Skocz do zawartości
Forum

kikunia55

Użytkownik
  • Postów

    72
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez kikunia55

  1. Nie gorączkuj się tak i daj sobie spokojnie na wstrzymanie. Jak jesteś z nim umówiona na wesele, to idz i baw się dobrze. A reszte cudownych informacji przyjmuj ze zmrużeniem oka i duzym dystansem. Może tak i jest,że najpierw go jego dawna dziewczyna zdradzila, teraz zrobilo jej się żal związku i sama oraz poprzez koleżankę próbuje na na Ciebie i na niego wpływać. Może wcale jej na tym chlopaku nie zależy ale zadzialala ambicja- ja go zdradzilam , porzucilam, a on tak szybko sie pocieszył, o niedoczekanie jego, pomieszam mu szyki. Nie wiesz tego i nie dowiesz się , bo nikt w tej kwestii szczerze z Tobą nie porozmawia. Jesli chlopak Ci sie podoba, to te rewelacyjne info zachowalabym dla siebie i spokojnie obserwowala sytuacje i rozwój wypadków. Wiem, że to rada wcale nieprosta do wykonania ale chyba jedynie sluszna. Jak się za duzo rozgadasz to dasz sie wciągnąć w zagrywki bylej dziewczyny i jej koleżanki. Chlopak albo był zdradzony i była dziewczyna wywietrzała mu z glowy, albo zostal zdradzony, ale ona ciągle mu sie podoba. On sam jeszcze mógl się dobrze w swoich odczuciach nie zorientowac to i z nim nie ma o czym dyskutowac, bo jednego dnia będzie opowiadał tak a innego inaczej. Albo co gorzej ,będzie co innego opowiadał a co innego myślał. Trzeba być realistką na zimno obserwującą sytuację, nie odtrącającą chłopaka o ile sie podoba ale i zanadto mu nie można być powolną, bo jak widać jego dawne życie za nim się ciągnie. Tylko czas pokaze o co może chodzić. Na żadne wypady aby sie przekonać czy on widzi się ze swoją byla nawet nie próbuj się umawiać, bo po co Ci to? Zawsze może sklamać, że ona przyszla niespodziewanie, wcale się z nią nie umawial i jak bylaś glupia tak dalej będziesz glupia w tej kwestii.J eśli one czyli byla dziewczyna i jej kumpela jakoś Cię podpuszczają, to jak na razie jasnej sytuacji nie mają i próbują walczyć. Tylko zachowanie chłopaka i czas pokaże czy jemu zależy na Tobie, czy tylko mu sie podobasz a tamta wcale mu z glowy nie wywietrzala. Rozwagi i spokoju życzę (choć to trudne).
  2. Kłotnia podobno może być konstruktywna, możemy się podczas niej dowiedzieć czegoś istotnego o partnerze ale :" Oboje przy kłótni mówimy sobie rzeczy które tak naprawdę zmyslamy nie mówimy ich szczerze... "- my dowiadujemy się o sobie, że żeby udowodnić swoją rację lubimy sobie w afekcie pokłamać. A może tylko Ty kłamiesz, a on ma tak chorą wyobrażnie, że wygadując niestworzone rzeczy, jest głęboko przekonany, że naprawdę tak jest "Zawsze to On twierdzi ze to wszystko moja wina ze ja wszystko psuje miedzy nami... " "Nie raz mieliśmy chęć odebrania sobie życia.."- nieraz mówiliśmy, że jesteśmy emocjonalnie bardzo niedojrzali. Czy potrzebujesz być w związku, w którym partner uznaje, że go co chwilę psujesz swoim niewłaściwym zachowaniem?Czy potrzebujesz być w związku ,w którym ktoś ciągle Ci udowadnia, że do niczego się nie nadajesz i Ty w odwecie świadomie wymyślasz kłamstwa? Po co potrzebny Ci taki związek? Żeby koleżanki wiedziały, że masz chłopaka? Poznaliście się, zakochaliście w sobie, pospotykaliście się i wyszło wam, że włoskie małżeństwo to nic- wasz temperament jest większy. Czy to daje szczęście? Czy nie lepiej w spokoju iść przez życie i poczekać na kogoś komu bardziej i dłużej sie bedziesz podobała? Kto i w związku i w Tobie nie bedzie szukał bledów, czyli dziury w całym? Związek to też dorastanie. Czy taki rodzaj doroslości Ci potrzebny do szczęścia? Sama sobie musisz odpowiedzieć na takie i podobne pytania.
  3. No coż trzęsły Ci się nózki, to pewnie aldehyd octowy po wczorajszych piwkach a nie padaczka. Kup sobie w aptece orsalit nutris lub riposton ze 2 saszetki lub litorsal- trzeba uzupełnić mikroelementy. Po prostu sa przez alkohol z dnia poprzedniego wypłukane mikroelementy uzupełniamy. Jak nie można inaczej to szklanka wody z odrobiną miodu i wyciśniętą połówką cytryny, sok z kwaśnych ogórków. A najlepiej pić mądrze, czyli rzadko i niedużo. Dziewczyna jako osoba wrażliwsza szybciej się uzależnia od alkoholu niż chłopak- miej to na uwadze.
  4. A nigdy nie pomyslałas, ze trzeba czuć sie sama dla siebie dośc wartosciową, aby nie denerwować sie innymi. Jak bedziesz miala większe poczucie wlasnej wartości to i inni bedą bardziej zabiegac o Twoje towarzystwo. Ty zabiegasz o innych. Jak zbyt Cię lekceważa, to robisz im awanture, wtedy oni myslą,że zbyt sympatycznie z Tobą nie jest i tym bardziej sie od Ciebie odsuwają. Jak bedziesz miala więcej interesujących Ciebie zajęc typu sport, jakieś kursy i pewnie praca, to nie będziesz miała czasu zbyt dużo na towarzyskie spotkania i nie będziesz rozważała, czy Cię ktoś lubi czy nie lubi . Twoje pasje z kolei sprawią, że będziesz dla innych intersująca. Chłopak to żadne lekarstwo dla osoby zakompleksionej- jak szybko on wykryje,że za bardzo Ci zależy to będą dzialaly podobne mechanizmy jak ze znajomymi.
