Ktoś mi wytłumaczy mechanizm tłumaczenia i usprawiedliwiania czynów innych, tylko w dobrym świetle?
Zabrałeś mi portfel? Nic się nie stało, pewnie miałeś zły dzień. Oczerniłeś mnie wśród znajomych? Spoko zdarza się, może miałeś trudności w pracy. Okradłeś mnie? Zdarza się. Oddasz jutro.
Zasłużyłeś na karę z mojej strony, ale jej nie wymierzam, przecież człowiek popełnia błędy. Nie wydałaś mi grosika w sklepie? Nie widziałam tego, wychodzę. Nie zwrócę Ci uwagi, bo może zrobisz sobie krzywdę. Nie wiem z jakimi problemami się borykasz.
Źle się zachowałeś? No nic, kolejnym razem zachowaj się dobrze. Złodziej zniszczył mi auto- nie zgłoszę na policję bo pewnie był biedny, nie miał na chleb i musial kraść, a w domu pewnie dzieci.
Takie miliony sytuacji przelatują mi przed oczami. Wybielam kogoś, uniewinniam, nie szukam sprawców jakbym nie chciała sprawić komuś kłopotu czy przykrości. Co to za mechanizmy obronne i co musi nie pójść tak w dzieciństwie że w dorosłym życiu tak się dzieje?