Skocz do zawartości
Forum

InnyInna

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez InnyInna

  1. Po prostu wybierz się do lekarza. Pozdrawiam.
  2. Wszystko o czym piszesz jest normalne. Dodam jedynie, że dzienne erekcje i nocne polucje wcale nie muszą się zdarzać i nie musi być to powiązane z niskim poczuciem własnej wartości czy czymś tam.
  3. Nic nie sądzę bo nie wiem co to jest i na czym polega, nie chce mi się sprawdzać i z góry mówię nie :-) Matka to akurat najgorsze co mogło mnie spotkać w życiu. Coś tam sobie niedługo wymyślę. Pozdrawiam.
  4. Myślę, że właśnie tak jest, że jest nieprzeciętnej urody osobą. Rozumiem Twoją zazdrość i nie będę czarował, że wygląd nie ma znaczenia bo to nie prawda. Zakładam, że to ona dała kosza Twojemu obecnemu chłopakowi. Była, nie jest. Teraz jesteś Ty. Na jak długo, tego nie wiemy i właśnie dlatego szkoda tracić czas na zazdrości.
  5. A może kobiety wcale Cię nie pociągają?
  6. Pozwól, żeby zauważyli, że masz brzuszek a jak już zauważą powiedz, że trochę przytyłaś. W końcu załapią, że coś jest nie tak i wtedy powiedz, że jesteś w ciąży. Zaoszczędzisz sobie parę miesięcy stresu i przy okazji zrozumiesz, ze Twoja nieślubna ciąża to nie ich ślubne życie, co możesz im oczywiście przekazać.
  7. InnyInna

    Brak dalszej drogi

    No to sobie strzelaj. Sądzisz, że świat zapłacze nad Twoim nieszczęśliwym losem? NIE! Nie zapłacze, nawet nie zauważy. Urlop w głuszy niczego nie zmieni. Świat pozostanie takim jakim jest. Naprawdę nic się nie zmieni. Dlaczego niby miałby ten świat być innym? Uważasz, że inaczej byłoby lepiej? Inaczej znaczy jak? Jakieś marzenia o tolerancji, szacunku i broń boże empatii? Chciałbyś pokoju i powszechnej miłości? Zapomnij. Bez prawdziwej krwi nic na tym świecie nic się nie zmieni i tak musi być. Żeby docenić miłość trzeba skosztować prawdziwej nienawiści. Samo gadanie i marzenia nie wystarczą. Trzeba czynów. Masz koty, żonę, której depresję olałeś i kochankę, i szukasz czego? Współczucia czy usprawiedliwienia? Przerażony zniemczeniem swoich myśli szukasz spokoju gdzie? Nie da się uciec przed samym sobą. Dogonisz się w każdej głuszy. Może lepiej zamiast splatać słowa w niekoniecznie barwne warkocze zająć się minutką refleksji i przyznać się do własnych błędów? Może da się coś naprawić a może da się żyć tak, żeby nie trzeba było niczego naprawiać? Chcesz przyjąć pokutę, ale za co? Pozdrawiam.
  8. Ot , właśnie przed chwilą moja matka wymyśliła ze swoich naukowych obserwacji, że gniewam się na swojego synka. Ślepota czy głupota?
  9. Cześć Undergorund:-) Patrząc z perspektywy czasu dokonałbym takich samych wyborów. Bez wyjątku. Nie rozmawialibyśmy gdybym wtedy poszedł do szpitala. To że zacząłem szukać pomocy u psychologa nie było wtedy dobrym pomysłem. Musiałbym wtedy znaleźć kogoś kto potrafi chociaż słyszeć to co mówię. Cieszę się, że bardzo dobrze rozmawiało mi się z lekarką domową i poświęciła mi trochę czasu. Szkoda, że na leczeniu depresji się nie znała. No i tu właśnie pojawia się problem z podświadomością bo ja wcale nie chcę sobie pomóc. Wręcz przeciwnie. Niejednokrotnie próbowałem doprowadzić do sytuacji bez wyjścia. Nie rozmawiałem o pogodzie kiedyś. Teraz tak bo faktycznie najczęściej nie ma o czym. Rozbieżność zainteresowań. Kiedyś faktycznie uważałem siebie za osobę bardziej wartościową od wielu innych, których poznałem. Później dowiedziałem się, że mam niewygodny system wartości i mi przeszło. Teraz mam to gdzieś i wcale nie uważam się za lepszego. Wręcz przeciwnie. Pracowałem z durniami. To niestety fakt. Oczywiście nie tylko. Dzięki za poświęcenie Underground, ale ja nie potrafię się wyżywać na innych. 30 lat temu mogłoby się coś takiego zdarzyć. Ale już nie teraz. Całą agresję jaka we mnie narastała skierowałem do środka i tam sobie siedzi. Dlatego kryzysy są takie nieprzyjemne bo wtedy to wszystko próbuje się wydostać. Nie mam zielonego pojęcia jak się tego pozbyć. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że nie mam aż tak dużego problemu . Ależ cały czas robię coś z tym zakochaniem i właśnie w tym problem, że muszę coś robić bo samo się nie zrobi. To napisałem już jakiś czas temu i nie udało mi się dokończyć. Również całuję gorąco i pozdrawiam.
