a myslalam ze bedzie tak latwo. pale w sumie od wielu lat. czasem mniej czasem wiecej bywalo. Dzien, czy dwa bez nie stanowil problemu. zwlaszcza ze moglam siegnac po electro badz tabletki z niko. ostatnio okolo 12 fajek dziennie. siegnelam po tabex i wydawalo sie takie proste...i bylo. dzis 22 dzien od ostatniej fajki wiec pierwszy dzien juz po tabexie. totalna niemoc. wczoraj kipialam energia, szczesciem a dzis ogranialam dom jak zwykle w sobote ryczac z bezradnosci, nie mogac ogarnac wogole od czego zaczac itd. przerosly mnie zwykle codziennosci.poczulam taka depreche i smutek i zal i pustke. po kilku chwilach kiedy staralam sie usmiechnac znowu dol , ze juz nie wspomne o tym ze potrafie niezle nawrzeszczec na domownikow.. przeciez potrafilam wytrzymac bez fajki dlugie godziny, bez poirytowania, bez spadku formy...dwa lata temu wytrzymalam dwa miesiace po desmoxanie a jednak z najwieksza przyjemnoscia rzucilam sie potem na fajke.. dzis rzucilam sie na bieznie i inne sprzety probujac jakos wywolac euforie, pobudzic endorfiny, i nic. potem spacer dlugi, samotny. nic.