Skocz do zawartości
Forum

kikunia55

Użytkownik
  • Postów

    72
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez kikunia55

  1. "Najpierw dopuszczam kogoś blisko, uważając, że jest tego wart, potem nagle odrzucam go, czując się raz niechciana, raz osaczona i znajdując w nim wady, których wcześniej nie widziałam" Normalny problem młodych osób próbujących się wpasować w miłą znajomość z kimś odmiennej płci. Podoba Ci się, chcesz się mu też podobać, jesteś miła i otwarta a potem sama już nie wiesz czy dobrze obstawiasz, bo jednak on jest inny niż pierwotne Twoje wyobrażenie o nim. Tak będzie jeszcze wiele razy, zanim spotkasz kogoś kto Cię zauroczy na dłużej i komu Ty też będziesz odpowiadała. A i taki dłuższy związek to jeszcze zazwyczaj nie będzie ten na cale życie. To też barwy życia szukanie nowych interesujących znajomych, szczególnie odmiennej płci. Powodzenia.
  2. Ktoś Ci mądrze poradził- trzeba bywać na zajęciach, które Cię interesują. Czy sport (karate, pilka nożna, biegi, kosz- cokolwiek), jakieś szlifowanie języka na kursie języków obcych, jakaś grafika komputerowa na jakiś zajęciach-, jakieś zajęcia z fotografowania, tam w ramach wspólnego czasu poświęconego wspólnym zainteresowaniom możesz znaleśc nowych znajomych. Starzy znajomi ze studiów już rozeszli się do swojego życia, swojej pracy, swoich dziewczyn czy żon, już nic ich z Tobą nie łączy i dlatego się wymigują. Na nowych zajęciach masz szanse kogoś miłego poznać. Powinieneś się zastanowisz co lubisz, co sprawiło by Ci przyjemnośc i tam zacząc chodzić. A może co będzie pożyteczne dla Ciebie, czyli jakieś doszkalanie się w Twoim zawodzie. Poznasz kogoś, nie poznasz- czas pokaże, ale zajmiesz głowę czymś co lubisz, co Cię będzie rozwijało lub co bedzie korzystne zawodowo dla Ciebie. Czyli jedna pożyteczna sprawa z tego będzie na pewno.A druga czyli jakieś nowe, miłe znajomości - to się okaże. Nawet jak jednak nikogo nie poznasz to będziesz czasowo mial poczucie wspólnoty grupowej a i tego widać Ci potrzeba.
  3. A skąd wiesz co w złości na zaistniałą sytuację opowiadała w jego domu jego mama. Może chodziła w burczała, że ani Twojej mamie ani Tobie przed wyrzuceniem psiego posłania nie chciało się go wytrzepać. Albo i chciało , ale ich kosztem. Może Twoja mama kazala Ci wytrzepać psie posłanie a Ty zamiast zejsc do trzepaka, potrzepałaś sobie na balkonie i narobiłas bałaganu. Tylko teraz nikt od Was się nie przyznaje.I tak sobie marudzila, pogadywala a Twój przyjaciel zamiast zrobić unik emocjonalnie w jej gadki się zaangażowal i taki skutek jak na załączonym obrazku.
  4. Zacząleś od d--py strony. Macie za sobą pierwszy raz a ona nie lubi oralu. Toż to ten oral uczy szczególnie ją, jak nie jest jeszcze do seksu gotowa, nie zna swojego ciala od tej seksualnej strony- to on uczy i oswaja ze swoim ciałem i ciałem partnera. Oral jest jakby przedszkolem pełnego zbliżenia.
  5. Rozumiem, że do tej pory dorastałeś, rozwijaleś się z zasadą, że starszy to mądrzejszy, więcej wie, więcej widzial i wie jak się zachować. Dorastasz i na swojej skórze dowiadujesz się, że nie zawsze starszy to mądrzejszy. Może jest mądrzejszy np. zawodowo lub ma większe doświadczenie z płcią przeciwną, ale nie umie zrozumieć, że jesteś po prostu nieśmialy. Latkę przypina, bo nie rozmawiałeś z nim, byłeś milkliwy, nie wie, że masz liczne zainteresowania i dużą wiedzę. Myślę, że to Cię tak bardzo boli, ponieważ Ty będąc w towarzystwie tej osoby, siedząc cichutko i ją obserwując nabrałeś sam o tej osobie dobrego mniemania. On stwarzał wrażenie Ci życzliwego.Ty w głowie swojej uważałeś, że jak częściej będziesz się z nim widywal to może być nawet interesująco. I jak po czasie dowiedziałeś się, że może Cie jakoś wyśmiewal czy tez ocenil Cię jako dziwnego, to Cię to podwójnie zabolalo. Ponieważ Ty w swojej głowie dopuszczaleś z czasem bardziej przyjacielskie stosunki z tą osobą, A tu w rzeczywistosci ktoś Ci doniósl, że poprzez swoją malomównośc Ty nie wywarleś na nim najlepszego wrażenia. Musisz nie reagować impulsywnie, tylko na spokojnie. Po pierwsze nie wiesz na pewno, czy to prawda, lub czy to prawda w takim stopniu w jakim "życzliwa" Ci osoba opowiedziała- Ty tego nie słyszaleś tylko "życzliwi " Ci donieśli. Po drugie jeśli jesteś nieśmiały, to wiadome jest, że swoich atutów od razu nie umiesz przedstawić. Twoje walory odkrywają się z czasem. Czyli dla pewnych ludzi, których będziesz znal krótkofalowo zawsze będziesz tajemnicą. Po trzecie jest, a dzisiejszych czasach tym bardziej, pewien procent ludzi, którzy szybko klasyfikują- z tym , bo jest otwarty szybko łapię kontakt to będę tę znajomość utrzymywał, ten jest dla mnie dziwny, bo go nie czuję to go zostawie w spokoju. Dziś ludzie żyją szybko to może i szybko klasyfikują innych. Musisz być tego świadom i nie powinno Cię to dołować. Niestety większośc z nas nie podoba się całemu światu. Najważniejsze jest abyśmy umieli się choć w jakiejś części otaczać przyjaciólmi czy rodziną. i im się jakoś podobać. Pomyśl, że Ci ktorzy nie umieją, nie chcą, nie mają czasu Cię odkryć- to nie tylko Ty tracisz, że nie poszerzyłeś grona fajnych znajomych, oni też tracą , że nie dowiedzieli się jakim fajnym i ciekawym człowiekiem Ty jesteś. Ale tak w życiu bywa. A w sobie trzeba głęboko wierzyć, że co jest Ci pisane, to będzie i spotkasz na swojej drodze życia takie osoby, które gdzieś Ci są przeznaczone.
