Skocz do zawartości
Forum

Yonka1717

Użytkownik
  • Postów

    1 521
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Odpowiedzi opublikowane przez Yonka1717

  1. 3 godziny temu, Javiolla napisał:

    Rozwiązania są -moim zdaniem- dwa.

    1. Mówisz, że nie życzysz sobie takiego traktowania, bo jeśli Ty mu pomagasz bez wytykania, to oczekujesz takiego samego rewanżu. Tylko pamiętaj, aby zachować przy tym -przynajmniej- wrażenie pewnego siebie, patrzeć w oczy, mówić głosem zdecydowanym, a nie wyglądać przy tym jak zbity pies lub wystraszony kot ? .

    2. Izolujesz się wychodząc z założenia, że lepiej żaden niż taki toksyczny kumpel. Natomiast nowych kolegów szukać w innym, przyjaźniejszym środowisku.

    Widziałabym jeszcze 3 rozwiązanie - odpłacić mu pięknym za nadobne i potraktować go dokładnie w ten sam sposób, gdy on poprosi o pomoc. Oczywiście byłby to koniec tej pseudo przyjaźni.

    Zgadzam się jednak z tym, że nie ma najmniejszego sensu trzymać się na siłę tej znajomości, tylko dlatego, że to jedyny kolega. Koniecznie otwierać się na innych ludzi, bo z tej "przyjaźni" i tak nic nie będzie. Nie można godzić się na upokarzanie, bo nie dość, że sam się dołujesz, to jeszcze wychodzisz na leszcza w oczach innych.

  2. Wspomniałam o tych komplikacjach, bo przeczytałam niedawno wątek kobiety, która związała się z rozwodnikiem posiadającym dziecko, oni też już mieli swoje wspólne maleńkie dziecko. Jej partner z radością twierdził, że z byłą żoną mają dobre relacje i świetnie dogadują się w sprawie dziecka. Te świetne relacje polegały na tym, że to ex dyktowała warunki, a on był na każde zawołanie. Tam nie chodziło o pieniądze, a on czas, którego on zupełnie nie poświęcał dla nowej rodziny, bo raz, że pracował do późna, to w każdej wolnej chwili bezustannie zajmował się pierwszym dzieckiem, zaniedbując nową partnerkę i ich wspólne dziecko, na które praktycznie nie zwracał uwagi. Ta kobieta była zupełnie załamana, bo całe ich życie (plany wakacyjne, weekendowe) były pod dyktando jego ex, no i ona (aktualna partnerka) właśnie, po wizycie u prawnika wiedziała, że jeśli się pobiorą, to zawsze po jej śmierci (mimo ewent. rozdzielności) jego pierwsze dziecko będzie dziedziczyło jakąś część jej osobistego majątku. Oczywiście on mieszkał u niej, bo cały swój majątek po rozwodzie zostawił honorowo ex żonie i dziecku. Mieli budować wspólnie dom, ale ona bała się inwestować swoje pieniądze z w/w powodów. 

    Inna historia, to podobnie związek i maleńkie dziecko z rozwodnikiem, który kiepsko zarabiał, a jednocześnie płacił dość duże alimenty, do tego dojeżdżał na spotkania z dzieckiem z I małżeństwa na drugi koniec Polski. Już dla oszczędności jeździł raz w m-cu. Musiał więc opłacić podróż, nocleg na miejscu, atrakcje i prezenty dla dziecka i w efekcie prawie nic mu nie zostawało. Ledwo na jedzenie dla niego, więc za całą resztę (mieszkanie, media, utrzymanie drugiego dziecka) płaciła druga żona. 

    Przedstawiłam takie dwa przypadki, bo w kwestii majątku może być jak w I przypadku, a w sprawach codziennych finansowych, jak w drugim.

  3. 6 godzin temu, ka-wa napisał:

    Lepsze opcji nie ma, dziecko dziedziczy po swoim rozdzicu, nie po małżonku rodzica. 

    Nie jestem tego taka pewna. Załóżmy, że są małżeństwem, mają rozdzielność majątkową i któreś z nich odchodzi z tego świata. Nie jestem pewna, czy w takim przypadku drugi małżonek nie ma prawa do dziedziczenia majątku po tym zmarłym.  Np. autorka zejdzie wcześniej i zapisze dom, czy nawet cały swój majątek ich wspólnemu dziecku, to czy mąż nie będzie miał prawa choćby do zachowku?

    Nawet, gdy on z tego zachowku zrezygnuje, to do 5 lat po jego śmieci o zachowek może upomnieć się jego zstępna tzn córka z pierwszego związku i tym sposobem uszczknie  cokolwiek z tego na co pracowała jej macocha. Zresztą dziewczyna wychowana przez matkę, która całe swoje życie żyła cudzym kosztem, może w swoim dorosłym życiu powielać jej zachowania i także szukać okazji na zdobycie pieniędzy, byle się nie napracować.

