Skocz do zawartości
Forum

Javiolla

Użytkownik
  • Postów

    3 618
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    41

Odpowiedzi opublikowane przez Javiolla

  1. W dniu 22.04.2024 o 12:46, Agniecha napisał(a):

    Wg niej ja powinnam zawalczyć o siebie nie rezygnując z małżeństwa.

    Każdy ma swój punkt widzenia-jak widać. Mojej mamie psycholog mówiła, że to syzyfowa praca, że lepiej odejść, bo póki z nim jest to nie będzie w stanie skupić sie na sobie w 100%, że najwięcej osiągnie odchodząc. Jest to też jakieś rozwiązanie by zostać z nim i pracować nad sobą. Osobiście znam osoby, które po zadbaniu o siebie, o sferę psychiczną, o rozwój duchowy same odchodziły po kilku latach. Często dobieramy sobie partnerów pod kątem uzupełnienia naszych deficytów z przeszłości. A gdy już sie za siebie weźmiemy i uzyskamy samoświadomość, podniesiemy samoocenę, poznamy swoją wartosć i uzyskamy wiarę w siebie, to dochodzimy do wniosku, że nic nas już nie łączy i odchodzimy.  Moze faktycznie szybciej nastąpiłaby ta decyzja gdyby nie przeszkadzający w tym na co dzień mąż 😉 

    W dniu 22.04.2024 o 12:46, Agniecha napisał(a):

    może on wtedy poczuje się zagrożony i zacznie zabiegać o mnie.

    Ta postawa akurat średnio mi się podoba. Jest to sugerowanie, ze masz zadbać o siebie dla niego, a Ty w nadziei, ze sie stanie jak powiedziała będziesz niby dbać o siebie. A co jeśli sie tak nie stanie albo będzie wręcz odwrotnie? Oczekując, mając nadzieje... rozczarujesz sie i dopiero wtedy załamiesz. Nie chce podważać słów specjalisty, ale z tym sie nie zgadzam. Jeśli chcesz zadbać o swój rozwój, swoje pasje, swój komfort psychiczny to tylko i wyłącznie DLA SIEBIE, bez oczekiwań i nadziei. 

    3 godziny temu, Agniecha napisał(a):

    Kiedy z nim jeździłam, to broń Boże nie mogłam pojawić się w sklepie, w ktorym akurat zostawiał towar, kiedy poszlam jako zwykła klientka, to mnie unikał, a jak przechodził obok, zapytałam, czy kupić córce "korektor", udawał, że go z kimś pomylilam. A potem dostawałam zjebe, że mu oborę robie.

    Serio... po czymś takim jeszcze chcesz z nim być? Przecież wstydzi się Ciebie, poniża Cię 😞  Skoro robisz mu oborę to Ty jesteś wg niego kto? Świnia, krowa? 

    3 godziny temu, Agniecha napisał(a):

    I czasem wyszłam nawet nocą z nadzieją, że za mną pójdzie, ale nie robił tego. Potrafiłam kucać od północy do 2 godz. za ścianą domu, bo był deszcz i zimno, czekałam, czy się zainteresuje, czy chociaż zadzwoni, a on zwyczajnie poszedł spać.

    I o tym wcześniej pisałam... o tej nadziei, oczekiwaniach, że wróci, że sie zmieni, że zainteresuje... Jeśli coś robisz to NIGDY nie z tych pobudek co opisujesz. Nie miej złudzeń i oczekiwań, bo kto je ma potem czuje rozczarowanie, gorycz i frustracje. 

    3 godziny temu, Agniecha napisał(a):

    Zawsze po kłótniach, czy jakimś napięciu tylko ja wyciągam rękę na zgodę, nieważne kto zawinił - on praktycznie nigdy nie przyjmuje przeprosin, a sam nigdy nie przeprasza, odpycha, gdy chce się przytulić, przesiada się, gdy usiądę obok.

    Skoro sie poniżasz to tak właśnie Cię będzie traktował. To wszystko co tu dopisałaś świadczy o tym, że on Cie już nie kocha i jeśli terapeutka to tez od Ciebie usłyszała... to bardzo dziwne, że Cię tak zwodzi. Tylko przedłuża tym Twoje cierpienia 😕   Obawiam się, że z tego Twojego starania o małżeństwo nic nie będzie, oby nie było większego bólu.... o dzieciach nie wspomnę, bo juz wcześniej napisałam. 

     

     

  2. W dniu 21.04.2024 o 15:08, Aniusia 1394 napisał(a):

    Taki problem że nie chce sobie robić ze mną zdjęć

    Prawdopodobnie coś ukrywa. Boi sie, że Wasze zdjęcie wycieknie do internetu i ktoś sie dowie. Np. jego żona/partnerka 😉  A jesteś pewna, że straciłaś te zdjęcia, a nie że ktoś je usunął po kryjomu? 

    W dniu 21.04.2024 o 15:08, Aniusia 1394 napisał(a):

    Proszę ktoś mi doradzi mam go prosić o jakieś zdjęcia czy poczekać jak sam będzie chciał sobie ze mną zrobić?

    Nie będzie chciał. Jedyne o co go mozesz prosić, to o prawdę i szczerość wobec Ciebie. Ewidentnie coś przed Tobą ukrywa, a Ty jak zamroczona/zahipnotyzowana nie chcesz tego przyjąć do wiadomości. 

  3. Cóż... cała ta historia wygląda jakbyście sie nie znali przed ślubem. Nie wiedziałeś jak wygląda życie na wsi? Nie bywałeś tam, nie widziałeś tego otwartego domu i plotek? Nie wyczuwałeś, że nie lubi Twoich znajomych? Ponadto... czy nie rozmawialiście przed ślubem o tym jak ma wyglądać Wasze wspólne życie (wypady, wychowanie dzieci, czas na pasje, wspólnie spędzany czas, jaki kto ma model rodziny itp)? Z pewnością różniliście się już przed ślubem, a więc teoretycznie wiedząc to, sam dobrowolnie wszedłeś w bagno... albo byliście bezmyślni i nie poznaliście sie dobrze.

    Nie prosisz o żadne rady, chciałeś sie tylko wygadać, a więc trudno coś w tej sytuacji napisać. Moge jednak przedstawić swój punkt widzenia. Wg mnie najrozsądniej byłoby wybrać połączenie wsi i miasta czyli małe miasteczko. Tylko trudne w realizacji, bo Ty masz mieszkanie a ona dom i musielibyście oboje się tego pozbyć... czego pewnie nie chcecie. Chyba, że stać Was na pozostawienie tego, a kupienie sobie czegoś w miasteczku pomiędzy wsią a miastem. I wtenczas zacząć od nowa, z nowymi uzgodnieniami. Problem jedynie widze taki, że Wy musielibyście zacząć sie poznawać od początku, co skutkowałoby pewnie tym, że ostatecznie wyszłoby jak do siebie nie pasujecie. Jeśli i tak nie ma między Wami małżeńskiego życia, nie ma relacji pełnej miłości to może trzeba szczerze i uczciwie powiedzieć, że Was już nic poza dzieckiem nie łączy. A dziecko będziesz tak samo kochał po rozwodzie (lub w separacji), odwiedzać je też możesz, zabierać do siebie lub razem z córką wyjechać np. w góry. Kontakt codzienny też nie jest problemem przy dzisiejszej technologii. 

     

  4. W dniu 18.04.2024 o 10:36, Pavvla napisał(a):

    Raz go przyłapała jak był w toalecie i przy filmach porno sam się zaspokaja. Innym razem znów przyszłam wieczorem z pracy do domu to on nagle przestraszył się odłożył telefon, wsal z łóżka i poszedł zapalić na balkon. Zdenerowalam się i sprawdzian, a tam znów filmy porno.

