Skocz do zawartości
Forum

Gosia1993

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Gosia1993

  1. Dziękuję ślicznie za odpowiedź! Pozdrawiam.
  2. Witam, biegam od połowy marca, wcześniej praktycznie nie uprawiałam sportu, ale duuuużo chodziłam. Ból pojawił się niedawno, podczas biegu wręcz pali mięśnie, które wydają się być spięte, przykurczone. Boli mnie chyba mięsień piszczelowy przedni. Uczucie spięcia obejmuje też kostki. Przyznaję, ze biegłam na siłę, ból trochę minął, ale odczuwałam przez kilka dni dyskomfort w łydkach. Zrobiłam tygodniową przerwę, jednak dzisiaj już po 2km zaczęło boleć bardziej i przerwałam... Czy to może być stan zapalny? Lepiej dać odpocząć mięśniom czy je rozciągać? Kupiłam nawet lepsze buty, mają mega amortyzację. Wydaje mi się, że jest w nich ciut lepiej. Biegam po drodze w lesie - utwardzona żwirowa.
  3. Może warto powiedzieć czego oczekujesz? Poza tym terapie prowadzą terapeuci nie psycholodzy.
  4. Chciałabym podjąć się terapii schematów jednak zastanowiło mnie jedno - czy jest to terapia dla mnie skoro ciężko przeżywam pracę z wyobrażeniami? Wspomnienia tak bolą, że albo zalewa mnie fala emocji, albo uciekam, wyłączam się, nie chcąc czuć bólu. Dodam, że pracuję z książką "Program zmiany sposobu życia".
  5. u mnie też ciężkawo ale staram się coś robić, bo inaczej.. może być niedobrze
  6. Powiem Wam jak poszło - matmę oblałam, poszło gorzej jak rok temu :( Do tego kilka dni później straciłam pracę, więc przeszłam ciężki kryzys... Obecnie pracuję, ale z matmą..bez zmian. Ciężko pogodzić pracę z nauką, bo rodzice wiedzą jak mój wolny czas zaplanować. Wczoraj z tego powodu tak się wqrwiłam, że wsiadłam na rower i mało nóg mi nie urwało. Pojechałam do znajomej i.. rozmowa pomogła. Matma, czarna dupa.
  7. Kiedyś możesz tego żałować. Dowiedziałam się że mój luby na 90% jest bezpłodny. Mimo, że nie chcę mieć dzieci martwię się, co zrobię gdy mi się to odmieni.
  8. Dziękuję serdecznie za odpowiedź! Mogłabym decyzję o tym kierunku studiów odwlec w czasie, jednak jak by nie patrzeć, to strata czasu. Zastanowię się jeszcze. W jednym z wywiadów, Marsha Linehan, twórczyni terapii dialektyczno-behawioralnej - stosowanej w leczeniu zaburzeń osobowości z pogranicza, wyznała, że cierpiała kiedyś na to zaburzenie. Więc nie do końca jestem na straconej pozycji. Jeżeli ktoś chciałby coś dodać, to proszę pisać.
