Skocz do zawartości
Forum

kikunia55

Użytkownik
  • Postów

    72
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez kikunia55

  1. Tak jak umiesz w swojej głowie odmówić litanię swoich wad, tak naucz się jak paciorka swoich zalet. Na początek weż kajecik i ołowek i wypisz sobie że jesteś inteligentna, bystra, oszczędna, rzetelna, masz telent muzyczny, plastyczny lub lingwistyczny, jesteś wrażliwa na krzywdy bliżnich, pomocna, umiesz być porzyjaciólką, powierniczką dla innych...A nie zapomnij podkreślić wężykiem. W kwestii urody o ile nie jesteś pewna siebie (a pewnie nie jesteś), to nie wmawiaj sobie,że jesteś śliczna ( bo będzie Ci się wydawalo, że klamiesz) tylko opisz sobie siebie w stylu: mam lśniące, gęste włosy, rowne zęby, mile piegi na nosku i piękne równe brwi, szczupłe nogi w kostkach, ladny biuścik... Ołoweczek jest potrzebny, bo sluży do napisania pozytywów, a nie rzeczy wątpliwych w Twoim rozumieniu lub wręcz szkaradnych. Jak już ołoweczek się zasluży, to sobie odmawiaj jak paciorek swoje zalety- najlepiej rano, wieczór i w nocy. Każdego dnia śledż sama siebie i patrz co jeszcze można dodac do tego zespołu pozytywów. Jak umialaś sama siebie przekonać ,że jesteś do kitu, to może wyjdzie Ci przeciwwaga, że jednak coś sobą reprezentujesz. Ponadto jak będziesz przeprowadzala codzienne śledztwo na sobie, co tu jeszcze dopisac jako pozytyw, to jakby nie bylo będziesz doskonalila swój charakter, bo te fajne cechy możesz w sobie poglebiać aby mieć zasadne przekonanie, że słusznie siedza na liście pozytywow. A do miłości to każdy ma prawo- jest parę rzeczy na tym świecie ,w których jesteśmy sobie równi, na szczęście.
  2. Mlodzi ludzie tak czasem mają, że lubią się upewniać, że są wciąż atrakcyjni dla plci przeciwnej. Jak Twoj były chłopak sobie poszedł od Ciebie a potem jakaś znajomośc nie udala mu sie tak jak chciał, to szybko sobie sprawdził, czy dalej masz maślane oczka na jego widok. Odpowiedż w Twoich oczach go uspokoiła, to sobie teraz szuka nowych bodzców u dziewczyn. Na początku Waszej znajomości już dostalaś pewną informację, on przed Tobą mial sporo dziewczyn i niby szuka związku na stałe. To raczej taki typ, który kazdej pannie takie rzeczy opowiada a potem znika pewnie jak sen złoty. Powinnaś sobie dac z nim spokój. Jesli jeszcze kiedyś się spotkacie, to zawsze na zasadzie dobrych kumpli, którzy znaja swoje slabości ( Ty wiesz, że on lubi zmieniać laski). Nic w swojej glowie nie rozwijaj na jego temat, bo dla niego to już przebrzmiala bajka. Tak można domniemywać po Twoim opisie. Są jeszcze inni na tym świecie- tego kwiatu pół światu.
  3. Kiedyś znana mi mloda dama powiedziala, po naradzie z koleżankami w podobnej sytuacji jak ona i jak Ty. Wiesz , jak na imprezie rodzinnej typu wesele jakaś mocno wiekowa ciocia znów powie, a kiedy to Słoneczko spotkamy sie na Twoim weselu- należy odpowiedzieć ze stoickim spokojem, a jak ciocia myśli, kiedy spotkamy sie w miłym rodzinnym gronie na imprezie typu pogrzeb i uśmiechnąć się wymownie. Ciarki przeszły mi po plecach i dopiero do mnie dotarlo, jak bardzo tego typu w gruncie rzeczy cieple pytania starszeństwa irytują singli. Ksiądz się dopytuje trochę z innego względu, bo kolęda to też taki jakby przegląd owieczek- jakie owieczki doszły do doroslości i jaki mają zawód, jakie owieczki się wyprowadziły a jakie owieczki przyciągnęly inna owieczkę do parafii, a może jakieś owieczki się rozmnożyły - ksiądz skrzętnie notuje to w swojej kartotece i coś wie o stanie swoich owieczek( do następnego roku). Mila dziewczyna na pewno by sie przydala, ale chyba najbardziej potrzebujesz przysiąść fałdów do LEPu- minorowy nastrój wynika z tego, że denerwujesz się,że wypadasz ze wszelkich planów zatrudnienia w Służbie Zdrowia, możliwości starania się o rezydenturę, specjalizację i myślę, że to niesie Twoje slabe poczucie. Zaweżmij się, nie wiem czy są możliwości "korków" aby przepchać się przez powyższy egzamin, ale zamknij to, a wiele spokoju ogarnie Twą duszę i ciało i będziesz mial spokojniejszy sen, lekkość podchodzenia do dziewczyn i wogóle lekkośc życia. Wyobraż sobie jak bedziesz biegał na nocne dyżury, ile seksownych pielęgniarek lekko fruwa po szpitalnych korytarzach. Zycze jak najszybszego pchnięcia LEP. Zajrzalam https://www.cem.edu.pl/pel.html ale nie zrozumialam z tego, czy po skończonych studiach chodzisz do pracy jako powiedzmy " gorszego sortu medyk" czy o ile go nie złożysz, to siedzisz w domu. Jeślibyś siedzial w domu to tym bardziej do przygotowań do LEPu! Trzymam kciuki, aby Ci się tym razem powiodło!
  4. Każda miłość to są emocje. Pewnie dlatego nas tak absorbuje, bo mamy emocje, czyli czujemy, że żyjemy U Ciebie można powiedzieć, że jest interesująco, bo emocji jest może i więcej niż w innych związkach. Niepewnośc (czyli emocja) czy on się ze mną dziś spotka, czy jednak wybierze kolegów - pewnie wybierze kolegów, bo z nimi można na piwko lub wódeczkę. Całe popołudnie się emocjonujesz, by wieczorem zasnąć zalamana, że dziś to widziałaś sasiadkę a nie chłopaka. Albo nie , wieczorem zasypiasz pełna emocji, bo jednak zechcial się ze mną spotkać, co tam ,że siedzialam w drugim rzędzie i moglam popatrzeć na jego plecy jak wlaśnie gra w jakąś grę. "Widziałam Go"- święto nieziemskie. Co prawda potem zrobilo się niemiło, bo zaproponowalam spacer, jemu się nie chcialo i malo wybrednie mi to powiedzial. Nie wiadomo, czy był niedopity, czy przepity, ale z niewinnej sprawy takiej jak spacer zrobila się niezła draka i on trochę do mnie " przemawiał". Słowa były jednak raniące i czuję się nieszczęśliwa, ale wlaściwie to moja wina, przecież widzialam, że jest trochę " zmęczony" i mogłam się nie wyrywać z tym spacerem. Trochę go przepraszalam, ale on jakby nie słyszał, no nic, następnym razem będę mądrzejsza i nie ujawnię moich malutkich marzeń, bo może znów go zdenerwuję. I wieczorem zasypiasz pełna emocji, czyli tego, czego ludzie pożądają najbardziej- czują emocję, czyli czują ,że żyją. Pytanie tylko czy to o takie emocje chodzi w związku chlopaka z dziewczyną. Cóż każdy buduje sobie takie emocje jakie potrafi i lubi - Tobie przypadly takie lub podobne. Ciekawie też byłoby jakbyś się ze słodziakiem związala tak, aby mieć dzieci- od rana do wieczora emocje. Jak ludziom rodzi się dziecko to są emocje związane z przyjściem na świat ich potomka i z jego rozwojem. Ty też byś miala emocje. Jeszcze w ciąży, bo może za wczesna dla niego, to po pijaku, może w brzuch by Cię uderzyl, to potem całą ciążę byś się emocjonowala, czy nie poronisz i dziecko będzie zdrowe. jak już się urodzi, to tata z mamą śledzą pierwsze a..gu.., pierwsze chwytanie za paluszki, pierwsze... Ty też będziesz miała dużo emocji, czy tata przyjdzie trzeżwy, czy nie zechce wyżyć się na mnie lub na dziecku, czy tata nie przepije wszystkiego i będzie na Wasze podstawowe potrzeby. Oj będzie jeszcze dużo