Skocz do zawartości
Forum

Yonka1717

Użytkownik
  • Postów

    1 521
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Treść opublikowana przez Yonka1717

  1. Yonka1717

    Kamilaa

    ...i w sumie 27 partnerek, nie licząc Ciebie. Przeanalizujmy; z Tobą jest od 9 m-cy, czyli miał wtedy 26 lat. Zastanawiam się, gdzie zmieściły się te "wieloletnie związki" z innymi dziewczynami? Załóżmy, że miał ich trzy, po trzy lata, tzn, że zaczął w wieku lat 17, hmm. To gdzie miał czas na te pozostałe (w założeniu) aż 24 kochanki? Wychodzi na to, że bzykał je w trakcie swoich związków, bo w przerwach między nimi chyba nie wyrobiłby się z taką ilością kochanek. Trudno też uwierzyć, że wszystkie były "na raz". Nikt nie da Ci gwarancji wierności, ale na Twoim miejscu przebadałabym się i sprawdziła, czy Twój ukochany nie sprzedał Ci jakiegoś paskudztwa.
  2. Autorze, nie pozwól wpędzić się w poczucie winy. Żadne Twoje zaniedbanie. Mając 19 lat zamieszkałeś z dziewczyną, która okazała się leniwą, zakompleksioną pijawką. Nie Twoja wina i nie Twój problem. 19 lat! Ledwo przestałeś być dzieciakiem. Autorze - totalna bzdura, niczego nie powinieneś, nie jesteś psychologiem. Wystarczy, że ją utrzymywałaś, mimo, że nie robiła w domu nic, że z jej powodu brałeś pożyczki. Tutaj popełniłeś błąd. Nie masz żadnych zobowiązań wobec tej dziewczyny, ŻADNYCH! Autorze, domyślam się, że seks jest dla Ciebie ważny, ale tak, jak napisała ka-wa, uważaj, żeby ta dziewczyna nie zaszła w ciążę, bo będziesz w czarnej d****. Seksem nie rozwiążesz żadnych problemów tej dziewczyny, a sam wpędzisz się w kolejne. ...i nie miałeś żadnego obowiązku przełamywać go. Tym bardziej, że dziewczyna na początku dała się poznać jako zupełnie inna osoba. Po za tym, miałeś wtedy 18 lat!!! Rozumiem Twoją samotność, ale to nie jest wiek, nawet teraz po dwóch latach, żeby holować na własnym, młodym grzbiecie rozhisteryzowanego leniwca. To nie jest Twoja żona, ani matka Twoich dzieci (nie życzę Ci potomstwa z kimś takim). Bez względu na jej sytuację rodzinną, to nie Twój problem. Nie rób sobie żadnych wyrzutów, przecież ta dziewczyna ciągnie Cię w dół. Pozbądź się tej dziewczyny i zerwij z nią kontakt, żeby Cię później nie dręczyła. Jeszcze raz: nie ponosisz żadnej winy, ani odpowiedzialności.
  3. Ja miałam dokładnie to samo na myśli. Przykład z nauką języka, był tylko przykładem mającym zwrócić uwagę na to, że pewnych zachowań nie sposób nauczyć się, gdy nie wykształciło się ich w dzieciństwie. Tym bardziej, że najczęściej nie chodzi o jedną cechę. Np młody, niepełnosprawny człowiek , jeżdżący na wózku,, najczęściej mógłby mieć normalne życie, gdyby nie niepełnosprawność, która z pewnością utrudnia mu znalezienie partnera (szczególnie kobiecie). W tym wypadku niepełnosprawność może być jedynym problemem. Gorzej wygląda sytuacja osób zdrowych i pozornie normalnie funkcjonujących, takich jak autor. Gorzej w tym sensie, że ich samotność spowodowana jest całym zestawem cech np niskie poczucie własnej wartości, nieśmiałość, nieumiejętność prowadzenia rozmowy, lęk przed obcymi ludźmi, dziwne, niezrozumiałe dla innych zachowania, gdy jeszcze do tego dodamy niezbyt atrakcyjny wygląd, kiepski zawód i sytuacja życiowa, to w efekcie mamy człowieka samotnego z utrwaloną od lat bezradnością w nawiązywaniu kontaktów. Dlatego uważam, że zmiana takiego stanu rzeczy jest bardzo trudna.
  4. Masz dopiero 20 lat, trudne życie za sobą, pracujesz, masz plany, a na zakładanie rodziny masz jeszcze mnóstwo czasu. Nie masz żadnego obowiązku utrzymywania leniwej, nieodpowiedzialnej dziewczyny. Zastanawiam się, co ona sobie w ogóle wyobraża, przecież jest dorosła, powinna pracować na swoje utrzymanie, dokładać się do rachunków, a tymczasem bez skrupułów żeruje na Tobie, jednocześnie widząc jak jest Ci ciężko. Jeśli wcześniej była taka radosna, to widocznie nie było jej tak źle w domu rodziców.Teraz jest niczym wrzód na tyłku. Zakończ ten poroniony związek, odwieź ją do rodziców i zadbaj sam o siebie. Na przyszłość nie bądź taki chętny do sprowadzania panny do swojego domu. Naprawdę masz jeszcze dużo czasu na zabawę w dom.
