Skocz do zawartości
Forum

InnyInna

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez InnyInna

  1. Twój Syn Cię nie zrozumie jeśli go zostawisz. Raczej Ci nie wybaczy. Jak będzie miał szczęście to będzie udawał, że problemu nie było i nie ma. Bez względu na jego osobisty stosunek do życia Twoja śmierć przyprawi mu jedynie goryczy i kłopotów. Niektóre problemy uświadomi sobie dopiero jak sam zostanie ojcem. Podoba Ci się taki obrazek? To nie spekulacja a jak najbardziej prawdopodobny scenariusz. Przerzucasz piłeczki przeznaczenia z ręki do ręki, wybieraj dalej. Poddasz się czy zrobisz wszystko, żeby móc sobie powiedzieć , że zrobiłeś co tylko było w Twojej mocy? Zdecydowanie rozpocznij leczenie i terapię. To konieczność. Sam jedynie pogrążysz się w bagnie, którego już nie opuścisz. Nie udało się z jednym psychologiem, szukaj drugiego. Koniecznie. Staraj się przeciwdziałać złym myślom. Postaraj się zrozumieć, że to co się z Tobą dzieje to po prostu choroba. To nie jest wpływ środowiska, czasów czy sytuacji prawnej i finansowej a choroba, której bardzo zależy na Twojej śmierci. Przeszedłeś tyle i będąc już tutaj chcesz powiedzieć, że nie dajesz rady? Jak sam piszesz chodziłeś do psychologa i było dobrze. Na co więc czekasz? Sam widzisz, że takie rozmowy przynoszą pozytywne skutki. Wbrew pozorom nie jesteś bezsilny. To jedynie wrażenie bo choroba lubi zasłaniać możliwości wyboru. Nie jesteś także sam ze wszystkim. Warto z tego skorzystać i czerpać siłę na kolejne dni. Wierz mi, że w końcu będzie lepiej. Trzeba się jednak ruszyć z miejsca, przełamać niechęć i lęki. To jest możliwe. Pozdrawiam serdecznie.
  2. W kontynuowaniu tego związku sensu brak. Jedynie Twoje skłonność masochistyczne mogłyby usprawiedliwiać trwanie przy kimś, kto Cię nie tylko nie kocha, ale nie czuje do Ciebie nawet zwykłego zwierzęcego popędu. Nie znam przyczyn i nie wnikam bo nie o nie tu chodzi a o fakt, że na psychologa rodzinnego szkoda tracić czas i pieniądze. Pozdrawiam.
  3. Będzie długo, nudno i wbrew ogólnie panującym tendencjom za co przepraszam, ale trochę mnie mdli z powodu tego tematu. W zasadzie to skłamałem, że trochę. Zacznijmy od tego, że bardzo współczuję pani Justynie depresji i życzę powrotu do zdrowia, ale... Poruszające słowa i depresja Justyny Kowalczyk Nie poruszyły mnie. Poruszają mnie za to wypowiedzi bardzo wielu osób, które przewijają się przez to forum. Historie prawdziwe, bolesne, z życia znam takie śmiertelne i ... nic o tym nie słychać. Nie poruszają opinii publicznej, nie warte są niewsa czy wzmianki w czasopiśmie bo przecież są tak pospolite!!! Zwykli ludzie dotknięci problemami tak powszechnymi, że szkoda czasu na poruszenie, współczucie czy chwilę refleksji. Te problemy nie zmieniają obrazu depresji bo są nią samą w sobie, bo są na tyle prawdziwe, że częściej wzbudzają odrazę i ignorancję niż "poruszanie". Pewna dwudziesto paro letnia osoba kupiła olej silnikowy i podpałkę do grilla. Wylała to wszystko na siebie i podpaliła. Miała depresję, ale to nie było warte niczyjej uwagi, nikogo nie poruszyło. Czym więc poruszać się teraz? Wywiad z Justyną Kowalczyk, w którym sportsmenka przyznała, że cierpi na depresję, wzbudził duże poruszenie wśród kibiców i sportowców. Obok zwierzeń polskiej medalistki igrzysk olimpijskich trudno przejść obojętnie. Wzbudziłem zniechęcenie, właśnie odrazę i obojętność. Dałoby się to jakoś przełknąć, ale takie traktowanie spotkało nie tylko mnie i spotka jeszcze bardzo wielu innych nim... Nim właśnie co? opowiedziała w emocjonalnym wywiadzie, Bardzo przepraszam, ale ja nie wyczułem tam jakichś specjalnych emocji. Może to przez moją gruboskórność a może ktoś niewłaściwie używa "rozdmuchiwania"? Odsyłam