Skocz do zawartości
Forum

nieprzygoda0

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Rzeszów

Osiągnięcia nieprzygoda0

0

Reputacja

  1. Mam 15 lat, moja przyjaciółka w moim wieku w środe w nocy połknęła garść jakiś tabletek, chciała sie zabić. Odratowano ją, dwa dni była w śpiączce, już sie wybudziła, ale na chwile obecną nie chce nikogo widzieć. Nie mam pojęcia jak sie zachować, kiedy pojade do niej do szpitala, czy kiedy wróci już do domu. Wiem, że wsparcie przyjaciół będzie dla niej teraz bardzo ważne, ale ta sytuacja jest dla mnie trudna i nie wiem co zrobić. Jak sie zachować w jej towarzystwie? Czy moge jej jakoś pomóc?
  2. Czyli nie wpłyną one na zwykłe badania?
  3. Mam sprawe, czytałam już na różnych forach o tym, lecz spotkałam sie z różnymi opiniami. Chodzi o to, że w ubiegły piątek miałam badania krwi i moczu. Morfologia, glukoza, magnez, żelazo itp. No i podstawowe badanie moczu. Było to robione po 16 dniach od pierwszego razu kiedy zapaliłam marihuanę. Oprócz tego dwa dni wcześniej wypiłam jedno piwo. Moje pytanie brzmi czy THC, albo alkohol może mi wyjść w badaniach. Prosze o szybką odpowiedź, ponieważ we wtorek idę z mamą po wyniki i nie powiem troszkę się denerwuje. Pozdrawiam i prosze o nie ocenianie mojego postępowania tylko odpowiadanie zgodnie z pytaniem ;)
  4. Po tym jak moja mama zobaczyła rany i blizny miałam wiele powodów do samookaleczeń ale powiedziałam sobie nie i już nigdy tego nie zrobiłam i nie zamierzam, bo mi wstyd jak o tym pomyśle. W sumie cały czas to ja byłam tą drugą dlatego miałam wyrzuty sumienia co do Dominiki.
  5. Po prostu jak pomyśle o wszystkich momentach kiedy było dobrze
  6. Dziekuje, mam nadzieje, że kiedyś mi sie z nim ułoży wyjedziemy razem na studia, jakoś to będzie. Nie dam rady zapomnieć kogoś na kim mi zależy od 2 lat.
  7. Znaczy miałam tak, że kochałam go całym soba później kogoś poznałam, ale ten związek nie mial sensu, bo zdałam sobie sprawe, że nic do niego nie czuje wiec to zakończyłam i nadal czułam coś do Kamila. Wierze w to, że kiedyś nie będę kierować sie tym co teraz mi pasuje, tylo myśleć o przyszłości.
  8. Ja wiem, że to jest złe, ale wiem jak było ostatnio poznam kogoś innego i on przestanie być taki ważny, wierze w to! (: Na razie wpuszczam go w moje życie, ale trzymam na dystans i traktuje jak kolege
  9. Znaczy nie uważam, że to było po to, żebym sie odczepiła. Bo ona w sumie też była okłamywana. Sama nie wiem jakby to określić, kocham go za przeszłość.
  10. Potrzymam go na dystans przez ten miesiąc, a w marcu pogadamy twarzą w twarz.
  11. Wstyd mi za siebie, ale mu wybaczyłam. Po prostu będę mniej ufna, zobacze go w marcu jakoś to będzie.
  12. Po prostu to wszystko wydarzyło sie tak nagle. Ciągle myśle czy do niego napisać, co mu powiedzieć. Co będzie jak na siebie wpadniemy, nie moge zapomnieć kogoś z dnia na dzień.
  13. Wczoraj tak po prostu powiedział mi, że nie powinniśmy kontynuować znajomości.