  6. Ale skoro jesteś małomówny, to z kolei za co oni cię oceniają? Powiedzą mruk, ponurak, taki jakiś dziwny, ma mało ikry- co więcej wymyślają na Twój temat jak Ty buzi nie otwierasz? Jeśli towarzystwo lubi obgadywać, to wyobraż sobie co by opowiadali gdybyś chcial i mial odwagę się wynurzyć ze swoimi poglądami a przypadkowo nie byłyby one spójne z ich oglądem świata. Jeśli mówią coś ponadto, coś co wyssali sobie z palca ( bo Ty przecież się nie odzywasz) to naprawdę oni nie są warci Twojej uwagi i Twojego czasu. Na pewno bolą Cię ich oceny, jeśli Ty sam masz spokojny charakter i nie wychylasz się nawet w swojej duszy z ocenami. Ty tylko spokojnie obserwujesz i co najwyżej notujesz w pamięci poszczególne zachowania. Oni są inni i szybko ludziom przyklejają łatkę. Nie denerwuj się tym tak bardzo. Są ludzie i ludziska.Najlepiej dla nas samych umieć zdzierżyć jednych i drugich. Jak za trudno, to pomijamy tych ,o których byśmy powiedzieli ludziska. Ważne, że masz swoich przyjaciól i rodzinę, z którymi umiesz i chcesz rozmawiać. Oni nie robią tego specjalnie aby obniżyć Twoją samoocenę. Oni w niektorych zachowaniach są po prostu bezmyślni.
  7. Sytuacje w ktorych obiecalas jej wg niej cos a Ty o tym nic nie mówilas lub mówiłyście odwrotnie rozpatrzylabym czy ogólnie "dba o swój interes". Jeśli tak ,to należaloby wziąć pod uwagę, że albo umiejętnie gra, albo tak o czymś myśli i marzy, że marzenia traktuje jako rzeczywistość. Intrygujące jest to rzekome Twoje jej przywoływanie. Pytanie czy ma takie omamy sluchowe, czy tez może bawiąc się lub robiąc lekcje myśli o Tobie, może potrzebuje Ciebie i wydaje jej się , że to Ty ją zawolałaś. Gdy okazuje się ze jednakTy nie wolałas to denerwuje się, że Ty tak często jej nie potrzebujesz jak ona by pragnęła i zrzuca to na to, że niby jej przeszkodzilaś. Tak jakby jej pragnienia byly tak silne, ze je w sobie uwierzytelnia. Ja jeszcze podpytalabym lekarz rodzinną, tyle wiemy ile się z czyś spotkaliśmy- ja nie spotkałam się z czymś takim.
  8. To chyba dobrze, że masz do czego tęsknić - do wyjazdow na wieś. Może Ci smutno i placzno, bo wiesz, że może będą jeszcze dobre chwile, ale już na pewno nie takie same. Zycie plynie do przodu i nic już nie jest takie samo. Tak już jest. Ludzie bardziej pogodni ciągle mają nadzieję, ze wszystkie następne przeżycia nie będą takie same, ale nie mniej intensywne i czarowne niż te, które już mamy za sobą.
  9. Zobacz gdyby nie zadzwoniła siostra męża i nie wydała się, że miło spędza czas na zakupach pewnie byś posprzątała bez wielkich zlych myśli. Teściu jest już stary i chory to wspomina sobie ile komu i za co dał. Może mówi prawdę, może dodaje a może i ujmuje. Ciebie denerwuje, że innym dal pieniądze a od Was bierze opiekę cotygodniową. Powinnaś próbować nie łączyć uczuć i rozrachunków finansowych. Wiem to jest trudne. Rozrachunki tworza emocje i niezauważalnie przenosimy te najczęściej złe emocje na kontakty międzyludzkie. Gdyby teśc nie był stary i osamotniony, to i jemu możnaby zwrócić uwagę, że jest zrozumiałe, że prosi o pomoc, ale móglby sobie przy tym komentarze o tych rozrachunkach darować, bo ludzi wkurzają. Ale on już stary i go nie wychowasz. Po prostu ignoruj i tyle.