do treści forum, żeby zobaczyć jak to się robi z emocjami. Kowalczyk rozważała zakończenie kariery - To jest mój bieg o życie My nie biegniemy. My się czołgamy i błagamy, żeby zaczęto nas traktować z szacunkiem. I nie chodzi o życie a jego brak tak żałosny, że aż nie prawdziwy. Teraz mam już to gdzieś. Nie dobłagałem się nie dobiegłem bo nie było do czego. Buduję wszystko od nowa wciąż w tym samym otoczeniu i próżno tutaj, przy mnie szukać czegokolwiek. Na szczęście nie pozwalam się ignorować bo nie byłoby już komu tego pisać. Ja nie rozważałem zakończenia kariery i nawet nie miałem jej namiastki. Ja pewnego dnia nie byłem w stanie już zrobić nic, absolutnie nic i musiałem trwać mając nic. Ponawiam, ze nie byłoby w tym nic specjalnego gdyby nie fakt, że nie jestem jedyny. Tylko, że nadal nie jest to poruszające. Bo kto zrozumie pragnienie śmierci? W biegu po złoto? Sportsmenka odniosła się również do wpisu na Facebooku, w którym poinformowała niedawno, że przed rokiem "straciła dzieciątko", co zostało opacznie odebrane przez wielu internautów. - Napisałam najprostszymi słowami na świecie: straciłam dzieciątko. Tak, żeby nie było żadnych wątpliwości. Nie wiem, jak można było pomyśleć, że chodzi o psa. Tak, byłam w ciąży, poroniłam rok temu w maju, na obozie treningowym - przyznała. A wystarczyło przestać bawić się Fejsem i napisać na abczdrowie i nikt tutaj nie miałby wątpliwości o co chodzi. A tam w świecie fanów i bałwanów takie rzeczy są chlebem powszednim i nie należy się temu dziwić. Przykre, ale prawdziwe. Osobiście składam Pani Justynie wyrazy głębokiego współczucia. Niby tylko słowa, ale te prawdziwe. "Depresja nie ma nic wspólnego z kasą i medalami" Były hokeista NHL Mariusz Czerkawski zauważył, że odniesiony sukces i bogactwo nie mają nic wspólnego z naturą tego rodzaju zaburzeń. - Takie jest powszechne przekonanie, ale to nie ma ze sobą nic wspólnego. Jeżeli ktoś ma kasę, to może mu ona pomóc jedynie w leczeniu - stwierdził Czerkawski. Jedna z większych bzdur na jakie można natknąć się w sieci. Ktoś to naprawdę wydrukował? Brrr, aż trudno uwierzyć. Jednym ze sposobów na zapewnienie sobie depresji jest dojście do "szczytu". Mając pozornie wszystko łatwo zauważyć, że ... Życie jest niesprawiedliwe? Nie, nie. Że nie można już mieć więcej. I tu leży pies pogrzebany bo wtedy okazuje się, że za pieniądze da się kupić prawie wszystko a chciałoby się więcej, że medal dumnie wisi i nie może być bardziej złoty. No , nie da się. Będąc przy takiej granicy nie trudno o refleksje a te zazwyczaj nie napawają otuchą. Jednak. Sportowcu! Po cholerę się sportujesz jeśli nie przynosi Ci to zadowolenia w życiu? Bo nie wiem czy wiesz, ale ludzie szczęśliwi na depresję nie chorują! Że co chciałbyś? Mieć więcej endorfin i adrenaliny, żeby być szczęśliwszym? Powiem Ci w ten sposób: Mając lat osiemnaście na przykład zapewnij sobie warunki finansowe, które uniemożliwią Ci rozwijanie swoich zainteresowań, zapewnij sobie sytuację gdzie będąc zmuszonym do znienawidzonej pracy bo nakarmić nikt nie chce nie masz już nie tylko czasu na myślenie o pierdołach, ale nawet siły. Wtedy porozmawiamy o pieniądzach i medalach. Gratuluję przemyśleń! Naprawdę bezcenne! Otylia Jędrzejczak, mistrzyni olimpijska w pływaniu, powiedziała, że bardzo często sportowcy zatracają się w treningach i pogoni za sukcesem, zapominają o tym, co powinno być dla nich najważniejsze. Wymagamy od siebie coraz więcej, a zapominamy o tym co naprawdę jest ważne, czyli o nas samych - dodaje Jędrzejczak. Czegoś nie rozumiem. Najważniejszym jest być szczęśliwym. Tylko w ten sposób można cieszyć się życiem i czerpać z niego garściami. Żeby być szczęśliwym należy realizować swoje