emocji - ale to chyba dobrze, bo czlowiek jak przeżywa emocje to przecież czuje, że żyje. Tak pokrótce przedstawilam ci mechanizm uzależnienia. Potrzebujesz emocji i on Ci je zapewnia i pewnie tylko wydaje Ci się czasami, że jesteś nieszczęsliwa - pragniesz emocji i Twoj facet Ci je dostarcza. Patrz tylko na to, po co użyć umyslu i zastanowić się do czego taki związek prowadzi. Przecież możesz być samotna , a tego jak piszesz bardzo się boisz, może nie znajdzie się już nikt kto zapewni Ci jakieś emocje a pewnie nie tak drastyczne. Piszesz,że on jest babiarz. W potocznym języku to oznacza,że ogląda się za kobietami i ma taką dozę wdzięku, że zagada, uśmiechnie się, jest lekko bezczelny a już zlapie kontakt z kobietą. Ty nie możesz sobie wyobrazić, że móglby być z inna kobietą "A jak on przestanie pić dla innej, jak on się zmieni po rozstaniu." Dziewczyno, dlatego jak chcesz się rozstać z nim , to on biegnie do Ciebie i jest mily najdlużej przez 1 tydz. , bo wie, ze dla Ciebie wystarczy tylko jeden tydzien. Jakby mial opanować tak bardzo jak Ciebie inna laskę to musialby się starać ze 2 miesiące. Dwa pełne miesiące musialby sie poświęcać, starać, mniej pić, aby sobie urobić następną głupią, bo przeciez jako facet czasem musi sobie ulżyć. Przepraszam, ze tak piszę, ale jesteś u niego po kolegach, po buteleczce, to jakie to jest uczucie z jego strony- wygoda, aby sobie ulżyć i tyle. A Ty własnie powinnaś sobie wieczorami wyobrażać,że on jest z inna i jeszcze tej innej wspólczuć, że tak glupio wpadla ,w sidla takiego nicponia jak Twój chlopak. On sie może kiedyś od alkoholu, po róznych odwykach trochę odzwyczai, ale do tego jeszcze długa droga. Jak mądrzejsi mówią, musi sięgnąć dna, żeby sam uwierzył, że może można i trzeba coś z tym zrobić. Będzie musial stracić pracę, musi go porzucić rodzina, musi stracić dach nad glową, może wtedy zauważy, że coś trzeba robić. Teraz świetnie się bawi i lepiej mu nie przeszkadzać . ani też nie być w orbicie jego chorych zachowań. U c i e k a j dziewczyno czym prędzej- w życiu chodzi o emocję, ale nie takie.
  5. Przeczytalam Twój poprzedni wątek sprzed 8 miesięcy i można domniemywać, że siadasz do klawiaturki jak akurat masz doła i zaczynasz w minorowym nastroju opisywać Wasz "straszny" związek. Ludziska popiszą, uważaj, on jest straszny, to obracasz sie na pięcie i stwierdzasz, że jesteś głęboko przekonana, że narzeczony Cię kocha i tyle tego. Gdyby było tak żle jak piszesz ,to czemu jesteś w związku - czy może dlatego, że jak wyobrazisz sobie triumfującą minę przyszlej teściowej " A nie mówilam, że ona nie jest stworzona dla mojego synka?" to od razu myślisz sobie- a ja nie odpuszczę i tkwisz w czymś co przecież nie niesie Ci radości?
  6. Nie bardzo rozumiem jak jakiejś w miarę normalnej dziewczynie może podobać się wiecznie pijany facet. Przeciez on za chwilę na Twój widok będzie sie tylko ożywiał jak będziesz zarabiala pieniądze i dasz mu na flaszkę, lub mu ją przyniesiesz. On widzi, czuje tylko flaszkę. Nie istotne czy będzie z Tobą czy z inna. To nie Twój zapach go podnieca, to nie Twoje kształty są dla niego seksowne lub nie- pięknie pachnie akohol, a buteleczka to dopiero ma super kragłości i piękną wąską szyjkę. Dziewczyno , on jeszcze troche tak będzie żył i straci uczucia wyższe, czy to będzie ważne z jaką sobie ulży? I tak nie kobieta bedzie jego pasją, natchnieniem. Tylko piękna buteleczka. Zrobisz magisterkę i uciekaj na drugi koniec miasta, kraju ,świata od takiego mena. Zrób to jak najszybciej. Wyjedz jak najdalej, bo jesteś od niego tak uzależniona, że jeden jego telefon, wizyta i będziesz znów ugotowana. Patrzysz na niego z boku i trochę się dziwisz i cierpisz,że można tak być uzależnionym od alkoholu. Pewnie dziesięciokrotnie bardziej ludzie czytający Twoje zwierzenia dziwią się, że jakaś fajna dziewczyna może być tak uzależniona od takiego typa- żadnej przyszłości tylko upokorzenia, zmartwienia , utrata własnego zdrowia i politowanie od otoczenia. A jak sprawisz sobie potomstwo z takim milusińskim to już nieszczęście. Opanuj się póki jesteś młoda i uciekaj jak najdalej, on tylko będzie mial do Ciebie pretensje, ze nie jesteś butelką dającą się opróżnić.
  7. Ciekawe, czy to jakiś troll grasuje po tym forum, czy możliwe jest, że na tym świecie żyje taka dziewczynka? Fakt już kiedyś pisałaś, że strasznie cierpisz z powodu posiadania babci w kuchni- schorowanej kobiety we wlasnym domu. Teraz masz większy problem, za mało kasy na swoje potrzeby. Problem ogromny, ale tylko do lata. Od lata spokojnie możesz podjąć letnie prace i cudownie podreperujesz się finansowo. Od razu twoje czujące kasę serduszko bedzie radośniejsze i spokojniej bedziesz spala. A powiedz jak masz na wlasność 2 pokoje u drugiej babci i jeden u tej. Jak rodzice tą wlasność Ci zalatwili? A dzialeczka w jaki sposób należy tylko do Ciebie- wszystko wiesz to i pewnie wiesz jakie na to masz dokumenty. Kiedy planujesz dokladnie puścić rodziców z torbami? Ty masz wszystkie dobra fizyczne a oni tylko czasem pracę z której za mało Ci odpalają. Trollują 15 letnie dzieci, czy znudzona troszkę starsza mlodzież?
  8. kikunia55

    związek

    "No więc jest sprawa chodzi o to, że" że po prostu nigdy nie należy sie wtrącać w sprawy pary. bo można tylko zaszkodzić sobie i im. Sobie, bo każde z nich będzie mialo do Ciebie pretensję i po co Ci to? Im, bo będa mieli do siebie żale, że jakiś "adwokat" próbuje ich przerobic, zagadać, coś udowodnić. Możesz tylko z boku sie przyglądać i na ich przykładzie uczyć się, że związek to brzmi dumnie, ale czasem jest trudno i niesprawiedliwie.
  9. Myślę ,że co najmniej pełen rok będzie taki cięzki stan. Musisz być przy niej z jej drugim dzieckiem jak najczęściej. Nic nie musisz specjalnego robić tylko ( i aż ) być. Jeśli nie chce jakiś środków otępiennych to mozna domniemywać, że jest bardzo silna. Musisz przy niej być aby wiedziala, że nie jest sama i musisz przy niej być z jej drugim dzieckiem, aby wiedziała,że nic glupiego nie może zrobić, bo drugie dziecko jest niewinne nieszczęściu jakie ich dotknęlo, a teraz na świecie ma tyko ją. Czasem jak za bardzo w Twoim mniemaniu "dziczeje" przypominaj jej, że to wielki ból, że jej syn nie jest z Wami, ale drugie dziecko też jest , przeżyło wielką stratę, bo straciło brata i należy sie jemu uwaga nie tylko od Ciebie ale i od niej. Bedzie ciężko, ale dacie radę, bo widać, że bardzo kochasz siostrę i to jest piękne, że jesteś przy niej. Może będzie potrzebowala czegoś w stylu pielgrzymki, żeby oczyścić siebie i nieżyjące dziecko- słyszalam, że kiedyś jakiejś mamie to trochę pomoglo w oswojeniu się z sytuacją. Nic nie zrobisz, ale bądz przy niej. Sytuacja ogromnie trudna i tylko wzajemnym wspieraniem się może Twoja siostra dojśc do "względnaj" rownowagi. Powodzenia Paniom życzę i Boskiej opieki, bo tylko taka może przynieść jakąś ulgę.