    Prawdopodobnie jest uzależniony od porno i umie zaspokajać sie jedynie sam i podnieca go tylko porno. Z tego typu filmami niestety nie wygrasz, chyba, że on sam to rzuci. Sądze, że gdybyś zaproponowała, że na wstęp będzie wspólne oglądanie porno to z pewnością sie zgodzi 😉  

     

     

  5. W dniu 17.04.2024 o 15:09, KrzysztofMichałek4611 napisał(a):

    Mi coraz bardziej przeszkadza to wszystko. Mam wrażenie ,że mój partner jest mega egoistą.

    Myśle, że nie jest egoistą tylko zalękniony, stłamszony przez rodzinę. Skoro nie tolerują homoseksualizmu, to pewnie by się go wyrzekli. A to dla niego za ciężkie, bo raczej kocha swoją rodzinę... mimo wszystko.

    W dniu 17.04.2024 o 15:09, KrzysztofMichałek4611 napisał(a):

    Nie wiem co robić ,ale boli mnie to każdego dnia coraz mocniej. 

    Najlepiej wg mnie doradziłby ktoś z orientacją homo. Ja mogę być nieobiektywna. Moze nie pozwala abyś był dodany do znajomych, bo widać po Tobie/Twoim profilu, że jesteś homo. Tym samym boi sie rozpoznania, skojarzenia z Tobą i wtenczas wydałoby się, że ma inną orientacje. A co robić? Cóż... jeśli on się w tej kwestii nie chce zmienić i jasno, twardo stwierdzi, że Cię nigdy nie doda do znajomych oraz nie przyzna, że jesteście w związku, a Tobie na tym zależy... to pozostaje sie rozstać. 

  6. 19 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    mąż nie wierzy w psychologów, psychiatrów, dla niego to jest wymysł współczesności, a głupi ludzie dają się nabrać.Już nie mam siły tłumaczyć 

    Skoro taki mądry, a nie umie sam wrócić do tego co było, to jaki z tego wniosek? Że nie chce sie zmienić, a więc trzeba podziękować za fajne wspólnie spędzone lata, a następnie odejść. W takim razie już nic nie tłumacz, teraz zamiast gadać... działaj. 

    19 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    Dlatego sama korzystam z pomocy, a on się wkurza, że wyrzucam pieniądze w błoto.

    Mozesz chodzić na NFZ 😉  tylko wtedy jaką będzie miał wymówkę? 

    19 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    że on wraca jak za kare, że przeszkadza mu harmider w domu, bo dzieci są czasem głośno, że ja jestem smutniejsza.

    Pewnie, że widzą. Dzieci są mądrzejsze niż myślimy. I powiem więcej... dzieci nic nie mówią, ale żyją w poczuciu winy. To strasznie zaniża poczucie ich wartości. 

    19 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    nadal kocham, może inaczej, ale kocham.

    Tylko, że miłość to nie wszystko, bo tylko miłość obustronna ma sens. 

    19 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    Lubię z nim przebywać, martwię się o niego, chciałabym się z nim wszystkim podzielić, chce, żeby czul się przy mnie dobrze, to są jakieś przejawy miłości. Uzależnienie rozumiem jako " potrzebuje go tylko, żeby mi było dobrze, nie liczę się z jego potrzebami"

    Lubisz czy lubiłaś z nim przebywać? Skoro wiesz, że przychodzi do domu jak za kare, to raczej sie dobrze z tym nie czujesz. Moze żyjesz przeszłością i dlatego piszesz "lubię" a nie "lubiłam"? Z kolei martwienie sie to jeden z objawów uzależnienia emocjonalnego. On nie jest dzieckiem by się o niego martwić, zwłaszcza jeśli on tego nie chce. Gdyby chciał sie czuć dobrze przy Tobie to by wracał do domu z przyjemnością-tak jak kiedyś. Widocznie już nie chce, a Ty mu się narzucasz, co przynosi odwrotny skutek. "Definicja" uzależnienia emocjonalnego poniżej: 

    "Osoba uzależniona emocjonalnie owładnięta jest obsesją zaspokajania wszelkich potrzeb partnera. Robi wszystko, co w jej mniemaniu zapewni jej związkowi trwałość, poświęcając przy tym swój czas, tłumiąc swoje potrzeby i rezygnując z zainteresowań i rzeczy, które dotąd sprawiały jej przyjemność. Ponadto może zaniedbywać swoje dotychczasowe obowiązki, nie tylko zawodowe. Uzależniony emocjonalnie jest właściwie odcięty od świata (...) Wyróżnia on trzy cechy uzależnienia emocjonalnego: upojenie, potrzeba zwiększania „dawki” i utrata samoświadomości (własnego „ja”). Wskazuje on, że osoba uzależniona od kogoś (w 99% przypadków kobieta) odczuwa w jego obecności pewien rodzaj euforii.

    W miarę upływu czasu potrzebuje coraz dłuższych i częstszych kontaktów z obiektem swoich „uczuć”, które doprowadzają ją do zaniku tożsamości. "

     

    "Pierwszą podstawową rzeczą, którą zdaniem uczonych trzeba się nauczyć w związku, jest właśnie odróżnianie miłości od uzależnienia. To drugie polega na emocjonalnym przywiązaniu do drugiej osoby. Na tyle, że boicie się rozstania tylko dlatego, że nie dacie sobie rady bez partnera. Żeby sprawdzić, czy jest się uzależnionym, należy zdać sobie sprawę, czy w momencie, gdy druga osoba sprawia nam ból, potrafimy powiedzieć dość i nie dawać sobą sterować. Jeżeli nie, powinniśmy się poważnie zastanowić, czy nie potrzebujemy pomocy psychologa. Żeby zrozumieć wady partnera i walczyć z przyzwyczajeniem, trzeba pokochać samego siebie. Ludzie, którzy tkwią w uzależnieniu od kogoś innego, zazwyczaj nie zdają sobie sprawy o własnej wyjątkowości. (...) Człowiek z reguły jest wolny, a związek polega na wspieraniu siebie, a nie wymuszaniu pewnych rzeczy. "
     

     

  7. 11 minut temu, Agniecha napisał(a):

    Jestem pewna, że Twoja mama bardzo Cię kochała, ale w obliczu innych problemów nie umiała poświęcić Ci takiej uwagi jak potrzebowałas

    Wiesz... piszesz tak bo trochę ją usprawiedliwiasz 😉  Być moze dlatego, że czujesz jakbyś w swoim życiu troche stała w jej roli. Owszem, mama kochała mnie na swój chory sposób, ale dziś wiem, że to nie była zdrowa miłość lecz uzależnianie emocjonalne swoich dzieci oraz współuzależnienie od alkoholika. Mama do dziś nazywa miłością uzależnienie emocjonalne i nadopiekuńczość jaką stosowała i stosuje do dziś 😉  Ja nie będę mamy usprawiedliwiać, choć jestem w stanie zrozumieć, że robiła tak jak umiała zatracona w swym marazmie. Ale zrozumieć, to nie to samo co usprawiedliwiać. Nie ma usprawiedliwień dla krzywdzenia dzieci! 

    16 minut temu, Agniecha napisał(a):

    A jaki stosunek do ciebie i mamy miał tata? Rozstali się w końcu?

    Mój ojciec był alkoholikiem. Jego stosunek do mamy to nienawiść, do nas obojętny. Nie rozstali sie nigdy. 