  9. Witam, można znaleźć w internecie informacje na temat zawodu psychologa/terapeuty, ale ja potrzebuję rady.. Ponieważ jestem w troszkę innej sytuacji niż inni. Jak bumerang wraca mi pomysł,by studiować psychologię. Chciałabym skończyć też szkołę psychoterapii. Ale.. Cierpię na zaburzenia osobowości - borderline. Niezbyt fajnie. Nie jestem beznadziejnym przypadkiem, funkcjonuję dość dobrze, terapia mi pomaga. Jestem na dobrej drodze do zmian, mimo, że długo czekałam na efekt ciężkiej pracy. Zdaję sobie sprawę, że taki zawód + borderline to duże wyzwanie. Jednak nie chcę iść w tym kierunku, by sobie pomóc - pragnę pomagać, ale innym. Jestem od kilku dobrych lat moderatorką na pewnym forum o zaburzeniach. Potrafię doradzać innym, tak po prostu (sama nie umiałam znaleźć wyjścia z różnych sytuacji, więc "stanęłam obok siebie" i zaczęłam doradzać sobie tak, jakbym robiła to innym - TO BYŁ PRZEŁOM). Psychika człowieka jest dla mnie wciągająca. Potrafię godzinami czytać o mechanizmach nami rządzącymi. Nie będę się rozpisywała - po prostu ciągnie mnie w tym kierunku. Ale nie wiem co zrobić. Nie wiem, czy taka osoba jak ja (border) byłaby w stanie zostać dobrym psychologiem/terapeutą. Wiem, że powinnam sama znać odpowiedź na to pytanie.. Najgorsze jest to, że boję się podejmować ryzyko. Boję się zmian. W obecnej chwili porażka byłaby dla mnie niewyobrażalna. Co mnie może czekać po nieskończonych studiach jak nie mcdonald. Dlatego tak ciężko podjąć mi decyzję. Za bardzo martwię się przyszłością. Może byłoby mi łatwiej, gdybym miała lepsza pracę lub wsparcie rodziców. A tak nie jest, praca marna a rodzice na 100% mi nie pomogą. Nie oszukujmy się, same studia będą mnie kosztować grube pieniądze. Wczoraj się zastanawiałam, z czego utrzymują się przyszli terapeuci - opłata szkoły, terapia własna, superwizje - i nie tylko - to niemała suma. Mam nadzieję, że w temacie udzieli się ktoś z tego zawodu, strasznie potrzebuję rady, czegokolwiek. Chciałabym w miarę się zorientować, czy mam jakiekolwiek szanse. Czeka mnie jeszcze dużo pracy nad sobą i będę walczyła mimo wszystko. PS. Mogłabym zapytać o to swoją terapeutkę - ale jestem pewna, że nie udzieli mi odpowiedzi, albo odpowiedź będzie wymijająca. Dlatego proszę o pomoc. Dziękuję :)
  10. Nie czytałam odpowiedzi ale powiem Ci tak - też mam borderline i chodzę na terapię - aktualnie na behawioralno-poznawczą, od października startuję z integratywną - długoterminową. Zaburzeń osobowości nie wyleczy się tak szybko, ale to też zależy od człowieka. Co do tej Twojej poprzedniej "terapii" - własnie przed tym przestrzegam! Przed pseudo terapeutami, osobami, które są psychologami bez specjalizacji, próbują leczyć na siłę nie mając pojęcia jak. Robią tylko krzywdę pacjentowi i marnują czas (i pieniądze). Ta Twoja obecna terapeutka, to jaka terapię prowadzi? Nie chodź do niej - już widać że nie jest kompetentnym specjalistą.. z terapeutami bywa różnie, nie jest powiedziane że jak z NFZtu to gorszy, moja terapeutka i psychiatra to wspaniali ludzie. Musisz szukać. I tak, nastaw się na terapię długoterminową. 3 spotkania w tygodniu? Na pewno nie na NFZ. Max raz w tyg jeżeli chodzi o ter. długoterminową. Jak masz jakieś pytania to pisz.
  11. Witam, mam 21 lat. Od prawie dwóch lat chodzę na spotkania psychoterapeuty behawioralno-poznawczego refundowanego przez nfz. Byłam na nie skierowana przez psychiatre z rozpoznaniem depresji umiarkowanej. Właśnie z tego powodu nie dałam rady efektywnie pracować, sesje były nieregularne (i nadal są) z różnych powodów. W końcu farmakoterapia zaczęła działać, czuje się lepiej od pół roku. To nie była normalna psychoterapia a raczej spotkania na których były omawiane konkretne problemy. Od kiedy mój stan się polepszyl mam bardzo silną wolę zmiany, jednak stwierdzilam że nurt behawioralno-poznawczy jest zbyt "plytki". Mam stwierdzone również borderline co zaburza całe moje życie. Postanowiłam zapisać się na terapię integracyjna (podstawą.jest psychodynamiczna), termin mam na październik. Pragnę spojrzeć w głąb siebie. Jednak strasznie się boję że terapia skończy się zbyt szybko lub będzie krótka (nfz). Sama zmiana terapeuty jest dla mnie wielkim stresem. Boję się zaangażować jeżeli coś miałoby się skończyć w połowie. Widzę siebie w psychoterapii długoterminowej jednak obawiam się że nfz mi tego nie zrefunduje.. Może ktoś z was korzystał z terapii długoterminowej na nfz? Wiem że spotkania odbywalyby się raz w tygodniu.