marzenia. Jeśli to właśnie się robi i jest tym na przykład pływanie to w czym problem? Przecież nikt nikogo nie zmusza do uprawiania sportu, który go unieszczęśliwia. O co więc chodzi? Że treningi są trudne, męczące? Że nie ma czasu na przyjemności? Ostatnio obserwuję pewnych ludzi ganiających przed "Jednostką Do Czyszczenia Ulic". Biegają tu i tam, i nawijają szczotami, żeby posprzątać cały burdel z chodników. Dzień w dzień. Czy oni w tym całym szaleństwie utrzymania się z jakiejś pracy nie zapominają przypadkiem o tym co jest najważniejsze? Może i tak, ale kto ich zapyta i kogo to obchodzi? To jak to w końcu jest. Lepiej pływać i realizować swoje marzenia czy być tego pozbawionym i zamiatać ulice? Co jest w końcu najważniejsze? Bo na razie to widzę, że im "wyżej" tym więcej powodów do narzekania. Biedni sportowcy zniewoleni przez swoją pasję. Ja lubiłam pisać, więc zapisywałam tony zeszytów, w których znalazło się wiele moich wspomnień - przyznała Jędrzejczak To może było zająć się pisaniem a nie pływaniem i nie narzekać o zapominaniu o własnych potrzebach? Ale przecież Pani Jędrzejczak pisała więc o jakie potrzeby jeszcze chodzi? Też płaczemy w poduszkę i wyżywamy się. Nooo, zdarzyło się. Byłem na tyle bezsilny wobec tego co się działo, że nie pozostawało mi nic innego. Tylko, że ja się nie wyżywałem. Jakoś za mało tłumionej agresji. Ciekawe dlaczego? Depresja nie wybiera, a ludzie, którzy na nią chorują, nie chcą przyznawać się do swoich problemów. Bywa, że boją się tego, że będzie to kolidować z ich wizerunkiem ludzi niepokonanych, silnych i będących uosobieniem sukcesu, przynajmniej tego sportowego. Noszą pewnego rodzaju maskę, która odcina ich od pokazywania słabości, a im dłużej to trwa, tym bardziej kumulują się problemy i tym trudniej sobie z nimi radzić. Ci zwykli ludzie, nawet Ci mniej szarzy nie noszą masek i przyznają się do swojej słabości, i wręcz krzyczą szukając zrozumienia, i muszą sobie z tym radzić bo mało kto słucha. Proponowałbym użyć w powyższym cytacie słowa "sportowcy" zamiast "ludzie" co zapobiegłoby pisaniu bzdur. - Sportowcy nie są bardziej czy mniej odporni na depresję niż inni ludzie. Wychodząc z założenia, że depresja to ogólnie organizm pozbawiony hormonów szczęścia, sportowcy powinni być bardziej odporni na depresję. W końcu wysiłek fizyczny podnosi produkcję endorfin a sukcesy dodają skrzydeł. W czym więc problem? Czyżby sportowcy byli mięczakami zupełnie nie odpornymi na przeciwieństwa losu? Przecież w przypadku depresji zaleca się właśnie uprawianie sportu! bo sportowców kojarzymy raczej z ludźmi twardymi, odpornymi na wszystko - przyznał Paweł Wilkowicz, autor wywiadu z Justyną Kowalczyk. My, to znaczy kto, Panie Wilkowicz? Mnie jakoś takie skojarzenia nie przyszły do głowy. Może dlatego, że nie posługuje się gotowymi szablonami? Zapewniam, że nie jestem odosobniony. Proszę nie uogólniać bo ktoś może w to uwierzyć. Trzeba wierzyć, że najlepsza polska biegaczka będzie w stanie przezwyciężyć chorobę i znajdzie wsparcie u kibiców, którzy dotychczas jej nie zawodzili. Nie obchodzi mnie to. Naprawdę. Oddaję Panią Justynę opiece kibiców. Sam natomiast zbieram się do kupy, żeby pomóc tym o których się nie krzyczy. Osobiście poleciłbym Pani Kowalczyk olanie sportu, zajęcie się sobą, ponowną udaną ciążę nie poddaną wyczynowemu wysiłkowi i zapewniam, że będzie lepiej. Z pewnością jest Pani otoczona kochającymi ludźmi. My mamy szczęście jak się nam jedna osoba trafi. Jeśli jednak jest gorzej to zapraszam na forum. Może faktycznie stanie się Pani Ikoną i zrobi coś naprawdę wyjątkowego, i przekona bezduszne społeczeństwo do prawdziwej empatii, nie tylko tej wyczynowej. Pozdrawiam Wszystkich serdecznie.