  5. Popieram. Ciekawe czy to ten sam troll od stania w oknie i patrzenia, lub od "czy jeśli mówi, że wybaczy zdradę, to będzie zdradzał?".
  6. Dla własnego zdrowia psychicznego - rozstać się. Spakować pannę i odwieźć do tatusia. Ewentualnie możesz stanowczo jej zakomunikować, że ma dwa tygodnie na znalezienie pracy, jeśli nie, to ma wyprowadzić się. Wychodzisz ze znajomymi i z góry zastrzegasz, że jeśli ma zamiar awanturować się, to lepiej niech od razu pakuje się i wraca skąd przyszła. Niestety, jeśli dziewczyna nie ma żadnych zainteresowań, to nic z tym nie zrobisz. Jednak znałeś ją wcześniej i trudno uwierzyć, że nagle zmieniła się w inną osobę. Może ma depresję, ale jeśli nie przeżyła jakiejś traumy, lub wcześniej nie miała takich epizodów, to raczej trudno w to uwierzyć. W Twoim przypadku, tylko stanowcza postawa może Cię uratować, a Tobie tej stanowczości brakuje. Uważaj, bo rodzina po raz kolejny może nie zechcie spłacać Twoich długów.
  7. Świetna rada, nie ma co. Może jeszcze szukać w Tajlandii, ewentualnie w Polsce podrywać Azjatki, bo one takie biedne, naiwne, a głównym ich celem jest wyrwanie się z biedy. Główny problem polega na tym, że prawdziwej miłości nie można kupić, a te kobiety w rzeczywistości nie są takie naiwne. Ich oczekiwania to nie tylko byle facet i miska ryżu. Taki naiwniak może być tylko odskocznią do lepszego życia i poszukiwania prawdziwej miłości. Niekoniecznie każdy 40-latek ma status, że o wyglądzie nie wspomnę. Ma nauczyć się szukać? On od dawna szuka bezskutecznie, bo nie tyle o umiejętność szukania chodzi, tylko o cechy, które spowodowały, że od zawsze jest samotny. ??? "COŚ" zmienić, tyle, że on sam nie wie co? ...bo jak napisała Margo "Czego Jaś się nie nauczył, Jan nie będzie umiał".
  8. Ciekawe, kto niby miałby "wciągnąć taką osobę do towarzystwa", jeśli to towarzystwo razem i indywidualnie nie toleruje, nie chce, nie lubi tej osoby? Ktoś, kto od lat jest samotny i ponosi porażki w poszukiwaniu partnera, czy w ogóle pokrewnej duszy, nie zostanie nigdzie wciągnięty, musiałby sam dokonać cudu, a jak wiadomo, cuda raczej nie zdarzają się. Dlatego ostatnia szansa jest w terapii indywidualnej i być może w warsztatach grupowych. "Towarzystwo" z grupy terapeutycznej jest sztucznym tworem. Być może jacyś jego uczestnicy wchodzą potem w prywatne relacje, ale takie zajęcia przede wszystkim powinny nauczyć ludzi rozmawiać i uwrażliwić na problemy z jakimi sami się borykają, pokazać też kierunki zmian.
  9. Nie oznacza, że się jeszcze nie może nauczyć ? Stary kawalerze> zadam jedno pytanie: czy Ty lubisz sam siebie? Nie byłabym tak optymistycznie nastawiona. Np lingwiści są zdania, że człowiek jest w stanie wykształcić mowę do pewnego wieku. Tzw dzikie dzieci (wychowujące się wśród zwierząt, lub odizolowane od najbliższych) z którymi nikt nie rozmawia, przywrócone do życia społecznego mają ogromne trudności w opanowaniu języka. Podobnie jest z ludźmi, którzy z różnych względów, już od wczesnego dzieciństwa nie mieli kolegów, nie potrafili nawiązać normalnych relacji, byli odrzucani, lub sami izolowali się. Zawsze COŚ jest tego przyczyną. Małemu dziecku trudno samemu zdiagnozować się, ale nastolatek jest już w stanie obserwować zachowanie innych, którzy nie mają takich problemów, jak on. Tym bardziej człowiek dorosły. Jeżeli jednak człowiek jest totalnie sam (nie licząc najbliższej rodziny), nie ma nawet jednego dobrego znajomego, tzn, że problem tkwi w nim i nawet, jeśli na skutek terapii zostanie zdiagnozowany, to do szczęścia jeszcze daleka droga. Nie wiem, czy organizowane są warsztaty dla osób z podobnymi problemami, bo myślę, że właśnie w grupie ludzi sobie podobnych łatwiej byłoby przećwiczyć pewne schematy zachowań, nauczyć się po prostu rozmawiać, otwierać przed innymi, nawiązywać bliższe relacje. Jeżeli przez ponad 30 lat ktoś żył tak, a nie inaczej, to nagle nie stanie się jakiś cud. Trzeba się zmienić, a to wcale nie jest proste, jesli nie niemożliwe.
  10. Yonka1717