  10. Dziękuję za miłą formę zwracania się do mnie per "Pani"- powinnam może zwrócić tym samym, ale o ile pozwolisz to zostanę przy tej. którą zaczęła z Tobą rozmowę czyli per "Ty". Wkurzyłaś się na mnie i to bardzo dobrze, bo świadczy to o tym, że jakimś zadaniem wyprowadziłam Cię ze zwyczajowego toku myslenia, a to może być denerwujące, ale też może przynieść jakiś inne , nie uprawiane przez Ciebie do tej pory przemyślenia. Uważasz, że się nawymądrzałam, aby Ci dokopać i Cię pognębić. Przepraszam, nie to było moim celem. Piszesz, że oboje na siebie warczycie. Pomijając, że możecie sobie warczyć, bo po prostu jesteście niekulturalni, rozważam inne opcje. Z postu wnioskuję, mogę domniemywać że Ty warczysz na niego, bo: 1. akcja= reakcja- on warknął, Ty odwarknęlaś 2.uważasz, że Cię nie szanuje - "Nie ma mowy o normalnej rozmowie z odmiennym zdaniem, od razu nerwy, krzyk, złość i brak szacunku. Brak szacunku to chyba najgorsze." 3.on klamie- "wiele razy kłamał" 4.facet Cię zdradzil, więc Cię irytuje- "raz mnie zdradził" 5.sprawy łóżkowe są do kitu- "Mogę powiedzieć, ze seks jest beznadziejny" Domniemywuję na podstawie Twoich postów ,że nie warczysz, bo jesteś niekulturalna, tylko warczysz dlaczegoś, co nawet wymienilas w swoich postach. On warczy na Ciebie. Dlaczego, bo jest niekulturalny, czy dlaczegoś, czego nie wiesz, nie znasz. Wymienilam cokolwiek co przyszło mi do głowy i odebralas to jako dokopanie Twojej osobie lub pomawianie Cie o wyrachowanie. Pytanie, czy seks Cię niesatysfakcjonuje od zawsze, czy od pewnego czasu. Czy kiedyś ,jak nie mieszkaliście razem i był on siłą rzeczy bardziej ukradkowy ( czy chata będzie wolna) podobał Ci się bardziej? Czy jest to rodzaj nudy małżeńskiej (wiem jesteście narzeczonymi, ale pod wspólnym dachem, więc i objaw może byc jak w małżeństwie), którą ludzie próbuja przelamywać jakimiś weekendowymi wyjazdami w odświętnej scenerii, jakimiś erotycznymi gadżetami wprowadzanymi do sypialni itp. Czy seks nie podoba Ci się od momentu, gdy dotarło do Ciebie, że on Cię zdradził i teraz niby mu wybaczyłaś, ale w duszy sobie myślisz, nie takiś ty ogier interesujący, żebym ja tu musiala wydawać okrzyki na Twoją cześć i się o Ciebie bić? Zbliżacie się do 30-tki pewnie. I jest tak, że jeśli się rozstaniecie to dla niego rosną panny aktualnie 20-letnie a dla Ciebie "rosną" faceci z pierwszego odrzutu po fali wczesnych rozwodów, bo z wiekiem tych wolnych jest coraz mniej. Rozstanie nie rodzi natychmiast nowej znajomości, tylko jest jakiś czas na okres "żałoby" po związku poprzednim zanim jest się gotową na coś nowego, czyli czas nieubłaganie dla kobiety płynie. Nie lecisz na jego kase, bo jak piszesz sama masz dobry zawód. I to jest bardzo dobre, ale o ile sobie planowaliście 2 lub 3 dzieci to jest wiadome, że jak one przyjdą na świat, to na jakiś czas zawiesisz mocno swoje projektowanie, bo będziesz starała się dobrze wypełnić nową swoją życiową rolę i wtedy mąż z pewnymi zarobkami niczemu nie wadzi a wręcz jest bardzo mile widziany. Piszesz,że jesteś atrakcyjną dziewczyną i bardzo mnie to cieszy, ale czy zdrada narzeczonego nie podważyła Twojej pewności siebie w tym zakresie? Ty wiesz, że jesteś atrakcyjną. ale czy wierzysz, że on też tak uważa? Masz tyle wątpliwości i w tak minorowym nastroju opisalaś Wasz związek, że takie mam przemyślenia i nie chodzi o dokopanie Tobie. bo narzeczonemu tym postem sama z lekka dołożylaś. Może też tak być, że po prostu masz doła, jesteś przepracowana, trochę boisz sie roli matki i żony i wydziwiasz. Macie wszelkie atuty aby Wam się udało. Jesteście młodzi, macie dobrze płatne zawody i perspektywy życiowe, macie gdzie mieszkac, spotkaliście się , bo sie pokochaliście i teraz ta miłośc wydaje Ci się może z lekka przyblakła, ale może jest nad czym popracować, odświeżyć uczucie, uczyć się od tych par, które każdego dnia i o każdej porze umieją sobie okazywać szacunek, choć przecież druga połowka też ich drażni i irytuje czasami. To TY musisz w sobie rozważyć aspekty Wasze uczuciowe jakie są między Wami i wszelkie inne i wiedzieć na czym stoisz. Wyrachowania pewna doza jest zawsze potrzebna, bo to jest zazwyczaj zdrowy rozsądek. Jak się jest w malżeństwie to trzeba nie mniej zdrowego rozsądku- z byle powodu nie trzeba niszczyć związku, bo ma się dzieci i nie po to się wybierało partnera na życie aby potem dzieciaki półsierotami zostały. Niejednokrotna twarda rozmowa z samym sobą ratuje naszą chwilową chęć rozbicia związku, bo mi ciężko i żle. Gdy człowiek się w porę opanuje, to sam sobie dziękuje za rozsądek, wyrachowanie, czy jak to nazwiesz, bo po dniach trudnych przychodzą dni radosne i partnerzy cieszą się życiem , sobą , dziećmi. Warunek jest jeden, trzeba wierzyć, że partner nas kocha i kochac go także, czasem jakby "na zimno", ale jednak kochać. Napisałaś do mnie oburzona, że on Cię kocha, a Ty go kochasz? Jeszcze raz przepraszam , jesli Cię czymś uraziłam- moja intencja zmusić Cię do takiego myślenia abyś naprawdę wiedziala co masz czynić, a nie jakiekolwiek dokuczanie, bo ani mnie ani Tobie ,nic z tego nie przyjdzie. Pozdrawiam.
