Skocz do zawartości
Forum

Glyn

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Glyn

  1. js_11 mimo to wyciągasz wniosek jakbyś patrzyła na zupełnie inny tyłek i inne krosty, dokładnie tak jak unna. heheh, Unna nie jest mną, ani ja nie jestem Unną. Abstrahując już od twoich wyobrażeń na temat uczestników forum, chciałabym jeszcze raz podkreślić, że niektóre z twoich (ogólnych) przemyśleń są mi bliskie i całkowicie je popieram. Niestety poziom wymiany poglądów wspólny nam już nie jest, tak więc w przyszłości warto byłoby unikać raczej podejmowania dyskusji w tym samym temacie. Mimoza nie należy do ulubionych przeze mnie roślin :P. js_11 Znam takie osoby w realu ale myślę, że to wyjątki. W takim razie postaw pytanie po co ci otwarte forum? Nie czułbyś większego komfortu pisząc skrycie do wybranych (na zasadzie wyjątku) osób ;)? Pozdrawiam nie licząc na przyjazną odpowiedź.
  2. ~rittta Miała taki dar moja babcia i mam niestety też ja. Tak właśnie przypuszczałam i dlatego napisałam, że 'metody wychowawcze' rodziców nie są bezpośrednią przyczyną. ~rittta Byłam świadkiem wielu dziwnych rzeczy np: kilka tygodni temu piłam z mama kawę ,kiedy nagle przewróciła sie na naszych oczach butelka z sokiem , która stała na szafce i stał równo,nie stykała się z innymi przedmiotami . Butelka wywróciła się z taką siłą ,że az obie z mamą podskoczyłyśmy . Powiedziałam do mamy ,że chyba ktoś umarł . Wieczorem dostaliśmy telefon,że zmarła znajoma na raka mózgu mniej więcej o tej godzinie jak podskoczyła ta butelka z sokiem . Rittta, nie wiem czy podniesie to Ciebie na duchu, ale powinnaś wiedzieć, że takie rzeczy objawiają się wielu ludziom. Powiedziałabym nawet, że spadające obrazy ze ściany czy pękanie szklanych naczyń bez wyraźnej przyczyny należą do pospolitych zjawisk. Gruboskórni ludzie albo ich nie zauważają, albo bagatelizując zapinają szybko o nich :). ~rittta Takich dziwnych rzeczy doświadczyłam wiele w życiu od małego dziecka. I nie to,że jestem nienormalna bo jestem jak najbardziej normalna . Tylko czuje się ,że jestem nienormalna ,że tego się boję i nie potrafię nad tym lękiem zapanować Szkoda, że babcia kiedy jeszcze żyła nie wytłumaczyła Ci w czym rzecz i nie nauczyła jak sobie radzić. Widocznie nie wiedziała o Twoich zdolnościach, albo zwyczajnie odkładała rozmowę w czasie, a ostatecznie nie zdążyła, bo umarła. Naprawdę postaraj się we śnie nawiązać z nią rzeczowy kontakt. Zasypiając powtarzaj sobie pytania jakie chciałabyś babci zadać. I zrób to w odpowiednim momencie, bo w końcu po coś we śnie przychodzi :). ~rittta Moja babcia też gdy się śni to zaraz ktoś umiera. Czasami jest to taki sen ,że nawet wiem kto umrze. To jest straszne ... Nie wiem jak tego się pozbyć . Posłuchaj - śmierć jest nieodłączną częścią życia. Negowanie tego faktu nie sprawi przecież, że on zniknie. Jeśli przestaniesz śnić, a mimo to ludzie nadal będą umierać, to czy łatwiejszym, a może ładniejszym będzie przyjmowanie tego typu wiadomości rano wyłącznie przez telefon? Myślę, że pierwszym krokiem do osiągnięcia równowagi jest zdobycie się na akceptację zjawiska samej śmierci. Drugim, uznanie intelektualnego paradoksu, że życie nie kończy się wyłącznie na skutek śmierci ciała fizycznego. Kolejnym, stawienie czoła własnemu lękowi, by ostatecznie go rozbroić. Pomyśl - czemu służy racjonalne myślenie, że to co się dzieje nie powinno się dziać? Właściwie na czym budujesz irracjonalne lęki przed zmarłymi? Czy ktoś/coś 'z tamtej strony' realnie Ciebie skrzywdził, czy po prostu nie życzysz sobie pewnych zjawisk wyłącznie dlatego, że nie masz zamiaru ich poznać i zrozumieć? Jeśli druga część pytania dotyka sedna, masz prawo odrzucić to czego nie chcesz. Ale na boga! - nie możesz stale utwierdzać się w lęku! Powinnaś odważnie wyrażać swoją wolę, że nie chcesz tu i teraz daru z jakim się urodziłaś. ~rittta Nie jest prosto rozmawiać o takich rzeczach z ludźmi, bo to nie jest takie proste jak by się wydawało . Przecież tutaj rozmawiasz :). ~rittta Ja tylko nie wiem jak pozbyć się tego lęku przed zostaniem samej w domu , może to faktycznie fobia jakaś , ale jak wytłumaczyć pozostałe rzeczy Niewykluczone, że samodzielnie coraz bardziej wkręcasz się w fobie. Skoro na samą myśl pozostania bez towarzystwa w domu doznajesz paniki, tworzysz tym samym autostradę - nie jakąś tam drogę - do szaleństwa na własne życzenie. 'Pozostałe rzeczy' dla innych ludzi są wytłumaczalne oraz zrozumiałe, zatem przestań sądzić, że spotykają wyłącznie Ciebie :D. Głowa do góry i zacznij działać wychodząc niechcianym zjawiskom naprzeciw. Dasz radę, o ile zechcesz.
