Skocz do zawartości
Forum

Carlo

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Carlo

  1. Radosnych, pogodnych i spokojnych Świąt wszystkim forumowiczom!
  2. Przede wszystkim postaraj się podnieść własną samoocenę i popracuj nad poczuciem własnej wartości. Wiele porad znajdziesz w internecie, są także książki na ten temat. Możesz zacząć od artykułu Jak podnieść poczucie własnej wartości? Pozdrawiam!
  3. Carlo

    Święta a kolega.

    Z jednej strony byłoby szlachetnym gestem zaprosić osobę samotnie spędzającą święta pod swój dach – szczególnie, gdy nie macie wielkich dochodów. Z drugiej jednak strony korzystanie z czyjejś gościny i jednoczesne wytykanie gospodarzom „gorszych” mebli czy braku oczekiwanego poczęstunku, to bardzo niska półka zachowań. Nie dziwię się, że miałaś wątpliwości – w zaistniałej sytuacji Twoje obawy są uzasadnione. Jeśli koledze nie odpowiada Twój poziom życia, nie powinien wpraszać się do Ciebie na święta. Ty zaś mogłaś wprawdzie to zrobić, gdybyś chciała, lecz nic Cię do tego nie obligowało. Nie powinnaś więc czuć się źle z tego powodu. To kolega powinien wstydzić się swojego żenującego zachowania. Znalazłaś się w patowej sytuacji. Zapraszając go, naraziłabyś się na pretensje (wyobraź sobie, że zacząłby je okazywać przy Twojej rodzinie). Nie zapraszając go, również możesz być celem jego ataków. Jaki wniosek? Zastanów się, jaką postawę kolega reprezentuje wobec Ciebie. Czy warto zabiegać o taką znajomość? Moim zdaniem, możesz mu śmiało powiedzieć, że chętnie byś go zaprosiła, ale tym razem nie mogłaś, bo miałaś rodzinę. Możesz dodać, że i tak źle by się u Ciebie czuł, skoro nie odpowiada mu wyposażenie Twojego domu. Jeśli mimo wszystko zależy Ci na tej znajomości, spróbuj zaprosić go innym razem i zaobserwuj reakcję. Przede wszystkim w odwiedziny nie przychodzi się z pustymi rękami. Wypada przynieść chociażby ciasto, a a domaganie się poczęstunku urąga dobrym obyczajom. Za kogo on się ma? Koledze zależy na Waszej znajomości ze względu na Ciebie czy kieruje nim chęć darmowego podjadania?! Ostatecznie Twój dom to nie kawiarnia. To kolega powinien Ci sie wytlumaczyc ze swojego karygodnego zachowania, a nie Ty jemu. Mysle jednak, ze raczej nie ma co na to liczyc. Pozdrawiam!
  4. Myślę, że uczucie, które Cię dręczy, to nie zazdrość, lecz pragnienie doświadczenia takich uczuć, jakie powinny panować w związku. Twój partner traktuje Cię lekceważąco, a ponieważ darzysz go głębokim uczuciem, trudno Ci się sama przed sobą do tego przyznać. Różnica między zazdrością a pragnieniem jest ogromna, bo zazdrość ma przeważnie skutki destrukcyjne. Natomiast Ty pragniesz tylko tego, co Ci się należy od osoby deklarującej Ci swoją miłość. Widzisz rozbieżność między słowami swojego partnera a jego zachowaniem, i to rodzi w Tobie niepokój, który klasyfikujesz jako zazdrość. Tak to widzę. Rodzina Twojego partnera traktuje Cię adekwatnie do tego, jak on sam traktuje Ciebie. Myślę, że powinnaś zdecydowanie i stanowczo pokazywać partnerowi, że obecna rola Ci nie odpowiada, i wskazać mu miejsce, które chciałabyś zajmować w jego życiu. Jeśli na to nie przystanie, raczej traktuje Cię jak kogoś z ławki rezerwowych. Zastanów się, czy chciałabyś wieść takie życie. I czy w ogóle potrafiłabyś.
  5. Carlo

    patologiczny klamca

    To, co robi Twoja żona, nie jest tylko nagminnym kłamaniem i podszywaniem się pod inne osoby. Ona przede wszystkim manipuluje Tobą i innymi osobami w jej otoczeniu. Jest przy tym bezwzględna, w żadnym stopniu nie liczy się z czyimiś uczuciami. Lekceważy Ciebie kompletnie. Najgorsze jest to, że zbudowała w Tobie bardzo duże poczucie lęku i wykorzystuje to. Właśnie strachem (i chyba tylko strachem) reagujesz na jej kolejne poczynania. Nie muszę Ci przecież mówić, że to Cię niszczy. Ona doskonale o tym wie i umiejętnie gra Twoimi uczuciami. Wie, że strach Cię paraliżuje i utrudnia racjonalne spojrzenie na sprawę, abyś podjął odpowiednie kroki. Sprytnie to sobie rozegrała, ale… podle – i to jest jej słabym punktem, który oznacza jej przegraną. Dałeś się jej zapędzić w przysłowiowy kozi róg, więc znalazłeś się w trudnej sytuacji. Ale nie w beznadziejnej sytuacji. Na razie jeszcze nie możesz się pogodzić z jej zachowaniem. Ale kiedy ochłoniesz, zupełnie inaczej spojrzysz na sprawę. Musisz tylko nabrać dystansu. Postaraj się o to. Wiesz, że to, co ona wyprawia, jest podłe. Uzmysłów to sobie, bo na razie wszystko przysłania Ci pryzmat uczuć. I tak to traktuj – jako niegodne traktowanie Ciebie i innych. Nie uzewnętrzniaj się z tym przed nią. Ona nie traktuje Cię poważnie, zachowuje się jak Twój wróg, nie jak przyjaciel, a co dopiero towarzyszka życia czy wręcz żona. Nie daj się wciągać w jej gierki. Nie musisz się zdradzać przed żoną, że znasz jej oszustwa – zrobisz to wtedy, gdy nadejdzie odpowiedni czas. Nie musisz jeszcze nikogo uświadamiać – po co dawać jej pole do popisu? Wiesz, że to się odbije na Tobie i na dziecku. Prawda i tak prędzej czy później wyjdzie na jaw, a wtedy ludzie sami zaczną się od niej odsuwać. Manipulantów nikt nie lubi. I przede wszystkim nie daj się nabrać na jakąś chorobę. Nie zastanawiaj się, dlaczego robi, to co robi. I tak nie dojdziesz przyczyny. A nawet jeśli, to co Ci to da? Po co ta wiedza? Zamiast tego skup się całkowicie na sobie i na dziecku. Jesteś pod jej ostrzałem. Powinieneś się bronić, zamiast martwić się o nią. A obronisz się, pokazując jej, że wyszedłeś z emocjonalnego dołka, w który Cię wpędziła, i pokazując, że jej akcje nie robią już na Tobie wrażenia. Traktuj je z dystansem. Przecież wiesz, że ona sama sobie kopie dołek swoimi zachowaniami. Nie zmienisz jej. Z tego, co piszesz, ona nawet nie chce, aby coś się zmieniło. Zacznij reagować obojętnością. Wzruszeniem ramion. Nabierz na tyle dystansu, aby jej szantażowanie rozwodem naprawdę nie robiło na Tobie żadnego wrażenia. Ona musi to poczuć. Inaczej ciągle będzie trzymała Cię w szachu. I bawiła się Tobą, jak dotychczas. Najwyraźniej ulokowałeś uczucia w niewłaściwej osobie. Ale nie mogłeś wiedzieć, więc nie możesz się za to winić. Źle trafiłeś. Na wszelki wypadek możesz już teraz pomyśleć o zbieraniu dowodów, które mogłyby się przydać w ewentualnej sprawie. Życzę Ci siły i odwagi, która pomoże Ci wyjść z tej sytuacji. Trzymaj się! Pozdrawiam!
