazniejsi. Milość, chemia, przywiązanie,lojalnośc, przyjażn trzymaja nas ze sobą. Choć mówi się ,że zazdrośc jest solą miłości to potrawy zbyt slone są najczęsciej niezjadliwe. Jesli na przyjęciu zobaczysz,że jakis koleś za bardzo sie do niej umizguje, to sprytnie ją z tego kólka znajomych zgarniesz i ona sie tylko uśmiechnie, bo zrozumie,że to Cie troszkę wkurzylo, choć ona prowadzila tylko poprawna rozmowę. Ona zrozumie,że byłeś na chwilę zazdrosny i to ja rozczuli. Jak zrobisz jej po wyjściu aferę,że chyba dla kolegi byla zbyt miła,że go chyba swoim uśmiechem prowokowała, a właściwie to dlaczego ubrala na dzisiejsze spotkanie tą wydekoltowaną kiecke, to już nie bedzie zazdrośc co jest przyprawą milości, tylko zazdrośc w zwiazku z którego trzeba uciekać. Dlatego nie hoduj w sobie zazdrości, bo nie jest to raczej budujące uczucie. Nie wracaj do jej byłych, bo sam tymi tekstami bedziesz kopał grób dla swojego związku. Gdybyś widział,że utrzymuje jakieś kontakty, które bardzo Cie bola, to zapytaj tylko, czy w odwrotnej sytuacji czułaby sie komfortowo- powinna zrozumieć o co Ci chodzi.
  4. A z tym Noblem to nie było tak, że chłop inżynier, chemik ,przemysłowiec wynalazł dynamit, który mu najbardziej był potrzebny do wysadzania skal przy odwiertach? Niemniej ,jego wynalazek w czasie wojny zmiótł trochę istnień na tym świecie i gryzly go wyrzuty sumienia, że jego wynalazek jest przydatny w pokoju ,ale niestety jakby bardziej w wojnę i ustanowił Pokojową Nagrodę Nobla? Poczytaj sobie kolegow, ktorzy przed Tobą na forum też się wypowiadali- może tam trafi Ci się jakaś poszukiwana przez Ciebie prawda objawiona. https://forum.abczdrowie.pl/forum-psychologia/1700605,samotny-30-latek,3#post-1703861
  5. Hm.., nie wiem czy jeszcze można coś odkrywczego napisać, po silnej, zdecydowanej motywacjii rafika. Na opowieści o poprzednich związkach zawsze odpowiadaj z ogromnym uśmiechem i ognikami żartu w oczach- właśnie mam szanse z Tobą tworzyć pierwszy. Na ponowione pytanie nie zmieniaj odpowiedzi, tylko dalej żartobliwie ją o tym zapewniaj. Dziewczyna pomyśli, że jesteś b. tajemniczy, bo nie lubisz do końca się odsłaniać. Jednocześnie pomyśli, że jesteś elegancki, bo nie opowiadasz o swoich byłych. Nie ma nic gorszego niż facet, który powie, tak byłem z kimś w żwiązku i na lekko zadane pytanie, czemu się nie powiodlo od razu oddtworzy pełen asortyment cech swojej byłej, dla których na pewno nie mogło się powieść, bo ona była taka i owaka....Od razu dziewczyna widzi się w roli tej byłej. Pospotykamy się trochę, nie ułoży się nam a on będzie latał po świecie i Bóg wie co ,o mnie opowiadał. Czyli ciągle mówisz żartobliwie, że wlaśnie macie szanse stworzyć Twój pierwszy związek i jesteś postrzegany jako ktoś z poczuciem humoru, trochę tajemniczy i elegancki wobec byłych. Sam jeszcze się cieszysz w duchu, że nie oklamujesz. Same plusy sytuacji. Niemniej jak się już trochę pospotykacie i ona znów będzie dociekliwa, to poważnym tonem odpowiedz- nie, nie mam ani nie miałem żadnej żony, ani nie mam żadnego dziecka i znów żartem, przecież mówię, że tworzę z Tobą swój pierwszy związek. W którymś momencie jeśli ją Twoja przeszłośc dręczy, to trzeba chociażby jak powyżej na poważnie odpowiedzieć, że spokojnie, ona może w Ciebie inwestować swoje uczucia i nadzieje, bo żadna straszna przeszłośc Ci nie ciąży. A Ty nie musisz się odsłaniać jak Ci do tej pory szło z dziewczynami. Co ja mam z nią robić po tej pierwszej randce? Rozumiem, że do tej pory te pierwsze randki to była wymiana info- tu się uczę, pracuję, takie szkoły pokończyłem/łam, pochodzę w licznej lub nielicznej rodziny, próbowałam/łem znaleść się w męsko-damskim świecie i miałam/ łem parę dłuższych lub krótszych związkow. No tak po takiej wymianie "danych technicznych" już nie ma po co się spotykać, bo cóż nowego można dziewczynie o sobie powiedzieć lub nawet od niej uslyszeć. A jak na studiach spotykałeś się z kolegami, to była ważna radość ze wspólnego przebywania, wymiana poglądów zarówno na trudność ostatniego kolokwium, jak na sytuację polityczną w kraju i ładną dziewczynę, co