  5. kikunia55

    Uzależnienia

    Słusznie zauważyłaś im więcej słodyczy jesz tym więcej ich pragniesz. Może zacznij od tego aby w domu ogłosić, że próbujesz się odzwyczajać i grzecznie prosisz o nie podsuwanie Ci tego rodzaju smaczności. Organizm bardzo pamięta smak słodyczy i go do niego ciągnie. Jak zaczniesz dzień tez od słodyczy ale duzo zdrowszych, bo owocowych to będzie fajniej. Teraz są truskawki to tak 0.5 lub 1 kg na śniadanko oczywiście bez cukru lub śmietanki- masz z głowy pierwszy posilek i jakieś poczucie przyjemności zaspokojone. Na obiadek, co mama serwuje rybka lub mięsko z surówką w ilości takiej jak zazwyczaj starcza na 3 osoby. Na kolację odrobina mielonego mięska uduszona z cebulą,papryką, pomidorem, cukinią- do tego ,jeśli nie chodzi o odchudzanie to 1 lub 2 kromki czarnego chleba (białe pieczywo ciągnie bardziej nasze kubki smakowe do słodkości). Innego dnia na posilek kasza lub kluski też z warzywami duszonymi i surówką. Na póleczce tylko i wylącznie jedna czarna, gorzka czekolada. To na wypadek jakby był jednak napad ogromnego głodu cukierniczego- lepiej zgrzeszyć racjonalnie kostką czy nawet paskiem i mieć resztki szacunku do siebie. Osobiście zauważyłam, że dużo owoców ( w upały słodki arbuz) szczególnie z rana a potem posiłki z ogromną ilością warzyw zarówno duszonych jak i na surowo mogą spowodować, że odstawię plagę słodyczową. A tam ,na tych kursach rysunku, nie rajcuje Cię, że jak dostaniesz sie na upragniony wydział, to spotkasz się z interesującymi ludzmi i będzie fajnie. Jak Ci zadają prace do odrobienia i unikasz tego to, tak jakbyś podświadomie uznała, że obejrzałaś tych innych uczestników kursu i już się boisz konfrontacji z nimi i walkowerem się poddajesz uznając, że ucieczka w komputer jest łatwiejsza niż podejrzenie poprzez pracę konkurencji ich kreatywności i zdolności. Powiem Ci, że jak szukałam na liście przyjęć na architekturę nazwiska syna, to nie umiałam znaleść nazwiska córki mojej koleżanki. Jak o to zapytalam ją, to odparla, że i owszem, bo Gosia wcale nie złożyła papierów. Jak to, przecież chodzila do znanej osoby na zajęcia z aksjonometrii? Tak chodzila, ale pani byla tak wymagająca i motywująca poprzez surową ocenę prac, że ona się przestraszyla i poszła za swoją siostra na bezpieczniejszą ekonomię. W duszy sobie pomyślałam, że z dwojga naszych dzieci, to wg mojej wiedzy jej córka bardziej by się na ten wydział nadawala niż mój syn. Nie odezwalam się jednak. Teraz on wykonuje swój zawod ze wzlotami i upadkami a ona po tej ekonomii gorzej znajduje się na rynku pracy, bo chyba ja to nudzi. Nie rezygnuj z zajęć i odrabiania zadanych prac, bo ćwiczysz w ten sposób i rękę i głowe, nawet jak oceniający dołożą Ci swoją oceną, że to nie tak ,a kolega z ławki zostanie umiarkowanie pochwalony. Teraz Ciebie ktoś trenuje, daje Ci wskazówki a nigdy nie wiesz ja na egzaminie przydatności do zawodu zapracuje Twój intelekt, Twoje zdolności i pamięć o terażniejszych uwagach Cię prowadzących- pewnie będzie sukces czego Ci życzę serdecznie. Nie uciekaj w komputer, bo to okradanie życia z emocji, to tak chcesz zabić strach przed egzaminem. Po co Ci to? Zdasz i w nagrodę pół wakacji sobie posiedzisz przed ekranem- choć pewnie wtedy aż tyle tej " używki" wcale nie będziesz potrzebowała, bo radość będzie Cie rozsadzala i będziesz chciala dzielić ją w realu ze znajomymi i rodziną. Powodzenia!!!
  6. A boisz się choroby, bo boisz się bólu? Boisz się choroby, bo będzie śmiertelna i żal Ci młodego życia? Boisz sie choroby, bo nie odchowalaś jeszcze dzieci? Boisz się choroby, bo właściwie jesteś samotna, mąż pracuje daleko, dzieci wyemigrowaly i jakbyś byla w potrzebie, to nikt Ci nie udzieli pomocy? Niektorzy mają taki przewrażliwiony charakter i boją się. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak bardzo sie boję i próbować racjonalnie to zwalczać. Ja zawsze bałam się choroby ze względu na małoletnie wtedy dzieci i jakoś paradoksalnie jak się zastanowilam, to dodawało mi sil do walki o siebie, bo walczyłam jakby o siebie dla nich i bylam odważniejsza w swoich decyzjach, bardziej obowiązkowa w tzw, szanowaniu swojego zdrowia itd... Losu nie przeskoczysz, co ma być to będzie. Teraz jesteś zdrowa, to ciesz się tym co jest Ci dane. Jak będziesz chora, to wtedy trzeba bedzie mieć w sobie sily aby przez to przejść. Ale to bedzie kiedyś a teraz tym bardziej ciesz się swoim zdrowiem, swoja sprawnoscią. Jak widać , po załączonych przez Ciebie przykladach to nie trwa wiecznie, więc tym bardziej póki trwa, trzeba to docenić.
  7. Czasem ludzie mają głębokie przeczucia o jakiejś tragedii. Ale może to tylko histeria z Twojej strony. Nie masz na to żadnego wplywu, jeśli mama uważa, że tak powinno być, to będzie chodziła do pracy. Ona pewnie uważa, że jak komu co pisane to się to wydarzy.Mówią, że i w drewnianym kościele cegła na głowę może spaść- przeznaczeniu nie uciekniesz. Rodzaj Twoich zmartwień może świadczyć o tym, że bardzo boisz się życia i oczekujesz od niego tylko samych trudności, przeciwności, ktorych nie będziesz umiala pokonać. Więcej wiary w swoj dobry los i we wlasne sily.
