Skocz do zawartości
Forum

no sense

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez no sense

  1. ja myślę o samobójstwie od chwili narodzin:/ ale kto mówi o samobójstwie, jest za słaby, żeby je popełnić - ja należę do tych osób. Są gorsze i lepsze dni, chociaż wydaje mi się, że przeważają te złe. Staram się często myśleć pozytywnie, ale mi nie wychodzi, bo moje życie jest do d..y:/
  2. też myślę, że najlepszym sposobem byłoby odejść, ale próbowałam wiele razy i jestem strasznie słaba. 8 lat związku jednak coś znaczy, ciężko podjąć tak drastyczną decyzję. Kurcze wiem, to jest strasznie błahe, ale jednak bardzo trudne:/ Wiem, że nie będę z nim szczęśliwa, już jestem bardzo znerwicowana. Zapisałam się nawet do neurologa, bo coś mi się z nerwów dzieje, często mi ręce drżą, mam kilkudniowe bóle głowy, chyba ze stresu; ciężko jest mi się skupić i skoncentrować na pracy, no i wzrok mi leci, coraz gorzej widzę:/ Mój facet to nie jedyny problem. Mam dwóch braci chorych psychicznie, a moi rodzice są niesłyszący. Od samego początku mam pod górkę i jeszcze teraz problem z facetem:/ Nic tylko się powiesić chyba pozostaje
  3. unna - z nim nie da się porozmawiać na spokojnie, bo on nie widzi żadnego problemu w sobie, tylko ciągle we mnie. Ciągle mi wmawia, że się zmieniłam. Próbowałam wiele razy podejmować rozmowę - bez rezultatu. Spokojnie pytałam co się dzieje, czemu pije i się ukrywa, że mu pomogę wyjśc z tego, jesli będzie chciał, że możemy pójść do psychologa, ale tak jakbym rzucała grochem o ścianę. On nie widzi, że się z nim coś niedobrego dzieje. Ciągle ma humory, obraża się o byle co. Jak mu mówię co dziennie, że się wyprowadzę, to mówi: "prosze bardzo, tam są drzwi", jakby mu w ogóle nie zależało, a z drugiej strony mówi, że mnie tylko kocha i nie pozwoli mi odejść i jak zobaczy mnie z innym facetem, to będzie go dręczył(niby w żartach). Ostatnio też nie chce się z nikim spotykać, proponuje mu wyjścia do znajomych i rodziny - on nie chce. Jak sama pójdę, to się nie odzywa. Do domu też nikogo nie chce żebym zapraszała, bo on chce w wolnym czasie odpoczywać (czyli leżeć cały dzień przed telewizorem). Czuje się strasznie samotna, nie mam z kim pogadać, nikomu nie mówię o tym, że podejrzewam mojego partnera o alkoholizm, bo sie tego wstydzę. Czuję, że wszyscy się powoli od nas odwracają:/
  4. Witam, mieszkam u swego partnera, jesteśmy razem 8 lat. Nie wiem co robić, bo on twierdzi, że mnie kocha, ale nie chce się ze mną ożenić - sugeruje mu to już od ok.4 lat. Teraz zastanawiam się czy odejść, ponieważ podejrzewam, że pije co dziennie alkohol. Zaczęło się od 2-3 piw dziennie - gdy mu zwracałam uwagę, powiedział mi, że będzie pił piwo, bo lubi i mu tego nie zabronię. Odkąd z nim mieszkam znajduję czasami w domu butelki po wódce, a widząc go co dziennie mam wrażenie, że jest "chycony". On twierdzi, że nie pije i wkurza się, gdy mu zwracam uwagę i pytam, czy potrzebuje pomocy. Twierdzi, że nie jest alkoholikiem. W ostatnim czasie zrobił się bardzo agresywny i nerwowy. Gdy ogląda telewizor mam być cicho i nie przeszkadzać. Nie wolno mi przechodzić przez pokój, gdy on ogląda TV, bo się strasznie wkurza. Denerwuje go, gdy włączam pralkę - bo jest straszny hałas. Raz powiedział, że wypi..rdoli w końcu tę pralkę, bo tak głośno chodzi. Pyta się często czy mam kogoś, bo ostatnio zostaję dłużej w pracy (mamy gorący okres i nie wyrabiam z robotą) i jeżdżę czasami na szkolenia i to dla niego jest dziwne i podejrzane. Nie odzywał się do mnie przez tydzień, kiedy poszłam na 2 godziny popołudniu odwiedzić koleżankę. Wydarł się na mnie, kiedy mu powiedziałam, że idę na pogrzeb ojca koleżanki z pracy (bo po co tam idę, jak jest sobota i w domu jest dużo roboty) itd itp - możnaby wymieniać. Co dziennie zwracam mu uwagę, że jest pijany, a on się mnie pyta co się ze mną dzieje, że się zmieniłam, że jestem dla niego chamska i traktuję go z góry. Ciągle się awantury - ja jestem w stosunku do niego w porządku i naprawdę delikatnie mu zwracam uwagę i na dodatek oferuję pomoc w leczeniu. On oczywiście nie widzi problemu w sobie, a jedynie we mnie. Mówi, że ja wszystko psuję, że się zmieniłam itd. Na poczatku nalegał na ślub, a teraz śmieje się, gdy o tym wspominam.Mam pytanie: czy faktycznie to po mojej stronie leży wina, że źle między nami się układa , czy on mną manipuluje ? Często odczuwam taki wewnętrzny niepokój, boję się przy nim odbierać telefony i mówić mu o pewnych rzeczach, bo nie wiem jak zareaguje. Czy on stosuje wobec mnie terror psychiczny i sprawia, że to ja czuje się wszystkiego winna? Co robić, bo mi odechciewa się żyć. Moje dzieciństwo było straszne i zawsze marzyłam o założeniu normalnej rodziny. Mam prawie 29 lat i chyba żadnych szans na normalne życie. Wszyscy w tym wieku powychodzili już za mąż, zostanę chyba sama do końca życia albo będe się bała odejść od mojego obecnego partnera i moje życie będzie gehenną. Co robić? Palnąć sobie w łeb?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...