  6. Zdradzasz swojego męża, nawet jeśli nie fizycznie, to emocjonalnie. W tej sytuacji on jest ofiarą, nie ty. Rozumiem, że w waszym małżeństwie może nie układać się zbyt dobrze, jednak to nie powód do zdrady. Pokładanie uczuć w człowieku, którego sama określasz babiarzem, nie jest - chyba przyznasz sama - dobrym pomysłem. Ogarnij uczucia względem męża i przestań go zdradzać lub rozwiedź się z nim. Może Święta przyniosą jakieś rozwiązanie? Może pomoże wyjazd i przemyślenie sprawy w osobności? Pomyśl także o dzieciach, bo one zawsze przegrywają, gdy dzieje się źle między rodzicami.
  7. Niestety, jesteś tylko jego zabawką. To jest skutek ciągłego bagatelizowania znaków ostrzegawczych, które już dawno powinny Ci dać na tyle do myślenia, abyś się od niego odsunęła raz na zawsze. Zaczynało się w miarę niewinnie, ale z czasem nawarstwiało coraz bardziej, aż przybrało takie rozmiary. Lubisz imprezy i życie na luzie? Lubisz nie interesować się, gdzie w danej chwili przebywa Twój partner i co robi? Lubisz być notorycznie oszukiwana? Jeśli tak, to gość w sam raz dla Ciebie. Jeżeli jednak traktujesz życie na poważnie i szukasz statecznego człowieka, lepiej o nim zapomnij. Im prędzej, tym lepiej. Ile razy jeszcze ma Ci dowieść, że nie jest wart Twojej uwagi i Twoich uczuć? Ile razy obiecywał Ci poprawę i ile razy nie dotrzymał słowa? Ile jeszcze razy pozwolisz mu się wodzić za nos? Skąd w ogóle pomysł, że teraz wszystko miałoby zakończyć się inaczej? Ciesz się, że był na tyle niedojrzały, aby nie zgodzić się na wspólne zamieszkanie, że o małżeństwie nie wspomnę. Na szczęście nie łączy Was nic oprócz uczucia. Nie łączy Was związek małżeński, nie łączą dzieci ani wspólne mieszkanie i kredyt. Zrozum, że z tak skrajnie nieodpowiedzialnego, nieuczciwego człowieka nie stanie się raptem prawy, kochający partner. To jest po prostu nierealne. Wartości moralnych nie nabiera się ot tak, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W tej chwili on widzi, że mu uciekasz – dlatego zrobi dosłownie wszystko, aby Cię zatrzymać przy sobie. I zapewne jest w stanie udawać przed Tobą, jak bardzo się zmienił. Gdy tylko poczuje, że ponownie Cię zdobył, powróci do swoich poprzednich, wyuczonych przez całe życie zachowań i nawyków. I znowu będziesz przeżywała to samo. 5 lat. Myślę, że to już dawno minął najwyższy czas, aby przerwać tę spiralę cierpienia. Wiem, że jest Ci trudno, bo bijesz się z myślami, uczucia nie dają za wygraną. Ale zastanów się dobrze, jak ma wyglądać Twoje dalsze życie. U jego boku czeka Cię jeszcze wiele łez. Sama o tym wiesz, choć być może nie chcesz się sama przed sobą do tego przyznać. Uciekaj, póki czas. Póki nie przywiązał Cię do siebie bardziej, np. wspólnym dzieckiem. Wtedy znalazłabyś się w znacznie większym potrzasku. Teraz możesz to zrobić w miarę gładko, choć wydaje Ci się to niemożliwe. Otrząśniesz się z tego, poznasz chłopaka wartego Twoich uczuć. Będziesz cieszyła się szczęśliwym związkiem i zastanawiała się, jak w ogóle mogłaś być z takim śmieciem. Uwierz. Nie wspominaj pięknych chwil, tylko myśl o marnej przyszłości, która Ci się szykuje z tym rozrabiaką. Zrób szybkie cięcie. Zerwij wszystkie kontakty. Wyrzuć wszystko, co Ci go przypomina. I zapomnij o gościu. Tylko na to zasługuje. A Ty… Ty zatroszcz się o siebie. Zajmij sobie czas, poświęć go swoim pasjom. Jeśli ich nie masz, znajdź sobie interesujące zajęcie. Powodzenia!
  8. ~Aga13345 Nie wiem czy prowadzili pożycie wcześniej czy zdarzyło się to tylko raz. Dla mnie to teraz jest nieistotne kompletnie.Zdrada to zdrada i nie ma znaczenia czy raz czy 10. Z jednej strony – racja. Zdrada to zdrada. Ale fakt, czy był to jednorazowy "wyskok", czy współżyli przez dłuższy czas, ma istotne znaczenie dla przyszłości Waszego małżeństwa, bo może świadczyć o przywiązaniu męża do kochanki lub o braku tego przywiązania. Na Twoim miejscu nie ignorowałbym tej kwestii. ~Aga13345 Z drugiej strony to nie jest tak ze on mi przypisuje winę bo nic takiego nie powiedział wprost tylko podczas spokojnej rozmowy powiedział mi jak się czul przez ostatni raz w małżeństwie i co go bołało i tutaj widzę sama w sobie swoją winę. Zaraz, zaraz, to jak w końcu? W pierwszym poście pisałaś: ~Aga13345 Jakby tego było mało mąż powiedział ze od dłuższego czasu nie był szczęśliwy i stad ta cała sytuacja. Takie z pozoru delikatne przypisywanie komuś winy i niewerbalne wyrabianie w nim poczucia winy bywa czasami jeszcze gorsze od bezpośredniego, bo trudniej się przed nim bronić. Zresztą widać, że tego nie robisz. ---------------------------------------------------- ka-wa Mąż robi Ci wodę z mózgu, usprawiedliwia to co nie jest do usprawiedliwienia, a już jego stwierdzenie,że chce poczekać aż poczuje do Ciebie to co kiedyś zakrawa na paranoje, bo jest nierealne, miłość w małżeństwie dewaluuje Popieram. Dobrze ujęte!
