Skocz do zawartości
Forum

Carlo

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Carlo

  1. Justyna, jak wiesz, czytałem Twój wczorajszy wpis i znam Twoją historię. Twój partner funduje Ci huśtawkę uczuć. Jednego dnia jest czuły, odpowiedzialny, a już następnego dnia konfrontuje Cię z bezpodstawnymi zarzutami o niewierność. Czy dajesz mu ku temu choć najmniejsze powody? Najwyraźniej nie. Dlatego nie można nazwać zachowania Twojego partnera niczym innym niż chorobliwą zazdrością. Piszesz, że napad tej zazdrości miał miejsce po spożyciu alkoholu. Jestem daleki od stawiania diagnoz na odległość, ale przyznam, że dla mnie wygląda to trochę na tzw. syndrom Otella. Możesz poczytać o nim w internecie (np. tutaj, tutaj, i tutaj). Informacje o chorobliwej zazdrości możesz zaczerpnąć z tego artykułu. Myślę, że nie powinnaś bagatelizować tych zachowań. Chorobliwa zazdrość to poważne zaburzenie. Na dłuższą metę nie wytrzymasz oszczerstw i huśtawek – prędzej zniszczą Cię emocjonalnie. Twój partner powinien koniecznie udać się do terapeuty – jeśli w ogóle zamierza z Tobą być i podzieli Twoje zdanie, że ma problem. Sam sobie z tym raczej nie poradzi. W przeciwnym razie radziłbym Ci bardzo głęboko rozważyć, czy chcesz utrzymywać bliską relację z tym mężczyzną. Wiem, że potrzebna Ci pomocna dłoń, ale nie otrzymasz jej od człowieka obarczonego tak poważnym zaburzeniem. Chyba, że będzie wykazywał szczerą chęć leczenia i da sobie pomóc. Miej też na względzie dobro dzieci, przecież doskonale wychwytują emocje panujące w domu, a nie rozumieją przyczyn. Negatywna sytuacja między mamą i jej partnerem wywołuje u nich lęki i oddziałuje niekorzystnie na ich psychikę. Mam jeszcze drobną uwagę w kwestii organizacyjnej. Lepiej byłoby, gdybyś kolejne posty dopisywała do istniejącego wątku zamiast tworzyć nowe. Wówczas forumowiczom łatwiej zapoznać się z Twoją historią, a moderatorom łatwiej zarządzać forum.
  2. onebyone, wbrew temu, co uważasz, jesteś jeszcze bardzo młoda i masz przed sobą całe życie. Ujmując to żartobliwie – jeszcze bardzo daleko Ci do czasu, w którym mogłabyś spisywać cokolwiek lub kogokolwiek na straty. A tak na serio: Bardzo dobrze, że wreszcie zerwałaś kontakt z tym toksycznym człowiekiem. Nawet nie waż się myśleć o ewentualnym powrocie. Jedyna rozsądna opcja to brak jakiegokolwiek kontaktu – sama widzisz, jakie w końcowym rozrachunku przyniósł Ci „korzyści” ten chłopak i ten cały związek. Piszesz, że jesteś od niego uzależniona. Wydaje mi się, że jesteś raczej uzależniona od wizji siebie, którą on w Tobie wykreował. A to nie on, lecz Ty sama powinnaś tę wizję i pomysł na siebie budować. Zacznij mocno pracować nad poczuciem własnej wartości. Moim zdaniem, Twój podstawowy problem polega na tym, że pokładasz w potencjalnym związku wszystkie swoje nadzieje. Żyjesz w przekonaniu, że nowy związek ma rozwiązać wszystkie Twoje problemy. A to tak nie działa. Żeby stworzyć szczęśliwy związek, trzeba już przed nim żyć w zgodzie ze sobą i wieść szczęśliwe życie. Udany związek to „tylko” (lub „aż”) dopełnienie szczęśliwego życia, a nie jego gwarancja. (!) Nie możesz oczekiwać, że nowy związek stanie się cudownym lekiem na całe otaczające Cię zło. Nie daj sobie wmówić niczego innego. Pamiętaj o tym, że będąc w związku, jesteś jego połową – masz 50-procentowy wkład w jego działanie. Zatem jesteś w 50 procentach odpowiedzialna za jego powodzenie. Nie zrzucaj wszystkiego na barki partnera. Twój nowy chłopak powinien wprawdzie pomagać Ci radzić sobie z problemami, ale nie zastąpi Ci terapeuty. Zadbaj więc o swoje emocje, zacznij wreszcie akceptować samą siebie, podnieś swoją samoocenę, a wówczas będzie Ci znacznie łatwiej znaleźć kogoś odpowiedniego i nawiązać stabilną relację. Serdecznie Ci tego życzę!
  3. Witaj TailsDoll, poruszyłeś, moim zdaniem, bardzo delikatną kwestię. Zdaje się, że tkwisz między młotem i kowadłem – z jednej strony nie wypada oszukiwać, z drugiej jednak masz wrażenie, że gorzka prawda stawia Cię na straconej pozycji u potencjalnych partnerek i w gronie znajomych z pracy. Mimo wszystko, podzielam zdanie poprzedników. Nieszczerość prędzej czy później wychodzi na wierzch, a nikt nie lubi być oszukiwany. Jak zatem wybrnąć z problemu? Przede wszystkim: bycie szczerym wcale nie oznacza, że musisz być dla wszystkich niczym otwarta księga, w której mogą sobie szperać i podczytywać, co im się żywnie podoba. Szczególnie wobec osób, które NIE są Ci bliskie – dajmy na to: znajomych, kolegów z pracy – nie masz obowiązku się ze wszystkim uzewnętrzniać. Masz prawo zachować swoją prywatność, i to nie oni, lecz Ty sam powinieneś decydować, jak bardzo chcesz się przed nimi otwierać. Jeśli jednak cenisz sobie te znajomości i chcesz zachować dobrą, przyjazną atmosferę, postaraj się dać im subtelnie do zrozumienia, że ten temat jest dla Ciebie trudny lub że wolisz rozmawiać na inne tematy. Albo podejdź do sprawy humorystycznie i zażartuj, mówiąc np. że pępowina już dawno odcięta. Zasadniczo ludziom z pracy nic do Twojej sytuacji rodzinnej, a zachowania, które opisałeś (drwiące uśmieszki z pytaniem „co bili cię w domu?”), można z powodzeniem zaklasyfikować jako przemoc psychiczną i mobbing. Jednak czy ich pociągniesz do odpowiedzialności, czy nie, sami wystawiają sobie świadectwo niską i szczeniacką postawą. Budzą we mnie pogardę. To nie Ty powinieneś zmieniać pracę, lecz oni dostać po łapach i głęboko przemyśleć swoje postępowanie. Ale rozumiem Ciebie i niechęć do obcowania z takimi ludźmi przez kilka godzin dziennie. W stosunku do osób, które zamierzasz dopuścić do siebie bliżej – mam tu na myśli przede wszystkim dziewczynę, o której myślisz poważnie – warto być bardziej otwartym. Nie musisz jednak zrzucać na jej barki od razu całej prawdy, lecz ją dawkować. Zacząć od wersji „light”, mówiąc chociażby, że ojciec był chory i nie żyje, a że z matką Ci się niezbyt układa. Może to rozbudzić w dziewczynie ciekawość, lecz widząc, że nie jest to dla Ciebie łatwy temat, nie powinna być zanadto dociekliwa. Reszty dowie się stopniowo w swoim czasie. A kiedy pozna Ciebie bardziej, raczej nie będzie kierowała się stereotypami. Powinna też rozumieć, że na bardzo osobiste tematy nie rozmawia się we wstępnym stadium znajomości. No i w końcu nie jest to pytanie o Ciebie, lecz o osoby trzecie. Przypuszczam, że z powodu swoich przeżyć czujesz się w pewien sposób inny, naznaczony, ale wiedz, że bardzo wielu ludzi niesie przez życie swój bagaż emocjonalny, ma nieciekawą przeszłość, która wywarła na nich swoje piętno. Naprawdę mało kto może o sobie powiedzieć, że ma całkowicie „czystą kartę”. Staraj się więc nie myśleć o sobie w kategoriach outsidera czy odmieńca – pod żadnym względem nim nie jesteś! Mówisz, że inni nie muszą kalkulować, czy potencjalny/a partner(ka) będzie wyrozumiały/a. To prawda – nie każdy musi. Ale nikt z nas nie ma gwarancji, czy poznana osoba okaże się rzeczywiście tą jedyną, a rozpoczęty związek przetrwa próbę czasu – czy może z tych czy innych powodów rozpadnie się, niwecząc pokładane w nim nadzieje. Nie jest Twoją winą, że miałeś w domu taką a nie inną sytuację. Pamiętaj też, że nie wszystkie dziewczyny chcą znaleźć w teściowej towarzyszkę na kawkę, plotki i zakupy. Wiele dziewczyn widzi w niej raczej rywalkę i ucieszy się, że nikt nie będzie zaglądał jej do garnków. Nie namawiam Cię na pojednanie z matką, bo uważam, że to Ty znasz najlepiej własną sytuację i jesteś w stanie najlepiej ocenić, czy chcesz to zrobić. Nie wiem, czy moje sugestie okażą się wystarczająco przydatne, chciałem jednak podzielić się z Tobą moimi refleksjami. Mam nadzieję, że znajdziesz w nich tę czy inną pomocną myśl. Trzymaj się!