usiadła przy sąsiednim stoliku. Spędzało się wspólnie czas i mówilo o wszystkim i o niczym. I było miło. Dziewczyna i spotkania z nią , to jest coś podobnego, tylko z czasem podszyte nutką erotyzmu. Czasem jak facetom ten erotyzm za bardzo rzuci się w oczy to jakby zapominają poznać i ocenić jakim człowiekiem jest wogóle ta dziewczyna i też może być kłopot. Dlaczego po pierwszej randce nie chciałeś się dalej spotykać? O koledze jako człowieku po pierwszym spotkaniu z nim też byś nic wielkiego nie wiedział. O dziewczynie dowiadujesz się z czasem, przebywając z nią. Ona też uczy się Ciebie przebywając z Tobą.Dziewczyna to taki sam czlowiek jak kumpel. Najpierw jej nie znasz wogóle, potem już coś o niej wiesz troszeczkę, potem już ją znasz nieżle. Coś w niej lubisz, coś wydaje Ci się ,że Cię w niej denerwuje i po czasie się do tego przyzwyczajasz lub nie (wtedy trochę słabiej rokuje), znasz jej reakcje na jakieś sprawy. Jest kobietą i jej poglądy czasem są zaskakujące spójne z Twoimi a czasem zaskakująco inne, ale z ciekawości dowiadujesz sie dlaczego tak myśli i próbujesz sie wpasowac w jej p-t widzenia. Rzeklabym, że pierwsze lata poznawania się są milowymi krokami, bo człowiek stopniowo odsłania sie przed drugim człowiekiem i inność drugiej strony czasem zachwyca ,czasem poraża, czasem pociąga- są to dośc silne emocje. Tylko zeby takie się zaczęly to trzeba chcieć kogoś poznać i dać sie komuś poznać Formy poznawania oczywiście różne.Jakie Ci przyjdą do głowy. Coś trzeba wspólnie robić- z kumplem też szło sie na rower, na rajd, na ryby, na dyskotekę. W kwestii potomstwa- koleżanki z pracy rozczulaja się nad cudzymi dziećmi a Ty nie. No cóż jak jeszcze nie mamy własnego potomstwa, to kobiety częsciej maja jakieś poglądy na temat dzieci i nimi jakoś bardziej sie interesują niż chłopcy- tak bywa najczęsciej . Bywa ,że o małych dzieciach coś wiedzą chłopcy z licznych rodzin- rodzeństwu rodzi sie potomstwo, sa ze soba blisko, czasem mieszkaja pod wspolnym dachem, to dziecko brata lub siosty, to prawie jak moje i moge się tych cieplych uczuć, tego zdziwienia cudem natury jakim jest dziecko uczyć na dziecku rodzeństwa- tacy najczęściej coś wiedzą, czy lubią małe dzieci, czy nie- u reszty raczej trudno naprawdę stwierdzić stosunek do małych dzieci- zazwyczaj jest obojętny. Czy powinno sie miec dzieci. Przymusu nie ma. Zycie to emocje, uczucia. Jak jesteśmy maluchami to rodzice zapewniaja nam świat emocji. Potem rośniemy i mamy emocje "zawodowe" i "osobiste". Zawodowe, to te zwiazane ze szkola, potem pracą ( sam piszesz,że jak w pracy fajnie to i zadowolenie z tej części życia fajne). Osobiste, to te związane z przyjażniami, ukladami damsko męskimi i emocje związane najpierw z własnymi dziećmi a potem związane z własnymi wnukami. Emocji damsko męskich chyba Ci brak, bo masz w tym wzgledzie dużo rozważań.Po to powinienes dążyć do wypełnienia tej luki abyś mial równowagę emocjonalną, bo "zawodowe"emocje Ci ich nie zastąpią. Jak już będziesz w fajnym związku to może i w przenośni i w rzeczywistości urodzą też emocje związane z następnym pokoleniem. Myśle,że jak się starzejemy, to niektórym blakną emocje damsko- męskie, niektórym partner umiera i nie tak prosto z wiekiem wpasować sie w kogoś innego a jesli mamy potomstwo, to do końca zycia towarzyszą nam emocje związane z dziećmi lub wnukami. Zważywszy, że z czasem idziemy na emeryture i emocje zawodowe odpadają a zostają emocje osobiste czyli z kobietą, z dziećmi, z wnukami- co kto ma. Przyjaciele, trochę w życiu dorosłym odpadają(ale oczywiście nie zawsze),bo zazwyczaj się rozjezdzaja, bo czas im lub nam, lub i im i nam, pochlania życie zawodowe i nowo założone życie rodzinne. Czyli jakby po to wiążemy się w pary, żeby zawsze życie miało barwy, żeby chciało sie chcieć, żeby mialo sie komu kibicować, o kogo się martwić, żeby sie kogoś kochało z nadzieją, że i nas kochają.
  6. Pracę musisz trochę dopasować do siebie. Jeśli w tej pracy musisz być 10 godz i nic się nie da zrobić, to może po cichu zacznij się rozglądać za inną, którą bardziej da się połączyć z zaoczną nauką?