  4. Witaj Ewcia. Przejrzałem Twoje wpisy i bardzo smutno wygląda Twoja sytuacja. Jakoś chyba nie bardzo masz szczęście do ludzi, prawda? Leki pomogą i to na pewno, ale trzeba wytrwać początek zanim znajdzie się ten właściwy dla Ciebie. Depresja nazywana czasami zaburzeniami osobowości to na razie bardzo tajemnicza choroba i nie ma jakiegoś jednolitego sposobu jej leczenia. Stąd to, że leki czasami nie przynoszą oczekiwanego rezultatu. U mnie trwało to naprawdę długo zanim dotarłem do właściwej osoby, która potrafiła zająć się moim leczeniem właściwie. Było w tym dużo mojej winy bo ja wcale nie chciałem sobie pomóc. Niezbyt przyjemna droga, ale można ją przejść. Proponuję Ci poszukać nowego psychologa czy psychoterapeutę i na pewno innego lekarza psychiatrę. Może tutejszy ranking Ci w tym pomoże: http://ranking.abczdrowie.pl/c/2,lekarze-i-specjalisci Terapia także przyniesie poprawę. Trafiłaś poprzednio na osobę, która nie potrafiła zająć się Tobą właściwie. Nie potrafię powiedzieć dlaczego. Należy jednak szukać dalej bo na pewno znajdziesz kogoś odpowiedniego. Wiem, że dotychczasowe "gadanie" na forum nie przyniosło Ci ulgi. Myślę jednak, że mogłabyś spróbować opisać swoje problemy szerzej i być może dałoby się znaleźć w tym wszystkim jakieś pozytywne strony dla Ciebie? " Jestem beznadziejna, do niczego się nie nadaję, juz nic w zyciu nie osiągnę, nie założę rodziny, nie będę miała pracy którą lubię i z chęcią do niej chodzę. Mam 32 lata i nie widzę żadnych powodów do dalszego życia. " Im częściej powtarzasz to, co powyżej tym bardziej utwierdzasz się w przekonaniu, że to prawda. Powinnaś już od teraz wymazywać takie myśli ze swojego umysłu. Im częściej się pojawiają tym bardziej mów sobie coś wręcz przeciwnego. Wiem, że możesz mieć poważne problemy z zaakceptowaniem, że "Jesteś wspaniała, założysz szczęśliwą rodzinę, będziesz miała pracę, którą polubisz, jesteś młodą kobietą i masz wiele powodów do życia", ale uwierz mi, że tak właśnie naprawdę jest. Jeśli do tej pory karmiłaś siebie samymi negatywnymi myślami to może spróbujesz właśnie na odwrót? Będąc tutaj nie jesteś z tym wszystkim sama. Jestem ja teraz, jest KaWa, pani Kamila, są inni i z całego serca życzymy Ci jak najlepiej. Ja mam swoją depresję a Ty swoją i razem damy radę przejść tą drogę. Wierz mi, że jeśli wytrwasz to później będzie już tylko lepiej. Zachęcam Cię do dalszej rozmowy, pisania o sobie. Spróbuj określać swoje problemy jak najprościej i nie rozciągać ich do ogólników. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę mnóstwa wytrwałości.