  4. My, mężczyźni, jesteśmy w głębi serca wojownikami. Mniejszymi lub większymi – pokuszę się jednak o stwierdzenie, że tkwi to w naszej naturze. Źle znosimy porażki i nie lubimy tego po sobie okazywać. Sądzę więc, że brak szacunku ze strony kobiet i częste odrzucenia mogły nadwątlić poczucie własnej wartości u Twojego partnera. Staram się zrozumieć, dlaczego chciałby „nadrabić straty” i poprawiać swoją samoocenę. Jednak przy najszczerszych chęciach mogę uznać powyższą tezę co najwyżej jako tłumaczenie, nie zaś jako usprawiedliwienie jego poczynań. Jeśli takie flirtowanie jest mu potrzebne do egzystowania, to w porządku – ale nie Twoim kosztem. (!) Ty, kobieta jego życia, kochana i fantastyczna, powinnaś aż nadto budować ego swojego partnera – sam fakt, że udało mu się zdobyć uczucie tak fantastycznej dziewczyny. Jeśli jednak to mu nie wystarcza, jaki możemy wysnuć wniosek? Raczej niezbyt pochlebny. Opisałaś różne sytuacje. Twoją postawę oceniam jako bardzo wyrozumiałą, żeby nie powiedzieć: pobłażliwą. Wcale Ci się nie dziwię, że nie odpowiadają Ci jego zachowania w stosunku (ups!) do innych dziewczyn. W moim przekonaniu to naturalna reakcja. Kiedy więc czytam tytuł wątku („Facet podrywa kobiety i uważa, że jestem chorobliwie zazdrosna”), trochę mną targa. Podzielam więc zdanie przedmówczyń, że w związku takie wrażenia są niepotrzebne, wręcz szkodliwe. Myślę, że gość wykorzystuje Ciebie trochę niczym trampolinę do doznań, których bez Ciebie nie był w stanie uzyskiwać. Jednak nie powinien tego robić. Najpóźniej (podkreślam: najpóźniej) wtedy powinien położyć kres swoim flirtom, gdy po raz pierwszy wyznałaś mu, że czujesz się z tym niekomfortowo. Jeżeli Twój partner potrzebuje ciągłego flirtowania do podbijania swojego męskiego ego, powinien poszukać pomocy u dobrego psychologa, a nie u boku zapoznanych przypadkowo kobiet. Z punktu widzenia mężczyzny radziłbym Ci zachować ostrożność w tym związku, nie liczyć, że problem jakoś się rozwiąże. Przejdź na delikatny dystans, utrzymuj swoje stanowisko i obserwuj. Ale nie karć, nie narzekaj, nie wykłócaj się. Nie odpłacaj pięknym za nadobne. Przeprowadziłaś rozmowę, i to powinno wystarczyć jako strzał ostrzegawczy. On zaś nie powinien lekceważyć Twoich uczuć ani bezczelnie zarzucać Ci chorobliwą zazdrość. To jest nieakceptowalne, pomijając fakt, że trąci arogancją. Dodatkowo partner – wybacz kolokwializm – wjeżdża Ci na ambicję, wiedząc, że sama przed sobą nie chcesz wyjść na zazdrośnicę. Jeśli więc zauważysz, że on nadal robi swoje, myślę, że już więcej nie warto z nim dyskutować i tłumaczyć. Na Twoim miejscu nie akceptowałbym takiego poniżającego zachowania. Ten człowiek ma być Twoim mężem, a być może ojcem Twoich dzieci? Decyzja należy do Ciebie. Jednak nie masz pewności, czy po scementowaniu związku węzłem małżeńskim on nie będzie zadowalał się „tylko” flirtowaniem. Pytasz o jego wypowiedź, że najważniejsze, aby z Tobą chciał spędzić resztę życia. Na Twoim miejscu odpowiedziałbym, że równie ważne jest, czy Ty chcesz spędzić resztę życia z nim, a w obecnej sytuacji się na to raczej nie zanosi. Myślę, że jesteś w rozterce i miotasz się między własnymi wartościami, a uczuciami do tego człowieka. Jednak rozsądek i zdrowa, kobieca intuicja podpowiadają Ci poprawnie – takie zachowania nie powinny mieć miejsca w związku. Dlatego staraj się skończyć z racjonalizowaniem jego zachowań, spójrz na sprawę obiektywnie. Życzę trafnych decyzji!
  5. Justyna, popełniłaś w swoim życiu błędy, sama o nich doskonale wiesz. Wiem, że nie jesteś z nich dumna. Ale powiedz mi, kto w życiu jest bezbłędny? Najważniejszy w tym wszystkim fakt, że dostrzegasz swoje uchybienia i chcesz je naprawić. Rozumiem, że przeżywasz załamania, ale pomyśl o swoich dwóch małych pociechach, które kochasz i które kochają Ciebie. Jaki czeka je los, gdy Ciebie nie stanie? Pomyśl, czy chciałabyś być w skórze takiego dziecka? Czy zdajesz sobie sprawę, że one przez całe życie zadawałyby sobie pytania związane z Tobą – przede wszystkim dominowałoby jedno pytanie: dlaczego? Nie dopuść więc do sytuacji, w której musiałyby to robić. Nie wspominam nawet o warunkach materialno-bytowych i konieczności dorastania w instytucji publicznej lub w rodzinie zastępczej (nie znam pod tym względem uregulowań prawnych w UK). Postaraj się stawić czoła tej całej sytuacji i stanąć na nogi, zacząć od nowa. Przede wszystkim nie powielaj dotychczasowych błędów. Koniec z kłamstwami, koniec z narkotykami. Obiecaj to sobie i dotrzymaj słowa, a wówczas odzyskasz szacunek do siebie – przynajmniej częściowo. Jeśli partner oskarża Cię bezpodstawnie o niewierność, niech wróci i sprawdzi. Na dłuższą metę taka zazdrość jest w stanie rozsadzić nawet najsilniejszą miłość. Więcej jak niedawanie mu powodów i próba wytłumaczenia nie dasz rady zrobić. Jednak tą zazdrością partner wystawia świadectwo tylko i wyłącznie sobie. Nie bierz do siebie zarzutów wyssanych z palca. W czym jesteś winna, w tym jesteś. Nie zawiodłaś jednak na całej linii, więc nie pozwalaj się mieszać z błotem. Bądź nadal dobrą matką dla swoich smyków. Nie wiem, jakie masz prawa do pomocy lekarskiej, ale być może udałoby Ci się zdobyć wsparcie jakiegoś psychologa. Czy to wchodzi w grę? Myślę, że przydałaby Ci się pomoc profesjonalisty. Trzymaj się!
  6. Adrian37 (…) ciągle liczę że ona sie obudzi ale jak pisze mówię do niej to tylko słyszę odpowiedz daj mi spokój. Adrian, Twoja żona już się nie obudzi i nie wróci do Ciebie, bo czuje pociąg do tamtego mężczyzny. I z tego, co piszesz, wynika, że jest to silny pociąg. Obecnie małżonka robi wszystko, aby skrócić dystans do niego. Ty stoisz jej tylko na przeszkodzie i – jak widać – ona nie przebiera w środkach, aby tylko sobie tę przeszkodę z drogi do swojego kochanka usunąć. Sytuacja, którą opisałeś, nie jest już tylko niepokojąca. Ona jest już właściwie jednoznaczna. Straciłeś żonę. Ona już nie tylko Ciebie nie kocha, ona usiłuje Ciebie zniszczyć. Zamiast liczyć na jej przebudzenie, obudź się sam, bo inaczej staniesz lada moment przed sądem w sprawie o znęcanie się fizyczne nad żoną. Być może już zdążyła założyć za Twoimi plecami Niebieską Kartę. Twoja ukochana stała się Twoim wrogiem. Dlaczego? Odpowiem jeszcze raz: stoisz jej na drodze do celu, którym jest tamten facet. Nie próbuj więc ratować małżeństwa, bo będziesz na straconej pozycji. Zamiast tego ratuj siebie. Zacznij zbierać dowody na jej zdradę – zdradziła Cię przynajmniej emocjonalnie, choć nie byłbym wcale taki pewny, że nie doszło między nimi do zbliżenia fizycznego. Biorąc pod uwagę poziom agresji i ilość energii, którą żona wkłada w niszczenie Ciebie, należałoby przypuszczać, że w jej relacji względem „kolegi” kryje się znacznie więcej niż tylko „niewinne” sms-y. Żona oszukuje Cię i okłamuje – na co jeszcze czekasz? Gdybyś nie odkrył jej romansu, miałbyś swój spokój, żyjąc w dotychczasowym matriksie, ale ona bez skrupułów nadal zdradzałaby Ciebie. Jednak coś wzbudziło Twoje wątpliwości i odkryłeś romans. I bardzo dobrze – im prędzej, tym lepiej. Popełniłeś jednak (co najmniej) dwa poważne błędy. Po pierwsze – jawnie poszukiwałeś dowodów na jej flirtowanie z obcym mężczyzną. Po wtóre – skonfrontowałeś żonę z wynikami swoich poszukiwań. Rozumiem Ciebie, miałeś pozytywne intencje, chciałeś ratować związek. Jednak nieopatrznie wydobyłeś na światło dzienne mroczne cechy charakteru swojej wybranki. Więcej więc już tych błędów nie popełniaj. Działaj dyskretnie. Zdystansuj się, aby odzyskać trochę równowagi i choć trochę utrudnić jej zarzucanie Ci przemocy. Nie afiszuj się z tym, co uda Ci się ustalić. Nie wdawaj się w kłótnie i nie dawaj się sprowokować. I przede wszystkim nie mścij się. Wiem, że to trudne, ale postaraj się zachować zimną krew. Jeśli nie dasz rady, przynajmniej nie okazuj przed żoną, że wewnątrz się gotujesz. Pamiętaj, że kto działa pod wpływem silnych emocji – przegrywa. Rób swoje. Zajmij się sobą, zbieraj świadków i dowody. Pytasz, jak reagować na oczernianie Cię. Wobec żony staraj się reagować jak najmniej, a wobec rodziny – porozmawiaj z nimi na spokojnie, opowiedz obiektywnie o swojej sytuacji, nie wieszaj psów na żonie (wzburzone emocje temu sprzyjają, ale w ten sposób zniszczyłbyś swoją wiarygodność) i poproś ich o pomoc. Bezpodstawnych zarzutów nie musisz się przed nimi wypierać, bo to działa zazwyczaj w odwrotnym kierunku. Wprawny obserwator i tak prawidłowo oceni, kto tu kogo oczernia. Pamiętaj również, że zniesławienie i pomówienie są klasyfikowane jako przestępstwo w Kodeksie Karnym, więc prawo jest po Twojej stronie – (przynajmniej teoretycznie) możesz dochodzić swoich praw w drodze procesu sądowego. Problem w tym, że żona może sfingować pobicie i uzyskać obdukcję lekarską. Bardzo ważna jest więc m. in. nienaganna opinia wśród rodziny i znajomych. Możesz ich także uprzedzić o jej poczynaniach. Żonie natomiast nie rób scen. Dyskretnie zbieraj informacje, nagrywaj jej wypowiedzi, pozyskuj świadków. Uwierz mi, że to wszystko jeszcze bardzo może Ci się przydać. I nie daj sobie wmówić, że ten romans to Twoja wina (bo po poronieniu itd. itp.). Twoja żona doskonale wie, co robi. Zauroczyła się w obcym facecie i zamiast zdusić to uczucie, jak zrobiłaby dojrzała emocjonalnie, rozsądna i odpowiedzialna żona, ona pozwoliła mu w sobie rozkwitać. Ty stałeś się – przepraszam – niewygodnym śmieciem na jej drodze, na który ona przelewa swój gniew i frustracje wynikające z zaistniałej sytuacji. Zachowuje się podle wobec Ciebie, więc zacznij przygotowywać się do obrony. Jakże inaczej można nazwać takie zachowanie? Odkryłeś, że Cię zdradza. Zamiast refleksji i przeprosin ona chce Cię ukarać, wytaczając na Ciebie najcięższe działa. Zniszczyłeś jej wygodne gniazdko, w którym chciała jeszcze sobie pożyć, zanim będzie mogła już na dobre zamieszkać z kochankiem. Jeśli Ty jesteś taki zły (rzekomo bijesz ją i znieważasz psychicznie), a on taki fantastyczny, czemu nadal jest przy Tobie, a nie przy nim?! Trzymam za Ciebie kciuki!