  10. Z jakiego powodu przez internet zawierasz znajomości? Jeśli z nadzieją na spotkanie bratniej duszy albo poznania faceta, to naturalne jest, że najpierw sobie piszecie, potem może gadacie przez tel czy Skypa a z czasem się poznacie w realu. Coś Ci się nie widzi i może słusznie, może zupełnie logicznie zauważasz, że na etapie internetu on nie zapytał o Twoje imę a już pyta o nr telefonu. Próbując zawierać internetowe znajomości jesteśmy narażone na towarzystwo różnych osób, ktore w relalu nie przyciągnęłyby naszego zainteresowania. Nie lepiej poświęcić ten czas dla sportu lub rozwijania swoich pasji i zainteresowań- wtedy też będziemy poznawać nowych ludzi ale od początku będziemy przynajmniej widziały jak ta osoba wygląda, jaką ma mimikę, czy patrzy przy rozmowie prosto w oczy- to tez coć mam mówi o człowieku.
  11. "Rozumujesz jak 5 latka""Gadasz pierdoły i nie powinnaś w ogóle na forum psychologii się wypowiadać. ""Czy wy w ogóle używacie mózgu?" Temat jak widzę bardzo Cię poruszający, bo polemizujesz jakby ze mną a i przy okazji z tłumem bab. Tobie ośmielilam się powiedzieć, że przy tak złym podejściu do świata, postrzeganiu go jako żródło totalnej przyczyny bólu i cierpienia rozsądne jest podejście z niepowoływaniem na świat dziecka/ dzieci. Preferujesz jak rozumiem niepowoływanie dzieci na świat a odpowiadasz mi jakoby to byl zarzut wobec Twojej osoby. Autorka, dziewczyna zaakladająca wątek, o ile ma prawdziwie odczytane swoje przyczyny depresji mówi, że jej wszelkie niedyspozycje psychiczne wynikają z jej bezpłodności, braku dziecka i obaw, że kiedyś z tego powodu mąz ją opuści.Czyli to jest nielogiczne, bo jeśli ona jest w depresji to dziecka nie powinna mieć (ani własnego ani adoptowanego, bo sprzeda mu zły obraz świata wg kryteriów zastosowanych do Ciebie) a tu się mówi o adopcji, że może pomogłaby. Zródeł Twojego zlego oglądu świata nie znamy. Zródla jej depresji są opisane jako niemożnośc posiadania dzieci. Można przypuszczać, że adopcja coś zmienilaby. Czy tylko na dobre, nie wiem i sygnalizowałam to 14.10 2015 moimi własnymi słowami: "Teraz jest czas aby w spokoju i to w pewnie w wielokrotnych rozmowach rozważyć, że chcemy jednak dziecko adoptować. Jest to temat wcale nie taki latwy i trzeba czasu, aby do takiej decyzji dojrzeć. Znam 2 pary małżeńskie, które podjęły się takiego trudu ,z efektem jakbym tak mogla określić połowicznym. Chodzi mi o to ,ze teraz dzieci nie są sierotami mimo woli tzn. jak np po wojnie, czy wypadku samochodowym: czyli byli potencjalnie fajni rodzice, ale ich życie fizycznie zmiotło z powierzchni i ich dzieci zostaly sierotami.Teraz są sieroty spoleczne, tzn. częstokroć nieodpowiedzialni rodzice powołają potomka na świat, a potem nie umieją się nim zająć z powodu wielu dysfunkcji ich ,najczęściej patologicznej rodziny.Niestety dzieci takie wraz ze swoim fizycznym wzrostem mimo,że trafią w bardzo młodym wieku do świetnej rodziny niosą mnóstwo problemów wychowawczych. I tak patrząc z boku określam,że sukces byl polowiczny. Dorośli mieli swoje zadanie i mnóstwo miłości, którą ofiarowali zaadoptowanemu dziecku. Mieli tez dużo emocjonalnych zawirowań jak niekiedy coś nie szlo po ich mysli. Kazdy rodzic, naturalny też, bardzo się gryzie jak gówniarz próbuje sobie utrzeć drogi i drózki, które nie są przystosowane do twojego uważania o wychowaniu. Tylko mając naturalne swoje dziecko w chwilach zwątpienia mówisz sobie, ja jestem spokojna , moj mąż może nawet jak miał wybryki to jakoś z tego wyrósl i masz nadzieję, ze dzisiejszy zły dzień obróci się jutro na dobre. Rodzice dziecka adoptowanego, gryzą się tym ,jakie cechy charakteru dzieciak niesie w sobie na skutek obcych genów i czy pewne niepożądane zachowania da się wytrzebić, czy są one wrodzone a dopiero teraz się ujawniają.W znanych mi dość blisko obu przypadkach uważam,ze rodzice starali się jak mogli najlepiej a efekt końcowy jest połowiczny, bo na dorosłe życie jednak z dziećmi się rozstali. Myślę,ze jest im nawet bardzo przykro, jednocześnie chyba mają duże poczucie, że ich życie do czegoś, komuś było przydatne. Mimo,że ich doroslawe dzieci poszly swoją, mocno od nich odleglą drogą, to jednak mają poczucie, że dali tym dzieciom duzo więcej niż gdyby mieszkały w domu dziecka. Ponadto oni mieli też ciekawy ten rozdzial życia ,gdy dziecko pojawiło sie w ich domu a potem w nim dorastalo. Myślę, że może znam takie akurat wybiórcze przypadki, może jest sporo rodzin, gdzie dzieci się wychowają w rodzinie i nie odcinają się od niej, gdy już ocierają sie o doroslość." Dla mnie pora się wycofac z rozmowy z Tobą kkio. Ponieważ podesłany Tobie wątek wcześniej przeze mnie mial się nijak wg Ciebie do poruszanej niechęci do powoływania potomstwa - tak twierdzisz. Również, żeby przypomnieć Ci, że nie były to dla autorki jednolite porady o adopcji przychodzi mi samą siebie cytować w tym samym wątku. Do tego rozumowanie moje jest na poziomie 5 latki- czyli wychodzi, że Ty o chlebie a ja o niebie lub na odwrót. Pozostaje mi wycofać się, pozwolić sobie i Tobie być na z góry upatrzonych pozycjach a jednocześnie życzyć Ci poczucia spełnienia i spokoju przy każdych podejmowanych przez Ciebie decyzjach.
