Odizolować się od ojca?
Tzn, mam go wyrzucić z mieszkania?
Mam 16 lat i tyle też z nim mieszkam, znam go doskonale i wiem do czego jest zdolny, nawet gdyby się wyniósł w moim przypadku pewnie by to pogorszyło sprawę. Co z tego, że on odejdzie i jemu się nic nie stanie, może właśnie o to chodzi, aby coś mu się przytrafiło i w końcu zrozumiał jak to jest cierpieć z dnia na dzień i nie móc chociaż na chwilę poczuć się swobodnie we własnym domu, który powinien być schronieniem, a nie więzieniem. To ja się muszę wyprowadzić. To co się u mnie dzieje trwa kilka lat, praktycznie od zawsze odkąd pamiętam, wiem co się działo jak miałam 6/7 lat i nigdy tego nie zapomniałam, nie zapomnę i na pewno nie wybaczę.
Co do pomocy psychologa, byłam raz(a dokładnie to on był u mnie {w szpitalu}) i tyle z tego wyszło, że się popłakałam, jestem wrażliwa na takie tematy i nie potrafię po prostu o nich rozmawiać i więcej tam nie pójdę chociaż wiem, że takie "wsparcie" czy wytłumaczenie być może pomogłoby mi.
Kłótnie to u mnie chyba już standard, nieraz zostałam przez niego uderzona, z początku nawet nie próbowałam się bronić, jednak później zrozumiałam, że tak nie można i oddałam mu, co poskutkowało. Na pewien czas...
Dawniej się zdarzało, że gdy był pijany to brał nóż i nim najzwyczajniej machał na prawo i lewo, na szczęście nigdy nie dostałam, ale nieraz było blisko.
Wsparcia w tej rodzinie nie mam żadnego, z nikim nie mogę porozmawiać, z mamą nie rozmawiam w ogóle, każda próba kończy się kłótnią, o wszystko się czepia, z jednej strony ją rozumiem, ale no ile można. Przez to wszystko zdarzało mi się nawet płakać w szkole, na szczęście jak na razie staram się opanować, chociaż czasami jak sobie pomyślę co mnie czeka jak wrócę do domu to mi oczy łzawią. Niedługo będę mieć testy gimnazjalne, a ja za nic w świecie nie mogę się skupić na nauce, zero prywatności. Ja po prostu nie wytrzymuje tego, mam już dosyć.
Najgorsze jest to, że bez względu co się stanie to wina jest zawsze moja, na mnie się wyżywa najwięcej i najczęściej, tak jakby nikt inny nie istniał, śmieje się z każdej krzywdy, która mi się przytrafi. Jestem takim obiektem do kpin.
Nigdy tego nie zrozumiem dlaczego tak się dzieje, tak na prawdę to mi się już to życie po prostu znudziło, ciągle dzieje się to samo, a ja nie jestem niczemu winna, ciągle sobie zadaje pytanie dlaczego tak musi być, trudno mi jest cokolwiek w tej sytuacji zdziałać.
Restlessness:
U mnie policji nigdy nie było, nikt z zewnątrz nie ma pojęcie co się dzieje, a jak już to na pewno to ignoruje. Nawet nie oczekuję, że ktoś mi pomoże, przyzwyczaiłam się do tego i nauczyłam się, że człowiek może dać mi wsparcie, a pomóc sobie mogę tylko ja.
Mimo wszystko, bardzo dziękuję za te słowa. :)