Dzień dobry,
Uznałam, że może warto podzielić się swoim problemem ze światem, a nóż widelec trafi się osoba, która będzie potrafiła przemówić mi do rozumu. W tym roku skończę 20 lat. Od ponad roku czuję się przygnębiona, niewiele rzeczy tak naprawdę jest w stanie mnie porządnie rozbawić. W gronie rodziny oraz najbliższych przyjaciół staram się zachowywać "normalnie", to znaczy tak, aby nie sprawiać wrażenia smutnego i aspołecznego dziecka, jednak coraz gorzej mi to wychodzi. Czuję się bardzo samotna, pustka rozrywa mnie od środka. Od zawsze byłam nieśmiała i małomówna... Jednak w chwili, gdy poszłam na studia, cała moja sytuacja psychiczna się pogorszyła. W pierwszych miesiącach czułam przerażający strach, niepokój, lęk przed poznawaniem nowych osób, nawiązaniem z nimi kontaktu. Kiedy już chciałam się odezwać, biłam się ze sobą myślami "a może lepiej nic nie gadaj, bo po co masz się odzywać". Teraz, po niespełna pół roku studiowania wciąż z nikim nie chcę rozmawiać. Już nie jest tak, że za wszelką cenę chcę zawrzeć nowe znajomości, po prostu już nie jestem w stanie. Zamknęłam się na ludzi. Stopniowo zaczynam się mocno izolować, wszystko mnie denerwuje i nie potrafię sobie z tym poradzić...
W 2017 roku bardzo często płakałam. Często również bez powodu, tak o. Nagle wszystko się we mnie gromadziło, że nie dawałam rady powstrzymać łez. Wszystko przez to, że nie czuję się wystarczająca, taka jaka powinnam być... Czuję się winna swojego zachowania, chciałabym być bardziej rozluźniona, zadowolona. Ale nie potrafię... W swoim życiu zawiodłam się wiele razy, boję się, że przyczynię się do zerwania znajomości z ludźmi, na których mi zależy. A wszystko dlatego, że jestem... No właśnie, nie wiem jaka. Słaba.
Dużo rozmawiałam na ten temat z przyjaciółkami i one są zdania, że powinnam udać się po specjalistyczną pomoc. Też tak mi się wydaje, że wizyta u psychologa byłaby dobrym wyjściem, ale nie umiem się przemóc. Jakby coś miało mnie tam pożreć żywcem... Po prostu się boję. Dodam jeszcze, że przez moje wahania emocjonalne słabo sypiam, cierpię na bezsenność od dłuższego czasu. Wydaje mi się też, że przez niedoczynność tarczycy mogą się pojawić jakieś zaburzenia... Nie jestem pewna. Wszystko mnie przytłacza, ludzie mnie przytłaczają i czuję się taka mała i nic nie warta... Co powinnam zrobić, żeby dłużej tak nie cierpieć?