  12. To chyba dobrze, że napisalaś na tym niepoważnym forum, bo odpowiadając innym sama po wielokroć sobie odpowiedzialaś, że chlopak jest nie dla Ciebie. Czyli argument zakochałam się- odpada. Czlowiek po to ma wolną wolę i rozum aby tak niedobranego związku nie ciągnąć. A on Ci to ulatwi, bo nie jest przyzwyczajony do codziennych rozmów telefonicznych czy innej formy kontaktu. Urwiesz to i tak jakby zaniknie smiercią naturalną.
  13. Myślę, że nie przeczytałaś zalecanego wątku z pobieżną choć uwagą, bo po prostu nie zwracałabyś się do mnie z tym wielokrotnym "Czaisz?". Ty jesteś młoda i dopiero czaisz co na tym świecie chcesz osiągnąc w kwestii powoływania lub niepowoływania swojego potomstwa. Ja już dawno takie rzeczy przemyślalam i swoje zadanie jakie i sama sobie założylam i życie mi szczęśliwie przyniosło wykonałam. Teraz pragnęlabym mieć wnuki, ale to zadanie muszą wykonać moje dzieci. "Dziecko ma im dać sens w życiu"- Jest parę elementów, które życiu nadają sens. Jest to rownież a może przede wszystkim dziecko. Ale jak wspominasz, ja jestem pewnie przeciętniakiem a Ty nie chcesz nim być- każdy po trosze jest kowalem swojego losu. Jedynie zauważyć dla siebie mogę, że moje przeciętniactwo mnie cieszy a Twoja negacja przeciętniactwa jakoś Cię dołuje, bo świat postrzegasz w bardzo przytlaczających kolorach, jako m-sce cierpienia i bólu.
  14. @kkio Troszkę się spracowałam aby znaleśc wątek dziewczyny, która wpadła i początkowo chciała usunąć ciązę: https://forum.abczdrowie.pl/forum-psychologia/1686415,czy-aborcja-to-dobre-wyjscie Podsuwam Ci ten link, bo Ty występujesz jakby czysto teoretycznie z poglądem, że dzieci nie powinno się na ten świat powoływać, a tam ta teoria zetknęła się z praktyką, można by rzec. Zgadzam się z Tobą, że wspólcześnie młodzi ludzie albo nie mają pracy, albo muszą pracować ponad miarę, aby pracodawca ocenił, że ta osoba powinna tę pracę mieć. Dobrze jeśli choć pracują ponad miarę ale praca sprawia im frajdę, dostają za nią zaplatę satysfakcjonującą, widzą szansę na dalszy rozwój, na jakiś awans. Jeśli praca nie spełnia tych kryteriów, to nawet jeśli byłaby tylko 8-godzinna jak drzewiej często bywało, to też byłaby dołującym i pogrązającym elementem ich życia. A wykonywać ją trzeba, bo o papu starać się trzeba. I wtedy wpada się w taką pętlę nienawiści, beznadziei o jakiej piszesz. Pracować codziennie po 11 godz,być przepracowaną, fizycznie i psychicznie zmęczoną i nie mieć żadnej satysfakcji musi być straszne. Jedynie można podpowiedzieć, że trzeba by może coś zmienić. Zmienić pracę, może gdzie indziej będzie lżej. Zmienić wyksztalcenie, uzupełnić ,wtedy może będzie można zmienić profil pracy, ktory może nie będzie Ciebie martwil i tak męczył. Dzieci nie chcesz, to rocznego ,platnego do "byczenia się " przy niemowlaku nie załapiesz :) Przywilej pracy- to określenie rodem z PRLu- sens jego rozumie się boleśnie jak traci się pracę i jakoś nie umie się znaleśc na rynku pracy.Przeżyłam to wiem o czym mówię. A byłam w tak komfortowej sytuacji, że i bez moich poborów dom dobrze finansowo prosperowal. Czyli nie plakałam za pracą, bo nie było co jeść. Płakalam za zajęciem, które wykonywalam do tej pory i które po prostu lubilam, bo chyba lubię ludzi. A wątek podsunięty poczytaj, bo zetknęło się tam wiele poglądów pań chyba z rożnych grup wiekowych- znajdziesz tam przemyślenia, bardzo popierające Twój pkt widzenia (tym się tak bardzo nie przyglądaj, bo już gruntownie to sobie opracowalaś) i zupelnie przeciwne i może troszkę się zastanów, czy i w tych poglądach nie ma choć trochę racji. Bywa też, że ludzie są na "nie", bo dochodzi też u nich po prostu niemożnośc bycia rodzicem. A już najgorzej jest wtedy, gdy tę niemożnośc sami sobie niefortunnie zaaplikowali poprzez usuniętą niepoprawnie ciąże- wtedy zapóżnione wyrzuty sumienia lub tylko świadomośc nieodwracalności sytuacji powodują zupełne zgorzknienie.