  7. kikunia55

    wróć aniołku

    Bardzo Ci wspólczuję z powodu utraty dziecka. Jest to traumatyczne przeżycie, które mimo upływu czasu rzutuje na psychikę kobiety zawsze. Moja nieżyjąca mamusia byla w swojej pierwszej ciązy i w 9 mies. odprowadzała kogoś na dworzec i potem wsiadala do trojlebusu. Byl wysoki stopień i poczula gwaltowny ból. Zgłosila się do lekarza, wtedy nie było żadnych USG, wzięli ją do szpitala i tam czekali, chyba na samoistny poród martwego dziecka, bo ono w tym dużym zamachu nogą aby pokonać wysoki stopień ,jakoś tak się ułożylo, że udusiło się pępowiną. Biedna leżała tak parę dni, pewnie na oddziale podobnym do dzisiejszej "patologii ciąży" i mówila, że inne pacjentki z tej i innych sal chodzily wokól niej i mówiły szeptem "o, to ta, co się ma sobie martwe dziecko", "o ,patrzcie, teraz się modli", "o, patrzcie a teraz placze". Strata swojego dziecka i te przeżycia szpitalne bardzo żle na nią wpłynęly. Niemniej po roku i trzech miesiącach ja przyszłam na świat. Pierwsze dziecko nigdy nie przestało być dla niej ważne, zawsze calą rodziną chodziliśmy i do dziś chodzimy na cmentarz do grobku, gdzie leży nieznana mi siostra i nieznana mi kuzynka ( bo siostra mamy, ktora już miała 5-ke dzieci ostatnie tez urodziła chyba żywe - ma imię to dziecko, ąle dzień urodzin i śmierci się pokrywają). Piszę, że takie przeżycie rzutuje bardzo na całe życie kobiety, bo mama moja jakoś nie umiała cieszyć się z mojej pierwszej ciązy. Teraz rozumiem, że panicznie się bala, że może i z moim dzieckiem coś się stać i przeżyję tragedię. Moj tata od początku był entuzjastą mojego brzucha i siedzącej wewnątrz córeczki. Moja mama zachowywala daleko idącą powsciągliwość. Nawet jej siostra, ktora mnie bardzo lubila ucieszyła się na tak radosną wieść, a ona zawsze tylko miała jakieś uwagi. Tyle, że wcześniej nie opowiadała mi o swoich przeżyciach, tylko wiedzialam, że straciła swoje pierwsze dziecko- na wspomnienia jej się wzięło jak już byłam mocno dorosłą kobietą. Jak rozwiązanie nastąpilo szczesliwie i kiedyś zaszłam w następną ciążę, to chyba uwierzyla,że nie wszystkim jest tak zły los pisany i z drugiej mojej ciązy jakby bardziej umiala czerpać radość. Ja życzę Tobie, abyś umiała to swoje dzieciątko pochować, bo jest ono Twoim najukochańszym dzieckiem, człowieczkiem i należy mu się, jak każdemu innemu na tej ziemi godny pochówek. Zawsze jak ktoś umrze, czy duży, czy mały, dorosły, czy dziecko, to my, którzyśmy jeszcze tu , na tej ziemi zostali, nie możemy juz nic innego dla niego zrobić. Jeśli jesteś osobą wierzącą, to modl się serdecznie za swojego Aniołka. Jedyne co można zrobić dla swojego kochanego zmarłego, to można i należy go godnie pochować. Wiem, że teraz za wcześnie na takie slowa. Ale jesteście jeszcze młodą parą i na świat przyjdą może jeszcze inne dzieci. Kochasz bardzo to dziecko, ale jak każda mama, pokochasz następne, które po nim przyjdą. Serce rodziców jest bardzo pojemne i choć teraz w żalu wydaje Ci się, że już nikogo innego byś nie mogła pokochać, to opłacz i godnie pożegnaj na tej ziemi to dziecko i noś jego wspomnienie głęboko w swoim sercu do końca swoich dni,.Jeśli umiesz, to módl się zawsze za niego i daj sobie szansę wrócić do świata żywych. Pewnie i Twój mąz bardzo boleje nad utratą potomka a musi chodzić jakby nigdy nic do pracy. Dla siebie i dobra swojej rodziny, wykonaj trud pochówku tego dzieciątka i modląc się za to dziecko, które odeszlo powolutku wracaj do żywych. Serdecznie Ci tego życzę i skladam Ci kondolencje.
  8. Albo mylisz skutki z przyczyną, albo jeszcze coś gorszego dzieje się w Twojej głowie. Jak ktoś dowiaduje się,że ma np. cukrzycę i zanim przywyknie do choroby, do ograniczeń z nią związanych ,to też bywa ,że się buntuje i ciągle myśli dlaczego mnie to spotkało, dlaczego inni nie musza biegać ciągle z glukometrem, ze strzykawkami. Jak już minie szok nieprawiedliwości to rozglądają się wokól, stwierdzają, że nie są samotnymi wilkami w spoleczeństwie, bo niestety takich jak oni tez jest iluś wokól, choć wcześniej tego nie dostrzegali. Patrzą,że tamci mimo ograniczeń ich choroby maja pogodny stosunek do życia i choć trudniej im na co dzień to jednak umieją i życ i obsprawiać swoja chorobę i jeszcze się wydaje ,że są szczęsliwi w życiu. Ja myslę,że Ty nie spodziewalaś się tego,że możesz mieć trudności z zajściem w ciąże i jesteś teraz na etapie negowania tego faktu, przeżywania glębi nieszczęścia, że inni nawet się nie obejrza a tu ciąża. Ba, jeszcze tej ciąży nie chcą a tu czasem problem, bo ciąza i do ślubu trzeba szybko, nawet może jeszcze wbrew ich chęciom. Ty jesteś na etapie, dlaczego mnie to spotkało, buntu. Tyle ,że w ramach tego buntu szukasz wokól winnego i sukces-upolowalaś go. Winny temu jest Twój mąż. Mieliście dlugie