  8. Teoretycznie rozumiem to pojecie starszy mężczyzna i młodsza kobieta, to pewnie kobieta szuka partnera i namiastki ojca w tak dojrzalym mężczyżnie. Nie uważam jednak, że to powinien być z czasem powod do rozpadu związku. Wsrod ludzi ekranu takie związki z duża różnicą wieku to np.Laura Łącz i Krzysztof Chamiec czy Magdalena Zawadzka i Gustaw Holoubek. Jak sobie wyświetlilam, to tam są rożnice ok. 20 i 25 lat. I obie panie jeszcze urodzily po jednym synu. Jeśli pieniądze mają być wyznacznikiem trwałości związku, to czemu rozpadają się malżeństwa ludzi zasobnych, umiejących zarabiać, bez tak dużej różnicy wieku? Związek dwojga ludzi i umiejętność ich trwania w nim, niby ma podstawy w lojalności , szacunku, wiernośći i MIŁOŚCI. To teoria a życie i tak po swojemu się rozwija.
  9. To terażniejsze praktyki na polibudzie służą do podawania kawy- nic dziwnego, że się zlościsz. Tez byłoby mi szkoda wakacji w takim układzie.
  10. uciekaj byle szybciej- niech mu się zdaje, że w ramach porządkowania świata Cie wychował i sobie odszedl. Niech idzie i niech mu się dobrze wiedzie, ale bez Ciebie. Przypadki, ktore przytoczylaś to żadne przypadki, życie niesie trudne sytuacje, jak wtedy on by reagował, jaki byś miala stres? Los niesie zmartwienie, głowkujesz jak to rozwiązać i jeszcze się zamartwiasz jak się zachować, bo w nerwowej sytuacji Twój partner oczywiście jest nerwowy. Taki człowiek nie rokuje na partnera na dłużej. Lepiej być singielką niż workiem do psychicznych treningów kolesia.
  11. do loop: "Ale rodzice mają dom, mieszkanie, działkę....? " Autor pisze, że jeszcze ma 3 rodzeństwa i myślisz, że 35 latka te walory widzi? Nie ma co się dziwić starszym ludziom, że jak maja pogląd ,ze 15 lat to dużo to nie umieją zmienić swojego myslenia. Ty ,skoro mówisz,że 35 latek to już srednio wygląda to pewnie do młodego pokolenia należysz. I tak młodej osobie w głowie tylko podejrzenia, że taki związek to tylko z kochankiem w tle i wyrazy ohydności ślesz. To naprawdę ,starsi mocno rodzice mają prawo do końca swoich dni swoich poglądów nie zmieniać. Do Autora- jeśli nie chodzi tylko o Twój świety spokój to powinieneś przedstawić swoją damę serca rodzicom(oczywiście wcześniej naświetlić poglądy starszych państwa)- sama się przekona, że oni tacy jej bardzo życzliwi nie są. Ponadto wytłumacz jej, że skoro tyle lat jak Ci bylo żl,e to z nimi mieszkałeś to i teraz chcesz przejśc ich starość wspólnie z nimi- to może wiązać sie z udarami i innymi zdrowotnymi atrakcjami i Ty jesteś gotowy dbać o nich- pewnie się przestraszy, że za niańkę i opiekunkę staruszków miałaby być i sama sobie da na przeczekanie lub ucieknie od Ciebie. Jak ich ze sobą nie poznajesz to dziewczyna uważa, że Ty ją na jakimś boku jako nieważną osobę ukrywasz. Rodzice jak będą wiedzieć, że kogoś masz to i nie zdziwią się czasem jak do domu na noc nie przyjdziesz. Nic mądrego przy Twoim żelaznym postanowieniu bycia przy rodzicach nie umiem wymyśleć. Nie ustawiaj się tak twardo wobec dziewczyny aby ją zniechęcić, bo może rodzice długo będa w zdrowiu żyli, ale może będziesz w sytuacji jak prawie nigdy nie będziesz mógl w ramach swojego wolnego gdziekolwiek wyjść, bo takie będą realia opieki nad nimi. Bedziesz wdzięczny wtedy, że ktokolwiek zechce do was przyjść. Jak są choroby i nieszczęścia w domu to ludzie szerokim łukiem omijają taki dom.
  12. Wiesz, taty już nie masz, mama ma swoje życie, to ja i unna jesteśmy tak marudne jak w tym momencie byłby marudny, któryś z Twoich rodziców. Nie musisz tlumaczyc jak jest cięzko na uczelni technicznej, bo ja na takiej bylam, mam męża inżyniera i syna magistra inżyniera. Jasne kazdy sobie ceni to co osobiście sam wysiedział jak kura na jajach, aby zrobić sprawozdanie z poprzedniej laborki, nauczyć sie na następną wejściowkę, bo jak nie dopuszczą, to kiedy odrobić, grafik innej grupy nie musi byc przyjazny dla nas a i stanowisk do wykonania jej nie musi być akurat tyle, aby prowadzący pozwolil odbyć w zapóżnionym terminie. Odsłonilam się na tym forum pisząc, że mam skończone studia czyli absolutorium a brak dyplomu, aby do Ciebie dotarla informacją, że odzywa sie do Ciebie osoba z nie zakończoną edukacją. Mówię, ja sie przez życie przęslizgnęlam, bez tego dyplomu, ale facetowi już nie byłoby prosto. I taka osoba nie tylko z racji dłuższego zycia na tym łez padole, ale z racji, że sama czegoś nie dokończyla próbuje Cie zapewnić, że niedokończone skakanie po różnych kierunkach studiów rzadko dobrze się kończy. "Ale zabrakło z 16% głupich procent, jakby ta matura coś znaczyła, jakby matura miała decydować o tym czy ktoś nadaje się na dany kierunek czy nie to jest najzabawniejsze w całym systemie edukacji, że takie gówno decyduje o Twoim życiu." Zawsze są jakieś wymagania, które trzeba