    18 minut temu, Agniecha napisał(a):

    Moja starsza córka ma teraz 13 lat...podobnie jak ty wtedy. Zapytała mnie kiedyś, po co ja dzwonię do taty, żeby wrócil, skoro bez niego jest fajnie. Powiedziałam, że tak samo do niej dzwonię, kiedy spóźnia się ze szkoły, że po prostu tak samo jak ją kocham jego i tęsknię. A potem powiedziała, że słyszała jak mówiłam do taty, żeby się zastanowił, jak mnie odtrąca, bo kiedyś odtrąci ostatni raz.... Kiedy to będzie? Zagięła mnie. Powiedziałam, że chciałabym nigdy, ale nie można sobie pozwalać, żeby ktoś nas tak traktował i jak przesadzi, to odejdę. I zapytałam ją, czy chciałaby tego... Chwilę się zastanawiała i powiedziała, że chyba nie. Wracałam kilkakrotnie do tego tematu i stwierdziła, że nie chciałaby naszego rozstania, że wtedy była zła na tatę, dlatego tak powiedziała.

    Jak mi przykro, że Twoja córka się tak czuje, rozumiem ją. Zacznijmy od tego, że Ty raczej męża nie kochasz bo wg mnie to uzależnienie emocjonalne (jak u mojej matki). Albo kochasz wspomnienie jego jakim był, a nie jego dziś, tu i teraz. A więc nie kłam córce (tak ja to widze). Wiesz jak ona będzie postrzegać miłość? Jako cierpienie, ponizanie, poświęcenie i żebranie o uwage. Czy chciałabyś aby ona kiedyś sie tak zachowywała wobec męża, który jej nie szanuje? I ciekawi mnie czy naprawdę za nim tęsknisz? Za czym, za krzykiem, poniżeniem? Czy raczej tęsknisz za nim jaki był kochany kiedyś, bo to jednak różnica. Tak jak jest dzisiaj między Wami, tak nie wygląda miłość więc nie dawaj córce błędnego przykładu i obrazu miłości! Wyczuwa sie z tej rozmowy prośbę córki byś odeszła od męża (nawet jeśli to było wypowiedziane z złości).... a ja przypominam sobie gdy moja mama ignorowała moje uczucia.... obawiam sie, że Twoja córka czuje sie tak samo w tych momentach. Fakt, że nie chce niby rozstania, bo dziecko niestety ma taką psychikę, że kocha rodzica nawet gdy jest krzywdzone. Ja tez nie chciałam by rodzice sie rozstali, ale z drugiej strony pragnęłam spokoju, miłości, ciszy. To było 100 razy większe pragnienie niż taki ojciec w domu. 

    Mówiłaś córce, że kiedy przesadzi to odejdziesz... a wg Ciebie kiedy będzie ta przesada? Gdy uderzy? Kiedy będzie to przekroczenie granicy? Z tego co piszesz to on już dawno przesadza, a więc wg mnie to nie o to chodzi. Chyba bardziej chodzi o Twoją gotowość do odejścia. Raczej powinnaś jej powiedzieć prawdę, że nikt nie ma prawa tak traktować drugiego człowieka, że za dużo sobie pozwalasz, że powinnaś odejść już jakiś czas temu bo dawno przesadził, ale nie jestes na to gotowa 😉  Wg mnie trochę woalujesz prawdę swojej córce. Ona jest juz w takim wieku, że umie kalkulować, wyciągać wnioski, decydować sie na lepsze rozwiązanie, no i widzi prawdę choć jeszcze jej nie rozumie. Ja też zrozumiałam dopiero w dorosłości 😉 

    33 minuty temu, Agniecha napisał(a):

    Przypomniał sobie, jak to było fajnie, jak tata ma fajnie-nikogo nie pyta o zdanie, chodzi gdzie chce, robi co chce i z kim chce, żona się nie interesuje.

    Kiedyś nie chciał tak żyć, a teraz zacięcie broni ich stylu życia.

    W takim razie zapytaj go wprost czy dać mu wolność? Czy jednak chce poprawić to nad czym tyle lat wspólnie pracowaliście (i tu przypomnij mu wszystko)? Daj mu czas np. 3 m-ce a potem ma dać odpowiedź. Jesli wybierze wolność, to składasz o rozwód. Jeśli chce poprawić Wasze relacje, to zapisujecie sie na małżeńską terapie i naprawiacie. A jeśli po tym czasie nie da odpowiedzi, to sama dasz mu wolność, skoro tak jej pragnie. Agnieszko... nie zmienisz go na siłe - naprawde! Nie czekaj też w nieskończoność na jego zmianę. Szanuj sie kobieto!

  8. 8 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    Jak ty z perspektywy dziecka to odbierałaś?

    Odbierałam to jako egozim, że nie dba o mnie dostatecznie dobrze, że mogła zrobić więcej ale nie zrobiła. Że nie liczyła sie z moim zdaniem, moim dobrem, spokojem itp. Czułam się w pewnym sensie zaniedbana, zignorowana, nieważna, gorsza, niekochana. chciałąm zniknąć, umrzeć,   byle by tlyko nie żyć w takim domu. Mając jakieś 12-14 lat prosiłam z płaczem by nas mama oddała do domu dziecka, jeśli nie chce odejść od ojca. To daje obraz jak źle się tam czułam.... że wolałam dom dziecka. Oczywiscie jedyne co mama zrobiła to opieprniczyła, że co ja wiem o życiu, ze nikt by nie chciał domu dziecka itp. Czyli znów moje uczucia zostały zignorowane 😞 

    8 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    Wielokrotnie mówiłam mu, że jeśli mamy żyć osobno pod jednym dachem, to ja wolę żyć sama i nie denerwować się na jego widok.

    I słusznie. A co on na to? 

    8 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    Nie ukrywam, że bardziej zależy mi na odbudowaniu relacji, niż rozstaniu.

    W tym ambaras aby dwoje chciało na raz. Na siłe nikogo nie zmienisz. Może on sie zgodzi na wspólną małżeńską terapie. Jeśli nie to znaczy, że nie chce polepszenia, nie chce odbudowania relacji. Wtenczas pozostaje samej zadbać o swoją psychikę, o dzieci, wzmocnić się, przygotować do odejścia. 

    8 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    zwłaszcza starsza, co bardzo wkurza męża.

    Cóż... dzieci nie są głupie, mają swój rozum. A mąż zamiast sie wykurzać powinien to przemyśleć. A wkurza sie bo jest taki jak oni, nawyki wziął z domu rodzinnego, przykład szedł z góry. Toteż niechęć córki do jego rodziców odbiera personalnie, odbiera jakby to była niechęć do niego. Ale niech tak dalej postępuje... to na tę niechęć dziecka faktycznie zapracuje 😉 

     

  9. W dniu 12.04.2024 o 18:19, Gregor335 napisał(a):

    argumentując to tym że masz swoje życie i powinienem zająć się swoim życiem,

    Cóż, dziecko jest częścią Twojego życia, bo to Twoje geny a więc część Ciebie.... czy jej się to podoba, czy nie 😉 

    W dniu 12.04.2024 o 18:19, Gregor335 napisał(a):

    dziecko jak będzie dorosłe to może bd chciało mieć więcej kontaktu z TB

    Relacje buduje się całe życie, od maleńkości, a więc jeśli teraz nie zbudujesz relacji dziecko-ojciec to w dorosłości nie będzie chciało Cię znać. Obstawiam więc, że nowa partnerka nie ma pojęcia o wychowaniu a do tego jest zazdrosna. Czuję sie mniej ważna w obliczu Twojego dziecka. Niestety ale tak wygląda związek z kimś kto ma dzieci. jesli jej się to nie podoba, to musi odejść 😕 

    W dniu 12.04.2024 o 18:19, Gregor335 napisał(a):

    że nie chce mieć dzieci to zareagowała w taki sposób że ta relacja nie ma sensu. Nie wiem co mam myśleć.