  9. Skoro zdrada wyszła przez przypadek, być może wcale nie był to pojedynczy raz, lecz prowadzili pożycie przez jakiś czas. Obawiam się, że teraz już się tego nie dowiesz – może wypłynie coś na terapii, jeśli mąż nie zacznie kręcić. Jeśli zobaczysz jakieś niepokojące oznaki z jego strony, powinnaś być stanowcza. To dobrze, że nie obnosicie się z Waszym problemem przed dzieckiem. Pochwalam tę postawę. Dzieci i tak są wyjątkowo wyczulone i często coś podejrzewają. Masz rację, że Twój mąż działa jak samiec, bo prawdziwy mężczyzna nie zdradza ukochanej kobiety, a tym bardziej nie przypisuje jej winy za swoje poczynania. Nie ma związku przyczynowo-skutkowego między Waszymi problemami małżeńskimi a jego zdradą. Jest takowy między upadkiem moralności w połączeniu z pożądaniem tamtej kobiety a zdradą. Nie odpowiedziałaś na pytania, kim jest tamta kobieta i jak zareagowała na Twój telefon. Jeśli nie chcesz o tym mówić, nie ma problemu.
  10. Nie spisuj całkowicie Waszego małżeństwa na straty, chociażby ze względu na dziecko. Jednak nie daj się mężowi wpuścić w choćby najmniejsze poczucie winy. Stawiaj sprawy jasno: to ON zdradził, nie miał do tego prawa. Ciekaw jestem, czy w ramionach kochanki nie narzekał na Ciebie i na swój biedny los w Waszym małżeństwie. W Twoich tego nie zrobił, bo przecież nie rozmawia z Tobą o swoich kłopotach – a powinien. Kwestia, czy podejmiecie się terapii jest tu, moim zdaniem, drugorzędna – przynajmniej w tej chwili. Zależy przede wszystkim od postawy, którą obierze Twój mąż. To jemu powinno zależeć znacznie bardziej niż Tobie, bo nie Ty, lecz on wbił nóż w Wasze małżeństwo. Musisz to sobie uzmysłowić. Biorąc na swe barki niesłusznie część winy, wbrew pozorom nie czynisz Waszemu związkowi nic dobrego. Obserwuj bacznie męża, zacznij krytycznie patrzeć na to, co zrobił. Sam musi wykazywać chęć odbudowy małżeństwa. Bez tego nie pomogą żadne wysiłki – ani żadne terapie, ani Twoje starania i zgadzanie się na wszystko. Wręcz przeciwnie, czyniąc tak, działasz na szkodę związku. I to bardziej jego powinnaś stawiać do pionu, a nie kochankę, bo z nim, nie z nią, łączy Cię przysięga małżeńska. Ona powinna się tłumaczyć swojemu mężowi. Aczkolwiek może ten telefon ostudzi ich zapały do kolejnych schadzek. Przy zdecydowanej chęci męża do naprawy związku i jego szczerym poczuciu winy terapia małżeńska może przynieść pożądany efekt. W przeciwnym razie może tylko chcieć pokazać coś otoczeniu i/lub zagłuszyć jakieś tam wyrzuty sumienia. Wcale nie musi to oznaczać czystej skruchy z powodu zranienia osoby, którą kocha(ł?). Uświadom sobie, że facet, który zdradził i znalazł się z tego powodu w emocjonalnym dole, stanie się najszczęśliwszy, widząc wybaczenie ze strony zdradzonej kobiety – właśnie taką postawę, jaką Ty wobec niego prezentujesz. On jednak wcale nie cieszy się z tego, że mu wybaczasz. Bezczelnie przerzuca winę na Ciebie. Nagle zaczyna mówić o problemach Waszego związku, choć nie robił tego wtedy, gdy to by Wam pomogło. I widać po nim objawy depresji. Naprawdę nic Ci to nie mówi? W ogóle w jaki sposób dowiedziałaś się o zdradzie? Sam się przyznał, czy dowiedziałaś się od innych lub wyszło przez przypadek? A kobieta, z którą Cię zdradził? Znasz jej numer telefonu – to ktoś z kręgu Twoich znajomych? Kim jest dla niego? Jak zareagowała na Twój telefon?
  11. ~Aga13345 ja za wszelka cenę chce to naprawić Nie naprawisz tego, bo nie Ty zepsułaś. Jak pisałem wcześniej, to mężowi powinno zależeć, aby odbudować to, co zniszczył. Twoja postawa rodzi ryzyko, że mąż będzie Tobie dyktował warunki, a Ty z nim będziesz niezależnie od okoliczności.
  12. Być może miał powody do bycia niezadowolonym z małżeństwa. Tego nie wiem, bo nie znam przeszłości Waszego związku. Ale nawet jeśli, to rozwiązaniem problemu nie jest przecież zdrada. (!) Mam wrażenie, że mąż stara się tak kierować Waszymi dyskusjami, aby umniejszać cierpienie, którego doznałaś w wyniku jego zdrady. Tak, jakby zupełnie go nie dostrzegał. I tak, jakby on miał wręcz prawo Ciebie zdradzić. Myślę, że powinnaś zacząć przedstawiać wydarzenia we właściwym świetle. Myślę też, że przez to, jak on stawia sprawę, Ty doszukujesz się w swoich zachowaniach winy i zastanawiasz się, co zrobiłaś źle. Zapewne wyolbrzymiasz drobiazgi, które wg Ciebie świadczą o Twojej współwinie. Powtarzam – żadne Twoje zachowanie nie usprawiedliwia jego zdrady. Piszesz, że on nie z tych, którzy rozmawiają o swoich problemach. Zdrada z pewnością nie jest metodą rozwiązywania problemów, lecz tylko przysparza dodatkowych. To truizm, ale zdaje się, jakby w Waszym przypadku to wcale nie było takie oczywiste. Ona ma męża i 2 dzieci, więc ich zejście się nie wchodzi w grę? Czyżby? Twój mąż też ma żonę i dziecko, a mimo to rozważa, czy zostać w związku z Tobą. Nawet jeśli ona nie zostawi swojej rodziny (nie do końca jest to jej decyzja, bo mąż może ją opuścić, dowiedziawszy się o zdradzie), Twój mąż może być właśnie z tego powodu rozbity. Chciałby być z nią, ale jest dla niego nieosiągalna, więc rozważa, czy nadal być z Tobą. I jednak może czekać, że ona zmieni zdanie. Nie musi tak być, ale myślę, że jest spore prawdopodobieństwo.