spełnić, aby dostać się tam gdzie się chce. O ciekawą pracę też musisz konkurować i też jakiś drobiazg da wypadkową w tę lub w drugą stronę. Drzewiej możliwość zdawania na jeden wydział (oprócz artystycznego) bywala bardziej Cię ograniczająca. Pisałeś maturę i o ile ją dałeś tylko raz, nie mogłeś jej sobie poprawiać a ona też niosła upragnione punkciki do egzaminu na konkretny kierunek studiów. Czyli raz nie dość pięknie napisałeś i już zawsze ta matura tak wyglądała, Ty swoją zdawaleś jakiś czas temu, potem przypomnialo Ci się, ze może biologia czy chemia dobrze by wyglądaly i napisałeś za jakiś czas dodatkowe przedmioty. Napisales je slabo i dziwisz się że decydują o Twoim zyciu- to tak jakbyś zdawal egzamin na dana uczelnię - nie dosc dobrze poszedl i nie przyjęli na studia. Za rok czy dwa możesz je poprawić, czyli jak dawniej w tym roku sie nie dostaleś, to za rok spróbujesz. I kedyś i teraz istniał jakiś system weryfikacji, raczej umowny, bo nigdy bardzo dobrze nie przesiwano w ten sposob uczniow na status studenta. Jednego młodszym pokoleniom starsze roczniki mogą zazdrościć. Wymyślam np,że chce na architekturę, to sprawdzam plan wszystkich krajowych architektur i udaje mi się wpasowac w egzaminy przydatności do zawodu np. na trzech uczelnich. Jade i realizuję zadania. I potem jak basza siedzę i czekam. Informacja z dziekanatu w Szczecinie- dotla sie pani do nas studia. Nie podoba mi sie Szczecin, ale już wiem,że jak będzę chcila być na architekturze, to będe. Podejmę tam studia i potem będe się zastanawiac jak się przenieśc na Wroclaw, na który polowalam. Za chwilę odpowiedz z Warszawy- z przykrościa informujemy...- szkoda, ale wiem,że zupelnie na lodzie nie jestem. W końcu upragniony Wroclaw- dostala się pani na nasz kierunrk studiów.... Po prostu bosko- w jednym roku uparlam się na architekturę, pozwiedzałam trzy miasta i trzy uczelnie i mogę sobie wybrać z dwóch. Starsze roczniki cieszą sie, że jest tak dobrze ich dzieciom, ale ogólnie to myślą, że ta wspólczesna młodzież nie wie co to walka o indeks. Ponadto jak bywamy na zlotach iluś lecia uczelni lub iluś tam lat od uzyskania dyplomu, to nasi profesorowie, czasem dawniejsi asystenci a teraz doktorzy lub profesorowie ( może, żeby nam sprawić przyjemność ) mówią, że teraz jest inny cykl nauczania. Po pierwsze róznych uczelni jest jak "mrówków" i każda Alma Mater bardzo dzielnie walczy o pieniądze. Pieniądze, to każdy student, czyli studenta z powodu tych pieniędzy trzeba nad podziw szanować. Nie można go za bardzo utrącać, bo uciekną pieniądze, Kiedyś jak dany profesor był żyla i bez odpowiedniego poziomu wiedzy nie przepuścił, to teraz dziekan lub rektor mu zwracają uwagę, że za duży przesiew stosuje. Ponadto kiedyś poprzez pierwszy przesiew pt. matura i drugi przesiew pt.egzaminy wstępne nowi studenci mieli dużo większą wiedze. Syn mój studiowal na mojej uczelni i nasza polibuda zaczęła zanalizować, dlaczego traci tylu studentów. Po prostu przychodzą z tak dużymi brakami w matmie, że po pierwszym semestrze lub po pierwszym roku odpadają z powodu tej nieszczesnej matmy. Skoro student to pieniądze, to rektor zarządził na początku roku akademickiego kolokwia sprawdzające wiedze matematyczna nowego narybku. Ci co byli pod jakąs umowna kreską poszli na( tylko nie pomnę ) pólroczne, czy roczne zajęcia wyrównawcze z matmy. W ten sposób uczelnia az tylu studentów z powodu matmy przestala tracic. Ponadto teraz też dużo zdolnych, pracowitych i przebojowych jednostek nie trafia wogóle na nasze uczelnie, bo w ramach Unii mamy na tyle otwarte granice,że nie placąc czesnego możemy tam studiować, mając po ukończeniu, dyplom zachodniej uczelni , który jak niektórzy wierzą ulatwia start zawodowy w świecie. Ten przydługi wywód to taka złośliwa trochę odpowiedz na Twoje posty w których ciągle udowadniasz, jaka ta politechnika trudna teraz jest a Twój wydział pewnie w szczególności. Spory procent z tych co zaczęli a nie skończyli, to ci co zaczynali co i rusz nowy kierunek studiow, ci co zawieszali studia aby wpaśc na roczek do pracy zagranice i sie troszkę odkuc, Ci co zawieszałi studia, bo właśnie wymyslili jakis bardzo ciekawy biznes. Dzis zawiesze studia, troche popracuję , ustawię biznes i sam się bedzie krecil,odkuję się i WRÓCĘ NA STUDIA. Część oczywiście wraca, ale znakomita większośc nie. A na Twoim kierunku po każdym roku jest obowiązkowa praktyka- z tego co pamiętam syn mial w calych 5 letnich studiach tylko dwie. My starzy zawsze mieliśmy po każdym roku i też bezplatną. Pozdrawiam Cię i myślę, ze już nie warto się w kwestii czy dokończyć polibudę czy już teraz próbować skoczyć na akademie wypowiadać. Coraz większe zacietrzewienie z Twojej strony może skończyć się przyslowiowym "A ja na złość odmrożę sobie uszy".