  7. ka-wa lepiej nie można tego ująć. Dziękuję za słowo uznania. Cieszę się, że trafiłem w gust i w sedno sprawy. No bo jak inaczej można nazwać ten układ, jeśli nie działalnością? Przecież nie ma w nim za grosz uczuć. Już na pierwszy rzut oka widać, że ta kochanka, kuta na cztery łapy kobieta, czerpie z życia całymi garściami i bierze to, na co ma ochotę. Spodobał jej się właśnie ten człowiek lub może po prostu się nawinął, gdy akurat miała parcie na tarcie, więc zakręciła się koło niego i dostała, czego chciała. Wspólnikowi Agnieszki zapewne wydaje się, że złapał za nogi samo szczęście, ale w jego nowej relacji to partnerka nadaje ton i ma decydujące zdanie, a on chodzi na smyczy, w dodatku krótkiej. Nie ze swojej woli spędza z nią tak mało czasu. Po prostu nie jest jej do niczego więcej potrzebny niż spędzanie ze sobą tych krótkich chwil. Dlatego tę znajomość można uznać tylko stosunkowo udaną – stosunkowo tak, ale pod żadnym innym względem udana nie jest. Stracił dla niej wartościowy związek, zranił zakochaną po uszy narzeczoną i wykonał wyrok śmierci na swojej godności. A po co to wszystko? Po to, aby zostać fagasem dla znudzonej życiem, pustej i rozwiązłej paniusi. I przeżywać z nią regularnie chwile rozkoszy. Nawet jeśli nie miał ich z narzeczoną – słaba to i niska postawa. W zupełności zgadzam się z Twoją opinią, że Agnieszka goni za utraconym marzeniem. Moim zdaniem, pcha ją do tego jej wewnętrzny mechanizm obronny (panika przed definitywną utratą partnera) i złudne przeświadczenie, że jeszcze może być jak kiedyś. Otóż po tym wszystkim już nie może i nie będzie. No i dochodzi jeszcze zjawisko psychologiczne zwane pułapką poniesionych kosztów, które sprawia, że z natury tkwimy w nierozsądnych decyzjach, aby nie wyjść przed samym sobą na osobę niekonsekwentną i aby uniknąć przyznania się przed samym sobą do porażki. Wolimy tłumaczyć i racjonalizować. Obawiam się więc, że Agnieszka będzie nadal brnęła w to tak długo, aż scenariusz zakończenia napisze jej samo życie.
  8. ~onkaY, zgadza się – formalnie nie są już narzeczeństwem, ale… jak wygląda sytuacja nieformalnie? Możemy tylko snuć domniemania na podstawie wypowiedzi autorki. Jednak z tego, co widzę, mamy podobne odczucia. Wg mnie widać między wierszami głęboką tęsknotę za narzeczonym, chęć cofnięcia czasu i zmiany toku wydarzeń. Autorka pisze, moim zdaniem, niemalże tak, jakby wręcz czekała na powrót swojego ukochanego. Mam wrażenie, że gdyby tamta żmija dała mu kopniaka w tyłek, Agnieszka przyjęłaby go z otwartymi ramionami. Zupełnie, jakby chciała zrobić dosłownie wszystko, byle tylko wrócił. Myślę, że w sercu autorki on nadal jest jej narzeczonym. Dlatego zdecydowałem się określać go tym mianem. On, uważam, gra nadal nie fair. Pomijając zdradę (wielokrotną), ciągłe oszukiwanie, że to tylko dobra znajoma i jeszcze to absurdalne tłumaczenie, że trzymał to przed nią w tajemnicy, aby nie łamać jej serca. (!) Gdyby nie chciał łamać jej serca, drań nie spędzałby upojnych chwil w ramionach obcej baby. (Przepraszam, Agnieszko, trudniej użyć innego określenia dla człowieka, który robi innemu takie świństwo). Tak jak Ty uważam, że autorka wiele rzeczy widzi przez różowe okulary, wiele upiększa itd. Wiele z jej wypowiedzi jest myśleniem życzeniowym. Mimo wszystko fakty mówią za siebie. Skoro oficjalnie nie są narzeczonymi ani nawet parą, dlaczego wspólnik Agnieszki (to chyba bardziej trafne określenie) okazuje zdziwienie, że nie nosi pierścionka zaręczynowego? Dlaczego się interesuje, czy ona z kimś pisuje? Dlaczego mówi jej, że jeśli się dowie, że ona z kimś pisze… Rozstali się, więc nic mu do tego. Na marginesie, rozstali się z jego winy. A dlaczego tak robi? Moim zdaniem, trzyma sobie Agnieszkę w rezerwie. Romansu już nie ukrywa, bo nie miałoby to żadnego sensu – przecież i tak wyszedł na jaw. Zresztą wygodniej jest nie chować się gdzieś po kątach. Z Agnieszką prowadzi działalność gospodarczą, z sąsiadką prowadzi działalność łóżkową (spółka jawna, skoro spółkują już więcej się nie ukrywając), a gdzie działalność duchowa? Gdzie uczucia? Gdzieś się pogubiły. A są człowiekowi potrzebne, mężczyźnie tak samo, jak kobiecie (wybacz ten truizm). Myślę więc, że on ją wykorzystuje. I potępiam taką postawę. Gość nie ma najmniejszych wartości moralnych. Nie dość, że tak bardzo upokorzył autorkę zdradzaniem i wodzeniem jej za nos, nadal robi jej nadzieję na coś więcej. Lub przynajmniej – jak to określiłaś – prowadzi niejasną grę. Koleś zapewne sądzi, że sprytnie się ustawił. Dwie kobiety dbają o jego interes – jedna o ten firmowy, druga o ten przyrodzony. Szkoda, że zatracił się w tym wszystkim i nie widzi, że swoim zachowaniem osiągnął moralne dno. I tak, można czynić Agnieszce wyrzuty, że się daje. Jednak w tym wszystkim to nie ona, lecz jej wspólnik zachował się podle. Nie chcę się rozpisywać na temat sąsiadki, która zapraszała Agnieszkę na „winko i ploteczki”, a za plecami dogadzała jej narzeczonemu. To równie obłudna i podła postawa. I nawet zaprosiła Agnieszkę do siebie, aby dementować plotki, a potem stwierdziła, że jest żałosna. Aż chciałoby się rzec: „Kto tu jest żałosny, droga pani?” Zobaczymy, jak dalej potoczy się ta historia – oczywiście, jeśli Agnieszka zdecyduje się podzielić z nami jej dalszym przebiegiem. Mam jednak nadzieję, że podziękuje swojemu wspólnikowi i zakończy ten groteskowy układ.
  9. Agnieszka, czytając, że Twój narzeczony chodzi do sąsiadki, bo lubi jej dzieci (!), wiedziałem, czym to się skończy. Patrzysz na wszystko przez różowe okulary, bo ogromne uczucie, którym darzysz swojego wybranka, nie pozwala Ci spojrzeć racjonalnie na sprawę. Wiele forumowiczek dobrze już Ci doradziło. Moje zdanie – zdanie mężczyzny – nie jest inne. Bezczelny sposób, w jaki traktuje Cię Twój narzeczony i sąsiadka, oddziałuje na Ciebie tak, że sama zaczęłaś traktować zaistniałą sytuację jako normalną. Pozwól więc, że otworzymy Ci oczy. Ta sytuacja jest wszystkim innym niż normalna. Twój narzeczony okłamywał Cię i oszukiwał przez bardzo długi czas. Czy takiej postawy oczekujesz od swojego przyszłego męża? Zdradzając Cię, podeptał wszystko, co do tej pory zbudowaliście. Jeszcze ma czelność zachowywać się, jakby nic się nie stało! Ma czelność, być zdziwiony, że ustawiłaś status na „wolna”. Ma czelność mówić Ci, że jeśli dowie się, że masz kogoś, to on nie wie co! Ale jak chodzi do sąsiadki po seks, to wie co, tak?! Wiesz, naprawdę porażająca jest bezczelność jego zachowania. Traktuje Cię jak zakochaną po uszy idiotkę, która łyknie każdą ściemę. Żyje dwutorowo. Z jednej strony jesteś Ty, jego narzeczona, dziewczyna, którą podobno kocha. Z drugiej strony obca kobieta, do której chodzi sobie poużywać. No ale tak nie można. Haremy to nie w naszym kręgu kulturowym. Chyba, że taki trójkąt Tobie odpowiada. I nie daj sobie wmówić, że tej sąsiadce przykro, bo Cię lubi, ale ta chemia… To wierutne kłamstwo. Nie wchodzi się z butami w czyjś związek. A jeszcze próbować komuś wmówić, że się go lubi, to kolejna bezczelna bzdura. Prawda jest taka, że sąsiadka – kolokwialnie mówiąc – podstawiła się Twojemu narzeczonemu, a on nie miał hamulców moralnych, aby się temu przeciwstawić. Idę o zakład, że oboje mają niezły ubaw z tego, jak Cię rolują. To prawda, że Twój wybranek nie znajdzie przyszłości u boku tej kobiety (jej w zupełności wystarcza to, co ma, inaczej narzeczony nie chciałby już nawet patrzeć w Twoją stronę). Być może zechce nawet wrócić do Ciebie. Pytanie, czy chcesz wyjść za człowieka, któremu nie wolno zaufać i który tak perfidnie i bezczelnie Cię oszukuje. Teraz znalazła się sąsiadka, później trafi się inna. Przejrzyj na oczy. Wybór należy do Ciebie.