  13. Współczuję Ci zaistniałej sytuacji. Nie dość, że mąż zadał Ci taki cios, próbuje zrzucić przynajmniej część winy na Ciebie. To nie świadczy dobrze o uczuciu, którym Cię darzy. Jeśli miał jakieś wątpliwości co do Waszego związku lub swoich uczuć, powinien był z Tobą otwarcie porozmawiać. Tak by postąpił prawy, uczciwy człowiek. On jednak wolał uciec się do zdrady, nie interesowało go, czy zdepcze tym krokiem Twoje uczucia. Nie interesowała go przyszłość dziecka, które swoim zachowaniem naraził na ryzyko życia w rozbitej rodzinie. Być może sobie kalkulował i przypuszczał, i tak że go nie opuścisz. Teraz swoim zachowaniem próbuje Ci pokazać, że to Ty – choć nie Ty, lecz on postąpił podle – masz zabiegać o jego względy. Chce coś sobie w głowie poukładać? Powinien był sobie poukładać, zanim wszedł w intymną relację z inną kobietą. To Tobie ślubował, nie jej. A teraz stawia sprawę prawie tak, jakby ślubu między Wami nie było. Niskie zachowanie. "Mówi ze potrzebuje czasu aby sobie to poukładać i poradzić sobie ze swoim poczuciem winy i z tym co do mnie czuje bo nie do końca chyba wie." – zauważasz pewną sprzeczność w tych dwóch wypowiedziach? Z jednej strony poddaje w wątpliwość swoje uczucia do Ciebie, a z drugiej nie może sobie poradzić z poczuciem, że Cię zranił. Na mój gust, wyraźnie czuć nutę fałszu. Mąż nie był wobec Ciebie fair, idąc do łóżka z inną, i nie jest nadal, stawiając Cię w takiej sytuacji. Na dodatek jego wypowiedzi nie są klarowne. Wszystko "chyba". Wszystko mętne. Moim zdaniem, albo kalkuluje, z kim woli zostać (z Tobą czy z Twoją „rywalką”), albo nie do końca układają mu się relację z tamtą, więc czeka na ruch z jej strony lub chce ją trochę przetrzymać w niepewności. Taką niepewność serwuje także Tobie. Mam wrażenie, że Ciebie trzyma sobie w rezerwie. Jak tamta kiwnie palcem, Tobie powie adieu. Jak tamta go odrzuci, powie Tobie, że już sobie wszystko poukładał i odżyły jego uczucia do Ciebie. W sumie miał kryzys i powinnaś mu być wdzięczna za to, że Cię zdradził, bo to tchnęło go nową miłością i poprawiło Waszą relację. No nie, tak to nie! Zdradził, a mimo to nie opowiada się w stu procentach po Twojej stronie. Człowiek z poczuciem winy zachowuje się w inny sposób. A tak jak on zachowuje się samiec na rozdrożu między dwoma kobietami. Zresztą zapewne sama czujesz w nim tę obojętność wobec Ciebie. Zdradzając Cię, postawił znak zapytania nad Waszym związkiem, i teraz nadal ten znak zapytania stawia. Szacunek za to, że przedkładasz dobro dziecka nad własny ból. Jesteś wspaniałą matką. Ale też uważaj na siebie, bo ciężko mi się oprzeć wrażeniu, że mąż chce Cię wciągnąć w swoją nieuczciwą grę. Wzbudzić w Tobie poczucie winy, a przede wszystkim zbudować w Tobie lęk o przyszłość Waszego związku. Mimo wszystko, nadal Ci na nim zależy, więc skorzystajcie z terapii małżeńskiej. Myślę, że to dobry pomysł. Jednak nie okazuj mu tak bardzo swojego zaangażowania. Zdradził Cię, więc to w pierwszej linii jemu powinno zależeć na naprawie związku, na odzyskaniu Twojego zaufania. Dla dobra swojego i dobra swojego dziecka nie podawaj mu się teraz jak na talerzu. Niech wie, że musi o Ciebie zabiegać. Może to rozbudzi w nim jakąś iskrę i pomoże odbudować związek. Miej jednak uszy i oczy otwarte, nie przymykaj ich na złe zachowania. Okaż mu swoje wątpliwości co do Was po tym, jaką krzywdę Ci wyrządził i jak bardzo zawiódł Twoje zaufanie. Też na pewno masz jakieś swoje przemyślenia. Powodzenia!
  14. Wyeliminowanie zauroczenia określoną osobą nie jest łatwe i wymaga wiele pracy nad sobą. Musisz zmienić sposób myślenia o tej osobie. Nie idealizować jej, co robisz automatycznie, będąc nią zauroczonym. Możesz sobie wyobrazić, że z jakichś powodów jest niedostępna, więc szkoda Twoich wysiłków i energii. Uświadom sobie, że z tej mąki chleba nie będzie. Nie zmusisz kogoś siłą, aby z Tobą był. I musisz odganiać od siebie natrętne myśli o tej dziewczynie, wyobrażenia, co byście robili razem itd. Nie pławić się w tych myślach, lecz odganiać je, wiedząc, że w dłuższej perspektywie Ci szkodzą. Zamiast tego warto zainwestować czas w poszukanie osoby, która odwzajemni Twoje uczucia i z którą możesz znaleźć życiowe szczęście. Jeśli szukasz złotego środka, który niczym pastylka na ból usunie problem, wiesz, że takiego środka nie ma. Przynajmniej ja takiego nie znam. Ewentualnie tylko zmiana otoczenia, ale ten sposób sam znasz i, jak piszesz, w Twojej sytuacji nie wchodzi on w grę. Uwierz mi, że lepiej być osobą cichą, niż dawać o sobie znać agresją. Agresja to ślepa uliczka. Dobrze Ci radzę, lepiej nią nie podążaj. Pozdrawiam!
  15. Przede wszystkim radziłbym Ci zmienić sposób postrzegania dziewczyn, które Ci się podobają. Obecnie, zdaje się, upatrujesz w nich swoją potencjalną zdobycz, którą chcesz za wszelką cenę upolować. Nie tędy droga. Każdy ma swój gust, Tobie podobają się pewne dziewczyny, inne nie. One mają podobnie, jednej się spodobasz, innej nie. Mścić się za to, to niegodziwość i kompletne nieporozumienie. Piszesz, że wszelkie porażki wywołują w Tobie pragnienie zemsty. To błędne podejście, bo nie zawsze można wygrywać, a porażki są wpisane w nasze życie. Wygrywać trzeba umieć, i to samo dotyczy przegrywania. Po tym, jak zachowuje się przegrany, poznasz jego wielkość lub płytkość charakteru. Chcąc cieszyć się uznaniem, szanuj innych i szukaj rozwiązań, w których wszyscy wygrywają. A rozterki i zawody miłosne… któż ich nie doświadczył. Także one są wpisane w życie większości z nas i doskonale znamy ten ból. Przewrócisz się, wstań, otrzep się i idź dalej. Nie należy się poddawać. Jeśli chcesz wykluczać coś ze swojego życia, to zamiast uczucia zakochania, weź na celownik pragnienie zemsty. Charakteryzuje ludzi pozbawionych wyższych wartości. Żyj w zgodzie z innymi, a osiągniesz znacznie więcej niż przez ślepą walkę. Pozdrawiam!
