Skocz do zawartości
Forum

Merodach

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Merodach

  1. Liczę na to że ktoś kto co cokolwiek wie odpowie mi na to pytanie poważnie. Przejdę od razu do konkretów, nie trzeba być ekspertem aby dojść do tego że zaburzenia psychiczne to spłycenie umysłu i całego życia. Interesuje mnie jednak odpowiedz na jedno pytanie - czy tego można się pozbyć? Pod tym pozbyć mam na myśli całkowite wyleczenie i doprowadzenie umysłu do pełni sprawności. Jeśli ktokolwiek wie coś na ten temat dobrze by było gdyby przedstawił mi coś co to popiera, jakieś publikacje naukowe/książki. Coraz bardziej wydaje mi się iż pozbycie się zaburzeń graniczy z cudem. Leki nie działają, to droga beznadziei, widzę ludzi wyleczonych po lekach, niestabilni emocjonalnie, jak zombie zadowolone z własnego życia godnego pogardy, popadają kolejny raz w spiralę własnej ułomności. Znam przykłady w których to ludzie do końca życia konają we własnej ułomności(np. Nietzsche), ale nie mam nic co mogłoby być przeciwstawne, nic co mogłoby dawać jakakolwiek nadzieję.
  2. margolcia_63, człowiek to istota społeczna, można się długo oszukiwać ale nadchodzi wreszcie moment w którym człowiek widzi to co wcześniej było przykryte złudzeniem życia. To że mam kota nie daje mi poczucia że nagle życie ma sens, każdy jest inny, nie ma ani instrukcji do życia ani czegoś takiego co zadowoli wszystkich. Gdyby to było takie proste że to jest czarne to białe to już dawno bym sobie z tym poradził. JamNiePsycholog, co Ci daje to że próbujesz urazić inną osobę, być może nawet uraziłeś... Myślisz że poczujesz się dzięki temu lepiej? Szczerze w to wątpię.
  3. Po śmierci matki zaczęły się moje problemy, zaczynałem się odcinać od świata od innych aż wreszcie wytworzyłem sobie obojętność na wszystko. Pornografia, gry i internet zastąpiły rzeczywistość, aż wreszcie życie zaczęło tracić sens, teraz właściwie nie czuje przywiązania do nikogo jedynie samotności i bezsens istnienia. Oczywiście ta 12 lat takiego życia doprowadziły mnie do chęci zakończenia życia, następnie przez kolejne 2 lata brałem leki różnego rodzaju, które nic nie dawały. To już ostatni rok i ostatnia próba z psychoterapią, mój konflikt wewnętrzny jest nie do ogarnięcia, przynajmniej z mojego punktu widzenia, zresztą jakbym chciał tu wypisać wszystko to bym chyba książkę musiał napisać. Jedno jest pewne, niszczy mnie izolacja od ludzi której nie potrafię zmienić, gdy to się zaczęło dziać gdy miałem około 10 lat nie zdawałem sobie sprawy z tego co robię, nic dziwnego że tak zareagowałem było to pewnego rodzaju porzucenie, potem nikt się mną nie interesował jedynie abym miał co jeść i w co się ubrać.
  4. Nie wiem, może poklepania po plecach i stwierdzenia że samobójstwo to dobre rozwiązanie? Śmierć to zmiana, ale nie wiadomo czym jest ta zmiana, moim zdaniem końcem świadomości, czyli rozwiązanie wszystkiego na raz. Chyba że ktoś uważa że samobójstwo nie jest koniecznością i wyjaśni mi dlaczego, w sumie to sam rozwaliłem sobie życie, co prawda nieświadomie ale jednak. Melisa nic nie daje, nie ma co się łudzić depresja i fobia społeczna nie zniknie, właściwie to leki też nie pomogą, widziałem wielu którzy po tych lekach żyją i jak dla mnie nie są w lepszym stanie niż ja.
  5. Może dobre to przesada, bardziej pasuje konieczne. Jako iż nie widzę żadnej opcji zmiany mojego życia i nie myślę brać neuroleptyków to wydaje mi się że samobójstwo jest rozwiązaniem, nie jak to niektórzy twierdzą ucieczką. Nie widzę żadnych rozwiązań mojego problemu, mimo że chodzę na psychoterapie od około 5 miesięcy. Fakt, dowiedziałem się co mi dokładnie jest ale nic poza tym. Strach przed zmiana jest znacznie większy niż przed śmiercią, dlatego samobójstwo wydaje się atrakcyjne jak nigdy, właściwie to już raz prawie się powiesiłem niedużo brakło abym zakończył życie a było to w tamtym roku. Zapewne ten rok będzie moim ostatnim jeśli nie znajdę rozwiązania.
  6. Ma ktoś z was jakieś pomysły aby znaleźć znajomych? Większość życia zmarnowałem na gry, teraz mam problemy z zawieraniem znajomości z ludźmi, nawet nie wiem gdzie można znaleźć znajomych. 24 lata i zero znajomych, dodatkowo mieszkam w małej miejscowości. Jestem można powiedzieć trochę odcięty od świata.
  7. Mam poważny problem z sobą, przez to że czuje za dużo gnębi mnie strasznie samotność. Jak by tego było mało to nie czuje się dobrze wśród ludzi, co prawda nie jest to strasznie zaawansowane ale wystarczająco aby nie podtrzymywać relacji z innymi. Nie wyjdę nagle do ludzi bo raz że mam postawę albo agresywną albo uległą, drugi raz że nie wiem nawet gdzie mógłbym się udać. Nie wiem czy jest możliwe zapanowanie nad emocjami, ale coś czuje że albo wyzionę duch z samotności albo temu pomogę. Od niedawna nawet chodzę na psychoterapię ale uzyskałem efekt odwrotny do zamierzonego zaczynam widzieć to co nie dopuszczałem do myśli i od jakiegoś czasu samotność staje się nie do zniesienia. Zażywam też pinexet na CHAD 100mg na stabilizację nastroju ale działa to marnie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...