    O co mu chodzi?

    Ja raczej miałam na myśli, żeby owszem dopytywać, ale nie w celu dostosowania się, bo z tego, co autorka opisuje, facet po prostu czepia się, jest małostkowy i robi problem z rzeczy zupełnie nieistotnych. Porządek na biurku? Co to za firma, istotny jest profesjonalizm i wykonywanie powierzonych zadań, ład i porządek na biurku, to sprawa mało istotna? Rozumiem, gdyby autorka na tym biurku miała mydło, powidło, resztki pizzy pomieszane z dokumentami, papierki po cukierkach i brudne kubki po kawie, a jeszcze do tego trzymała nogi na blacie??? Tymczasem on sam podobno nie przestrzega idealnego porządku, czyli nie jest pedantem podobnie, jak inni pracownicy. Dlatego pomyślałam, że historia jest tak absurdalna, że nieprawdziwa. Dlatego też radziłam dopytywanie takie raczej z przekąsem, żeby uświadomić facetowi, że czepia się, przegina, tymczasem sam nie jest w tych kwestiach idealny. To po postu chora sytuacja. Można też ignorować jego uwagi dotyczące porządku, a rozmowę kierować tylko na tematy związane z istota pracy. On o kartce leżącej na biurku, a ona, czy ma zastrzeżenia do jej pracy. On o porządku, a ona, że owszem ma porządek w dokumentacji. On, że byłoby miło gdyby...,ona, że owszem gdyby sprzątająca wykonywała swoja pracę itd. Ja chyba nie wytrzymałabym i powiedziała wprost, że jego zachowanie jest absurdalne, wprowadza toksyczny nastrój i że czuję się stalkowana, szczególnie, że jego krytykanctwo dotyczy spraw zupełnie nieistotnych, a tym bardziej że stosuje inne standardy wobec siebie, innych i mnie, a
  11. Sama dałaś karmić się pustymi słowami, wiedziałaś, że są puste. Po za tym biorąc pod uwagę jego rozliczne wady, mimo wszystko dążyłaś do ślubu. Ok, w końcu odeszłaś, tylko skąd te wyrzuty sumienia?
  12. To nie zmienia faktu, że trzymasz się chłopa, który Ci nie pasuje. Odpowiedz szczerze, jeśli jesteś w stanie; po co Ci ślub ze złym facetem?
  13. Yonka1717