    Dlatego warto te kwestie dokładnie omówić z prawnikiem specjalizującym się w sprawach finansowych, spadkowych.

  4. 18 godzin temu, ka-wa napisał:

     

    Chcę dodać wypowiedź z innym cytatem i cały czas wchodzi mi Twoja wypowiedź

    Cytat

    Właśnie zauważyłam że to było napisane przy technikum hotelarskim więc się bardzo zawiodłam. Z tego co wiem to znajdą się chętni na ten kierunek ale ja wychodzę z założenia że nie będę miała co po tym technikum robić.

    Do autorki: jeśli brałaś pod uwagę pracę w hotelu, to nie musisz wybierać akurat kierunku. Wellness & Spa, to po prostu odnowa biologiczna, więc bardzo pożądana w hotelach. Jeśli mieszkasz w dużym mieście, gdzie takich hoteli jest dużo, lub w miejscowości wypoczynkowej, to z pewnością miałabyś pracę. Tylko, że taka praca wymaga szczególnych predyspozycji, nie każdy się nadaje.

    Dlaczego zawiodłaś się technikum hotelarskim, jakiego właściwie kierunku szukasz?

  5. 18 godzin temu, ka-wa napisał:

    W dzisiejszych czasach po szkole średniej czeka Cię praca fizyczna, więc powinnaś wybrać taką, żeby mieć zawód zgodny z zainteresowaniami. 

    Zdaję sobie sprawę, że w tym wieku nie każdy ma sprecyzowane kierunki wykształcenia, czasem warto wybrać zawodówkę, lepiej przygotuję do zawodu, a średnią można zrobić potem zaocznie. Oczywiście jak się nie myśli o studiach, bo wtedy najlepiej wybrać ogólniak. 

    Sorki ka-wa, ale nie mogę dodać odpowiedzi i ni Ciebie chciałam zacytować. Zaczynam być deczko wkurzona.

  6. 18 godzin temu, ka-wa napisał:

    W dzisiejszych czasach po szkole średniej czeka Cię praca fizyczna, więc powinnaś wybrać taką, żeby mieć zawód zgodny z zainteresowaniami. 

    Zdaję sobie sprawę, że w tym wieku nie każdy ma sprecyzowane kierunki wykształcenia, czasem warto wybrać zawodówkę, lepiej przygotuję do zawodu, a średnią można zrobić potem zaocznie. Oczywiście jak się nie myśli o studiach, bo wtedy najlepiej wybrać ogólniak. 

     

     

  7. 7 godzin temu, Gość Pati 70 napisał:

    Boję się już życia, tyle lat z nim przeżyłam i jestem od niego uzależniona psychicznie. Nie potrafię nawet wyjść z domu i coś dla siebie zrobić bo zawsze był tylko on jestem jak nieporadne dziecko

     

    Pati, otrzymałaś tutaj tyle rad i  jakbyś nie zwróciła na nie uwagi. Cały czas biadolisz nad swoim losem, a tymczasem nie jesteś już dzieckiem, tylko od dawna dorosłą kobietą. Fakt - nieporadną. Zdaj sobie sprawę z tego, że nic samo się nie zmieni. Jeśli nie weźmiesz się za siebie, nie zaczniesz działać, nie zmienisz swojego postrzegania męża, małżeństwa i w ogóle sytuacji w jakiej tkwisz, to żaden cud nie nastąpi. Może zacznij od tego, żeby przestać sobie wmawiać, że nic nie możesz. Możesz, tylko nie chcesz, bo łatwiej rozczulać się nad sobą, niż zacząć działać. Dlaczego np nie możesz wyjść z domu, kto Cię trzyma, przecież nie masz już malutkiego dziecka? Zdystansuj się wreszcie do niego, przestań walczyć, czepiać się go, generować kłótnie, przestań trzymać się go niczym tonący brzytwy.

     

    Cytat

    jak wychodziłam do pracy mąż zapraszał go do nas i tak siedział do późnych godzin, i grał córka nawet wykapac się nie mogła bo wiadomo obcy facet. 

    Też nie byłabym zadowolona, gdyby jakiś facet przesiadywał do późna w domu i jeszcze przeklinał, ale czy Twoja córka nie przesadza z tą kąpielą? Przecież przy ojcu chyba też nie paraduje nago do łazienki, a posiadanie szlafroka, to chyba nie problem? Jednak tu zawalczyłabym, ale problem intymności córki potraktowała jako dodatkowy argument, przede wszystkim obcy chłop w domu i przekleństwa. 