  3. Lena V. Dalej obstaje przy swoim, to fobia. Terapia fobii i gitara. Gratuluję wyśmienitej diagnozy Lena :D! Spróbuj jednakże wziąć pod uwagę, iż nie wszystko co nas w życiu spotyka wymaga natychmiastowego tłumienia chemią. Niektóre zjawiska wymagają jedynie zrozumienia ich mechanizmów działania. Od autorki wątku zależy jakie rozwiązanie dla swoich kłopotów wybierze. Albo zrozumie i zaakceptuje co się wokół niej dzieje, albo do końca życia będzie jechała na przymulaczach, równocześnie trzymają kurczowo za rękaw kogokolwiek do towarzystwa po zmierzchu w swoim domu. Twoje Lena 'obstawanie przy swoim' nie ma żadnego znaczenia. Nawet tzw. 'eksperci' często stawiają niedobre diagnozy w prostych 'inaczej' przypadkach :). Przeczytaj raz jeszcze u góry co zostało napisane: Ritta myjąc włosy wieczorem nie robi tego chyba przez sen? Zatem jej sensytywność dotyczy także jawy. Co do księży egzorcystów, to zapewne się zdziwisz Lena jak rośnie ich liczba oraz znaczenie w naszym kraju. http://www.fronda.pl/a/przybywa-ksiezy-egzorcystow,43308.html Jednakże moim skromnym zdaniem Ritta nie potrzebuje egzorcysty. Sama świetnie sobie poradzi, o ile oczywiście zechce.
  4. js_11 To odebrałem za prowokację do awantury. Wkładasz mnie w jakąś etykietkę, która nie jest zgodna z prawdą i próbujesz obrażać a to przecież nie niesie pomocy. Na forum wiemy tyle o sobie ile jest napisane. Moje osądy powstały na podstawie tego, co sam na swój temat napisałeś. No sorry - syndrom nagiego króla?! Tak jest często na forach niestety. Osoba wystawia za przeproszeniem goły tyłek na widok publiczny, a później zdziwiona, że ktoś jej krostę na d.pie wytknął. Świadomie wyczekujesz awantur js_11? To jedyne czego potrafisz się spodziewać w wymianie opinii? Od niesienia pomocy, to chyba eksperci są na tym forum. Zwyczajni użytkownicy mogą sobie ewentualnie domniemywać, że ich postronne rady cokolwiek komuś innemu wniosą przydatnego do życia.
  5. Lena V. Fobie się leczy. Chyba sama wkrótce popadnę w jakieś fobie i szaleństwo :P : kawusia trzy razy proszę, albo: kochanie widziałaś mój garnitur? Na każdej stronie :( Jest na to jakaś rada? Jak to wyłączyć? Albo leczyć? ;)
  6. Ona_78 jeśli czujesz , że ktoś może być za Tobą , poproś o zostawienie Cię w spokoju , odmów też czasem modlitwę za niespokojne dusze ... To najlepsza rada jaką mogłaś dostać. Jeśli duchy zmarłych rzeczywiście do Ciebie przychodzą, a Ty się ich boisz, to znaczy, że obdarzona jesteś talentem jakiemu nie potrafisz zwyczajnie sprostać. "One" nie przychodzą do ludzi by straszyć, lecz często by w ich mniemaniu chronić żywą osobę, ewentualnie uzyskać pomoc dla siebie. Masz prawo im "podziękować" za towarzystwo mówiąc wprost, że nie jesteś wstanie spełniać ich oczekiwań. Jeśli jesteś wierząca, to pomódl się za dusze zmarłych, daj na mszę w ich intencji. Jeśli niewierząca, to siły do wyproszenia ich z domu szukaj w sobie. Po prostu mów z podniesioną głową, że nie możesz im pomóc, bo nie chcesz i mają się wynieść. Okazując strach niepotrzebnie je przyciągasz. We śnie nie powinnaś się obawiać własnej babci, w końcu to Twój przodek, 25% Twojego jestestwa, Twoje korzenie. Nie wzięłaś się przecież z powietrza. Zapytaj ją we śnie o radę co masz z robić z niechcianym darem. Ona 'przychodzi' po to by Cię wspierać i ochraniać. Gdy przestaniesz panikować i 'wydoroślejesz' ona może przestać przychodzić, lub przychodzić będzie wyłącznie na Twoją prośbę. Trudne dzieciństwo, a co za tym idzie zwalanie winy na rodziców nie ma bezpośredniego związku z tym wszystkim.
  7. Na moje oko zachłystnąłeś się wiedzą od tyłka strony. Glyn js_11 Pisanie takie jak pod koniec Twojego posta odbieram za złośliwość bądź myślenie kategoryzujące automatycznie ludzi w etykietki. ?? - Jest jeszcze trzecia możliwość - prowokacja ;)? js_11 Glyn - jeśli to prowokacja to tym gorze :P No popatrz na zestawienie cytatów u góry. Wydałam osąd, tak? -> 'na moje oko', że coś tam. Ty wydałeś swój osąd, że coś odbierasz jako złośliwość. Postawiłam dwa pytajniki z przodu zdania, choć nie są do góry nogami, ani tez zdanie nie pisane jest po hiszpańsku. Twój odbiór mojego pisania nie był trafiony, zatem słowo prowokacja 'popełniło' jedynie rolę prowokacji do dalszej dyskusji. Nic więcej. js_11 Twoje pisanie nie wywołało niczego takiego. Ja na temat innych ludzi nigdy nie myślę rutynowo i tak jest i było. Nie ma sprawy, zagalopowałam się w zdziwieniu. Wycofuję ocenę. js_11 tzn co masz na myśli? To moje hobby. Nic więcej.
  8. js_11 Nie prowadzę bloga ale zawsze można podyskutować np np pw :) Strata czasu. :P
  9. Glyn