    A co masz myśleć? Nie chcesz dzieci, a ona chce i w dodatku będzie chciał by Wasze dziecko było ważniejsze od Twojego. Fakt, że taka relacja nie ma sensu, tu nie ma co owijać w bawełnę. Trzeba poważnie pomyśleć co dalej...

    W dniu 12.04.2024 o 18:19, Gregor335 napisał(a):

    Pali mi się lampka w głowie

    Słusznie, tez by mi się paliła. Jakakolwiek zazdrość jest wynikiem niskiego poczucia wartości i ważności, poczucia gorszości. Jesli już teraz mówi takie rzeczy, zabrania kupowania prezentów to co będzie za ileś lat, gdy będziecie mieli ewentualnie wspólne dziecko. Będzie Ci robić awantury, że dzielisz czas na dwoje dzieci? Będzie kazała wybierać, które dziecko ważniejsze? 

    W dniu 12.04.2024 o 19:57, ka-wa napisał(a):

    wakacje/urlop, powinieneś tak zaplanować, żeby jedne spędzić z dzieckiem, drugie z partnerką lub wspólnie

    Wakacje też mozna podzielić na dwie części i część spędzić z dzieckiem, drugą część z partnerką. 

    W dniu 12.04.2024 o 19:57, ka-wa napisał(a):

    w takiej sytuacji najlepiej jakbyś związał się z kobietą też z dzieckiem, wtedy można lepiej się wzajemnie zrozumieć. 

    Albo takiej, która nie chce/nie może mieć dzieci. To może byłaby skłonna pokochać jego dziecko jak swoje. 

  10. 7 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    Zdaje sobie sprawę, że to uzależnienie

    W takim razie nie używaj określenia, ze ogromnie go kochasz, bo tak nie wygląda miłość. Raczej jest to ogromne uzależnienie emocjonalne. Ale ważne, że zdajesz sobie z tego sprawę, to już masz zrobiony mały kroczek do przodu. 

    7 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    Rozmawiam z nimi o tym bardzo spokojnie, przygotowuje je na taką ewentualność, ale nie chce im tego fundować.

    Trochę pokrętne myślenie, ale w sumie typowe dla osób uzależnionych emocjonalnie. Nie chcesz im fundować rozwodu, ale chcesz fundować to co mają teraz? A co dzieci na te przygotowania do rozwodu? Jak sie zapatrują? 

    7 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    Ja bardzo interesuje się psychologia, dużo czytam, bo nie chce zrobić im krzywdy.

    Droga Agnieszko.... Przykro mi, że to napiszę ale muszę bo się uduszę 😉   Ty już robisz im krzywde.... Jesteś w patowej sytuacji, bo cokolwiek zrobisz będzie jakaś krzywda, jakieś ofiary, ból, płacz i cierpienie. Nie unikniesz tego. Dlatego trzeba wziąć kartkę i długopis i szczerze bez wymówek oraz oszukiwania samego siebie, wypisać plusy i minusy obu sytuacji. Ja widze jednak więcej plusów na opcje odejścia, bo pokazujesz dzieciom, że jednak nie jesteś taka słaba za jaką Cię prawdopodobnie mają. Ponadto dajesz im przykład, że można się wyrwać z nieszczęścia, że warto zadbać o siebie, swoje szczęście. A zostając w tym związku, będąc dalej i bardziej nieszczęśliwa-jakie masz plusy? 

    7 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    uważam, że na ten moment jestem jeszcze zbyt słaba psychicznie na taki krok, po 2 pracuje tylko dorywczo, po 3 boje się, że wykorzystałby przeciwko mnie to, że jestem pod opieką psychiatry.

    Proponuję jeszcze poszukać fundacji, która zajmuje się przemocą w rodzinie. Moze tam są jakieś mitingi, spotkania motywacyjne, wspierające. Zauważ, ze leczyć sie mozesz kilka lat i zamierzasz tyle czasu w tym tkwić? W takim razie dzieci doczekają sie pełnoletności, a Ty nadal nie będziesz gotowa. Gdy moja mama poszła kiedyś na terapię, powiedziano jej, że najskuteczniejsza będzie gdy odejdzie od męża, bo jak długo w tym bagnie siedzi, tak długo będzie się leczyć... czyli wiecznie, do usr*nej śmierci. Jesteś pod opieką psychiatry i być moze będzie pod opieką psychoterapeuty (jeśli psychiatrę poprosisz o skierowanie na terapie), bo to mąż doprowadził do takiego Twojego stanu. W końcu obaj (psychiatra i terapeuta) będą to mieli wpisane w karcie pacjenta. Zawsze mogą wydać opinie do sądu. poza tym, skoro maż zgadza sie z Toba w tej jedynej kwestii, czyli nie obracania dzieci przeciwko sobie, to i w czasie rozwodu nie powinien tego robić. Możecie być dobrymi rodzicami, nie mieszkając razem, nie będąc małżeństwem. Znam niejedną parę po rozwodzie, która nie kłóci sie w kwestiach dzieci. Mniej sie bój, a wiecej myśl pozytywnie!

    A doraźnie, zanim dostaniesz skierowanie na terapię, możesz dzwonić lub udać sie do swojego oddziału Centrum interwencji kryzysowej. Wysłuchają, a nawet mogą skierować Cię na wizytę do psychologa. Mają tez swoich doradców w zakresie prawa więc nawet mogłabyś sie doradzić w sprawach rozwodu. dostać jakieś wskazówki na przyszłość, jak sie przygotować, jakie argumenty, dowody itp. 

     

    • Lubię to 1
  11. 14 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    ale ponieważ bardzo go kocham, to potwornie by bolało. 

    A teraz nie boli? Poza tym trochę poboli i zaczniesz być szczesliwa, a z nim już prawdopodobnie nigdy nie zaznasz spokoju, szczęścia, czy nawet szacunku. I jeszcze ważna rzecz: ja nie widze tu miłosci, a uzależnienie emocjonalne. Poczytaj sobie o tym. Miłość tak nie wygląda - przykro mi.  

    14 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    PRZEBACZENIE. Dla swojego świętego spokoju. A to proces na lata, bo poczucie krzywdy mam głęboko zakorzenione.

    Przebaczysz ewentualnie dopiero po odejściu i ogarnięciu się. Teraz - póki z nim jesteś- nie ma to sensu, bo będą powstawać nowe powody do wybaczenia.

    14 godzin temu, Agniecha napisał(a):

    A jeśli chodzi o dzieci, to nie jest złym ojcem, dba, bawi się z nimi. Kochają go, ale nabierają dystansu, jak widzą, że ja cierpię. 

    I o to właśnie chodzi. Ponadto dajesz dzieciom przykład na przyszłość, że można kobietę/zonę poniżać, że kobieta/żona musi wszystko znosić. Czy chciałabyś aby Twoje dzieci idąc śladem Twojego wychowania dały się kiedyś komuś tak traktować, jak Ty dajesz mężowi? Uwierz mi (jako dorosłej córce, której matka nie chciała odejść od ojca), że tracisz autorytet w oczach dzieci będąc taka słaba. Moze dzieci będą miały kiedyś do Ciebie żal, że dawałaś sie tak ponizać a one musiały na to patrzeć. Zauważ, że to dla nich okropna trauma. Pomyśl o tym poważnie, nie możesz tak żyć!

     

    • Dziękuje 1
  12. W dniu 12.04.2024 o 10:43, Agniecha napisał(a):

    Korzystam z pomocy psychiatry i psychologa

    Od jak dawna? Jakaś diagnoza, leki? Co mówi psycholog? 