    Jeszcze raz Ci radzę; zacznij sobie wyobrażać życie bez niego, zacznij działać. Czy mieszkanie w którym mieszkacie jest Waszą wspólną własnością? Czy po rozwodzie moglibyście je sprzedać i za połowę wartości kupiłabyś jakieś mniejsze? Zdaj sobie też sprawę z tego, że jakby nie było kredyt, który wzięłaś dla ojca spłacasz z Waszego wspólnego budżetu, czy on zgodził się na to? No chyba, że macie rozdzielność majątkową. Jeśli masz ograniczone dochody, to poszukaj dodatkowej pracy. Nastoletnia córka nie wymaga już takiej opieki, jak małe dziecko, zresztą powinna zrozumieć sytuację.

    Pati, napisz tak szczerze, czy spróbowałaś wprowadzić w życie którąś z poprzednich rad; czy zaczęłaś go olewać, przestałaś obsługiwać, nie wdawać się w dyskusje, czy znalazłaś jakieś zainteresowania, żeby całego swojego życia nie koncentrować na mężu? Bo o tym, że siedzisz w domu i nigdzie nie wychodzisz już wiemy, tylko dlaczego nie szukasz okazji, żeby wyjść gdziekolwiek i chociaż na chwilę odciąć się od tej atmosfery?

  8. 24 minuty temu, ka-wa napisał:

    Musisz się liczyć, że na tym tle będą konflikty, bo on nie będzie w stanie trzymać się ustaleń, czyli będzie jak teraz, więc zastanów się czy nie lepiej te parę lat poczekać, choć musisz się też liczyć z tym, że on całe życie coś jej będzie dorzucał, bo to dla niego takie samo dziecko, jak to co w przyszłości się urodzi. 

    Dokładnie o tym mówię. Takie układy są bardzo trudne, dlatego poleciłam wcześniej pewną stronkę na której kobiety w podobnej do autorki sytuacji dzielą się swoimi doświadczeniami. Myślę, że Melania mogłaby dużo zyskać czytając tamte historie, bo jej historia jest do bólu schematyczna. 

    Melania, nie wygrasz z nim i jego córką, więc lepiej od razu nastaw się na inne rozwiązanie. Najlepszy jest dystans, zwłaszcza jeśli jego córka nie pała do Ciebie sympatią. Twój dom, to Twoja oaza i młoda nie będzie mogła się tam rządzić (zakładając, że zgodzi się odwiedzać ojca w domu autorki). Nie musisz się nią zajmować, bo od tego jest ojciec, dziadkowie itd. Gorzej ze sprawami finansowymi. Zależy, jaki jest jego stan majątkowy, bo dopóki Wy nie mieszkacie razem i  nie macie wspólnego dziecka, to j.w. napisałam jego finanse, to jego sprawa. 

    Sytuacja na ogół komplikuje się, gdy ludzie zaczynają razem żyć, a szczególnie gdy pojawia się wspólne dziecko. Wtedy często okazuje się, że nowa partnerka musi wziąć na swoje barki ciężar utrzymania rodziny, bo jemu ciągle brakuje pieniędzy, bo płaci wysokie alimenty, bo musi dojeżdżać na spotkania z dzieckiem/dziećmi, a to kosztuje, bo dokłada dodatkowo z różnych okazji itd. Często dziecko z kolejnego związku jest utrzymywane tylko przez matkę z w/w powodów. Sądy nie obniżą alimentów na pierwsze dziecko tylko dlatego, że tatuś zafundował sobie kolejne potomstwo, każą mu więcej pracować. Chociaż jeśli ex jest zdrowa i nie pracuje, to może byłaby szansa na obniżenie alimentów, ale on sam musiałby chcieć zawalczyć, jednak zapewne straciłby wtedy córkę. 

    Sprawy majątkowe tez nie są proste, dlatego warto zasięgnąć porady prawnika. Nie jestem pewna, czy rozdzielność majątkowa załatwia wszystko, zwłaszcza, gdy pojawia się wspólne dziecko. Chodzi o dziedziczenie po ewentualnej śmierci któregoś z małżonków.

  9. Każdy jest kowalem własnego losu. Jesteście jeszcze bardzo młodzi, jednak Twoja przyjaciółka nie jest już dzieckiem i w pewnych kwestiach sama podejmuje decyzje. Sama też będzie ponosiła konsekwencje tych decyzji. 

    Zgadzam się z Javiollą, że możesz co najwyżej porozmawiać z nią spokojnie, przedstawić swój punkt widzenia oraz uświadomić konsekwencje jej zbyt zażyłej przyjaźni z tą dziewczyną. O ile oczywiście nie przesadzasz co do złego wpływu tej drugiej na przyjaciółkę. Możesz zwrócić jej uwagę na to, że jeśli będzie zaniedbywać inne znajomości, to może nadejść taki moment, że zostanie sama. Trudno potem odbudować relacje, a zwłaszcza zaufanie dawnych znajomych, którzy zostali odstawieni w kąt.