    O co mu chodzi?

    Nagrywaj go mimo wszystko. Dopytuj o konkrety, jakie szczegóły masz dopracować, niech wymienia ten długopis nie tak położony, czy śmieci w koszu. Na biurku bałagan? Wyciągnij tel i zrób zdjęcie swojego biurka, a potem poproś go żeby pokazał Ci swoje biurko, bo w końcu przykład idzie z góry. Spytaj go czy ma zastrzeżenia do Twojego profesjonalizmu w sensie powierzonych Ci zadań. W ostateczności możesz powiedzieć mu wprost, co o tym myślisz, a wszystko jak on bardzo uprzejmie i spokojnie.
  14. Oczywiście, że powinien ja wspierać, ale tego nie robi. Są małżeństwa, które mają rozdzielność majątkową, ale autorka o tym nie wspomina. Po co brali ślub? Myślę, że ona po prostu chciała ułożyć sobie życie, on pewnie też, tylko, że każde z nich wyobrażało sobie inaczej życie w małżeństwie i jak napisałam wcześniej, podejrzewam, że nie zdążyli się wcześniej dobrze poznać i nie ustalili zasad w ważnych sprawach.
  15. Yonka1717

    O co mu chodzi?

    W ogóle trudno uwierzyć w prawdziwość historii, ale jeśli...? Nie porównuj się do innych, to, co oni mówią, jest nieistotne. Oni zapewne cieszą się z tego, że to nie oni są ofiarą, tylko Ty. Masz właściwie trzy wyjścia: 1. szukasz nowej pracy, 2. porozmawiasz z szefem i spokojnie powiesz co Ci nie pasuje, 3. idziesz z nim na wojnę, ale wtedy patrz pkt 1. Jeżeli to wszystko prawda, to zacznij dyskretnie nagrywać jego ataki na Ciebie, zawsze możesz złożyć skargę do PIP o stalking. Uważam też, że pretensje o pełen kosz, czy kroplę wody na blacie powinny być skierowane raczej do sprzątaczki. Trudno mi też uwierzyć, że on wychodzi ze spotkań, żeby Cię kontrolować. Po za tym, masz chyba przypisany jakiś zakres obowiązków, które wypełniasz, a fakt, że długopis leży w tym, czy innym miejscu nie ma nic wspólnego z Twoją pracą.
  16. Mariola, jesteś kolejną zdesperowaną kobietą, która pomimo wyraźnie nieudanego związku, wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi, parałaś niczym taran do ślubu. 5 lat związku z mężczyzną, który jak się okazuje nie odciął pępowiny, źle traktował Ciebie i Twoje dzieci, znęcał się nad Tobą psychicznie (w jaki sposób?), który "ratując" związek planował zabawy z prostytutkami, przyznał, że Wasz związek był bez przyszłości, a Ty dawałaś mu steki szans? Szansę można dać tylko jedną, pozostałe , to tylko przesuwanie granicy. Czy to oznacza, że już znalazłaś pocieszyciela? Tego, to już zupełnie nie rozumiem. Jesteś matką dwojga dzieci i do tej pory nie pracowałaś, to z czego żyłaś? Z pewnością zdajesz sobie sprawę z tego, że alimenty i 500+ są DLA DZIECI, a nie dla Ciebie, więc z czego żyłaś, on Cię utrzymywał? 5 lat związku i dopiero od roku pracujesz? Teraz w czasie pandemii może być trudniej o pracę, ale wcześniej pracy nie brakowało. Trochę nie dziwię się jego matce, że nie podobał jej się Wasz związek, bo pewnie miała Cię za pijawkę i choć nie powinna się wtrącać, to jednak jej syn. Krótko mówiąc, nie ważne, że facet byle jaki, ważny tylko ślub, ślub, ślub...