  16. Twoja historia jest najlepszym przykładem, że zemsta nie popłaca. Zastanów się, jakie uczucia powodują, że czujesz chęć zemsty. Po co się w nich kisić? Możesz łatwo się od nich uwolnić, aby odzyskać dobre samopoczucie. Przekonanie, że zawsze musisz dostać to, co chcesz, nie prowadzi do niczego dobrego. Postaraj się z nim zerwać. W przeciwnym razie jeszcze wiele w życiu się nacierpisz, a tego Ci nie życzę. Nie nakręcaj się myślą, że kogoś kochasz i musisz go mieć. Od zauroczenia do miłości daleka droga. Tak naprawdę wcale nie wiesz, jaki charakter ma dana dziewczyna, i czy byś się z nią dogadał w codziennym życiu. Czy hołduje tym samym zasadom co Ty. Czy znajdziecie wspólne zainteresowania itd. Jest tak wiele aspektów, które odgrywają tu istotną rolę. Nie warto się fiksować na danej osobie. Najpierw trzeba ją poznać i przy sprzyjających okolicznościach stopniowo budować relację. W kwestii koleżanki, która w Twoim przekonaniu jest poza Twoim zasięgiem… właśnie przez takie myślenie niektóre dziewczyny są same. Myślę, że możesz spróbować nawiązać z nią kontakt koleżeński. Czy coś z tego wyjdzie, okaże się z czasem. Nie ma sensu, abyś już teraz snuł prognozy i niepotrzebnie się nakręcał. Pozdrawiam!
  17. Zdiagnozowanie, stwierdzenie jakiejkolwiek choroby wymaga konsultacji lekarza, który ma stosowne wykształcenie i doświadczenie. Najczęściej musi być potwierdzone badaniami. Uświadom sobie ten fakt, że internet nie jest w stanie konkurować z wiedzą fachowca. Wówczas nie będziesz z niego korzystał jako ze źródła wiedzy medycznej. Szukaj w nich informacji potrzebnych do szkoły lub związanych ze swoimi zainteresowaniami. A jeśli uzależniłeś się na tyle, że nie potrafisz, zrób sobie dłuższą przerwę od internetu. W razie, gdy rzeczywiście będziesz miał poważne wątpliwości co do swojego stanu zdrowia, skonsultuj się z lekarzem.
  18. ~Kostkowie mąż chce odejść, cierpi a ja z nim. Nie chce mnkie znać. Zniszczyłam mu życie, mam nie walczyć. Mówi, że już mnie wyrzucił z głowy. A ja go kocham Nic bardziej mylnego. Potrzebujesz swojego męża, może nawet pragniesz i pożądasz, ale z pewnością go nie kochasz. Komuś, kogo się kocha, nie wyrządza się takiej krzywdy, jaką jest zdrada. Czy to nie wierność mu ślubowałaś? Czy swoim zachowaniem mąż dał ci jakiś powód, abyś zadała mu cios w postaci zdrady? Nic takiego wynika z tego, co napisałaś. Wylewa się za to egoizm, chęć bycia pożądaną przez mężczyzn – choć dobry i kochający, mąż już nie wystarczył. Miałaś wybór. Chcąc układać sobie życie właśnie w taki sposób, nie trzeba było wiązać się przysięgą małżeńską z tym jedynym. Ty jednak chcesz spijać z życia samą słodycz. Mieć stabilność, ciepełko rodzinnej atmosfery z kochającym, wiernym i wspierającym mężem u swojego boku, a jednocześnie cieszyć się wolnością singielki, aby rzucać się w jakże ekscytujące przygody miłosno-erotyczne. Choć mąż zniósł pierwszą zdradę i wyraźnie zakomunikował ci, że nie wybaczy następnej, i tak cię to nie powstrzymało przed oszukiwaniem go. Swoją drogą, ciekawe, czy tak nisko go cenisz, że uznałaś, że i tak cię nigdy nie opuści bez względu, jak bardzo go poniżysz. Razi mnie, z jaką lekkością opisujesz rzekome przyczyny swojego zachowania i w jak wypaczonym świetle przedstawiasz fakty – cytuję: „ja niestety ogień i to taki zwariowany”, „niby mam wszystko, ale troche łobuz jestem”, „znowu zaczęłam pięknie wyglądać”. Gorący temperament nie usprawiedliwia zdrady. Nie zaczęłaś pięknie wyglądać, tylko zaczęłaś się stroić dla kochanka – choć mogłaś to robić dla kochającego męża, który miłości ci nie szczędził. A łobuzy… Łobuzy muszą liczyć się z karą i konsekwencjami swoich postępków. Ciekaw jestem, czy z równym luzem i nonszalancją opisywałabyś swoją historię, gdybyś to ty stała po tej stronie, po której teraz stoi twój mąż. Czy używałabyś tych samych słów. I czy uznałabyś, że zdrada jest usprawiedliwiona („mogę kochać 2 facetów naraz”). Powtarzasz ciągle, że tak bardzo o ciebie walczyli. Jakże to brzmi heroicznie – gotów ktoś pomyśleć, cóż za romantyzm! Znowu zwykłe przekłamanie. Nie walczyli, tylko z butami wpychali ci się w rodzinę. Tak bardzo cię „kochali”, że bez skrupułów niszczyli twój związek – akurat to nie przyszło ci do głowy. Piszesz, że to było miłe. (!) Jest takie porzekadło, że nie wolno budować swojego szczęścia na nieszczęściu innych. Twoich kochanków ani ciebie nie obchodziło, przez co przejdzie twój mąż, dowiadując się o zdradzie. I ty śmiesz twierdzić, że go kochasz. Czy można drwić sobie z kogoś jeszcze bardziej?! Zdawałaś sobie sprawę, z tego co robisz („Mój mąż kiedys ostrzegł, że drugi raz nie wybaczy. Dokładnie wiedziałam, ze nie da mi szansy. Tak bardzo chciałam to, co robię ukryć.”). Tylko nie chcesz ponieść konsekwencji, które w zaistniałej sytuacji są oczywiste. Gdybyś naprawdę myślała, że twoje zachowania są chorobliwe… wiesz, choroby się leczy. W razie potrzeby z pomocą bliskich. Jestem przekonany, że mąż nie zostawiłby cię bez pomocy. „Małżeństwo idealne i naprawdę kochające się taką romantyczną i dojrzałą miłością.” – przede wszystkim jednostronną, bo z twojej strony toksyczną i podszytą fałszem. Przedkładasz własny interes nad dobro waszego związku, waszej rodziny, że o zdrowiu emocjonalnym waszego syna nie wspomnę. I nawet teraz, kiedy już druga (!) zdrada wyszła na jaw, nie pragniesz zrobić wszystkiego, aby odzyskać rodzinę, lecz kalkulujesz, jak się zachować, aby nie zostać sama. Aż ciężko mi w to uwierzyć. I zapewne, gdyby jakimś cudem, twój mąż jednak do ciebie wrócił, za jakiś czas znowu przeczytalibyśmy historię następnej zdrady: tak bardzo się przed tym broniłaś, ale uległaś, bo ktoś z tak wielkim zapałem zabiegał i – posłużę się twoimi słowami – „walczył”… W moim przekonaniu mylisz terminy. Miłość partnerska najczęściej idzie w parze z pragnieniem kogoś i pożądaniem, ale to odrębne pojęcia. Powinnaś to wiedzieć, będąc dorosłą, samodzielną osobą. Niektóre błędy wolno popełnić tylko raz, innych wcale. A z pewnością nie wolno kogoś oszukiwać, zasłaniając się – cytuję – „zrytym mózgiem po przejściach”. Współczuję twoim bliskim, mężowi, synowi. Szacunek, że pozostał z tobą tak długo, choć nie dochowałaś mu wierności. Moim zdaniem, każdy zasługuje na taką miłość, jaką sam jest w stanie drugą osobę obdarzyć. W twojej sytuacji ta maksyma pasuje, jak ulał. Skoro dla ciebie wierność to nie wartość, lecz tylko słowo w słowniku, poszukaj kogoś o podobnych poglądach i z nim przemierzaj dalsze życie. Ryzyko, że koniec końców zostaniesz sama, to cena wolności i życia na takich zasadach.