  10. Najtrudniejsze zdaje się być przetrwać do momentu, który przyniesie coś co sprawi, że się obudzę, że będę chciał iść dalej. Przez ostatnie lata żyłem złudzeniami i żałosną nadzieją. Teraz już nie potrafię. Mogę jednak się wyłączyć i czekać. Coś trzeba by było zrobić i doskonale wiem co, ale nie wiem jak siebie samego zmusić do zrobienia tego kroku na przód. Dobrze, że jest muzyka i mogę się oderwać na chwilę. Dobrze, że w końcu mogę jej słuchać. Jakoś tak się dziwnie składa, że nic ani nikt nie pojawia się wtedy kiedy tego najbardziej potrzebuję. I tak już sobie będzie i nie pozostaje nic innego jak pogodzić się z tym faktem. A jeśli już ktoś się pojawi to i tak jakoś, że to ja muszę przejąć inicjatywę. Wierz mi, że chociaż raz w życiu chciałbym by ktoś potrafił zgadnąć czego potrzebuję tak jak ja to zawsze robiłem. I robię nadal. W życiu przypadła mi rola dobrego przyjaciela i w ten sposób się to wszystko kręciło. Dzisiaj zwalniam się z tej posady na dobre mam nadzieję. Niech inni się przyjaźnią. Już pół godziny nad tym siedzę. Zrobię sobie drugiego drinka. W końcu doczekałem się upragnionej wiadomości i znowu treść jak najbardziej nie taka jakiej bym sobie życzył, pragnął. Na tyle arogancka, że aż nie mam ochoty w ogóle odpisywać. Rozumiem pobudki jakie kierują autorem, ale czy ja muszę wszystko rozumieć? Nie chcę. Muszę udawać? A co mam innego zrobić? Po raz kolejny komuś tłumaczyć dlaczego jestem smutny i nie mam ochoty bawić się z dzieckiem? Gdyby to tłumaczenie mogło gdziekolwiek dotrzeć! Ale mogę sobie pogadać. Tak, marzy mi się coś, ale to nie realne. Stąd tyle literackich westchnień :-) Znowu minęło pół godziny. I dobrze. Muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie. To tyle. Jakoś nic nie chce się uformować w logiczną i spójną całość. Zabawne, że po ponad trzech latach oficjalnej depresji mam w końcu ochotę pić :-)
  11. Kolejny wieczór. Powinienem położyć się spać i poczekać na następny dzień, ale wcale nie mam na to ochoty. Mdli mnie na myśl o zasypianiu. Szkoda, ze nie mam tabletek nasennych. No tak. Jutro znowu będę miał nędzny nastrój a środa to dzień, kiedy zajmuję się synkiem. Nie znajduję dla siebie miejsca. Te wszystkie weselsze chwile to tylko złudzenie i tylko dlatego, że sam siebie okłamuję. Wiecznie się nie da. Nie piszę o problemach samych w sobie bo nie chcę. Tego co mnie przytłacza nie da się rozwiązać. Można jedynie udawać, że to nie boli aż tak bardzo. Jutro i tak będzie trzeba się uśmiechnąć. Wysłuchać tego co jest do wysłuchania. Znowu się uśmiechnąć i udawać, że to nic takiego. Potem obowiązek, który jest tylko obowiązkiem, potem słuchanie, znowu słuchanie. Nawet coś powiem i się pośmieję. A może właśnie nie? Muszę poszukać jakiejś innej alternatywy. Jest pustynia, nie ma pustyni. Celu brak. Możliwości żadne. Umiejętności żadne. Rzeczywistość boleśnie rzeczywista. Piszę, żeby sobie pomarudzić. Bez większego celu czy poszukiwania rozwiązania. Boli to wszystko jak diabli, ale i tak trzeba się uśmiechać. I tak nikt nie widzi. Zapalę, położę się do łóżka. Jutro jakoś przeminie.