  15. " To dlaczego nie zauważacie ze rodzenie dzieci to sprowadzanie kogoś ukochanego na świat beznadziejny i pełen cierpienia, gdzie jedyną perspektywą jest chodzenie do pracy do końca życia?" Bardzo rozsądnie mówisz. Jeśli w Twoich oczach świat to tylko miejsce cierpienia, to nie powinnaś mieć dzieci ponieważ zaszczepisz swoim dzieciom ten pesymistyczny ogląd świata i pewnie będą one nieszczęśliwe. Jedyne pytanie jakie mi się nasuwa to czy Twoj dom rodzinny był taki pełen pesymizmu i beznadziei? Czy też może sama sobie wyrobilaś taki zły ogląd tego świata? Zawód, który zdobyłaś i wykonujesz jest też taki męczący, że widzisz tylko obowiązek a nie widzisz przywileju pracy?
  16. Na tym nieporządnym forum nieco starsze dziewczynki Ci mówią, że zakochiwać trzeba się z glową. Zakochanie się to żadne wytłumaczenie do utrzymywania znajomości z facetem, który nam po prostu nie odpowiada.Ma nieoczekiwane przez Ciebie cechy charakteru i one to sprawiają, że w Twoim mniemaniu zwiazek wygląda jak parodia zwiazku. Ponadto kwestia, że jest to związek na odległośc czyni go jeszcze trudniejszym. Po co ciągnąc coś co nie daje Ci satysfakcji? Piszesz "ale do jasnej cholery poswiecania jakiekolwiek czasu osobie a nie przedmiotowi! ". Uważałam, że jak związek na odległośc, to w dobie dzisiejszych możliwości kontaktowania się skypem, SMSami czy rozmowami telefonicznymi słyszysz się z nim codziennie i możecie sobie zdać relację co u kogo słychać, szepnąc sobie czułe słowa- jeśli on nie czuje takiej potrzeby, to może faktycznie Ty się zakochałaś a on ma Cię w glębokim poważaniu. Zycie z męzczyzną pasjonatem, o ktorym jest się przekonanym, że on cię kocha i ty go kochasz jest czasami trudne, ale nie niemożliwe. Zwrócilam uwagę na hasło pieniądze, które niestety są bardzo potrzebne i może nie tylko na te pazurki i inne kosmetyki, ale na wychowanie i wykształcenie dzieci, na inwestycje typu mieszkanie, dom czy samochód. Ponadto haslo, że z czasem koleżanki zazdroszczą ,najmniej odnosiło się do pieniędzy a najbardziej do tego, że się jest żoną ambitnego faceta, ktory z czasem na skutek swojej uporczywej pracy awansuje, jest doceniany i stanowi w danej branży pewnego rodzaju guru. Jest po prostu wysokiej klasy fachowcem, poszukiwanym specjalistą.Wykształcenie i zawód plasują człowieka w określonej klasie spolecznej, czasem w pewnej mniej lub bardziej zamkniętej kaście zawodowej. "chcę czuć miłość a nie tylko byc ,zajeta,"Mężczyżni czasem okazują inaczej miłośc, niż my kobiety tego oczekujemy. Jednak z czasem musimy nabrać przekonania, że on nas kocha, bo inaczej nie umiemy darować tego rozkraczonego samochodu, tych pacjentek, tego morza, który zabiera męża na wiele m-cy, tych stosów dokumentów do przerobienia i innych rzeczy. Az tego co piszesz Ty zakochałaś się ( wygląda na to, że bardzo niewłaściwie dla Ciebie), jesteście parą na odległośc ( co jest już trudne z definicji) i on ma zupelnie inny podział swojego czasu i uwagi niż Ty jesteś w stanie zaakceptować. Po co tracić swój czas na takiego faceta, być zajętą ,jeśli nie czujesz miłości (z jego strony, no bo Ty przecież jesteś zakochana).
  17. "syn musi mieć fajną mamę ;)" Jest dorosly i na odleglośc może i czasem tak uważa, ale na codzień myślę, że tęsknil bardziej za ojcem, glęboko cierpial, jeśli ten rzadko bywając w domu nie byl z niego dośc dumny, miał do niego uwagi, nie wyczuwali czesto swoich wzajemnych oczekiwań.Ponadto w procesie dorastania między męzczyznami w tej samej rodzinie może dochodzić jakby do próby sil, ktory z nich jest silniejszy i pewniejszy siebie. Młody już chcialby sie czuć pewnie a starszy nie mysli w swoim domu odpuszczać pola pierwszeństwa. Mama jest zawsze, mama to taka sztuka co sobie pogada, poutyskuje a i tak jakos ją sobie okrece, zbajeruję. Mama jest od tego żeby zawsze być i dbać.
  18. Skoro ma wg Ciebie najważniejszą wadę, że nie umie do jasnej cholery być w związku, to po co z nim jesteś? Pod pojęciem związek każdy ma prawo co innego rozumieć. Ja próbowalam przedstawić Ci związek z osobą, dla któtej jego pasje czy zawod, czy też i pasje i zawod są w jednym jako rzecz do przełknięcia i jeszcze nie raz do pozazdroszczenia z czasem przez inne koleżanki. Dla Ciebie związek to kizianie, mizianie, trzymanie się za rączkę i glębokie patrzenie sobie w oczy. Czas na wypady, urlopy, pójście do znajomych, kina, kawiarni. I żeby mieć taki związek wybralaś sobie faceta na odległośc i w dodatku pasjonata grzebania w brzuchach samochodów. Gratuluję umiejętności rozpoznawania swoich potrzeb i znajdywania do tego wlaściwego profilu chlopaka!