  14. Sama nie wiem czemu będę szukać pomocy w taki sposób, ale już sama nie wiem co robić. Opowiem teraz całą historie która mnie przeraża, tylko prosze o niekrytykowanie mnie za bardzo. Mam 15 lat i kilka razy do roku (ferie, wakacje, święta) jeżdżę do mojej babci, malutkie miasteczko wszyscy sie znają. Dwa lata temu w czasie ferii zimowych poznałam Kamila, przyjaciel, pisaliśmy do siebie, spotykaliśmy się jak przyjeżdżałam, ale nigdy nie było między nami nic więcej. On jest typem chłopaka za którym latają dziewczyny, a on sie jakoś nie odgarnia więc ciągle kogoś ma. Ja nie zwracałam na to w ten sposób uwagi i to go pociągało, ale ja to ignorowałam. Wszystko zmieniło sie an tych wakacjach kiedy poszliśmy na spacer, a mi zaczeło zależeć. Kilka dni po naszym spotkaniu wyjechałam, ale starałam sie o nim nie myśleć, bo właśnie zaczynał sie sierpień, a ja nie miałam ochoty na milości więc zerwałam kontakt praktycznie. Wszystko wróciło we wrześniu, zaczelismy gadać na skype, pisać i sie zakochałam. 15 października mu o tym powiedziałam przez skype, potem zrobiłam najgłupszą rzecz w moim życiu i sie pociełam. No, a potem wszystko wróciło do normy, pisaliśmy, rozmawialiśmy mieliśmy sie spotkać na świętach. Żyłam normalnie poznałam kogoś w połowie listopada niestety 21 grudnia zakończyłam związek z moim chłopakiem. Pech chciał, że 26 pojechałam do babci, a 27 spotkałam sie z Kamilem. Siedziałam na osiedlu z kolegami i z nim wszystko było okej, gdy zostaliśmy sami sporo rozmawialiśmy i obiecałam mu, że nigdy go nie pokocham. Było okej chociaż pod koniec dnia próbował mnie pocałować ale nastawiłam policzek i poszłam do domu. 28 grudnia dzień spędzony z kumplami i z nim, było dość fajnie, zostaliśmy sami, sprawy zaszły za daleko, całowaliśmy sie ustaliliśmy, że to po przyjacielsku i zostaje między nami, na drugi dzień miałam wyjechać. 29 grudnia przyszedł sie pożegnać na dworzec i wyjechałam. Od tamtego czasu traktowałam go jak kumpla, a on mnie pokochał. Coś sie stało około 12 stycznia, mówił jak bardzo mnie kocha, chciał być ze mną na odległość i "nie mógł" bez mnie żyć. Aż pewnego dnia dowiedziałam sie, że "był" w szpitalu bo skoczył. Przejełam sie niesamowicie, miałam z nim długą telefoniczna nocną rozmowe, po której dowiedziałam sie, że "zażył" 10 tabletek nasennych, rozmowa przerwana. Nie spałam całą noc, dzwoniłam do niego, płakałam. Rano twierdził, że je zwymiotował. Nie odzywałam sie tydzień. Potem wszystko wracało do normy, jemu "wielka miłość" przeszła. Dogadywaliśmy sie normalnie, aż 3 lutego dowiedziałam sie od jego kolegi, że przez cały czas był z taką Dominiką i wcale nie próbował sie zabić. Załamałam sie poczułam sie okłamana, zadzwoniłam i zapytałam czy to prawda. Nie zaprzeczył tylko przeprosił. Nie rozłączyłam sie, nie miałam sił siedziałam i płakałam. Powiedziałam, że go nienawidze i sie rozłączyłam. W poniedziałek strasznie mnie przepraszał, zadzwonił. Stwierdziłam, że nie chce go stracić i będę trzymać go na dystans. Prawie wszystko wróciło do normy, zerwał z Dominiką (na sto procent, bo wiem to od kumpla, który go nie kryje) zaczeliśmy sie kumplować od nowa, ale poczułam, że nie umiem mu zaufać, boje sie po prostu. Teraz przez te wydarzenie odczuwam straszna traumę, boje sie ufać ludziom. Postrzegam ich jako osoby które mogą mnie w jakiś sposób zranić. Nie ufam już nawet przyjaciółce, strasznie sie boje, że znowu będę musiała przez to przechodzić. Dziś w nocy napisałam mu, że musze uporządkować swoje sprawy i potrzebuje czasu, że nie potrafie mu zaufać oraz, że sie odezwe niedługo. Nie odpisał, a ja boje sie ludzi. Czy to z czasem przejdzie? Czy warto kontynuować tą znajomość? Czy naucze sie od nowa ufać ludziom? Prosze tylko o niekrytykowanie mnie zbytnio i mimo, że to może tylko "nie udana miłość(?)" to żebyście mnie wzieli na poważnie. Dziękuje z góry.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...