Postanowiłam w końcu gdzieś napisać i zwrócić się o pomoc, ponieważ nie wiem już czy na prawdę jestem chora czy tylko tak wszystko wyolbrzymiam. A więc mówiąc w skrócie mam 17 lat, od zawsze spokojne dziecko, nie lubiące się wyróżniać, przebywać w otoczeniu ludzi, rozmawiać. Bardzo wrażliwe na krytykę, nie mające żadnej bliskiej osoby i trzymające całe życie wszystko w sobie. Od jakiegoś roku mam wrażenie, że moja psychika nie wytrzymuję. Ciągłe migreny, uczucie obręczy na głowie, brak koncentracji, przyspieszone bicie serca właściwie bez powodu, bezsenność, natłok myśli, napadają mnie różne stany lękowe w których nie wiem co się ze mną dzieje. Odrealnienia, które pojawiają się coraz częściej i są coraz silniejsze. Często patrze w lustro i tak jakbym siebie nie poznawała. Mam wrażenie patrząc na swoje ręce, gdy coś piszę, że one nie są moje. Ciężko to wytłumaczyć słowami, po prostu nie czuję takiego połączenia mózgu z ciałem. Zupełny brak zainteresowania rzeczami, które interesowały mnie wcześniej. Ogólnie mam wrażenie, że już nic nie czuje i ta pusta sprawia, że szukam bólu fizycznego robiąc sobie różne krzywdy, wtedy ,,czuję, że jestem". Myśli samobójcze nie opuszczają mnie na krok. Przesiaduję w internecie całe dnie rozmawiając z samobójcami i szukając sposobu na samobójstwo. Ogólnie różnych objawów jest mnóstwo, ale nie jestem już w stanie napisać tu o wszystkim. Wiem, że powinnam udać się do psychologa, ale nie dam rady powiedzieć o tym wszystkim rodzicom z którymi nie mam najlepszego kontaktu. Sama jedynie biorę duże ilości tabletek uspokajających jakie udaje mi się kupować w aptece bez recepty, ale one już nie wiele pomagają. Wiem, że przez internet ciężko postawić diagnozę, ale chciałabym tylko wiedzieć czy mam się czego obawiać i czy bez leczenia to z czasem samo zniknie.