  10. ~Głuche życie To bylo 3 lata temu ,Po tych 3 latach męki , w tym roku wybieram się do psychologa, znalazlem prace , i na nowo układam życie, które mi zniszczyła ślepa miłość. ~Głuche życie, cieszę się, że wyszedłeś na prostą. Szacunek za podjęcie właściwej decyzji i niepoddawanie się! Twoje świadectwo to historia wyjęta prosto z życia. Pokazuje po raz kolejny, jakie metody manipulacji potrafią stosować na sobie ludzie. Myślę, że Twoje słowa przestrzegą osoby znajdujące się w podobnej sytuacji przed popełnianiem błędu, jakim jest pobłażanie i tkwienie w toksycznym związku z kimś obłudnym. Mam nadzieję, że uda Ci się ułożyć sobie ponownie życie – tym razem z wartościową osobą. Tego Ci bardzo serdecznie życzę. Trzymaj się!
  11. Tomek34, no widzisz, sam zaczynasz dochodzić do podobnych wniosków i to jest, moim zdaniem, bardzo dobry zwrot w Twoim życiu. Idzie ku dobremu! To bardzo dobrze, że jednak nie macie dzieci. One cierpią przy rozstaniu najbardziej, a nie są przecież niczemu winne. Poza tym związałyby Cię z żoną na całe życie – chcąc widywać dzieci, byłbyś zdany na kontaktowanie się z żoną itd. Pomijam kwestie całej walki o prawa rodzicielskie, którą rodzice często wykorzystują kosztem dzieci do wzajemnego wyrządzania sobie krzywdy. Rozumiem, że chcesz zostać ojcem, ale pod żadnym pozorem nie rób tego z tą kobietą. Po tym, co zrobiła, już nigdy nie możesz być jej pewnym. Wręcz przeciwnie – teraz wiesz, na co ją stać i powinieneś z tej wiedzy korzystać. Pamiętać o niej, mieć ZAWSZE gdzieś w tyle głowy. Nigdy nie zawierzać żonie. A musisz bardzo uważać, bo gdy ona zauważy Twoje starania o rozwód, może zmienić front i zacząć Ci się podstawiać, aby przytrzymać Cię przy sobie właśnie dzieckiem. Nagle zacznie udawać bardzo zakochaną. Powie, że popełniła błąd, bo jesteś mężczyzną jej życia. Wszelkie jej wybryki pójdą w zapomnienie i nastanie słodka sielanka. Jeśli dasz się na to nabrać, po zajściu w ciążę zacznie Ci od nowa gotować piekło. Prawdopodobnie jeszcze większe od obecnego. Bądź więc ostrożny. To chyba od teraz najważniejsza zasada w obcowaniu z tym człowiekiem. Zawsze miej się na baczności – niezależnie od okoliczności i zachowania żony. Z Twojego opisu sytuacji wynika, że żona nie przebiera w środkach. Nie zdziwiłbym się, gdyby nagle zaczęła formułować zarzuty o rzekomej przemocy fizycznej i fabrykować sfałszowane dowody. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale – sam wiesz: przezorny zawsze ubezpieczony. Masz całkowitą rację, że w małżeństwie nie pisze się słodkich sms-ów, a ta zasada dotyczy, rzecz jasna, zarówno żony, jak i mężów. Sam widzisz, do czego prowadzi pobłażanie i przymykanie oka na zdradę emocjonalną. Zdrada to jest zdrada – chodzi przecież o kwestie moralne. Z jednej strony staram się zrozumieć, że rodzina żony stanęła po jej stronie, z drugiej jestem przekonany, że nie działa to na jej korzyść. Powinna raczej wpływać na nią, aby nie dopuszczała się takich czynów, ceniła wartościowego męża itd., a nie doradzała, jak go oszukać i oskubać z pieniędzy. Cóż, najwyraźniej w tej rodzinie obowiązuje dość osobliwa wykładnia porzekadła, że „bliższa ciału koszula”. Żona natomiast od razu Cię sobie ustawiła, tłumacząc, że „taka już jest i musi sobie poflirtować”. Obróćmy strony. Czy gdybyś Ty „taki był”, wolno by Ci było wyczyniać to, co ona? Mógłbyś wówczas liczyć na wyrozumiałość z jej strony? Myślę, że takie zachowanie skończyłoby się dla Ciebie bardzo niedobrze – delikatnie ujmując. Wracając jednak do tłumaczenia żony, że „już taka jest i musi sobie”, chciałbym zwrócić Twoją uwagę, jak bardzo egoistyczną postawę zaprezentowała wobec Ciebie. Doskonale wie, że jej flirtowanie Ciebie boli (jeśli w ogóle zakładamy, że na flirtowaniu się kończy, co wcale nie jest takie pewne). Mimo to, daje sobie prawo do takich zachowań. Nie chcę tu prawić o łamaniu norm społecznych itd. Jeśli jednak chce mieć wolność flirtowania, nie powinna wchodzić w związek małżeński. Pisałem o tym kilka miesięcy temu w wątku „Co robić, gdy mąż nie potrafi wybaczyć zdrady?” (TUTAJ) –zapraszam do lektury, jeśli masz chęć. Sam doszedłeś do wniosku, że w Twoim zachowaniu nie było ograniczania żony. Pomyśl, skąd więc te zarzuty z jej strony. Choć bardziej zasadne pytanie, to nie „skąd?”, lecz „po co?”. Miała i nadal ma ściśle określony cel. Zacząłeś się zmieniać, dbać o swoje emocje – świetnie! Zauważ jednak, co się stało. Żona od razu zmieniła swoje zachowanie wobec Ciebie. Dostrzegła, że jednak nie pójdzie jej z Tobą tak łatwo, jak zakładała, więc zmienia taktykę. To jest właśnie to, o czym wspominałem w poprzednich wpisach. Jeszcze zobaczysz, że gotowa przeobrazić się w fantastyczną, kochającą partnerkę. Ale przestrzegam raz jeszcze – nie daj się zwieść, to tylko tymczasowa zmyła, taki kamuflaż. Zrobi wszystko, aby dopiąć swego, bo – jak powiadają – cel uświęca środki. Ze swojej strony trzymaj fason i nie odpuszczaj. Z tym że, w jej przypadku zachowanie jest zmienne, dyktowane taktyką. W twoim natomiast powinno być stałe, stanowcze, niepodlegające negocjacjom. Na takowe byłoby stanowczo za późno. Rozważ jeszcze jedną kwestię – czy zmiana jej postawy może być podyktowana lepszym zachowaniem z Twojej strony? Chyba nie za bardzo, prawda? Utrzymywała, że źle ją traktujesz. Że się nią nie interesujesz itd. Tym usprawiedliwia swój negatywny stosunek do Ciebie. Ponowię więc pytanie: czy zacząłeś traktować ją lepiej, że zmieniła front? Jeśli zastanawiasz się nad pobudkami, które mogą nią kierować, warto abyś rozważył tę kwestię. Myślę jednak, że Piszesz o wkładzie małżonki w drugą łazienkę i samochód. Oczywiście, należy jej się zwrot tych kosztów. Jeśli chodzi o rozdzielność majątkową, sąd nie uzna żadnej umowy ustnej. Aby obowiązywała Was taka rozdzielność, musielibyście mieć spisaną notarialnie umowę zwaną powszechnie intercyzą. Umowę taką spisuje się zazwyczaj przed ślubem, choć można także po (ślubie), ale nie ma ona ważności wstecznej. Dla sądu nie jest istotne, kto, ile i w co inwestował, ani czy prowadziliście odrębne konta. Sąd nie weźmie pod uwagę żadnych wyciągów bankowych – z prostej przyczyny. Jeśli nie macie spisanej intercyzy, od zawarcia związku małżeńskiego obowiązuje Was wspólnota majątkowa. Mówiąc prościej, wszystko staje się wspólne, a w razie rozwodu cały majątek jest dzielony na pół. Wiem, to krzywdzące rozwiązanie dla osoby, która wniosła więcej. Taka jest jednak podstawa prawna. Musiałbyś zaciągnąć porady prawnej, jak to wygląda konkretnie w Waszym przypadku. I do tego kroku Cię zachęcam. Przynajmniej dowiesz się, na czym stoisz. Trzymaj się i nie odpuszczaj. Jesteś na dobrej drodze, aby poukładać sobie życie na nowo i przede wszystkim pozostawić za sobą ten cały koszmar. Pamiętaj, że każde popuszczenie oznacza dla Ciebie przegraną – wpycha Cię ponownie w toksyczny układ, a wydostać się z niego będzie Ci coraz trudniej. Nie dopuść do sytuacji, w której będzie za późno. Podjąłeś ten wysiłek – zacząłeś iść nową drogą, nie zbaczaj z niej!