narzeczeństwo, takie,że czasem Ci ono uwierało, ale nie uwieralo na tyle,żeby je zrywać. I teraz już wiesz czemu spotykaja Cię wszystkie nieszczęścia tego świata, mąż już jako narzeczony nie poważal Cię zbyt mocno. Albo jeszcze masz jakąś przytomność swojego umysłu i umiesz rozróznić przyczyny od skutkow. Czyli teraz masz problem zdrowotny, trudność zajścia w ciąże i go wytrwale i długotrwale leczysz i rozumiesz, że wszystkie smutne i czarne mysli jakie Ci po głowie chodza ,dotyczące przeszlości, terazniejszości i przyszlości to efekt uboczny Twojej niezgody na to, czemu mnie akurat taka sprawa zdrowotna spotkala a może i przyjmowania hormonów. Albo masz taką umiejętność rozróznienia przyczyny od skutków albo ja to czarno widzę- cale Twoje malżeństwo legnie w gruzach. Jak bylaś młodsza i nie pasowało Ci to długie narzeczeństwo, ale w malej miejscowości nie chcialaś na sobie nosić piętna tej, co to jakis przystojniak z drugiej m-scowości rzucil ( bo wiesz,że to Ty moglas powiedzieć nie takiemu narzeczeństwu, ale ludzie gadaliby jak chcieli). Wtedy tak bałaś się życia i opinii, że nie umialas narzeczonemu powiedzieć nie-albo się pobieramy niedlugo, albo spadaj, bo mnie się tak nie podoba. Teraz życie Cię trenuje poprzez pewne niedoskonalości Twojego zdrowia, to zamiast z godnością przyjąć to na klatę, cofasz się w rozwoju biadoląc do tyłu, oj jaki ten moj wtedy narzeczony byl nie w porządku wobec mnie. Co Ci da takie biadolenie? Rozpad Twojego malżeństwa. Może to jest Twoj cel. Może czujesz przez skórę, że otoczenie przyklaśnie jak męzczyzna zostawi kobietę, ktora nie może mu dac dziecka i próbujesz to uprzedzić i znaleść dziury w zachowaniu męża, aby na wypadek jakby wasze malżeństwo mialo się rozpaśc, abyś miala o czym opowiadać, czemu to ono się nie utrzymalo, bo już teraz gadasz jak nawiedzona, ze narzeczony nie był doskonaly, bo byl zbyt dlugoletnim narzeczonym. Jesteś dorosla (26 lat) i czas wziąć za siebie i swoje życie odpowiedzialność. Teraz jesteś galaretka myślowa. Idziesz do lekarza i go informujesz,że pragniesz leczyć swoją bezplodnośc, ale hormony, które Ci daje mają taki skutek uboczny,że nie umiesz sobie dawac rady z rzeczywistością. Może da podobne dla zdrowia w skutkach hormony, ale fizycznie troszkę inne i te nie bedą mialy takiego niesympatycznego dzialania na Twoją psychikę. Ponadto nie wiemy jakiego rodzaju niedyspozycja to jest i czy może z czasem można będzie zastosować coś czego aktualne rządy nie popierają, czyli obejrzeć się gdzie najbliżej za granicą takie leczenie jest możliwe. Należy tez w myślach przyjąć wariant najgorszy, czyli leczę się ileś lat i co zrobimy, jeżeli to bedzie bezskuteczne. Czy my jesteśmy takimi partnerami, którzy umieliby stworzyć dom adopcyjny innemu, obcemu dziecku, biednemu, bo jego rodzice z jakis przyczyn go odrzucili. Zauważ, że ja w tych rozważaniach nie mówię o p r z e s z ł o ś c i tylko o p r z y s z l o ś c i. Jesli nie zastosujesz techniki - tylko liczy się terażniejszość i przyszlość, to nigdy nie ruszysz do przodu. Z żadną sprawą, nawet taką jak rodzicielstwo. Sorry ,masz obowiązek wobec siebie i wobec męża myśleć w przód. Inaczej po co brać sobie partnera na cale dlugie życie, który się cofa. Ja rozumiem,że strach przed odrzuceniem może z jego strony tak Cię cofa w Twoim mysleniu. Niemniej tez strach trzeba pokonać. Trzeba wierzyć,że może i jego niemiło zaskoczyła informacja,że teraz i natychmiast nie zostaniecie rodzicami, ale on kocha Cię na tyle mocno,że przetwa ten czas leczenia Ciebie.Nawet jak nie byłoby sukcesów, to i tak bedzie widzial rożne barwy Waszego malżeństwa, bo Cię po prostu kocha. A czas przyniesie mu decyzję, podjęta wspólnie z Tobą, że można być rodzicami dla zupelnie obcego dziecka. I takie różne trudne decyzje. o których najpierw myśli się ze smutkiem, potem z lekką obawą a potem wielką nadzieją,że i obce dziecko niesie radośc rodzicielstwa, bo jak się już je pokocha to nie jest obce ,tylko Nasze. To jest Twoja i Wasza przyszłość- myśleć z uporem i nadzieją o przyszlości. Porzuć dziewczyno przeszlośc, bo w tyl jej nie zmienisz. Za chwilę terażniejszośc będzie przeszlością a Ty nie reagujesz na nią teraz mając glupie mysli o przeszlości i znów za parę lat z nienawiscią będzie myslała o tej nowej przeszłości, bo Ty moglaś coś zrobić i on mógl jakoś inaczej reagować.Takie zapętlenie myslowe, bez racjonalnego działania. Zmienisz Wasze młode życie w koszmar. Czyli albo nie bedzie małżeństwa, albo bedzie ono do luftu i kazde z Was będzie sie glowiło a po co ja się z nim, z nią związałem. Twoje nastawienie do świata i do swojego malżeństwa masz obowiązek zmienić. Myslami można sterować. Nie trzeba się karmić glupimi o przeszłości ,tylko ruszać glową jak reagować na życie teraz i w przyszłości. Powodzenia.