    W dniu 12.04.2024 o 10:43, Agniecha napisał(a):

    Jak można mu ufać i czuć się bezpiecznie? Czy ja przesadzam?

    Najstraszniejsze w tej całej historii jest to, że zadajesz takie pytania, a nie w jaki sposób się od niego uwolnić? Jak zadbać o siebie? Nie przesadzasz jesli chodzi o jego zachowanie, ale ogromną przesadą jest to, że tyle lat tkwisz w tym bagnie i w dodatku z dziećmi. Zawsze najbardziej żal dzieci, bo one cierpią, mają zły przykład. Myślałaś kiedyś o tym? 

    • Lubię to 1
  13. W dniu 11.04.2024 o 20:42, Aniusia 1394 napisał(a):

    ma ciągle chore nie zrozumiałe wymówki. I jeszcze dzisiaj mi się tłumaczył że postara się w tym roku ale niczego nie obiecuje.

    Sugerowałam Tobie to kiedyś. Powtórzę więc i teraz.... wg mnie on wcale tego mieszkania nie szuka. Ściemnia Ci i tyle. Sama szukałam mieszkania mojej mamie więc wiem jak jak to jest. Do tego zastanawiające jest, że teraz wynajmuje ze współlokatorem-tak? Mieszkając z Tobą tez będzie wynajmował na spółkę, a więc o co chodzi? Wg mnie on po prostu nie zamierza z Tobą mieszka. Być moze ten współlokator to jego zona lub partnerka, dlatego nigdy nie mogłaś do niego pójść. 

    W dniu 11.04.2024 o 20:42, Aniusia 1394 napisał(a):

    WIĘC NIE WIEM CO MAM ROBI NIECH MI KTOŚ DORADZI CO MAM ZROBI

    Anusiu... ja moge doradzić, ale obawiam się, że nie takiej rady oczekujesz 😞   

    Wg mnie on Cię oszukuje i okłamuje, a Ty będąc w desperacji bo bardzo chcesz sie wyprowadzić od rodziców, nie chcesz tego dostrzec. Napisze co ja bym zrobiła. Po pierwsze... poprosiłabym by partner zabierał mnie ze sobą na spotkania w sprawie zakupu mieszkania. Skoro macie wspólnie zamieszkać, jeśli planuje z Tobą wspólną przyszłość to nie powinien odmówić. Co ma to na celu? Otóż sprawdzenie czy w ogóle szuka 😉  i jakie ma kryteria, jakie oczekiwania itp. Moze zaproponowałabym, że mu pomogę szukać (co dwie głowy to nie jedna). Nie ma nic niestosownego w tym by wspólnie szukać mieszkania wszak partnerzy tak własnie postępują. Gdybym wyczuła, ze się wymiguje, że ma coś do ukrycia to pojechałabym bez uprzedzenia do jego mieszkania. Zobaczyłabym z kim faktycznie mieszka. Nie trafiłabym raz, to próbowałabym drugi i trzeci... do skutku. Gdyby się okazało, że faktycznie mieszka z kolegą, to spytałabym czy to prawda, że nie pozwala nikomu przychodzić? Spróbowałabym tego człowieka poznać, by zorientować sie czy partner mi nie nakłamał. 

    W dniu 11.04.2024 o 20:42, Aniusia 1394 napisał(a):

    .MAM DO PSYCHIATRY W SIERPNIU MOŻE MAM SIĘ DORADZIĆ KOGOŚ INNEGO

    Hmmm... nie wiem czy dobrze zrozumiałam, bo pisząc bez znaków interpunkcyjnych czasem trudno sie połapać. Ale idziesz do psychiatry sie doradzić w tej sprawie? 

     

  14. 23 godziny temu, ka-wa napisał(a):

    Dziwi Twoja naiwność. 

    A mnie zdziwił tytuł tematu, bo tak naprawde to jest bardzo prosty wybór. Ktoś mnie nie szanuje(?)- to do widzenia. Trudne to jest uwolnienie się od uzależnienia emocjonalnego w jakim autor prawdopodobnie żyje. 

  15. 1 godzinę temu, Hokage napisał(a):

    Postanowiłem, abyśmy spróbowali jeszcze raz, bez kłamstw i tajemnic

    Widać, że masz niskie poczucie własnej wartości, gdyż się nie szanujesz. 

    1 godzinę temu, Hokage napisał(a):

    Pomimo wszystko jakoś jeszcze się zeszliśmy

    Po co? Logiczny i zdrowy argument poproszę. 

    1 godzinę temu, Hokage napisał(a):

    że jest już później umówiona z byłym, a ja miałem być wciśnięty w ten grafik między jej pracą a ich spotkaniem.

    Wali w rogi Was obu, z tym że on pewnie nic nie wie, a Ty pozwalasz na ponizanie Ciebie. Jesteś trzecim kołem u wozu, co Ty jeszcze z nią robisz???

    1 godzinę temu, Hokage napisał(a):

    Moja partnerka twierdzi, że nie mogę jej zabraniać tych spotkań i nie mam powodów do złości. Jednocześnie zwalając winę na mnie, że to ja podejmuje decyzję o końcu związku skoro każe jej wybrać.

    Nie mozesz zabraniać, ale możesz sam zdecydować by odjeść, póki zostało Ci choćby krzta honoru. Masz powód do złości, ale ona Tobą manipuluje. Widzi jakie z Ciebie "kluchy" (wybacz za wyrażenie, ale tak to wygląda), a więc robi z Ciebie d*rnia, bo wie że moze na*rać Ci na głowe, a Ty ją jeszcze przeprosisz, że pada deszcz. 

    1 godzinę temu, Hokage napisał(a):

    Co Wy obiektywnie o tym myślicie ?

    Wyraziłam swoje zdanie wyżej. Myśle, że jesteś niepewny siebie, z niskim poczuciem wartości, dajesz sie manipulować, nie szanujesz samego siebie, brak Ci honoru i dumy. Przepraszam, że tak szczerze piszę... zważywszy na Twoją depresję. Nie odbieraj tego jako krytykę Twojej osoby, ale otworzenie oczu na kwestie, których nie widzisz. Coś sprawiło w dzieciństwie, że jesteś taki podatny na manipulacje, że nie masz pewności siebie, nie lubisz siebie (jak domniemam), dajesz sie wykorzystywać, oszukiwać i nie szanować. Warto poprosić psychiatrę o skierowanie na terapie, bo problem będzie sie powiększał jeśli ktoś nie pomoże Ci znaleźć przyczyny Twojego zachowania, ktoś nie uzmysłowi źródła oraz gdy nie zaczniesz nad sobą pracować.  

  16. W dniu 9.04.2024 o 15:40, Aarraa napisał(a):

    Jasne, chętnie posłucham. 

    Najlepiej będzie jeśli przedstawię Ci swoją sytuacje wskazując na błędy jakie robiłam na samym początku. 

    Jestem ponad 20-letnią mężatką. Zostałam wychowana w nadodpowiedzialnosci więc długo nie zdawałam sobie sprawy, że robię błąd biorąc wszystko na swoje barki. Mąż rozpieszczony przez mamusie pierworodny i jedyny syn, sam się przyznał że nie musiał w domu nic robić, bo matka i siostry go we wszystkim wyręczały. Wtedy mi to nie przeszkadzało, bo jako młoda miałam dużo zdrowia, sił, głupiej nadziei i złudzeń. Prawda jednak jest taka, że się wkopałam. Pozwalałam na to, by wyuczona bezradność i wygodnictwo męża powiększało się. Pochodziłam z domu alkoholickiego więc unikałam kłótni, nie miałam siły przebicia z racji niskiego poczucia własnej wartości. Bałam się "nauczyć" męża czegokolwiek, stawiać mu granic, bo to kojarzyło mi się z kłótnią i awanturą, których miałam multum w domu rodzinnym. Myślałam, że jakoś to będzie, wmawiałam sobie że nie jest tak źle i oszukiwałam siebie, że jeśli mnie kocha to ostatecznie się zmieni. Dziś wiem, że byłam po prostu głupia-taka jest prawda. 

