Skocz do zawartości
Forum

DekardKein

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez DekardKein

  1. ~stretfajta Jakos nigdy nie miałem problemu ze związkami. Sądzę, że 90% płaczących że kobiety wolą dupków to po prostu nudni ludzie. Tacy, którzy nie są ciekawi, są mili ale poza tym nic nie reprezentują, jak to sie mawia "ciapa". Tu nie chodzi o bycie ciekawym. Kobiety lubią twarde charaktery bo są z natury uległe. Generalizuje bo taka jest według mnie większość. Twardy charakter nie znaczy brutal i dres. Pewnie, że każdy znajdzie coś dla siebie bo dużo nas na tej planecie. Tyle pięknych kobiet chodzi po ulicach i tylko czeka aż je ktoś uwiedzie ;)
  2. Tez brałem Rexetin. Doraźnie też Afoban w małych dawkach. Czasem tylko pół przepisanej dawki. Nie wiem czy lekarz cię uprzedził, że na działanie Rexetinu trzeba czasem trochę poczekać. U mnie zauważalną poprawę odnotowałem po miesiącu a po 3 życie zrobiło się całkiem znośne. Brałem przez niemal rok bardzo powoli zmniejszając dawkę bo odstawienie tego też daje się we znaki. Dziś już mam tylko szczątkowe objawy, głownie strachu przed upadkiem, które nie są tak do końca bezpodstawne bo mam miastenie. Powodzenia i wiary w sukces :)
  3. Heh my faceci tacy jesteśmy. Zwłaszcza w młodym wieku. Nie ty pierwsza nie ostatnia w głupi sposób się oddałaś. Zacytuje klasyka: " straciłaś cnotę bo co, bo sama tego chciałaś, straciłaś cnotę i co i już nie będziesz miała..." Z góry przepraszam za te moje dzisiejsze komentarze ale jakoś dziś taki zgrywusek złośliwiec jestem. Niezbyt się wzruszam itd. Faceta bym nie przekreślał ale nie dla ciebie. Zakocha się w jakiejś i jej będzie zrywał białe kwiaty w stawie i kładł u stóp jak u jakiejś bogini. Taka kolej rzeczy.
  4. Ale jest różnica między miłym i uprzejmym a cipowtym i uległym. Wyobraź sobie Jamesa Bonda na kolacji z kobietą i obsługującego ich kelnera(pewnie nie raz taka scena była). Obydwaj są mili i uprzejmi ale widać kto jest Pan a kto z sługa. W życiu też to widać. Kto ma miałki i nijaki charakter a kto wie czego chce i jak to zdobyć. Ale spoko nad wszystkim da się pracować.
  5. Ja tak miałem przy atakach nerwicy, że łapałem oddech jak ryba wyciągnięta z wody. Potem się okazywało, że słabo mi się robi bo się hiperwentyluje a ja nie potrafiłem stwierdzić czy oddycham głęboko czy płytko. Uczucie można podciągnąć trochę pod twoje. Tylko, że u mnie trwało to jakieś 5-10m podczas ataku. Wszystko przez to, że mózg źle pracuje i wychwytuje bodźce, które tam sobie gdzieś krążą w podświadomości i wrzuca je jako myśli do świadomego łba. A świadomość robi to co umie najlepiej. Próbuje rozkminić problem i myśli się tłoczą. Tak na chłopski rozum odbieram moją nerwicę lękową. Dlatego na samą myśl o myśli o myśleniu o oddechu ciary mnie przechodzą.(taki dziwoląg językowy mi powstał :P ) Wredne uczucie. Dziś jest tylko wspomnieniem. Wszystko da się wyleczyć. Do dzieła.
  6. Chłopie chcesz żyć czy nie? Jak chcesz to weź się za siebie. Masz 20 lat i zdrowie fizyczne. Uwierz w siebie. Mam znajomego, który jest mało inteligentny a może nawet deczko opóźniony. Ledwo czytał nawet w gimnazjum. Pochodzi z patologicznej rodziny. Chodził zaniedbany, brudny. Skończył zawodówkę. Raczej brzydki, mało elokwentny. Teraz ma prace, samochód, dziewczynę. Ważne, że chce. Pewnie wierzy w siebie albo przynajmniej rozumie, że albo da rade albo skończy pod mostem. W tym opiekuńczym ustroju coraz to mniej w ludziach jakiejś chęci do walki o to życie. Wszystkim się wydaje, że jakoś to będzie. Gówno prawda. To twoje co wyszarpiesz, wytargasz własnymi rękoma.