  12. Tomek34 – tym razem kieruję swoje słowa do Ciebie. Znalazłeś się w trudnej sytuacji, ale nie w sytuacji bez wyjścia. Twoja ukochana manipuluje Tobą, stosując metodę „na łaskawczynię”. Zdradziła Cię – podkreślmy: ona Ciebie, a nie Ty ją. Całą winą bezczelnie obarcza Ciebie, choć to ona popełniła ten haniebny czyn. Pokazuje Ci, gdzie Twoje miejsce, twierdząc, że odda Cię byle komu i jeszcze dopłaci. W ten sposób obniża Twoje poczucie własnej wartości. To przecież jawne ubliżanie Twojej osobie. Jesteś w jej oczach kimś do tego stopnia niegodnym, że gotowa nawet dopłacić, aby się Ciebie pozbyć. Jak ma czuć się człowiek, gdy jego luba wygłasza takie słowa na jego temat? Ona po prostu próbuje zdegradować Cię w Twoich własnych oczach. I tym „śmieciem”, którego tak bardzo chce się pozbyć, jest osoba, w której domu mieszka (z Twojego opisu wynika, że dom kupiłeś samodzielnie). Gdyby naprawdę miała o Tobie tak niskie zdanie, jak utrzymuje, a sama miała choć odrobinę godności, powinna się natychmiast wyprowadzić. Ona jednak „łaskawie” raczy dzielić z Tobą Twój własny dom i wydawać Ci rozkazy. Nie daj się. Dość już tego poniewierania. Nie nacierpiałeś się jeszcze wystarczająco, aby wreszcie postawić temu kres? Najchętniej bym Ci doradził, abyś podziękował tej pani za wspólne mieszkanie. Piszesz, że ona nie ma się gdzie podziać. Zasiała w Tobie tę myśl, wiedząc, że masz dobre serce i nie wyrzucisz jej na bruk. Wchodząc Ci na psychikę, na wszelki wypadek zabezpieczyła sobie wygodne lokum. Jednak o braku zastępczego dachu nad głową powinna była pomyśleć, zanim zaczęła Cię zdradzać i poniżać. Nie bój się o nią. Może pójść do swojego kochasia. Skoro jest taki fantastyczny, że dla niego zdecydowała się rozbić swoje małżeństwo, niech przyjmuje ją z otwartymi ramionami. A ona nie będzie już dłużej musiała brzydzić się Twoją osobą. Napisałem, że chętnie bym Ci tak doradził, bo na nic lepszego Twoja żona nie zasłużyła. Jednak odradzam Ci wyrzucanie jej z domu – powód przytoczę w dalszej części. Nie piszesz nic o wspólnych dzieciach, domniemam więc, że jesteście bezdzietnym małżeństwem. Z Twojego opisu wynika, że to małżeństwo jest już tylko na papierze. Nie sądzę, że uda się jeszcze posklejać tę relację. Myślę więc, że powinieneś zacząć rozwiązywać Wasze małżeństwo. Najbardziej chyba podłe z jej strony jest to sterowanie dystansem między Wami. Każe Ci spać ze sobą, ale nie pozwala dotykać, ani wymieniać żadnych innych czułości. Rozumiesz, o co tu chodzi? Masz czuć jej bliskość, ale masz trzymać na wodzy swoje pragnienia – do których jako mąż masz przecież pełne prawo. Z jednej strony żona dobitnie pokazuje Ci, że Tobą rządzi. Z drugiej strony takie przyciąganie Ciebie do siebie przy jednoczesnym odpychaniu ma doprowadzać Cię do pasji, a z czasem pchnąć w jakiś obłęd. W trosce o swoje zdrowie nie pozwól jej na takie zachowanie. Dalszy tok postępowania zależy od tego, czy przed ślubem podpisaliście u notariusza intercyzę. Kobiety, które zawierają związek małżeński z myślą o korzyściach majątkowych, odmawiają podpisania tego dokumentu. Nie przyznają się jednak do prawdziwych pobudek. Twierdzą, że podpisanie intercyzy uwłacza ich godności. Jednak nie mają już takich obiekcji, gdy w ramach rozwodu przywłaszczają sobie połowę majątku męża, który wniósł do związku jeszcze przed ślubem. Robią to bez skrupułów, a gdy trzeba, są nawet gotowe toczyć całe batalie. Jeśli macie intercyzę, raczej nie musisz bać się o to, że przepadnie Ci połowa Twojego mienia. W przeciwnym razie przygotuj się na walkę. Tak czy inaczej, przyda Ci się dobry adwokat z dużym doświadczeniem w sprawach rozwodowych. Zacznij zbierać dowody na rozpad małżeństwa i na winę żony. Mogą to być np. nagrania, a jeszcze lepiej świadkowie. Sąd bierze pod uwagę m.in. nielojalność i zdradę, znieważający stosunek do małżonka, agresję fizyczną i psychiczną, a nawet odmowę współżycia. Przydadzą Ci się mocne, przekonujące dowody – im więcej, tym lepiej. Nie daj się namówić na rozwód bez orzekania winy (tzw. za porozumieniem stron). Nie wdawaj się w sprzeczki, postaraj się być neutralny wobec prowokacji. Gdybyś teraz złamał się i wyrzucił nielojalną partnerkę ze swojego domu, ona na pewno użyje tego faktu w sądzie jako argumentu przeciwko Tobie – świadczącego, jakim to „złym” człowiekiem jesteś. Poza tym, jakby między Wami nie było, w świetle prawa nadal pozostajecie małżeństwem i masz w stosunku do żony określone obowiązki. Zacznij więc działać w kierunku rozwodu, aby wyzwolić się z tej toksycznej relacji. Tkwiąc w niej, coraz bardziej wyniszczasz się psychicznie – a właściwie, coraz bardziej niszczy Cię żona. Niej daj się nabrać na te brednie, że jej nie szanujesz. Wybaczyłeś jej zdradę. Pozwalasz jej mieszkać u siebie, choć traktuje Cię poniżej wszelkiej krytyki. Znosisz jej wszystkie podłe zachowania i jesteś na jej każde skinienie. Robisz dla niej znacznie więcej, niż wymaga zwyczajny szacunek. Ale ona chce wzbudzić w Tobie poczucie winy, abyś czuł w sobie potrzebę ciągłego wynagradzania jej swojego zachowania. Nie wchodź w to. Pozbieraj się emocjonalnie, nabierz odrobinę dystansu, zadbaj o siebie. Znajdź sobie jakieś ciekawe zajęcie, abyś nie musiał ciągle myśleć o tej obłudnej kobiecie. Może sport, albo inne hobby. Jednak strzeż się nawiązywania nowych znajomości z kobietami. Twoja żona może wpaść na ten trop i wykorzystać to przed sądem przeciwko Tobie. I raptem, „okaże się”, że to Ty ją zdradzałeś, przez co doprowadziłeś do rozpadu małżeństwa. Nie pozwól na to. Nowe znajomości dopiero wtedy, gdy będziesz miał orzeczenie w kieszeni. Trzymaj się więc, zacznij dbać o siebie – skorzystaj z urlopu, to doskonała okazja. No i działaj w kierunku rozwiązania tej szkodliwej relacji.
  13. ~bezsilny1234, wiesz, co zrobiłem zaraz po napisaniu do Ciebie? Przeczytałem wcześniejsze posty. I zdziwiłem się, jak wiele naszych – osób pomagających Ci – wypowiedzi jest ze sobą zbieżnych. Piszesz, że obawiasz się pozostać samotnym człowiekiem. Nie, to nie jest śmieszne. To naturalny lęk, który odczuwają osoby, gdy rozpada im się związek. Nie powinieneś się tego wstydzić. Twoja wybranka, kobieta, w której ręce oddałeś całe swoje życie, zadała Ci cios w samo serce. To nagłe wydarzenie wyciągnęło Ci dywan spod stóp, powaliło Cię – całkowicie wytrąciło z równowagi. Jesteś w kompletnym szoku. Każdy by był na Twoim miejscu. Nie chcę uogólniać, bo ludzie mają różną psychikę, ale uwierz, że mało kto potrafiłby zachować zimną krew w Twojej sytuacji. Jednak emocje są w tym przypadku bardzo złym doradcą. Przeżywasz kryzys. Siłą rzeczy gotujesz się emocjonalnie. Daj sobie do tego prawo, ale postaraj się jednak zapanować nad emocjami. Nie przywołuj w pamięci, tego, że Cię zdradziła – zrobiła to i nic, co zrobisz, nie zmieni tego stanu rzeczy. To już się stało. Postaraj się przyjąć to jako fakt. Nie miała hamulców moralnych, które powstrzymałyby ją od podłego oszukiwania człowieka, którego – jak twierdzi – kocha. I zapewne nie będzie miała ich w przyszłości, jeśli zdecydowałbyś się z nią zostać. Chyba nikt tu z piszących nie ma wątpliwości, że to żaden materiał na matkę ani na żonę. Nie rozpamiętuj więc jej czynu, lecz popatrz na jej charakter. Wyobraź sobie, że to, co opowiedziałeś nam, opowiedziałby Ci któryś z Twoich kolegów. Co byś mu wtedy poradził? Rozstania są straszne dla większości nas, ale niekiedy są konieczne. Konieczne dlatego, bo pozwalają nam uchronić się od czegoś znacznie gorszego. Złamanego życia – na przykład. Jest takie powiedzenie, że lepszy koszmarny koniec od koszmaru bez końca. Chyba dobrze oddaje to, co mam na myśli. Piszesz, że Twoja partnerka zażądała czasu do namysłu i nawet wyznaczyła termin. To jest absolutny szczyt wszystkiego. Wiesz, czemu to robi? Doskonale zdaje sobie sprawę, jak bardzo jesteś zaangażowany w Wasz związek i w ten sposób próbuje Cię sobie podporządkować. To znaczy, podporządkować jeszcze bardziej niż dotychczas. Przecież pomiatała Tobą już wtedy, gdy Cię zdradzała. Nie daj sobie wmówić, że ona zamierza niczego przemyśliwać (co najwyżej chce zaplanować dalszą taktykę urabiania Cię). Udaje niedostępną, abyś czuł właśnie ten lęk, o którym wspominałeś. Abyś poczuł to nagłe osamotnienie i jeszcze bardziej zapragnął jej bliskości. Wtedy będziesz gotów akceptować jej wybryki, godzić się na wszystko, co Ci zaserwuje. Jeśli jej na to pozwolisz, ona będzie miała Cię w garści. A w tym czasie, który wyznaczyła sobie na „przemyślenia”, zabawia się pewnie ze swoim amancikiem i drwi z Ciebie, jak sprytnie zrobiła Cię w balona. Otóż nie zrobiła. Pokaż swój honor, powstań z upadku i nie pozwól się tak upadlać. Ona właśnie tego chce, abyś cierpiał, użalał się nad sobą. I im bardziej ciągnie Cię do niej, tym bliżej ona jest swojego celu. Im większe podejmiesz próby skontaktowania się, tym dobitniej ona odsunie się od Ciebie. To gra. Chesz w nią grać? Mam nadzieję, że nie. Najlepiej powiedz jej, że nie musi już niczego przemyślać, bo Ty nie widzisz wspólnej przyszłości u jej boku i podjąłeś decyzję o rozstaniu. Zobaczysz, co się wtedy stanie. Przypuszczam, że od