  13. Może i jesteśmy nieogarnięci, ale jak Ci proponowałam, abyś zaczęła pracę w pobliskim mieście czy miasteczku to odpowiadałas:"co do tego ze ja mam se wynajac kawalerke i zaczac tam sama zyc.to po co mi on? moje miasto jest lepsze i bardziej rozwiniete od niego, tez mam rodzicow ktorych widze zadko, " Burzył Cie taki pomysł a na skutek naszego pisania tak zrobiłaś i jak widać jesteś bardzo zadowolona, bo pewnie masz szanse w tym pobliskim mieście utrzymywać kontakt ze swoim chłopakiem, lub z nim mieszkać. Widzisz jaka zdolna jesteś?Pojechałaś za chłopakiem na drugi koniec Polski i nawet po pół roku w pobliżu jego domu znalazłaś miasto z pracą. Zyczę Ci dalej takiej perfekcyjnej umięjętności kręceniem w tą stronę, z ktorej teraz wieje wiatr. To cenna umiejętnośc życiowa. Ps. jako kobiecie i inżynierowi, to wypada już porzucić tę manierę z "se" nie wspominając już o tym ciągłym "siedzeniu na dupie" :)
  14. Wg Wikipedii ".. Słowo „schizofrenia” dosłownie oznacza „rozszczepienie umysłu”
  15. Ale uważaj, bo od odpowiedzi jej, lub tego tajemniczego jego może być Ci cieżko się pozbierać:)
  16. A po co postrzegasz siebie jako kobietę w męskim ciele? Jesteś po prostu chłopakiem o dość nieśmiałym sposobie bycia i już. Jak ojciec ceni pieniądze, to pewnie zauwazy Cię w kategoriach- oho-syn mi dorósł, jak zaczniesz jakoś sensownie zarabiać, czyli jak radzą ,po studiach do pracy -odkladaj pieniądze i na jakąś sensowna podyplomówkę np. na SGH w W-wie. Pieniądze kolegi niech Cie nie stresują, bo nie wiadomo jakie one są naprawdę i co on musi robić ,żeby je uzyskać- opowiadać ludzie często dużo opowiadają, ale niestety nie zawsze prawdę. Jak w szkole Ty byłeś madrzejszy, jego może dołowaly Twoje dobre oceny to mial frajdę w opowieściach a Twoja reakcja byla bezcenna, spuścileś głowę i on odebrał to jako zadoścuczynienie tych wszystkich klasówek, gdzie Twoja była na 5 a jego ledwie na 3. Jakbys szczerze sie ucieszył, że mu sie dobrze powodzi i potem lekko zażartował, że jak na razie robisz to co lubisz i też Cię to cieszy, to może on uwage pokryłby uśmiechem, ale może w duszy by sobie pomyslał: hajc mam, ale robolem jestem. Wszystko jak sądze zależy od naszych reakcji. Może on wcale nie chcial Cię zdolować, tylko zobaczył dawno niewidzianego kolegę i chciał pogadac co u niego slychać, przecież jak żyje tam ,to tu mu sie z czasem kontakty urywają. A Ty zareagowałeś jak zaprogramowany przez swego tatę- mężczyzna tyle znaczy ile zarabia. Bagsa zalecenia przemyśl, on mial trudną drogę swojego rozwoju i wiele sobie postudiował, jego mądrość nie tylko jest "domowa", czasem podparta ciekawymi lekturami. Z dziewczyną nie wyszło, ale jak mówisz dorastaleś przy niej. W następnym związku będziesz już dojrzalszy i pewniejszy. Rzuciła,że przez Ciebie ma wrzesień, bo sie zapędziła w Waszych wyjściach- gdyby o czasie rzekła, nie teraz trochę stop, bo zawalę ważne kolokwium, czy egzamin, to przecież byś się nie upierał- nie dopilnowała swoich spraw i nic sie nie stalo ,poprawi we wrześniu. Głowa do góry- wszystko bedzie dobrze, tylko pracuj nad sobą i nie przejmuj sie tak strasznie jak Cię inni postrzegają. Człowiek powinien być uważny na drugiego człowieka w sensie na przyjaciela ,rodzica i inne ważne osoby z otoczenia, ale nie przejmować sie wszystkimi bliższymi i dalszymi znajomymi. Wszystkim nigdy nie dogodzisz. Ponadto uwazny na bliskich to znaczy uważnie ich słuchający i słyszący co mówią, o co prosza , na czym im zależy- reagujący na nich. My tez chcielibyśmy być ważni dla naszych ważnych bliskich osób- to działa w obie strony. Natomiast przypodobać sie całemu światu się nie da i juz. Jak będziesz lojalny i ważny dla swoich najbliższych, będziesz umial się cieszyc ze swoich osiagnięć, docenisz co Ci wyszło, w co włożyles duzo pracy, to z czasem nabierzesz poczucia własnej wartości, tak sadzę.
  17. Akurat myśle, że jak najbardziej prawdziwy wątek tylko, dziewczyna w swoich rachunkach jakoś się przeliczyla, nie pokazała się od dobrej strony i ma teraz dylemat. Chłopak , jak na niego, sie stara, czyli ma zdrowie chodzić do pracy a po pracy robić z ojcem remonty, bo widzi w tym cel, będzie miał swoją część domu. Ponieważ Autorka stwierdziła,że wszędzie lepiej tylko nie z teściami przy boku, to wmawia nam ,że nawet z litości nad chłopakiem powinni gdzie indziej mieszkać. bo nie pracowałby biedaczek na 1,5 czy 2 etaty. On sobie z tego nic nie robi i dalej ciągnie remont, a na wsi, jak skończy się jakiś etap np. zalewanie podłogi to wieńczy sie ten sukces kielonkiem wódeczki- stad dowiadujemy się że mocno chłopak trunkowy jest. Cele są rozbieżne, chłopak widzi pól swojego domu(pewnie z osobną kuchnią aby panie sobie w drogę nie wchodziły) i chce temat kontynuować, nie widzi powodu tulać się po wynajmowanych kawalerkach czy pokojach. Jesliby w planach były dzieci to pewnie z czasem trzeba by wejść w kredyty. Jak posłucha w telewizorni, że trochę starszym od niego banki nie chcialy dawać kredytów w zlotych a waluta szwajcarska tak ślicznie się w wwindowała w górę i popatrzy jakie ludzie mają życiowe problemy, to woli być tu gdzie jest realne życie i przy nakładzie pracy, jest swoje, bez ryzykownych kredytów. Ponadto mówi,że ponieważ jest jedynakiem to i tak kłopot opieki na starość nad rodzicami czy już tylko jednym rodzicem będzie na jego głowie. To czy on ,za ileś lat ,zmieści w tym okredytowanym mieszkaniu, żone, dzieci i jeszcze swoją matkę lub ojca. Tutaj rodzic będzie w swoich włościach i niejako przy nim. Jemu wszystko pasuje i dziwi się że Autorka taka nerwowa. Ona się złości, teściowie widzą, że syn ma z nią problemy, to grzecznie pytają czy na drogę ma kanapeczki i pieniądze. Wyjedzie, może ochłonie, a może już nigdy nie zawita?
  18. W kwestii tego ciała to bym tak nie demonizowała, bo zanim Cię poznał to też używal swojego ciała do zaspokojenia swojej żony, bo byli udanym, nieudanym ale małżeństwem. Myślę, że problem masz w psychice swojej. Przyjąć go przyjęlaś, bo jak mówisz kochasz go.Ma dziecko, to spotyka się z dzieckiem i pewnie byłą widuje. Zawsze możesz sobie myśleć, że tamta może jakieś sygnały znów wysyłać i obiecywać, że milutka dla dobra dziecka i związku świętego małżeńskiego będzie i co, on już zapomni jak to było i znów tam wpadnie? Po prostu mu nie ufasz i trudno Ci będzie samej dać radę. Albo pójdziecie na terapię par albo to też nie będzie związek, bo jak sądzę on "białego malżeństwa" nie oczekuje. Czas czasem leczy rany, ale czy tu zadziała na korzyść?