  7. Jak się wymknął po kryjomu na balety to raczej święty nie jest i duże jest prawdopodobieństwo, że ma coś na sumieniu :P Może flircik niewinny, może jednorazowy pocałunek a może mu się nie poszczęściło. Zasada jest jedna. Faceci chleją w barach i domach dla swojego towarzystwa. A na baletach w klubach i dyskotekach wyrywają tzw. dziunie ;)
  8. Kolejna ofiara nowej generacji :P Ja jestem rocznik '88 i też mnie trochę załapało to wychowanie wiecznym pędzie i przekonanie, że jak nie osiągnę szczytu to będę na dnie. Przede wszystkim WYLUZUJ. Dasz radę. Najwyżej weźmiesz korki u jakiejś koleżanki a może ona Ci też pomoże spuścić deczko pary ;) Uwaliłem rok i zmieniłem studia. Też mi było wstyd. A teraz jak 1/3 znajomych podaje frytki po studiach czy coś w tym stylu to im jest wstyd. A niepotrzebnie. Udaj się też do psychologa bo jak ty się takimi bzdurami stresujesz to prawdziwe życie cie wpędzi w nerwice lękową. Zacznij dbać o higiene umysłu. Wysypiaj się, nie przesadzaj z używkami, zdrowo się odżywiaj i znajdź czas w ciągu dnia na pół godzinki wyciszenia a powinno się szybko poprawić.
  9. To co piszesz nie jest ani głupie ani nienormalne. Nikt religijnych ludzi nie śmie nazywać chorymi psychicznie bo religie są zakorzenione w naszej kulturze. Jeśli jednak ktoś wierzy w coś innego to już ludzie mają go za psychola. Przykład: dla katolika nauki mormonów czy scientologów są tak niewiarygodne, że aż śmieszne a sami wierzą w niemal takiej samej wagi nieprawdopodobieństwa. Dla mnie nienormalne jest wierzyć w cokolwiek nie podpartego dowodami. Mogę coś przeczuwać, czegoś się domyślać ale dopóki nie zdobędę dowodów nie będę opierał na tym życia. Dlatego radzę Ci oprzeć życie na tym co widzisz i czujesz na co dzień. Na dobrych cechach charakteru, życzliwości, miłości itp. Czyli ogólnie na pozytywach. Wielkie myślicielstwo jest przereklamowane i zbyt dużo w życiu nie daje. Wiadomo czasem trzeba się zastanowić nad ważnymi rzeczami ale nie można się w tym zatracać i męczyć. Nawet jeśli masz rację to co z tego. Co to zmienia w twoim życiu? Jeśli widzisz ten sam obraz czy to takie istotne jak on powstaje? Czy szatan za tym stoi czy zwykłe ludzkie popędy to trzeba w życiu trzymać się zasad, które według mnie mogły by zastąpić większość przykazań: 1. Bądź szczęśliwy/ ciesz się życiem. 2. Nie bądź ch#@em dla innych. (i siebie)
  10. Nie uważam to za naturalne ale nie uważam to za złe. Tak masz i tyle a żyj tak żeby być szczęśliwą. Olej fanatyków katolickich, olej LGBT olej tą całą otoczkę, która teraz wszędzie się wpierd@#$. Żyj w zgodzie ze sobą i tyle.
  11. Takie historie wydają się nieprawdopodobne ale przecież kobiety mają jakąś taką uległość w sobie. Niektóre patologiczną wręcz. Nie takie rzeczy się słyszało. Fajnie, że starasz się wyrzucić go z twojego życia. Spróbuj porozmawiać z rodzicami albo z kimś z kim jesteś w stanie. Być może będzie potrzeba przetrzepać skórę nicponiowi jak będzie miał jeszcze jakieś "ale" a nikt inny tego nie zrobi tak jak ojciec dziewczyny. Znam podobny przypadek i "facet" nie chciał się do końca wynieść z życia. Dzwonił, przejeżdżał pod domem itp. na szczęście koleżanka znalazła już nowego faceta i ten odstraszył delikwenta. Nie namawiam cię na nowy związek dla ochrony żeby nie było :P Wystarczy, że znajdziesz w kimś oparcie kogo masz w miarę pod ręką.