  11. Tak jakbyś odpowiedziała sama sobie na zadane pytanie. Nie sprawia Ci radości przebywanie z narzeczonym i jego sposób zwracania się do Ciebie świadczy chyba o tym samym. I jemu zaczyna się wydawać, że wiąże się z niewlaściwą kobietą. Kązde z Was na zimno dobrze ocenia partnera- może mysli o Tobie dobrze, jako o kandydatce na żonę, matkę swoich dzieci, ale jakby nie nioslo mu radości ciągle oglądanie Ciebie i tylko Ciebie i pewnie dlatego na Ciebie warczy. Ty widzisz ,że przy zdolnym, młodym prawniku Ty i przyszle Twoje dzieci będą mialy wygodnie i złościsz się sama na siebie, że nie jesteś nim zachwycona, tylko tracisz poczucie wlasnej wartości, bo facet zawsze Cię gasi. Nie zaleca się wychodzenia za mąz tylko w atmosferze zauroczenia i euforii- pewna doza wyrachowania nie zaszkodzi. Ale za dużo wyrachowania może zabić calą radośc życia a jest ono jeszcze dlugie przed Tobą Oczywiście Ty sama musisz sobie wytłumaczyć, czy za w miarę stabilne życie poświęcasz poczucie własnej wartości i czy Cię to bawi na całe Twoje przyszle życie. Jesteście młodzi i możecie na bazie uczucia wypracować sobie świetną komunikację, ale możecie sobie jasno powiedzieć, że jest pytanie, czy to jest uczucie, jak głębokie, czy tylko przyzwyczajenie. Porozmawiać sobie szczerze musisz sama ze sobą , a może jak masz ciągłe poczucie,że facet Cię gasi, trzeba z nim przeprowadzić wywiad- niech się zastanowi,czemu jesteś dla niego irytująca- jesteś za brzydka, za mało wyksztalcona, za biedna, za mało, znaczysz w środowisku, masz wg niego zbyt slabe perspektywy. Nie musisz się z nim kłocić. Jesli masz odwagę, zadaj mu takie pytania na spokojnie- on będzie tak zaskoczony, że najpierw powie jakieś glupoty, ale za parę dni gdy wrócisz do tematu, to może powie Ci coś sensownego. Może to być jednak coś ,co będzie Ci cięzko znieśc. Niemniej jednak nigdy nie ruszając takiego tematu, możesz na niego w pózniejszym życiu, w najmniej odpowiednim momencie uzyskać odpowiedż, która póżniej jeszcze może bardziej Cię osłabić. Zyczę owocnych przemyśleń i podejmowania dobrych decyzji.
  12. No to życie postawiło przed Tobą nie lada wyzwanie. Myślę jednak, że mimo terażniejszego stresu- dasz sobie radę. Zastanów się jak możesz nowych kolegów i koleżanki przyjemnie zaskoczyć- słaba jesteś jak na razie w porozumiewaniu się w ich języku, ale może masz uzdolnienia w ścisłych przedmiotach typu matma, fizyka, czy chemia. Gdyby tak było, to nie odpuszczaj sobie tych lekcji, tylko szczególnie dobrze się z nich przygotowywuj, żebyś sama złapała poczucie, że w czymś jesteś dobra. Może lubisz jakąś dziedzinę sportu : siatkówkę. kosza, jogę, lekkoatletykę, pływanie. Zorientuj sie jak zapisać sie na takie zajęcia- trochę się odstresujesz od codziennych problemów i przy okazji może znajdziesz porozumienie z koleżankami lub kolegami . którzy też lubią uprawiać to co Ty. W soboty i niedziele i w każdej wolnej chwili dużo słuchaj radia a szybciej osłuchasz się z językiem i przypomni Ci się to co wydaję Ci się ,że już zniknęło z Twojego umysłu z dzieciństwa. Teraz jest Ci trudno, ale jak już ten najgorszy czas przejdziesz , to pomyśl sobie, jaką będziesz miala wiedzę- j. polski, angielski i niemiecki i to każdy na bardzo wysokim poziomie. Teraz pewnie śnisz po polsku a niedługo może już będziesz po niemiecku- czyli z czasem oba języki będą dla Ciebie równorzędne. Jest trudno, ale niech trudności Cię mobilizują a nie oslabiają. Pomyśl, ze z tą grupą młodzieży będziesz tylko 4 lata. Wsród niektórych z nich znajdziesz pewnie przyjaciól, ale jeśli będą Ci jacyś inni nieżyczliwi, to rozstaniesz się z nimi w momencie, gdy już będziesz językowo świetna i ich pamięc, że chwilowo bylaś niekumata będzie się wygasać, bo pójdziesz dalej swoją drogą a dalsze kontakty będziesz utrzymywala tylko z tymi, ktorych lubisz i akceptujesz i oni Cię lubią- teraz jesteś nowa i jeszcze oni Cię rozpoznają a Ty ich, ale z czasem zyskasz nowych fajnych kolegów i koleżanki. Nauka nowego języka z konieczności, bardzo "rozbudowuje elastyczność" Twojego mózgu. Teraz czujesz się niekomfortowo, ale to tylko jakiś czas, to minie, a z czasem docenisz , że może ta życiowa zmiana dala Ci nowe perspektywy, czego oczywiście serdecznie Ci życzę i trzymam za Ciebie kciuki. Dasz radę, wierzę w Ciebie.
  13. Pozwalam sobie zacytować z forum seks (z wątku-zdradzam męża, bo mnie nie zaspokaja) fragment wypowiedzi Mr.R "U mnie jest inna sytuacja, bo moja żona jest chora na chorobę która zmusza ją do brania takich leków że jej się po prostu nie chce, jest ciągle zmęczona i zamulona. Nie chcę jej męczyć prośbami o seks, ale do zdrady jeszcze nie "dojrzałem". Kocham ją bardzo, ale też mam potrzeby niezrealizowane, ileż można się brandzlować. Zostały mi ostatnie lata względnej sprawności seksualnej, a żony nie chcę zostawić, bo co, wyszaleję się i mi przejdzie, a ją zostawię chorą ? Nigdy. Chcę z nią zostać aż do śmierci, ale nie chcę rezygnować z ostatnich lat kiedy jeszcze mogę trochę pobzykać." Jak rozumiem autor jest dojrzałym mężczyżną i jego żona chora żyje, on ją szanuje, ale problem seksu w tym małżeństwie istnieje( lub jego braku). Jesteś córką i na chorobę mamy patrzylas przez pryzmat zdrowia mamy a nie jej funkcji jako kochanki, bo dzieci za często o tym nie myślą, że rodzice to też kochankowie i pewnie dobrze. Ponadto dzieci dopiero się na sobie uczą takich ról, to nie patrzą na rodziców pod tym kątem. Przepraszam, może to dla Ciebie lekki wstrząs, ale podsuwam Ci przemyślenia dojrzalego pana żebyś wiedziala, że dla mężczyzn seks jest ważną dziedziną życia i zrozumiala, że takie problemy tyczą nie tylko Twojego taty, ale ród męski wogóle. Jeśli zachowujesz się powściągliwie wobec taty. to tak jakbyś chciala go wpędzić w poczucie winy. On jest niczemu nie winien, jeśli za życia mamy był we wszystkich aspektach porządnym mężem. Ona już nie żyje niestety a on żyje i nie oskarżaj go swoim milczeniem,że żle postępuje, bo budujesz między Wami przepaść, zupełnie niepotrzebną.
  14. A dlaczego wyobrażasz sobie,że śmierć podczas snu przyjdzie? Tak z grubsza masz dwie drogi. Albo bardzo będziesz się tej śmierci obawiał i z czasem sobie to rozciągniesz na resztę czasu- a to będzie Ci duszno i zaraz stracisz na amen oddech, a to ulegniesz wypadkowi ,a to w sobie hodujesz jakiegoś raczka, a to ..... Po prostu tak jak koleżanka pisze, coś sobie wyobraziłes i to Cię męczy i albo to się rozwinie w kierunku jak przykładowo wyżej, albo: Wytlumaczysz sobie, że każdy ma gdzieś zapisaną swą długość życia i co najwyżej możemy wytrwale walczyć, aby jego jakość byla stosunkowo dobra. Dobra, czyli nie przytlaczająca Cię. Jeśli wczoraj położyłeś się spać , mimo obaw i nic Ci się nie stało to i dziś i jutro tak będzie i pojutrze i ....Musisz sam ze sobą wytrwale porozmawiać. Jesli Ci pisane umrzeć, to niezależnie, czy będziesz się bal, czy też nie, to umrzesz. Najprawdopodobniej jesteś mlody i pewnie jeszcze dużo w życiu powinieneś zrobić aby dobić do swojego końca. Dlatego trzeba się skupiać na celach a nie na swoich obawach, bo one niestety Cię osłabiają. Wytrwalości w rozmowach ze sobą.