  9. Jak rozumiem masz bóle brzucha i bulgotanie. Czy Ci sie poprawia,czy nie, bedziesz wiedziała, bo albo nasilenie bóli się zmniejszy, albo ich częstotliwośc albo jedno i drugie. Pani Treben pisze w tej ksiązce w wielu m-cach,że jest dobry tatarak na cały przewód pokarmowy. Wspomina o swojej matce, gdzie doktory stwierdziły raka jelit i tatarak mamę uleczyl. Ja osobiście miewam podraznienia jelit i od czasów bardzo przykrego dla mnie badania kolonoskopii, które jeszcze długo w moim rozdraznionym brzuchu odczuwalam ( teraz to podobno nawet jakoś i w uspieniu mogą zrobić) "obraziłam się" na doktorów, bo jakoś nie umieli mi pomóc a zanalazlam ten tatarak, zastosowalam raz ze skutkiem pozytywnym, to jak po paru latach się ponowiło, to już nie odwiedzałam doktorów tylko znów skorzystalam z przepisu. Ja miałam "tylko" nierówną pracę jelit- w sensie zatwardzenia, rozwolnienia,pojawiającą się krew na kale, silne skórcze brzucha unieruchamiajace mnie w najdziwniejszej pozycji np. na ulicy ( dopóki masy kalowe lub gazy jakoś się nie przemiescily), dziwne uczucie po defekacji. Czyli na początku jakby ulga, że zrobilam kupę, potem lekki dyskomfort a potem to już ból. Osobiście nie lubię smaku tego tataraku i zawsze pilam go tylko tak długo jak bolaly mnie jelita, potem jakoś dziwnie o obowiązku przygotowania go sobie, zapominałam. Wypróżnien sobie nim nie uregulowalam, bo albo on ku temu nie sluży albo ja bywalam zbyt niecierpliwą pacjentką. Natomiast bardziej regularnie się wyprózniam od momentu jak przez 2 lata codziennie zamiast śniadania pilam maślankę z 1 łyżką siemienia lnianego i garścią jakiś owoców-malin, jagód, gruszki, banana, kaki ( taki koktajl). Widocznie wyrównałam sobie coś we florze, bo od paru lat jest wzglednie normalnie, bo chadzam tam gdzie król piechotą też chadzał, codziennie lub co najwyżej co drugi dzień. Jak już jednego dnia ominę toaletę, to szybko nastepnego dnia jest tylko 1-2 jablka na śniadanie i nic więcej przez 2-3 godziny. Potem jem już to, na co mam ochotę. Jabłko przypomina moim jelitom jak powinny dzialać. Kiedyś niestety nawet jak mnie jelita nie bolały, nie było krwi, to do toalety nie chadzałam po 3-4 a czasem i 5 dni. Potem prawie bez rozwolnienia dzień lub dwa wypróznienia hurtowe ze 2 3 razy dziennie i znów wielodniowy zastój. Ty popraw sobie życie tym tatarakim, ale nie zaprzestań wizyt lakarskich, bo jednak schudlaś 10 kg w ciągu m-ca i to jest bardzo niepojące.
  10. Jeśli dużo z tego ,o czym piszesz dzieje sie po w-f to na pewno jest to związane z ciśnieniem w czaszce, uciskiem na nerwy oczne, może jakimś uciskiem na określone obszary mózgu.Czy tylko krew napływająca do mózgu gwaltowniej i więcej na skutek ćwiczeń fizycznych to powoduje? Po prostu musisz byc uparta i ciągle chodzić po specjalistach, żeby zechcieli Cie jak najdoglebniej zbadać.
  11. Pochodz po dobrych gastrologach. A na dziś ,aby sobie pomóc idz do sklepu zielarskiego i kup kłącze tataraku (taki pocięty na kawaleczki korzeń), wyciągnij garnuszek niepoobijany, emaliowany i niewielki termosik z wkladem koniecznie szklanym (takim lustrzanym) a nie metalowym. Na wieczór weż 1 łyżeczkę tego tataraku i zalej przegotowaną , letnią wodą- tak 1 lub 1.3 szklanki i zostaw na noc te ziola w tej wodzie. Jak się rano obudzisz, to podgrzej dość, ale nie zagotuj. Odcedz i upij spory łyk a resztę wlej do termosiku. Cały napój dzielimy w myślach na 6 i pijemy na 15 min przed posilkiem i 15- 30 min po posilku. Czyli przy 3 posiłkach pijemy duże łyki przed posiłkami i po posiłkach. Termosik jest potrzebny jako ulatwienie życia, bo biegamy do szkoły, do pracy i tam nie ma warunków, aby sobie te łyki podgrzewać . Po 10 dniach powinnaś poczuć poprawę i kontynuuj tak długo jak uznasz za stosowne. Uwaga ,na opakowaniu jest chyba inny sposob dawkowania a ja podaję wg książki Marii Treben "Apteka Pana Boga" i tak ja stosowalam i w dolegliwościach jelitowych mnie to pomogło.
