Skocz do zawartości
Forum

annonimus

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez annonimus

  1. Pikaczu
    Szkoda że tak szybko się poddajesz jeśli chodzi o korzystanie z usług psychologów. Szkoda bo pewnie jakbyś chodziła dłużej to pewnie by ci pomogli

    Pewnie szkoda, ale moje doświadczenia tak sprawiły. Nie rezygnuję ot tak... Gdy byłam mała i mama wzięła mnie do psychologa, a ja powiedziałam tej Pani, że ojciec się nademną znęca i dzieciaki w szkole też, że dużo pije i bije nas wszystkie, a mama sobie z nim nie radzi i że przez to przestałam chodzić do szkoły, bo nie chcę wszędzie być poniżana, odpowiedziała mi tylko idź do szkoły, wszystko się ułoży zobaczysz... Z kolei każdy raczej wie, jak to jest z psychologami szkolnymi, dobrych można zliczyć na palcach u jednej ręki. I kilka różnych podobnych sytuacji. Dlatego taki stosunek mam jako osoba dorosła. Druga sprawa jest taka, że potrzeba wiele odwagi, żeby zwalczyć wszystkie demony, a mnie jak widać brakuje sił już od dłuższego czasu! Dowodem jest też to, że na tym forum gdzie udzielają się specjaliści, żaden nie odpowiedział na mój post. Być może moja historia nie jest taka ciekawa, albo zbyt zagmatwana, żeby trochę nad nią podumać...

  2. Do katekson: Hmm, realna samoocena? To, że ktoś ma nadwagę, czy jest otyły nie świadczy o tym, że ma mieć niską samoocenę... Ludzie wykreowali nierzeczywisty wizerunek piękna. Kobiety powinny się zbuntować w sobie i pokazać innym, że można być pięknym, zdrowym i grubym. Jeśli chodzi o ten temat polecam Ci przeczytac książkę "Podręcznik Grubaski" Wendy Shanker, naprawdę otwiera oczy. Kiedy zaakceptujesz swoje ciało i je pokochasz, problem się sam rozwiąże. Przede wszystkim nabierzesz szacunku do swojego ciała i wtedy będzie można mówić o regularnych ćwiczenia i zdrowym odżywianiu, co nie oznacza, że nie będziesz mogła od czasu, do czasu skusić się na coś smacznego ;) Bulimia w niczym czy nie pomoże, po prostu zniszczy Twój organizm. Zastanów się co jest dla Ciebie ważniejsze: zdrowie, czy ślepa pogoń za sztucznym wizerunkiem idealnej kobiety? Pozdrawiam

  3. ale takie małolaty, to już teraz wszystkie, mają komputer w pokoju to raz. Dwa, dopóki nie będzie rezygnował całkowicie z innych czynności, typu nauka, posiłek, nie będzie chodził spać, wszystko będzie w porządku. Wyznacz mu godziny grania, jako stałą regułę! Mojej siostrzenicy nie pozwalają za dużo oglądać telewizji, ale za to komputer ma w swoim pokoju. Jej tata jest informatykiem, więc to normalne, że chce aby dzieciak się uczył korzystania z komputera. Poza tym wiadomo, że więcej śmieci jes w telewizji... te wszystkie hanny montany. Dziewczynka bawi się w internecie- mając kontrolę rodzicielską, czy jak to się tam nazywa. Tworzy sobie prezentacje multimedialne dla zabawy, gra w różne gry. Jeśli utrzymasz zasadę, że komputer jest włączony od 17 do 22 to nic nie powinno się dziać. Oczywiście jak chłopak będzie starszy będziesz musiała się pożegnać z zasadami ;)

  4. Nie wydaje się to racjonalne, że nagle by zmienił zdanie. Jestem przekonana, że tym próbuje odwrócić uwagę od tego, co się naprawdę stało. Zależy mu na Tobie, dlatego się o Ciebie troszczy, jednocześnie nie będą wstanie stworzyć z Tobą związku, z uwagi na zaistniałe ciepienie pomiędzy wami. Ale pamiętaj ja zawszę mogę się mylić. Szkoda, że więcej osób nie wypowiedziało się w tym temacie.