  15. Odczytałaś nie swojego SMSa i wyszłas z domu- może tata nie wie , że Ty wiesz, może się domyśla- ale nie chce z Tobą rozmawiać, aby Cię jeszcze bardziej urazić. Obserwowałam kiedyś sytuację, gdzie znajomy po śmierci mojej przyjaciólki zaczął szybko oglądać się za kobietami. Każda z pań z naszego towarzystwa miala mu to po cichu za złe- że tak szybko to się dzieje. Jak sobie to próbowałam przemyśleć to stwierdziłam ,że tata tego "szybkiego" znajomego umarł stosunkowo młodo i niespodziewanie, moja przyjaciólka a jego żona tez. Zawód wykonuje taki,że tylko przez 50 % czasu ma możliwośc być na lądzie to pewnie też był w stresie, że właściwie to może jutro w kwestii śmierci przyjdzie ona się z nim spotkać i pewnie stad to szaleństwo z gwałtowną dążnością do życia, bo seks to synonim życia a nie śmierci. Pomyśl,że jeśli Twój Tata był dobrym mężem dla Twojej mamy, doglądał jej w chorobie, pochował ją godnie, to oddał jej wszystko, co z racji wyboru na żonę Twojej mamie się należało. Jeśli kochał ją rzeczywiście, to nosi w sobie to uczucie do swoich ostatnich dni .Nie oznacza to jednak,że nie znajdzie w swoim sercu możliwości przywiązania się do innej pani. Ty byłaś w depresji jako przygaszenie Twojego ciala, Twojego umysłu na to co się stało, natomiast tata może reaguje tak, że on nie chce się poddać na długo atmosferze śmierci, on silnie pragnie żyć i próby znajomości z paniami ( bo zanim się wpasuje w jakąś to parę może zapoznać) są jego wyrażnym wolaniem "ja chcę żyć" ( bo z tyłu głowy po śmierci mamy jest pewnie" nie wiem jak długo mi pisane"). Ty jesteś młodziutka, nie ustawiaj się wrogo do samego taty, on nie katuje Cię wizytami tej pani- nie ma sensu tworzyć sobie problemów po tak wielkiej stracie w Waszej rodzinie. Jak trochę ochłoniesz to do koleżanek , przyjaciólek, do normalnego życia wracaj ,tak szybko jak się da. Mama na pewno chcialaby abyś nie stacila poprzez jej śmierć wlasnych sił witalnych. Jesteś dojrzalsza od innych poprzez tak trudne doświadczenia, ale nie powinno to oznaczać nieumiejętności powrotu do świata młodzieży, czego serdecznie Ci życzę.
  16. "mhm18" cytat : "Nie wypowiadam się na temat tego, co się działo ze strony moich i jej rodziców, bo ich zdanie mam w de." Fajna sprawa, wazny dla siebie jestem TYLKO JA. Rodzice Twoi powinni łożyć na Twoje studia i pewnie placić jeszcze przez ten czas alimenty za Ciebie, bo przecież nie będziesz w Tym czasie zarabial. a rodzice dziewczyny pewnie będą nieletniej mamie również Twojego dziecka pomagać w kazdej kwestii- finansowej, czasowej w temacie opieki nad dzieckiem, moralnej, gdy może będzie miala dola i w każdej innej. A Ty po prostu stwierdzasz, że ich zdania masz w de. Caly najbliższy Ci świat ma obowiązek Ci pomagać, a Ty po prostu weżmiesz co potrzebne i masz ich w de. A takie masz ambitne plany- zdobyć zawod lekarza. Kiedyś o tym zawodzie mówilo się, że to nie tylko zawód ale i powołanie. To powolanie to chyba myśl o zdrowiu pacjenta nie tylko w godzinach od .. do i nie tylko wtedy gdy widzę za to kasę , bo jak jej brak to wogóle nie widzę pacjenta. Studia te są co prawda dlugie, bo 6-letnie a potem jeszcze lata specjalizacji- ale czy ten czas wyksztalci w Tobie jakąś empatię w stosunku do bliżniego, jak w taki sposób reagujesz na to co dzieje się wokól Ciebie- to aż trudno uwierzyć. Życzę pewnego porządku moralnego w Twojej głowie, bo ambitne studia i tego typu braki bardzo się gryzą, nie idą w parze.
  17. Danuta 718 - serdecznie Cię proszę idz jak najszybciej do lekarza ogólnego, najlepiej dobrego. Pamięć, chwilowe ogromne bóle głowy, gubienie przedmiotów, przy założeniu,że twoja siostra miała jako dosc mloda osoba udar mózgu, może niestety świadczyć o mikroudarach , mikrowylewach krwi do mózgu i tylko lekarz pewnie za pomocą rezonansu lub tomografii komputerowej może to wykluczyć. Jelita jeśli mają stan zapalny to mogą być bardzo bolesne efekty przesuwania się gazów- mialam podobnie jak opisujesz i korzeniem tataraku to podleczylam w sposób w jaki odpowiedzialam Ci na dziale lekarskim. Pozdrawiam i proszę nie lekceważ swoich objawów.
  18. Co do stosunku rodziców do dorosłych synów lub corek słyszalam kiedyś taką milą dykteryjkę: Spotykają się po dluższym czasie dwie kumoszki. -Dzień dobry -Dzień dobry. Co u pani słychać? -A dużo się zmienilo. Dawno się nie widziałyśmy, to nie wie pani, że moje dzieci juz swoje rodziny pozakładały i mam wnuki. - O...,to bardzo mile. I jak uklada się pani dzieciom? - No wie pani, córka to świetnie trafila, oboje kochają się bardzo. Jej mąż to taki złoty chłopak i posprząta i dzieci do żlobka i przedszkola zaprowadzi i przyprowadzi, a jak potrzeba to jeszcze ugotuje. - To bardzo dobrze, ze jej się tak ułożyło. A synowi jak się wiedzie? -Hmm,, Wie pani syn to nie mial szczęścia. Co prawda kochają się bardzo, ale wie pani, tak często się sklada, że musi posprzątać, dzieciaki zaprowadzić i odebrać z przedszkola i żłobka a i nieraz, jak żona w pracy ,to musi jeszcze coś ugotować. No, niestety jemu wszystko trudno się uklada. Dykteryjka jest bardzo życiowa, bo naszym doroslym dzieciom ma być dobrze, wygodnie, szczęśliwie, bo je kochamy niezależnie od płci i jak one są szczęśliwe, to i my spokojnie na tej ziemi egzystujemy- tak pewnie powie Ci każdy normalny rodzic swojego doroslego dziecka. Co to za rozważanie o miłości do dziecka zależnej od płci?