    Jeśli chodzi o Twój osobisty stosunek do niej, to nie narzucaj się za bardzo, w końcu to Twoja przyjaciółka, a nie dziewczyna. Jeśli jesteś prawdziwym przyjacielem, nie chcesz jej zawłaszczyć dla siebie, to szanuj jej wybory. Przeprowadź ewentualnie jedną poważną rozmowę i nie wracaj do tematu. Uważam też, że powinieneś trochę odpuścić, tzn dawaj jej tyle uwagi, ile ona Tobie. Jeśli ona nie ma dla Ciebie czasu, Ty też nie miej dla niej. Zachowaj równowagę, nie leć na każde jej zawołanie, zachowuj się jak facet, a nie jej giermek.

  10. Moje wcześniejsze wypowiedzi dotyczyły sytuacji, jaka być może czeka autorkę w przyszłości. Jednak z drugiej strony dochodzę do wniosku, że na ten moment, czyli po roku związku na odległość, autorka w żadnym wypadku nie powinna zaglądać partnerowi do portfela i próbować ingerować w jego wydatki. Nie powinno jej to w ogóle obchodzić, chyba, że liczy na wygodny układ u boku tego pana i zwyczajnie wkurza ją , że pieniądze, które mogły by być dla nich idą na jego córkę.

    Oj, chyba za szybko i za bardzo wczułaś się w rolę. Skup się raczej na własnych dochodach i wydatkach, a przy okazji; czy Twój ukochany wylicza Ci Twoje pieniądze, które zarabiasz, czy wtrąca się w Twoje wydatki, ma pretensje, że np kupiłaś za drogi płaszcz, czy torebkę - nie sądzę, więc dlaczego uważasz, że możesz mówić mu na co może, a na co nie może wydawać zarobione przez siebie pieniądze?

  11. 22 minuty temu, Gość Ola napisał:

     Nie chciałam mówic o tym bliskim, nie miałam z kim sie tym podzielić... myslalam ze uda mi sie to samej przezyc, ale widze z roku na rok ze jest coraz gorzej, nie ptorafie zbudowac zadnej relacji, nie potrafie sie przywiazac do faceta, boje sie,ze znow sie to stanie. Chociaż byłam 16 latka nie byłam bezbronna, ale nie potrafiłam sie uwolnic. Skonczyło sie to jak skonczyłam rok szkolny, czyli trwało to prawie 10 miesiecy. Boję się,że  psycholog czy inny specjalista nie uwierzy mi, że powie,że to było dawno, boje sie ,ze tez inni mogą sie dowiedzieć, a nie chce tego....  

     

    Terapeutę obowiązuje tajemnica zawodowa, więc nic z tego co mu powiesz nie wyjdzie po za jego gabinet. Nie jesteś też jedyną skrzywdzoną osobą, która dopiero po latach podejmuje się terapii. Takich przypadków jest mnóstwo, gdy ludziom wydaje się, że poradzą sobie sami, a później okazuje się, że to wcale nie jest takie łatwe.

    Nie poddawaj się.

  12. Maju, nie napisałaś na czym polega Wasz problem z niemożnością spłodzenia potomka. Absolutnie nie chodzi mi o szczegóły, bo to Twoja intymna i jak sądzę trudna sprawa, ale wiesz zapewne, że ludzie którzy mają podobne problemy przeżywają tak ogromny stres, że często właśnie on powoduje blokadę. Zdarza się, że pomimo iż nie ma jakiś przeciwwskazań zdrowotnych u partnerów, a  jednak nie udaje się. Nie wspomnę już o faktycznych problemach zdrowotnych. 

    Jednakże przypadki, gdy małżeństwo po adopcji nagle oczekuje własnego dziecka są bardzo częste i to bez względu na przyczyny wcześniejszych problemów. Po prostu przychodzi pogodzenie, mija stres i napięcie i...nawet w ciężkich przypadkach udaje się.

    Do czego zmierzam? Nie namawiam Cię na adopcję, bo zapewne ciągle macie nadzieję na własne szczęście, ale zastanów się nad terapią, która właśnie pozwoliłaby Ci pozbyć się tego stresu, zrelaksować, złapać trochę luzu i dystansu  i powiedzieć sobie "co będzie, to będzie".

    Wracając do głównego  tematu Twojego wątku;  radziłabym szczerość. Tzn pogratuluj koleżance i przeproś, że oddalisz się na jakiś czas, ale cierpisz z powodu tego, że sama cięgle czekasz na swoje szczęście. 

    Maja zadbaj o siebie i swoją psychikę, postaraj się wyluzować, pomyśl, że pomimo ogromnego pragnienia posiadania dziecka, nieposiadanie go (tymczasem) też ma swoje wielkie atuty.

  13. Tak, powinnaś pójść do specjalisty już dawno. nie czekaj więc, bo terapia po takiej traumie może być długa. Szkoda, że w tamtym czasie nie opowiedziałaś o tym mamie, czy komuś bliskiemu, kto mógłby Ci pomóc. Takie wylanie z siebie żalu, pomaga przynajmniej częściowo zrzucić ciężar tego, co dręczy, a po za tym, może ktoś wytłumaczyłby Ci, że nie była to Twoja wina.