  19. A rodziców masz jakiś wybrakowanych i nie umieją sobie w życiu radzić? A ciotki i wujków też masz jakiś nieudacznikow? A babcie i dziadków masz takich jakiś niedorzecznych, którzy sobie przez całe życie z rzeczywistoscią nie radzili? Jeśli ze wszystkimi w domu i poza nim w porządku to uwierz, że jesteś krew z ich krwi, kośc z ich kości i jak oni o czasie wykazywali się należytą przedsiębiorczościa, zaradnoscią, mądrością to jest więcej niż prawdopodobne, że i Ty o wlaściwym czasie zaskoczysz z właściwym oglądem rzeczywistości. A co ,jak myślisz? Jak człowiekowi rodzi się dziecko i w różnych etapach swojego życia różnie się rozwija to ten rodzic snując przemyślenia na temat jego dalszych lat życia się nie trzęsie jakie ono będzie, czy da sobie radę , ile jeszcze glupot będzie robilo życiu? Trzeba sobie wtedy z sobą pogadać na powaznie. Czy ja sobie wierzę i wiem, że wszystkich rozumów nie zjadlam, ale na porządnego człowieka wyroslam, męża to sobie tez fajnego na życie wzięłam, nasze rodziny może i mają pewne braki ale ogólnie to mają należyty kręgoslup moralny. To co, ja w takich ukladach nie będe umiala porządnie wychować swojego syna czy córki- przecież to dziecko nosi w sobie nasze geny. Tylko trzeba trzymac rękę na pulsie, codziennie starać się trzymać kontakt z dzieckiem i wierzyć, że wszystko bedzie dobrze. Ty też musisz uwierzyć nie tylko w stopnie szkolne, dyplomy lub ich brak, ale w mądrość, którą niesiesz w genach po swoich przodkach. I jak oni utrzymywali się na powierzchni życia ,nie tonęli, to wystarczy Twoja rzetelna praca, trochę szczęscia też nie zaszkodzi i będziesz się posuwała do przodu. Nie obejdzie się bez trudności, ale trzeba sobie wierzyć, że ludzie, jak ich życie postawi przed różnymi trudnymi problemami, to potem sami sobie się dziwią skad wzięli sile aby coś przeżyć, skąd wzięli rozum aby z sensem problem rozwiązać, skąd wzięli cierpliwośc aby dojśc do sedna sprawy. Trzeba trochę sobie ufać. Jeśli jesteś osobą wierzącą, to mieć przekonanie, że Bóg nad Tobą czuwa. Zamartwianie się do przodu, to bezproduktywna strata energii.
  20. Rodziców ma rozrywkowych, którzy nie widzą powodu aby jakoś szczególnie jej pomóc, nie widzą jej problemów i zawiesili jej chodzenie do terapeuty. Albo uważali, że te wizyty nic jej nie wnoszą na podstawie ich własnych obserwacji córki, albo, jeśli były płatne a terapeuta uznawal, że są potrzebne to im się wydawało, że ich próbuje finansowo naciągnąc bez potrzeby, albo to terapeuta uznał, że ich córka pomocy nie potrzebuje. "Wszystkie jej babcie mieszkają w mieście, więc wyjazd do którejkolwiek z nich byłby nudny," Może taki wyjazd byłby i nudny z ptu widzenia rozrywkowej 15 latki. ale z ptu widzenia introwertyczki? Może w końcu byłaby wsród kochających ją osób, które mają czas i energię dopatrzeć się jakie cierpienia i dlaczego przeżywa ich wnuczka. Umieli wychować swoje dzieci to i może przy naturalnej babcinej serdeczności umieliby do czegoś dojść z własną wnuczką. "Fizyczna dbałość o ciało? Nie dam rady namówić jej na sport...""Jest tak bardzo zmęczona, że ciężko w ogóle wyciągnąć ją na spacer." Czyli nie masz żadnego wpływu na swoją przyjaciólkę. Jesteś, bo jesteś i choć nie wierzysz, że powinna przebywać ze swoimi rodzicami lub dziadkami to niestety taka jest prawda. Jesteś za mloda, życie nie przyniosło Ci szansy korzystania z opieki swoich bliskich to nie rozumiesz, że obserwacja iż ona się tnie, czy jest coraz bardziej smutniejsza obciąza tylko Twoją psychikę a nie może przynieśc żadnych efektow. Mimo, że to Twoja przyjaciólka to nie masz możliwości do niej dotrzeć. Psychicznie jesteś od niej uzależniona, ale przeżywasz jej cierpienia bólu życia raczej bezproduktywnie. Czyli ona nie korzysta z wakacji, bo cierpi a Ty cierpisz dodatkowo za nią i też już nie sypiasz nocami. Czy to jest logiczne? Zawsze mówili "Panie Boże daj mi mądrośc rozróżnienia tego na co mogę mieć wpływ od tego, na co wplywu nie mam i sile i moc abym mógl zmienić to na co mogę mieć wpływ".