  5. Przyznać się chcesz jedynie dla zaspokojenia siebie, uciszenia wyrzutów sumienia. A to już jest egoistyczne. Nie przyznawaj się do zdrady, ale daj kobiecie szansę na inny związek. A nie, siedź wygodnie w związku a na boku zdradzaj z mężatką, która swojego meża pewnie też nie zostawi. Nic dziwnego, że nie zrobiłeś tego wcześniej, tak jest ci wygodniej. Masz bezpieczeństwo, masz do kogo wracać w razie czego...

  6. Nikt nie lubi na te tematy rozmawiać, wkońcu to nie jest pozytywne doświadczenie a trauma. Ale i tak należy to robić, im więcej razy opowiesz swoją historię i "to" konkretne słowo, tym lżejsze będzie doświadczenie. Przynajmniej ja w to wierzę. Znanie historii innych i ich drogę ku zdrowieniu, powinno pomagać, bo oswajasz się z myślą, wzbogacasz swoją więdze i możesz wypróbowywać różne sposoby terapii itp. Niektórym kobietom pomagało, pomaganie innym ofiarom molestowania, czy gwałtu. Czuły się potrzebne. Możliwe, że też czuły jakiś sens, w tym co się wydarzyło. Np. taki, że przez swoje doświadczenie mogły zwiększać ludzką świadomość i pomagać innym.

  7. Np. dużo na ten temat rozmawiać na różnych forach. Zajmować czymś swoje myśli. Ja np. udaje, że pewne rzeczy nie miały miejsca, ale to nie jest dobry sposób, bo nie rozwiązuje problemu. Wiesz, ja nie jestem ekspertem, dlatego błądzę, ale stram się jak mogę doradzić. Może jakieś grupowe warsztaty/teriapie pomogłyby, miałabyś wtedy stały kontakt z osobami o tych samych przejściach.

  8. Powinnaś uzbroić się w cierpliwość a przynajmniej spróbować. Wiem, że to trudne, ale wierzę, że jesteś wystarczająco silną kobietą, by to przetrwać! Patrz na ile rzeczy się zebrałaś. Chodzisz od jakiegoś czasu regularnie na terapię, odważyłaś się przyznać do tego co się wydarzyło przed terapeutką i tutaj na forum. Napewno nie są to jedyne dowody świadczące o Twojej sile! Leczenie jest procesem, musisz pozwolić sobie pomóc i dać szansę na normalne życie.