  12. Co racja to racja. Czasem wychodzi ze mnie brak ojca w wychowaniu. Cały czas pracuje nad sobą. Potrzeba mi więcej konsekwencji w działaniu tzw. JAJA Dzięki kjdfcjrf
  13. Nie pisałem pod innym nickiem ;) widzę, że nie tylko ja przeżywam takie rozterki. Nie kocham tej dziewczyny. Wiem to bo nie łaknę spotkań z nią, nie czekam jak głupi na każdą chwilę przy niej. Zastanawiałem się też czy podchodzę do tematu jak rozpieszczone dziecko, które nie bawi się zabawką ale jak inne ją podniesie to od razu chce ją z powrotem. W małej części pewnie też bo każdy ma takie odczucia wobec byłej/byłego w mniejszym lub większym stopniu. Z tym, że zaczęliśmy flirtować na nowo po weselu 2 miesiące temu a ona poznała kogoś 1miesiąc temu dlatego to nie jest powodem a może jedynie katalizatorem. Nie chce jej też stracić dlatego, że jest mi również przyjacielem i tylko przy niej mogę zdjąć wszystkie codzienne maski i zostawić tą ostatnią, tą za którą patrzeć mogę już tylko ja. Choć wiadomość, że flirtując ze mną i wzbudzając na nowo uczucia pisze sobie w tym samym czasie z innym facetem z którym zaczęła się umawiać zrobiła rysę na jej "idealnym" obrazie. Kiedyś nie sądziłem, że mogę zostać przez nią zraniony nawet w najmniejszym stopniu. Tak szczerze to wiem co mam zrobić. Powiedzieć:"Nie możemy dłużej utrzymywać ze sobą kontaktów. Nie kocham cię. Życzę ci szczęścia w życiu, żegnaj". Ale jest to tak cholernie trudne. Nigdy nie sądziłem , że mogę tak przeżywać dziewczynę, w której nie jestem zakochany. Boję się też, że jak będę cały czas żył w takim stresie to nerwica powróci. Już jak myślę o tej rozmowie to mi żołądek do gardła podchodzi i serce wali jak szalone. Dlatego chcę zamknąć ten rozdział zwłaszcza, że po roku mieszkania w rodzinnym domu próbuję swoich sił na nowo. Odłożyłem troszkę gotówki na start, wynająłem pokój w mieszkaniu i szukam pracy. Mam lekki przypływ gotówki co miesiąc z racji miastenii ale i tak ciężko będzie się utrzymać bez dodatkowej gotówki. Zresztą, która będzie chciała golca z miastenią prócz Dolores ;) Wylałem swoje lęki i żale od razu zrobiło mi się lepiej. Jeśli ktoś ma chęć wyrażenia swojej opinii to piszcie śmiało. Przyjmę na klatę każdą uwagę.