  12. Myślę, że ten dlugi opis byl Ci bardzo potrzebny. Chyba wystarczy, że sama go sobie raz czy dwa poczytasz i będziesz wiedziala o co chodzi. To przecież nie nasza diagnoza tylko Twoja. Twój mężczyzna to tak jak kot, chadza swoimi drogami, ma bardzo urozmaicone życie towarzyskie ( tylko raczej bez Ciebie), jak rodzi się jakiś konflikt to Ty jesteś od załagadzania go. Chyba nie masz poczucia, że Cie kocha, tylko że jesteś mu potrzeba od czasu do czasu ,wiadomo do czego. Czulaś się zwodzona i nawet już Tobie przestaje zależeć na nim i na związku. Jeśli tak jest, to przyzwyczajenie nie jest żadnym powodem aby związek ciągnąć. Jeśli to Ty zerwiesz ten związek to wiadomo, chlopak jeszcze będzie chcial Ci głowę zawracać, bo się zdziwi, poczuje się odrzucony. Wtedy musisz, mimo jego intensywnych umizgań twardo stać przy swoim zdaniu. Tak piszę, bo to wyczytałam z Twojego listu. Jednak to Twoje życie i to Ty podejmujesz w nim decyzje. Powodzenia.
  13. A jak Wasze żony reagują na filmy porno, gdzie akcje na rózne sposoby trwają dlugo i po jękach i rożnych wzdychaniach wydaję się, że to już finisz a to dalej trwa i trwa tylko w innych pozycjach? Może Wasze żony robią się niesprawne fizycznie? Może czują się nieatrakcyjne fizycznie (porody) i trochę są skrępowane obnażaniem własnego ciala? Może sa przemęczone i ta częśc Waszego życia nie sprawia im żadnej satysfakcji i tylko chcą aby był nudny ,szybki numerek żeby jak najszybciej mieć to z glowy? Moze mają do Was ukryte pretensje,że tak mało im za dnia pomagacie i jeszcze wieczorem czy nocą chcecie być obsłużeni jak książęta? A jak jest, jak robicie sobie jako para urlop od życia, codzienności i dzieciaki na 1-1,5 doby sprzedajecie dziadkom lub opiekunce i robicie wypad np. do motelu z elegancką kolacją i milym wieczorem z szampanem w pokoju. Też te Wasze ukochane są takie bez polotu?
  14. Każdy związek jest po coś, czegoś sie o sobie dowiadujemy i czegoś dowiadujemy sie o swiecie. Ty nie musisz robić problemu z wyksztalcenia, ale facetom bywa nie w sos, jeśli społecznie stoją niżej niż ich kobieta- odwrotnie proszę bardzo, otaczam swoja kobiete swoimi zarobkami, pozycją ,wwindowują ją do góry tym, że jest ze mną. Tak bywa często i ta prosta prawda akurat u Was się objawila. Sama piszesz, że on nie lubił problemów, nie chciał o nich mowić, bo wydawało mu się ,że ich wtedy nie ma. Idąc z takim przez życie, to Ty jesteś i męzem i żoną ,i tatą i mamą- czyli znów życie Ci odpowiedzialo, po co Ci tracić czas na takiego osobnika. Zawsze jak związek kończy się za szybko ( w sensie,że jeszcze to my się nie odkochaliśmy) to boli nas serce, czujemy się odrzuceni, jakby nic nie warci. Ale to tylko przejściowy czas żałoby po związku. Jak pisze sabawera95 porzuć rozważania o facecie, ktory nie chcial lub nie mógl być z Tobą ( może jednak olśniło go,że tamtą kocha i nie umie bez niej żyć- to już ich problem, nie Twój) i zajmij sie sobą od jak najmilszej strony. Przypomnij sobie o czym marzylas a nie mialaś na to czasu i to zrealizuj. Po kobiecemu spraw sobie nowe butki, czy jakiegoś fajnego ciucha, zmień sobie może fryzurkę i powstanie taka nowa ja, gotowa do podboju świata. Obetrzyj już łzy i z glową podniesiona do góry idz odważnie przez życie. Powodzenia.
  15. kikunia55

    Walka z fobią

    A od kiedy to młodzi ludzie rezygnują? Ja nie mówię każdemu chłopakowi, tylko takiemu, ktorego poznasz bliżej, zaprzyjażnisz się i chcialabyś może czego więcej i takie mialabyś wrażenie z jego zachowania, że jemu tez na Tobie zależy.
  16. kikunia55

    Walka z fobią

    "zacznijmy od tego, że w dzieciństwie zdarzyła się jedna rzecz, która potem obróciła wszystko do góry nogami" Jeśli bedziesz spotykala się z chlopakiem i bedziesz przez jakiś czas utrzymywała z nim kontakty przyjacielskie i bedziesz uwazala,ze jest godzien zaufania to chyba jednak bedziesz musiała powiedzieć jakoś o tej rzeczy. Inaczej zawsze bedziesz tracila potencjalnie fajnych partnerów. Jesli jakiemuś zaufasz to jest nadzieja,że razem z Toba bedzie Cie uczył dotyku. Oczywiście musisz byc świadoma,że moze zdarzyć sie taki, co jak pozna Twoja tajemnice to stwierdzi, że nie chce miec dziewczyny z problemami i może sie odwrócic na pięcie i odejśc. Tylko wtedy trzeba stwierdzic,że lepiej,że poszedł sobie teraz niż miałabyś sie z nim związać jeszcze bardziej a wtedy on by sobie poszedł. A w kwestii dotyku przez obcych, nie tylko w damsko-męskich stosunkach- może świadomie wykup sobie serię masaży u kobiety. Bedziesz sie musiala do półpasa obnażyc, polożyc na kozetce i znieśc zazwyczaj dla innych odpreżające i czasem dla spietych mięśni niosace ulgę ruchy masażystki ,typu głaskanie, ugniatanie, klepanie. Po prostu leczniczo dopuscisz do swojego ciala drugą obca osobę.