    Związek po związku

    patka28 nie bede udawać ze juz zmieniłam punkt widzenia... oj nie (dalej czekam a nóż napisze...choć wiem że nie (oj ja głupia). ale przynajmniej lepiej się uspokoić...mam nerwice... tabl. uspokajające od lekarza Patka - wcale nie musisz niczego udawać i nie jesteś głupia. Wręcz przeciwnie. Daj sobie prawo do 'żałoby' po zawiedzionym uczuciu (w końcu o prawie do żałoby u innych sama pisałaś ;)). Zamiast łykać prochy pokrzycz sobie na całe gardło. Potup w miejscu butami, aż podłoga zacznie trzeszczeć. Stłucz kilka (najlepiej starych ;)) talerzy. Porwij na maluśkie strzępy jakąś starą gazetę. Jeśli dom jest ogrzewany piecem c.o., to idź narąb drewna. Porwij poduszkę z pierza, aż cały pokój utonie w puchu. Krótko mówiąc wywal z siebie smutek, żal i gniew czy to na siebie, na niego czy świat cały!! Po prostu wywal z siebie, a poczujesz się lepiej. Przymulacze z apteki zawsze zdążysz łyknąć ;). patka28 Postaw pytanie: czy gdybyś nie wiedziała jak była dziewczyna traktowała tego chłopaka, to czy Twoja postawa wobec niego byłaby inna? no tu hm... wstyd się przyznać ale nie, nic bym nie zmieniła. No to ok. Masz - jak to się mówi serce na dłoni dlatego tym bardziej powinnaś w miarę szybko zaakceptować to rozstanie. Powtórzę co wcześniej pisałam - 'chciałaś to dałaś' - prezent w postaci uczucia, a że obdarowany nie był wstanie przyjąć prezentu, to jego strata. Ja tak właśnie rozumiem miłość. Jako prezent, jako dar bez rachunku do zapłacenia w rewanżu. Cudem jest gdy spotykają się podobnie zamożne wewnętrznie osoby i wymieniają się równie drogocennymi prezentami. Niestety życie ludzkie polega na tym, iż takich źle zaadresowanych prezentów trzeba czasem rozdać kilka, zanim trafi się na godnego daru adresata. W starej księdze napisano: 'nie rzucajcie pereł przed wieprze'! Jednakże moim zdaniem żałowanie kilku klejnotów bez pewności, czy któryś z wieprzy nie okaże się zaczarowanym księciem jest niemądre ;). Otrzyj łzy Patka :)! Przyjmij ból rozczarowania z otwartą głową i pozwól sercu się zagoić. Potrzeba Ci tylko czasu by dojść do siebie i mocno stanąć na nogi. Pomyśl o tym, czego dzięki niemu nauczyłaś się o sobie. Twój altruizm pozostał niezłomny, Twoje działania idą w parze z myślami. Jesteś spójna i szczera mimo bolesnej emocjonalnie rany. Domyślam się, iż jest jeszcze za wcześnie dla Ciebie na obiektywne wnioski. W takim razie najlepsze co możesz aktualnie dla siebie zrobić, to dzień po dniu skupiać się maksymalnie na własnych sprawach, pracy, obowiązkach domowych i przyjemnościach na jakie przez ostatnie miesiące nie miałaś czasu. Wykrzycz się, potup, potłucz itd., a kiedy się zmęczysz - zacznij od nowa ;). W najbliższych dniach albo od razu zrób sobie prezent. Zostań darczyńcą miłości dla siebie samej i godnie go przyjmij, nie zmarnuj na żale.
  10. Pierwsze co mi się nasuwa na myśl, to żal za stratą i umartwianie się z tego powodu. Myślę, że podstawową sprawą w Twoim przypadku powinno być zaakceptowanie zmiany jaka zaszła. Bez tego trudno Ci będzie ruszyć do przodu w jakiejkolwiek dziedzinie. Zmiana jest częścią życia i już. Nie ma co się nad tym rozwodzić, bo nie tylko Twoje nastroje jej podlegają ale też dni tygodnia, pory roku ;)) itd. Gdyby nie naturalność zmiany to siedziałabyś do dzisiaj w przedszkolu, a nie pierwszej klasie liceum przecież :D. Jakie masz zainteresowania, jakie przedmioty (choćby minimalnie) lubisz? Jakiego rodzaju książki czytasz? Może rysujesz, może piszesz wiersze, może jesteś szybka na 100 metrów, może robisz tipsy albo świetny makijaż, może grasz w kosza, albo w tenis stołowy, może...? Zlokalizuj i wskaż własne mocne punkty. Nie mnie, a sobie :). Może mogłabyś udzielać się w świetlicy szkolnej dla dzieci z rodzin dysfunkcyjnych? Może mogłabyś udzielać się w schronisku dla zwierząt? Może w Twojej okolicy jest jakiś dom kultury, a w nim ciekawe twórczo zajęcia? Może mogłabyś to czy tamto..? Może..? Chodzi mi o to, że w wielu ciekawych miejscach czy przy wielu różnych okazjach istnieją możliwości spotkania fajnych ludzi; nie wykluczając spotykania osób z Twojej nawet klasy, tyle że w poza szkolnych okolicznościach, a przy wspólnych zainteresowaniach. Co prawda w obecnej szkole czujesz się średnio jak piszesz, ale czy nie na własne życzenie? Oczekujesz zainteresowania swoją osobą ze strony koleżanek i kolegów, a czy Ty sama zainteresowanie im okazujesz? Jeśli od początku września przyjęłaś postawę kogoś, kto 'za karę' musi się integrować z nowym środowiskiem, to powinnaś jak najszybciej tę pozę zmienić! Przyłóż się do jakiegoś (lubianego) przedmiotu, daj komuś czasem ściągnąć, wytłumacz temat osobie wolniej kumającej, itp. Krótko mówiąc - zaistniej w tłumie zapewne niemniej zagubionych od Ciebie w nowej szkole. I jeszcze jedno - nie napisałaś dokładnie na jakiej podstawie snujesz domysły, że inni śmieją się z Ciebie?? A przyszło Ci do głowy, że inna niepewnie czująca się w nowej szkole osoba, może mieć podobnie absurdalne myśli? Co mogłabyś dla niej zrobić w takiej sytuacji?
  11. Glyn