razu zmieni front, stanie się uległa, zacznie Cię przepraszać, przyznawać swój wielki błąd i udawać, że przyznaje Ci rację. Nagle zacznie akceptować wszystkie Twoje warunki. I zacznie zapewniać Cię o swojej ogromnej, dozgonnej miłości. Niewykluczone, że zrobi to w poziomie i w pościeli. Najłatwiej manipuluje się rozemocjonowanym człowiekiem, a ona to wie i wykorzystuje bez najmniejszych skrupułów. A jeśli się nie poddasz, będzie błagała, abyś został, bo bez Ciebie ona nic nie znaczy, a jej życie nie ma żadnego sensu. To jednak tylko kolejny etap jej gry i tej całej manipulacji, której Cię przez cały czas poddaje. Nie daj się więc nabrać. Powiedz to, na co sobie zasłużyła. I bądź przy tym stanowczy. Nie daj się podejść i złamać. Pokaż, że to Ty jesteś na wygranej pozycji, ona przegrała wszystko. Na koniec chciałbym nawiązać do ostatniej wypowiedzi ~onkaY i rozwinąć myśl, którą mi podsunęła (dziękuję, ~onkaY). Zgadzam się w stu procentach – powinieneś cieszyć się, że Twoja partnerka tak szybko pokazała swoje prawdziwe oblicze. Wyobraź sobie, że zrobiłaby to dopiero po zawarciu związku małżeńskiego. A w wielu związkach właśnie tak się dzieje. Ci ludzie są w znacznie gorszej sytuacji od Ciebie. Ty masz ten komfort – jeśli tak to można określić – że poza uczuciem nic Cię nie łączy z partnerką. Nie macie wspólnych dzieci, kredytu ani żadnych zobowiązań. I choć wyzwolenie się z tak uczuciowej relacji nie jest łatwe, z pewnością byłoby jeszcze trudniejsze, gdybyście byli mężem i żoną. Skup się więc na tym, że los pozwolił Ci tak wcześnie poznać, z kim masz do czynienia. Z wartościową, kochającą kobietą, czy z wredną, zakłamaną manipulantką. To pomoże Ci ochłonąć i wyciągnąć dobre wnioski z tej podłej sytuacji. Wstawaj na nogi i wracaj do siebie. Życie na Ciebie czeka! Ta kobieta zrobiła Ci wielkie świństwo, nie ma co upiększać. Ale nie skopała Ci życia na tyle, abyś nie mógł się z tego wykyraskać. Wręcz przeciwnie – masz dużą szansę zacząć wszystko od nowa. Teraz przechodzisz przez emocjonalne piekło – wiem – ale już za jakiś czas będziesz się cieszył, że zostawiłeś to bagno za sobą. Będziesz się zastanawiał, co widziałeś w tej kobiecie i jak mogłeś z nią w ogóle być. Głowa do góry! I pisz, jeśli masz ochotę. Ze swojej strony chętnie Ci pomogę – myślę, że również inni forumowicze nie pozostaną bierni. Trzymaj się!
  14. Jesteś tak bardzo zaangażowany w związek ze swoją partnerką, że tłumisz w sobie swoje przeczucia, które… są prawdziwe. Twój wewnętrzny głos podpowiada Ci dobrze. Wchodząc w relację z kobietą, założyłeś, iż nie będzie pisywała gorących słów do kolegi z pracy (ani oczywiście do żadnego innego mężczyzny poza Tobą). Jednak to uczyniła, raniąc Ciebie i wystawiając na szwank zaufanie, którym ją obdarowałeś. Całkiem słusznie czujesz się oszukany – dała Ci do tego bardzo poważne powody. Gdyby chociaż poczuła żal i (z szacunku do Ciebie lub przynajmniej z obawy o Wasz związek) przerwała ten nikczemny proceder i sama wyznała Ci swoje czyny, miałbyś może cień poczucia, że zrobiła źle, ale chce wyjść z twarzą – na ile jest to w tej sytuacji możliwe. Jednak tego nie zrobiła, ciągnęła zdradę do momentu, aż sam przyłapałeś ją na gorącym uczynku. Na dodatek nawet nie myśli zrywać kontaktu z tym mężczyzną. (!) Pomijając kwestię, czy jest w stanie zdradzić ktoś, kto kocha, jakie znaczenie ma dla niej tamta znajomość, skoro dla niej lekceważy Twoje uczucia? Nie daj się nabrać, że osoba, która jeszcze przed chwilą wymieniała ciepłe słówka z innym, raptem przestała do niego cokolwiek czuć. To tylko zmyłka, na dodatek tak nielogiczna i oderwana od rzeczywistości… – Twoja partnerka musi być przekonana o Twoim zaślepieniu jej osobą lub mieć Cię za osobę o niskim poziomie inteligencji. Inaczej nie próbowałaby zwieść Cię w tak tandetny sposób. Pamiętaj, że zdemaskowałeś ją, a nakrycie kogoś in flagranti nigdy nie jest miłe dla sprawcy. Próbuje wówczas minimalizować straty – bagatelizować to, co akurat wyszło na jaw, i kamuflować całą resztę. Właśnie to próbuje właśnie czynić Twoja luba. Ujawniony przez Ciebie czyn może być tylko fragmentem postępków, które przed Tobą ukrywała, albo i nadal ukrywa. I zapewne nim jest. Nie powinieneś się łudzić, że partnerka, która do tej pory Cię okłamywała, nagle okaże się stuprocentowo szczera. Teraz będzie jeszcze bardziej ostrożna i staranniej ukrywała swoje poczynania. Wiele z Twoich wypowiedzi przemawia za tym, że Twoja partnerka przywiązuje znacznie mniejszą wagę do Waszego związku niż Ty. Macie ciche dni, bo po długotrwałym zdradzaniu nie podoba jej się, że odważyłeś się okazać nadszarpnięte zaufanie? Serio? Po tym, co się wydarzyło… zamiast czuć skruchę i zabiegać o Twoje uczucia, o zaufanie – po tym wszystkim ona się od Ciebie odsuwa, traktując Cię bardziej jak kumpla niż jak narzeczonego? Pomyśl racjonalnie – czy nie powinno być odwrotnie? Czy to nie Ty powinieneś nabrać do niej dystansu po wykryciu tak haniebnego postępowania z jej strony? Dla mnie to pachnie szalenie wyrachowaną postawą ze strony tej pani. Zobaczyła w Tobie statecznego mężczyznę, który znakomicie nadaje się na troskliwego męża i ojca dla swojego dziecka. Niełatwo o takiego człowieka, więc nie chce Cię stracić w obliczu potencjalnych korzyści. Nie każdy mężczyzna jest w stanie pokochać dziecko, którego nie jest biologicznym ojcem. Jednocześnie Twoja narzeczona postrzega Cię zapewne za naiwniaka, którego owinęła sobie wokół palca. Jednak jej uczucia ciągną ją do imprezowicza, z którym można się świetnie zabawić (zresztą… pewnie już nie raz to zrobiła). To na myśl o nim robi jej się gorąco i na myśl o nim wpada w błogostan. Ty masz zapewnić stabilność, warunki socjalne i całą resztę. Całkiem możliwy, moim zdaniem, jest także układ, w którym tamtemu panu wcale nie zależy na Twojej wybrance, a przynajmniej nie aż tak bardzo, jak jej na nim, a wtedy może traktować Cię jako rezerwę. Być może zapomni o Tobie, gdy tamten tylko kiwnie palcem. Tak czy inaczej, miej się na baczności. Poprosisz ją o rękę – ręka będzie tylko Twoja, ale reszta ciała już niekoniecznie. Staniesz się spokojnym, przytulnym portem, do którego będzie zawijała po upojnych rejsach w ramionach tamtego mężczyzny. A może nie tylko tamtego, lecz i innych – kto wie – w końcu skoro kobieta mająca dziecko (formalnie to przecież samotna matka), a więc która powinna wykazywać dojrzałość i odpowiedzialność, podchodzi do życia w tak luźny sposób, nie wiadomo, czego jeszcze można od niej oczekiwać. Przykro mi to stwierdzić, ale ryzyko jest duże. Nastał dla Ciebie bardzo trudny czas. Jesteś zraniony, rozdarty, borykasz się z poczuciem zdrady przez ukochaną i zdezorientowany całą sytuacją. Musisz stoczyć wewnętrzny bój i podjąć decyzję. Zastanów się głęboko, bo cokolwiek postanowisz, będzie to miało duży wpływ na Twoje dalsze życie. Pójść za głosem rozsądku i choć serce krwawi, zakończyć związek, aby pozbierać się i po jakimś czasie spróbować znaleźć wartościową kobietę, która będzie godna Twojego zaufania. Czy dać się ponieść fali emocji i dusząc w sobie wszelkie podejrzenia i wątpliwości, wbrew rozsądkowi dać kolejną szansę partnerce. Znając życie, decydując się na drugie z wymienionych rozwiązań, każda dłuższa nieobecność wybranki, będzie dla Ciebie udręką. Będziesz zawsze bił się z myślami, co w danej chwili robi i czy nie jest właśnie z tamtym. Podejrzenia, którym będziesz dawał upust, nie będą się spotykały z jej zrozumieniem, lecz niechęcią i mniej lub bardziej zaciekłym oporem. Może zarzucać Ci czepialstwo, zamykanie jej w klatce i przesadną, bezzasadną zazdrość. Sytuacje będą eskalowały i kończyły się coraz większymi awanturami. Czy tak ma wyglądać Twoje życie? Chyba masz inne oczekiwania. Mam przynajmniej taką nadzieję. Dlatego tak obszernie staram Ci się doradzić i przedstawić swój ogląd sytuacji z perspektywy osoby trzeciej – bezstronnej. Im dłużej brniesz w tę relację, stajesz się coraz bardziej zaangażowany uczuciowo. Z czasem będzie Ci coraz trudniej rozstać się z ukochaną, nawet gdy uświadomisz sobie, że to nieuchronne, bo coraz bardziej cierpisz i już nie dajesz rady tak żyć. Zawierając ślub, partnerka nabędzie szereg praw, poczuje się bardziej bezkarna (obecnie możesz od niej odejść bez jakichkolwiek konsekwencji, po ślubie – rzecz jasna – już nie). Będzie więc mogła poczymać sobie znacznie śmielej. Miej tego świadomość. Już samo wybaczenie zdrady dla wielu oznacza bilet do kolejnych miłosnych eskapad – w myśl zasady: udało się raz, uda się i następny. Przecież wybaczył… Moja rada – w tym trudnym dla siebie czasie postaraj się odetchnąć, zadbać odrobinę o siebie i nabrać odrobinę dystansu, wewnętrznego spokoju, aby – na ile to możliwie – obiektywnie przeanalizować sytuację i wyciągnąć wnioski. Masz do tego pełne prawo, także do odroczenia terminu ślubu (jeśli w ogóle był już zaplanowany). Nie oszukuj siebie, że wybaczyłeś. Tkwi w Tobie ogromny żal – i trudno się temu dziwić. Przede wszystkim pomyśl o sobie, partnerkę odstaw nieco na bok, nie ganiaj za nią. Otrząśnij się z porażki i przemyśl sobie wszystko. Trzymam za Ciebie kciuki!