  17. Krótko, treściwie, a jednocześnie strzał w dziesiątkę. Wielu samotnych, dorosłych ludzi, samotnymi było od początku. Mam na myśli kolegów, koleżanki, znajomych bliższych, lub dalszych. Ta samotność ciągnie się już od szkoły podstawowej, poprzez średnią, studia, następnie pracę. Przecież wszędzie dookoła są ludzie, którzy jednak utrzymują jakieś relacje. Nieśmiałość, niekoniecznie musi być przyczyną samotności. Może być efektem wychowania wyniesionego z domu, czy innych cech, które na tle rówieśników uznawane są za dziwne, i nieatrakcyjne. Jeśli ktoś mając 35 lat, nie ma nawet towarzystwa, żeby wyjść np na piwo, tzn, że wiele przegapił i ciągle nie rozumie w czym problem.
  18. Zgadzam się, wiersze dla dzieci są pierwszym krokiem, jednak są to opowieści pisane wierszem i właściwie nie ma w nich niczego niezrozumiałego. Berzchwa jest rewelacyjny, Tuwim, Konopnicka, współczesnych nie bardzo kojarzę (Kubiak, Chotomska). Tyle, że w dzisiejszych czasach, czytając dzieciom ich wiersze, trzeba co najwyżej tłumaczyć archaizmy. Główny wątek nie powinien nastręczać dziecku problemów ze zrozumieniem. Problemy mogą zacząć się, gdy w wierszu występują porównania, przenośnie itd Już Mickiewicz, czy nawet Słowacki mogą nie być do końca zrozumiani, Gałczyński, Pawlikowska-Jasnorzewska - czytając ich wiersze młody człowiek albo musi mieć już praktykę i wyobraźnię, albo potrzebuje przewodnika. Np Baczyński, czy Poświatowska, Herbert, to już wyższa szkoła jazdy. Jedna ze znajomych polonistek kazała uczniom napisać wiersz (zresztą, to chyba wynika z programu). Następnie zebrała te wiersze i szkoła wydała tomik, z okazji jakiegoś ważnego szkolnego święta. To był fantastyczny pomysł. Wiersze dzieciaków od śmiesznych, częstochowskich rymów, po cudowne wiersze pisane nie tylko przez dziewczęta.
  19. Co mnie podkusiło? Pozwoliłam się sprowokować, sądziłam, że BzJ swoimi wątkami, argumentami i atakami na kobitki i zły los - osiągnął dno. Jednak, gdy zobaczyłam to "dzieło" coś we mnie pękło ?? i nie mogłam nie zareagować. Nie wiedziałam, że poniżej dna może być coś jeszcze (człowiek całe życie się uczy) i zamiast załamki dostałam głupawki, stąd pomysł na analizę "dzieła" w osobnym wątku.
  20. Gdzie niby miałbyś ją przygarnąć, chyba do swojej szoferki? Pokój, to ona może sobie wynająć w każdej chwili, gdy tylko stanie na nogi.
  21. Javiolla, wyrazy uznania ? ? ? Znalazłam na stronie "Wiara jest super", poczytałam, piękne te Twoje wiersze i takie osobiste. Oczywiście ten "kącik" jest raczej prześmiewczy i z pewnością nie jest to miejsce na taką poezję, jak Twoja. Jednak nie jest też miejscem na takie popisy, jakie zaprezentował Mario. Są pewne granice, jak widać niektórzy ich nie mają. Nawiążę jeszcze do tego sztandarowego pytania wielu nauczycieli "co poeta chciał przez to powiedzieć?" ? Zawsze śmieszyło mnie to pytanie, bo akurat ja lubię poezję i już w dzieciństwie i młodości lubiłam czytać wiersze. Kto czyta, ten więcej rozumie, więc ja nie miałam problemu z postawieniem diagnozy "co poeta..?". Pamiętam, jak w liceum, na lekcji j. polskiego ratowałam klasę zgłaszając się do odpowiedzi i tłumacząc jakiś dziwaczny wiersz Grochowiaka. Większość ludzi wierszy nie czyta, dlatego nie rozumie i chyba stąd ta "troska" n-li, żeby rozświetlić mroki wyobraźni i nakierować ucznia na "właściwą" interpretację. Zresztą nie ukrywajmy, gdyby na egzaminie przytrafiła się interpretacja wiersza, to należy go zinterpretować właściwie, zgodnie z wytycznymi ?. ...bo przecież "Słowacki wielkim poetą był..."