  14. Trudno mi zrozumieć naiwność niektórych dziewczyn, a także brak szacunku do samych siebie. Dziewczyna trafia na ru**acza pospolitego, który od samego początku nie ukrywa na czym mu przede wszystkim zależy i już na 5 spotkaniu rozkłada nogi, bo wystarczyło, że typ zwrócił na nią uwagę.

    10 godzin temu, Gość anula napisał:

    Jego rodzina już o mnie wie,

    ...skąd wiesz?

    10 godzin temu, Gość anula napisał:

    w zartach powiedział ,że chciałby  ślubu ze mną, bierze od uwage moje preferencje , zwraca sie do mnie tak jak lubię i robi to co ja lubię

    No pewnie, że w żartach, a ta rodzina, to dla wzmocnienia efektu. Szkoda, że jeszcze nie wymyślał imion dla wspólnych dzieci. ?To klasyka prymitywnego podrywu na zdesperowane laski. Bo niby co miałby powiedzieć na wstępie, jeśli chciał sobie szybko ulżyć "ściągaj majtki i kładź się, bo mam chcicę". Chcicy nawet nie ukrywał, ale wiadomo, że jakiś makaron na uszy naiwnej nawinąć musiał, a właśnie ten o ślubie, wspólnej przyszłości itd najlepiej działa na naiwne desperatki.

    Chłop jakiś prymitywny, ani be, ani me, ani kukuryku, siedzi w domu, żeby kasy nie wydawać, pobzyka, a potem w nagrodę wysyła jej zdjęcia swojego penisa...boszeee?, a dziewczę cieszy się, że go podnieca.

    Fajny materiał na partnera, a jeszcze lepszy na męża ?

  15. 9 godzin temu, Gość Melania napisał:

    Ale mój Partner nie ma obowiązku utrzymywać obcej na dzień dzisiejszy kobiety, poza tym, że jest matką jego dziecka. Ona ma dwoje dorosłych dzieci, które mogą ją wspomóc. I do niczego jej nie zmusimy to prawda.

    Nie ma obowiązku, fakt, ale co jej zrobisz? On nie ma wpływu na jej poczynania, ale ma na swoje. Ulegając kaprysom córki, dokłada jej mamusi do budżetu.  Problem w tym, że z obawy o utratę kontaktu z córką, on ulega, a jeśli ciągle będziesz wiercić mu dziurę w brzuchu, zacznie się między Wami psuć.

    9 godzin temu, Gość Melania napisał:

    Mamy wspólne plany, planujemy założenie pełnej rodziny, czyli pojawi się dziecko - jeśli jest nam dane. Więc im szybciej to wyjaśnię tym szybciej będę spokojniejsza.

    Obawiam się, że spokój nie będzie Ci dany, bo są to tak trudne sprawy, że będą ciągnąc się latami. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że gdy będziecie razem żyć (nawet nie będąc małżeństwem), a jego była wystąpi np o podwyższenie alimentów, to sąd weźmie także pod uwagę Twoje dochody? W Twoim przypadku najbardziej opłacalne jest nie wychodzenie za niego za mąż, ewentualnie rozdzielność majątkowa, bo zdaj sobie sprawę, że jego córka mogłaby w przyszłości dziedziczyć także z Twojego majątku. 

    10 godzin temu, Gość Melania napisał:

    Musimy - tak myślę - ustalić pewne priorytety. Dojść do kompromisu. Bo mimo najszczerszych chęci polubienia nastolatki - mam obawy, że wejdzie, o ile już nie weszła, mu na głowę jak wróci na stałe do Polski, mój obraz wspólnych spotkań uległ zniekształceniu/pogorszeniu.

    Piękne plany, ale rzeczywistość bywa brutalna. Poleciłabym Ci pewien świetny wątek, gdzie kobiety w Twojej sytuacji dzielą się swoim doświadczeniem, ale niestety nie mogę tutaj reklamować innego forum. Wpisz sobie w google "być drugą i..." mam nadzieję, że znajdziesz ten wątek. 

    Zanim zdecydujesz się na dziecko z nim, najpierw poczytaj to, co Ci poleciłam, a potem udaj się do prawnika, żeby dowiedzieć się jak zabezpieczyć siebie i swoje dziecko przed finansowymi roszczeniami pasierbicy na przyszłość (w wypadku jego, albo Twojej śmierci). 

  16. 4 minuty temu, Yonka1717 napisał:

    Melania, przede wszystkim weszłaś w związek bardzo podwyższonego ryzyka. Nie będzie lekko i z góry musisz się na to nastawić. Nie napisałaś jak długo trwał związek Twojego partnera z matką jego córki, ile czasu minęło od rozstania, dlaczego się rozstali?