  5. Jakoś mi to chyba umknęło. Hmmm.
  6. Jakkolwiek by to wszystko nie wyglądało po prostu zostaw go sobie samemu z jego krętactwem i zazdrością bo zanim dojdziecie do jakiegoś sensownego porozumienia to się okaże, że właśnie się życie kończy. Szkoda Twojego czasu i zdrowia na bezcelowe gadanie. Pozdrawiam.
  7. Wiesz co Gizi75? Doczytałem do miejsca gdzie piszesz, że Twój ojciec zmarł. Nie wiem czy to przykre, czy raczej oczekiwane. Było, minęło. Jesteś teraz dorosłą osobą i przez tyle czasu milczałaś. Aż tak długo? Dopiero jego śmierć nadała Ci odwagi do wyznań? Bardzo CI współczuję tego, co się wydarzyło, ale teraz te swoje żale to możesz jedynie spuścić do kanalizacji bo tyle obecnie są warte. Miałaś mnóstwo czasu, żeby to wyjaśnić, miałaś do tego prawo a ze względu na siebie nawet obowiązek, żeby nie rypać sobie życia. Podjęłaś inne decyzje. Jego już nie ma, nic już nie zmienisz. Prawda, że rodzice to największa zakała ludzkości, ale w końcu nadchodzi taki czas, że trzeba sobie odpuścić i nie zawracać nikomu głowy problemami, które zalega obecnie ziemia i robaki. Było, minęło. Teraz to już naprawdę nic nie zmieni nawet w Tobie. Przepraszam, że tak się wyraziłem, ale lepiej nie potrafię tego określić. Pozdrawiam.
  8. A ja zrozumiałem skąd było aż tyle determinacji, żeby wygrać ze złamaną stopą. I tak najbardziej przechlapane mają Ci, o których mówi się nic, Ci których nikt nie pyta o to jak się czują. Ikony sobie poradzą. A Wy? Pozdrawiam.
  9. Zauważ , że Twoje życie będzie prostsze, nie tylko finansowo bez kuli u nogi (partnera- jak to dumnie brzmi). Dalej albo i od razu powinnaś porozmawiać z psychologiem i zdecydować się czy życie Twojego dziecka Cię naprawdę obchodzi. Super , że dostrzegasz swoje błędy. Rozumiem co wpłynęło na Twoje zachowanie. najwyższa pora jednak to zmienić. proponuję to samo co miłe panie powyżej. Do tego jeszcze odrobinę refleksji na temat tego , co naprawdę jest ważne. Pozdrawiam serdecznie.
  10. Witaj Zoska67. Dla mnie sam fakt, że mąż Cię inwigilował jest wystarczającym powodem, żeby się rozejść. Zaufanie, tolerancja i zapewnienie prywatnej strefy dla partnera to podstawy jakiegokolwiek porozumienia oraz związku. Nie jestem w Twojej sytuacji. Wiem jednak jak bardzo boli śmierć bliskiej osoby. Potrafię sobie wyobrazić jak może boleć śmierć dziecka. Ja, nie dałbym rady w takiej sytuacji. Wiem jednak, że musimy dokonywać codziennie wyboru między życiem a śmiercią i zdarza się, że to nie łatwy wybór. Ale mimo, że teraz jest bardzo trudno powinno się wybrać życie i to nie dlatego, że życie wieczne czy inni a dlatego, że najważniejszy jest koniec do którego droga może być bolesna. W zasadzie to zawsze jest bolesna. Pamiętaj, że ten świat jest tak zrobiony, że każde istnienie ma wpływ na inne, że w tym wszystkim nie zawsze chodzi o nas samych. Gdzieś na tej drodze jest czas dla Ciebie. Taki prawdziwy czas dla Ciebie. Jeśli na to pozwolisz to tak właśnie będzie. Strata dziecka to niewyobrażalny ból i z pewnością większego bólu nie ma. Nadal jednak musimy wybierać między życiem a śmiercią. Można wszystko zakończyć, ale przecież nie znasz przyszłości a ta lubi chować przyjemne niespodzianki. Jeżeli wierzysz naprawdę to chyba wszystko powinno być jasne. Jeśli jednak masz wątpliwości to muszę Cię zapewnić, że jakby nie próbować tego wszystkiego zrozumieć to życie świadome człowieka jest