    Obecnie mam samoświadomość, mam właściwe poczucie wartosci, umiem stawiać granicę i dbać o siebie. Stale jednak nad sobą pracuje, bo to nie tak, że sie osiągnęło cel i można spocząć na laurach 😉  Dlatego zdaję sobie sprawę, że powinnam była od początku być twardsza, nawet kosztem ewentualnych sprzeczek. Jeśli byłoby ich za dużo, albo przeradzało sie w awantury to by jedynie oznaczało, że nie jesteśmy dopasowani i trzeba sie rozejść. 

    Tłumacze nieraz mężowi, że mimo iż go przyzwyczaiłam do wygody, nicnierobienia (lub niewiele robienia), braku odpowiedzialności to warto by sie jednak zaczął uczyć odpowiedzialności, samodzielności i poradności. Podaję mu następujące argumenty: gdy zostanie sam np. ja pójde do szpitala (a była taka sytuacja) to nie będe mogła nawet spokojnie chorować. Idąc do szpitala  przed wyjazdem zamartwiałam sie co mój nieporadny mąż będzie jadł bo nic nie umie sobie ugotować, a matka wiecznie żyć nie będzie 😉  Nie umie włączyć pralki więc drugie zmartwienie czy sobie upierze. Niby pokazałam obsługę pralki, ale on sie zachowywał jak małe dziecko, jakby nic nie ogarniał. I trzecie zmartwienie co z zakupami, bo on nie wie gdzie sie co kupuje, a nawet jaki chleb zjada. Nie wie jaki płyn do czego i nawet ciężko przeczytać, bo przecież ja jestem pod ręką i mogę wskazać palcem. Odkurzy mieszkanie tylko jeśli mu powiem, sam od siebie niekoniecznie bo wg niego nie ma bałaganu. Nie pościeli łóżka bo po co, w końcu za kilka godzin i tak idzie spać. Ja jednak sądze, że to wszystko to zwyczajne wygodnictwo. Nigdy nie musiał sprzątać, gotować, prać i robić zakupów. To nie była jego dziedzina, nie jego brocha. Ja to wszystko brałam na siebie. Podobnie jesli chodzi o pamięć o urodzinach i kombinowaniu co kupić na prezent. On nie ma pojęcia kiedy kto ma urodziny i co by kupić na dany wiek. Inna kwestia to rachunki. Nie wie jakie i kiedy zapłacić i w jaki sposób. Nie zna bakowości elektronicznej, bo na co mu to skoro ja wszyskto opłacam i kupuje przez internet. Nawet nie ma karty płatniczej, bo po co mu... przecież ja robię wszystkie zakupy 😕   A czasem to co on chce dla siebie kupić to moze płacić gotówką. On tak naprawdę w ogólnym znaczeniu nie jest ciapą, bo w swoim fachu jest dobrych specem, bo w sprawach swojego samochodu to on doskonale wie żeby opłacić polisę czy zrobić przegląd. Umie nawet coś sam naprawić. Ale tylko dlatego, bo musi jeździć autem do pracy, to jego samochód, a ja sie na tych sprawach w ogóle nie znam i tę jedną sprawę zepchnęłam całkowicie na niego. Wiedział, że nikt tego za niego nie zrobi. A więc mam dowód na to, że umie, że mógłby, ale... jego częste powiedzenie " po co?". No moze choćby po to, abym mogła ze spokojnym sercem iść do szpitala, wyjechać do rodziny. Bo ja nawet umrzeć sie będę bała, z obawy że mąż sobie nie da beze mnie rady? Albo choćby po to, by mnie odciążyć (skoro mnie kocha), bo ja tez chciałabym powiedzieć, że to nie moja sprawa, nie moja brocha, zmęczona jestem, a tak w ogóle to po co... skoro ktoś to moze za mnie zrobić. 

    Zauważ, że ja jeszcze nie wspomniałam o dzieciach 😉  Tu oczywiście tez wszystko na mojej głowie, bo on przecież wychodzi o 5-tej, wraca o 18-tej i jest zmęczony. A w weekend przecież on sie nie zna na przewijaniu i go to obrzydza ( a ja jestem przyzwyczajona więc on problemu nie widzi abym to dalej robiła sama).  I tak całe dziecięce życie.... po co ma się na czymś poznać, skoro ja to wszystko świetnie ogarniam. Opowiedziałabym Ci jedną historie z dzieckiem, ale nie chcę zbędnie przedłużać 😉   A gdy dziecko dorośnie to on się biedaczek uraża, że dziecko nie ma z nim takiej relacji jak ze mną heh. Tylko relacje buduje sie całe życie, nad relacją sie pracuje całe życie, a wychowanie nie polega na tym, że oddam dziecko na wychowanie temu kto jest do tego przyzwyczajony i lepiej ogarnia. Prawda jest taka, że teraz już go nie nauczę, bo przyzwyczaiłam do takiego modelu małżeństwa. On po ponad 20 latach nie rozumie o co mi chodzi, bo tyle czasu mi to odpowiadało, a teraz nagle nie? Po raz kolejny sprawdza sie powiedzenie, że ludzie nas tak traktują jak im na to pozwalamy. 

    Dziś jestem na etapie psychicznym, że czuję się przeładowana, przepracowana w sensie organizacyjnym. Czuję się taka jakby przywalona wszystkim, co brałam sobie na głowe przez ponad 20 lat. Dlatego obecnie mam na wszystko wylane. Robie tylko to co niezbędne (jak sie nie podoba moze to zrobić sam), nie mam oporów by mężowi mówić co ma zrobić, choć często słyszę niezadowolenie lub rozkładanie rąk jak u dziecka. Nauczyłam się stawiać granice pomimo jego niezadowolenia, bo jeśli mu się nie podoba to może sie spakować i wynieść... albo ja go spakuję skoro on wygodny i sam nie moze 😛  Gdybym mogła cofnąć czas z obecną świadomością i wiedzą jaką dziś posiadam, to próbowałabym od początku męża nastawić na tryb współpracy. Wszak partnerstwo nie polega na tym, że jedna osoba robi prawie wszystko, a druga tylko to co wygodne. Dobrze jest nie pokazywać, że się wiele umie, że sie jest zorganizowanym i odpowiedzialnym za wszystko, bo inni to wykorzystują (zarówno w pracy jak i w domu). Stosuję też wobec niektórych sytuacji zasadę, że jeśli mąż nie chce czegoś zrobić to zlecam to fachowcowi, a mąż za to zapłaci. Nie chce mi czegoś naprawić, to kilka moich próśb a potem idzie w jego strone informacja, że znalazłam fachowca, kosztuje to tyle i tyle i jutro go wzywam, albo jutro zanoszę do serwisu. Najczęściej mąż sie oburza, że szkoda kasy, że po to tyle pieniędzy tracić, marudzi/zrzędzi i robi to sam. Ale... nie było tak zawsze. Na początku próbował mnie zbyć, że on to jutro zrobi, a ja twardo, że jeśli nie zrobi to po jutrze bez uprzedzania np. zanoszę do serwisu. Heh... nie wierzył, ale gdy zrobiłam tak konsekwentnie ku jego zaskoczeniu i wkurzeniu (poczucia straty kasy), to się nauczył, że ja nie żartuje w takich tematach. Tego typu podejście powinnam była mieć na początku naszego partnerstwa, może wtedy było by mi lżej. Choć wg mnie szału by i tak nie było 😉  Podejrzewam, że to co wyniesione z domu rodzinnego nie da się zmienić w 100%.