  9. Moja historia jest bardzo długa i nie wiem czy chce sie w nią zagłębiać. Miałam dużo negatywnych doświadczeń w życiu, mniejszych i większych. Natomiast cały czas sie zastanawiam czy aby nie mam depresji. Wykonując teścik internetowy na podstawie jakiejś tam skali wychodzi ze mam depresje, ale nie chciałabym sie na tym opierać. Może opisze po prostu moje zachowanie na co dzień, czy objawy jak wolicie.
    Mam wielki problem z utrzymaniem czystości wokół mnie, ale nie jestem wstanie stwierdzić, czy jest to dlatego, ze jestem leniwa lub nie lubię sprzątać, czy chodzi o ogólny brak mobilizacja do robienia czegokolwiek. Na podłodze walają się śmieci, ubrania, zbiera się kurz, brudne naczynia. Nie wychodzę z domu kiedy nie musze, nawet nie schodzę do piwnicy po żywność, zawsze kogoś proszę o przyniesienie lub ostatecznie idę sama, czy nie jem i nie piję. Zerwałam kontakty z ludźmi, ograniczając je do samej rodziny. Jest to dość wstydliwe, ale doszłam do wniosku, że jest istotne- nie dbam o higienę osobista, chyba ze wychodzę z domu. Zdarzało mi się nie myć przez tydzień. Głównię leżę na kanapie i oglądam filmy i seriale, mam przez to możliwość przez chwilę pożyć czyimś życiem, lub wycisnąć w końcu z siebie łzy, ponieważ już dawno przestałam płakać. Nie chce mi się jeść robić, w zasadzie nigdy jedzenie nie smakuje mi jakoś szczególnie. Po prostu jem i dużo, tak jakbym wrzucała w siebie co popadnie. Bo doszłam do wniosku, że nie ma sensu zdrowo się odżywiać, czy chudnąć. Nie dbam o swoje zdrowie bo nie widzę potrzeby. Ciągle jestem zmęczona nie mam siły na nic, dużo rzeczy także zapominam. Czasami zdarza się, że umknie mi dzień czy dwa.
    Nie widzę swojej przyszłości, czuje się nieudolna życiowo, niekompletna. Wydaje mi się ze nie mam żadnych umiejętności. Czuje się jakbym żyła w innej czasoprzestrzeni, jakbym utknęła w jakiejś dziurze a ludzie wokół mnie pędzą. Czasami lepiej się czuje, ale wydaje mi się, że jest to dlatego, że wmawiam sobie ze nic mi nie dolega, albo to, że w końcu staram się być "normalna", taka jak inni ludzie. Oczywiście potrafię się czasem pośmiać, ale zwykle nastrój mam obojętny lub zaniżony. Mam rozregulowaną dobę, ponieważ lubię samotnie siedzieć w nocy. Miałam dwa lata przerwy w nauce i kiedy w końcu udało mi się przemóc i zdać maturę pocieszyłam się może dwa dni a potem wszystko wróciło do "normy". Próbowałam sobie wmawiać, że dokonałam niemal cudu zważając na to, że jeszcze rok temu siedziałam na odwyku i w szpitalu psychiatrycznym, ale wydawało mi się to zwykłym kłamstwem. Obecnie nie pije i nie biorę narkotyków rok i miesiąc, ale nie umiem tego docenić, po prostu jest jak jest. Właśnie zaczęłam studia. Strasznie się ich bałam, tydzień przed, nastrój spadł mi jeszcze bardziej. Uważam, że sobie nie poradzę, że jak ktoś tak nieudolny życiowo czy głupi może być studentem. Dzisiaj opuściłam pierwsze zajęcia, bo nie czułam się na siłach żeby iść. Obawiam się, że potoczy się fala nieobecności i kłamstw, jako że jestem ciągle przez rodziców kontrolowana.
    Za każdym razem kiedy ktoś przepowie koniec świata ja chce wierzyć w to, ze sie zdarzy albo chce zachorować na cos poważnego, żebym sama nie musiała sie zabijać. Miałam nieudane próby samobójcze, ale nie chce juz ranić mojej rodziny. Chciałabym żeby to sie stało za pomocą czegoś z zewnątrz. Ostatnio dowiedziałam się ze gdzieś jest jasnowidzka, która trafia w samo sedno. To co mówi wydarzyło się. Podobno jest w stanie powiedzieć kiedy i jak ktoś umrze, nie z dokładna data , ale jeśli chodzi np. o rok. Zapałałam chęcią by się do niej wybrać tylko po to by wiedzieć , kiedy umrę. Ale problem w tym ze dzielą mnie z nią setki kilometrów, a przecież ja boje sie ruszyć poza moje miasto, ba poza mój dom. Nielubię sama wychodzić z domu a nawet kiedy wyjdę z kimś po około 2 godzinach jestem zmęczona, staję się drażliwa i muszę jak najszybciej wrócić do domu. Jeśli wyjeżdżam, to tylko z rodzicami, bo to daje mi bezpieczeństwo. Mam też problem z oceną mojej przeszłości, mam wrażenie, że wszystko mi się pomieszało. Byłam w różnych miejscach, u różnych psychologów. Po pierwszej wizycie i wypowiedzeniu swoich bolączek nigdy już tam nie wracałam, no chyba, że byłam w zamknięciu a wtedy wszystkie problemy jakby za sprawą magii znikały, działo się to automatycznie, bo chciałam po prostu wyjść. To co mi psychologowie mówili, to wszystko wiedziałam, toteż nie widziałam potrzeby chodzenia do nich. Kiedy dostawałam leki, nie brałam ich. Po części myślałam, że można im wmówić wszystko, a oni w to uwierzą, czułam się mądrzejsza od nich, ale wciąż niezrozumiana. Co jakiś czas uporczywie przeszukuję Internet w poszukiwaniu diagnozy, bo wiem, że coś ze mną jest nie tak, ale nie wiem co. Nigdy jasnej diagnozy nie dostałam. Zastanawiałam się nad tym, czy aby nie jestem hipochondryczką, ale opis jakoś do mnie nie pasował. Bo ja nie chodzę po lekarzach, ja nie robię nic.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...