  21. Czytałam przed chwilą ksiązkę "Pisz pan ksiązkę" autorstwa aktora Zbyszka Buczkowskiego. Dla mnie to była fajna zabawa, bo wspomina w niej czasy, ktore ja też znałam. On w tej ksiązce bardzo sobie chwali swój zawod- mówi, że zabawa przednia, bo wciela się w charaktery i postaci ludzi, którymi niejednokroć jako chłopak marzyłby zeby być. Czasem też bywał osobą, która w realu nigdy nie chciałby być (złodziej, morderca) ale rola filmowa dała mu taką możliwośc. On i jego dwóch braci chowali się bez taty, bo zginął w katastrofie lotniczej nie poznawszy nawet swojego najmłodszego syna. Nauczyło to każdego z nich pełnej odpowiedzialności za swoje życie, aby jakby mamie swojej najmniej przysparzać kłopotów ( na tyle ile to udawało się ruchliwym i pełnym fantazji chłopakom). Sam sobie odpowiedziałeś, że można być bardziej dorosłym- bawiąc się z 10 tetnim chłopcem sobie sprawiłeś większą pewnie frajdę niż jemu, który był pewnie dumny, że taki dorosły chłopak z nim spędza czas. Czyli można być wychowawcą przedszkola, nauczycielem, trenerem i mieć do czynienia z młodszymi, wczuwać się w ich wyobrażnię w ich odczucia i spełniać poważną dydaktyczną rolę świetnie się przy tym bawiąc. Moj syn w procesie dorastania miał rzadko okazję bezpośrednio przebywać w towarzystwie własnego ojca- bo takie bywają dzisiaj realia życia zawodowego. Poszedł na karate. Nie dośc, że tak jakby zmężnial to po prostu zmądrzał. Dbał tam trener o jego koncentrację, o rozwój fizyczny, o morale. Znalazł tam fajnych kolegów. Jak wracał z obozów letnich to był zachwycony- jak wypytywałam co tam bylo, to chyba to był taki zachwyt jak w poprzednim pokoleniu zdobywano na obozach harcerskich rózne sprawności w dośc spartańskich warunkach. Jak kiedyś jakiś chłopczyk był gaduła i przez całą dobę nie mógł się odezwać. Jak inny był bardziej bojażliwy a całą dobę poza obozem (nocą w lesie) musiał umiec przetrwać. I tak mój syn tez opowiadał,że lecieli na trening w terenie i jak już wydawało im się ,że padali, to trener jeszcze wrzucał wbiegnięcie na jakąs szatańską górkę- płuca wypruwali, ale musieli sprostać. Jak z jakiś wypraw wracali ( a był różny przekroj wieku) to oni ciut starsi te maluchy brali na grzbiet i niesli do obozu. I jak syn wracał z obozu, to oczy mu sie świeciły,że dał radę, że trener odkryl w nim drzemiące moce i siły. Najpierw może trzeba umieć łamać swoje słabości a potem uczyć innych jak to robić- będziesz jako trener i stary (bo mądrzejszy) i młody, bo bedziesz się w młodzików wczuwał, jak ich prowadzić aby i oni czuli dumę z pokonywania własnych słabości. Jak widzisz dorastania nie trzeba się bać. Tylko jakby mądrze dorastać. Jak sie chce być i dorosłym i dzieckiem, to trzeba wybierać zawody, które dają taką możliwość. Zresztą zawsze i w innych zawodach może tak być , ze wraca się do swojej młodości. Niejednokrotnie ambitny lekarz dużo się uczy, rozwija, zdobywa coraz to nową wiedzę i w jakimś momencie stwierdza,że on miał swoich wspaniałych nauczycieli, mentorów, którzy już niestety odeszli i z czasem znajduje również frajdę w przekazywaniu czy na sali operacyjnej, czy na sali wykladowej swojej rozległej wiedzy. Twój problem z czytaniem siebie polega chyba najbardziej na tym, że nie masz odwagi wyjść do świata. Nie wyobrażam sobie abym swojemu synowi pozwolila : " Nie wychodzę nigdzie, nigdy nie miałem znajomych, prawie nie chodzę do szkoły, bo nie daję rady wstać " wieść takie życie. Szkola może być przyjemnością ( i pięknie jeśli tak sięzdarzy), ale jest obowiązkiem młodego człowieka. Jak w życiu dorosłym masz zrozumieć, że trzeba codziennie chodzić do pracy jak nie dajesz rady wstawać do szkoły.Kto Cię w dorosłym życiu bedzie utrzymywał? Kogo Ty jako chłopak a potem męzczyzna będziesz z takim nastawieniem do życia umiał utrzymać? Jak jako chlopak doszedłeś do tych kompulsywnych odruchów jedzenia- zawsze "chwalą się" tym dziewczyny? A może nie jesteś 15 letnim chłopakiem, ktory nie wie czy chce być dorosłym, czy chce być dzieckiem tylko jesteś znudzoną wakacjami bulimiczką?
  22. Możesz nie wychodzić z domu i zamartwiać się, że schrzanisz sobie relacje z dziewczyną oraz możesz siedzieć w domku i obmyślać na ile sposobów możesz sobie schrzanić życie w całości .Taki świadomy marazm. Takie świadome staczanie się . Takie marudzenie a może psycholog. Zaden psycholog nie odwali pracy za nas. On tylko może nas ukierunkować, ale pracę nad sobą wykonujemy sami, bo to jest nasze życie a nie posychologa. Kolega Ci napisał na spacerek nad wodę, bo jego akurat to relaksuje. Jak nie lubisz nad wodę, bo tam dużo ludzi to na rower, w porannych godzinach na basen ( może jeszcze śpiochy będą w łóżkach), może na poranną lub wieczorną przebieżkę (która pora bardziej Ci się widzi)- powiedział Ci prosto z mostu, że jak nie będziesz się ruszał, to te rzeczy o których piszesz się nasilą a Ty będziesz coraz bardziej przerażony. Organizm trzeba roztrenowywać, przyzwyczajać do różnicy ciśnień, różnicy tętna. Ruch wyzwala adrealinę- poczucie