    Związek po związku

    patka28 Nie patrzyłam na to z tej strony... ale tak to moja wina. Patka - nie mów o winie, bo przy takim myśleniu krok tylko do samobiczowania i udręki. Po co? Według mnie oboje byliście spragnieni bliskości drugiej osoby. Oboje też mieliście szczere intencje stworzenia fajnej relacji, tyle że ta relacja budowana była na kiepskich fundamentach. A raczej nieposprzątanym gruzowisku i z tego powodu musiała runąć. patka28 Był w centrum uwagi... zrobiłam podstawowy błąd... Jego związek sie rozpadł bo jego dziewczyna była egocentryczna a on uległy.... a ja go odwrotnie postawiłam go w centrum... jej zarzucał ze go niedocenia oskarża.... a on sam mnie nie docenił. zrobił mi to samo co ona jemu. Tu mój błąd... Każdy ma prawo do popełniania błędów, bo to ludzka rzecz. Tak samo jak przebaczenie, którego nie należy skąpić innym, a przede wszystkim sobie. Postaw pytanie: czy gdybyś nie wiedziała jak była dziewczyna traktowała tego chłopaka, to czy Twoja postawa wobec niego byłaby inna? Jeśli odpowiedź brzmi nie, to po prostu jesteś osobą o gołębim i naiwnym sercu, chcesz zbawiać świat, tylko że brakuje Ci odrobiny dystansu i miłości własnej za co poniosłaś właśnie konsekwencje. No i masz 'wrażliwe uszy'.. tak przy okazji :D patka28 nie oczekuje wdzięczności tutaj tylko nie potrafię zrozumieć jak można przeżywać takie chwile, spać z kimś, jeść śniadanie mówić ze się kocha a później z dnia na dzień porzucić... Przypuszczam iż musiał być solidnie oczarowany Twoją odmienną postawą od byłej dziewczyny i wtedy gdy to mówił po prostu w to wierzył, a przynajmniej sam chciał wierzyć, że wierzy w to co mówi do Ciebie. W tych wspólnie spędzanych chwilach z pewnością był szczery Patka. Dzięki Tobie zapewne dowiedział się też sporo na temat własnej osoby. Prawdopodobnie doświadczył nowych emocji jakich wcześniej być może nie miał okazji zaznać, lecz dawne nawyki czy wmówione wyrzuty sumienia wzięły górę i wrócił na stare tory siedmioletniego myślenia.. patka28 o to mam żal... ze miał tyle okazji... by mi powiedzieć/ostrzec ze coś jest nie tak... dwa dni przed zerwaniem zapierał się ze wszystko jest ok i co ja wygaduje.... Twój żal jest uzasadniony, aczkolwiek nie masz co oczekiwać wyjaśnień od wyraźnie niedojrzałego chłopaka. W końcu z tą byłą (aktualną?) 'zrywał' przez trzy lata ;). Psycholog co mu powiedział to mu powiedział i skoro go posłuchał (jak się domyślasz), to tym bardziej odpuść sobie. Z zachowania tamtej dziewczyny, (która wydzwaniała do Twojej pracy), nie trudno się domyślić, iż ma na byłego (obecnego?) chłopaka ogromny wpływ. A że ten wpływ przybierać może destrukcyjny charakter, nie możesz nic na to poradzić. Wasze wzajemne oczekiwania co do miłości - minęły się w czasie..
  12. Glyn

