Ależ empatii w koleżance.. pewnie w życiu jesteś bezbłędna i w ogóle nic Ci się nie da zarzucić, co? Może dziewczyna po prostu przechodziła jakiś kryzys i nie potrafiła sobie z tym poradzić? Może znalazła dzieś zdala od domu rodzinnego grupę, która pokazała jej, że jest „swoja” i sprowadziła na tę złą drogę? Nie można tak jednowymiarowo oceniać człowieka! A kolega ostatniego, czego potrzebuje, to na pewno takie dyrdymały o praniu i objazdach, jakie tu wypisałaś… Ale wracając do najważniejszego – najlepiej zabierz ją do dobrego terapeuty, broń Boże do żadnego miejskiego ośrodka, bo tam rzeczywiście traktują biedaków jak najgorszych. Pytanie, czy to tylko ecstasy, czy coś więcej, a także ile to trwa. Na pewno, jeśli jest już w jakimś stopniu uzależniona, organizm będzie musiał być oczyszczony z trucizny. Moja znajoma swojego czasu była z synem na detoksie w Poznaniu, może uda mi się ją podpytać, gdzie to dokładnie było, bo z tego co wspominała, to bardzo poważnie podeszli do młodego. Przechodził tam też całą terapię i wyszedł z tego.