  15. Witaj Col, chętnie Ci pomogę. Napisz do mnie na priv (musisz najpierw się zarejestrować na forum, ale to jest łatwe i do niczego nie zobowiązuje). Pozdrawiam, Carlo
  16. Witaj! Z Twojego opisu sytuacji wynika jasno i bezsprzecznie, że dziewczyna próbuje Cię zdominować – potocznie mówiąc: wziąć Cię pod pantofel. Chce ustalić hierarchię w Waszym związku. Kontroluje Ciebie (sprawdza chociażby Twój telefon) i pozwala sobie na znacznie więcej niż Tobie – ale o tym więcej za chwilę. Chcąc, aby między Wami było wszystko w porządku, musisz bezwzględnie dostosować się do jej woli. Kiedy wyraziłeś chęć spędzenia czasu z kolegami, zastosowała na Tobie szantaż emocjonalny. Płaczem chciała wzbudzić w Tobie poczucie winy, aby wymusić na Tobie zmianę decyzji. To nie zadziałało, więc sięgnęła po mniej wyszukane metody. Przestała się odzywać, aby zbudować w Tobie stres i lęk, że Cię odrzuci. Chce trzymać Cię w niepewności - „Ona musi sobie przemyśleć.” To nie koniec Twojej nauczki. Zaczęła wybierać się na picie ze swoimi kolegami i jakimś starszym znajomym. Przypuszczam, że wcześniej tego nie robiła. Tobie nie wolno wyjść z kolegami (czytaj: przedstawicielami tej samej płci). Ale ona… nie spędza swojego wolnego czasu z kobietami. Ona wychodzi z mężczyznami. No i jeszcze zaczęła Cię lekceważyć, nie informując Cię o niczym i kwitując drwiąco: „Więcej zaufania!”. Wyobrażasz sobie, żebyś to Ty zabrał jej swoją (!) komórkę, gdy po raz kolejny zechce ją „zbadać”, i powiedział jej to samo o zaufaniu? Jakim prawem w ogóle myszkuje Ci w telefonie? Dajesz jej powody do zazdrości? Nie pisałeś nic na ten temat, więc zakładam, że nie. Pomijając kwestię, czy w taki sposób może zachowywać się osoba, która kocha, zauważ, jak ona próbuje Tobą sterować. To nie tylko to, że nie będzie Ci wolno wyjść z kolegami na piwo. Dziewczyna próbuje niskimi, ohydnymi metodami narzucać Ci swoją wolę. Już teraz pokazuje Ci, kto w Waszym związku będzie rządził. Jeśli nie lubisz siedzieć pod pantoflem, lecz preferujesz partnerstwo, nie zastanawiaj się dłużej i ewakuuj się z tej znajomości. Mówią, żeby nie chwalić dnia przed zachodem słońca, ale zachowania tej dziewczyny bardzo źle świadczą o jej stosunku wobec Ciebie. Przy okazji obnażają wiele cech jej charakteru. Nie wygląda to wszystko dobrze. Wręcz przeciwnie. Myślę, że nie warto marnować sobie życia przy pannie, która postępuje w taki sposób – szczególnie w Twoim młodym wieku. Wiem, że uczucia itd… Ale przeanalizuj wszystko, co napisałem, a dojdziesz zapewne do tego samego wniosku. Jak widzisz się w tym związku za rok, za dwa? Jeśli któreś z Was powinno to sobie wszystko przemyśleć (to tak w nawiązaniu do jej słów), tą osobą jesteś zdecydowanie Ty. Choć wg mnie nie ma już o czym myśleć ani tym bardziej dawać drugiej szansy. Przykro mi to pisać, bo zdaję sobie sprawę, w jakim tkwisz emocjonalnym potrzasku. Ale jeśli chcesz się uchronić przed gorszym, czym prędzej katapultuj się z tego związku. Przypuszczam, że jeśli zerwiesz, ona może jeszcze próbować Cię odzyskać, udając skruchę, przepraszając… To kolejna sztuczka. Niejeden już takiej uległ i potem tego żałował. Odpowiedz sobie na pytanie, czy zasłużyłeś sobie na tę grę na emocjach, której ona Cię poddaje. Z tego, co piszesz, udało się jej zaszczepić w Tobie lęk i brak niepewności. Uderza Cię po emocjach i próbuje wykorzystać Twoje cechy, abyś tańczył tak, jak ona Ci będzie grała – nie tylko teraz, ale zawsze. Bo jeśli ulegniesz, pokażesz jej, że może robić z Tobą, co jej się podoba. Pytanie do Ciebie: czy właśnie tak wyobrażasz sobie swoją przyszłość? Czy Twoje uczucie wobec niej przysłoni (lub przynajmniej zrównoważy) te cierpienia? Wiem, że nie łatwo podejmować decyzje, gdy biorą górę emocje, ale pomyśl o swojej przyszłości. Szkoda życia na osobę, dla której nie jesteś ważny Ty, lecz przeforsowywanie swoich egoistycznych zachcianek. Jeszcze znajdziesz sobie fajną partnerkę, która będzie Cię porządnie traktowała. I będziesz się zastanawiał, po co zmarnowałeś tyle czasu na związek, w którym było marnie, toksycznie. Obecna dziewczyna ewidentnie próbuje Cię sobie ustawić, czy – jak niektórzy mawiają – wychować Cię sobie. Odpowiedz sobie na pytanie, czy w to wchodzisz. Życzę Ci trafnych decyzji! Trzymaj się!
  17. Witaj! Masz bardzo niskie poczucie własnej wartości, na co z pewnością wpłynęło zachowanie rówieśników w szkole. Zupełnie niepotrzebnie, bo często to właśnie najbardziej wartościowe osoby padają ofiarą takich ataków. Dlaczego? Bo w ten sposób inni próbują zrekompensować swoje braki, zgrywać przed sobą i innymi, że są lepsi od Ciebie. Tępa, bezpodstawna krytyka i hejterstwo to jedyna reakcja, na którą ich stać. Po prostu nie potrafią inaczej. To bardzo niskie budować siebie kosztem innych, ale – niestety – wielu tak robi. To wszystko doprowadziło u Ciebie do nerwicy natręctw (dzielenie słów na sylaby, wewnętrzny przymus sprawdzania czegoś itd.). Zastanów się, czy mogłabyś jakoś rozwijać swoje zainteresowania. Coś, w czym jesteś dobra. Może uda Ci się poznać osoby, które mają podobne hobby (na jakimś kółku zainteresowań lub czymś podobnym). Aby podnieść swoją samooocenę, możesz zaangażować się w jakieś akcje charytatywne lub stać się woluntariuszką w jakiejś organizacji o podobnym profilu. Fachowe rady znajdziesz także w tych artykułach: Jak podnieść poczucie własnej wartości? Niska samoocena Sprawdzone metody na podniesienie poczucia własnej wartości Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  18. Carlo

    Problem ze sobą

    Witaj Max98! Twoja historia jest pogmatwana i mam wrażenie, że sam się w niej trochę gubisz. Przede wszystkim zastanów się, na czym Ci w życiu zależy najbardziej, i na tym się skup. Sam wiesz, że przestawanie ze znajomi, którzy żyją tylko przemocą, to ślepa uliczka. Chcesz skończyć w kryminale? Nie sądzę. Obierz sobie jakiś cel i dąż do niego. Skończ szkołę. Nie musi być wyższa uczelnia, ani medycyna. Ważne, abyś miał fach w ręku, pracował i żył uczciwie, no i trzymał się z dała od używek i złego towarzystwa. Zależy Ci na tej dziewczynie – świetnie. Okaż jej to. Nie rozkminiaj jej przeszłości, bo to nie prowadzi do niczego dobrego. Takim myśleniem zaszkodziłbyś tylko sobie i Waszej relacji. W kwestii zazdrości: jeśli dziewczyna jest warta Twoich uczuć, nie zdradzi Cię tak łatwo, jak Ci się wydaje. Jeśli nie jest ich warta, nie ma co wpędzać się w negatywne myślenie. Możesz mieć oczy i uszy otwarte, ale przestań myśleć, że Cię zdradzi, bo to Cię tylko nakręca negatywnie i przyniesie kiedyś negatywne skutki. Być może ona myśli podobnie o Tobie? Nie łam się tym, czy jesteś atrakcyjny, bo najwyraźniej dla niej jesteś. Inaczej nie zainteresowałaby się Tobą. A ona została przy Tobie, gdy wszyscy inni się od Ciebie odwrócili. To wiele znaczy. Daj sobie spokój z tymi stronami randkowymi. Było, minęło. Kiedyś może były Ci potrzebne. Teraz już nie są. Nie ma powodu, aby wracać myślami do tego tematu i tylko niepotrzebnie się nakręcać. Postaraj się być sobą, pokazuj się dziewczynie z najlepszej strony. I nie myśl negatywnie. Nie bój się chodzić z dziewczyną na dyskoteki. Jeśli oczaruje ją ktoś inny i ona z nim pójdzie, postaw mu piwo. Za to, że uwolnił Cię od dziewczyny, która idzie z pierwszym lepszym gościem poznanym na dyskotece. Rozumiesz, co chcę Ci przekazać? Postaraj się uwolnić od negatywnego myślenia. Zasadniczo każdy może każdego w każdej chwili zdradzić lub zostawić, więc gdybyśmy myśleli tymi kategoriami, mało komu udałoby się prowadzić szczęśliwy związek z drugą osobą. Już prędzej człowiek wpędziłby się w jakieś szaleństwo. I po co? Przez swoje słabości? Warto im popuszczać? Nie sądzę. U Ciebie, z tego co piszesz, nie ma nawet przesłanek do zmartwień. Wręcz przeciwnie. Wszystko zdaje się być na dobrej drodze. Należy się z tego cieszyć i pielęgnować to, co masz. Gdy czujesz się samotny, pomyśl o niej, o jej uczuciach do Ciebie. Niech Cię pokrzepią. Jeżeli to możliwe, skontaktuj się wtedy z nią. Zatelefonuj albo napisz esa czy krótki mail. Reasumując: głowa do góry, przestań wpędzać się w negatywne myśli, lecz odganiaj je od siebie (rozbijaj je prawym sierpowym lub lewym prostym – jeśli taka wizualizacja Ci pomoże). Myśl pozytywnie. Myśl o dziewczynie, o jej uczuciach do Ciebie i o Waszym kolejnym spotkaniu. Ciesz się na nie. Odrobina zdrowej (podkreślam: zdrowej) zazdrości wpływa dobrze na związek, pokazuje drugiej stronie, że nam na niej zależy. Ale chora, przesadna zazdrość doprowadziła już niejednego i niejedną do rozpaczy i zniszczyła już nie jeden związek. Z pewnością sam to wiesz, ale jeszcze to sobie dobrze uświadom. Trzymam za Was kciuki i życzę powodzenia! Pozdrawiam!