  19. Ciężka atmosfera z poprzedniej pracy, konieczność skorzystania z pomocy psychiatry i brania leków tak bardzo zapadły Ci w pamięć, że bardzo trudno Ci się uwolnić z nękających Cię myśli. I wcale nie ma się czemu dziwić, zważając na ciężar doznanych przeżyć. Masz prawo czuć się niekomfortowo. W tej sytuacji to naturalne. Zresztą, idąc do nowej pracy, większość ludzi odczuwa niepewność lub lęk przed nieznanym. Nie powinnaś jednak pozwalać, aby te niszczące Cię myśli zawładnęły Tobą. Postaraj się im przeciwdziałać. Jak? Przecież wiesz, że sytuacja z poprzedniej pracy na pewno się nie powtórzy. Poznałaś nowe koleżanki, znalazłaś z nimi wspólny język, ba, zdajecie się wręcz doskonale rozumieć. Nie będziesz już odizolowana. Szykuje się więc przyjazna atmosfera. Na dodatek wracasz do branży, w której czujesz się jak ryba w wodzie, więc nie powinnaś spodziewać się trudności w wykonywaniu obowiązków. Poszukaj na nowej posadzie jakichś ciekawych zadań, w których się spełnisz. Wszystko przemawia za tym, że jesteś na dobrej drodze do rekonwalescencji. Powodem Twoich problemów we wcześniejszej pracy było wypalenie, powodem tych w drugiej brak towarzystwa. Z tego, co piszesz, wnioskuję, że w nowym miejscu pracy nie grozi Ci ani jedno, ani drugie. Pamiętaj o tym wszystkim, gdy nadchodzą gorsze chwile, i nie pozwól strachowi się opanować – przeciwstaw mu te pozytywne, budujące myśli. Myśląc o pierwszym dniu na nowej posadzie, pomyśl o spotkaniu z nowymi, miłymi koleżankami. O tematach, na które będziecie gawędziły. Jestem przekonany, że pomogą Ci wdrożyć się w nową pracę. Mam wręcz wrażenie, że one nie pozwolą Ci czuć się źle. Może upieczesz im jakieś ciasto na przywitanie? W ten sposób zerwałabyś z Twoim błędnym przekonaniem, że wszystko, co ma związek z nową pracą, musi kojarzyć się źle. No i oderwałabyś się na moment od nękających Cię myśli – a to jest też dobry sposób na walkę z nimi. Powodzenia! Pozdrawiam!
  20. ~powroty51 ja pamiętam te jego dawne zachowania i to, jak mnie to raniło, w czym on problemu nie widział i ostatecznie odchodząc do kochanki powiedział, ze to moja wina, bo mężczyznę do zdrady pcha zawsze kobieta. Obecnie bardzo zdrady potępia, jest zwolennikiem życia rodzinnego, domatorem i w ogóle jest odmieniony o 180 stopni, ale jednak kiedyś był inny... Ciężko to się czyta. Nie dość, że zostawił Ciebie i dziecko, odchodząc do kochanki, to jeszcze na dodatek dał Ci takiego kopniaka w twarz, zrzucając na Ciebie całą winę. Cóż za bezczelność, drwić z kobiety, której i tak się łamie serce przez odejście do kochanki. Nie dziwi mnie ani trochę, że pamiętasz te słowa. Nie zastanowiło Cię to, dlaczego obecnie przejawia tak odmienną postawę? W moim przekonaniu robi to, aby dopiąć swego – po prostu robi wszystko, abyś go przyjęła z powrotem do swojego życia. Przypuszczam, że z czasem będzie stopniowo powracał do swoich wcześniejszych (czytaj: naturalnych) wzorców zachowań, w miarę zyskiwania pewności, że znowu przywiązałaś się do niego na tyle, że nie przepędzisz go na cztery wiatry. Jak pisałem, nie wierzę w cudowne zmiany osobowości. Tu nawet nie mamy przesłanek, co mogłoby być przyczyną takiej przemiany. Jest oczywiste, że nie miałby szans znowu być z Tobą, gdyby pokazał Ci się od takiej strony jak kiedyś. Wg mnie to jest źródłem jego obecnego zachowania. Musisz pamiętać, że jeszcze niedawno, odchodząc do Ciebie, ten odmieniony o 180 stopni domator i zwolennik życia rodzinnego skrzywdził emocjonalnie młodą kobietę, z którą był wówczas w związku. Ciekawe, czy miał wtedy skrupuły. Kto wie, może ją też pożegnał podobnymi słowami co Ciebie. Nie jestem specjalistą od zaburzeń oddychania, ale o ile mi wiadomo, chrapanie leczy się przeważnie chirurgicznie. Są to kosztowne zabiegi (rząd kilku tys. złotych) i nie ma gwarancji co do skuteczności. Słyszałem, że pomagają tylko w ograniczonym zakresie lub wcale. Piszesz, że on nie rozumie, dlaczego to może Ci przeszkadzać. Sama więc widzisz po jego reakcji, jak "bardzo" zależy mu na Twoim dobrym samopoczuciu. Co tu jest w ogóle do rozumienia? Przeszkadza Ci chrapanie, nie wysypiasz się. Poinformowanie go o tym fakcie powinno wystarczyć, aby wykazywał chęć rozwiązania problemu – tak by było w zdrowym związku kochających się ludzi. Tymczasem on zarzuca Ci, że szukasz dziury w całym. Czy takiej postawy oczekujesz od towarzysza swojego życia? Chyba nie. Poobserwuj go dokładnie i uważaj na siebie. Pozdrawiam!