  19. Cytuję : "Rodzina to siedlisko zła. Zupełny brak swobody, niszczenie indywidualizmu. Rozmnażanie jest okropne, wolę umrzeć niż się rozmnożyć. Prokreacja to zło, śmierć-gorzkie zwycięstwo gatunku nad jednostką." Wyszyłaś sobie jako makatkę i powiesiłaś nad łożkiem i na zawolanie takie dziwności wykrzykujesz? Czy w stosunku do swojej mamy czujesz jakieś ogromne wyrzuty sumienia? Zostawiłaś ją w takiej sytuacji, że ona powinna powiedzieć: prokreacja to zło. Pytam, bo prokreację znasz tylko z tej strony- dzięki prokreacji jesteś tą jednostką, która jak piszesz jest dla Ciebie wartością nadrzędną. "Nie mogę patrzeć na zakochanych na ulicy. Wyobrażam sobie, że oni robią sobie krzywdę. " Wiele tzw. singelek nie może patrzeć na ulicy na zakochanych, ale zgola z innego powodu- im po prostu jest przykro, ze ci ludzie, na których patrzy, umieli się jakoś fajnie dobrać, gdzieś umieli się znaleść i wygląda na to ,że jest im ze sobą dobrze. Ciekawe, czy jesteś tak przewrotna, że patrzysz i jest Ci przykro, więc szybko stosujesz wewnętrzną terapię: eee... nie ma im czego zazdrościć, dziś ta dziewczyna się smieje a jutro będzie plakać, bo on ją...i tu wstawiasz sobie jakąś dobrze przez siebie wypracowaną paranoję, co to może spotkać kobietę ze strony mężczyzny. Normalnie, to właściwie nie powinno się z Tobą na tematy z tej "makaŧki" rozmawiać, bo komuś nie podoba się związek, nie podoba się rodzicielstwo, to niech spokojnie sobie żyje bez tych atrakcji zyciowych. Niemniej Twoje rozhisteryzowanie z innych postow nasuwa myśl, że związku bardzo pragniesz, tylko tak bardzo nie wiesz jak się zabrać do znajomości damsko-męskiej, że zaczynasz popadać w paranoję ,w ktorej samotna rzeczywistośc jest dla Ciebie trudna a samo wyobrażenie siebie w zawiązku jeszcze trudniejsze. Dorabiasz do tego takie teorie, że aż żal. Niemniej jak człowiek jest mlody i ma jakąś motywację to wiele w sobie można zmienić. 1. Zacznij patrzeć na siebie jako na fajną, sympatyczną , pewną siebie dziewczynę, ktora wie czego chce i umie prowadzić swoje sprawy zawodowe towarzyskie, damsko-męskie w dobrą stronę. 2.Mimo może paru nieudanych prób na pewno znajdzie gdzieś tego chłopaka, który jest jej przeznaczony (teoria dwóch połowek jablka lub pomarańczy). 3.Ten gdzieś jej przeznaczony chlopak jest jej męskim odpowiednikiem, czyli też jest fajny, mądry , inteligentny, wie czego chce od życia i potrafi mądrze przez nie kroczyć. Jest jej uzupełnieniem (tzn jest mocny w tym, co nie jest jej najmocniejszą stroną) i ona jest uzupełnieniem jego. Jesteś tym co myślisz i zamiast takiej dziwnej "makatki" którą pewnie umownie, ale wywiesilaś sobie nad łożkiem- wywieś coś innego, co będzie Cię budowalo ,a co najważniejsze bedzie nioslo radośc i nadzieję. Czytając Twoje przemyślenia na temat życia, to myśli masz skażone czarnowidztwem, przewidywaniem czegoś strasznego, najgorszego a codzienność jawi Ci się jako straszna orka do niczego nie prowadząca. Niby bronisz indywidualności, którą rzekomo związek zabija, ale jako indywidualna osoba jesteś tak przytłoczona życiem, że aż niektórzy wspólczująco pytają kto lub co Cię skrzywdzilo. A nie pomyślałaś, że we dwoje rażniej sobie z rzeczywistością radzić? Kreujemy rzeczywistość również w sposób, jaki o niej myślimy. Jesteś tak młoda, że możesz wypracować w sobie inne myśli, inne spojrzenie na rzeczywistość. Inne, czyli bardziej radosne i optymistyczne, czego serdecznie Ci życzę.
  20. Z rodzicami jesteś związana i to bardzo, bo już w drugim wątku napomykasz o tym - najwyżej rodzaj tego związania Cię nie satysfakcjonuje aktualnie.Ich zresztą może też nie. Przypominam sobie z dzieciństwa jak moi rodzice wieczorami lezeli na tapczanie, babcia przechodzila obok a w telewizorni lecial film, gdzie aktorzy się całowali. Komentarz mojej kochanej babci: a fuj, znowu sie ślumaczą! -z miną wielce obrzydliwą wygłaszała to zdanie. Na co moi rodzice z chichotem chowali się pod kołdrę a czasem tata z powagą próbowal babci przytaknąć- no tak, kto to widział, takie bezeceństwa ,a oczy mu się przy tym śmiały. Jako dziecko dostawałam mimochodem dwie informacje- sprawy damsko męskie są mocno podejrzane (od babci) oraz od rodziców, że to może jest jednak coś interesującego i niosącego radość. O tych prawdziwych mężczyznach i ogólnie o rodzie męskim wyrażasz się niepokojąco, ale jeszcze trudniej zrozumiec Twoje poglądy o kobietach- sama przecież nią jesteś. Piszesz :"Jak w bólach i cierpieniu nabierają urody". Jesteś młoda i pewnie jako jednostka aktualnie najpięknięjsza- jaki ból towarzyszył Twojemu dorastaniu? Nie cieszą Cię twoje zgrabne, szybkie nogi, nie cieszą Cię Twoje zwinne ręce. Nie cieszy Cię lotność Twojego umysłu- możesz się uczyć, czego dusza zapragnie. Niektóre młode panny boleśnie przechodzą miesiączkę - radzą sobie z tym różnymi środkami przeciwbólowymi, ale zdarza się, że nawet mają omdlenia z tego powodu- niemniej jak praktyka uczy to hormony im się normują po urodzeniu pierwszego dziecka i potem jest już lepiej. O ewentualnym dziecku piszesz: "będzie mnie od środka pożerał obcy organizm, który w bólach i cierpieniu będę wydawać na świat. " Rozumiem, że nieuporządkowana młoda dziewczyna nie marzy jeszcze o dziecku, ale postrzegać dziecko jako organizm zżerający nas od środka - to chyba lekka przesada. Ono, to dziecko, nas nie zżera, ono sobie po prostu w nas ślicznie rośnie. Nasze ciało umie jeszcze jakieś ciało rosnące w nas wykarmić. Zawsze zastanawiałam się dlaczego spora część kobiet rodząca po wielokroć jest silniejsza od niejednej pani, która popełnila jedno lub dwójkę dzieci. Okazuje się, że w naszych organizmach po kazdej ciązy krąża komórki macierzyste, związane z tą ciążą i one dają kobietom większą odporność na choróbska i dodają im sil. Wygląda na to, że natura znalazła sposób aby podratowywać osobę wymęczoną kilkoma ciązami. Starość kobiet też jawi Ci się okrutnie - no cóż starość nie udała się Panu Bogu jak wszyscy zgodnie twierdzą. Tyczy to kobiet i mężczyzn. Gdyby usiadl chlopak z Twoim charakterem to powinien plakać nad niesprawiedliwością, bo faktycznie mężczyżni żyją statystycznie krócej- czyli jaki ten świat okrutny, nie dość, że jako noworodki jesteśmy słabsi, to jeszcze jak już dożyjemy doroslości to musimy szybciej ten świat opuszczać, tylko dochrapiemy się emerytury i już zmykaj z tego świata. A jak cięzko na świecie żyć takiemu co jeszcze prawiczkiem jest- gdyby o tym glośno powiedział-ile to byłoby kpin z tego powodu. Mężczyzna mógłby jeszcze biadolić jak to te wredne kobiety wykorzystują ród męski. Są mile i zalotne a jak już złowią chlopa, to zmieniają się w zołzy z pretensjami i nakazami ile to im pieniędzy nadostarczać musimy, Jak są samowystarczalne lub bogate z domu to niejedna mężczyznę potraktowała jako dawcę spermy, zaszla w ciąże , urodzila dziecko i pogonila go, nie zapominając za pomocą sądu wejść mu na pensję aby ściągnąć alimenty- a dziecka i tak mu nie chce pokazywać. Jakby usiadł taki marudny chłop to pewnie jeszcze więcej by nieszczęść w swoim męskim losie znalazł niż ja tu na chybcika nakreślilam. Jeśli chodzisz do psycholog, to może w tych rozmowach przeanalizujcie jakie informacje o seksualności dostawalaś od najbliższych latami całymi. Jakie komentarze były Twoich rodziców jak u sąsiadów czy w rodzinie jakaś panna za szybko zaczęła umawiać się z chlopakami, co było mówione gdy komuś zdarzyła się młodociana ciąża. Co mówiono o filmach i jakiś śmielszych scenach, czy mialaś cenzurę na książki, bo może niektóre nie nadawaly się dla Ciebie. Zastanów się jak piersi i narządy kobiece i męskie były nazywane, jakim tonem się o nich mówiło. Jak ładne dziewczyny, przystojni młodzi chłopcy byli określani? Nie znam się na psychologii, ale w jakiś sposób sobie wyhodowalaś tą genofobię. Może doszłaś do tego samodzielnie a może najbliżsi chcąc chronić Cię przed w ich mniemaniu przedwczesnymi rozterkami damsko-męskimi w Twoim towarzystwie zawsze charakterystycznym surowym i dezapropującym tonem wyrażali się o tego typu kontaktach. Zresztą w poprzednim wątku pisałaś jak mama pogonila Cię za zainteresowanie kolegą w wieku 14 lat( chciała mieć Cię w tym temacie z glowy na jakiś czas). Może jeszcze w Twoim towarzystwie wysławiala się jak to kobiety strasznie cięzki los mają próbując wpędzic w poczucie winy Twojego tatę- może takimi gierkami coś sobie u niego ugrywala, a Ty naiwnie nabralaś przekonania, że ród męski to samo zło i nieszczęście. Kompetentnej pani psycholog Ci życzę, bo żart D-R jest po prostu dla Ciebie niemily, bo w trzeciej osobie o Tobie, ale taki typowy dla facetów, którzy nie bawią się w słodkie słowka tylko po męsku diagnozują sutuację- im bardziej Ci dokuczył lub oburzył, tym bardziej widać jak bardzo daleko jesteś w jakimkolwiek obcowaniu z rodem męskim.