    Na końcu chce wyraźnie zaznaczyć, że zawsze byłam przeciwna określeniom "wychowaj sobie męża/żonę". Jednak w temacie jaki omawiamy to idealnie pasuje i niestety ma rację bytu. Jeśli nie został wychowany przez rodziców, to kto ma go teraz wychować? 

    Domyślam się, że kobieta chce mieć w partnerze oparcie, poczucie bezpieczeństwa, a nie duże dziecko lub księciunia. Obawiam się jednak, że musisz się "pobawić" w nauczycielkę albo matkę nieporadnego dziecka, aby cokolwiek sobie "ugrać". Przepraszam za to sformułowanie. I trzeba nad tym pracować jak najwcześniej, im później tym trudniej. Przykro mi, ale tak to wg mnie wygląda. 

  17. 3 godziny temu, Aarraa napisał(a):

    ale gdzieś pewne rzeczy ignorowałam z myslą, że jakoś to będzie.

    No własnie... największy błąd. Sama go popełniłam. I niestety muszę powiedzieć z całą pewnością, że lepiej nigdy nie będzie, a jedynie gorzej z każdym rokiem. 

    3 godziny temu, Aarraa napisał(a):

    a dlaczego ja mam olej sprawdzać to nie mój samochód

    Teoretycznie miał racje. Ja się w ogóle nie interesuję samochodem, którym mąż jeździ. Na jego głowie są przeglądy, naprawy, opłaty, ubezp. Ja mam inne opłaty i sprawy na swojej głowie. Ale jeśli on nie ma nic innego na głowie to już jest inna bajka. 

    3 godziny temu, Aarraa napisał(a):

    w domu to samo roleta która miał przykręcić leży już 2 rok..

    Hmmm z mojej obserwacji rodziny i pogawędek z koleżankami i kobiet z pracy, jasno stwierdzam, że to u mężczyzn dość powszechne. Nie znasz powiedzenia, że gdy mężczyzna mówi, że coś zrobi-to zrobi i nie trzeba mu co roku przypominać 😉  ? Skądś się to powiedzenie wzięło-prawda? Ogólnie dużo mężczyzn jest wygodna, żeby nie użyć słowa leniwa, bo to mogłoby być przegięcie.

    3 godziny temu, Aarraa napisał(a):

    ale też żeby coś załatwić to nie za bardzo ogarnięta 

    To już wiesz po kim syn to ma. 

    3 godziny temu, Aarraa napisał(a):

    chodzi o ogarnianie pewnych spraw albo dopilnowywanie walczenie o swoje zawsze się moim zdaniem poddaje ,machnie ręką co ludzie wyczuwają i wchodzą mu na głowę.

    Brak asertywności, niskie poczucie własnej wartosci, brak pewności siebie. To jest wg mnie przyczyna.

    3 godziny temu, Aarraa napisał(a):

    wychowywał się z samymi ,, babami” bez męskiego wzorca i pewnie tu leży problem wiem o tym ALE ja też się wychowywałam z mało obecnym ojcem i jednak pamiętam o takich rzeczach .. naprawdę nie wiem co mam robić jestem już zmęczona i mam wrażenie że zaraz mi ,,wąsy ” wyrosną 

    To nie musi mieć związku z wychowaniem z samymi babami, bo jak pisałaś wcześniej... jego siostry potrafią załatwić. Moim zdaniem powodem jest to co opisałam wyżej, czyli brak asertywności, niskie poczucie własnej wartosci, brak pewności siebie. A to juz z kolei mogło być wynikiem braku ojca. Wierzę i rozumiem doskonale, że jesteś zmęczona, też tak mam. Z tym, że ja ze swoim jestem 28 lat 🤪 I teraz wyobraź sobie jego... nazwijmy to "nieporadność", gdy urodzi się dziecko, albo dzieci. Jeśli jesteś zmęczona już po 3 latach, to jak będziesz wykończona po 20 latach?

     Nie wiem co Ci doradzić... moge jedynie podzielić sie refleksjami z własnego doświadczenia. Moze da Ci to coś do myślenia. Zainteresowana? 

  18. W dniu 3.04.2024 o 14:17, Karolina1kp napisał(a):

    Domaga się widzeń sam ma sam 4 razy w tygodniu.Czy jest możliwe ,że sąd przyznał mu takie widzenia ,biorąc pod uwagę fakt ,że dziecko go nie zna  i możliwe jest  , że ojciec nadal nadużywa środków odurzających?

    Wszystko niestety jest możliwe w dzisiejszych czasach. A jak się zakończyło? Napisz. 

    W dniu 3.04.2024 o 14:17, Karolina1kp napisał(a):

    Co powinnam mówić na rozprawie ?

    Cóż, to nie jest forum prawne, a najlepiej doradziłby Ci prawnik. Jeśli nie miałaś takiego na rozprawie, a jeszcze sie sprawa nie rozstrzygnęła to najlepiej sobie wynająć lub przynajmniej umówić się na darmowe porady prawne, które są w każdym dużym mieście. 

     

  19. No i co w związku z tym, że sie odezwał? Czegoś oczekujesz? Przyjaźni damsko-męskiej nie ma, zawsze się wkradnie seks albo miłość jednostronna. Znajomymi będziecie nadal, przecież możecie sobie mówić "cześć" na ulicy. Rozstanie nie oznacza udawania, że się nie znacie 😉   Ja bym życzyła wszystkiego dobrego, dużo szczęścia i zamknęła bym za sobą drzwi tego związku. 

  20. W dniu 25.03.2024 o 23:09, Aniusia 1394 napisał(a):

    jak dotrzeć do takich ludzi jak oni jak moi rodzice

    Nie dotrzesz. Czas zacząć żyć własnym życiem. I nie musisz się pytać rodziców, nie musisz ich słuchać. Jesteś dorosła, zachowaj się więc jak dorosła, spakuj walizki, wyprowadź sie i zacznij żyć po swojemu. 

    W dniu 25.03.2024 o 23:09, Aniusia 1394 napisał(a):

    WIEC BARDZO PROSZĘ NIECH MI KTOŚ DORADZI CO MAM JUŻ ROBIĆ BO MAM JUŻ TEGO WSZYSTKIEGO DOSYĆ WIECZNIE IM TŁUMACZYĆ COKOLWIEK 

    Droga Anusiu, akurat ja Ci doradzałam w poprzednim wątku, ale z tego co kojarzę moje rady Tobie nie odpowiadały. Przykro mi z powodu rodziny, ale jej nie zmienisz i czas to w końcu pojąć! Po prostu przestań sie tłumaczyć. Wcale nie musisz tego robić, a robisz tak bo Cie tego nauczyli. Ale NIE MUSISZ, naprawdę. Mozesz być bardziej asertywna wobec nich. Jedyne co można to wyprowadzić sie na wynajem i zacząć żyć po swojemu, jesli partner nadal nie znalazł odpowiedniego mieszkania. Ale z tego co pamietam ten pomysł nie był wg Ciebie dobry. A jestem przekonana, że to jedyny najrozsądniejszy... Czasem nie ma wyjścia i trzeba wszystko postawić na jedną kartę. 

  21. W dniu 25.03.2024 o 22:54, zgliszcz napisał(a):

    Czemu nikt nie robi nic z tymi oszustami.

    A skąd wiesz, że nikt nic nie robi? Moze robią prywatnie/indywidualnie, np. zgłaszają do sądu, lub do wyższych instancji medycznych? 