  21. Carlo

    zdradziłam męża

    ~kalina_a Mój romans miał podłoże zawodowe. Błąd. Podłożem zdrady jest brak bądź upadek wartości moralnych, zawodowe jest tylko środowisko, w którym do niej doszło. Początkowo piszesz o romansie z szefem w nadziei uzyskania określonych korzyści za swą uległość. Gdy twoja postawa spotkała się z dezaprobatą forumowiczów, nagle wprowadziłaś pojęcie mobbingu i zaczęłaś przedstawiać siebie w roli ofiary. Jedno przeczy drugiemu. Skłaniam się ku wersji z twojego pierwszego postu, bo nie przypuszczając, że narazisz się na ostrą krytykę użytkowników forum, starałaś się otwarcie i obiektywnie opisać problem. Poza tym, gdybyś dopatrywała się cech mobbingu w zachowaniu szefa, musiałabyś przypuszczać, że na tym nie poprzestanie. Nie chce mi się wierzyć, że w takiej sytuacji nie wpadłabyś na pomysł, że po zdradzie zechce więcej i może cię szantażować jeszcze bardziej lub używać innych środków perswazji (znacznie mocniejszych niż dotychczas). Naturalną cechą człowieka w takiej sytuacji jest chęć obrony przejawiająca się np. w zbieraniu dowodów obciążających sprawcę, w zmianie miejsca pracy itd., ale przecież NIE w oszukiwaniu osoby, której deklarujesz dozgonną miłość. Owszem, w pewnym sensie byłaś pod presją przełożonego, który ewidentnie wykorzystywał swoją wyższą rangę służbową do osiągnięcia zamierzonych celów. Ale przecież nie było tak, że musiałaś się mu oddać. Koniec końców przystałaś na umizgi szefa, bo jeśli temu zaprzeczasz, zajście należy traktować jako gwałt, który powinnaś przekazać organom ścigania. W nadziei na benefity wybrałaś najgorsze z możliwych rozwiązań, bo i tak straciłaś posadę i znajomych, a dodatkowo zraniłaś uczucia męża, naraziłaś na szwank swoje małżeństwo, a może nawet przyczyniłaś się do rozpadu czyjegoś małżeństwa. Miałaś wybór, jesteś dorosłą, wykształconą kobietą. Nie możesz więc stawiać się w roli ofiary, ani tłumaczyć zdrady zewnętrznymi czynnikami takimi jak presja przełożonego czy chęć poprawy sytuacji materialnej – a już w ogóle chęcią sprowadzenia męża do domu (co za absurd!). Tym bardziej, że nie było to spontaniczne zajście (np. podczas imprezy ostro zakrapianej alkoholem), lecz wszystko działo się powoli, miesiącami. Miałaś doskonałą świadomość, że szef obrał cię za cel swoich podchodów. I miałaś czas, aby zastanowić się nad najlepszym rozwiązaniem. Ustalmy więc fakty. Nie byłaś zadowolona z warunków pracy i łudziłaś się, że przystając na zaloty przełożonego, otrzymasz awans/wyższe uposażenie/inne beneficja (niepotrzebne skreślić). Gdyby taki scenariusz się spełnił, a twój mąż nie dowiedział się o zdradzie, dla ciebie wszystko byłoby w porządku i nie szukałabyś rady na forum publicznym. Twojej postawie i zachowaniom wobec zwierzchnika nie towarzyszyły emocje, lecz chłodna kalkulacja (szansa zyskania korzyści większa od ryzyka, że wszystko wyjdzie na jaw – w końcu ujawnienie zdrady nie leży też w interesie szefa-ojca rodziny). Tak zakładam, bo w przeciwnym razie nie dopuściłabyś się zdrady. Nie zrobiłabyś tego, gdybyś miała na względzie dobro swojego męża czy dobro żony i dzieci przełożonego. Nie zrobiłabyś tego, gdybyś liczyła się z konsekwencjami, którymi może być chociażby rozpad twojego małżeństwa. Nie zrobiłabyś tego, gdybyś miała obawę, że zdrada może stać się przyczyną załamania emocjonalnego. I wreszcie nie zrobiłabyś tego, gdybyś miała poważne wątpliwości natury moralnej. Miałaś na względzie tylko poprawę swojej sytuacji zawodowej. Na marginesie, ciekawe czym uzasadniałabyś przed mężem swoje wyższe stanowisko lub podwyżkę. (!) A on by się cieszył, żyjąc w przekonaniu, że ma tak zaradną, zdolną żonę. Bierze mnie na mdłości. Tak czy inaczej, stało się. W obecnej sytuacji nie możesz mieć pretensji do męża o jego zdystansowanie emocjonalne. Postaw się w jego sytuacji i zastanów się, jakbyś się czuła, gdyby to on cię zdradził. Ciesz się, że podczas zdrady nie zaszłaś w ciążę i że mąż nie opuścił cię od razu, gdy się dowiedział. Wielu by tak zrobiło, bo zdrada jest swojego rodzaju wydarzeniem traumatycznym, u wielu zostawia trwały ślad w psychice. Jeśli nadal chcesz być ze swoim mężem, musisz przygotować się na jego ciągłą podejrzliwość. Po tym, co zrobiłaś, ma do niej pełne prawo. Nie dziwi mnie, że wciąż wraca do tego zdarzenia. Gdybyś chociaż miała na tyle odwagi i sama wyspowiadała mu się ze zdrady. Sama byś chciała usłyszeć od kogoś, że mąż cię zdradził? Skoro już raz to zrobiłaś, jaką ma gwarancję, że nie ulegniesz komuś ponownie? Nikt ci nie powie, czy wasz związek przetrwa. Kiedy czytam, że chciałabyś, aby wasze życie po zdradzie było lepsze niż przed, zastanawiam się, jakie kierują tobą pobudki. Współczuję twojemu mężowi, bo musi przechodzić emocjonalne piekło. Zmitrężyłaś kredyt zaufania, którym cię obdarzył. Wdeptałaś w glebę wartości, w które od lat wierzył. Twoja pierwsza miłość. Jeszcze bardziej żal mi żony twojego adoratora i jego dzieci. Mieć za ojca lub męża takiego śmiecia… Szkoda ludzi. Pochyl się nad losem rzeczywistych ofiar opisanych wydarzeń, zamiast przypisywać SOBIE rolę pokrzywdzonej, bo w ten sposób tylko usiłujesz nadal okłamywać siebie i bliskich. Po tym, co się stało, przynajmniej odważ się spojrzeć prawdzie w oczy.
  22. ~do autorki Świetna odpowiedź Carla! (...) Bardzo dziękuję, choć wolałbym nie pisać takich odpowiedzi. Obawiam się, że autorka ma już pozamiataną całą resztę życia – chyba że przejrzy na oczy i zacznie myśleć logicznie, zamiast kierować się pożądaniem człowieka, do którego ma dużą słabość, a który w wyrafinowany (bo pozornie subtelny) sposób niszczy jej życie. Nie dziwię się ani trochę, że syn nie dąży do kontaktu z ojcem. Mam nadzieję, że przynajmniej jemu uda się zbudować szczęśliwą rodzinę. Pozdrawiam!