    Jest to o tyle istotne, bo może jego córka ciągle przeżywa rozstanie rodziców. Mieszka z matką, być może matka rozżalona z powodu rozstania źle mówi o jej ojcu. Do tego dziewczynka weszła w trudny okres dojrzewania, jednak jest na tyle duża, że próbuje skutecznie manipulować ojcem i rodziną, wchodząc w rolę pokrzywdzonego przez los dziecka.

    Twój partner zachowuje się wobec córki stereotypowo, jak większość rozwiedzionych ojców; chce jej wynagrodzić rozstanie rodziców i jest przekonany, że może kupić jej miłość. Nie zdaje sobie sprawy z tego w jaką pułapkę wpada. Młoda będzie chciała coraz więcej, mało tego, wdzięczności raczej nie okaże. Jest przekonana, że jej się należy. W przypadku odmowy będzie szantażować fochem i brakiem kontaktu z ojcem, a on będzie cierpiał i ulegał jej kaprysom, żeby nie stracić jej miłości i kontaktu z nią.

    Tak to niestety działa i w tej kwestii niewiele możesz zrobić, co najwyżej rozmawiać z nim i uświadamiać manipulację córki i byłej partnerki. Zwracać mu uwagę na to, że tylko twardą, konsekwentna postawą może cokolwiek osiągnąć. Im bardziej będzie ulegał, tym bardziej będzie przegrywał. Obawiam się jednak, że on tego nie zrozumie i nadal będzie inwestował w córkę mimo płaconych alimentów.

    Jeśli jej matka nie pracuje, to jest oczywiste, że żyje z alimentów, które są na dziecko, ale Ty nie wtrącaj się w te sprawy. Niech on sam załatwia to z nią. Ty zadbaj o siebie, pilnuj, żeby Twoje dochody nie szły na jego dziecko, a pośrednio na jego byłą. W przyszłości powinnaś wziąć pod uwagę rozdzielność majątkową, gdybyś chciała wyjść za niego za mąż. Jeśli młoda Cię nie toleruje, nie pchaj się na wspólne spotkania, po co Ci to? Jeśli natomiast zamieszkacie razem, stanowczo pilnuj zasad panujących w Waszym domu, nie pozwól, żeby jego córka weszła Wam na głowę. Nie pozwól na brak szacunku wobec siebie. Z partnerem rozmawiaj spokojnie, nie mów źle o jego córce, bo on ją kocha i z młodą nie wygrasz. 

    W takich sytuacjach naprawdę potrzeba silnego charakteru i dystansu, nie będzie różowo. Wiele też zależy od faceta, jeśli każe się miękką fają, to zawsze będziesz się męczyła w tym układzie.

     

  17. Melania, przede wszystkim weszłaś w związek bardzo podwyższonego ryzyka. Nie będzie lekko i z góry musisz się na to nastawić. Nie napisałaś jak długo trwał związek Twojego partnera z matką jego córki, ile czasu minęło od rozstania, dlaczego się rozstali?

    Jest to o tyle istotne, bo może jego córka ciągle przeżywa rozstanie rodziców. Mieszka z matką, być może matka rozżalona z powodu rozstania źle mówi o jej ojcu. Do tego dziewczynka weszła w trudny okres dojrzewania, jednak jest na tyle duża, że próbuje skutecznie manipulować ojcem i rodziną, wchodząc w rolę pokrzywdzonego przez los dziecka.

    Twój partner zachowuje się wobec córki stereotypowo, jak większość rozwiedzionych ojców; chce jej wynagrodzić rozstanie rodziców i jest przekonany, że może kupić jej miłość. Nie zdaje sobie sprawy z tego w jaką pułapkę wpada. Młoda będzie chciała coraz więcej, mało tego, wdzięczności raczej nie okaże. Jest przekonana, że jej się należy. W przypadku odmowy będzie szantażować fochem i brakiem kontaktu z ojcem, a on będzie cierpiał i ulegał jej kaprysom, żeby nie stracić jej miłości i kontaktu z nią.

    Tak to niestety działa i w tej kwestii niewiele możesz zrobić, co najwyżej rozmawiać z nim i uświadamiać manipulację córki i byłej partnerki. Zwracać mu uwagę na to, że tylko twardą, konsekwentna postawą może cokolwiek osiągnąć. Im bardziej będzie ulegał, tym bardziej będzie przegrywał. Obawiam się jednak, że on tego nie zrozumie i nadal będzie inwestował w córkę mimo płaconych alimentów.