    Związek po związku

    patka28 nie wiem co ze sobą zrobić bo on był i jego problemy na 1 miesjcu...zawsze ja dla niego teraz głupia chodze i spr. telefon czy nie napisał....;( a robiłam dla niego wszystko wspierałam byłam i tak z dnia na dzień? ;( Patka - w dobrej wierze dałaś z siebie ile mogłaś i choćby z tego względu Twoje rozgoryczenie jest zrozumiałe. Ale... - ochłoń i zdobądź się na dystans do całokształtu relacji. Czy nie wyszłaś przed tzw. szereg? Czy Twoja nadgorliwość w priorytetyzowaniu jego osoby nie wynikała przypadkiem z samooszukiwania? Zobacz - rozsądek podpowiadał Ci, że człowiek po kilkuletnim związku potrzebuje czasu by dojść ze swoimi uczuciami i emocjami do ładu. Tymczasem zignorowałaś logiczne myślenie przybierając rolę zbawicielki opierając ją o zgrozo na pobożnych życzeniach - jakoś to będzie. Wiesz co? Gdzieś na forum trafiłam na temat kogoś, kto podawał się za kobietę zdumioną określaniem mężczyzn wzrokowcami i na dodatek z niechęcią odnosząc się do tej 'przypadłości'. Przeczytałam wątek, lecz nie natrafiłam na żaden post, który analogicznie podawałby przykład dominującej wśród kobiet 'grupowej' cechy. Mianowicie chodzi o słuch; słówka, słóweczka, zapewnionka, obiecanki itd. Trywializując - mężczyźni zakochują się oczami, kobiety uszami. Jak mi się zdaje - Ty pytałaś, on Ci odpowiadał to, co chciałaś usłyszeć. Nie możesz mieć teraz do niego pretensji za taki, a nie inny ostatecznie finał Waszej znajomości. Do siebie też nie, bo przecież miałaś wzniosłe intencje. Najzdrowiej dla Ciebie będzie uznać tę znajomość oraz wszystko to, co z siebie w nią zainwestowałaś jako dobry uczynek. Jak to się mówi: chciałaś to dałaś i nie oczekuj teraz rachunku (czyli wdzięczności), skoro wcześniej nie było o nim mowy. Zaakceptuj siebie jako darczyńcę i odpuść. Seksu z nim również nie żałuj, bo w końcu nie tylko faceci mają z tego przyjemność. Życzę Ci Patka wyrozumiałości dla samej siebie i odzyskania wolności wewnętrznej. Dzięki temu z czasem będziesz gotowa na kolejny związek. :)
  13. ~kasiiaa133 Nie zglebiam sie az tak poki co:) jak nie wierzysz to mogę Ci zrobic malego psikusa i ciekawe kto wyladuje u psychiatry Pycha kroczy przed upadkiem jak mówi przysłowie. Przypuszczam, iż nie zrozumiałaś mojej wypowiedzi, dlatego dość bezmyślnie szafujesz 'psikusami' ;). Obyś nie musiała kupować 'czegoś czerwonego' dla wszystkich swoich bliskich i znajomych ;). Wiedza w jakiejkolwiek dziedzinie = odpowiedzialność. Chodzenie na skróty = kłopoty. ~kasiiaa133 m.in dlatego zaczelam interesowac sie energiami i powiem Wam, sceptykom, ze to bardzo ciekawa dziedzina :) Np wplywanie mentalne na innych.Tak jak Unna napisala o tym filmie. Ja w ten sposob bez slownych prosb uzyskalam to co chciałam:) To taka ukryta hipnoza. Dość nieodpowiedzialnie podchodzisz do 'ciekawej dziedziny'. Powinnaś zacząć się liczyć z konsekwencjami 'mentalnego wpływania na innych'. Nie masz gwarancji, że któregoś dnia rozkosz ze spełniania zachcianek cudzym kosztem, nie natrafi na osobę z większym doświadczeniem tym samym silniejszą od Ciebie. W takiej sytuacji nie pomogą żadne lustra ani zakładane kokony. Z całą pewnością ten ktoś znajdzie Twój osobisty słaby punkt, ewentualnie rykoszet trafi bliską osobę. Nic nie dzieje się bez przyczyny, świat energii od zawsze dąży do równowagi. Usprawiedliwienie dla kogoś, kto tę równowagę zaburza - nie istnieje.
  14. ~kasiiaa133 Sama siedze w energiach wiec wiem ze to nie tylko glupie zabobony ale czy na odleglosc ktos moze zaszkodzic ? :/ "Siedząc w energiach" nie musiałabyś w ogóle o to pytać.
  15. ~omgg Mamy 21 wiek, a czytając wiadmosci tutaj mam wrażenie, ze trafiłem do psychiatryka o.O Jaka szkoda, że w XXI wieku psychiatrzy mają więcej roboty niż w wiekach poprzednich.
  16. js_11 Pisanie takie jak pod koniec Twojego posta odbieram za złośliwość bądź myślenie kategoryzujące automatycznie ludzi w etykietki. ?? - Jest jeszcze trzecia możliwość - prowokacja ;)? Na marginesie mówiąc, przyganiał kocioł garnkowi.. Ale sedno, pisze krótko i spadam spać, bo mam po co rano wstać - przeczytałam z prawdziwym zainteresowaniem posta i doceniam Twoją szczerość. Ucieszył mnie też fakt, że moje pisanie choć w minimalnym stopniu zakłóciło u Ciebie 'rutynowe' myślenie na temat innych ludzi. Rozczaruję lub rozśmieszę Cię zapewne bardziej gdy napiszę iż wyrocznią nie jestem (jeszcze ;), choć na podstawie nicku pokusiłabym się o pewną tezę na temat imienia i dż. Chętnie poczytałabym o Twoich przemyśleniach więcej (niektóre z nich wydają mi się bliskie), lecz szczerze mówiąc odnoszę wrażenie, że forum psychologiczne nie jest właściwym miejscem na te tematy. Może prowadzisz bloga czy coś w tym rodzaju?