  23. ~powroty51 (...) on zostawił tamta młodą dziewczynę dla mnie, wiem od znajomej, że ona cierpiała przez to (...) ale mogę to jego odejjscie usprawiedliwić, ze zrobił to dla dobra rodziny- czyli nas, po prostu postawił na ratowanie rodziny, na poprawienie kontaktu z synem. Usprawiedliwiasz jego czyny i będziesz nadal to robiła, bo nie patrzysz racjonalnie na przeszłość. Wyolbrzymiasz to, co zrobił kiedyś dobrego, za to umniejszasz rangę jego złych uczynków. Przedstawiasz fakty w krzywym zwierciadle, aby dopasować je sobie do Twojego wymarzonego obrazu. Piszesz, że zawsze był dobrym ojcem... że dla rodziny zostawił tamtą kobietę. Twoje uczucie do niego zupełnie przysłoniło Ci realne spojrzenie na rzeczywistość. Gdyby był dobrym ojcem, nie zostawiałby syna. Zdajesz sobie sprawę, że dziecko potrzebuje ojca? A jemu źle z Tobą było? Byłaś despotką? Łamałaś mu krzesła na głowie? Był tak nieszczęśliwy, że biedaczysko, musiał uciekać od Ciebie w ramiona innej? Rozważ to. Jak można mówić, że był dobrym ojcem, kiedy przez jego zachowanie, przez jego świadome decyzje syn przeszedł depresję. Jedno przeczy drugiemu. Ale zauważysz to dopiero, gdy zdejmiesz różowe okulary. Nazywając rzeczy po imieniu, facet był kompletnym egoistą i miał w poważaniu Ciebie i syna. Piszesz, że chciałby, byście stali się oficjalnie rodziną. On tę rodzinę unicestwił, kiedy mieliście szansę budować wspólne szczęście. Odpowiedz sobie szczerze i otwarcie – czy rzeczywiście wahasz się i zastanawiasz, czy klamka już zapadła i podjęłaś decyzję o powrocie do tego człowieka?
  24. Większość ludzi dojrzewa z wiekiem (jedni szybciej, inni wolniej), to fakt. Jednak od osoby, która w wieku 40 lat (!) ugania się za płcią przeciwną, zostawia dla kogoś innego swoją życiową partnerkę i swoje dziecko, trudno oczekiwać, że po 10 latach stanie się wiernym towarzyszem dalszego życia. Przecież to nie jest tylko kwestia dojrzałości, ale przede wszystkim kwestia moralności – którą albo się ma, albo nie ma. Nie wierzę w cudowną zmianę osobowości. Bardziej w to, że on potrzebuje kogoś takiego jak Ty – będzie miał stabilny związek, kogoś, kto nigdy od niego nie odejdzie, a on będzie mógł równolegle skakać sobie z kwiatka na kwiatek. Kiedy Was zostawiał dla innej, nie interesowało go, co Ty czujesz, jak sobie dasz z tym radę, ani jak rozłąkę zniesie dziecko. Czemu teraz miałby być bardziej stały w uczuciach? Tę młodą też zostawił ("dla Ciebie"), więc skąd Twoja pewność, że u Ciebie zabawi na długo? Troszczył się o to, czy tej dziewczynie łamie serce? Ile warte są jego deklaracje miłości, skoro potem nagle się z nich wycofuje? Chyba nie sądzisz, że tej młodej kobiecie nie mówił tych samych rzeczy co Tobie – o tym, jak wielką wartość przedstawiają dla niego wierność i rodzina? Moim zdaniem, trzeba mieć tupet, aby akurat z jego przeszłością zdobywać się na takie słowa. Ale... dopóki łykasz te frazesy, on dopina swego. Nawiasem mówąc, co to za mężczyzna, który po pięćdziesiątce nie ma własnego lokum, lecz musi pomieszkiwać u kochanek albo u matki? Mam wrażenie, że i tak już podjęłaś decyzję o Waszej dalszej przyszłości. Serce mówi "tak", rozum mówi zdecydowane "nie", więc powstał dysonans poznawczy, który starasz się zniwelować, szukając tu, na forum, potwierdzenia, że jednak dokonałaś prawidłowego wyboru. Właściwie i tak już oddałaś swojemu byłemu partnerowi wszystko, całą siebie, więc trochę późno pytasz się, czy powinnaś ponownie nawiązać ten związek. Już to zrobiłaś. Jesteście ze sobą przez 3 dni w tygodniu (plus noce), chcesz tylko dopiąć pozostałe 4 dni do pełnego tygodnia. Przyjmując byłego partnera z otwartymi ramionami (i udami), pokazałaś mu, że może pozwolić sobie na wszystko, przebierać w paniach niczym w ulęgałkach, a Ty i tak jesteś w jego zasięgu. Mało tego – wręcz sama mu się podstawiasz i o niego zabiegasz. Tymczasem powinnaś być szczególnie ostrożna w relacjach z tym mężczyzną. Wygląda na to, jakbyś na własne życzenie prosiła się o powtórkę z rozrywki. Zastanów się, czy tą łatwowiernością nie robisz sobie krzywdy. Życzę Ci dobrze, ale nie wróżę temu związkowi świetlanej przyszłości. Gdyby Wasze dziecko było młodsze i potrzebowało ojca, rzekłbym, że można się zastanowić i dla dobra syna pod pewnymi warunkami kontynuować związek. W okolicznościach, które opisałaś, nie mam żadnych wątpliwości. Zrobisz jednak, co sama uznasz za stosowne. Zdaję sobie sprawę z tego, że wolałabyś usłyszeć coś innego, ale ta opinia, choć niedogodna, jest szczera. Masz sercową rozterkę – wiem. Życzę Ci, abyś się wreszcie ocknęła i poszukała mężczyzny, z którym warto układać sobie życie. Nie daj sobie złamać serca kolejny raz. Pozdrawiam!
  25. Twoja "przyjaciółka" sprawia na mnie wrażenie osoby rozchwianej emocjonalnie. Swoje życiowe problemy zdaje się przelewać na innych i prezentuje postawę roszczeniową – Ty masz rzucać dom, rodzinę i obowiązki, bo ONA przyjechała. Najwyraźniej zatraciła poczucie dobrze funkcjonujących relacji międzyludzkich. Na marginesie, może to jest też przyczyną jej kłopotów w związkach. Decyzję o zerwaniu znajomości w tej sytuacji uważam za jedyną słuszną. Większość kontaktów z "przyjaciółką" kończyły się dla Ciebie nieprzyjemnie. Swoim zachowaniem ona zaszczepiła w Tobie obawę, że każde kolejne spotkanie będzie miało przykry przebieg. A że jesteś osobą wrażliwą, wystarczy już sam jej widok, a nawet świadomość, że jest w pobliżu, abyś czuła się nieswojo i odczuwała pewien lęk. Ze swojej strony zrobiłaś wszystko, co mogłaś, aby utrzymywać dobre relacje z "przyjaciółką". Nie udało się, trudno. Przy jej dotychczasowym zachowaniu masz prawo czuć się źle, więc gdy nachodzą Cię myśli związane z nią, postaraj się skupić na sobie, na swoich odczuciach. Zadbać o swoje emocje. Zaopiekować się sobą tak, jakbyś zaopiekowała się bliską osobą zwierzającej Ci się z podobnych problemów. "Przyjaciółka" przysporzyła Ci już wystarczająco przykrości, wzmocnij psychikę i nie pozwól, aby robiła to nadal. Pozdrawiam!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...