na tyle ponad naturalne, że nie da się wyobrazić tego wszystkiego inaczej jak końcowy powrót do wszystkich marzeń. To znaczy, że tak naprawdę nic nie jest stracone, nic nie przemija na zawsze. Pamiętaj jednak, że nasze życie to nie tylko ta najbliższa rodzina, że jest bardzo wiele innych spraw, jakie trzeba załatwić i uporządkować. Wierz mi, że każdy człowiek ma bardzo dużo do zrobienia zanim jego czas przeminie i że są to rzeczy bardzo ważne. Twoje dziecko chciałoby, żebyś była szczęśliwa. Właśnie tego. Nie potrzebuje Twoich łez a Twojego uśmiechu, kiedy wspominasz wspólne chwile. Twoje dziecko wie, że bardzo tęsknisz i cierpisz, widzi to. Ale to życie to Twoje decyzje i powinnaś w końcu zaufać intuicji i przekonaniom, i układać sobie dalszą część życia. Nie, nie zapominaj. Pielęgnuj wspomnienia i ciesz się tym czasem jaki wspólnie spędziliście. W końcu się zobaczycie, ale teraz masz jeszcze dużo do zrobienia, tak samo jak i ja, i inni. Nie udało się z mężem, nie jesteście dla siebie podporą więc trzeba się uwolnić od tego życia i zacząć nowe, lepsze. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo siły na każdy dzień.
  11. Jeżeli uważasz, że bez niego będzie jeszcze gorzej to jak mamy Ci pomóc? Za mało zniosłaś do tej pory? Czekasz aż Ci zęby wybije? Nikt nie przeżyje życia za Ciebie i to Ty musisz coś zrobić a jest to banalne. Odejść i zająć się sobą. Zapewniam, że znajdziesz kogoś zdecydowanie lepszego. Pozdrawiam.
  12. Zdecydowanie odejdź od niego nawet jeśli nagle mu się oczy otworzą, inaczej zmarnujesz może nawet parę lat na i tak oczywisty koniec. On ma jakieś problemy ze sobą, ale to nie Ty jesteś w mocy je rozwiązać. Pozdrawiam.
  13. Dwa lata to bardzo niewielki wycinek życia i mija szybciej niż się wydaje, i mimo to zaakceptowałaś jego zmyśloną decyzję. Zaakceptowałaś bo gdzieś tam tliła się marna nadzieją na to, że jednak do Ciebie wróci. Okazuje się jednak, że Cię oszukał i z tym nie potrafisz sobie poradzić bo nie dość, że to boli bardzo, to nadzieję szlag trafił i wszystko się wypaliło. Postąpił w ten sposób bo nie dojrzał jeszcze do pojęć jak "prawda", "szacunek", "współczucie". Nie kłamał Cię, żeby Tobie oszczędzić łez a dlatego, że po prostu bał się powiedzieć prawdę. W sumie to dobrze , że go nie ma. Na to, że poznasz kogoś, kto pozostanie z Tobą do końca, gwarancji nikt Ci nie da. Zawsze może coś się wydarzyć. Jednak byłoby miło po być z kimś troszkę dłużej niż kilka miesięcy. Złotego sposobu raczej nie ma i jedyne co pozostaje to podjąć jakieś tam ryzyko, ale zostawić coś dla siebie, nie wiązać wszystkiego z drugą osobą i to nie tylko dla bezpieczeństwa, ale przede wszystkim po to, żeby móc żyć samodzielnie. Powstaje pytanie, dlaczego Cię zostawił? Może po prostu otrzymał to wszystko czego chciał i mu się znudziło? Facet nawet zdradzający nie odchodzi tak łatwo od swojej partnerki. Może to co do Ciebie czuł wcale nie było miłością a jedynie zauroczeniem? Możesz powiedzieć jak długo się znaliście? W jakim on był wieku? Który to Twój chłopak/związek? Myślę, że i tak nie będziesz zbyt długo samotna. Może warto zastanowić się nad tym czy przypadkiem Ty nie popełniasz jakiegoś błędu? Może zbyt łatwo obdarzasz drugą osobę zaufaniem? Może to Ty tak bardzo pragniesz miłości i tego poczucia bezpieczeństwa, że nie bardzo zwracasz uwagę na zawartość tego ofiarowanego męskiego pudełka? Pozdrawiam.