  14. Z ciekawości waszych opinii napiszę co mi na sercu leży. W listopadzie 2013 zakończyłem roczny związek z pewną dziewczyną nazwijmy ją Dolores. To ja zerwałem i zrobiłem to dlatego, że zaczęło mi brakować czegoś w tym związku. Zrozumiałem, że nie kocham tej Dolores. Trudne to było dla mnie, bo mimo że jej nie kochałem to była/jest mi najbliższą osobą w życiu. Była przy mnie w trudnych chwilach (diagnoza ciężkiej choroby, z którą muszę żyć do końca mych dni + do tego ataki paniki i nerwica). Zacząłem uciekać przed nerwicą w alkohol, nie miałem chęci do życia a widok jej cierpiącej powodował u mnie okropne wyrzuty sumienia. Dlatego zerwałem. Utrzymywaliśmy sporadyczny kontakt. Od zerwania nie piję, mam się dobrze i nawet uporałem się z nerwicą i lękami. Przyzwyczaiłem się też do myśli, że nigdy nie będę już w pełni sprawny fizycznie. W czerwcu 2014 byliśmy na weselu razem. Ona mnie zaprosiła i oczywiście było super, było namiętnie i były pocałunki. Uczucie we mnie odżyło i zaczęliśmy ze sobą pisać codziennie. Czułem, że to zły pomysł ale nie mogłem się powstrzymać. Niby po weselu powiedzieliśmy sobie, że to był wybryk i na tym koniec ale ewidentnie flirtowaliśmy w wiadomościach. Teraz się dowiaduje, że poznała kogoś i się spotykają i aż mnie zamurowało. Ostatni raz tak mnie ścięło jak dziewczyna xxx wyznała mi zdradę. Mamy się spotkać i pogadać szczerze o nas itd. Taki mam mętlik w głowie, że to niepojęte. Raz twardo postanawiam, że trzeba uciąć kontakt dla dobra nas obojga innym razem myślę sobie żeby dać się ponieść emocjom. Potrafię dosyć dobrze komuś doradzić ale sam nie jestem obiektywny. Z jednej strony nie chcę z nią być bo jej nie kocham. Z drugiej strony jest piękna, inteligentna, pracowita, bardzo troskliwa a wady które w niej widzę są dla mnie do przyjęcia. Jest moim "teoretycznym" ideałem w dodatku z nikim nie jestem w tak bliskich relacjach. Boje się, że w pogoni za "romantyczną wielką miłością" zaprzepaszczę to wszytko. Podejrzewam, że ona nadal mnie kocha. Od momentu, w którym przeczytałem ten cytat siedzi mi w głowie :"Człowiek kocha al­bo nie kocha, i żad­na siła na świecie nie ma na to wpływu. Możemy uda­wać, że nie kocha­my. Możemy przy­wyknąć do dru­giej oso­by. Możemy przeżyć całe życie w przy­jaźni i wza­jem­nym zro­zumieniu, założyć rodzinę, kochać się każdej no­cy i każdej no­cy mieć or­gazm, a mi­mo to czuć wokół żałosną pus­tkę, wie­dzieć, że cze­goś ważne­go bra­kuje." Mam zamiar na spotkaniu odciąć się na tyle na ile to możliwe. Bo ani ja ani ona nie ruszymy do przodu jak nie uporamy się z przeszłością. Mam nadzieje, że wytrwam w tym postanowieniu. Ale jak ją zobaczę to zapewne zmięknę. Piszę wam o tym bo tematy sercowe są moją piętą ahillesową. Rzuciłem palenie, picie, staram się żyć z ciężka chorobą, czuję że nic nie może mnie zniszczyć. Nic prócz kobiety i uczuć. Ah wy baby. My faceci rządzimy światem ale to wy rządzicie nami.
  15. Droga autorko. Wstawienie kilku przecinków cie nie zabije. Sam nie pisze w 100% poprawnie ale pewne standardy trzeba zachować. ;) Pozdrawiam
  16. Heh a pospamujmy sobie pod starym postem. Co nam szkodzi ;) też jestem ciekawy czy dalej żyje czy ją wykończył ten tryb. Mi niewiele do niej brakuje na szczęście jestem facetem i od komputera potrafią mnie odciągnąć cycki- oczywiście te żywe ;)
  17. Z takimi rzeczami nie ma co czekać czy się czaić. Prosto z mostu to najlepsze rozwiązanie. Czemu? Jeśli wyjdzie wam to na dobre to im szybciej tym lepiej :) Jeśli będzie to bolesne to lepiej "plasterek" oderwać szybkim ruchem niż ciągnąć powoli. Podejrzewam, że nic z tego nie wyjdzie. Tak mi moje skromne 25letnie doświadczenie życiowe podpowiada. Odpisz nam po wszystkim a przy okazji zaspokoisz moją próżność i ciekawość ;)
  18. Sorry bardzo ale jesteś głupiutka. Nie mogę się nadziwić tym historią kobiet co to niby takie rozwinięte emocjonalnie powinny być i 6 zmysł mają wręcz a my mężczyźni tacy niekumaci. Takich amantów to się na kilometr wyczuwa. Podejrzewam, że połowa tego co pisałaś o tym P(enisie) była wyidealizowana przez Ciebie. Sama się oszukiwałaś i ludzi z forum deczko też żeby się wybielić. Przykład: określenie "przyjaciel". Męża zdradziłaś tak czy siak. Ja jak bym się dowiedział o takim czymś nigdy bym nie mógł spojrzeć na ukochaną osobę tak jak dawniej. Zamiast narzekać itd spróbuj rozgrzać atmosferę w waszym związku może udzieli się to twojemu małżonkowi. O relacje trzeba dbać we dwoje ale ktoś musi zrobić pierwszy krok w dobrym kierunku. Z racji, że skrewiłaś to twoja brożka. Być może to ukoi trochę twoje wyrzuty sumienia.