  21. Piszesz "Takiego, który widziałby we mnie CZŁOWIEKA," Człowiek to istota czująca, myśląca, ale i podlegająca pociągowi sesksualnemu. Czyli normalne jest, że Twój rówieśnik będzie chciał wiedzieć, co myślisz na wspólnie interesujące Was tematy, ale też zauważy Twoj kolor oczu, gibkośc Twojej figury i z czasem zapragnie zjednoczyć się z Tobą nie tylko intelektualnie. Z powodu silnego pociągu seksualnego mężczyzn w tym wieku, mówi się, że nie myślą oni czasami mózgiem tylko czym innym, ale nie wydaje mi się aby to było jakoś przerażające. Kobiety też lgną do mężczyzn nie tylko z powodu ich walorów intelektualnych. Sama w innym poście pisałaś (lub osoba o takim samym nicku), że lubilaś patrzec na zdjęcia kolegi z wakacji, gdzie byl bez koszuli, czyli zauważalaś jego fizyczność. Czas najwyższy nie tylko marzyć o chlopaku delikatnym i wysublimowanym, ale zacząć się spotykać z realnymi osobnikami , poznawać ich i uczyć się tego czego nawzajem płcie od siebie oczekują, a nie histerycznie teoretyzować, bo do niczego to nie prowadzi. Nie taki diabeł straszny jak go malują, a pan nauczyciel was, dorastające dziewczyny chyba nie straszyl tylko lojalnie uprzedzał, że czytanie wznioslych i subtelnych romansów i wyobrażeń po tych lekturach może się mieć nijak do faktycznego życia. Pojęcie "prawdziwego mężczyzny" jest bardzo rozlegle, ile osób tyle teorii co takie określenie może oznaczać. Pobudowanie domu, posadzenie drzewa i splodzenie syna chyba jest czymś bardzo pozytywnym. Swiadczy o zaradności mężczyzny. Umie wybudować dom z zasadzonym wlasnoręcznie drzewem, aby w tym domu bezpiecznie dorastal jago syn ( jego potomstwo) pod uważną opieką jego i jego ukochanej żony. I co w tym takiego budzącego Twój lęk, strach. Wygląda na to ,ze jesteś tak delikatna i nieżyciowa, że partner, który realnie w życiu się porusza, mogłby być dobrym Twoim uzupełnieniem. Po prostu masz swoje lata i nie przeszłaś jeszcze "przedszkola" w spotykaniu się z chlopakami i oczekiwania facetów w Twoim wieku zaczynają Cię przerażać. Czas najwyższy na praktyczną edukacjię- nie mówię o ekspresowym skakaniu chlopakom do łożka, ale o bywaniu na spotkaniach tete a tete w kinie, na spacerze, na nartach, na łyżwach itp. abyś przestała się tak panicznie bać. Owszem chłopakom również chodzi o eretyczny podtekst znajomości, ale to mądra dziewczyna steruje tempem i temperaturą związku. Nie da się tego nauczyć teoretycznie- to trzeba przerabiać praktycznie. Trzeba czasem spalić się ze wstydu, że głupio się zachowalo, czasem wkurzyć się na faceta, że mnie nie poważal tylko moje walory fizyczne i spuścić go na drzewo. Ksiąze na białym koniu nie zajedzie. Trzeba mieć odwagę spotykać się z realnymi chlopakami, aby stwierdzić jaki facet jest w moim typie, czego ja od związku oczekuję i co mogę sama zaoferować- czyli kiedy trzeba obetrzeć łzy ( bo to nie prawda, że faceci nie placzą),ale i rozumieć gen rywalizacji jaki sie w kazdym facecie tli, nie być przerażoną czasem brutalnością mężczyzn, tylko po babsku umieć nad tym panować. Nauczyć się, że chłopcy od nas żadnego rozmemłania nie oczekują, tylko uroku, wdzięku, łagodzenia świata, doceniania ich osiągnięć, motywowania do codziennej walki i wielu, wielu innych rzeczy zależnych od konkretnych osób w danej parze. Dedykuję
  22. Myśle,że rady zmien faceta nie powstaly po to aby Ci dokuczyć, tylko tak zrozumiałyśmy problem. Chłopak nie pojechał na pogrzeb starszej, bliskiej, ważnej mu osoby, bo może pracowal, bo koszta, bo... Niemniej nie planuje pójść na Sylwestra, bo jest w żałobie po tej osobie chowanej przed chwilą gdzieś W Polsce. Tobie żal Sylwestra i stawiasz sytuację w ten sposób, że skoro nie wybrał się na pogrzeb to i żale w wieczór sylwestrowy może sobie odpuścić, bo byliście umówieni, że szalejecie w tę sylwestrową noc. Ponadto tym bardziej żal ci tej zabawy, bo chlopak akurat zabaw nie lubi i nie tak prosto go gdziekolwiek i kiedykolwiek wyciągnąć. Nie chcialyśmy Cię urazić, ale jasno widać, że macie i na żałobę i na zabawę inne poglądy - stąd zauważylyśmy, że niezgodnośc poglądów występuje i jeśli Ci ona wadzi bardzo, to albo się do tego przyzwyczaisz albo zmień chlopaka. Każda z nas rozumie, że chłopak może mieć inne walory i je doceniasz, ale akurat w tej kwestii przedstawilaś tylko Wasze niezgodności. Piszesz, że już decyzję odnośnie Sylwestra podjełaś, ale ją tajemniczo ukrywasz - mam nadzieję, że gdziekolwiek będziesz na Sylwestra to z nadzieją i usmiechem przywiatasz ten 2016 rok.
  23. Jesli ta osoba była naprawde dla niego ważna to powinien jechać na pogrzeb i nie iśc na Sylwestra. Do Polski daleko i jakieś koszta. Może przewidział,że nie pójdzie na Sylwestra i będziesz mieć do niego pretensje i jakby pojechał, lub oboje pojechalibyście to byś marudzila, że żal sylwestrowych biletów i jeszcze koszta związane z wyjazdem na pogrzeb. Odpuścił sobie pogrzeb i pewnie na Sylwestra nie pójdzie, bo jak piszesz nie jest zabawowy wogóle, a i teraz z powodu tego co się stało nie humor mu na tańce iść. Takie życie. Jak będziesz miala ogromny żal do chlopaka, to albo to przezyjesz albo zmień na innego, bo może charakterami do siebie nie pasujecie. Oboje pewnie macie inne uważania na pewne sprawy.