  12. Nic nie trwa wiecznie. No i dobrze. Pozdrawiam i żałuję, że nie będzie fachowych komentarzy pani Kasi.
  13. Miałem na myśli to, że napisałem w tym wątku jakieś tam swoje smutki i je usunąłem. Też miałem , mam duże wątpliwości co do celowości tego pisania.
  14. I znowu kolejny dzień. Dzisiaj i jutro też . Coś tam napisałem a potem usunąłem. Komu to potrzebne? Wcale nie mam ochoty, ale trzeba położyć się spać. Rano i tak obudzę się z tym samym bałaganem w głowie. Będę czekał na wieczór, potem noc, z niechęcią przywitam poranek. I tak w kółko.
  15. Dziękuję za komentarze. Z tą Neurolożką jest tak, że na wizytach to ja słucham :-))) To chyba kwestia wyrazu twarzy :-) A może z oczu mi tak patrzy? Jakieś licho? :-))) Ostatnio nie było kryzysu. Chociaż tyle. Wciąż jestem przybity. Nie bardzo mogę myśli poukładać. Pozdrawiam Was serdecznie.
  16. Całe życie zaczyna się i kończy na myślach. Reszta jest bez znaczenia. Bez myśli nie ma powodu by w ogóle o czymkolwiek pisać. Wierz mi, że je koloruję tak często jak się da. Ale to tylko farby. W końcu się złuszczą, rozpłyną. Za oknem mam odrapaną ścianę, potłuczone zbrojone szyby świetlików, dookoła mech, białe kulki styropianu, trochę niedopałków i porozrzucane spinacze. Dumny pomnik architektonicznego kunsztu człowieka. Z drugiej strony ulica, okna, rolety, żaluzje, zaparkowane samochody, kikuty drzewek, ludzkie karykatury przemykające z jednego końca na drugi. A może do początku? Sam nie wiem , która strona jest lepsza. Ta z odrapaną ścianą jest cicha i spokojna, nie trzeba niczego obserwować. Wciąż taka sama i nie zmienna w tej właśnie chwili. I tyle tego jest. Resztę trzeba sobie domalować. Jedyne co może cieszyć to światło księżyca na pościeli, ale dzisiaj akurat go tutaj nie ma. Oglądałem ten film, nawet zabawny. Racjonalizm jest niezbędny, do tego kontrola, żeby trzymać emocje na uwięzi. Od zawsze były popaprane. Nie niewłaściwe a właśnie popaprane. Widzę inaczej , czuję inaczej, i cieszę się, że większość z tego co powstaje w mojej głowie nie ujrzy nigdy światła dziennego. I niech tak pozostanie. Chyba za bardzo zachłysnąłem się postępującą poprawą, lepszym samopoczuciem. Będąc tak niestabilnym trudno jest kochać. Na pewno nie należy obarczać czymś takim drugiej osoby. Na szczęście nie muszę. Chcę zostać sam. Jednej osoby nie mogę zostawić samej sobie, ale w końcu i tak odejdzie.
  17. Nie, no różowa to ta przyszłość nie będzie. Aż tak bardzo nie potrafię siebie okłamywać. Człowiekiem to ja teraz jestem innym. Lepszy nie będę. Co najwyżej pozbawionym depresji, ale i w to szerze wątpię. Cień po tym wszystkim i tak zostanie. Do tej pory dokonywałem wyborów, które w dłuższym terminie doprowadzały do zrównania siebie z ziemią. Nie sądzę, żebym był zdolny do podejmowania lepszych decyzji. Co najwyżej mogę być ostrożniejszy i liczyć się z porażką. Dalej, mi się myśli nie chcą poukładać. Brrr.