  19. W jednym tylko próbuję Cię rozumieć, że biedny uczuciowo jesteś. Nie biedny teraz, bo nie masz dziewczyny, bo wielu Twoich kolegów jest w podobnej sytuacji i podobnie jak Ty musza sobie dawać radę. Biedny jesteś w tym względzie, że z tego co rozumiem to wraz ze śmiercią taty jakby zaginęło Ci dzieciństwo i czułośc. Może te braki trochę wyrównywali Ci dziadkowie i starali się być dla Ciebie ciepli i uważający, skoro do dziś Ci pomagają choć trochę finansowo. Skoro byleś blisko ze swoim kuzynem, to może tez trochę uwagi poświęcali Ci jego rodzice. Ogólnie wyrosleś na ogarniętego chłopaka, który umie i uczyć się i ciężko pracować i to się bardzo chwali. Rozsądku tylko życzę i nie opuszczaj polibudy przed uzyskaniem dyplomu inżyniera. Ja skończyłam studia, ale tytułu inzyniera i magistra ( bo kiedyś to było w pakiecie po 4,5 roku nauki) nie mam, bo dyplomu nie złożyłam. Nie powiem żebym tego okrutnie żałowała, bo jako kobieta bardziej zwracałam uwagę na dzieci ich wychowanie- o byt w ogromnej części martwił się mąż. Czasem brak dyplomu wracal i uwierał, ale jakoś z tym sobie dawalam radę. Ty jesteś mężczyzną i zawód nawet niekochany musisz mieć, bo to Ty będziesz głową domu. Po tym dyplomie rób sobie co będziesz mógl i bedziesz chciał i będziesz uważal. Kiedyś jak było więcej technikum to zawsze rodzice młodzieńca, co to nie wiadomo czy rokuje na dłuższą naukę posyłali go do technikum, aby kończąć szkołe, miał fach w ręku. Jednym to sie podobało i szli już pracować, inni kontynuowali to samo na studiach ,inni uważali za pomyłkę i wybierali inny kierunek studiów. Dziś technika zamarły w dużej mierze, rynek dobrych fachowców też zamarł. Ty może potraktuj tego inżyniera jako takie technikum lub szkołe policealną- skończysz, zawód masz. Nie odpowiada Ci to zmieniasz (ale po ukończeniu) na coś co Ci bardziej leży. Powodzenia.
  20. Może ja i nie czytam Cię tak uważnie jakbyś sobie tego życzyl, ale Ty chyba mnie też. Skoro napisałeś, że lubisz pomagać innym, to zaraz przyszła mi na myśl praca ratownika, bo tam ewidentnie Cię nastawiają na opiekę nad drugim, na pomoc innemu, wręcz na ratowanie życia w ekstremalnym przypadku. "Nie, że nie musi pociągać, ale nie wiem czy wiesz, żeby być ratownikiem, trzeba mieć kurs zrobiony, a to wymaga czasu ..." A jak myślisz, na pewno nie wiem, skoro o tym do Ciebie piszę wcześniej- a unna prostuje, ze może i w wakacje tak można się dokształcić. Czyli nasze przywary, że nie dość Ciebie uważnie czytamy jak widać i Tobie są bliskie :)
  21. kikunia55

    Przyjaźń

    Dałaś nam krótką charakterystykę swoich koleżanek punktując ich silne strony. A daj przede wszystkim o sobie taką charakterystykę sobie samej, ze swoimi silnymi punktami- rozwijaj tę listę pracując nad sobą, może wtedy bardziej w siebie uwierzysz. Jak będziesz w siebie wierzyla to wszędzie wokól nas są ludzie- koleżanki już znasz, znasz ich wady i zalety. Czas poznawać innych ,w innych okolicznościach- zajęcia sportowe, koła zainteresowań, kursy języka. Przecież do Twoich przyjaciólek mimo, że one się znają ,dołączają inni (np. nowy chłopak). Tobie też los powinien nieśc nowe znajomości, nawet jak jakaś grupa ludzi sie już wcześniej znała to jest hermetyczna i nie przyjmuje nowych a starzy niektorzy z różnych powodow sie nie wykruszają?- jakoś nie wierzę. Siedzenie i rozpaczanie, że już rzadziej się z nimi widujesz powoduje, że ktoś może pomysleć, że znaczysz tyle, ile znaczy Twoje znane towarzystwo, że nie jesteś sama dla siebie wartością. Milo mieć fajnych przyjaciól i znajomych, ale trzeba też umiec doceniać siebie- wtedy jest sie pożadaną osobą w każdym towarzystwie. Z miłościami bywa róznie. Jedni poznaja sie gdzies na początku studiow lub pod koniec liceum i tak jako para istnieja, az kończy sie to ślubem. Inne co chwilę zmieniaja chlopaków a jeszcze inne kończą studia i dopiero jak pracują znajdują swoją połówkę- na to nie ma żadnej recepty ani przepisu. Powodzenia.