    Jeśli jej matka nie pracuje, to jest oczywiste, że żyje z alimentów, które są na dziecko, ale Ty nie wtrącaj się w te sprawy. Niech on sam załatwia to z nią. Ty zadbaj o siebie, pilnuj, żeby Twoje dochody nie szły na jego dziecko, a pośrednio na jego byłą. W przyszłości powinnaś wziąć pod uwagę rozdzielność majątkową, gdybyś chciała wyjść za niego za mąż. Jeśli młoda Cię nie toleruje, nie pchaj się na wspólne spotkania, po co Ci to? Jeśli natomiast zamieszkacie razem, stanowczo pilnuj zasad panujących w Waszym domu, nie pozwól, żeby jego córka weszła Wam na głowę. Nie pozwól na brak szacunku wobec siebie. Z partnerem rozmawiaj spokojnie, nie mów źle o jego córce, bo on ją kocha i z młodą nie wygrasz. 

    W takich sytuacjach naprawdę potrzeba silnego charakteru i dystansu, nie będzie różowo. Wiele też zależy od faceta, jeśli każe się miękką fają, to zawsze będzie się męczyła w tym układzie.

  18. W dniu 27.01.2020 o 18:16, Gość Ada napisał:

    Ostatnio zrobilam mu kłótnie, ponieważ mnóstwo czasu spędza u kolegi,

    Dlaczego od razu kłótnia, to nie można spokojnie porozmawiać?  I jeszcze raz - nie masz prawa wybierać mu znajomych, on nie jest Twoją własnością, ani wychowankiem, żebyś udzielała mu reprymendy w takiej kwestii.

     

    W dniu 27.01.2020 o 18:16, Gość Ada napisał:

    Ciagle czuje, ze to popsuje, ze on w końcu się mną znudzi bo jak można dbać o mnie, skoro kiedyś nikt o mnie nie dbał

    Może się nie znudzi, ale ucieknie zmęczony Twoimi fochami. Ze swoimi lękami musisz poradzić sobie sama, ewentualnie z pomocą terapeuty. Po za tym, jak to " kiedyś nikt o mnie nie dbał"? Rodzice o Ciebie nie dbali, nigdy nie miałaś żadnych znajomych w towarzystwie których dobrze się czułaś? 

    To, że kiedyś zaufałaś komuś, kto Cię zawiódł i źle potraktował nie oznacza, że zawsze tak ma być. Zresztą sama wybierasz, co jest dla Ciebie dobre. Podejrzewam, że w poprzednich przypadkach miałaś sygnały, że ktoś jest nie w porządku wobec Ciebie, to zadaj sobie pytanie, dlaczego tkwiłaś w takich związkach, jeśli nie byłaś szczęśliwa?

    Jest takie powiedzenie; "chcesz na kogoś liczyć? licz na siebie." Naprawdę, nie rób z siebie ofiary losu, biednej, zakompleksionej, nie dającej sobie rady bez bezustannej adoracji i uwagi faceta. Takie cechy nie przyciągają, a wręcz przeciwnie.

  19. Przede wszystkim nie możesz karać go za to, że ktoś, kiedyś źle Cię traktował. Nie powinnaś też oczekiwać bezustannej atencji, czułości, głaskania po głowie itd. Związek nie na tym polega.

    Próbujesz go też ograniczać. Zostaw w spokoju jego przyjaźń z kolegą, nie masz prawa wybierać mu znajomych. Jesteście razem dopiero 4 m-ce, a Ty już próbujesz go osaczać. Nie masz innego życia po za nim, znajomych, zainteresowań? Daj mu trochę oddechu, bo w końcu zamęczysz go i odstraszysz.

  20. 1 godzinę temu, Gość Kasia napisał:

     

    Najgorzej mi przeszkadza że wszystko po nas kopiują. 

     

     

     

    Dziwne, że to Ci przeszkadza.  Oni Was podglądają, ale czy wtrącają się w Wasze życie, narzucają cokolwiek? To raczej Ty wtrącasz się w ich życie. Co Cię obchodzi, co oni robią, dlaczego tak boli Cię to, że Was naśladują, niech robią, co chcą, a Ty zajmij się własnym życiem, bo tak samo podglądasz ich, jak oni Was.

  21. 23 minuty temu, Gość Kuna1 napisał:

    Jaby zycie bylo takie proste, to co 5 minut kazdy by bral sobie rozwodzik, rozstawal sie, a za 2 minutki zycie byloby juz piekne. Mysle, ze bardzo malo pan/pani jeszcze wie o zyciu i brakuje pani tutaj doswiadczenia. 

    Tak się składa, że mam kawał życia za sobą, więc co do braku doświadczenia, to niestety - pudło. Oczywiście, że rozwód, to trudna i traumatyczna decyzja, ale czasem jedyna. Zgadzam się także, że po rozwodzie zdrój łask nie spływa na każdego rozwiedzionego, ale z pewnością, po jakimś czasie daje wytchnienie i znacznie spokojniejsze życie, gdy pozbędzie się toksyny, która do tej pory je zatruwała.

    Ja przede wszystkim zwróciłam uwagę na młode dziewczyny, które całe życie mają przed sobą, a tkwią w toksycznych związkach, chociaż z takim chłopakiem nie łączy ich ślub, dzieci, czy kredyty. Na własne życzenie, już na starcie, tracą szansę na szczęście, walcząc o chorą miłość i popapranego faceta.