  22. Ok, decyzja wspólna, ale wina tylko jej? Także zgadzam się z powyższą opinią, tylko dlaczego wszyscy piszą w liczbie pojedynczej "ona". Obydwoje z mężem wiedzieli jaka jest ich sytuacja finansowa, a jednak świadomie zdecydowali się na ciążę. Ich sytuacja jest rzeczywiście trudna, by nie rzec patowa. Gdyby byli młodsi mogliby poczekać z powołaniem dziecka na świat, ale mając po 40 lat, to faktycznie był ostatni moment. Co wybrać, ostatnią szansę na dziecko, czy względną stabilizację? Kobieta pracuje fizycznie, więc może nie ma wykształcenia, nie wszyscy mają. Może ma, ale nie ma możliwości lepszej pracy? Gdyby mogła, to pewnie wybrałaby lepszą. Nie ma oszczędności, bo spłaca długi matki, różnie w życiu bywa, po za tym, jeśli ktoś zarabia około 2 tyś, to naprawdę trudno cokolwiek oszczędzić. Ona martwi się o utratę pracy, czyli raczej nie liczy na rolę utrzymanki, zależy jej na pracy. Po za tym kobieta z maleńkim dzieckiem, przez pierwszy okres czasu jest zawsze zależna od męża i naprawdę wkurza mnie, gdy mężczyźni uważają się w tych okolicznościach za pokrzywdzonych.
  23. Gdybym czytała - źle, nie czytam - też źle. To raczej Ty nie czytasz ze zrozumieniem i od razu agresywnie atakujesz osoby mające inne zdanie niż Ty. Kolejny nawiedzony samiec.
  24. Z pewnością nie jest to dużo, a nawet wystarczająco. Ona jest w ciąży, jeśli nie doczytałeś. Niestety, nie do końca, jej mąż nie może chodzić w ciąży, rodzić, karmić piersią, czyli być narażony na ból, cierpienie i wszelkie niedogodności związane z ciążą, a także w związku z tym być wyłączony z życia zawodowego. Nie, ona ma ją utrzymywać po porodzie, tak długo, zanim dziecko nie będzie mogło pójść do żłobka, a przed porodem wszystko zależy od jej stanu zdrowia. Przypomnę, że dziecko było wspólna decyzją. Nie dostrzegłeś chyba też głównego problemu o którym wspomina autorka. Ona ma 40 lat i jest to ich pierwsze dziecko, do tego ona pracuje fizycznie i z w/w powodów obawia się poronienia, więc Twoje rady, żeby pracowała po 12 godzin (fizycznie) są analogicznie poronione. Nie na darmo Kodeks Pracy mówi o ochronie kobiet w ciąży.
  25. Zastanawiam się, czy nie byłby dobrze skontaktować się z psychologiem dziecięcym i poradzić, czy takie rozwiązanie jest dobre, tzn całkowite rozstanie już teraz, czy powolne wycofywanie się z relacji z dzieckiem. Jest oczywiste, że ta kobieta zniknie z życia dziecka prędzej, czy później (ze wskazaniem na prędzej). Dobrze, że jest babcia, która może w pewnym sensie dać kobiece ciepło i chyba lepiej, że dziecko jest synem, a nie córką.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...