  22. Przecież na Polibudzie masz dwa stopnie dyplomowania- inżynier i magister. Do inżyniera Ci niewiele brakuje, to nie zaprzepaszczaj tego. Skąd wiesz, że na medycynie będziesz mógł studiować i dorabiać sobie- nie wiesz jak czas tam Ci się ułoży a jak tam zaczniesz to po 3,5 roku nie będziesz choć trochę miał zatwierdzone ,tak jak niewiele brak Ci do inżyniera tutaj. Ja nie twierdzę, że nie możesz studiować medycyny, jeśli będziesz mial zapał i możliwości- ja po prostu naklaniam Cie do zdobycia dyplomu inżyniera a nie uważam ,że koniecznie musisz robić magistra jeśli tego nienawidzisz. Po prostu masz już w garści papierek, który jakby co ,to upoważnia Cię do pracy. Kiedyś żeby dostać się na medycynę jak pierwszy raz się oblało, młodzież zatrudniała się na rok ( ten oczekiwania na czas następnego egzaminu- bo drzewiej tylko na jeden kierunek wolno bylo składać papiery, oprócz kierunków artystycznych, gdzie były egzaminy wcześniejsze i do nieartystycznej uczelni drugi egzamin mozna było zdawać) jako salowa. Za bycie salową ( teraz chyba mówią w szpitalu asystentka medyczna- tak określiła się pani rozwożąca jedzenie chorym)- przy następnorocznym egzaminie doliczali p-ty. Część młodzieży po takiej zaprawie jeszcze bardziej wierzyła, że chce być lekarzem, a część odpuszczała sobie. Z ciekawych sposobów na wakacje- część młodzieży, również niestety po odbyciu kursu, bywa rezydentami- czyli np. ja wyjeżdzam na wakacje na Cypr a tam po wyjściu z lotniska czeka na mnie przedstawiciel biura, w którym opłaciłam wczasy, dowozi mnie do m-ca pobytu, pomaga zakwaterować się i raz na kiedy kontaktuje się ze mną celem namówienia mnie na wycieczkę fakultatywną. Na tej wycieczce jest opiekunem grupy- ten rezydent ( bo konkretne państwa każa i tak brać m-cowego przewodnika). Teraz trochę chyba kierunki Egipt czy Tunezja odchudziły się- ale jeszcze niedawno młodzież z miło i pracowicie spędzonego czasu wracała z niezla kasą i wziątkami w postaci złotych upominków. Po prostu wycieczka jak np w Turcji zajechała do sklepu jubilerskiego lub ze skórami czy innymi pamiątkami i turyści byli bardziej skorzy wydać pieniądze to obsługa wycieczki dostawała dodatkową kasę lub gadzecik ze złota. Jest też możliwość w czasie kariery studenta pojechać do pracy na wakacje do USA http://www.stany.pl/ http://www.campleaders.com/pl/jak-wyjechac-16/ Wady - trzeba o tym pomyśleć dużo wcześniej, bo aplikacje o wize dla studenta upoważnijącą do pracy w USA i przyznanie tej wizy, to potrzeba trochę czasu -trzeba się najpierw zapożyczyć, bo opłata wizy , oplata lotu,i jakieś pieniądze na przeżycie pierwszego tygodnia (tam placą tygodniówkami) Zalety -czujesz się lepiej w międzynarodowym towarzystwie- w CV liczy się, że umialeś pracować w innych warunkach niż tylko polskie -poprawiasz swój angielski -poznajesz dużo osób -w ogólnym rozrachunku jesteś zazwyczaj z kasą znacznie do przodu -jeśli jesteś bystry i pracowity wracasz z poczuciem, że Ameryka to kraj dla Takich jak Ty, albo wracasz i mówisz, że oslawiona Ameryka to tandeta, brak jakiejs wielowiekowej kultury- Europa to jest to. A myślaleś bedac na swojej polibudzie aby wybrać się na Erazmusa- skąd wiesz co tam los by Ci przyniósl? Na kwestię dziewczyny nie patrz, że koniecznie powinna być z Twoich studiów. Wiem jesteś realistą i dużo się uczysz i pracujesz i boisz sie ,że na dziewczynę nawet jak ją poznasz ,nie będziesz mial czasu- więc wspólna uczelnia, wykłady- to wtedy ta upragniona dziewczyna zmieścilaby sie w grafik. Los jednak różnie uklada. Ludzie wokól mnie poznali swoje połowki: w pociągu, na kursie karate, w pracy, na kursie angielskiego, na uczelni, na imprezce u znajomych, znajomi ich poznali- ustalili, ze do siebie by pasowali, podali im ich adresy mailowe i tak zaczęli znajomość. Nudna jestem, ale nie zakończenie tego etapu Twojego życia dyplomem inżyniera dalej uważam jako błąd, wręcz wielbłąd. Ponadto jak tutaj starasz się o wysoką średnią to rownież dlatego,że korzystasz pewnie ze stypendium. Pewne części stypendium są takie same, ale niektóre sa zależne od uczelni. Chyba najwyższe stypendia można uzyskać na SGGW, bo to bardzo bogata uczelnia. Chcesz zmienić polibudę na akademię medyczną a sprawdzałeś jakiej wysokości tam daja stypendia? I czy przy takim samym nakładzie pracy uda się osiagnąć wymaganą srednią? Porównywales jakie ilości godzin ma 1 tydzień uczelniany?- choć to sa obie trudne uczelnie i pewnie po 38 godzin tygodniowo zajęć i tu i tu. Czy bierzesz pod uwagę, że pracując w uczelnianych kolach zainteresowań wykonuje się czasem różne prace i one niosą albo ciekawe kontakty zawodowe, albo jakieś wynagrodzenie albo jedno i drugie? Powodzenia.
  23. "Wolałbym żebyś skupiła się na innych problemach, a nie na takiej błahostce dla mnie ... Myślisz, że na Politechnice jest lekko? Pisałem wyraźnie, że mój rodzic zmarł kiedy miałem 13 lat, i mieszkam sam ..." Sorki użyłam określenia rodzice w sensie, że jesteś na stacjonarnych studiach, nie piszesz, że dorabiasz, to skądś pieniądze czerpiesz. Pewnie masz po tacie rentę, może ktoś jeszcze ustanowił ci jakiś fundusz powierniczy- w każdej sytuacji pieniądze są ważne- to Ty wspominaleś, że myślisz rzucić te studia i przygotować się do matury i dostać się na medycynę- renta jest tylko do 24 roku życia, o ile się uczysz ,dlatego nabrałam śmiałości aby Ci zwrócić uwagę na aspekt finansowy studiowania nie dociekając, z którego żródla sie utrzymujesz, tylko w sensie czy stać Cie na takie długie studiowanie. "Lepiej robić w życiu to co się kocha/lubi, a nie męczyć w tym co Cię nie interesuje, 6 kolejnych lat na poznanie dziewczyn i studiowanie w ich gronie .. a nie studiowanie w gronie samych mężczyzn ..." Myślę, że niejedna osoba nie studiowała tam gdzie może by pragnęła, bo np.rodzice powiedzieli, że uczelnia w mieście w którym mieszkamy, na studia wyjazdowe Ci nie damy- czyli znów pieniądze się kłaniają. Zacytowana Twoja wypowiedz zabrzmiała troszkę tak, jakby