    Niedawno córka mojej koleżanki wyszła za mąż. Dziewczyna wykształcona, sympatyczna, za każdym razem trafiała na jakiegoś poparańca i w końcu wyszła za mąż za faceta bez matury, z niepewną pracą, do tego ostro pijącego (choć ukrywającego swój nałóg). Jej matka go wyczaiła, on się wyparł, córka nie przyjęła  do wiadomości. Rodzice podłamani tym ślubem, ale cóż, córka już dorosła i podjęła decyzję, zresztą po dość krótkiej znajomości. Mimo, że jej rodzice, to długoletnie, zgodne małżeństwo, bez patologii, to jednak nie wiedzieć czemu, ta dziewczyna zawsze miała skłonności do "trudnych przypadków" (zdanie jej matki). Dobrze jej życzę, jednak zastanawiam się jak długo potrwa ta wielka i nagła miłość?

     

  22. Zmień środowisko, wiem, że może być to trudne, ale szukaj partnera, nie tam, gdzie do tej pory. To po prostu niemożliwe, żeby każdy facet szukał TYLKO seksu.

    Godzinę temu, Gość nui napisał:

    to i tak przed czy po sexie nie ma roznicy w traktowaniu

    Popełniasz też duży błąd godząc się jednak na seks z byle jakim facetem, byle kogoś złapać na dłużej. Jesteś źle traktowana i "po", a nawet "przed", a mimo to idziesz do łóżka z takim typem? To już desperacja. Napisz może na czym polega, to ich złe traktowanie, co konkretnie Ci zarzucają, z czego się śmieją?

     

  23. 12 godzin temu, Gość Mona. napisał:

    Starałam się też skupić na korzyściach - na tym, że dzięki jej komentarzom uczę się nowych umiejętności.

    Jeśli naprawdę jej komentarze są trafne i dzięki nim uczysz się, to zamiast złościć się przyjmij je z pokorą, analizuj swoje błędy, dokształcaj się, żeby być coraz lepszą i kompetentną. Nie Ty pierwsza przeżywasz początki swojej kariery zawodowej, które nie są usłane różami.

    12 godzin temu, Gość Mona. napisał:

    Zwykle trudno jest stwierdzić czy jej uwagi są obiektywne, ponieważ zajmujemy się projektowaniem, a w tej dziedzinie nie ma sztywnych reguł. W związku z niejasnymi zasadami odbieram jej komentarze jako chęć zdominowania mnie.

    Może tak być, a może nie. Ona jest przełożoną i ma jakąś wizję projektu, a Ty jesteś dopiero na początku swojej drogi zawodowej. Tymczasem, Twoje zdanie niewiele się liczy, więc postaraj się zacisnąć zęby i wykonywać jej polecenia.  Uzbrój się w cierpliwość, nabądź doświadczenia zawodowego, umocnij swoją pozycję, a potem pomyślisz, co dalej? Czy będziesz chciała nadal z nią współpracować, czy zaczniesz rozglądać się za inną pracą?

    13 godzin temu, Gość Mona. napisał:

    Oprócz tego, zdarzyło się jej wytknięcie moich błędów przy innych współpracownikach

    Takich sytuacji nie lekceważ, bez względu na pozycję jaką w pracy zajmujesz. Nawet, jeżeli należysz do osób przewrażliwionych, trudno znoszących krytykę, to jednak masz prawo stawiać granice, gdy ktoś upokarza Cię przy innych osobach. Następnym razem, gdy ona znowu to zrobi, porozmawiaj z nią na osobności, bądź spokojna i kulturalna, nie daj ponieść się emocjom ( ie rozpłacz się przypadkiem), powiedz, że cenisz sobie jej rady, jednak prosisz, żeby nie krytykowała Cię w obecności innych współpracowników, bo czujesz się tym upokorzona i absolutnie nie pomaga Ci to w pracy.

    Jej reakcja może wiele wyjaśnić. Jeśli jest mądrą kobietą, pozbawioną wobec Ciebie uprzedzeń, powinna wziąć Twoją prośbę pod uwagę. Jeśli jednak spotkasz się z jej ostrą reakcją (nie bój się jej) i wzmożona krytyką, tzn, że masz do czynienia z mobbingiem. Wiele zależy od Twojego racjonalnego podejścia do problemu; na ile faktycznie dostrzegasz swoje błędy i jej pomoc, a na ile ona przesadza i gnębi Cię. 

    W ostateczności zawsze możesz zmienić pracę, chociaż ja radziłabym jednak przetrzymać, chyba, że Twoja przełożona faktycznie stosuje wobec Ciebie mobbing, który negatywnie odbija się na Twoim zdrowiu psychicznym, to nie ma sensu walczyć z wiatrakami, tylko szukać szczęścia gdzie indziej.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...