  17. js_11 "Przy silnym przekonaniu o istnieniu karmy nie liczyłabym na bonusy w kolejnym wcieleniu ;). " Zapomniałam tam dodać jeszcze, że przy obecnym nastawieniu do aktualnego wcielenia lekcji. js_11 "Drugie pytanie - na jakiej podstawie ktoś kategorycznie określa innych mianem 'złe kobiety'." Na wielu podstawach, a te które mi się podobają są zawsze złe więc te teorie się potwierdzają. Mowa ciała, wyraz twarzy, ogólny wygląd, charakter o tym świadczą. Może też chodzi o to, że te złe osoby są zazwyczaj atrakcyjniejsze dla płci przeciwnej i często mają większą inteligencję. Twoje uzasadnienie określenia 'złe kobiety' jest w moim odczuciu tyle warte co stwierdzenie, że woda jest mokra. Prościej było chyba napisać nie wiem, albo nie powiem ;). js_11 "Widocznie nie był to czas dla Ciebie na czytanie Łazariewa. Zwyczajnie nie dojrzałeś do jego poglądów i stąd teraz masz kłopoty." Nie zgadzam się. Te teorie powodują regres bo jeszcze 2 lata temu większość ludzi opisałaby mnie jako bardzo dojrzałą osobę. Z tego co widzę to zazwyczaj ci niedojrzali, którzy przeczytają i nie odnoszą tego do siebie bo myślą, że są czyści jak łza i dobrzy mają spokój a ci dojrzalsi z większym samokrytycyzmem i analizą mają problemy A ja nie zgadzam się z Tobą. Śmiem twierdzić, że nie udźwignąłeś ciężaru kontrowersyjnych informacji jakie Łazariew zawarł w swoich publikacjach. Nadwrażliwcy mają problemy - z tym mogę się zgodzić. Dojrzalsi natomiast - analizują nie po to by wpędzać się w problemy, a po to by wyciągać konstruktywne wnioski i podejmować działania. Nie mogłeś być dwa lata temu dojrzały, skoro teraz już nie jesteś ;)! Dojrzałość przychodzi z wiekiem, z doświadczeniem życiowym, choć i tak nie ma gwarancji, że do każdego. Przez wspomniane dwa lata co najwyżej dotknąłeś jedynie czegoś, czego wcześniej nie byłeś ani świadomy, ani przygotowany by przyjąć. Nie bez powodu w najstarszej religii świata, dopuszczani do studiowania pewnych ksiąg mężczyźni, muszą bezdyskusyjnie mieć ukończone 29 lat życia. Nie jestem pewna czy ma to związek z wędrówką Saturna, choć wydaje się to logiczne. Napisałeś, że 'przerobiłeś' filozofię przed ezoteryką. Nie znam przykładu poważnego filozofa czy ezoteryka, który twierdziłby, że przerobił już wszystko. Fizycznie jest to po prostu niemożliwe nawet dla osiemdziesięciolatka. Ludzie naprawdę inteligentni są otwarci na wiedzę i całe życie się uczą by poszerzać znajomość danego tematu. A Ty ile masz lat? Z tego co pisałeś wynika, że żyjesz stale na garnuszku rodziców, wmawiasz sobie, że nic nie umiesz i nawet nie masz zamiaru się uczyć. Swoją wiedzę o życiu ludzkim czerpiesz z tv, internetu i książek. Krótko mówiąc jawisz się jako chłopiec z plakatu istniejący w teorii egzystencji. Wybacz rozwlekłość mojego pisania, lecz gdybym nie znała książek Łazariewa i Ogorevca, to w ogóle nie podejmowałabym dyskusji w tym temacie. Na moje oko zachłystnąłeś się wiedzą od tyłka strony.
  18. ~vedder Nazwać w jakim sensie? Zawsze się czułem jednym z gorszych w klasie Właśnie to zrobiłeś, tzn. nazwałeś -> czułem się gorszy. Na podwórku byłeś sobą, ponieważ wychowywałeś się prawdopodobnie z tymi samymi osobami od dziecka. W szkole chciałeś być kimś innym, bo wszedłeś w nowe środowisko. Pogubiłeś się tracąc własne ja. Lecz nic nie dzieje się na próżno w życiu człowieka i być może Twoje przykre doświadczenia z okresu szkolnego miały za zadanie hartowania Twojej woli lub nauki wyciągania refleksyjnych wniosków? W konkluzji zawarłeś mądrą refleksję: być autentycznym sobą, bo tylko wtedy jest szansa na szczere relacje z innymi. Ludzie bywają różni, nie wszyscy są agresywni, a ci którzy są, zazwyczaj stają się tacy ze strachu również udając kogoś innego. I tak jak Ty w większości liczą na zrozumienie. Patrzyłeś w ten sposób na otaczające Ciebie osoby? Bądź dobrej myśli Vedder i bez nadmiernych oczekiwań nawiązuj nowe znajomości. Daj czas czasowi, bo nic tak nie zacieśnia więzi międzyludzkich jak właśnie upływ czasu i gotowość wychodzenia innym na przeciw. Jak myślisz?
  19. js_11 Niestety nie ma dla mnie ratunku ale pocieszam się tym, że śmierć w końcu nadejdzie a jeśli istnieje karma to potem może chociaż dzieciństwo trafi mi się fajne. Przy silnym przekonaniu o istnieniu karmy nie liczyłabym na bonusy w kolejnym wcieleniu ;). js_11 Glyn - to nie rozdmuchany temat. Otyłość i nawet lekka nadwaga to szkoda dla organizmu i skutek złego prowadzenia się. Zresztą nadal pozostawałby problem, że podobają mi się złe kobiety. Pierwsze pytanie - skąd tak silne przekonanie o szkodliwości 'lekkiej' nadwagi? Z kolorowych ulotek i podobnych pisemek? Czy w ogóle znasz w realu osoby 'przy kości' i czy aby wszystkie na pewno cierpią na wydumane przez trenerów fitness choroby? Drugie pytanie - na jakiej podstawie ktoś kategorycznie określa innych mianem 'złe kobiety'. Aby coś/kogoś ocenić i przylepić łatkę potrzebne jest odniesienie do czegoś/kogoś innego. Co/kto stanowi odniesienie i dlaczego? js_11 Lektura Łazariewa i inne mocno mi namieszały. Widocznie nie był to czas dla Ciebie na czytanie Łazariewa. Zwyczajnie nie dojrzałeś do jego poglądów i stąd teraz masz kłopoty. js_11 Co do autorów - opieram się na tych, którzy wydają mi się wiarygodni. Nie wybieram tego co mi się podoba tylko to co jest logiczne, nie przeczy czemuś innemu co wiem i jest ważne w praktyce. Jak mam być autorem swojego życia jeśli będę się opierał na błędnych przekonaniach i ignorował ostrzeżenia? Poczytaj może Kartezjusza? I jak on zacznij poddawać myśli innych w wątpliwość? Kto wg. Ciebie posiada monopol na rację? Czyżby