    W dniu 25.03.2024 o 22:54, zgliszcz napisał(a):

    Czy wy macie w ich szeregach kolegów pseudo-psychologów, że ich jakby chronicie?  

    Ja nie mam kogo chronić, bo trafiłam na dobrego specjalistę, w dodatku na NFZ 😉 Chodziłam na terapie 2,5 roku i byłam bardzo zadowolona.  

    W dniu 25.03.2024 o 22:54, zgliszcz napisał(a):

    Jeśli znasz osoby z podobnymi doświadczeniami daj znać - w pojedynkę nic nie zrobię, a wiem, że takich osób jest więcej.

    Znałam taką osobę, ale nie wiem czy zechce sie ujawnić. Sporo przeszła i pewnie nie ma ochoty do tego wracać. Moge jej podesłać Twój temat, ale nie będe do niczego jej namawiać. Co innego gdyby dotyczyło to tego samego specjalisty, bo wtenczas można by złożyć wniosek zbiorowy do sądu, moze byłoby to większą zachętą. Natomiast sam ruch oporu-jak to nazywasz- to może być za mała motywacja. 

     

  22. Psychoterapeuta nie jest od leczenia farmakologicznego, toteż dlatego pewnie milczał. Nie ma obowiązku Ci niczego polecać, ale skoro sam zasugerował, a Ty odebrałeś tę sugestię to na co czekasz? Na zaproszenie? Sam mozesz sie zapisać do psychiatry, nie potrzebne jest skierowanie.  Psychiatra oceni czy są potrzebne leki. 

  23. W dniu 26.03.2024 o 19:50, Murek123 napisał(a):

    Ja nie wybierałem po prostu tu się wychowywywalem, nie jestem Beduinem, może ty zarabiasz po 30k netto/msc i jesteś w stanie odłożyć sobie $$ na dom w przyszłości aby go wybudować, tak? 

    Bo ja nie a nie zamierzam wynajmując żyć na kocia lapę i zmienić samochód do rodzaju 'kompakt'

    Ja tez sie wychowywałam w alkoholickim domu i własnie dlatego nie chciałam tam mieszkać. Nigdy nie zarabiałam wiele, a wręcz mało. Jednak wraz z partnerem bylibyśmy w stanie wynająć kawalerkę. Mieszkamy na wynajmie już prawie 30 lat 😉  Ja wiem, że sie nie ma czym chwalić, ale jesli ktoś stawia najbardziej na spokój, to ma go za wszelką cenę... nawet cenę własnego domu. Trzeba w życiu mieć priorytety. Dla mnie był to spokój i izolacja od alko. 

    W dniu 26.03.2024 o 19:50, Murek123 napisał(a):

    Nie zamierzam się wyprowadzać z domu który mam.

    W takim razie szukaj dziewczyny, która zechce mieszkać z alkoholikiem. I to nie jest hejt, tak to niestety wygląda z mojego punktu widzenia. Poza tym nie mozna nazywać hejtem odmienne zdanie. Spodziewałeś się innych odpowiedzi, ale forum na tym polega, że kazdy wyraża własne zdanie. Niestety często nie takie jakbyśmy chcieli przeczytać 😕 

    W dniu 26.03.2024 o 19:50, Murek123 napisał(a):

    Może wykazuje objawy współuzależnienia, pomagam, obiadkuje, ale nie wchodzę w tyłek. A jest tak z powodu umowy która to ja zawarłem i sam proponowałem, zapominała Pani wziąć cos takiego pod uwagę ze jest taka możliwość ze kogoś cos obowiązuje

    jak to Internet pisze " zapewnić pomoc i pielęgnowanie w chorobie .. bla bla itd ... "

    Czyli podpisałeś umową na dożywocie? No cóż... w takim razie nie ma dla Ciebie sensownej rady.  Akurat mnie tez proponowano i nie zgodziłam się. Wiedziałam jakie to zobowiązanie, a nie zamierzałam życia sobie zatruwać mieszkając z rodziną alkoholicką (wg mnie to jest też toksyczna rodzina).

    W dniu 26.03.2024 o 19:50, Murek123 napisał(a):

    Liczyłem bardziej na jakaś kwestie wsparcia, jakiś środek może nie zloty środek ale jakiś środek na to co jest obecnie żeby nie brać tego do siebie, nie przejmować się aż tak z innego punktu widzenia na to wszystko patrzyć.

    Wg mnie złoty środek to wyprowadzić się. Wiem, ze nie takiej odp.się spodziewałeś. Nawiasem mówiąc pomagać mozna tez na odległość. Znam osoby, które nie mieszkają a też mają taką umowe. I moim zdaniem -poza tym co napisałam- nie ma złotego środka w Twoim przypadku... Sam musisz zdecydować co robić dalej, jakie masz priorytety. 

     

  24. Z mojego punktu widzenia nigdy w życiu nie zamieszkałabym z alkoholikiem pod jednym dachem, a gdybym nawet ostatecznie zamieszkała, a alkoholik gadałby na mnie lub moich bliskich, to wyniosłabym się w mig. Wszak moi bliscy są dla mnie ważniejsi, a alkoholik nawet jesli to ojciec, to nie jest moim bliskim...odkąd wybrał alkohol 😉 

    W dniu 23.03.2024 o 13:59, Murek123 napisał(a):

    nie mogę sobie pozwolić na wyprowadzkę ale z drugiej strony boje się urządzać na górze i wkładać kasę w kuchnie i łazienkę bo nie wiem..

    Nie masz raczej wyjścia i musisz się wyprowadzić, jeśli chcesz żyć własnym życiem. Piszesz, że babcia jest uzależniona od syna, ale Ty tez wykazujesz objawy współuzależnienia. Pomagasz, obiadkujesz, wchodzisz w tyłek pijakowi. Dopóki z nimi mieszkasz to będzie tak wyglądać. Po co chcesz wkładać kasę na urządzanie góry skoro ojciec sobie nie życzy Twojej dziewczyny? A poza tym skoro masz kase na urządzanie piętra, to znajdziecie tez kasę na wynajem. Poza tym zapamiętaj sobie raz na zawsze, że nigdy nie wrzuca się własnej kasy w coś co nie jest Twoje na papierze. Koniec kropka.

    W dniu 23.03.2024 o 13:59, Murek123 napisał(a):

    czuje ze nawet jej nie mam po swojej stronie

    Babcia zawsze będzie po stronie alkoholika, bo jest współuzależniona. Jej nie zmienisz, możesz zmienić siebie. 

    W dniu 23.03.2024 o 13:59, Murek123 napisał(a):

    chciałbym jednak żeby oni sobie usiedli na przysłowiowej DUPIE i się nie wtrącali bo nawet jak jest miedzy nami a ojciem źle to człowiek czuje jakiś strach, niechęć, wstręt isc na dol gdzie on przebywa..

    Nie ma opcji by się nie wtrącali, bo po pierwsze to ojca dom-prawda? A więc może sie wtrącać i moze sobie kogoś nie życzyć w jego domu. A skoro czujesz się źle w tym domu, to nie masz wyjścia jak się wyprowadzić. Wyobrażasz sobie wychowywać własne dziecko w takim środowisku? Nie sądze, a więc pozostaje wynająć choćby kawalerkę i żyć własnym spokojnym życiem. Warto byś tez rozważył terapie DDA. Są czasem w klubach AA spotkania dla rodzin alkoholików. 

    W dniu 23.03.2024 o 16:02, Murek123 napisał(a):

    Razem jeszcze jesteśmy ale obecnie wyprowadziła się.

    To czemu jeszcze za nią nie poszedłeś? Co Cie trzyma w tym chorym środowisku? 

×
×
  • Dodaj nową pozycję...