  17. "Krzyżem pada w kościele przed ołtarzem, świętą udając, a rodzinę syna rozwaliła, bo nie potrafiła odciąć pępowiny." Co Ty piszesz- pewnie jak masz tyle zmartwień to i Ty już świat postrzegasz jak Ci wiatr zawieje. Miałaś się wyprowadzić od męża i mieć życie w wolności od dokuczania męża a masz, miejmy nadzieję czasowo ,więcej kłopotów, bo dzieci są rozdzierane między Wami, bo i mąż i teściowa nastawiają je przeciw Tobie, bo nie znasz dnia i godziny co się stanie, bo pewnie brakuje Ci środków do życia skoro musialaś wynająć stancję. Przypomnij sobie odeszłaś od męża, bo Cię nie szanował, bo nie traktował Ciebie poważnie, bo nie bylaś partnerem do rozmów o wydawaniu pieniędzy, bo nie bylaś ważna dla niego, bo nie pomagal Ci w domu. To Twój mąż uważał, że jego mama jest ważniejsza niż Ty, to on był winien w większości Waszych ukladów- przecież teściowie nie mieszkali obok i na co dzień nie mieszali Ci w zupie. Ona ,jako matka, ważna dla niego, będzie Ci dalej robić drobne i grubsze nieprzyjemności ale Ty nie możesz wypierać ze swoich myśli, że to mąż nie umiał, nie chcial być dla Ciebie rodziną. Zadna mama nie jest ważniejsza niż żona o ile mąż dość kocha żonę i chce być wobec niej w porządku. Wszelką złość i niechęć kieruj pod adresem męża. Uważaj, bo to zaczyna wyglądać jakbyś zaczynala w glowie wybielać męża - nie on winien, tylko ta straszna teściowa. Nie rozumiem tylko fragmentu, że to Ty zostalaś z kredytem.Pierwszy ,jak zrozumialam spłaciliście a następny mąz chciał wziąć, ale Ty nie wyrazilaś zgody.
  18. Presję zawsze należy odczuwać w stopniu motywującym, czyli przyspieszającym działanie, powodującym koncentrację, powodującym, że czasu nie marnuje się na byle co, na gadki-szmatki, na przeglądanie fejsa itp. Pewien rodzaj stresu jest przydatny, wręcz niezbędny. Nadwyżkę presji, która mialaby Cię paraliżować, ignoruj, czy świadomie w myślach (ojej, będzie co będzie- w ostateczności jakbym miał nie zdać, to mam jeszcze następny termin) czy jak piszesz na treningach. Powodzenia.
  19. Jak masz męski sposób myślenia, to czy z kolegami chodzisz na jakieś spotkania, na jakieś pogadanie, na jakieś piwko? Jak tak, to podobnie musi być ze spotkaniem z jednym kolega , przynajmniej na początku. Masz dużo zainteresowań, można przecież gadać o tych grach strategicznych, mozna wybrac się do teatru, mozna rozmawiać o polityce. Tylko w tej polityce dobrze byłoby gdybyś się orientowała, rozumiala strategię, ale niekoniecznie w ewentualnym sporze ( rózne zapatrywania na tę sama sprawę) koniecznie chciała udowodnić wyższośc swojego rozumowania. Faceci to taki najczęściej dziwny gatunek, ze lubią jak laska jest ładna,Fajnie żeby byla zgrabna, powinna być mila i urokliwa, niegłupia a jednak oni czują się świetnie jak wpatruje sie w nich ,jak w obrazek i podziwia ich intelekt (znaczy powinna być nieglupia, aby dostrzegla ten ich intelekt) ale niekoniecznie musi swoim intelektem nadmiernie błyszczeć. Normalna dziewczyna, tak kieruje spotkaniami, że to ona decyduje jak długo tylko sie spotykamy i wspólnie spędzamy czas na koncercie, w teatrze, w kawiarni, na spacerze, kiedy trzymanie się za raczkę, kiedy pocalunek , kiedy jakieś oblapiania i kiedy coś innego. Facet jak niesmiały to niewiele próbuje, jak bardziej śmialy, to próbuje co rusz, ale raczej uwaznie patrzy jak dziewczyna reaguje na jego posunięcia . Jesli mu sie podoba ,to nie chce jej zbyt nachalnymi zagrywkami spłoszyc. Jak nie zaczniesz sie spotykac z kolegami to sama nie bedziesz wiedziala jaki typ faceta Ci odpowiada, jakie Twoje zagrywki mrożą facetow , jakie są słabym posunięciem, bo nie wiadomo czy blądzisz czy o droge pytasz. Powodzenia. Nie da się wszystkiego wydumać, opisac- trzeba to zacząć przeżywać.