żaden autor książki po kilku latach od wydania nie chciałby w niej czegoś zmienić? A może sięgnij do korzeni filozofii? Wiem, że nic nie wiem. Ze swojej strony mogę Ci powiedzieć, że w książkach przede wszystkim szukam wskazówek i inspiracji, nie dogmatów jakie mają prawo podlegać zmianom wraz z przemijaniem danej epoki. Nawet w matematyce czy fizyce z upływem czasu pojawiają się nowe teorie wykluczające poprzednie. Dlaczego z góry zakładasz wzięcie odpowiedzialności za własne życie jako skazane na porażkę z powodu błędnych przekonań? Przecież życie ludzkie polega na tym by iść, upadać, podnosić się by znowu upaść. Na tym przecież polega rozwój człowieka - na nauce przez doświadczanie. Kiedy byłeś bobasem i uczyłeś się chodzić, to bez upadku z pewnością nie opanowałbyś tej sztuki. Gdybyś nie użył naturalnie drzemiącej w dziecku ciekawości i odwagi by stanąć na dwóch nogach, to prawdopodobnie do dzisiaj pełzałbyś brzuchem po dywanie. Zastanów się nad tym i zmierz się z pytaniem: czy przypadkiem nie boję się samodzielnego, dorosłego życia na własną odpowiedzialność. Coś mi mówi, że to może być Twoim głównym problemem. Reszta rozterek na temat kobiet czy jedzenia mięsa to zwyczajna przykrywka.. Co do 'ostrzeżeń' to bywają przydatne moim zdaniem ;). Tylko czy masz pewność, że adresowane są do Ciebie skoro nie przyczyniają się do satysfakcji z codziennego życia?
  20. js_11 Niestety kobiety, które mi się podobają nie nadają się do związku i miłości. Psychofizjonomika czyli rozpoznawanie charakteru po wyglądzie obnaża moje upodobania i pokazuje mi, że są one złe. A najgorsze jest to, że nawet gdyby były dobre to i tak jestem jakimś pieprzonym zboczeńcem bo podobają mi się tylko puszyste kobiety a szczupłe nie. Tylko, że z otyłością powinno się walczyć i to jest nie do pogodzenia dla mnie. Otyłość nie dyskwalifikuje kobiety jako człowieka ale żeby była prawdziwa miłość musi mi zależeć na jej zdrowiu a jeśli schudnie dla zdrowia to wtedy przestanie być dla mnie atrakcyjna seksualnie. Poza tym nie chciałbym być w związku z kobietą, która jest gruba i nie chce schudnąć a przecież to jest warunek tego żeby mi się podobała. Przez to wszystko już i tak zbrzydł mi seks i wszystko co z tym związane bo w zakochaniu nie ma nic pięknego - organizm to wyuczony robot, który ma z jakiegoś powodu program, że jeden typ kobiet mi się podoba a inny nie i to nie jest ten typ, który wybrałbym świadomie. Wiesz co? Z tą szczupłością dla zdrowia to troszkę rozdmuchany temat mi się wydaje. Zwyczajny trend, a trendy mają to do siebie, że z czasem mijają. To media i cały przemysł suplementowo spożywczy, fitnessowy wmawiają kobietom, że mają być szczupłe. Z premedytacją wpędzają je w kompleksy i błędne koło niedoścignionego wzorca z retuszowanych reklam wszelkiego rodzaju siłowni, spa, a przede wszystkim taśmowo produkowanych ubrań w rozmiarze s. Oczywiście jeśli chodzi o Twoje preferencje, to istotnym jest co rozumiesz przez puszysta, ponieważ nie wykluczam całkowicie chorobliwej otyłości. Chodzi mi jedynie o 'zdrowe' (haha) podejście do samej budowy ciała danej osoby. Niejedna dziewczyna w rozmiarze XXL ma lepsze wyniki badań od wychudzonych eSek. Niejedna też pływa, jeździ na rowerze i od rana do wieczora promienieje energią do działania. Skąd w Tobie przekonanie, że każda 'puszysta' z założenia musi być chora? js_11 "Jakich zasad nie jesteś w stanie spójnie połączyć z czynami ?" Swoich upodobań smakowych np do jedzenia mięsa Po Twoich postach domyślam się, iż lektura Łazariewa odcisnęła mocne piętno na Twoich poglądach. Może mógłbyś śmiało jeść mięso skoro tak je lubisz, pod warunkiem, że pochodziłoby z humanitarnego uboju? Istoty ludzkie od zarania dziejów spożywały mięso, tyle że do upolowanych zwierząt podchodziły z szacunkiem. Współcześnie chów zwierząt rzeźnych przebiega najczęściej w atmosferze terroru, horroru strachu co ma niebagatelny wpływ na jakość energetyczną przyszłych befsztyków i schabowych. Jeśli masz warunki do samodzielnej hodowli jakiś zwierząt na mięso lub dostęp czy kontakt do humanitarnych hodowców, to skorzystaj z tej opcji. Mięso zwierzęcia karmionego naturalną paszą bez antybiotyków, za to z autentyczną troską o jego komfort życia, później szybką śmierć bez niepotrzebnego stresu, będzie inaczej smakować. Po drugie pozwoli Tobie też na zminimalizowanie konfliktu wewnętrznego jaki obecnie towarzyszy Ci przy konsumpcji mięsa. Ciekawe co o tym sądzisz? js_11 "Skąd pewność, że Twoja zdolność jest w 100% pewna. Moim zdaniem ludzie, którzy podświadomie odczuwają jakiś lęk - zazwyczaj widzą, to co chcą widzieć.." To nie jest moja zdolność i wygląda na to, że mój mózg ma całkowite przeciwieństwo tej cechy, natomiast są książki fachowców na ten temat z stamtąd się tego dowiaduję. Co do książek fachowców.. Jest ich tak wiele na rynku, że tylko przebierać i wybierać, by ostatecznie budować własne zdanie. Pisałeś wcześniej, że jednym z Twoich pragnień jest łamanie wszelkich norm czy nakazów. Dlaczego więc (jak zrozumiałam) opierasz się głównie na wybranych autorach, miast stać się ulubionym dla siebie samego autorem własnego życia?
  21. Glyn