  12. Nie. Jak już mówiłam nie może prowadzić terapii bo nie ma odpowiednich kwalifikacji. Niestety, jezeli chcesz coś zmienić to music coś zrobić. Ja do swojej też się przywiazalam ale nie mogę sie doczekać października (tak długo bo ta druga terapeutka wyjechała). Bo wiem że te gadanie nie pomoże mi zmienić siebie. Nie wiem jak Ty ale.mi ciężko żyć samej ze sobą. Mam kochanego chłopaka i bardzo go ranie.swoim zachowaniem. To mnie dopinguje do działania. Nie ma czasu na rozczulanie się nad sobą. Albo się zmienię albo zostanę sama. Jeżeli nie masz kogoś takiego zrób to dla siebie.
  13. Nie napisałam że nie ma efektów a to, że są słabe. Każdy z nas jest inny, z innym psychoterapeutą pracuje (bądź nie). Ja chorowałam na depresję 5lat zanim zostałam leczona i owe leczenie trwało jeszcze podczas psychoterapii. Dokładnie 1,5 roku. W miarę jestem w stanie funkcjonować od kilku miesięcy i w ciągu tych kilku miesięcy poprawa w postępach nastąpiła. Bardzo chcę być zdrowa i staram się na sesjach jak umiem ale nie trafiłam w psychoterapeutę. Zobaczyłam to dopiero gdy poczułam się lepiej bo w depresji otrzymywałam pomoc wspierającą. Nie miałam sesji. Co to Twojej "terapii" - psycholog nie może jej prowadzić! Nie ma takiej wiedzy i mimo dobrych chęci może zrobić tylko krzywdę. Terapie prowadzi wykwalifikowany psychoterapeuta, można sprawdzić w necie czy posiada certyfikat. Wiec nie pracujecie w żadnym nurcie. Wystukaj jej imię i nazwisko, poszperaj czy gdzieś jest info o jej certyfikacie. Zapytaj jakie wg niej są postępy. Ale mimo wszystko borderline to zbyt ciężkie zaburzenie by psycholog pomógł - bo taka pomoc jest raczej krótkoterminowa i nie wywołuje trwałych zmian. Teraz jest dobrze, ale na jak długo? Nie marnuj czasu na rozmowy. Poradź się psychiatry na temat odpowiedniego psychoterapeuty. Pamiętaj że każdy nurt inaczej do tego podchodzi np behawioralno-poznawcza skupia się na tu i teraz więc rzadko będziecie się cofać do dalekiej przeszłości; a psychodynamiczna (na którą pójdę w październiku) właśnie wraca do dzieciństwa. Z resztą.. jak już pójdziesz do psychoterapeuty niezależnie jakiego on postawi diagnozę, sorry, nie chcę nikogo urazić ale nie brałabym aż tak do siebie diagnozy psychologa. Chyba że to psychiatra ją wystawił.. Bardziej zaufałabym komuś kto pracował z takimi ludźmi i jest obeznany w tym. Poza tym.. Diagnoza służy do tego by wiedzieć jak pomóc, odpowiednio leczyć itp.. Ja spytałam z ciekawości psychoterapeutki czy widzi jakieś inne odchylenia od normy. Ja zaczęłam od ter beh-pozn i przynajmniej zmieniłam podejście do życia. Ale jestem bardziej nastawiona na głębsze doświadczenie więc idę na psychodynamiczną.
  14. Porozmawiaj z psychiatra o tym czy powinnas brać leki. Też byłam do nich sceptyczna jednak pomogły. Jednak musisz poradzić się lekarza. Co to ter grupowej - nie byłam.i nie mam zamiaru pójść. Też mam zdiagnozowana ta osobowość. Nie miej złudzeń, borderline to beznadziejna osobowość i nie nastawiaj się na szybką poprawę zwłaszcza bez ciężkiej pracy. Chodzę na ter behawioralna poznawcza 2 (!!!) lata i efekty są słabe. Wolno robię postępy. Ale to zależy od nas i od terapeuty. Ja swojego zmieniam w październiku. Żyje nadzieją.że za 5,10 czy ile tam lat będę znowu szczęśliwa.