  14. Jak najszybciej zawiadom policję. Możliwe, że nie tylko pozbędziesz się natręta, ale uratujesz mu życie. Pozdrawiam.
  15. To bardzo miłe Kwiatuszku i dziękuję. Chciałbym chociaż w połowie być taki jakim mnie widzisz :-) Pozdrawiam miłe panie :-)
  16. Nie zabrzmiało głupio. Można faktycznie odnaleźć jakiś cel w pasji, jakimś zajęciu. Powoli to odbudowuję bo do niedawna byłem wypalony do cna. Tutaj przy sobie nie miałem i nie mam nikogo kto mógłby chociaż udawać, że życzy mi dobrze. Na szczęście jest internet :-) Bardzo możliwe, że w końcu wybiorę się do psychologa, ale nie obiecuję. Pozdrawiam :-) Zapomniałem dodać , że dołka koniec. Czekamy do następnego, uffff.
  17. Chyba czas na mnie. Jakoś nie chce mnie opuścić to uczucie i potrzeba. Jakoś tak łatwiej kiedy o tym napiszę. Dobrze , że nikt mnie teraz nie widzi. Tak sobie myślałem, że może coś napiszę na forum., ale nie potrafię. Czy zgaduję potrzeby innych? Nie chce mi się tłumaczyć. Dobra. Kolejny zły dzień. jutro będzie inny. Pieprzyć miłość. Gdzie szukać nadziei?
  18. To ja do cholery jasnowidz jestem czy co?
  19. Każdy Bóg potrzebuje wyznawców a Ty jesteś sama. Choroba Twojej mamy niczego nie ułatwia. Ty starając się rozładować stres wciąż uciekasz w naukę. Pewnie będą z tego jakieś pozytywne konsekwencje , ale dla której "Ty"? Potrzebujesz kogoś kto utwierdziłby Cię w Twojej wyjątkowości, ale najwyraźniej nikogo nie dopuszczasz. Dobrze rozumiem, ze nie byłaś jeszcze w żadnym związku? Śmierć ma się nijak do powagi a życie jej wtóruje. Niezbędne jest odpowiednie przymrużenie oczu i dystans nie tylko do świata , ale i samej siebie. Zmień psychologa i spróbuj z innym/inną. Pozdrawiam.
  20. Uważasz, że we wczorajszym świecie człowiek nie gonił za pracą? Że co? Że dawniej to sielanka miodem i kasą płynąca? Hi hi hi. Mozę po prostu nie wszyscy mają czas na znajomości, które dla nich nic nie znaczą? Widzisz, ja nie oddzwaniam do kumpla mimo, iż się przypominał bo mam go dość. I tak to właśnie jest a dzisiejszy świat i pogoń za pracą nie mają tu nic do rzeczy.
  21. Powiedz rodzicom, że nie będziesz chodzić do tej szkoły i nie chodź. Wywalą Cię za nieobecności a rodzice będą zmuszeni postarać się o inną szkołę. Oczywiście trzeba uwzględnić Twoje relacje z rodzicami czy nie zareagują zbyt agresywnie. Współczuję rodziców. Pozdrawiam.
  22. Uśmiechnij się do niego, przywitaj czy odpowiedz na przywitanie. Rozpowiedz, że jesteś wolna. NIe czekaj za długo na reakcję i wyjdź z inicjatywą? Nie wiem o czym i w jaki sposób wcześniej rozmawialiście. Co was łączyło? Jednak, jeśli dałaś mu już kosza bo kochałaś innego to jak ogromna jest Twoja miłość do obecnego? W sumie nie wszystko przecież musi się kończyć ślubem :-) Pozdrawiam.
  23. Święta prawda Franca! I to właśnie jest najzabawniejsze, hi hi hi.
  24. Po prostu wybacz sobie i przestań siebie okłamywać. Podkreślam: Nie oszukuj siebie.
  25. Dobrze rozumiem, że przerwałaś leczenie? Sama zaprzestałaś?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...