  19. No znam to zastanawianie się ;) Najlepsze rozstania to takie z żalem do rugiej osoby :P niby się cierpi bardziej ale za to nie ma opcji na jakieś głupawe utrzymywanie kontaktu ;)
  20. OMG. Wybaczcie to co powiem ale kobiety to są jednak idiotki. Wiem, że to nie moje życie ale aż mi się krew w żyłach zagotowała. Facet Cię uderzył. Potraktowałaś to jako żółtą kartkę i wybaczyłaś. Teraz pije. Druga żółta kardka. Ile jeszcze potrzebujesz ostrzeżeń przed spierdoleniem swojemu dziecku życia? Celowo nie napisałem sobie bo to twoja sprawa, chcesz się pchać pod katowski topór to rób to ale nie pakuj w to innego człowieka. Wybacz mój szorstki ton ale mam pewne prywatne żale wobec mojej mamy za jej głupie życiowe decyzje, które mnie dotknęły.
  21. Tak babeczka napisalem w innym temacie, że mi pomogły i nie twierdzę też, że w ogóle nie powinno się ich brać. Częste u kobiet błędne wyciąganie wniosków logicznych. Jedyne co mówię to, że są to niebezpieczne leki i należy zachować rozwagę w ich stosowaniu. Zrobić rachunek potencjalnych zysków i strat a przedewszystkim zebrać solidne info o leku. Chyba, że bezgranicznie ufamy naszemu lekarzowi... Raz zaufałem i okazało się, że mój neurolog mimo że wiedział o Rexetinie, który biorę zapisał mi zastrzyki Nivalinum. Inny neurolog stwierdził, że popierwsze Nivalinum nie powinienem w ogóle dostać po drugie ma istotna interakcje z Rexetinem. Reasumując uważam, że lekarzy nalerzy słuchać i brać leki, które zaleci ale zanim to zrobimy zasięgnąć opini różnych specjalistów i sprawdzić lek. Jeśli chodzi o leki psychotropowe to nie leczą one choroby tylko maskują objawy więc ich stosowanie jest jak dolewanie zimnej wody do kipiących ziemniaczków, na chwile się uspokoją ale teraz mamy więcej wody i zaraz zaczną znowu kipieć. Trzeba odlać wody albo zmniejszyć gaz czyli rozwiązać problem a nie go maskować.
  22. Ja swoja podleczylem Rexetinem i jest lepiej. Stosowalem tez joge malych palcow czyli mudry. A z autobusem mialem podobnie. To chyba najgorsze miejsce dla nerwicowca ;) Teraz jest ok. Pojutrze bede wracal z UK samolotem zamkniety na 2.5h w metalowej puszce i pewnie tez bedzie dobrze jak w drodze do anglii. Pol roku temu nie bylo by takiej opcji. A ataki niemal zwalaly mnie z nog. W dodatku dostawalem biegunki ;) zwymiotowac mozesz w autobusie do torebki ale nie zalatwisz potrzeb filjologicznych wiec nie masz tak najgorzej :P uszy do gory. Zamierzam isc na psychoterapie zeby sie wyzbyc przyczyn tych atakow paniki i rozwiazac ten problem definitywnie a rexetinu nie biore juz ponad pol roku i mimo to ataki sa bardzo zadkie i maja lagodny przebieg. Poltora roku temu wrocilem do rodzinnego domu (mam 25lat wiec byl to troche cios) z racji choroby Miastenia i dlatego ze musialem zrezygnowac z pracy dotychczasowej. Od pazdziernka zamierzam wrocic na "swoje"znalezc adekwatna do 2 grupy inwalidzkij prace i wynajac pokoj z kolega na jakims mieszkaniu oraz kontynuowac studia (ostatni rok). Mam nadzieje ze przez taki nawal stresu nie pograze sie znowu w tamkim stanie ale nastawiam sie optymistycznie i tego tez wam zycze.