  15. Dziękuje wszystkim.. Po tej kłótni jakoś się mnie nie czepiaja. Mogę względnie się uczyc ale jestem pewna że nie wyrobie sie z materiałem. Pewnie nie zdam. Wiem że ten spokój jest na chwilę. Gdzieś podświadomie jestem już gotowa na następny atak z ich strony. A ja z każdym.atakiem.robię się coraz słabsza. Chcę żyć. Ale boję się że w końcu nie wytrzymam. Przeraża mnie to że dopiero w październiku zacznę normalną terapie. Bo ta teraz to rozmowa i nieudolna próba rozwiązania problemów. Mówię nieudolna bo od 2 lat bardzo mały postęp zrobiłam. Dobrze że nfz się nie upomina. W zipie.sprawdzialm ile kosztowało finansowanie psychiatry i psychoterapeuty no i recept - mnóstwo kasy. Mnóstwo. Moje Gg 23451520.
  16. Musisz mieć konto by rozmawiać przez pw.. Cóż.. Napięcie uszło. Była kłótnia, nieważne o co. Wpadlam w szał i zaczęłam matce wyrzucać że to jej wina, bo wszystkich skloca, mnie i siostrę ma w doopie..było też wspomniane o ter rodzinnej co przemilczeli. Duuzzo wywalilam z siebie. Ojciec powiedział by się zamknąć. Do matki. Jednocześnie nienawidzę jej ale i żal.
  17. Z chłopakiem to też różnie, często z mojej winy się klocimy co bardzo mnie boli. Nie wiem, po prostu boję się koszmarnie. Pragnę stabilności, spokoju.. Ani z mojej strony rodzice nie są w porządku ani z jego. Wpadam często w taką panikę że nikt nam nie pomoże w razie czego. Czuje że życie mi się rozpada i nic nie zmienia się na dobre. Mówi że mnie kocha. A ja nic nie czuję.. Taka beznadziejna pustka. Albo brak emocji albo nadmiar. Ta huśtawka mnie męczy. Chyba żyje w jakimś zawieszeniu.
  18. Skoro zamiast Cię leczyć woli się pozbyć - zmienilabym. Nie zagrazasz sobie i innym więc wydaje mi się że trochę przesadza. Ale może być tak że chce Cię tam.wysłać by dobrali leki. To jest zrozumiałe. Ale nie z przymusu.. Wiem jak może się skończyć szpital w takim.wieku. Jestem od Ciebie rok młodsza a depresja mało mnie nie zabiła. Jednak mam wspaniałego psychiatre i bogu dzięki za jego wysiłek. Szpital to była popozycja. Moja wola. Ale każdy jest inny... Po prostu idź do innego psychiatry skoro tak wyszło. Ja bym nie szła do szpitala ale ja to ja - mam "pracę" szkołę zaoczna, gdy wrócę nic mi nie zostanie. Jeżeli bym nie pracowała i uczyła się pewnie bym poszła.
  19. Dziękuje za te wszystkie słowa. Wczoraj byłam u chłopaka (jeżdżę do niego uczyc się) ale wczoraj sobie darowalam, polezelismy sobie przytuleni i trochę te napiecie zmalało. Do teraz czuje się w miarę bo po powrocie do domu nikt się do mnie nie odzywał a dzisiaj jestem w pracy więc być może tylko do wieczora ale jakiś spokój jest... Aasia27 - mnie do psychiatry zaciagnieto siłą(znajoma).Miałam świeżo skończone 18 lat. Dostałam prochy i skier na terapie od psychiatry, nie miałam wyboru musiałam potulnie chodzic bo i psychiatra i psycholog straszyli mnie przymusowym zeslaniem do psychiatryka)Wcześniej też miałam konsultacje psychologiczne w szpitalu dziecięcym gdy lezalam na kardiologii bo sama o to poprosilam. Matka też rozmawiała z psycholog. W karcie z wypisu miałam zamieszczoną adnotację nt tego spotkania. Podejrzewali depresję i cała rodzina miała zgłosić sie na ter rodzinną. Sama musiałam prosić o te spotkanie! Wcześniej neurolog też mówił że to depresja (bóle głowy) i miałam skierowanie do psychiatry które rodzice zignorowali. Dlatego w szpitalu poprosiłam o konsultacje bo wiedziałam że oni mają to gdzieś. Kiedyś słyszałam ich rozmowę o tym psychiatrze "wymyślam choroby" o była ich opinia. Więc jaki sens miało mówienie że się leczę? Bogu dzięki że mam tą "pracę" bo leki kosztowały mnie miesiecznie prawie 100zł a oni mi kasy nie dawali. Od kiedy dowiedzieli się o tym psychiatrze zawsze wymyślam choroby. Ja nie mogę chorować, źle się czuć. Przez ich ignorancję mam.chore stawy, nerki, jakąś wadę serca wcześniej nie wykryta (!!) i inne problemy ze zdrowiem. Nawet hematologa mam na karku. I co? Wymyślam. Oni są gorzej chorzy. Wiecie co? Nawet gdybym.miała.szansę