  24. Masz dopiero 15 lat a starasz się rozpatrywać sytuację jak osoba dorosla. Zycie trzeba naginać do swoich potrzeb i właściwie masz gotowe recepty na przyszlość, sprzedac to mieszkanie (choć chyba jest ono babci a nie Twoich rodziców) i sprzedac dzialkę i kupić sobie dom , gdzie wszyscy się pomieścicie, lub po drodze zaginie babcia, co pewnie też byloby niegłupie. Jak rozumiem znasz dokladnie uklady finansowe swojej rodziny, ale nie zauważylaś, że jesli mieszkaliście z jedną babcią, a teraz drugą, to pewnie z jednej strony jest to związane z tym, że babciami czasem trzeba się opiekować (przynajmniej jak piszesz, to tą właśnie), ale też świadczy o tym, że jeszcze rodzice Twoi nie doszli do swojego wlasnego lokum typu mieszkanie lub dom, co może oznaczać, że nie są tak bardzo zasobni jak bujna jest Twoja wyobrażnia finansowa. Ponieważ tej babci ,z którą mieszkasz wogóle nie traktujesz w kwestiach uczuciowości, rodzinności to spróbuję pogdybać finansowo. Twoja babcia jest już bardzo chora i potrzebuje opieki. Może sobie sprzedać mieszkanie i za te środki i swoją emeryturę iść do prywatnego domu opieki, czego pewnie boi się ze względów różnych (emocjonalnych, przyzwyczajenia się do obcych ludzi, strachu, czy obcy biorac pieniądze będą faktycznie godnie się nią opiekować). I z tego powodu Twoja babcia i Twoi rodzice po naradzie, doszli do wniosku, ze jak się przeprowadzicie do niej to będziecie wspólnie mieszkać, to będzie ona objęta opieką Waszą i w ten sposób pieniądze z jej emerytury zostaną zachowane na Wasze wspólne potrzeby. Ponadto po jej ewentualnej śmierci mieszkanie przypadnie Twoim rodzicom i ewentualnie rodzeństwu Twoich rodziców. Czyli przysłowie, że "zgoda buduje" w Waszej sytuacji ·ładnie się sprawdza. Z mojej perspektywy, babcia jak na swoje możliwości chciała Wam nieba przychylić. Powinno być tak, że rodzice mają swój pokój, babcia ponieważ jest u siebie i jest chora powinna mieć drugi pokój a Tobie raczej powinna przypaść kuchnia do mieszkania i wtedy wszystkie Twoje gorzkie słowa jakie piszesz o krzywdzie jaka Cię spotkała troszkę byłyby zasadne, bo: 1. zmiana trybu życia i mieszkania- wiadomo delikatnych młodych panienek się nie przeprowadza, bo mogą z rozpaczy się pociąć 2.zamiana pokoju na kuchnię- wiadomo człowiek się uczy, chce się postroić, wymalować a tu takie straszne warunki, czyli jednak można nawet popełnić samobójstwo. W moim mniemaniu babcia zamiast trochę myśleć o sobie, jak jej mimo, że jest chora będzie trudno mieszkać z liczną rodziną, która się nią opiekuje( cytat z najmłodszego członka rodu "chce by zniknela stąd raz na zawsze !!! ") myślała przede wszystkim o Was, o Waszym komforcie i taki ma rewanż z Twojej strony. No ale cóz, z p-tu widzenia wnuczki, jest zawalidrogą w swoim własnym mieszkaniu, z p-tu widzenia państwa też jest obciążeniem, bo emeryturę trzeba jej wyplacać. Zebyś jednak nie uważała, że Twoje słowa niech zniknie juz i teraz, są takie słuszne, to pamiętaj, że państwo lubi tylko osoby produktywne, które chodząc do pracy wytwarzają dochód i od tego państwo odciąga podatek. Ponieważ dzieci też nie pracują i nie dzielą się z państwem swoim dochodem na podatek, to niestety też jesteś takim zbędnym elementem społecznie jak np. Twoja babcia (która jednak emeryture sobie latami sama wypracowała lub zrobil to Twoj dziadek). Państwo może z czasem bardziej toleruje Ciebie, bo kiedyś dorośniesz i się wykształcisz i pójdziesz do pracy to będzie z Twoich poborów odtrącany podatek. I jak się czujesz, jak ja sobie, na Twój temat dywaguję, czy jesteś potrzebna spolecznie czy nie. Chyba bardzo niekomfortowo. To pomyśl jak czuje się Twoja babcia, jak tak krecisz się po mieszkaniu w najwyższym zdenerwowaniu, że tu nic nie jest po Twojej myśli i wg Ciebie to ona jest temu winna. Miejmy nadzieję, że mając słabe zdrowie zamartwia się sobą i tym aby jeszcze to zdrówko jej się nie pogorszyło i aby nie sprawila sobą Wam kłopotów, aby ją nie bolało i mogła pogodnie dożyć swoich dni. Gdyby jednak choć trochę znała Twoje nastawienie do sytuacji to musiałaby niestety stwierdzić, że Twoi rodzice po prostu żle Cię wychowali. Ludzie mają niejednokrotnie więcej dzieci, ale jakoś lepiej im to wychowywanie idzie. Jesteś jedyna i rodzice tak próbując na Ciebie chuchać i dmuchać, nie zauważają, że na świecie jesteś tylko TY , TY i jeszcze raz TY. Jak nie będzie Ci z czymś po drodze to równie chętnie i o mamie i o tacie będziesz pokrzykiwać : ja tak nie chcę, niech on ( ona) usunie się z moich oczu, z mojego życia bo przecież w rodzinie jesteś Ty ,Ty i tylko Ty. Przeczytaj jeszcze raz powoli to, co sama napisałaś w swoim poście.Przeczytaj raz i drugi i może zauważysz "ja" "mi" "mnie". Rodzina to MY. Mniejsza rodzina to Ty i rodzice. W szerszym sensie rodzina to Ty, rodzice,rodzice rodziców czyli babcie i dziadkowie, rodzenstwo rodziców- wujkowie i ciotki, ich dzieci czyli Twoje kuzynostwo. Jest moralnym i spolecznym obowiązkiem opieka dorosłych dzieci nad swoimi schorowanymi, starszymi rodzicami. Gdyby rodzice rodziców zyli w niedostatku, to prawnie można dojść do alimentów na rzecz biednych i schorowanych rodziców od ich dzieci. Ku Twojemu przemyśleniu. Jak na razie jesteś jedyna i jeśli Twoi rodzice będą juz starsi to tylko Ty będziesz miała obowiązek nimi się opiekować. Zycie młodej damy to obowiązki szkolne, życie Twoich rodziców to praca zawodowa, wychowywanie Ciebie i opieka nad starszymi rodzicami. Zacznij myśleć, że życie jest bardziej skomplikowane niż tylko zmartwienie, że gdzieś w kuchni rezyduje babcia jak mam wolne popoludnie, bo rodzice wyszli, i kosmetyków mam trochę za dużo, bo cały parapet zajmują. Komplikacje życia trzeba twardo brać na klatę i sobie z nimi próbować radzić, czyli patrzeć jak realnie sobie i bliskim pomóc a nie jak utrudniać sobie życie bezsensownymi i nierealnymi pretensjami. Dorośnij panno i zauważ, że tam gdzie jesteś, mieszka rodzina, czyli MY, a nie tylko ty.
  25. Pojechalaś tam ze względu na córkę i dobrze się stało. Nigdy nie wiesz do jakiego stopnia ona w duszy żałuje, że mama i tata nie są razem, Pojechala i zobaczyła jaki tata jest i jak w swojej "dobroci" ja przyjmuje. Bardzo dobre przypomnienie realiów, że jej tata nie jest stworzona dla jej mamy- bo chyba dłużej i ona sama z nim nie chcialaby mieszkać. Natomiast co do tego,że jak Twój były mąż przyjedzie to będziesz go juz niegościnnie przyjmowala, rozumiem,ze jest podyktowana rozżaleniem z powodu ostatnich dni. Możesz być dla niego chłodniejsza, ale rozumiem, że przyjmujesz go ze względu na córkę i to ją uczysz "gość w dom ,Bog w dom". To, jak rozumiem są zasady Twojego domu i ona nie powinna być świadkiem ich gwałtownego porzucania. Jak będziesz kiedyś gotowa go przyjąć, to będziesz i gotowa stosować zasady uprzejmości jakie panują w Twoim domu. Rozumiem, że żal Ci córki,że miala takie Święta, ale dorasta i musi rozumieć,że nie wszyscy mają taki charakter, z którym można przez życie iść. Była to pewnie brutalna lekcja życia. Jesteście same we dwie i dacie sobie wzajemnie wsparcie i jeszcze czas jakiś i może przez łzy , ale będziecie wspominać tę niefortunną wyprawę z uśmiechem na ustach. Czego Wam serdecznie życzę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...