  19. Cieszę się, Tom, że pomogłem. Myślę, że jesteś na dobrej drodze, ale dobry poradnik może okazać się cenną podporą. Może człowieka trochę nakierować, zwrócić uwagę na pewne aspekty, których wcześniej nie dostrzegał lub nie brał pod uwagę, albo chociaż pomóc wystrzegać się pewnych błędów. Z poradami zdrowotnymi w internecie rzeczywiście trzeba uważać. Wiele osób "leczy" się poprzez internet, zastępując specjalistów znalezionymi informacjami. Skutki, wiadomo, opłakane. Masz rację, że nie zrobisz wilka z owcy, ale możesz nauczyć owcę żyć w otoczeniu wilków. Moim zdaniem, najważniejsze, że poświęcasz dziecku wiele uwagi, że zauważyłeś problem i że podjąłeś kroki, aby go przezwyciężyć. To już połowa sukcesu! Powodzenia!
  20. Myślę, że mimo wszystko lektura dobrego poradnika nie zaszkodzi. Polecam te tytuły: - "Bufory stresu. Jak rozwijać odporność psychiczną dziecka" - Iwona Sikorska - "Wysoko wrażliwe dziecko. Jak zrozumieć dziecko i pomóc mu żyć w przytłaczającym świecie?" - Elaine Aron - "Lęk u dzieci. Poradnik z ćwiczeniami" (praca zbiorowa, Wydawnictwo Uniersytetu Jagiellońskiego, 2017) - "Jak nauczyć dziecko optymizmu. 35 ćwiczeń dla dzieci w wieku 3-10 lat" (wydawnictwo Jedność) Jeśli zechcesz pogłębić wiedzę, możesz sięgnąć po "Odporność psychiczną w okresie dzieciństwa" i "Dzielne dzieci. Wspieranie odporności psychicznej w wieku przedszkolnym", lecz te książki są adresowane przede wszystkim do nauczycieli. Całe kompendium wiedzy o fizycznym i emocjonalnym rozwoju dziecka w wieku przedszkolnym znajdziesz w książce Thomasa Brazeltona "Rozwój dziecka od 3 lat do 6 lat" (wydawnictwo GWP). Pozdrawiam!
  21. Z psychologami jest jak z fachowcami w innych branżach. Są lepsi, są gorsi. Jedni radzą sobie z danym problemem lepiej, inni nie są mu w stanie zaradzić. Nie znam dokładnie opisanej sytuacji, lecz uważam, że psycholog powinna wykazać się empatią, a nie reagować zmianą tematu czy śmiechem. Jeśli nie czujesz się dobrze pod opieką obecnego psychologa i nie odczuwasz poprawy, postaraj się zmienić go na innego. Spróbuj też we własnym zakresie podnieść swoje poczucie własnej wartości i podwyższyć swoją samoocenę. Kompleksy ma wiele osób, nie przejmuj się więc nimi, lecz skoncentruj się na swoich zaletach.
  22. Trudno postawić diagnozę przez internet. Jeśli w podstawowych, istotnych kwestiach wspólnego życia zgadacie się lub potraficie dojść do porozumienia, macie szansę. W ciągu trzech lat powinniście byli się już w sporym stopniu wzajemnie dotrzeć, aby nie było ciągłych kłótni. W takich sytuacjach nie obstawajcie ślepo przy swoich punktach widzenia, okładając się wzajemnie. To nie prowadzi do niczego dobrego. Starajcie się odpuszczać, aby nie dochodziło do eskalacji. Jeśli jednak różmicie się we wspomnianych kwestiach, nawet mocne uczucie może nie sprostać tej przeszkodzie. Powodzenia!
  23. Ludzie obgadywali, obgadują i będą obgadywać. Niestety, nie zmienisz tego. Możesz tylko powiedzieć znajomym, żeby nie wierzyli we wszystko, co słyszą. Nie próbuj niczego naprostowywać, bo im większe Twoje wysiłki, tym bardziej znajomi będą przychylać się do... tamtej wersji. Wypowiadaj się więc stanowczo, ale zdawkowo. Także i ja uważam, że grupa powinna sama zauważyć, że coś jest nie tak. Z Twojego opisu wynika, że znajomi nie tylko są nielojalni wobec Ciebie. Co gorsza, okazują Ci dwulicowość. Przed Tobą zachowują się zupełnie inaczej, niż za Twoimi plecami. Co więc o Tobie myślą? Rozważ, czy pozostawanie w tym kręgu znajomych ma sens. Może uda Ci się pozostać w kontakcie z wybranymi osobami z tej grupy, jeśli któreś z nich są wobec Ciebie OK. W najgorszej sytuacji chyba lepiej rozejrzeć się za kimś innym, na kogo będziesz mogła liczyć.
  24. Daj sobie szansę, aby o nim zapomnieć. Nie kontaktuj się z nim i nie reaguj na jego próby kontaktowania się (spław go lub okaż mu, że jest Ci całkowicie obojętny). W miarę możliwości pozbądź się wszystkich rzeczy, które Ci o nim przypominają. I w podobny sposób zacznij go wyrzucać z głowy. Staraj się o nim nie myśleć, a gdy nachodzą Cię natrętne myśli, przypomnij sobie, jak wiele złego Ci uczynił. Nie życz mu źle, bo wówczas automatycznie o nim myślisz. Przestań mu czegokolwiek życzyć. Nie myśl ciągle, jakim jest palantem, bo tak wracasz myślami ciągle do niego. Docelowo ma go nie być w Twojej głowie. Uświadom sobie, że ten człowiek był wielką pomyłką i że nigdy nie ułożysz sobie z nim życia. Z obecnym nastawieniem nie zapomnisz o nim, bo nie pozwalasz sobie uwolnić się od niego. Zamknij ten rozdział swojego życia. Ucząc się na błędach, nie popełnisz więcej podobnej pomyłki. Myśl pozytywnie. Pozwól sobie od niego odpocząć. Nie spotykaj się z innymi z zamierzeniem zapchania miejsca po byłym. To nie zadziała. Spotykaj się z tymi, którzy rzeczywiście Cię zainteresowali. Nie porównuj ich do byłego. Skup się na tym, czym oni Cię intrygują. Byłego nie ma. Nie ma i nie będzie. Niech idzie sobie własną drogą, a Ty ciesz się, że jego obecność w swoim życiu masz już za sobą. Ale ciesz się coraz mniej, bo... – pamiętasz – z czasem ma zupełnie zniknąć z Twojej głowy. Nie nienawidź dziewczyny, z którą teraz się spotyka. Jaka jest jej wina? Odbiła Ci go, wiedząc, że jesteście razem? Raczej nie wynika to z Twojego opisu. Nie wiadomo, co jej naopowiadał. Nie wiadomo, jak długo będzie z nią i jak ją na koniec potraktuje. Właściwie... powinnaś być jej wdzięczna, bo teraz ona przejęła na barki problem związany z jego osobą. Ale... – powtórzę się po raz kolejny – także ta wdzięczność powinna coraz rzadziej gościć w Twojej głowie, abyś wreszcie pozbyła się wszelkich myśli o swoim byłym. A jeśli te rady nie zdadzą Ci się na nic, i nadal będziesz nurzała się w pragnieniu bycia u jego boku, kontaktuj się z nim nadal i zabiegaj o jego względy – tak długo, ile swoim traktowaniem nie udowodni Ci wreszcie, że nigdy nie będziesz z nim szczęśliwa.
  25. Aby pokonać natrętne myśli, które uprzykrzają Ci życie, potrzeba sporo samozaparcia. Są pewnego rodzaju pułapką, z której trudno się uwolnić, ale jest to możliwe. Przede wszystkim postaraj sobie uświadomić, że te myśli nie mają żadnego celu, za to wyniszczają Cię. Postaw im tamę, mając z tyłu głowy, że zamartwianie nic nie wnosi, lecz wpływa negatywnie na zdrowie. A na nim chyba Ci zależy. Jeśli interesuje Cię fachowa literatura poruszająca tę tematykę, możesz sięgnąć po takie tytuły jak "W pułapce niepokoju. Jak przechytrzyć własny mózg i przestać się zamartwiać" (Carbonell David A.), "Program zmiany sposobu życia" (Young Jeffrey E., Klosko Janet S.) lub "Umysł ponad nastrojem" (Padesky Christine A., Greenberger Dennis). Pozdrawiam!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...