się wyprowadzić miałabym ciężki wybór. Bo czuje się winna, że powinnam wiecie pomagać im. Dopiero co postawili dom. Mieszkamy w nim a nic nie jest zrobione, nic. Jest ogromny.. Niby jest dla mnie i mojej siostry. Tylko że w tym domu nie mogę nic ustawić wg swojego gustu, "to jest mój dom i ja będę decydowała o wszystkim". Czuje się jak w chlewie. Chyba im tego brakuje bo poprzedni dom zasługiwał na te miano. Moja siostra ma 15 lat i nic nie umie zrobić poza włączeniem kompa i graniem cały dzień. Nie pozmywa bo to mój obowiązek. I od rana może coś.leżeć na mnie czekać. Wychowali ją na księżniczkę. Sama z siebie nic nie zrobi a jak się o coś poprosi to robi.awanture. Nie jestem bez winy ale oslem też.nie. Nie sprzatam tak dużo jak.kiedyś stąd te klotnie. Ale skoro jest taki podział obowiązków to ja dziękuje. Zawsze powtarzali że nic nie robię tylko "szlajam.się bóg wie gdzie" to teraz mają -sprzatam zazwyczaj po sobie i albo pracuje, albo szkoła zaocznie albo chłopak i matma. Mają to co chcieli. Grr. Zła jestem ale jakoś mi lżej się wygadac.
  20. Umowilam się z terapeutka że będę do niej chodziła póki nie pójdę do drugiej. Czasami robi się naprawdę nieprzyjemnie i boję się z tym zostać sama. Chociaż ta terapia to "terapia". Nie robimy nic konkretnego, a spotkania są nieregularne. Najdłużej to było półtora miesiąca (jej urlop,ok rozumiem, to normalne) no ale teraz znowu ponad miesiąc "bo dużo pacjentów ma".. Czuje że jej przeszkadzam bo jestem beznadziejnym przypadkiem słabo rokujacym. Oczywiście powiedziałam to jej. Odpowiedziała że ona wlasnie dla mnie tu jest. Czy coś w tym stylu.. Kurcze chyba źle zrozumialas. Do tej obecnej chodzę prawie 2 lata z przerwami a 2 razy byłam u tej co mam na październik.
  21. Mam ale termin na październik dopiero, ter psychodynamiczna. Miałam.zacząć w marcu ale terapeutka wyjechała a nie pójdę do innej przychodni ze względu na brak zaufania do ludzi, nowego miejsca itp.. U tej pani 2 razy byłam więc ją "znam" i dobrze nam się rozmawiało.
  22. Tak, mówiłam... W sumie dzięki niej zaczęłam się uczyć do matmy.. Ale co z tego jeżeli choćbym nie wiem co jest koszmarnie. Gdy pomyśle że mam wracać do domu z pracy wpadam w histerię. Po prostu boję się. To ICH WINA że jestem jaka jestem. To ONI wychowali mnie na osobę chorą psychicznie. Od niedawna potrafię to powiedzieć że TO ICH WINA - zawsze była moja... Pomogła mi książka toksyczni rodzice którą wszystkim polecam. Wiesz, nie kładę po sobie uszu. Właśnie po tej lekturze. Ale oni dają upust swojemu niezadowoleniu. Bo postawilam się i zamiast pozmywac siedzę dalej i się uczę. Stoją nad głową i krzyczą jaka jestem ...... Winę za klotnie w domu ponosze ja, a to dlatego że nie posprzatalam. Wczoraj koło 24 matka w pokoju i każe zmywac "nic dziwnego że ojciec zły poszedł do pracy skoro nie pozmywalas po obiedzie!!" ...którego sama nie miałam okazję zjeść. Gdy pracuje nic na mnie nie czeka, nawet zwykła herbata. A wracam koło 21. Już po prostu nie mam sił. Moja wartość jest zerowa. Szmata bardziej się przyda bo można nią posprzątać. Bledne koło. Będzie lepiej gdy się wyprowadze ale muszę mieć normalną pracę. Do tego potrzebne jest jakieś wyksztalcenie i PEWNOŚĆ SIEBIE czego nie mam, uczyć się to jak syzyfowa praca a rodziców nie zmienię. Miałam 2 fajne propozycje ale...zrezygnowalam! Bo?? Jestem pewna że jestem niekompetentna, debilka bez matury, i nigdy nic nie osiagne. Od małego byłam tresowana tak bym czzula się najbardziej bezwartosciowa osoba na świecie. Gdzie jest bóg? Nie mam pojęcia czy istnieje. Jeżeli wystawia mnie na jakieś próby to się przeliczył. Długo nie wytrzymam. Jest możliwość by poprosi terapeutke o bardziej wspierające sesje? Co do pytań nt samobójstwa - sprawdza po prostu jakie jest zagrożenie. Interesuje się bardzo psychologią i znam te niewinne pytania. Jak często o tym myślę, kiedy ostatnio, czy mam jakieś konkretne plany. Raz mało mnie nie umieściła w szpitalu, teraz uważam z doborem słów.