    Uciążliwe nawyki

    Heh, zatem interesujesz się naturą człowieka odkładając (żartuję) własną na bok ;). Warto poczytać też czasem coś inspirującego albo nawet bajkowego żeby nie oczadzieć od nadmiaru psychologicznych poprawności :).
  22. Próbowałeś nazwać swój lęk przed ludźmi? Czego obawiasz się z ich strony? Może porównujesz się stale z innymi i samemu sobie odejmujesz punkty na starcie?
  23. kasiiaa133 - a Ty znasz kogoś (innego) realnie kto dostałby kołtuna na wskutek złorzeczenia? Osobiście uważam, że takie rzeczy mogą się zdarzać, choć współczesna nauka nie ma na nie jeszcze wyjaśnienia. Dobrze wcześniej ktoś napisał o intencjach wysyłanych, które na zasadzie bumerangu wracają. Warto ten fakt mieć na uwadze.. Swoją drogą, jakiej długości masz włosy? Może powinnaś przez jakiś czas ponosić króciutką fryzurę i przekonać się czy sama higiena włosów pomoże?
  24. Glyn

    Uciążliwe nawyki

    Nawykowa - jakie książki lubisz czytać?
  25. Glyn

    Uciążliwe nawyki

    ~Nawykowa Glyn, trafiłaś, nie dopuszczam do kontaktu ze sobą. Przyznaję, mam problemy z akceptacją siebie, itd. (..) Nie potrafię zrobić wszystkich rzeczy, o których tutaj mówisz. Próbowałam wielokrotnie. Nigdzie nie jest powiedziane, że musimy umieć od razu wszystko :). Skoro już próbowałaś pracować nad sobą, to zacznij raz jeszcze skupiając się tylko na jednej wybranej rzeczy. Gdy opanujesz już tę wybraną umiejętność, zacznij pracować nad kolejną. Podrzuciłam Ci garstkę pytań jako pretekst do autoanalizy. Możesz postawić sobie też inne i wybrać najmniej kłopotliwe dla Ciebie w danej sytuacji. Gdy satysfakcjonująco z nim się uporasz, idź dalej krok po kroku. Oswajaj własne reakcje i bądź wyrozumiała dla siebie, nie zapominając o wyrozumiałości dla otoczenia. Każda zmiana wymaga czasu i cierpliwości.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...