  18. To już zbyt długo trwa. Dzisiaj akurat mnie nie kłuje w okolicy serca a piecze. Ciekawe. Nawet na forum nie jestem w stanie pisać. Nie chcę pisać za dużo, dlatego też nie założyłem swojego wątku. Jest to nie tylko ponad moje siły, ale też potrafię pisać negatywnie znacznie lepiej niż pozytywnie a to nikomu nie potrzebne. Z problemami można sobie poradzić, ale jak sobie poradzić z narastającą obojętnością do własnego dziecka? Jakby co, nie oczekuję jakiejś specjalnej odpowiedzi. Po prostu sobie piszę.
  19. Dlaczego dramatyzuję i przeginam? Próbuję powiedzieć, że to co się ze mną dzieje trudno nazwać dołkiem. Dołek to jest później i wcześniej. Wczoraj cieszyłem się, że taki atak nie trwał dłużej niż jakieś pięć minut. Sam sobie naważyłem piwa i to nie dramat a szczera prawda. O Ex nie chce mi się opowiadać. Nie ma o czym. Nie chce mi się o niej myśleć. Spacerku nie było i nie będzie. Nie lubię chodzić bez celu. Za dużo wtedy myślę. :-)
  20. Smutek, przygnębienie, żal, samotność, niezrozumienie, niesprawiedliwość, poczucie winy a nawet rozpacz. Faktycznie z perspektywy czasu to bzdury. Nawet w najgorszych momentach wystarczyło się upić, żeby doła nie było. I to naprawdę były bzdury. Teraz jest inaczej, ale na szczęście jak do tej pory włącza się bezpiecznik i z wielką przyjemnością oddaję się obojętności. Trzeba tylko jakoś przetrzymać ten najgorszy moment. Właśnie dowiedziałem się, że tabletki uspokajające pomagają. Ciekawe. No nic, jutro prawdopodobnie będzie kolejny dołek. Jakkolwiek by na to wszystko nie patrzeć to faktycznie ponoszę odpowiedzialność za to wszystko co się do tej pory wydarzyło. Nie ma co się czepiać biednej Ex. W każdym razie dzięki.
  21. Od ponad dwóch godzin nie robię nic innego jak tylko zastanawiam się czy pisać, nie pisać, o czym, o czym nie. Znowu mnie dławi z powodu wspomnień. W takich niezbyt miłych sytuacjach doradzam, żeby nie być samemu. A ja właśnie jestem ale to mieszkanie jest tak cholernie nisko! Do reszty trzeba trochę czasu i mogę się rozmyślić. Jest jednak szansa, że za chwilę pojawi się błoga obojętność. Jutro kolejny dzień. Kiedyś przez chwilę w moim życiu była osoba do której mogłem zadzwonić i poprosić, żeby powiedziała coś zabawnego. I ona to właśnie robiła i gdzieś to wszystko sobie odchodziło i mogłem sobie jakoś poradzić. Od dawna jej tutaj już nie ma. Nie mam do niej numeru do Polski a przydałby się. Jeszcze chwilę po rozcieram oczy i może przejdzie. Może leki uspokajające coś pomogą. Zaraz spróbuję.
  22. Odkręcić się nie da i warto to zapamiętać na przyszłość :-)
  23. Wierz mi, że gdybym potrafił wyrzucić z siebie ból tak jak wielu ludzi, zrobiłbym to. Zbyt wiele tego co się dzieje we mnie przybrało jakąś dziwną formę emocji pozbawionych nazw i przynależności. Masy myśli nie potrafię opisać bo nie zlepiają się w jakąś logiczną komunikatywną całość. Miałem ochotę wczoraj trochę po pisać o śmierci, gdzieś, jakoś, ale co tak naprawdę mogę powiedzieć? Nie chcę nikogo obciążać swoimi myślami, są bardzo niezdrowe, trudne. Gdyby to tylko chodziło o te wszystkie problemy, które można prędzej czy później rozwiązać to byłoby w miarę proste. Trochę tych problemów jest, trzeba trochę czasu i wysiłku a jak się czegoś nie da można to zostawić innym do rozwiązania. A potem będą kolejne i następne, i można z tym żyć, i dalej sobie jakoś radzić. Jutro dzień wolny. Nareszcie pobędę sobie w samotności. Nie mam nic specjalnego do zrobienia, nawet nie chcę. Po jutrze powinien być u mnie syn, ale nie wiem co Ex zaplanowała bo akurat będzie miał czwarte urodzinki i prawdopodobnie zrobi mu przyjęcie z dziećmi więc go pewnie zobaczę dopiero w