bardzo Cię rajcowała ta medycyna, bo tam jest około 50 % dziewczyn- słaby to argument do zmiany studiów. Przecież można iść na imprezkę do Medyka ( sorry nie wiem jak się w Twoim mieście nazywa klub studentów medycyny). Na Polibudzie jeszcze jest zazwyczaj Wydział Budownictwa Lądowego, czasem Wydział Budownictwa Wodnego- wszystkie budowlane wydziały, nie tylko Architektura mają sporo dziewczyn. Ponadto wydziały typu Fizyka Stosowana i Matematyka też miewają dziewczyny. Część Politechnik wprowadziła Wydziały Zarządzania, jakieś elementy Europeistyki i to też jest zagłębie dziewczyn. Wierzę jak mówisz, że koleżanka z medycyny ma więcej czasu niż Ty. To zależy jakim Ty jesteś studentem i jaką studentką jest ona. Część ludzi bardzo poważnie podchodzi do swoich obowiązków, a częsć ma zdrowy odruch, że nie wolno dac sie wykopac ze studiów, ale nie można dać się zwariować i studiują w takim rytmie, że Ty widzisz ich wolny czas. Dużo zależy od programu studiów ale tez i od charakteru danego studenta. Póki nie studiujesz medycyny, to nie wiesz, czy trzeba siedzieć dużo czy bardzo dużo przy podręcznikach. Jeszcze dla umysłow ścisłych jest tam trochę trudno, że przynajmniej na pierwszych latach jest dużo przedmiotow gdzie wkuwasz na blachę- kiedyś były żarty, że oni to tak jakby książkę telefoniczną wkuwali. Ten ratownik medyczny to i praca i zainteresowanie, poniewaz nie wykonują go prawie nigdy ratownicy jako ludzie uprawiający tylko ten zawód. Są to czasem uczniowie, najczęściej studenci różnych kierunków, Ci którzy ich szkolą są związani zawodowo cały rok z taką dzialalnością, ale tylko oni. Reszta traktuje to jako hobby, ktorego jednak musiala się nauczyć. Oczywiście rozumiem, że nie musi Cię to pociągać. Jakiś kurs tańca- inna forma ruchu a ludzi troche poznasz. Nie chodzi o naukę walca czy polki. U nas np. zajęcia sie nazywają " izolacje" i bardzo dużo młodzieży obojga płci tam uczęszcza. Izolacje, bo trener uczy ruchu jakby przeciąć cie na pól w poprzek i osobno rusza się góra ciala i inaczej od pasa w dól. "ja w tych scenkach czy jak to nazwać, po prostu często uruchamiam swój "humor", który jakby nie ma gdzie ujść w normalnym życiu i to mnie jakby najczęściej rozbawia, hamuje jakby pogorszenie nastroju czasami, czy to jest normalne? " Każdy inaczej zasypia, marzenia piękna rzecz. Jak umiesz wieczorem uruchomić jeszcze swoje poczucie humoru, to chyba nie jest żle. Ludzie z poczuciem humoru zawsze są w cenie, z takimi łatwiej iść przez życie. Troszkę napisales i jakby zlościsz się, ze inni odpisują, ale uważasz, że ich klikanie jest bez sensu i się irytujesz. Zgłosiłeś problem i przez chwilę ten kto ma czas i wenę będzie Ci odpowiadał jak on życie rozumie, co zaobserwowal. Musisz to zdzierżyć.
  24. Do girlsfun: przeczytaj uważnie, przecież miała przed tym partnerem innego, ktory wymagał od niej seksu, kiedy tego chciał i stosował agresję. Czyli z tym partnerem dziewictwo?(to się nie odradza niestety). Do Autorki: " kiedys to facet musial sie starac przyjezdzac do dziewczyny nawet n km, dawac kwiaty, dawac bezpieczenstwo itp itd.a teraz z tego co widac ona ma wszystko rzucac rodzine,znajomych,dawne zycie dla chlopaka a dalej malo...wiec niech spelnia kazde zachcianki i podciera mu jeszcze tylek jak zachce..." Kiedyś to panna bez ślubu nie szla mieszkać z chlopakiem i to jeszcze u jego rodziców.Jak odwrócilaś kolejność, bo jest wspólczesnośc to i we wspólczesności pewnie inaczej się układa stosunki - jak widać na to Twoim przykladzie.
  25. Powiem Ci jeszcze coś, co w tej chwili zabrzmi pewnie bardzo obrazoburczo, bo sądząc po wpisie jesteś jeszcze bardzo świeżo po śmierci żony. Nie obraż się, chcę Ci tylko powiedzieć, że doświadczenie życiowe uczy, że panowie wdowcy, którzy żyli w szczęsliwych związkach ze swoimi żonami z czasem dążą do nowych związków. Kiedyś wydawało mi sie to nawet takie jakby niesmaczne, że np. kolega dośc jak mi sie wydawało szybko zapomnial o mojej przyjaciólce. Ale obserwowalam w tym względzie innych i doszlam do wniosku, że to jest taka nawet prawidlowość i po glębszym zastanowieniu zrozumialam. Jeśli ktoś był w szczęśliwym związku, to jest naturalne,że uważa, iż we dwoje razniej iść przez życie- on po prostu nie ma uprzedzeń do instytucji małżeństwa( czy takiego bliskiego partnerstwa), bo ma raczej tylko dobre doświadczenia. Jak się z żoną notorycznie nie żarl, tylko względnie zgodnie szli przez życie, to jak się zastanowi,że życie jest tylko jedno,a właściwe za jakiś czas czeka nas tylko zimna mogila, to jakby panowie ze zdwojoną sila się do życia zabierają. Po głębokim przemyśleniu to zaakceptowalam. Doszłam do wniosku, że oni poprzez swoje względnie szczęśliwe życie sa jakby jeszcze młodzieńcami w swojej duszy, ktorzy zawsze wierzą, że jak są uczciwi, lojalni, szanują kobietę, to przecież z kobietą da się dogadać. Inna rzecz, że mając raczej dobre zdanie o kobietach mają jednak czasem słaby instynkt samozachowawczy i nie zauważają, że ktoś już z niejednego pieca chleb jadl i chce ich tylko wykorzystać. Słyszałam też o przypadku, gdy odchodząca (z powodu wyniszczającej choroby) żona wskazała swoją stanu wolnego bliską koleżankę jako swoją następczynię. Facetowi to jakby po czasie żałoby ulatwiło zadanie, ale okazało się, że był zbyt szczery i opowiedzial o tym pani do której podbijal. I ta biedna, choć chłop jej się podobał o mały włos nie uciekła, zanim wytłumaczyłyśmy jej, że żadne polecenie nieżyjącej żony, by na faceta nie zadzialało gdyby ona nie podobała się jemu jako ona. Ponadto, on ma dobre doświadczenia z małżeństwa , to niech ona swoją dzikością go nie przestraszy. Jakoś na razie się chyba dogadują. Ja wiem, ze ta moja gadanina, to pieśń przyszłości być może, ale życie będzie plynęło dalej. I na razie życzę Ci w tym życiu spokoju i równowagi. Zycie zamknęło Tobie bardzo poważny rozdzial Twojej drogi tu na ziemi. Ale jeszcze żyjesz i dasz sobie radę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...