  23. Witam. Mam 20lat, mieszkam z rodzicami, dorabiam drobne pieniążki na swoje wydatki, rodzice dają mi gdzie spać i jeść. Skończyłam rok temu technikum, oblalam egzamin zawodowy i maturę z matmy. 2 lata leczylam się na depresję chodzę na terapie behawioralno-poznawcza, oprócz depresji otrzymałam diagnozę zab.os.borderline(rodzice nie wiedzą że się leczę)... To tak w skrócie. Moje życie to piekło, ciężko mi żyć ze sobą, innym ze mną pewnie też... Od małego musiałam martwić się sama o siebie, zawsze bylam sama ze swoimi problemami. Niska samoocena itp. Co tu będę się zalila.. Nie zdalam tej matmy. Długo chorowalam, przyjmowalam duże dawki antydepresantow. Jakoś się wygrzebalam z największego dołka, postanowiłam poprawić ta matme.. Problem jest taki że w domu ciezko się uczyć. Ciągle ktoś krzyczy, jakieś kłótnie, ja muszę sprzątać. Ciągle. Nikogo nie obchodzi to że muszę się pouczyć. Nawet nie wiedzieli że nie zdalam. Mówiłam, widocznie zapomnieli. Moje potrzeby mają głęboko. Strasznie mnie to dobija. Nie dają mi spokojnie powtórzyć.. Uważają że i tak nie zdam, mówią że nawet pracy nie mam normalnej. Uważają mnie za bezwartosciowa szmate która powinna tylko robić co oni uważają za słuszne. Jestem ambitna osoba, tylko depresja tak mnie dobila..jednak gdy się podnioslam i mam wręcz ochotę walczyć o lepszy los-wystarczą oni...by to się zmieniło. Przygnebienie jest lecz zamiast powrotu depresji mam straszne myslk samobójcze. Mam ochotę się powiesić. Po prostu...czasami mam wrazenie że dosłownie ktoś we mnie każe mi się zabić! Krzyczy że nie jestem nic warta, nic nie osiagnelam i nie osiagne,będę taka straszna jak rodzice, wszystkim przeszkadzam... Ostatnio upilam się i pocielam, przez 3dni ciągle płakałam, jestem beznadziejna. Oni nie dają możliwości się rozwijać. Nienawidzę ich za to. Myślę że nie zrozumieliby nawet gdybym zdechla. Przepraszam, trochę niezrozumiale pisze.. Nie wiem w sumie też po co. Nie mam z kim porozmawiać. Terapeutka tylko przymusza mnie bym jednak mimo wszystko uczyła się tej matmy. Nie mówiłam o myślach s - bo po co? Zada tylko pytania - te co zawsze. To że powiem jakoś mi nie pomoże. Bo gdy podejmę decyzję na pewno nie będę dzieliła się tym że światem.. Zastanawiam.się czy nie poprosić psychiatry o coś uspokajacego doraźnie. Dopiero co skończyłam brać leki, zniszczylam sobie organizm i nie chce tak szybko do nich wracać.. Po prostu nie wiem co mam zrobić. Sensownym rozwiązaniem byłoby się wyprowadzić - ale z dochodem niecale 600zł/mies mogę co najwyżej wynająć karton od lewej pod mostem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...