szczęscia- a Ty nie brzmisz zbyt szczęsliwie. Jak masz 16 lat to już duży urosłeś, ale słaby będziesz, bo nie zażywasz ruchu, bo nie lubisz ludzi, bo domek Ci się podoba. ale nie podobają Ci się objawy Twojego nie rozruszanego ciała.Zmień świadomie coś w kwestii ruchu, warto w roku szkolnym się zapisać na regularne ćwiczenia karate, na kosza, na siatkówkę-, na siłownię- to co lubisz. W domu nieraz też można rozruchu dokonywać, ale polowa co najmniej ludzi musi wyjśc z domu na regularne sportowe spotkania, bo w domu działa zasada, że jutro zrobię trening a jutro robi się dłuuugie jak rok co najmniej. Pory roku można nie lubieć ale mamy je cztery i jakoś przez każdą trzeba umieć przejść. Na starośc kazda pora może być niedobra. Lato, bo duszno, za gorąco. Zima, bo oblodzenia i można upaśc i nózkę złamać. Jesień, bo plucha, bo na mokrych liściach można się pośliznąc i upaśc. Wiosna, bo złudna, wygląda miło i ciepło w słońcu a zdradliwie zaraz zajdzie i można przemarznąć i grypa gotowa. A młodym ludziom co przeszkadza w porach roku? Miło, że masz motywację w kwestii dziewczyny. Kazdy pretekst by wyjśc do ludzi jest dobry. Niemniej kazdy człowiek powinien się rozwijać dla siebie a nie dla dziewczyny. A będąc fajnym, sprytnym chłopakiem pewnie cięzko będzie od dziewczyn się odgonić. Uwaga, że potrafisz być zazdrosny, że umiesz się w awanturce rozkręcać, odczuwać w drążeniu tego pewną przyjemnośc jest dla Ciebie istotna. Nad tym trzeba pracować i ukrócać to, bo wiesz, że sensownie z takimi zagrywkami nie utrzymasz żadnej fajnej dziewczyny. Jeśli chcesz mieć taką straszną wylączność na towarzystwo poznanej osoby, to chyba świadczy o Twojej zaborczości i jakiejś niepewności. Jakbyś nie wierzył, że ktoś mimo, że rozejrzy się wokól to i tak bedzie miał dalej przyjemnośc przebywania z Tobą. To z Twojej strony rodzaj wprowadzanego przymusu tylko ze mną, tylko dla mnie, tylko o mnie... A jestes w wieku w którym już rozumiesz, że każdy przymus odnosi odwrotne skutki- czyli sam sobie niszczysz relacje. Wszystko jest do przemyślenia i przepracowania.Postaraj się sam dla siebie być mniej męczącym i upiardliwym partnerem.
  23. kikunia55

    fatalna samoocena

    Jak jesteś nieśmiala to powinnaś wychodzić do ludzi ale ze sprawą. Jak pójdziesz tam gdzie uprawiasz z innymi sport, na boisko, to kto będzie miał czas przyglądać się czyś ladniejsza, czyś brzydsza. Ważne będzie czy dobrze odebrałaś pilkę. Jak pójdziesz na zajęcia karate, to będziesz się martwila czy dasz radę na zajęciach i jak ustawić ciało aby przeciwnik nie zdmuchnął Cię spojrzeniem.Nie będziesz się martwila czy gustownie włosy upięłaś. Jak będziesz wspólnie z innymi uprawiała sport, to utwardzisz swój charakter, nabierzesz niejakiej pewności siebie i przestanieć myśleć czyś dośc piękna czy nie. Będziesz się czuła przez swoich znajomych akceptowana i będziesz też miała ochotę i czas wyjśc z nimi na spacer ,do kina czy do kawiarni. To chyba nie chodzi o Twoją urodę, tylko o Twój brak pewności siebie. Sport to jeden z elementów, który nas buduje. Rozwijają nas też jakieś ciekawe zainteresowania:grafika komputerowa, literatura, malarstwo , języki obce czy może jeszcze coś innego. We wspólnych pasjach też znajdujemy ciekawych ludzi , z którymi mamy o czym rozmawiać i uczymy się, że jesteśmy wiele warci jako ludzie a nie tylko powinniśmy być dyskredytowani, bo właśnie wypatrzyłyśmy przed lustrem, że mamy za długi nos lub jakieś piegi na bużce. Buduj poczucie własnej wartości, wtedy i Twoja uroda okaże się być taką z którą można odważnie wyruszać w świat. Powiedz, jak tak bardzo przyglądasz się sobie i jesteś be...to pewnie też widzisz i inne dziewczyny. Pewnie w Twoich nieżyczliwych dla Ciebie samej oczach większość jest piękna lub prawie piękna. Niemniej muszą tez być jakieś niezbyt piękne. Czy Ty sama jesteś tak plytka, że uważasz, że te osoby z powodu braku wg Ciebie urody, czy te osoby nie stanowią sobą żadnej wartości. Czy Ty ich nie lubisz z powodu ich charakteru czy z powodu rzekomego braku urody? Wiadomo, uroda w życiu pomaga. Ale wszyscy inni, którzy nie są skończonymi pięknościami też zupełnie nieżle sobie w życiu radzą. Czy Twoje babcie, ciocie, wujenki, mama, przyjaciólki mamy to osoby o zniewalającej urodzie? Myślę, że nie zawsze. A przecież dają sobie nieżle w życiu radę, umieją kochać i są kochane, tworzą ze swoimi partnerami całkiem udane związki, wykonują fajne prace. Umiejętności życia trzeba się uczyć od pogodnych swoich najbliższych a nie z okładek czasopism, gdzie photoshopem graficy wypiękniają ludzi.
  24. "Latwilam mu leki na te objawy fizyczne bo jestem na medycynie i mialam mozliwosci. " Jeśli jesteś na medycynie a jeszcze nie przerabialiście tematu choroby alkoholowej, to chyba trzeba przyspieszyć swoją edukację. A jak się myśli trollować to też trzeba bardziej obmyśleć temat i sposób jego przedstawiania. Wakacje piękny czas, można puścić wodze wyobrażni.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...