  20. A gdzie takie miłe panienki w takich gabarytach znajdujesz?
  21. kikunia55

    Samotność

    "Ja często mówiłem ludziom krótki temat "pokaż że się mylę to przyznam ci rację, jeśli nie dasz rady mi wykazać błędu - to przyznaj mi rację" :) " Ja raczej w życiu tak miałam,że otaczający mnie męzczyżni (szczególnie jeden) nie mieli ochoty nigdy przyznać mi racji. Nauczyłam się mieć tyle odwagi, aby wygłosić swoje zdanie i obserwować co sie dzieje.. Jeśli okazywało się ,że jednak ktoś modyfikuje swoje postepowanie to przenigdy nie oczekiwałam przyznania mi racji. Poniewaz trud przekazywania swojego zdania w formie zjadliwej dla drugiej strony, obserwacja jak jednak niechętnie, ale w czynach ,ktoś przystaje na moje propozycje było już takim przeżyciem,że naprawde trudno byłoby mi jeszcze przeżyć gwałtowny odwrot osobnika,żeby jednak jego było na wierzchu, bo tym mogłoby sie skończyć głośne dopominanie się kto jednak mial rację. Jeszcze bywa opcja, że moje poglądy na temat ,są cwanie podkupione jako własne, ale na to też patrzę z pobłażaniem udając ,że nie zauważylam. A nieliczne wyjątki jak wisienki na torcie to zdanie, no tak w tym przypadku mialas rację. Niemniej aby ta racja nie była zbyt krótka, to tez żadne tryumfalne miny na mojej buzi nie goszczą. Cudną umiejętnoscią niektorych ludzi jest takie prowadzenie rozmowy, ze najpierw wystosuje sie tezę ( nieznaną jeszcze rozmówcy- bo biedak nie zna tematu, nie ma doświadczenia w tej kwestii).Jesli teza jest szokująca dla rozmówcy to przedstawia sie ją dośc lagodnie, rozmawia się o problemie, szkicuje się sposób rozwiąznia tematu. Uwaznie zaczyna sluchać co rozmówca, jak juz zalapuje, sam mówi przez nas nakierowany, powtarza się jego slowa jako jego teorie i zalatwia sprawę w myśl , którą on przeciez wygłosil, bo przeciez znal się na temacie (bo go wprowadziliśmy). Rozstajemy sie w przyjazni i w podziwie własnych intelektow. Zaczynający rozmowę rozpracowal sam problem, rozpracował jak problem ze zrozumieniem przedstawic drugiej stronie, poprowadzil tak rozmowę,że rozmówca uznal ten tok myślenia za swój wlasny i mogli rowiązać sprawę zgodnie ze sztuką rozwiązywania tego typu spraw. Druga strona rozstaje się mądrzejsza o wiedzę jak rozwiązuje się taki problem, przekonana wewnętrznie, że tylko na początku rozmowy, może była w chaosie myślowym, ale jak się skupila to znalazła rozwiązanie z którym nawet inerlokutor sie zgodzil. Zgodnie obie strony przystępują do ustalonego sposobu rozwiązania tematu i nikt nikomu nie mówi kto miał rację, bo nie jest to wogóle w załatwieniu sprawy potrzebne.
  22. Przepraszam, ze dopytuje- ale dopiero pewnie od niedawna pracujesz. Z czego wcześniej żyłyście, jeśli mama nie pracowała? Tylko z Twoich alimentow od taty czy z Twojej renty po tacie? Może tata pracował i byli rodzice małżeństwem a Ty nie wiedziałaś,że w imieniu mamy po śmierci ojca można starać się o rentę dla niej? Potrzebna Ci chyba opiekunka z MOPSu -nawet jak wszystko przy mamie umiesz sama zrobić, to po prostu potrzeba Ci osoby, ktora też się zainteresuje co z mamą, może troszke bedziesz czula sie lżej a i w domu dla mamy pojawi się ktoś nowy
  23. Wydaje mi się,że on sam Ci powiedzial w czym jest największy problem. On mysli o alkoholu bardziej niż o innych rzeczach. Nie dodał może,że i o innych osobach. Na gruncie dziewczyna- chlopak wszystko było ostatnio Ok ,to spokojnie można sobie z kolegami na coś mocniejszego skoczyć. A że wtedy nie ma tam m-ca dla Ciebie to chyba normalne- Ty masz inne priorytety, coś innego Cię interesuje, a on w tym czasie może ma np. trzydniówkę, tzn ,że trzy dni pod rząd pije. Dla swojego bezpieczeństwa (abyś go może nie widziala w stanie wskazującym, abyś nie slyszala jego głupich po alkoholu gadek, nie slyszala belkotania) nie odzywa się, jak jest w tym ciągu i już. Wytrzeżwieje, obsprawi się, zachce mu się seksu to się objawi. Nie podoba Ci się to? To nawet się nie namyślaj tylko zostaw kolesia. Po co Ci kolega z problemem alkoholowym. Już teraz moglby śpiewac za Riedlem "whysky ,moja pani, tyś najpiękniejszą z dam". Nie raz kobiecie trafi się mąż, ktory w trakcie małżeństwa, jak się okazuje ,polubi za bardzo kieliszek. Niemniej nie rozumiem dziewcząt, które już w znajomości typu poznawanie się, narzeczeństwo widzą,że chlopak za kolnierz nie wylewa a one przy takim tkwią, łudząc się jeszcze czasem,że one go uleczą. Nie uleczą ,tylko stworza patologiczną rodzinę z takim.
  24. kikunia55

    Samotność

    Zanim z nowymi ludzmi dojdziesz do hasla przyjaciele, to jesteś co najwyżej na stopie koleżeńskiej. A na stopie koleżeńskiej to nie zjeżdza sie kogoś jak psa tylko o istotnej sprawie mówi się tak samo na okrągło jak proponujesz o czyimś ubiorze. Przyjaciól zazwyczaj zbyt wielu sie nie ma. Może być,że Ci których miałeś i którzy sie gdzieś rozjechali to bedą jedyni w zyciu Twoi przyjaciele a wszyscy inni to już tylko koledzy,znajomi . I to o różnym stopniu zażylości znajomi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...