piątek. Potem prawdopodobnie trochę po pracuję. Problem jednak w tym, że przy każdej sposobności kostucha mami spokojem i ciszą. Wierz mi, że ta biel jaka spowija możliwość niebycia stała się już dawno temu atrakcyjniejsza niż to co ma do zaoferowania życie. Przestałem się bać. W natłoku myśli jakie przewalają się przez moją głowę wyłączenie tego wszystkiego na dobre to baaardzo ciekawa i kusząca opcja. Teraz, przez ostatnie lata, przy życiu utrzymał mnie mój syn. Dzisiaj nie znajduję już nic na tyle ważnego bym mógł sobie powiedzieć, że gdzieś tutaj jest dla mnie miejsce. Żal mi jedynie mamy, zostałaby zupełnie sama. Czasami jeszcze pojawiają się te pozytywne emocje i strony. Chwytam co mogę, zajmuję się czymś na tyle ile mogę. Nawet pozwoliłem sobie na zakochanie, hi hi hi w zbyt młodej osobie, żeby to miało jakąkolwiek przyszłość. Nie, naprawdę nie ma przyszłości dla tego co powstało. No i przy okazji właśnie siedzę prawie godzinę próbując jakoś poukładać te myśli, wybrać to co chcę napisać i potrafię. Nie wiem co jeszcze chciałbym powiedzieć. To wszystko we mnie jest takie nie istotne, nie warte uwagi. Właśnie niechcący znalazłem muzykę kogoś kto odbiera na podobnych falach :-) Z przyjemnością wyłączę się na chwilę. Jutro będzie kolejny dzień. Jeszcze jeden cholerny dzień! Miałem w sobotę zadzwonić do byłego przyjaciela, tak się umówiliśmy, kiedy do mnie zadzwonił, ale jakoś nie znalazłem na to czasu, dzisiaj też nie i naprawdę mam to gdzieś. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Zabawne jest to, że mój stan w dużej mierze z miesiąca na miesiąc poprawia się, że kilka dni temu zapamiętałem datę urodzin, którą miałem wpisać i po pięciu minutach jej nie zapomniałem, że coraz łatwiej mi się skupić na czymkolwiek, że z powrotem potrafię dodawać, dzielić, mnożyć, że mam coraz więcej energii, że jestem coraz mniej zmęczony i znużony, że częściej się uśmiecham, że potrafię coś zaplanować, samodzielnie umówić się na wizytę, pamiętać o rachunkach i innych codziennych pierdołach i już sam nie wiem co jeszcze , i z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej. A jutro i tak będzie następny dzień. Pa!
  24. Przesiądź się do innego stołu? Wyjdź z domu? A może po prostu siostrę wykopać na ten czas? Jak dobrze pokombinujesz to możesz to zorganizować tak, że zabiorą ją do szpitala na obserwację w tym akurat czasie. Chcesz, żebym Ci podpowiedział jak wyprowadzić kogoś z równowagi na tyle, żeby stracił panowanie nad sobą? Cytrynowa Babeczko! Nie zmuszaj ludzi do kłamstwa :-) "Porozmawiaj z siostrą ,zapewnij że wiesz przez co przechodzi ,obejmij ją zrozumieniem " A niby dlaczego Twoja siostra musi cokolwiek robić? Bo Ty tak chcesz? Czy może znalazłaś jakiś uniwersalny nakaz sprzątania? A czy kąpie się tak jak trzeba czy też niewłaściwie? A je jak człowiek czy też odbiega od normy? Kto zajmuje się dziećmi i w jakim są wieku? Rodzice, zakała ludzkości, wydaje mi się, że już odwalili kawał "dobrej" roboty skoro jest jak jest. Myślę, że jeżeli chcesz cokolwiek zrobić to zainteresuj się bardziej stanem psychicznym siostry. Przy okazji odbierz sobie i rodzicom prawo do nieomylności i posiadania racji. Jeżeli aż tak bardzo zignorowaliście fakt, że siostra próbowała się zabić to co ja mogę powiedzieć o was? Ignoranci to za mało. Dużo łatwiej jest obwiniać niż rozumieć, wymagać niż pomagać, narzucać swoje zdanie niż tolerować. Nie idź na łatwiznę, żyjesz w 21 wieku, masz dostęp do masy informacji, nawet rzetelnych. Taaaa, sprzątanie przecież to największy problem ! Osobiście proponuję Ci zamienić się z siostrą na życia. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...