  23. Przeczytalem wszystkie posty i nie wiem od czego zaczac. Czy od tego jak nieskladnie niektorzy pisza czy od glupot jakie wypisuja. Ladnie napisal Anton1. Z marihuana jak z kazda uzywka sprawa wyglada tak. Dopoki podchodzisz do tematu rozsadnie i doceniasz przeciwnika to mozesz na wiele sobie pozwolic w zyciu. 2ga sprawa, nie mylcie skuna (czyli zielska dostepnego w polsce z czysta marihuana bo u nas to wiekszosc jest zanieczyszczona) Odnosnie nerwicy i palenia. Zanim dostalem pierwszego ataku paniki na trzezwo miewalem je po paleniu i to nawet 4 lata wczesniej. Byc moze da sie ja wykorzystac jako test na potencjalnie grozaca nerwice ;) Dodam ze nie palilem czesto tylko okazjonalnie. Czasem czesciej czasem zadko. Nie wiecej jak 5 gram w ciagu 2lat jak sie tak zastanowie. Nie pale juz i nie pije alco i staram sie dbac o zdrowie psychiczne i miewam ataki bardzo zadko i bardzo slabe a bylem juz w takim stanie ze do autobusu sie balem wejsc. Dlatego zalecam umiar (alko/trawa max raz w miesiacu) ze wszystkim nawet kawa. P.S. niektorych pewnie zdziwi "jak to alkohol raz w miesiacu?" a no takto. Cytujac klasyka "mysle ze sie nam tu rozbrykalo stadko" a raczej spoleczenstwo. Dzis ludzie nie znaja umiaru w piciu i naduzywanie go tlumacza ze "wszyscy pija". Nie ma co isc za "stadem" zwlaszcza jak zmierza do rezni.
  24. Po 1 nie przepraszaj, ze duzo napisalas bo to forum jest i z tego "zyje", ze ludzie pisza :) Tez miewalem takie odczucia ze nie mam nikogo bliskiego. Ojciec nas olal i nie bral udzialu wychowywaniu a z mama nie mialem dobrego kontaktu. Nie klucilem sie znia i az tak nie przezywalem w twoim wieku ogromnego buntu. Poprostu zylismy obok siebie podobnie mialem z rodzenstwem. Znalazlem bliska osobe poza rodzina i to ona mi pomogla w ciezkich chwilach. Dlatego warto zyc bo jest tam na swiecie kilka niesamowitych osob, ktore na pewno w zyciu poznasz. Wazne zeby ich nie odepchnac, nie zniechecic do siebe. Mam 25 lat, mnie zazdroszcza wieku starsi ja zazdroszcze tobie :) Mozesz jeszcze wiele ze swoim zyciem zrobic. Mozesz sobie pomoc i mozesz sie pograzyc i zniszczyc. Wazne zebys chciala zyc i wyobrazila sobie siebie szczesliwa. Za miesiac, rok, dwa ale szczesliwa i pogadzona ze soba z otoczeniem. Jak bedziesz miala cel to latwiej bedzie ci sie trzymac zycia i o nie walczyc. Poszukaj pomocy na zewnatrz ale nie zwalaj na innych odpowiedzialnosci i calego ciezaru swojego zycia. Na oslode powiem Ci, ze jak sobie z tym poradzisz to poczujesz dume i ogromna sile na dalsze zyciowe zmagania, ktorych jest pelno :P
  25. 2 Razy przezywalem powazne rozstania i w obu przypadnkach widywalem te dziewczyny od czasu do czasu. Mniejwiecej 2 lat potrzebowalem zeby moc spojrzec na nie i pomyslec sobie "niech sobie uklada zycie z innym mam to gdzies" i zyczyc im SZCZERZE szczescia. Powtarzane setki razy ale to czas leczy rany nic wiecej. PS. Bron Boze nie popelniaj mojego bledu i nie zchodz sie, nie spotykaj, nie zgadzaj na szybkie numerki z byla bo to ci tylko zrobi ogramna dziure w sercu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...